Dołącz do nas

Piłka nożna

Znamy sędziego sobotniego meczu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Sobotnie spotkanie, w którym naprzeciwko siebie staną zespoły Rafała Góraka (GKS Katowice) oraz Artura Skowronka (Ruch Radzionków), poprowadzi pochodzący z Lublina sędzia Erwin Paterek. Postanowiliśmy nieco przybliżyć Wam sylwetkę tejże osoby.

Ten 35 letni pracownik PZPN-u, w tym sezonie miał już okazję poznać klimat Bukowej, kiedy to sprawował pieczę nad meczem GieKSy z Arką Gdynia. Pojedynek zakończył się wynikiem 0:0, a do sędziowskiego notesu trafiło wówczas aż 6 nazwisk. W naszej drużynie został ukarany Daniel Feruga oraz Przemysław Pitry. Dnia 23 lipca 2011r. było mu również dane wybiec na płytę boiska wraz z graczami Ruchu Radzionków, kiedy to Cidry na boisku rywala walczyły o punkty z Dolcanem Ząbki. Gospodarze wygrali wówczas 2:0, a kartki – było ich cztery – powędrowały w stronę graczy z Ząbek.

Pan Paterek w całej swojej tegorocznej karierze podarował 28 żółtych kartoników (17 gospodarzom i 11 drużynom gości) co daje mu średnią równą 4.0 na mecz. Warty odnotowania jest również fakt, że nie wręczył żadnej kartki koloru czerwonego.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Jakub Arak odchodzi z GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Jakub Arak na zasadzie transferu definitywnego przeniósł się do drugoligowej Polonii Bytom.

Napastnik w barwach GKS Katowice występował od 2022 roku. Rozegrał w tym czasie 66 spotkań, w których strzelił 11 bramek i zaliczył 4 asysty. Najważniejsze trafienia, które zapamiętają wszyscy kibice GieKSy, strzelał w końcówce poprzedniego sezonu – przeciwko Polonii Warszawa oraz GKS Tychy. Jego postawa znacząco przybliżyła GieKSę do upragnionego awansu do Ekstraklasy.

Dziękujemy za ważne bramki i życzymy powodzenia w dalszej karierze!

Kontynuuj czytanie

Kibice Piłka nożna

Stal Mielec kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Stal Mielec jest starą i zasłużoną podkarpacką ekipą, która na początku lat 70. zapoczątkowała swój ruch kibicowski. To właśnie wtedy mielczanie sięgnęli dwukrotnie po Mistrzostwo Polski (w 1973 i 1976 roku), a przyjazd takich firm jak Crvena Zvezda Belgrad, Real Madryt czy Hamburger SV ściągnął tłumy kibiców, z których wyrosło grono fanatyków – tworzące młyn i jeżdżące za Stalą po Polsce.

Lata 80. to rozruch polskich trybun. W większych miastach powstawały kluby kibica, także zawierano pierwsze sojusze. Mielec, mimo niespełna 80 tys. mieszkańców, już wtedy miał swoich szalikowców. Chłopcy ze Stali starali się trwać przy klubie i udawało im się to z różnymi skutkami (np. w 2018 roku tymczasowo postanowili zawiesić działalność na trybunach, ale szybko wyszli z kryzysu). W początkowych latach potrafili, jako jedni z pierwszych w kraju, zorganizować ogólnopolski zjazd kibiców.

Po spadku Stali z Ekstraklasy w 1996 roku zaczęła się piłkarska nędza i równa pochyła, która dla fanów FKS-u była nie do zaakceptowania. W sezonie 1997/1998 doszło nawet do sytuacji, że klub, po wycofaniu się z ligi, zniknął z piłkarskiej mapy Polski. Wtedy banda Stali, aby nie popaść w kryzys, zaczęła udzielać się na… siatkówce oraz wspierać zgody, z którymi miała wtedy sztamę (Cracovia, Czarni Jasło, Korona Kielce, Polonia Warszawa i Sandecja Nowy Sącz).

Rok później Stal przystąpiła do ligi, zaczynając w klasie okręgowej. Jeżdżenie po okolicznych wioskach, w których sympatie były skierowane ku lokalnym kosom Stali, sprawiły, że na każdym wyjeździe coś się działo. Nadszedł złoty chuligański okres dla bandy CHMK ’99 (Chuligani Miasta Kryzysu), która mimo grania w niskiej lidze, zapewniała na peronie w Mielcu sporo atrakcji ekipom przejeżdżającym przez ich miasto (tym z ekstraklasy i ligi niżej). Było o nich głośno nie tylko na Podkarpaciu, na którym urośli do miana jednej z najmocniejszych ekip regionu. Później, już takiej bandy jak CHMK ’99 nie było, więc do głosu zaczęła dochodzić Stalówka oraz Resovia, które – po utworzeniu tzw. Podkarpackiej Ośmiornicy – na długie lata zdominowały cały region.

Inne dawne zgody Stali to między innymi GKS Tychy, Zawisza Bydgoszcz, Tarnovia czy ŁKS Łódź. Z obecnych zgód zostały im dwie regionalne, ale bardzo dobrze scementowane – Czarni oraz Sandecja.

Z nami wiąże się jedna historia, gdzie teoretycznie była zgoda, ale… w dzisiejszym nazewnictwie to słowo byłoby zdecydowanie wyolbrzymione. W 1985 roku zagraliśmy swój pierwszy finał Pucharu Polski w Warszawie z Widzewem Łódź. Finały w tamtych czasach wyglądały tak, że zjeżdżało się mnóstwo ekip z całego kraju. Jedną z tych ekip, która na stadionie Legii nas wspierała, była właśnie mielecka Stal.

Nasza rywalizacja trwała od początku powstania GieKSy. Od 1964 do 1996 roku regularnie, acz z przerwami, graliśmy ze sobą w lidze.

Pierwszy odnotowany wyjazd do Mielca miał miejsce wiosną 1990 roku – wybrało się tam wtedy 30 GieKSiarzy.

Wiosną 1992 roku zremisowaliśmy u siebie 0:0, ale atrakcją dla widzów był leczący kontuzję Jan Furtok, który zaczynał robić karierę w Bundeslidze.

W październiku 1992 roku Mielec ponownie odwiedziło 30 fanów GKS-u, którzy postanowili obić i rozgonić kibiców Stali, przez co nasza delegacja miała przeboje z mundurowymi.

Wiosną 1993 roku pod koniec ligi u siebie zremisowaliśmy 2:2.

W sezonie 1993/1994 do Mielca (w sierpniu) wybrało się dokładnie 46 fanatyków, co na tamte lata było bardzo dobrym wynikiem, biorąc pod uwagę mocno skomplikowaną podróż z kilkoma przesiadkami.

Sezon 1994/1995 to ten, którym fani Stali Mielec pierwszy raz pojawili się na Bukowej. W październiku przyjechali w 10 osób, co na środowy termin, było przyzwoitą liczbą.

W kwietniu 1995 roku zagraliśmy ponownie, tym razem w ramach Pucharu Polski. Fani Stali, pojawili się w środę w liczbie 10 głów, z czego połowa nie weszła przez brak biletów i została pod kasami. Od strony piłkarskiej warto odnotować, że gola zdobył Mirosław Widuch, który dla GieKSy strzelił dwie bramki, a nie, jak podają wszystkie archiwa, jedną (wspominając trafienie z meczu z Górnikiem Zabrze).

W maju 1995 roku do Mielca wybrało się rekordowe 50 osób, a swoją historię na wyjazdach z flagą zaczynało pisać FC Jaworzno.

Sezon 1995/1996 to nasza ostatnia wspólna rywalizacja ze Stalą w Ekstraklasie. W październiku  przyjechało 10 fanatyków Stali, którzy byli świadkiem pierwszego zwycięstwa (1:0) ich klubu na stadionie GieKSy.

W maju 1996 roku do Mielca wybrało się 30 kibiców GieKSy, którzy obejrzeli zwycięstwo (1:0).

Nasza rozłąka trwała 20 lat i spotkaliśmy się w pierwszej lidze.

Jesienią 2016 roku podejmowaliśmy Stal na Bukowej. Goście przyjechali w 108 osób, w tym 13 Czarni Jasło. GieKSa wygrała 1:0.

W kwietniu 2017 nie mogliśmy, po 21 latach, udać się do Mielca. Obok stadionu trwała budowa hali, która stała się pretekstem do tego, by nas nie wpuścić na stadion. Piłkarze zremisowali 3:3.

W sezonie 2017/2018 mieliśmy powtórkę z rozrywki. We wrześniu graliśmy na wyjeździe ze Stalą, ale tym razem powód inny – kostka brukowa przy sektorze gości. GieKSa przegrała 2:3.

W kwietniu 2018 roku podejmowaliśmy Stal u siebie. Tym razem mielczanie zawitali w 97 osób. Blaszok robił, co mógł, ale piłkarze przegrali 0:2, koncertowo odpuszczając końcówkę ligi.

W sezonie 2018/2019 nastąpił przełom, ale łatwo nie było… W październiku pojechaliśmy, wówczas rekordowym składem, do Mielca w 343 osoby, w tym 60 JKS Jarosław. Niestety do klatki weszło jedynie 210 osób, a część ekipy, wraz ze Świrami, oglądała mecz zza płotu. Na tym meczu gospodarze nie wystawili młynu, ze względu na zawieszenie działalności kibicowskiej.

Ostatni nasz mecz na Bukowej to maj 2019 roku. Niecałe 2000 widzów jeszcze nie było świadome, że niedługo spadniemy do drugiej ligi (na trzeci poziom rozgrywkowy). Piłkarze przegrali 0:2, a mecz oglądało 10 kibiców gości, którzy pojawili się w Katowicach bez flag. Pomału wychodzili z wielkiego kryzysu, jakim było zawieszenie działalności na trybunach.

Po awansie do Ekstraklasy w 2024 roku to właśnie Stal Mielec była naszym pierwszym wyjazdem, ale znowu nie było łatwo… Już na dzień dobry „pogratulować” postanowił nam PZPN, dając zakaz wyjazdowy. Na szczęście, dzięki uprzejmości kibiców Stali, mogliśmy pojawić się w Mielcu po 6 latach przerwy. Obok, pustej tego dnia klatki, zasiadło 384 fanatyków GieKSy, w tym 1 Banik Ostrava. Była to nasza najlepsza liczba w historii na stadionie Stali.

Czy Stal pobije swój rekord wyjazdowy z 2016 roku, kiedy pojawili się w 108 osób? Tego dowiemy się w piątek. Ostatnie chwile na Bukowej…

Część materiałów została zaczerpnięta ze strony www.GzG64.pl. – najlepszej kroniki kibiców GieKSy.

Kontynuuj czytanie

Felietony Hokej

Post scriptum z wyjazdu do Cardiff

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Za nami długi weekend w stolicy Walii, gdzie hokejowa GieKSa brała udział w Finale Pucharu Kontynentalnego.

  1. Po emocjach w duńskim Aalborgu postanowiłem, że stanę na głowie, aby polecieć na finały. Nocleg z wyprzedzeniem miałem zarezerwowany w Grenoble i w Cardiff, bo tylko te dwie lokalizacje były brane pod uwagę.
  2. Większość zainteresowanych osób nastawiała się na Francję, ponieważ zeszłoroczny finał odbywał się w Cardiff, ale władze IIHF znów postawili na wyspiarzy.
  3. Po ogłoszeniu lokalizacji odwołałem nocleg, we Francji i zacząłem planować wyjazd do Walii, a musiałem zacząć od samych podstaw, czyli od wyronienia paszportów, których nigdy wcześniej nie potrzebowałem.
  4. Finały zaplanowano w dziwny sposób, ponieważ rozłożono go na cztery dni – od czwartku do niedzieli z wolnym piątkiem.
  5. Kilka dni przed finałem okazało się, że kazachski Arłan Kokczetaw wycofał się z rozgrywek z powodu braku wiz dla swoich zawodników i nikt na szybko nie chciał ich zastąpić. Niestety kilku Kanadyjczyków grających w GieKSie również nie mogło opuścić strefy Schengen i polecieliśmy do Cardiff w okrojonym składzie, wiedząc, że turniej skończymy co najmniej z brązem.
  6. Ja do Cardiff wybrałem się z całą ekipą, którą byliśmy w Aalborgu. Nawet szwagierka z Danii, która tam robiła za naszego tłumacza, przyleciała do Cardiff, a Madziara tym razem poleciała ze swoimi znajomymi.
  7. W czwartek rano wylecieliśmy do Londynu, aby następnie Flixbusem dojechać do Cardiff. Podróż autobusem zajęła nam ponad pięć godzin, ale wszystko odbyło się bez problemu i o 17:30 zameldowaliśmy się w apartamencie, aby zostawić swoje bagaże i przebrać się w hokejówki.
  8. Na lodowisko mieliśmy ponad 30 minut na nogach, więc po chwili ruszyliśmy w stronę hali. Im bliżej lodowiska, tym więcej żółtych koszulek i grupek idących ze śpiewem na ustach.
  9. Bez problemu odebrałem akredytację i udałem się na stanowiska dla mediów, aby ustawić kamerę na doping kibiców. Od początku atmosfera była bardzo przyjazna i każdy się do nas uśmiechał.
  10. Spotkanie nie zakończyło się po naszej myśli i musieliśmy uznać wyższość rywala, jak się później okazało – zwycięzcy całego turniej. Jednak są wydarzenia, które były bardzo miłe. Po meczu, kiedy GieKSiarze dziękowali hokeistom za walkę, to cała hala klaskała w rytm naszej przyśpiewki. A gdy robiłem zdjęcia pod sektorem Diabłów, to podchodzili do mnie kibice z Cardiff i powtarzali głównie dwa słowa „Amazing fans”. To było niesamowite uczucie.
  11. W piątek, korzystając z dnia wolnego, wybraliśmy się na cały dzień do Londynu, aby na maksa wykorzystać czas w Wielkiej Brytanii. Tam zrobiliśmy 30 tys. kroków i sporo zobaczyliśmy. Na początku wybraliśmy się w rejs po Tamizie, następnie poszliśmy na kolejkę gondolową i metrem wróciliśmy do centrum Londynu. Do Cardiff przybyliśmy o pierwszej w nocy.
  12. W sobotę o 18:30 mierzyliśmy się z francuskim Grenoble. Hokeiści, mimo że przegrywali po pierwszej tercji, zdołali odwrócić losy spotkania i po 40 minutach wygrywali 2:1. W trzeciej tercji francuzi doprowadzili do wyrównania i czekała nas dogrywka, która nie przyniosła rozstrzygnięcia. Najazdy zaczęła GieKSa i Ben Sokay wyprowadził nas na prowadzenie. Niestety po siedmiu kolejkach lepsi okazali się zawodnicy z Grenoble i stało się jasne, że zajmiemy ostatnie miejsce w tym turnieju.
  13. Tego dnia pojawiła się spora delegacja GieKSy mieszkająca w Wielkiej Brytanii wraz ze zgodami i układowiczami. W drugiej tercji rozciągnęli sektorówkę z hasłem „GieKSa United Kingdom” w asyście machajek. W trzeciej tercji kibice z Katowic utworzyli flagę z żółto-zielono-czarnych balonów, co przyniosło ciekawy efekt.
  14. W niedzielę wieczorem wybraliśmy się na ostatni mecz, który miał wyłonić zwycięzcę turnieju. Na hali pojawiła się spora grupa kibiców z Katowic. Drużyna gospodarzy wysoko pokonała Grenoble i zapewniła sobie pierwsze miejsce w turnieju, za co dostali gromkie brawa od naszych kibiców.
  15. Po meczu, kiedy nastała ceremonia zamknięcia turnieju i została wywołana drużyna GieKSy, fani z Cardiff zaczęli skandować „Katowice, Katowice”. Po całej uroczystości zawodnicy podeszli pod sektor GieKSiarzy, aby zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie.
  16. Trzeba przyznać, że turniej został zorganizowany bardzo profesjonalnie i nawet przy pełnej hali stanowiska z gastronomią dawały radę. Bardzo ciekawym zjawiskiem byli ochroniarze, którzy stali przy wszystkich wejściach na sektor ze znaczkiem STOP i jak ktoś wyszedł po piwo, czy do toalety, to musiał czekać na faul lub inną przerwę w grze, aby móc wrócić na swoje miejsce.
  17. Powrót do Polski mieliśmy zaplanowany na poniedziałek wieczór, ale już w drodze do Londynu zaczęły przychodzić informacje, że nasz lot będzie lekko opóźniony. Na lotnisku okazało się, że w Krakowie jest taka mgła, że nie wiadomo, czy w ogóle tego dnia wrócimy do domu. Spotkaliśmy sporo naszych kibiców, z którymi wymienialiśmy się informacjami.
  18. W rezultacie przyleciał po nas samolot z Katowic i po sześciu godzinach siedzenia na lotnisku ruszyliśmy do… Katowic. Część osób była z tego faktu zadowolona, jednak nie my, ponieważ musieliśmy odebrać samochód z Krakowa. Po 50 minutach od kontroli paszportowej przyjechały po nas dwa autokary i zabrały zainteresowanych do Krakowa. W domu byliśmy dziesięć godzin później, niż było to planowane.
  19. Z perspektywy czasu lepiej, że takie rzeczy działy się na powrocie, a nie w tamtą stronę, bo wszystko było zaplanowane tip-top.
  20. Brawa dla wszystkich kibiców za fanatyczny doping i trzeba wierzyć, że pod koniec roku znowu będzie nam dane gdzieś pojechać za hokejową GieKSą.
Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga