Dołącz do nas

Piłka nożna

ALARM! Spadek zagląda nam w oczy!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Patrząc z perspektywy niecałej doby na wczorajszy mecz z Wigrami, muszę użyć kilku słów kluczy. Po pierwsze – szok. Po drugie – bezradność.

Nie wiem szczerze mówiąc, jak mogło do tego dojść, a jednocześnie wiem. Wiem, bo przecież kibicuję GieKSie już wiele lat i wiele, wiele razy, gdy wydawało się, że to już, że to ten moment, w którym nadchodzi sukces, że to ten czas, kiedy w końcu zbudowała się dojrzała drużyna… ZAWSZE kończyło się to kolejnym ciosem w twarz na otrzeźwienie. Naprawdę, w kilku ostatnich latach – zawsze! Tak więc, to co wydarzyło się wczoraj nie powinno mnie w najmniejszym stopniu szokować, ani dziwić. A jednak… tym razem miało być inaczej.

Przeżyłem szok. Bo naprawdę jeszcze wczoraj rano miałem w sobie sporo optymizmu, wyniki sparingów jak na nasz klub były bardzo dobre, masa strzelonych bramek i niewiele straconych. Nowi, którzy przyszli, spisywali się porządnie w obronie, strzelali też bramki, a ci uśpieni – również się rozstrzelali. Do tego Suwałki – teren dla nas bardzo dobry i targana wiecznymi problemami ekipa Wigier. Wiadomo – liga jest jaka jest i to nie było tak, że zwycięstwo jest pewne, osiągniemy je z palcem w nosie i pojedziemy dalej. Liczyłem się z tym, że możemy stracić punkty, możemy zremisować lub przegrać. Ale…

Nie o wynik tu się rozchodzi. Chodzi o postawę zespołu w tym pojedynku. W meczu o sześć punktów, który powoduje, że albo możemy złapać kontakt z przeciwnikiem, albo uciec może on nam tak, że dogonienie będzie go bardzo trudne. I w takim meczu wychodzi jedenastka GieKSy (a potem rezerwowi) i rozgrywa tak żenujący mecz, jeden z najgorszych w ostatnich latach. Poza pierwszym kwadransem, kiedy wydawało się, że coś sensownego może się zdarzyć (stuprocentowa sytuacja Błąda), potem z każdą minutą było coraz gorzej, coraz gorzej, aż do zadawania sobie pytania „co oni do diabła robili przez 3 miesiące?” i jeszcze jednego „co oni robili przez całą swoją karierę?”.

Szczęściem kibiców, którzy nie byli w Suwałkach jest to, że nie musieli tego paździerza oglądać. Druga połowa to był pokaz dla wszystkich adeptów światowego futbolu, jak nie należy grać w piłkę. Dziesiątki strat, nawet w najprostszych sytuacjach. Najprostsze podanie na kilka metrów do krytego (albo i nie) partnera stanowiło sufit możliwości. Nie można im odmówić chęci – bo te mieli. Ale po raz kolejny – w temacie umiejętności – okazało się, że trafia do nas resztka towaru z rynku transferowego, taka, której już nikt za bardzo nie chce. I mimo, że w sparingach ta drużyna (stara i nowa) potrafiła osiągać świetne wyniki, to w ligowej weryfikacji z kompletnym przeciętniakiem, pokazała, że mogą to być za wysokie progi.

Nie będę tutaj – po jednym meczu – skreślał tej ekipy z walki o utrzymanie, ale poziom mojej wiary w powodzenie tej misji znacząco spadł. Tak, pisałem w felietonie przedmeczowym, że ewentualną porażkę trzeba przyjąć na spokojnie i się nie gorączkować. Problem w tym, że styl tej porażki, to jest prawdziwa klęska i nad tym niestety do porządku dziennego przejść się nie da. Z taką grą, jak w Suwałkach, nie wygramy ani jednego meczu. Będzie problem z osiągnięciem remisów. Tak, żenująca postawa rodem z najgorszych meczów ostatnich lat, była dla mnie szokiem. Takim, który przeżywam regularnie… od lat.

Dlaczego odczuwam bezradność? Bo obawiam się, mając wspomniane doświadczenie, że ten pierwszy mecz to zapowiedź tego, co będzie nas w tej rundzie czekać. Absolutnie nie mam odczucia, że to był jakiś tam „wypadek przy pracy”. Bo wypadek przy pracy może spowodować kiepski wynik, ale nie to, że praktycznie wszyscy zawodnicy zapominają, jak się prosto kopie piłkę, jak się sensownie ustawia na boisku i jaki jest cel tego, że wyszli na ten trawnik.

Odczuwam bezradność, bo mimo, że wszczynałem alarm milion razy – za Brzęczka czy za Paszulewicza – to w klubie na mnie pomstowali, na konferencjach i w wywiadach pieprzyli trzy po trzy, a ostatecznie OCZYWIŚCIE okazywało się, że ten mój alarm był uzasadniony. To ja byłem problemem dla piłkarzy, bo pisałem prawdę. W mocnych słowach. A prawda oczy kole…

Problem w tym, że podobne obserwacje od lat mają kibicie i również dają temu wyraz. Jedynie w gabinetach standardowo klapki na oczach i udawanie, że wszystko jest ładnie pięknie i działanie na zasadzie tych wszystkich dyrdymałów wygłaszanych przez piłkarzy i trenerów „musimy przeanalizować wszystkie błędy i w następnym meczu powalczymy o trzy punkty”.

Mam właśnie teraz zgryz, bo trener Dudek – tak jak pisałem ostatnio – wydawało mi się, że się ogarnął. Jednak wypowiedź na konferencji była powrotem do lania wody, a kuriozalny wywiad Tymoteusza Puchacza dla GieKSaTV pokazał jedynie tyle, że wszyscy dziennikarze zajmujący się GieKSą powinni zrezygnować z wywiadów z piłkarzami, bo otwierając usta tylko wkurzają i tak już wkurzonych kibiców.

No i właśnie, czy trener Dudek zna przyczynę tego, co się wydarzyło wczoraj? Czy w ogóle widzi rozdźwięk pomiędzy sparingami, a ligą? Czy czuje, że ta liga naprawdę będzie krótka (wbrew dyrdymałom innego trenera – Ariela Jakubowskiego, że jednak będzie długa) i wymyka się spod kontroli? Na te pytania odpowiedzi nie znamy.

Chcę tylko wierzyć, że trener Dudek po wczorajszym meczu odczuł naprawdę wielki niepokój, że widmo spadku zamiast się oddalić, przybliżyło się. To właśnie Dariusz Dudek MUSI wiedzieć i MUSI to przekazać w żołnierskich słowach piłkarzom. Bo ten spadek naprawdę teraz i jeszcze w obliczu spotkania z Rakowem – zaczyna nam coraz poważniej zagrażać i to co wydawało się abstrakcją – teraz może okazać się rzeczywistością.

Mam obawę, że tak jak w przypadku „walki” o awans Brzęczka i Paszulewicza, tak i teraz nic się z tym nie zrobi, tylko dalej się będzie słodko pieprzyć, że jest jeszcze sporo meczów, że znamy swoje błędy, znamy swoją wartość itd. Potem zacznie się matematyka, jak za Brzęczka i na koniec palnięcie od niechcenia „widocznie w tym sezonie nie byliśmy gotowi na awans” czy „biorę to na klatę”. Szkoda tylko, że – jak zawsze – wszystko odbywa się kosztem kibiców.

Nie mam teraz żadnych pomysłów, by zmienić trenera czy piłkarzy. Chcę wierzyć, że moja wiara w Dudka ma podstawy i jeszcze w to wierzę. Ale już jest to zaufanie dużo bardziej ograniczone – po tym gongu z dnia wczorajszego, kiedy zobaczyłem, że od jesieni NIC się nie zmieniło.

Naprawdę, trudno mi ogarnąć, jak można było w tak ważnym meczu odstawić taką żenadę…

Natomiast pisałem przy okazji Brzęczka, że czas wziąć się do roboty, czas pokazać jaja na boisku. Przy Paszulewiczu tych złudzeń się pozbyłem szybko, bo rozgrywka wyglądała tak, jakby nie odbyła się na boisku. Teraz mam nadzieję, że w klubie wszczęto alarm. I ten alarm jest głośny i najbardziej czerwony, jak tylko się da.

Jeśli tego alarmu nie ma i porażka w takim stylu została potraktowana jako zwykła część trudnego pierwszoligowego sezonu – to spadniemy. Z wielkim hukiem i zgrzytaniem zębów. Kibiców, bo czy komukolwiek innemu na tym klubie zależy?

OGARNIJCIE SIĘ! SPARINGI SIĘ SKOŃCZYŁY, A W LIDZE POWTÓRZYLIŚCIE NAJGORSZE, CO POKAZYWALIŚCIE JESIENIĄ!

DO ROBOTY!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

17 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

17 komentarzy

  1. Avatar photo

    wiesiek

    4 marca 2019 at 15:18

    Od dziś podobno wzieli sie do roboty. Jestem spokojny.

  2. Avatar photo

    Mecza

    4 marca 2019 at 15:46

    „co oni do diabła robili przez 3 miesiące?” Jak to co? Ciężko pracowali jak żaden inny zespół w lidze. Czekam na oceny, meczu nie widziałem ale zakładam że taki Wawrzyniak zagrał słabo. Ta liga jest mega słaba, piłkarze mega słabi a jedyni którzy się w tej lidze liczą to kluby i piłkarze na dorobku. Ci co już się nagrali w ekstraklasie nie będą wzmocnieniem. Nie ma co generalizować ale większość tak. Przerabiamy to od lat. Tak jak w ekstraklasie nie ma skautingu bo lepiej brać szrot z zagranicy bo jest kasa tak w GKS łatwiej wziąć szrot z ekstraklasy bo jest kasa ale aby znaleźć wartościowych, nieznanych zawodników to już się nikt nie potrafi.

  3. Avatar photo

    Roh

    4 marca 2019 at 17:05

    Ludzie tu nie kopacze sa winni tylko dzialacze. Kiedy wreszcie to zrozumiecie. Ktos nen szrot sciagnol

  4. Avatar photo

    Luki

    4 marca 2019 at 18:15

    W co wy wierzycie??? Ten sezon pokazuje że w klubie jeśli chodzi o piłkę nożną w męskim wydaniu trzeba zrobić twardy reset ale to mega twardy reset.
    Działaczy na czele z Bartnikiem wywalić i wziąć ludzi którzy na tym się znają i wreszcie postawić jak tutaj „Mecza” mówi na młodych graczy z akademii i z niżych lig a ten cały szrot z Rzoncą Wawrzyniakiem Jędrychem i tym podobnym trzeba wywalić bo im po prostu się nie chce grać i to widać z każdym meczem. Bo po co mają grać skoro kasa z miasta leci, wycieczki do Turcji mają, a w zamian trochę sobie potruchtają. Dlatego tak jak kiedyś mówiłem tak dalej podnoszę że w tym klubie aby coś zaczęło się dobrego dziać to musi być prywatny inwestor który ich wszystkich za ryj złapie i będzie wymagał a jak nie będą chcieli to do widzenia bo nikt o zdrowych zmysłach kaj kasę włoży nie będzie trzymał darmozjadów.

  5. Avatar photo

    Tomek

    4 marca 2019 at 18:23

    ale Kosa przecież mówił że GKS nie spadnie !kosa kłamałeś ???!

  6. Avatar photo

    Robson

    4 marca 2019 at 19:10

    Ja zwykle Shellu świetny artykuł piszesz to co my starzy kibice mamy w głowach. Mam nadzieję że nasi piłkarze to przeczytają wezmą sobie do serca i pokarzą to na boisku w sobotę !

  7. Avatar photo

    KaTe

    4 marca 2019 at 19:27

    Dudek ma teraz minę jak Patryk Jaki po wyborach w Warszawie.
    I jakoś nie potrafię uwierzyć, że potrafi to wszystko ogarnąć. I kupę (dobre słowo!) piłkarzy zamienić w zespół.
    Jak można było kapitanem zrobić Wawrzyniaka, zanim rozegrał w Gieksie 10 meczy???
    No i jak teraz posadzić kapitana na ławie?
    A w sobotę, za kartki nie zagrają Tabiś i Woźniak… Czyżby comeback naszego „ulubieńca” Lisowskiego?

  8. Avatar photo

    Oberschlesien

    4 marca 2019 at 19:43

    jak by to pedziol Kwicol….kuniec pitolenia panowie o kopaczach z gowna bata nie ukrecimy….teraz najwazniejszy mecz w hokeju z bardzo niewygodnymi pucybutami od smierdzieli…pelna mobilizacja ,satelita voll pod hala kibice i doping na calego ,zeby cala Koszuta slyszala i szyba drzaly!!! NASI HOKEISCI TO NASZ POWOD DO DUMY A NIE TE NEDZNE …..pilkarzyki Do boju Giekso do boju marsz….wszyscy na hokej

  9. Avatar photo

    Władi

    4 marca 2019 at 21:46

    Niestety, to kara za zagranie przeciwko Górniczej Solidarności… Spuszczenie Łęcznej musiało się tak skończyć. Teraz poleci i GKS. Żal patrzeć na to co oni grają…

  10. Avatar photo

    Dziadek

    4 marca 2019 at 21:55

    Niestety ten spadek jest realny. A jeżeli nie spadniemy, to tylko dlatego że inni odwalą coś jeszcze gorszego niż my, choć to sobie ciężko wyobrazić. No ale czego chcecie skoro pierwsze skrzypce grają w drużynie ci, których nikt gdzie indziej nie chciał. Wawrzyniak jest cieniem siebie sprzed lat, a nowe „gwiazdy” czyli Rzonca i Dejmek przez ostatnie pół roku prawie nie grali. A już zupełnym strzałem w stopę było zwolnienie Paszulewicza i zatrudnienie tego błazna. Gdy kiedyś widziałem na youtube jak motywuje do walki Zagłębie, to myślałem że odpłynę ze śmiechu, zresztą nawet tam mówią, że ich awans to nie zasługa Dudka a dobrej paki pilkarzy. Gość ma znajomości w UM i sobie wychodził tę robotę (to wiem na 100%), szkoda, bo więcej niż Paszulewicz nie zrobił (a nie daliśmy Paszulewiczowi dokończyć jego projektu), efektu miotły nie było (bo Dudek miotłą nie jest) i żadnej koncepcji u niego nie widać.

  11. Avatar photo

    Rob

    5 marca 2019 at 12:35

    Zwolnienie Paszulewicz było Wielbłądem.
    Pamiętacie mecz z Wigrami z poprzedniej rundy???
    Będzie ciężko się utrzymać

  12. Avatar photo

    Eda67

    5 marca 2019 at 13:43

    No Panowie jeżeli już tęsknicie za Paszulewiczem to jest naprawdę źle. O ile mi wiadomo to ciągle aktualny jest kontakt z p.Mandryszem. Wystarczy powiedzieć Sorry i Wróć! Tylko czy z takim materiałem ludzkim jest na świecie trener który by sobie poradził? Tu by nawet Guardiola ostatnie kudły stracił.

  13. Avatar photo

    kris

    5 marca 2019 at 13:52

    Moim skromnym zdaniem to ktos powinien w koncu stworzyc im jakis system premiowy. Nie chodzi mi tutaj o 2000zl wiecej od wygranego meczu. Za 4 mecze w miesiacu =12pkt najwyzsza premia, miedzy 12 a 6 mniejsza, ponizej 6pkt – NAJNIŻSZA KRAJOWA!!! Najlepiej to powinni bez kasy chodzic ale to niestety nielegalne. Dla nich to jest normalna robota a nie robiac nic zarabiaja kokosy i tym samym okradaja miasto z kasy a kibicow z marzen, nerwow i nie wiem czego jeszcze bo brak mi slow juz na ta kopanine.

  14. Avatar photo

    Robson

    5 marca 2019 at 14:17

    Dziadek co Ty pierdolisz ?!
    Zwolnienie Paszulewicz było jak najbardziej zasadne szkoda że tak późno !
    To był najgorszy trener w historii GieKSy !
    Dudek jeszcze ma szansę się wykazać i ja w niego wierzę! Nie wierzę już niestety w połowę grajków i póki czas i okienko transferowe otwarte coś trzeba zmienić choć jednego dobrego napastnika kupić by Marchewka miał się od kogo uczyć bo to nasza przyszłość a Śpiączka i Woźniak nic już dobrego nie pokażą w naszym Kochanym Klubie.

  15. Avatar photo

    Dexter

    5 marca 2019 at 16:27

    Do Robson
    Okienko transferowe się zamknęło w dniu 1 marca. Teraz ino możemy sprowadzać zawodników bez kontraktu.

  16. Avatar photo

    Robson

    6 marca 2019 at 16:58

    zgadza się Dexter zapomniałem bo kiedyś zaczynaliśmy dużo wcześniej i pamiętałem że okienko było jeszcze do końca miesiąca.

  17. Avatar photo

    Stary

    7 marca 2019 at 15:25

    Guia Gourouli podczas wywiadu z T. Pikulem o chęci pomocy GKS w obecnej sytuacji:
    „Zaproponowałem kilku, moim zdaniem, ciekawych piłkarzy. Rozmawiałem o nich z prezesem, trenerem i dyrektorem sportowym i mówiłem żeby ich sprawdzili. Nie byli specjalnie zainteresowani, choć powiedziałem, że w momencie podpisania ewentualnych kontraktów ja nie chcę żadnej prowizji, co ich zdziwiło.”
    Komentarz chyba zbędny, „lepiej już było”…

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Piłka nożna kobiet

Mistrzowska galeria!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do obejrzenia galerii z pogromu 7:2 Pogoni Tczew oraz świętowania drugiego tytułu mistrzowskiego przez GKS Katowice. 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

Świętowanie mistrzostwa jednak w Katowicach?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GieKSa nie potrafiła przez 90 minut pokonać bramkarki rywalek, a po naszej stronie pojawiło się zbyt wiele błędów indywidualnych. Tym samym celebracja mistrzostwa musi jeszcze poczekać, a szansa na takową fetę będzie już za tydzień przy Bukowej.

Klaudia Słowińska w Łęcznej doczekała się powrotu na pozycję skrzydłowej. Świetną akcję ujrzeliśmy już w pierwszej minucie – Katarzyna Nowak odważnie wyprowadziła na skrzydło, a centrę Julii Włodarczyk przecięła Natalia Piątek. W 7. minucie Jagoda Cyraniak powstrzymała nacierającą Klaudię Lefeld po dużym błędzie Klaudii Słowińskiej. Odpowiedziała Kozak sytuacyjnym strzelam z dystansu, mocno niecelnie. Blisko zdobycia pierwszej bramki z dystansu była Włodarczyk, golkiperka wzniosła się na wyżyny umiejętności. Na kilkanaście następnych minut walka skupiła się w środku pola, obejrzeliśmy po jednym bardzo nieudanym strzale z obu stron. W 26. minucie Katja Skupień dograła do Pauliny Tomasiak, zupełnie niepilnowanej w polu bramkowym. Ta zgrała piłkę do Julii Piętakiewicz, a Kinga Seweryn była bez szans. Blisko było odpowiedzi po trąceniu piłki w powietrzu Cyraniak, Kinga Kozak nie zdołała wepchnąć piłki obok bramkarki. W 33. minucie Piątek znów uratowała swoją drużynę, ściągając piłkę z nogi rozpędzonej Vuskane, której podawała Kinga Kozak. Po rzucie różnym główkowała Słowińska, wysoko nad bramką. Na zakończenie pierwszej części Julia Piętakiewicz huknęła w samo okienko, Kinga Seweryn udowodniła swoją klasę, broniąc strzał.

W 47. minucie strzał oddała Gabriela Grzybowska, trafiając w wybiegającą Vuskane. Łęczna wyprowadziła kontratak, a centrę Piętakiewicz wybiła Marlena Hajduk na rzut rożny. W 54. minucie Seweryn na przedpolu uratowała swój zespół, nie dając szans Skupień na sfinalizowanie akcji. GieKSa w zasadzie nie miała pomysłu na konstrukcję ataków, nawet kontry kończyły się niecelnymi podaniami. W 58. minucie Kaczor odnalazła długim podaniem Włodarczyk, a Klaudia Słowińska po zgraniu uderzyła w golkiperkę. Pięć minut później Anita Turkiewicz zdołała powstrzymać pędzącą Skupień, nadrabiając dystans. W 69. minucie Katja Skupień padła w szesnastce Kingi Seweryn, arbiter od razu pokazała kartkę za próbę wymuszenia. Minutę później Kinga Kozak miała dobrą okazję po wrzutce Marleny Hajduk, trafiła wprost w bramkarkę. W 79. minucie Jagoda Cyraniak bez zdecydowania podała do Kingi Seweryn, a nasze rywalki skrzętnie tę okazje wykorzystały – pusta bramka i 0:2.

Mistrzostwo Polski musi poczekać. Może się ziścić już jutro, jeśli Czarni przegrają w Szczecinie. W innym wypadku poczekać będziemy musieli do soboty 3 maja. Wtedy o 10:45 na Bukowej zagramy z Pogonią Tczew. Wstęp darmowy – zapraszamy do świętowania mistrzowskiego tytułu z uKOCHanymi. 

Łęczna, 26.04.2025
Górnik Łęczna – GKS Katowice 2:0 (1:0)
Bramki: Piętakiewicz (26), Tomasiak (79).
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Hajduk, Cyraniak (80. Bednarz) – Włodarczyk, Grzybowska, Kaczor (61. Nieciąg), Turkiewicz – Kozak, Vuskane (61. Langosz), Słowińska.
AP Orlen Gdańsk: Piątek – Skupień (84. Ostrowska), Kazanowska, Piętakiewicz (65. Sikora), Lefeld, Ratajczyk, Zawadzka, Głąb, Kłoda, Kirsch-Downs, Tomasiak.
Żółte kartki: Skupień, Głąb – Nowak, Grzybowska, Słowińska, Włodarczyk.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Wstydu nie było, ale są rzeczy do poprawki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wyjątkowo późno piszę ten felieton, więc zdążyłem już przeczytać kilka głupot na temat wczorajszego spotkania. To, że kibice mają pretensje do drużyny, poszczególnych piłkarzy, za pierwszą połowę jest oczywiście jak najbardziej zrozumiałe. Ocenienie natomiast wczorajszego meczu całościowo, jako beznadziejnego, to już typowe GieKSiarskie malkontenctwo świadczące, że niektóre osoby jeszcze mentalnie nie wyszły z tego 20-letniego marazmu, jaki mamy za sobą. Halo, pobudka! Jesteśmy w kompletnie innej rzeczywistości.

Moimi dwoma ulubionymi tekstami, które przeczytałem na forum, to to, że – właśnie odnosząc się do malkontentów – ktoś wolałby tę garstkę 1500 fanatyków na stadionie, ale pamiętających trudne czasy. Rany boskie… Naprawdę świetnie by się prezentował nasz nowy stadion z taką liczbą. A przypomnę, że ten argument był podnoszony przez lata przez wiele osób, w momencie, kiedy GieKSa krótko miała nieco lepszy okres i na stadionie pojawiło się więcej ludzi lub przy okazji prestiżowych meczów. No nie. Argument rozumiem, argument wymierzony przeciw „sezonowcom” czy „niedzielnym kibicom”. No ale tu już nie są czasy, kiedy dziadzienie jest jakąś wielką wartością i cnotą. Świat poszedł do przodu i polska piłka również. Teraz właśnie w cenie są te pikniki, które napędzają klubową kasę i fejm w całej Polsce. To dzięki nim stadion prezentuje się wspaniale, a młyn nie jest jedynym kibicowskim aspektem na Nowej Bukowej.

Drugi aspekt już odnoszący się bezpośrednio do meczu z Legią to opinia kibica, który stwierdził, że Legia wcale nie jest od nas lepsza i należało ją z tego powodu pokonać. Na rany Chrystusa, populizmy nadal wśród kibiców GKS mają się świetnie.

To właśnie czysto sportowy poziom Legii pozwolił wczoraj warszawianom wygrać to spotkanie. Mimo że nie grali wybitnego meczu, to sposób, w jaki rozgrywali akcje, dynamika, ustawianie, było na bardzo wysokim poziomie. Błędy błędami – zaraz do nich przejdziemy – ale to właśnie Legia pokazała, że takich błędów nie wybacza. Napór, jaki zrobili zwłaszcza przy pierwszej bramce (przy drugiej też) zaraz po odzyskaniu piłki, doprowadził ich do szybkiego prowadzenia 2:0. Potem mogli grać spokojnie.

Jednak nawet po bramce GieKSy, Legioniści, choć mieli ciężko, raz po raz wyprowadzali bardzo groźne kontry. To był cud, że gra „cios za cios” nie zakończyła się trzecią bramką dla Legii, bo goście mieli mnóstwo miejsca i kilka dogodnych okazji, na czele z tą Szkurina, gdy Kudła wyjął piłkę niesamowicie spod nóg Białorusina.

Zdania o tym, że Legia będzie się oszczędzać przed finałem Pucharu Polski można między bajki włożyć. Raczej to wyglądało na mecz, który ma mocno podbudować piłkarzy Goncalo Feio. Po wygranych z Chelsea i Lechią Gdańsk chcieli podtrzymać dobrą serię. I to im się udało.

GieKSa rozegrała dość niemrawą pierwszą połowę, choć na jej obraz na pewno wpływają dwa stracone gole. Przy 0:0 do przerwy komentarze byłyby zapewne inne. A tak, po 18 minutach bardzo ciężko było nam myśleć o zdobyczy punktowej.

A jednak, nie było to niemożliwe. Kapitalna akcja Galana, siatka założona Kunowi, a potem precyzyjne dogranie do Szymczaka, który pokonał Tobiasza, wlały w serca kibiców i piłkarzy mnóstwo nadziei. Akcje zazębiały się bardziej niż w pierwszej połowie, bo przed przerwą w ofensywie mieliśmy masę niedokładności. Świetną okazję na 2:2 miał Repka, ale uderzając sytuacyjnie, trafił w poprzeczkę.

W końcu ta Legia jedną ze swoich kontr wykorzystała, naprawdę byliśmy już odkryci, więc niepilnowany Gual w polu karnych tylko dołożył nogę.

Dlatego te pół godziny po bramce naszego napastnika pokazywały to, co znamy – GieKSę walczącą, pressującą i mającą ciąg na bramce. Być może szkoda, że tak późno, ale nie da się grać na takiej intensywności przez cały mecz. Zresztą w pierwszej połowie we Wrocławiu GieKSa dzieliła i rządziła, a w drugiej była cofnięta. Są różne mecze i różne fazy. Mnie cieszy, że katowiczanie potrafili przez jakiś czas swój tryb włączyć i lekko zdominować Legię.

Niestety można swoją grę prowadzić i cały mecz, ale nic z tego nie będzie, jeśli będzie popełniać się tak kardynalne błędy w obronie i to jeden po drugim. Na wiosnę odzwyczailiśmy się od nich tak dużej liczbie, jak jesienią, ale niestety nadal się zdarzają. I niestety Lukas Klemenz po raz kolejny pokazał, że jest chodzącą bombą zegarową. Zawodnik czasem gra ofiarnie i wtedy spoko, ale jego braki szybkościowe i – co gorsza – techniczne, są aż nadto widoczne. Już w którymś meczu piłka odbiła mu się w sposób niekontrolowany od kolana i rywale strzelili bramkę, teraz w banalnej sytuacji przyjął fatalnie i przeciwnik przejął piłkę. To był moment, w którym gdy piłka leciała w stronę Lukasa, autentycznie cieszyłem się, że akcja rywali jest zażegnana. A potem był klops. Po chwili nonszalancko do Repki zagrywał Nowak, swoje również dołożył Klemenz i było 0:2.

Pierwsza z tych sytuacji to nie był błąd wynikający z rozgrywania piłki od tyłu tylko złe przyjęcie przy przechwycie. Co do drugiej sytuacji, to przypominają się słowa trenera Góraka po błędzie Kudły w Częstochowie, czyli że takie sytuacje co jakiś czas, przy tym sposobie gry są wpisane. No ale właśnie – można czasem pomyśleć, że błąd może być pod wpływem nacisku rywala i po prostu pogubienia się. Tutaj Bartek do Oskara zagrywał po prostu jakoś za słabo, nonszalancko. Naprawdę, jakkolwiek tendencja w światowej piłce jest taka, żeby tak piłkę rozgrywać, to niektórzy aż za bardzo w to idą i gdy czasem trzeba byłoby wybrać bardziej toporne rozwiązanie, i tak pykają tę piłeczkę do zawodnika, który ma przy sobie dwóch oponentów.

Można sobie zadać pytanie, czy gdyby zamiast Klemenza grał Kuusk, byłoby gorzej. To wie trener. My możemy jedynie się zastanawiać. Jednak linia obrony jak żadna inna musi mieć pewność i nie może serce stawać do gardła za każdym razem, gdy jakiś piłkarz ma piłkę.

Summa summarum Legia wygrała zasłużenie, bo była w tym meczu lepsza i po prostu jest lepszym zespołem. Dla GKS to było kolejne bolesne zderzenie z ekstraklasą, choć aż dziw, że te zderzenia są tak rzadko. To, co pozytywne to fakt, że nadal mecze w całym sezonie, w których GKS był zdecydowanie słabszy, można policzyć na palcach jednej ręki. Czy wczorajszy mecz taki był? Przy odrobinie szczęścia była szansa na remis, więc nie zaliczałbym. Czasem po prostu się przegrywa. Nic do powiedzenia nie mieliśmy jesienią w Poznaniu. Wczoraj – było sporo walki i nadziei.

W końcu gościliśmy po tylu latach Legię, na naszym nowym stadionie i cała piłkarska Polska miała zwrócone oczy na Katowice. Wstydu nie było, a na trybunach było doskonale. Utrzymanie mamy pewne, możemy cieszyć się tą ligą i tym sezonem. Nadal jest to sezon kapitalny i ta porażka w żadnym stopniu tego nie zmienia.

Legia jest też pierwszą drużyną, która dwukrotnie pokonała GKS. To też mówi samo za siebie. Zarówno pod kątem tego, że każda drużyna dotychczas w dwumeczu miała ciężary, a warszawianie swoją klasą pokazali, że być może ich pozycja w tabeli jest za niska.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga