Dołącz do nas

Siatkówka

Siatkarska czapa czyli – Co słychać w sieci?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po raz kolejny nasza drużyna jest chwalona po przegranym spotkaniu i za charakter do walki i za sam poziom gry. Oczywiście żal po straconych punktach musi być, ale i tak miło czyta się takie opinie o GKS-ie Katowice.

katowickisport.pl – Cenny punkt GieKSy

(…)  GieKSa z zespołem z Bełchatowa zagrała bez kompleksów. Od samego początku katowiczanie postawili twarde warunki, a w pierwszym secie niewiele zabrakło, aby to ekipa Piotra Gruszki cieszyła sie z wygranej. Ostatecznie tę część wygrała PGE Skra Bełchatów 25:22.  W drugiej partii katowiczanie pokazali pazur – szybko wyszli na prowadzenie, wypracowując sobie solidną przewagę, a przy stanie 20:16 wiadomo było, że GKS doprowadzi do remisu. Podobnie wyrównany przebieg miał trzeci i czwarty set, a zwycięzce musiał wyłonić tie break. W nim GieKSa długo utrzymywała prowadzenie, ale rywalom udało się wyrównać stan (9:9). Od tego momentu zaczęła się wymiana ciosów, ale ze zwycięstwa cieszyli się bełchatowianie, którzy wywieźli z Katowic dwa punkty.  (…)

 

siatka.org –PL: Emocjonujące widowisko w Szopienicach dla Skry

Pięciosetowe widowisko pełne wzlotów i upadków obu drużyn, dobrej siatkówki i emocji – tak w skrócie można opisać starcie GKS-u Katowice z PGE Skrą Bełchatów. Walka o wygraną w tym spotkaniu toczyła się do ostatniej piłki w tie-breaku, a wygrali ją siatkarze z Bełchatowa. Pierwsze akcje meczu toczyły się punkt za punkt. Skuteczne ataki wyprowadzali Mariusz Wlazły i Karol Butryn. Z czasem gospodarze wzmocnili zagrywkę, dodatkowo ręki nie wstrzymywał Kapelus (12:9). Po kolejnej zaciętej akcji, która zakończyła się punktem katowiczan, o czas poprosił trener Blain (15:11). Goście nie ustrzegli się prostych błędów, co ułatwiało gospodarzom utrzymywanie prowadzenia. Bełchatowianie jednak nie odpuszczali, a katowiczanie nie ustrzegli się prostych błędów. As Nikołaja Penczewa pozwolił zminimalizować straty, a po ataku Bartosza Kurka na tablicy wyników pojawił się remis (18:18). Po interwencji trenera Gruszki skutecznym atakiem popisał się Tomasz Kalembka. W decydującą fazę seta drużyny weszły przy wyrównanym wyniku (20:20). Dobra postawa w ataku Penczewa i błąd Falaschiego sprawiły, że ze zwycięstwa w tym rozdaniu cieszyli się goście.  (…)

polsatsport.pl – PlusLiga: PGE Skra wygrała zacięte spotkanie w Katowicach

(…)  Wyrównany początek drugiego seta przebiegał pod znakiem zepsutych zagrywek gospodarzy. Wynik oscylował wokół remisu do stanu 16:16, później katowiczanie odskoczyli rywalom po serii skutecznych bloków (20:16). Skra nie była już w stanie odrobić takiej straty. As serwisowy Karola Butryna dał ekipie GKS piłkę setową (24:20), a seta zakończyła pomyłka Penczewa w  ataku. W trzeciej partii długo żadna ze stron nie była w stanie uzyskać znaczącej przewagi. Po asie serwisowym Pawła Pietraszko katowiczanie prowadzili 16:14, ale w tym momencie inicjatywę przejęli przyjezdni. Cztery wygrane akcje z rzędu dały im prowadzenie (16:18), a kolejna taka seria przesądziła o ich wygranej (18:23). Dwa ostatnie punkty w tej odsłonie zdobył Mariusz Wlazły, który najpierw popisał się skutecznym atakiem, a następnie asem serwisowym (20:25).  (…)

 

sportowefakty.wp.pl – GKS – PGE Skra: goście wygrali mecz, gospodarze zdobyli rząd dusz!

Katowicki GKS postawił się PGE Skrze Bełchatów, będącej zdecydowanie wyżej w tabeli i stworzył wraz z nią niesamowite widowisko w hali na Szopienicach. Minimalnie lepsi okazali się goście.  (…)  Zagrywka przyjezdnych odegrała ważną rolę także na starcie partii numer 4, rozpoczętej od szybkiego prowadzenia PGE Skry 6:3. Do tego czerwoną kartkę za dyskusje z arbitrem otrzymał Piotr Gruszka, który aż kipiał od emocji po niektórych werdyktach pary sędziowskiej. Małe awantury przy linii bocznej pobudziły gospodarzy, ale nie na tyle, by przeciwstawić się ofensywnemu naporowi niegdysiejszego mistrza Polski i swobodnie posyłającego piłki Uriartego. W tym pomogły dopiero punkty Sobańskiego w bloku i zagrywce (13:13), za to kilka chwil potem dwukrotnie ofiarą bloku Skry padł Kapelus.  Po bloku Butryna na 17:17 wiadomo było, że w Szopienicach będzie jeszcze co oglądać. Nie brakowało celnych siatkarskich ripost ze jednej i drugiej strony, podnoszących jakość i tak świetnego spotkania. Było gorąco po akcji Sobańskiego z drugiej linii (22:20), ale dopiero pojedynczy blok Kapelusa na Wlazły sprawił, że hala GieKSy niemal oszalała z radości. Do pełni szczęścia brakowało wygranego tie-breaka i po serii rozpędzonego Ukraińca (5:3) GKS miał podstawy do optymizmu. Goście nie oszczędzali się w sile ataku i starali się korzystać z najmniejszych błędów rywala, przez co trener Gruszka musiał interweniować przerwą na żądanie przy stanie 9:9. Na parkiecie trwała prawdziwa wojna, w której próbowano każdego sposobu na zmęczenie przeciwnika z wideoweryfikacją włącznie. Skra potrafiła błysnąć dzięki pewnej ręce Karola Kłosa, by chwilę potem Kurek dotknął siatki… Ale reprezentant Polski uderzył zagrywką, kiedy trzeba było i zakończył widowisko na korzyść swojej ekipy.  (…)

 

sportowefakty.wp.pl – Spotkanie GKS Katowice – PGE Skra Bełchatów wyzwoliło ogromne emocje. „Piękny mecz, czapki z głów”.

Sobotnie spotkanie 25 kolejki PlusLigi 2016/2017 pomiędzy GKS-em Katowice a PGE Skrą Bełchatów (2:3) dostarczyło obserwatorom ogromną dawkę emocji, które wyrazili oni na Twitterze.

„Emocje opadły…:-)  Dobra robota Panowie!  This is the(GKS)Volleyball..  FIGHT   — Piotr Gruszka (@gruszka3)

„Niestety, przegrywamy z PGE Skrą, ale po walce! — GKS – PGE Skra 2:3 (22:25, 25:21, 20:25, 25:22, 13:15)   — GKS Siatkówka (@GKSSiatkowka)

„Po zaciętym pojedynku @_SkraBelchatow_ pokonuje @GKSSiatkowka  –  Brawa jednak dla ekipy Piotra Gruszki za ogromną walkę!!   — SiatkarskaLiga (@SiatkarskaLiga)

„Co to był za mecz! @GKSSiatkowka gratulacje i podziękowania za wspaniałą walkę. Oby więcej takich spotkań, katowiczanie na to zasługują   — Nicole Makarewicz (@eNMakarewicz)

„Som takie dni, kedy rolada z gumiklyjzami nie wonio jak zowdy   — Michał Kaczmarczyk (@KaczmarSF)

„A o poziomie meczu w Katowicach niech świadczy ton głosu Tomasza Swędrowskiego przy komentowaniu tego meczu   — Krzysztof Sędzicki (@ksedzicki)

„Piękny mecz w Szopienicach. Kto by powiedział że jedna z tych drużyn jest poza 8ką PlusLigi.   — Oskar Kaczmarczyk (@okaczmarczyk)

„Ale mecz  @GKSSiatkowka vs @_SkraBelchatow_ palce lizać. @gruszka3 ma fajną ekipę. Nie pękają. Jak kiedyś ich trener   — Robert Małolepszy (@Bidon1972)

„Wieczór niedosytu…   — Marcin Janicki (@marcinjanickiPL)

„Dobra, kończymy z tym niedosytem i żalem. Brawa za walkę, Panowie i! Od poniedziałku walczymy dalej!   — Wojciech Cygan (@wojciech_cygan)

„Co to był za mecz, brawo @GKSSiatkowka ! I w ogóle co to za sportowa sobota   — Anna Bagińska (@AniaBaginska)

„Ale się dzieje w @SiatkarskaLiga ! Walka o czwórkę pasjonująca!!!  Brawo @gruszka3 kolejny raz!   — Maciek Świniarski (@SwiniarskiM)

„Niezależnie od końcowego wyniku czapki z głów przed @GKSSiatkowka brawo wódz @gruszka3 i jego brygada do zadań specjalnych!   — jakub malke (@JakubMalke)

„Walka @GKSSiatkowka dziś jest niesamowita – dawać im wygraną 🙂   — Anna K (@LUMIKAfoto)

„Świetna atmosfera podczas meczu GKS Katowice – PGE Skra Bełchatów i dość dobry poziom sportowy 😉   — Tomasz Rosiński (@Rosinski_Tomasz)

 

skra.pl – Twardy bój w Katowicach dla PGE Skry

(…)  Zespół byłego siatkarza PGE Skry – Piotra Gruszki walecznie grał także w kolejnej odsłonie. Na tyle, że po asie serwisowym Karola Butryna, katowiczanie objęli trzypunktowe prowadzenie (14:11). Wtedy ponownie przypomniał o sobie Penchev, który najpierw skutecznie zaatakował, a potem zablokował siatkarza GKS-u. Katowiczanie nie zamierzali się jednak poddawać i raz jeszcze zyskali trzy punkty przewagi (21:18). Tych strat już nie udało się odrobić i gospodarze wyrównali stan rywalizacji.  (…)  Czwarty set od początku kontrolowany był przez PGE Skrę (3:0, 8:4, 13:10) i wydawało się, że GKS już się nie podniesie. Katowiczanie jednak raz jeszcze udowodnili, że potrafią walczyć i po dobrej zagrywce Kacpra Stelmacha – bratanka drugiego trenera PGE Skry, Krzysztofa Stelmacha, doprowadzili do remisu 17:17, a chwilę później wysunęli się na dwupunktowe prowadzenie i… to nie był koniec emocji w tym spotkaniu. Tie-break nie układał się po myśli żółto-czarnych. Gospodarze prowadzili już 8:6, ale tym razem to bełchatowianie zaprezentowali udany pościg! Nicolas Uriarte w decydujących momentach grał do Srećko Lisinaca i Karola Kłosa, a ci się nie mylili. PGE Skra wygrała do13 i całe spotkanie 3:2.  (…)

 

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga