Dołącz do nas

Siatkówka

PlusLiga: 7 kolejka – Pierwsza szóstka drużyn solidarnie wygrała swoje mecze

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po dwóch pierwszych setach zanosiło się na zaskakujące 3:0 dla Czarnych w meczu ze Skrą. Wicemistrzowie Polski przetrzymali jednak napór gospodarzy i odwrócili losy tego spotkania na swoją korzyść. Trudny do zatrzymania był Michał Filip, a ponadto radomianie rozegrali najlepsze dwa sety w tym sezonie. Niestety dla nich, po dziesięciominutowej przerwie lepiej zaczęli grać bełchatowianie i w myśl niepisanej zasady, „kto nie wygrywa 3:0, ten przegrywa 2:3”, potoczył się dalej ten mecz. W tie-breaku Skra szybko odskoczyła na wynik 3:7 i sprawa praktycznie była rozstrzygnięta, choć radomianie zdołali dojść swych rywali na dwa oczka (11:13). Ostatnie dwa punkty dla gości zdobyli Kłos oraz Bednorz i tym sposobem Skra odniosła trzecie zwycięstwo w sezonie (ma dwa mecze zaległe).

Mała niespodzianka w Rzeszowie, gdzie gospodarze nie ugrali choćby seta przeciwko Treflowi Gdańsk. W pierwszym secie goście prowadzili już 2:7, później 11:18 i gracze Resovii byli bezradni. Od tego momentu zagrali bardzo dobrze w ataku i odrobili prawie wszystkie straty! (20:21). W samej końcówce rzeszowianie popełnili aż trzy błędy własne plus as serwisowy Szalpuka i to goście wygrali tego seta. W drugą partię lepiej weszli gospodarze i zaczęli od prowadzenia 10:7. Przewagę tę starali się utrzymywać i tak doszło do stanu 18:17. Wtedy znów trzy błędy własne graczy Resovii plus blok punktowy Miki, dały prowadzenie gdańszczanom 19:21. Rzeszowianie jeszcze zdołali wyrównać, po 21, ale w decydujących momentach atak Schulza ze skrzydła, Grzyba ze środka i as serwisowy Schulza, dały drugą wygraną gościom. W trzecim secie zaczęło od prowadzenia Trefla 5:6, potem gospodarze przejęli inicjatywę i prowadzili 16:14. Bardzo dobry fragment gości w ataku za sprawą aż trzech udanych akcji Miki, asa Nowakowskiego, zbicia ze środka Grzyba oraz bloku punktowego Szalpuka, dał Treflowi wyraźne prowadzenie 18:22, którego nie oddali już do końca i troszkę niespodziewanie zgarnęli komplet trzech punktów.

W innych meczach ZAKSA nie miała żadnych problemów z pokonaniem Łuczniczki. Natomiast Warta postraszyła faworyta z Lubina i niespodziewanie urwała punkt gospodarzom, prowadząc już nawet w setach 1:2. Miedziowi poradzili sobie dobrze z tą sytuacją i dość pewnie wygrali czwartą partię i tie-breaka. ONICO również pewnie pokonali najsłabszą obecnie ekipę ligi, czyli BBTS, gdzie tylko w trzeciej partii było trochę emocji. Wyrównana gra trwała w tym secie od początku do końca, a ostanie dwa oczka dla warszawian zdobyli, atakiem ze skrzydła Kwolek oraz Brizard posyłając asa serwisowego. MKS Będzin się przełamał, wygrywając po dwóch porażkach z Espadonem, choć to goście prowadzili już w setach 1:2. W czwartej partii szczecinianie prowadzili już 20:22, ale jednak w końcówce dali sobie odebrać wygraną. W tie-breaku MKS miał już dużą przewagę, bo 9:4, a mimo to dali się jeszcze dwa razy dogonić (9:8 i 12:11) i dopiero w samej końcówce przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę.

Kolejka zakończyła się meczem w Olsztynie, gdzie AZS pokonał w trzech setach Jastrzębskiego. Pierwsza partia z wyraźną przewagą olsztynian. Drugi set bardziej wyrównany, z początkowym prowadzeniem AZS-u, potem w środkowej części prowadzeniem gości, aż w końcu ponownie olsztynianie osiągnęli małą przewagę 21:17 i utrzymali ją do samego końca. Trzecia partia jeszcze bardziej zacięta, gdzie jastrzębianie prowadzili od początku (od 7:9 poprzez 11:15 i 15:18) aż do stanu 24:25! I dopiero po asie serwisowym Kochanowskiego, AZS wyszedł na prowadzenie (26:25), by po bloku punktowym Hadravy zamknąć ten mecz na 31:29.
Tym zwycięstwem AZS Olsztyn utrzymał drugą lokatę w tabeli, a tym samym pozostawił naszą GieKSę na trzecim miejscu.

 

Wyniki 7 kolejki: 27, 28 i 29 października

Cerrad Czarni Radom – PGE Skra Bełchatów 2:3 (25:21, 25:18, 20:25, 21:25, 12:15)

Czarni: Droszyński (6), Filip (24), Teremienko (8), Ostrowski (8), Żaliński (10), Fornal (12), Watten (libero) oraz Ziobrowski (1), Huber, Kwasowski (1). Trener: Robert Prygiel.
Skra: Łomacz (1), Wlazły (17), Lisinac (18), Kłos (10), Katić (3), Ebadipour (5), Piechocki (libero) oraz Janusz, Romać (3), Bednorz (11), Penczew (7), Milczarek (libero). Trener: Roberto Piazza. MVP: Mariusz Wlazły.

Łuczniczka Bydgoszcz – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (21:25, 18:25, 18:25)

Łuczniczka: Goas, Filipiak (6), Jurkiewicz (3), Szalacha (6), Ananiew (5), Batagim (6), A. Kowalski (libero) oraz Gryc (9), Rohnka (4), Bobrowski (1). Trener: Jakub Bednaruk.
ZAKSA: Toniutti (2), Torres (8), Wiśniewski (6), Bieniek (6), Buszek (10), Deroo (13), Zatorski (libero) oraz Jungiewicz, Szymura (2), Semeniuk (1). Trener: Andrea Gardini. MVP: Sam Deroo.

Asseco Resovia Rzeszów – Trefl Gdańsk 0:3 (20:25, 21:25, 21:25)

Resovia: Tichacek (2), Jarosz (12), Lemański (9), Możdżonek (5), Rossard (6), Śliwka (8), Rusek (libero) oraz Masłowski (libero), Kędzierski, Schoeps, Perłowski, Krastins (4). Trener: Roberto Serniotti.
Trefl: Sanders, Schulz (15), Nowakowski (5), Grzyb (5), Szalpuk (12), Mika (9), Olenderek (libero) oraz Kozłowski, Jakubiszak. Trener: Andrea Anastasi. MVP: Damian Schulz.

Cuprum Lubin – Aluron Virtu Warta Zawiercie 3:2 (25:18, 21:25, 20:25, 25:18, 15:12)

Cuprum: Masny (5), Patucha (15), Michalski (7), Hain (11), Pupart (3), Taeht (23), Kryś (libero) oraz Gorzkiewicz, Terzić (4). Trener: Patrick Duflos. MVP: Michal Masny.
Warta: Pająk (5), Bociek (1), Swodczyk (8), Smith (10), Guimaraes (13), Patak (18), Koga (libero) oraz Kaczorowski (21), Marcyniak, Zajder, Żuk (8), Andrzejewski (libero). Trener: Emanuele Zanini.

ONICO Warszawa – BBTS Bielsko-Biała 3:0 (25:17, 25:17, 25:23)

ONICO: Brizard (3), Gjorgiew (15), Wrona (7), Nowakowski (6), Kwolek (13), Włodarczyk (4), Wojtaszek (libero) oraz Firlej (1), Vernon-Evans (2), Kowalczyk (2), Samica (4), Gruszczyński (libero). Trener: Stephane Antiga. MVP: Antoine Brizard.
BBTS: Peacock, Krikun (6), Siek (4), Gaca (4), Tarasow (1), Piotrowski (1), Czauderna (libero) oraz Macionczyk (1), Bucki (3), Cedzyński (2), Łukasik (11), Janeczek (6), Marek (libero). Trener: Rastislav Chudik.

GKS Katowice – Dafi Społem Kielce 3:0 (25:21, 25:12, 25:15)

GKS: Komenda (2), Butryn (15), Pietraszko (6), Kohut (5), Kapelus (9), Quiroga (9), Mariański (libero) oraz Stelmach, Sobański (1), Stańczak (libero). Trener: Piotr Gruszka. MVP: Karol Butryn.
Społem: Stępień (1), Wachnik (7), Nalobin (7), Morozow (3), Pawliński (4), Łapszyński (4), Czunkiewicz (libero) oraz Adamski (1), Superlak, Schamlewski (3), Szymański. Trener: Wojciech Serafin.

MKS Będzin – Espadon Szczecin 3:2 (15:25, 28:26, 22:25, 25:23, 15:12)

Będzin: Kozub (2), Araujo (20), Ratajczak (8), Grzechnik (2), Waliński (19), Jordanow (10), Potera (libero) oraz Seif (5), Faryna (2), Kowalski (10), Peszko (1), Koek. Trener: Stelio De Rocco. MVP: Marcin Waliński.
Espadon: Tervaportti (4), Malinowski (2), Duff (13), Gawryszewski (10), Ruciak (13), Wika (6), Mihułka (libero) oraz Jaskuła (libero), Kowalski, Kluth (22), Menzel. Trener: Michal Gogol.

Indykpol AZS Olsztyn – Jastrzębski Węgiel 3:0 (25:18, 25:23, 31:29)

Olsztyn: Woicki (1), Hadrava (18), Pliński (4), Kochanowski (12), Andringa (6), Rousseaux (10), Żurek (libero) oraz Kańczok, Zniszczoł (1), Buchowski (2). Trener: Roberto Santilli. MVP: Jan Hadrava.
Jastrzębski: Kampa (1), Muzaj (23), Kosok (6), Boruch (1), Quiroga (5), Oliva (9), Popiwczak (libero) oraz Lushtaku (1), Strzeżek, Sobala (2), Ernastowicz, De Rocco (9). Trener: Mark Lebedew.

 

tabela po 7. kolejce

miejsce drużyna mecze punkty sety małe punkty
1 ZAKSA KĘDZIERZYN-KOŹLE 6 18 18:3 536:468
2 INDYKPOL AZS OLSZTYN 6 15 17:7 566:496
3 GKS KATOWICE 7 14 17:9 605:550
4 ONICO WARSZAWA 7 14 16:10 576:557
5 Trefl Gdańsk 6 13 15:7 511:457
6 Cuprum Lubin 7 13 16:11 628:579
7 Espadon Szczecin 7 11 16:15 690:673
8 Jastrzębski Węgiel 7 11 13:13 591:588
9 PGE Skra Bełchatów 5 9 12:8 457:439
10 Asseco Resovia Rzeszów 6 8 10:12 492:507
11 Cerrad Czarni Radom 7 8 12:16 623:631
12 MKS Będzin 7 7 10:16 564:605
13 Łuczniczka Bydgoszcz 6 7 8:13 455:485
14 Aluron Virtu Warta Zawiercie 5 3 6:14 409:457
15 Dafi Społem Kielce 7 2 3:20 448:560
16 BBTS Bielsko-Biała 6 0 3:18 415:514

 

 

Kolejność w tabeli po każdej kolejce rozgrywek (tabela) ustalana jest według liczby zdobytych punktów meczowych. W przypadku równej liczby punktów meczowych o wyższym miejscu w tabeli decyduje:

a) liczba wygranych meczów,
b) lepszy (wyższy) stosunek setów zdobytych do straconych,
c) lepszy (wyższy) stosunek małych punktów zdobytych do małych punktów straconych.

Jeżeli mimo zastosowania powyższych reguł nadal nie można ustalić kolejności, o wyższej pozycji w tabeli decydują wyniki meczów rozegranych pomiędzy zainteresowanymi drużynami w danym sezonie.

Miejsca 1-2 – 1/2 finału fazy play-off
Miejsca 3-6 – baraże o 1/2 finału play-off
Miejsca 13-14 – pokonany zagra baraż z drużyną I ligi
Miejsca 15-16 – spadek do I ligi

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga