Dołącz do nas

Felietony

Minimalna taryfa ulgowa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przed nadejściem nowego sezonu nie robiłem sobie wielkich nadziei – zresztą nie robię sobie ich nadal. Pierwszy mecz nowych rozgrywek dobitnie pokazał, że nie czeka nas droga usłana różami. Oczywiście – w żadnym wypadku nie należy tej drużyny po spotkaniu z Podbeskidziem przekreślać. Inauguracje różnych drużyn często są bardzo słabe, a na koniec jest sukces. Z ostatecznymi sądami więc oczywiście na ten moment należy się wstrzymać. Natomiast my jako kibice mamy też olbrzymie doświadczenie związane z naszą drużyną. I wiemy też, że takie początki nie wróżyły nic dobrego – i nawet jeśli potem było dobrze lub bardzo dobrze – to finał był pod koniec sezonu ten sam.

Przyznam, że i rok temu nie spodziewałem się niczego wielkiego. Pozostawienie w klubie wielu zawodników, którzy za kadencji Jerzego Brzęczka oddali awans, spowolniło sportowy rozwój klubu co najmniej na rok. Widzieliśmy to my, nie widzieli tego szkoleniowcy i zarząd klubu. Wszystkie te Foszmańczyki i spółka dawały praktycznie stuprocentową gwarancję, że awansu nie będzie. Oczywiście momentami jesieni i wiosny daliśmy się nabrać (i ja również), że jednak będzie inaczej. Nie było. Koniec sezonu Paszulewicza był jeszcze większym ciosem niż koniec Brzęczka.

Teraz sytuacja jest trochę podobna i trochę inna. Podobna, bo trzeci raz z rzędu gramy fatalną inaugurację ligi na Bukowej. Dwa lata temu z Wigrami, rok temu z Pogonią po żenujących meczach przegrywaliśmy. Teraz – znów to samo. Z Podbeskidziem nie było szansy nawet na remis, bo nie potrafiliśmy sobie stworzyć – jak słusznie zauważył w Podcaście Kosa – nawet 80-procentowej sytuacji. Po prostu dno i metr mułu.

Trochę inna, bo – najpierw żartobliwie – nadal jesteśmy w rozgrywkach Pucharu Polski! Dwa lata temu z Radomiakiem, rok temu z Siarką odpadaliśmy jeszcze przed pierwszą kolejką. No dobra – to wszystko przez reorganizację rozgrywek i start Pucharu Polski w tym roku dużo później. Mówiąc jednak na poważnie – sytuacja jest inna, bo pozbyliśmy się naprawdę sporej, dużej, olbrzymiej części piłkarskiego szrotu, który zapełniał tę szatnię od kilku lat. Napiszę w tym miejscu – i niezależnie od postawy i rezultatu w obecnym sezonie – cieszę się niezmiernie, że oczyściliśmy szatnię z Foszmańczyka, Kalinkowskiego, Zejdlera, Prokića i wielu innych. To samo w sobie jest pierwszym krokiem do rozwoju i stworzenia sobie szansy. Oczywiście nie jest powiedziane, że przyszli do nas dobrzy zawodnicy, ale czas tamtych powinien skończyć się już rok temu. Straciliśmy cały sezon na trzymanie ich w klubie.

Kilku zawodników, którzy również powinni odejść, zostało. Co prawda to znikomy procent, choć z drugiej strony ich rola w szatni nadal może być spora. Na ten moment mniejsza o to. Cieszmy się z tego, co jest, bo takiego wietrzenia szatni trudno było sobie nawet wymarzyć.

Przyszło też wielu nowych zawodników. I chciałbym powiedzieć, że daję im trochę czasu i taryfę ulgową. Chciałbym, ale bym skłamał. Daję im minimum tego czasu na wkomponowanie się w katowicką rzeczywistość. Nie kupuję bajek o potrzebie jednej rundy na zaaklimatyzowanie się. Po pierwsze, to są dojrzali sportowcy i ich zadaniem jest sensowne kopanie piłki. Po drugie – nie wyjeżdżają na drugi koniec świata. Po trzecie – to są rozgrywki ligowe i spodziewam się, że jeśli ktoś trafił do Katowic, to jest na starcie gotowy walczyć i grać jak najlepiej. A już w ogóle, jeśli zna na przykład trenera Paszulewicza i specyfikę pierwszej ligi.

Daję więc im jedynie te 2-3 kolejki (jedna już minęła). W tym czasie muszą się rozkręcić i grać na miarę możliwości. Dlatego też taki Michalik za mecz z Podbeskidziem ma jeszcze fory, ale jeśli będzie grał tak cały czas, to będzie normalnie poddany krytyce. Minimum pokazał, więc ok. Podobnie z wieloma innymi. Jedynym wyjątkiem z nowych jest Kupec, który kompletnie nie ogarnął pierwszego meczu. W jego przypadku liczymy jednak, że to pierwsze śliwki robaczywki i gorzej już nie będzie. Z drugiej jednak strony przypominają się „ekstra” debiuty typu Tomasz Mokwa, które nie był przypadkiem, tylko wyznacznikiem, kto się pojawił nowy w klubie.

No ale nowi, nowymi. Nie ma i nie będzie żadnej taryfy ulgowej dla tych, którzy w GieKSie grali w poprzednim sezonie. Bo przykro to mówić, ale oprócz Kupca, najsłabszymi na boisku byli Błąd i Volas. Obaj na tle nowych kolegów zaprezentowali się tragicznie. I o ile co do Volasa to jakoś czuję, że nie ma co wiele oczekiwać, bo pewnie i tak za pół roku ucieknie do jakiegoś Turkmenistanu, to kreowany przez wielu na lidera Adrian Błąd zagrał tak beznadziejnie, że nie zasługuje na występ przeciw ŁKS. Na tego lidera kreuje się i sam Adrian, rozanielony tym, że umieszczają go na okładkach skarbów kibica. Straszny to w ogóle kontrast – Adrian tak pewny siebie w wywiadach czy na Twitterze, a na boisku gra tak, jakby miał 14 lat i wpuszczono go na mecz seniorów. I nie pisałbym tego, gdyby to był tylko tej jeden mecz. Patrząc rzetelnie, to całą wiosnę Błąd grał słabo lub bardzo słabo. Ale – był efektywny i to go ratowało. I nikt nie miał pretensji, bo w piłce liczą się gole i asysty. Więc ta słaba gra uchodziła mu płazem. W drugiej połowie rundy grał jednak beznadziejnie i przestał dawać liczby. I gdy można było myśleć, że teraz to się zmieni – zagrał jeden z najgorszych meczów w GieKSie – z kilkoma zawalonymi wrzutkami z akcji i kilkoma ze stałych fragmentów gry. Ale to się złożyło na to, że zawalił wszystko, co miał.

Dlatego naprawdę nie mam ochoty mówić sobie – „jest początek sezonu, dajmy im czas”. Nie, tego czasu nie ma. Trzeba grać.

Nie oczekuję wielkiej piłki po tym składzie. Oczekuję walki i zaangażowania oraz jako takiego poziomu. Jeśli GKS będzie grał solidnie, czasem wygra, zremisuje i przegra, nie będę miał pretensji. Jeśli jednak na starcie sezonu dostajemy taki produkt jak mecz z Podbeskidziem, to jak tu się nie obawiać się kolejnego sezonu upokorzeń? OK, niech czasem grają słabo. Ale przechodzenia koło meczów i szemranych porażek – nie wybaczę.

Z dawnej piłkarskiej GieKSy nie zostało nic. Nie zostało nic nawet z GieKSy, w której grali Jaromin i Sierka, Iwan i Kaliciak. Nie zostało nic z GieKSiarskiego charakteru – teraz jest on symbolem braku walki. Nie zostało nic z „twierdzy Bukowa” – teraz to jest stadion, na który każdy może przyjechać i wygrać ze słabym przeciwnikiem. Presja kibiców w Katowicach? Wolne żarty. Na ten moment nasz klub ma renomę domu spokojnej starości.

Ten skład ma szansę powoli i mozolnie zacząć odbudowywać to, z czym GKS kojarzył się kiedyś. Ale na razie zaliczył falstart.

PS. Pisząc ten felieton właśnie dowiedziałem się, że do klubu dołączyć hiszpański napastnik David Anon. I to jest dla mnie promyczek nadziei, łudzę się, że przerośnie tę ligę o dwie klasy. Powodzenia!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

2 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

2 komentarze

  1. Avatar photo

    Wlodziu29

    26 lipca 2018 at 23:00

    Dom spokojnej starości? A jaka średnia wieku jest hmm? Cały czas tylko narzekać umiemy .Iwana to wszyscy jechali,nie piszecie że był super. Teraz na meczu słyszałem że pitry by się przydał. Ludzie dajcie czas młodzieży. Jedyna racja to taka że z tej nowej gieksy nie ma nic co z tej starej. Walka walka walka . Posłuchaj teraz . Szewczyk, Piekarczyk, Nawrocki ledwoń kucz,Walczak,janoszka jojko to była gieksa. A teraz to tylko narzekamy

  2. Avatar photo

    Irishman

    27 lipca 2018 at 12:16

    W dużej mierze się zgadzam, choć daję naszej drużynie trochę więcej czasu, mając na uwadze to, że ona nie tyle się zgrywa, co właściwie dopiero tworzy! Dlatego tym większa szkoda, że pewnych zawodników nie pożegnano rok temu, no i że nie byliśmy bardziej aktywni także zimą.
    Bynajmniej nie przekreślam naszych szans, bez względu na to gdzie będziemy nawet jeszcze po tych trzech meczach. Tym bardziej, ze pozyskaliśmy kilku perspektywicznych piłkarzy, którzy powinni być coraz lepsi nie tylko jako coraz lepiej rozumiejąca się drużyna ale także indywidualnie.
    Aczkolwiek, tak jak Ty Shellu podchodzę dość spokojnie do naszych szans w bieżącym sezonie. Powtarzam – nie przekreślam ich ale póki co bardziej jestem ciekaw kiedy nasza drużyna zacznie się dobrze prezentować, zacznie być groźna dla najlepszych, niż ile tam będzie miała punktów, po którejś tam kolejce. Bo jeśli tak się stanie to punkty też zaczną wpadać! Byleby tylko konkurencja nie była już zbyt daleko.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga