Dołącz do nas

Kibice Piłka nożna

[4] Wspomnienie Derbów – 08.04.2003

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Derby z Ruchem już za kilkadziesiąt godzin. To idealny czas by zakończyć nasz mini cykl „wspominający cztery ostatnie mecze derbowe rozgrywane przy Bukowej. Po derbach z 1999, 2001 i 2002 przyszedł czas na być może najważniejsze i dla wielu najbardziej pamiętne spotkanie – derby z kwietnia 2003.

Spotkanie to było rozgrywane w ramach 20 kolejki Ekstraklasy sezonu 2002/2003. W tamtym czasie my zajmowaliśmy 3 miejsce, a Ruch spadał z ligi. GieKSa wygrała ten mecz 1:0 po strzale przewrotką Jacka Kowalczyka, a na trybunach właśnie wtedy zaprezentowano niezapomniany „wodospad”.

WSPOMNIENIA PIŁKARSKIE:

Składy obu zespołów:

GKS Katowice: Tkocz – Fonfara, Kowalczyk, Widuch, Sznaucner, Bojarski, Muszalik, Sierka (83. Wróbel), Bała, da Silva (90. Kroczek), Yahaya

Ruch Chorzów: Matuszek – Matyja (86. Suker), Wleciałowski, Masternak, Cecot, Jarczyk (64. Narwojsz), Wiechowski (72. Jamróz), Malinowski, Lines, Rechwiaszwili, Bizacki

WSPOMNIENIA KIBICOWSKIE:

Dziś, w przeddzień derbowego spotkania skupimy się jednak bardziej na apsektach kibicowskich. Mamy dla Was obszerną galerię autorstwa Jojki, Waskiego i Pitera oraz kilka filmików. Zapraszamy!

 

Relacja NFG

8 kwietnia na Estadio de Bukowa odbył się najważniejszy mecz sezonu dla wszystkich kibiców GieKSy, derby z rywalem zza miedzy, chorzowskim Ruchem.
Jako grupa Ultras postanowiliśmy zrobić oprawę godną tego meczu. Przygotowania do tego spotkania rozpoczęliśmy już kilka dni wcześniej, a roboty było bardzo dużo. Trzeba było m.in. pomalować folie, napompować balony, przygotować napis ze styropianu. Jednak kulminacyjnym punktem tego dnia miał być wodospad na całej długości blaszaka. To zadanie zostało wykonane przez specjalistyczną firmę, która robi pokazy m.in. w Olsztynie pod Częstochową. Była to zbyt kosztowna rzecz, abyśmy sami mieli się nią „bawić”. Ale po kolei. Piłkarze wychodzą na murawę wraz z dużymi flagami na kijach. Jednocześnie z Trybuny Głównej ląduje na murawie 2 tys. serpentyn, a na dole sektorów zostają odpalone bengale. Z kolei na blaszoku widzom z Trybuny Głównej ukazuje się choreografia, ukazująca barwy Banika a obok napis z folii FCB, pośrodku biało-czarna choreografia tworząca pole z szachownicy, a przed nią napis ze styropianuKRÓLOWIE ŚLĄSKA i dwa pionki szachowe Króla i Królową namalowane na materiale który był umocowany na kijkach. Z prawej strony blaszaka choreografia w barwach GieKSy i napis z folii GKS. W 20 min. meczu na całej długości blaszaka odpalamy świece dymne. Tuż po rozpoczęciu 2 połowy na blaszaku każdy otrzymuje podłużne balony w kolorach żółtym i zielonym (balony tego samego rodzaju co na jesiennym meczu z Legią). Ok. 60 min odpalamy na blaszaku race świetlne, a na łuku bengale. 10 min później odpalamy 150 bengali i stroboskopy. Jednak wszyscy z niecierpliwością czekają na to kiedy odpalimy „to coś” co wisiało pod dachem. Po uprzednim ściągnięciu wszystkich flag z płotów, dajemy znać telefonicznie pirotechnikom będącym na dachu trybuny, aby odpalili wodospad. Lawa spływająca przez 1 minutę dała super efekt, co widać na zdjęciach. Do tego odpalaliśmy ponad 20 rac i stroboskopy. To było to na co wszyscy czekaliśmy z niecierpliwością. Wszyscy siedzący na Trybunie Głównej wstali z miejsc i zaczęli bić brawo, nie było chyba osoby na stadionie której by się nie podobał wodospad. Troszkę było przy tym dymu, co zmusiło sędziego na chwilowe przerwanie meczu. Ale warto było. Po odpaleniu wodospadu została spalona szmata z napisem ŁOWCY ŚMIERDZIELI, która była zszyta z szalików niebieskich.

Kibiców Ruchu wg kołowrotków zjawiło się 724 osoby, ale „na oko” wyglądało, że jest ich więcej, ok. tysiąca. Zaprezentowali race świetlne, świece dymne, stroboskopy, pasy folii, herb. Bardzo dobra prezentacja z ich strony.
Z pewnością mecz ten śmiało może kandydować do najlepszego widowiska ULTRAS w obecnym sezonie.
Na koniec raz jeszcze wielkie podziękowanie dla wszystkich osób spoza naszej grupy którzy nam pomogli w tym dniu, wielkie dzięki! A także pozdrowienia dla kiboli Banika z którymi świętowaliśmy w knajpce do późnych godzin nocnych.

Na koniec wymienię jeszcze nasze liczby:
– wodospad
– 59 rac
– 100 stroboskopów
– 240 bengali
– 40 świec dymnych
– 2 tys. serpentyn
– 2400 podłużnych balonów
– choreografia z 2000 kartonów
– napis ze styropianu
– pionki szachowe na dwóch kijach
– folie na których były napisy GKS i FCB
– 11 dużych flag z którymi wbiegli piłkarze na murawę
– bęben

Źródło: nfg.prv.pl

Derby Śląska pomiędzy GieKSą, a Ruchem to już od dłuższego czasu wyścig obu ekip w jak najlepszej prezentacji trybun. Mnogość różnego rodzaju atrakcji budzi podziw, obie strony robią, co mogą, aby wypaść lepiej od rywali. Efekt tego taki, że mecze pomiędzy drużynami z Katowic i Chorzowa można już porównywać do najznamienitszych polskich klasyków ultras: Legia-Widzew i Lech-Legia. Tegoroczne derby wypadły bardzo okazale, pomimo tego, że odbyły się w nie najlepszym terminie, a mianowicie we wtorek. Kibiców Ruchu było nieco mniej niż zazwyczaj, około 1000. Co prawda kołowrotki były bezlitosne i wykazały liczbę 724, jednak „gołym okiem” widać, że na pewno Niebieskich na sektorze było więcej. Wspomagało ich 4 kibiców Elany z flagą. Fani Ruchu zaprezentowali swą sektorówkę z herbem w asyście dwóch mini-sektorówek w barwach, co dało znakomity efekt. Rozwinięto także pasy materiału oraz odpalono wulkany, stroboskopy, świece dymne i race. Pojawiło się także 30 transparentów, w tym 10 utworzyło napis „Ultras Ruch”, a na pozostałych widniały literki „PF”.

Prezentacji kibiców GieKSy warto poświęcić trochę więcej uwagi. Przed rozpoczęciem meczu piłkarze wbiegli na boisko z flagami na kijach, które oczywiście podali kibicom na „Blaszoku”. Jednocześnie z trybuny głównej poleciało na murawę 2 tysiące serpentyn. Chwilę później zaprezentowano pomysłową choreografię. Z kartoników ułożono biało-czarną szachownicę, przed którą widniały dwa transparenty z wizerunkami szachowych figur – króla i królowej. Do tego po bokach były dwie kolejne kartoniady – z jednej strony w barwach Banika, a z drugiej GKS-u. Całość dopełniał wymowny napis ze styropianu „Królowie Śląska” oraz napisy na foliowych pasach „FCB” i „GKS”. Później były podłużne balony, kilkadziesiąt rac, kolorowe świece dymne, stroboskopy i kilkaset pochodni. Jednak największą atrakcję zostawiono na sam koniec, a był nią „wodospad” ze specjalnych wulkanów umocowanych na dachu Blaszoka, skierowanych w dół. Po odpaleniu dało to efekt bardzo rzadko spotykany na stadionach europejskich ( w Polsce raz coś podobnego zrobiła Wisła) – ogromną lawinę ognia padającego przez minutę z dachu na ziemię, rozświetlającą trybunę. Jedyny minus to fakt, że do zorganizowania tej prezentacji wynajęto specjalistyczną firmę zajmującą się pokazami pirotechnicznymi. Jak zauważają fani GKS-u, była to zbyt kosztowna i trudna rzecz, aby sami mieli się w to bawić (pirotechnicy musieli odpalić „wodospad” przebywając na dachu ). Po wodospadzie przyszedł jeszcze czas na flagę „Łowcy Śmierdzieli” uszytą z szali Ruchu, która poszła z dymem.

podsumowując, było na co popatrzeć, ultrasi obu ekip nie próżnowali, choć więcej pomysłowości wykazali chłopaki z „Net fans GieKSa” i tym razem fani GKS-u wypadli nieco lepiej od swoich „Niebieskich” rywali.

Źródło: TMK

https://www.youtube.com/watch?v=HRvyhmCvD0c

 

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga