Dołącz do nas

Siatkówka

Aluron Virtu Warta Zawiercie – utrzymanie w PlusLidze na wyciągnięcie ręki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

GieKSa kolejne spotkanie rozegra na wyjeździe, a przeciwnikiem będzie beniaminek z Zawiercia.

Jak w przypadku każdego beniaminka, to nie inaczej jest z drużyną Warty Zawiercie, celem numer jeden jest utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Zadanie to jest bliskie realizacji, choć wciąż zawiercianie nie są pewni swego (zajmują aktualnie miejsce w strefie barażowej). Walka o wydostanie się z tej strefy potrwa zapewne do samego końca, więc każde spotkanie dla siatkarzy Warty ma spore znaczenie. Trzeba obiektywnie przyznać, że gracze beniaminka spisują się nadzwyczaj dobrze w PlusLidze i zewsząd są chwaleni za grę ambitną i do końca. Potwierdzeniem niech będzie fakt rozegrania aż dziesięciu tie-breaków (pod tym względem ustępują pola tylko Espadonowi, który zagrał ich jedenaście) i co za tym idzie, zdobycia czterech punktów więcej do tabeli (przy ośmiu wygranych),a to z kolei dało zawiercianom kontakt z wyprzedzającymi ich ekipami z Będzina oraz ze Szczecina. Kto przyczynił się do tego dorobku?

Za rozegranie odpowiedzialny jest były gracz ZAKSY, Grzegorz Pająk i za to zadanie not nie zbiera najwyższych. W klasyfikacji na najlepszego siatkarza na tej pozycji zajmuje dopiero 14 lokatę (skuteczność rozegrania wynosi 46,26%). Pająk za to dysponuje najlepszym serwisem w swojej drużynie – aż 34 asy – co plasuje go na bardzo wysokim 4 miejscu w rankingu zagrywających oraz drugim najlepszym blokiem w Warcie – 30 bloków punktowych.
Były gracz ZAKSY jest również najlepszym siatkarzem beniaminka grającym oczywiście na ataku. Grzegorz Bociek zdobył aż 413 punktów, ma drugi najlepszy serwis w drużynie – aż 30 asów i nieźle radzi sobie na siatce (20 bloków). Bociek jest aktualnie na 7 miejscu w rankingu atakujących, na 8 miejscu w rankingu punktujących oraz na 10 miejscu w klasyfikacji na najlepszego atakującego ligi.

Na środku siatki niekwestionowanym królem w obozie beniaminka jest David Smith. Doświadczony Amerykanin zdobył 235 punktów i jest najlepiej blokującym siatkarzem ekipy z Zawiercia (aż 46 bloków), co daje mu ósme miejsce w rankingu blokujących oraz bardzo wysokie, bo 3 miejsce wśród najlepszych środkowych w PlusLidze. Stara się do wspierać Łukasz Swodczyk, który jest trzecim graczem w zespole z Zawiercia pod względem ilości bloków punktowych (29). Gorzej z ich zmiennikami, bo ani Maciej Zajder, ani Mariusz Marcyniak, nie wzbudzają większego zaufania.
Na pozycji przyjmującego sprawdzili się gracze sprowadzeni przed sezonem. Hugo de Leon Guimaraes jest numerem jeden w Warcie, który zdobył 247 oczek, co plasuje go na 21 miejscu w rankingu przyjmujących (51,01% wartość przyjęcia) oraz na 15 miejscu w klasyfikacji na najlepszego gracza na tej pozycji. W miarę dobrze prezentuje się Matej Patak. Słowak zdobył 162 oczka, co nie jakimś wybitnym wynikiem, ale i tak lepszym niż w przypadku Michała Żuka (110 punktów) oraz grającego najmniej Kamila Długosza.
Prawdziwą rewelacją PlusLigi jest za to Taichiro Koga. Japończyk jest najlepszym libero w całej lidze oraz również pierwszy w rankingu przyjmujących (57,60% wartość przyjęcia). Pierwszy siatkarz z tego kraju na polskich parkietach robi dobrą reklamę swoim krajanom, więc może polskie kluby zdecydują się na kolejne transfery z tego egzotycznego kierunku?

 

Aktualna kadra Aluronu Virtu Warty Zawiercie

rozgrywający: Grzegorz Pająk (numer 14), Kacper Popik (numer 13)
atakujący: Grzegorz Bociek (numer 12), Łukasz Kaczorowski (numer 8)
środkowi: David Smith (USA – 15), Łukasz Swodczyk (3), Mariusz Marcyniak (2), Maciej Zajder (7)
przyjmujący: Hugo de Leon Guimaraes (Brazylia – 10), Matej Patak (Słowacja – 17), Kamil Długosz (4), Michał Żuk (5)
libero: Taichiro Koga (Japonia – numer 19), Krzysztof Andrzejewski (numer 9)

trener: Emanuele Zanini (Włochy)
asystent trenera: Dominik Kwapisiewicz
trener przygotowania fizycznego: Jakub Gniado
fizjoterapeuta: Tomasz Banyś
statystyk: Krzysztof Makaryk

 

Klub Siatkarski Aluron Virtu Warta Zawiercie
barwy: żółto-zielone
data założenia: 1972 rok
adres: ul. Blanowska 40, 42-400 Zawiercie
hala: OSiR II, ul. Blanowska 4, 42-400 Zawiercie

przydomek: Jurajscy Rycerze
maskotka: Jurajski Rycerz i Szybki Pieróg (maskotka firmy Virtu)
Prezes Zarządu: Kryspin Baran
Wiceprezes zarządu: Mirosław Bzdęga i Paweł Jadczyk
Dyrektor Zarządzający: Sebastian Gaszek
Menedżer drużyny: Krzysztof Jurak

 

ŁĄCZNE STATYSTYKI MECZOWE Aluronu Virtu Warty Zawiercie

Ilość rozegranych setów – GKS 94 – 93: Quiroga, 88: Komenda, 87: Butryn,
Warta 100 – Pająk 96, Koga 96, Smith 91, Bociek 90, Swodczyk 88, Guimaraes 87, Żuk 68, Patak 64, Kaczorowski 57, Andrzejewski 45, Zajder 41, Długosz 30, Popik 26, Marcyniak 24, Akala 0,

Ilość zdobytych punktów – GKS 1470: Butryn 349, Quiroga 310, Kohut 180,
Warta 1568 – Bociek 413, Guimaraes 247, Smith 235, Patak 162, Swodczyk 156, Żuk 110, Pająk 81, Kaczorowski 74, Zajder 47, Długosz 22, Marcyniak 12, Popik 8, Andrzejewski 1,

Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 499: Butryn 118, Quiroga 94, Pietraszko 64,
Warta 521 – Bociek 123, Smith 79, Guimaraes 77, Pająk 58, Swodczyk 51, Żuk 43, Patak 37, Kaczorowski 22, Zajder 13, Długosz 8, Marcyniak 6, Popik 3, Andrzejewski 1,

Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 971: Butryn 231, Quiroga 216, Kapelus 123,
Warta 1047 – Bociek 290, Guimaraes 170, Smith 156, Patak 125, Swodczyk 105, Żuk 67, Kaczorowski 52, Zajder 34, Pająk 23, Długosz 14, Marcyniak 6, Popik 5,

Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 560: Butryn 167, Quiroga 136, Kohut 104,
Warta 598 – Bociek 217, Smith 145, Swodczyk 113, Guimaraes 69, Patak 68, Zajder 24, Kaczorowski 16, Pająk 11, Popik -1, Marcyniak -3, Długosz -8, Andrzejewski -14, Żuk -16, Koga -23,

Ilość zagrywek – GKS 2083: Quiroga 366, Butryn 301, Pietraszko 293,
Warta 2177 – Smith 350, Pająk 325, Swodczyk 287, Bociek 286, Guimaraes 275, Żuk 195, Patak 135, Kaczorowski 115, Zajder 85, Długosz 52, Marcyniak 39, Popik 31, Andrzejewski 2,

Ilość błędów na zagrywce – GKS 431: Pietraszko 74, Butryn 71, Kohut 63,
Warta 433 – Guimaraes 81, Bociek 68, Smith 64, Pająk 57, Żuk 48, Patak 32, Kaczorowski 22, Swodczyk 19, Zajder 15, Marcyniak 13, Długosz 7, Popik 7,

Ilość asów serwisowych – GKS 135: Quiroga 32, Butryn 26, Pietraszko 24,
Warta 156 – Pająk 34, Bociek 30, Guimaraes 29, Smith 22, Żuk 14, Swodczyk 9, Kaczorowski 5, Marcyniak 4, Zajder 3, Patak 3, Długosz 2, Andrzejewski 1,

Ilość przyjęć – GKS 1763: Quiroga 619, Kapelus 427, Mariański 386,
Warta 1882 – Guimaraes 452, Patak 394, Żuk 379, Koga 363, Andrzejewski 133, Długosz 93, Swodczyk 21, Smith 21, Pająk 13, Zajder 4, Bociek 4, Marcyniak 3, Kaczorowski 2,

Ilość błędów w przyjęciu – GKS 136: Quiroga 42, Kapelus 31, Mariański 30,
Warta 145 – Żuk 36, Guimaraes 31, Koga 23, Patak 22, Andrzejewski 15, Długosz 10, Swodczyk 2, Pająk 2, Smith 2, Kaczorowski 1, Bociek 1,

Przyjęcie negatywne – GKS 365: Quiroga 124, Kapelus 96, Mariański 69,
Warta 516 – Żuk 116, Guimaraes 115, Patak 112, Koga 75, Długosz 37, Andrzejewski 36, Pająk 11, Swodczyk 5, Smith 5, Zajder 2, Bociek 2,

Przyjęcie perfekcyjne – GKS 443: Quiroga 157, Mariański 116, Kapelus 98,
Warta 453 – Koga 121, Guimaraes 109, Żuk 87, Patak 75, Andrzejewski 36, Długosz 12, Smith 6, Swodczyk 5, Marcyniak 1, Bociek 1,

Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 25%: Witczak 100%, Butryn 50%, Stelmach 33%, Kalembka 33%,
Warta 24% – Marcyniak 33%, Koga 33%, Smith 29%, Andrzejewski 27%, Bociek 25%, Swodczyk 24%, Guimaraes 24%, Żuk 23%, Patak 19%, Długosz 13%, Zajder 0%, Kaczorowski 0%, Pająk 0%,

Ilość ataków – GKS 2442: Butryn 641, Quiroga 602, Kapelus 368,
Warta 2615 – Bociek 763, Guimaraes 446, Patak 334, Smith 271, Żuk 244, Swodczyk 196, Kaczorowski 162, Długosz 64, Zajder 59, Pająk 50, Marcyniak 14, Popik 12,

Ilość błędów w ataku – GKS 159: Butryn 58, Quiroga 44, Kapelus 15,
Warta 174 – Bociek 59, Guimaraes 29, Patak 19, Żuk 17, Smith 15, Kaczorowski 10, Długosz 8, Swodczyk 7, Pająk 5, Zajder 3, Marcyniak 1, Popik 1,

Ilość ataków zablokowanych – GKS 184: Butryn 53, Quiroga 34, Kapelus 33,
Warta 218 – Bociek 68, Guimaraes 37, Żuk 25, Kaczorowski 25, Patak 21, Swodczyk 15, Smith 9, Pająk 6, Długosz 5, Zajder 5, Marcyniak 1, Popik 1,

Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 1157: Butryn 302, Quiroga 262, Kapelus 153,
Warta 1217 – Bociek 363, Guimaraes 198, Smith 167, Patak 147, Swodczyk 118, Żuk 83, Kaczorowski 62, Zajder 31, Długosz 19, Pająk 17, Marcyniak 6, Popik 6,

Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 47%: Fijałek 100%, Stelmach 100%, Pietraszko 63%,
Warta 47% – Smith 62%, Swodczyk 60%, Zajder 53%, Popik 50%, Bociek 48%, Guimaraes 44%, Patak 44%, Marcyniak 43%, Kaczorowski 38%, Żuk 34%, Pająk 34%, Długosz 30%,

Ilość bloków punktowych – GKS 178: Pietraszko 36, Kohut 32, Komenda 29,
Warta 195 – Smith 46, Pająk 30, Swodczyk 29, Guimaraes 20, Bociek 20, Żuk 13, Zajder 13, Patak 12, Kaczorowski 7, Marcyniak 2, Popik 2, Długosz 1,

Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 23: Kohut 5, Butryn 4, Quiroga 4, Komenda 4,
Warta 26 – Smith 7, Swodczyk 5, Bociek 3, Żuk 2, Guimaraes 2, Pająk 2, Długosz 1, Zajder 1, Kaczorowski 1, Popik 1, Patak 1,

Ilość tie-breaków (wygrany do przegranego) – GKS (3-1) – Warta (3-7)

MVP meczów – GKS 12: Komenda 5, Butryn 3,
Warta 8 – Pająk 3, Bociek 3, Swodczyk 1, Koga 1,

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

GieKSa znów na koniec karci Górnik

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W przerwie reprezentacyjnej spotkały się drużyny GKS Katowice i Górnik Zabrze. Półtora tygodnia po ligowym Śląskim Klasyku, mogliśmy na Bukowej znów oglądać derbową rywalizację, tym razem w formie meczu kontrolnego.

W 10. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Łukowskiego, Arkadiusz Jędrych uderzał głową, ale nad poprzeczką. W 25. minucie GKS miał idealną okazję do zdobycia bramki. Znów po kornerze wykonywanym przez Łukowskiego, piłkę zgrywał Jaroszek, ta po rykoszecie leciała w kierunku bramki, gdzie na wślizgu jeszcze próbował ją wepchnąć do bramki Łukasiak, jednak obrońcy Górnika wybili piłkę z linii bramkowej. Po pół godziny pierwszą okazję miał Górnik – z około 17 metrów uderzał Chłań, ale czujny Rafał Strączek złapał piłkę. W 37. minucie do prostopadłej piłki z chaosu doszedł Eman Marković, który wyszedł sam na sam i płaskim strzałem pokonał Loskę. Chwilę później z kontrą ruszyli katowiczanie, Błąd i Rosołek mieli naprzeciw jednego obrońcę, Maciej zdecydował się na strzał, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 43. minucie ponownie Rosołek uderzał z dystansu, ale bez problemu dla Loski. Do przerwy GKS prowadził posiadając lekką przewagę. Górnik nie zagroził poważnie naszej bramce.

W przerwie trener dokonał kilku zmian w składzie. W 50. minucie po zwodzie uderzał na bramkę Wędrychowski, ale bramkarz bez problemu poradził sobie z tym strzałem. Chwilę później wdzierał się w pole karne Massimo, ale został powstrzymany. W 55. minucie znakomitą okazję miał Zahović, który dostał od Massimo piłkę i z centrum pola karnego uderzał na bramkę, jednak nasz golkiper świetnie interweniował. W 68. minucie Bród podał do Swatowskiego, ten uderzał kąśliwie, ale bramkarz wybił na róg. Po chwili korner wykonywał Rejczyk, a Jędrych uderzał głową, minimalnie niecelnie. W 74. minucie do wybitej przed pole karne piłki dopadł Chłań i strzelił mocno, ale świetnie interweniował nasz golkiper. Po chwili jednak było 1:1, gdy po rzucie rożnym najwyżej wyskoczył rekonwalescent Barbosa i mocnym strzałem głową doprowadził do wyrównania. W 82. minucie Galan uderzał z dystansu, ale prosto w ręce bramkarza. Trzy minuty przed końcem koronkową akcję przeprowadził… Klemenz z Buksą, a ten pierwszy po odegraniu znalazł się w idealnej sytuacji, jednak po nodze rywala strzelił nad poprzeczką. W 90. minucie katowiczanie przeprowadzili decydującą akcję. Galan podał do Swatowskiego, ten mocno wstrzelił, a na wślizgu Buksa strzelił zwycięską bramkę. Druga połowa była już bardziej wyrównana, a momentami Górnik osiągał lekką przewagę. Jednak to katowiczanie okazali się zwycięzcami i podobnie jak w ligowym klasyku na Nowej Bukowej, w samym końcu strzelili zwycięską bramkę.

3.09.2025 Katowice
GKS Katowice – Górnik Zabrze 2:1
Bramka: Marković (37), Buksa (90) – Barbosa (74)
GKS: (I połowa) Strączek – Rogala, Jędrych, Paluszek (8. Jaroszek), Wasielewski, Łukowski – Błąd Bosch, Łukasiak, Marković – Rosołek.
(II połowa) Strączek – Bród, Klemenz, Jędrych, Rogala (60. Trepka), Łukowski (60. Galan) – Wędrychowski, Bosch (60. Milewski), Marković, Rejczyk, – Buksa
Górnik: (wyjściowy skład): Loska – Olkowski, Szcześniak, Pingot, Lukoszek, Chłań, Donio, Goh, Dzięgielewski, Zahović, Massimo. Grali także: Podolski, Tsirogotis, Barbosa.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna kobiet

Post scriptum ze Słowenii

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Turniej kwalifikacyjny do Ligi Mistrzyń był spełnieniem marzeń – GieKSa wygrała dwa mecze i awansowała do ostatniej rundy eliminacji. Drużyna prezentowała się doskonale i zapewniła sobie przynajmniej cztery kolejne mecze w Europie. Zapraszamy Was do zapoznania się z naszym podsumowaniem wyjazdu do Słowenii, w którym uchylimy trochę „redakcyjnej kuchni”!

  1. Na mecz wyjechaliśmy we wtorkowy poranek w trzy osoby. Do granicy między Austrią i Słowenią czekały nas same autostrady, jednak samo przejście graniczne (widoczne w grafice do tego wpisu) było „doskonale” zabezpieczone – wąska droga, przejazd niemalże przez podwórka okolicznych domów i niespotykane na głównych drogach ostre zakręty.
  2. Przez całą drogę na miejsce towarzyszyły nam pola, głównie kukurydzy. Zgadzało się to z naszymi oczekiwaniami wobec terenów byłej Jugosławii.
  3. Jeszcze tego samego dnia postanowiliśmy wybrać się na oba obiekty – w Radenci i Murskiej Sobocie, co okazało się bardzo dobrym pomysłem. Obiekt w Radenci jest skrzętnie schowany pośród pól kukurydzy i niemal przeoczyliśmy prowadzącą do niego trasę.

    Stadion w Radenci

  4. W drugi dzień udaliśmy się na kawę do popularnej sieci fast foodów i tam szybko okazało się, że niesłusznie oceniliśmy stan postępu technologicznego kraju. Jedzenie dostarczane do stolików było za pomocą robotów, a trawniki kosiły urządzenia bez udziału człowieka.

    Robo-kelner

  5. Następnego dnia odpowiednio wcześniej zameldowaliśmy się na terenie stadionu, dostrzegając przy tym minusy – murawa była bardzo nierówna i zupełnie zniszczona w polach bramkowych. Same zawodniczki przyznawały, że dało się to odczuć, ale nikt na to przesadnie nie narzekał.
  6. Odbiór akredytacji był pierwszym sygnałem, że z językami obcymi wcale nie jest w Słowenii tak kolorowo. Jak się później okazało, pani ochroniarz chciała dopytać czy jesteśmy z klubowych mediów. Koniec końców wspólnymi wysiłkami udało się wszystko wytłumaczyć i odebrać kolorowe plakietki.
  7. Niezastąpiony ojciec Katarzyny Nowak zjawił się z przygotowaną flagą-banerem. Los chciał, że idealnie wpasowała się swoimi wymiarami w wielkość sektora, przez co prezentowała się jeszcze lepiej. Wraz z dopingiem kilkunastu gardeł pozwoliło to stworzyć namiastkę atmosfery godnej meczu Mistrzyń Polski.

    Flaga rozwieszana przez kibiców podczas turnieju w Słowenii

  8. Mecz półfinałowy wygraliśmy bardzo pewnie, co potwierdziła Karolina Koch, choć upał i narastająca bezradność Kazachstanek znacząco wpłynęły na intensywność starcia w drugiej połowie. Piłkarki w doskonałych humorach podeszły pod trójkolorowy sektor, a ich nastrój znalazł także odzwierciedlenie w pomeczowych wywiadach.
  9. W trakcie podróży na drugi półfinał (w Murskiej Sobocie) padło zasadne pytanie dotyczące wyboru jadłodajni. Z pomocą przyszedł jednak szyld na stadionie, bowiem sponsorem głównym i tytularnym kobiecej drużyny jest pizzeria „Nona”, co po polsku oznacza dosłownie pizzerię „Babcia”.
  10. Przejście spod stadionu Mury do restauracji jest spacerem przez niemal całe miasto, czyli… nieco ponad 2 kilometry. Już z daleka można było zauważyć, że dla właściciela jest to coś więcej, niż tylko sponsoring. Obok restauracji znaleźć można wielką piłkę z herbem ZNK Mury, przy wejściu stoi Puchar Kraju, a w samym menu jest kilka fotografii drużyny.

    Gostilna-Pizzeria Nona, sponsor tytularny ZNK Mury

  11. Jedzenie było, jak na Babcię przystało, wyśmienite i mogliśmy w doskonałych nastrojach powrócić do piłkarskich emocji. Na stadion większość kibiców przemieszczała się pieszo, co w połączeniu z ich czarno-białym ubiorem tworzyło ładny dla oka efekt.
  12. Sklep Mury zlokalizowany jest w zewnętrznej części trybuny. Choć produktów nie jest zbyt wiele, są dobrej jakości i ładnie zaprojektowane. Niemałą część stanowiły produkty skierowane do młodszych kibiców, którzy w licznej grupie pojawili się na meczu swojej drużyny.
  13. Doping po stronie ZNK Mury prowadził samotny ultras, który przez pełne 90 minut wołał „tri, štiri, Mura!” doprowadzając wszystkich do śmiechu, ale i granic cierpliwości. Zadbał także o oprawę pirotechniczną, odpalając świecę dymną. Na stadionie pojawiło się około 1000 osób, jednak to niewielka grupa ze Słowacji okazała się głośniejsza, wnosząc bęben i wuwuzelę.

    Stadion ZNK Mura, trybuna za bramką

  14. Sam stadion jest zgrabny, choć przejścia są niewielkie i przy otwarciu jedynego punktu gastronomicznego powodowało to zatory.
  15. Po emocjonującym starciu porozmawialiśmy z jedną ze zwyciężczyń, czyli Joanną Olszewską, która niedawno dołączyła do lokalnej drużyny i z marszu stała się kluczową zawodniczką. Ucieszyła się z faktu, że w Katowicach nadal jest ciepło wspominana, jednak nie zamierzała przez to ułatwiać zadania swoim byłym koleżankom.
  16. Między meczami odwiedziliśmy Soboski Grad, czyli pałac w samym centrum miasta, który jednak lata świetności ma już za sobą. Obok niego znajdował się zadbany park i pomnik upamiętniający wydarzenia z czasów II Wojny Światowej. Ewidentnie Słoweńcy mają jeszcze przed sobą problem związany z dekomunizacją (dopisek – kosa).

    Pomnik upamiętniający poległych żołnierzy

  17. Kwestie spacerów po okolicznych terenach są mocno dyskusyjne, bowiem każdy chodnik jest też drogą rowerową, po której mogą (a w zasadzie muszą) poruszać się także motorowery i skutery.
  18. W jeden dzień zwiedziliśmy całą główną ulicę, jednak mimo niewielkich rozmiarów miasto posiada kilka miejsc wartych odwiedzenia.
  19. Ciekawym punktem na gastronomicznej mapie Murskiej Soboty jest „Bunker”, czyli postapokaliptyczny bar. W Polsce rzadko można spotkać tak klimatyczny wystrój, dodatkowo połączony z doskonałą kuchnią.
  20. W tak zwanym międzyczasie udaliśmy się także do hotelu, w którym zamieszkały przyjezdne drużyny. Zawodniczki miały bardzo komfortowe warunki i niezbędne zaplecze, a wokół były liczne parki i inne miejsca do zabicia nudy. Celem naszych odwiedzin było przeprowadzenie wywiadu z Klaudią Słowińską, czego efekty już niedługo ukażą się na naszej stronie.
  21. Przed weekendem nasi sąsiedzi na szczęście już się wymeldowali, bowiem emocje w meczu z Radomiakiem nam się udzieliły i po strzelonych bramkach zdarzyło się nam zakłócić ciszę nocną. Brawo drużyna!
  22. W sobotę nadszedł czas na mecz o 3. miejsce i kosztował on nas naprawdę wiele w kwestii emocjonalnej – przez godzinę gry zdążyliśmy się porządnie wynudzić.

    Autokar Spartaka Myjava

  23. Największą atrakcję postanowiła zapewnić sędzia, w dość kontrowersyjny sposób prowadząca spotkanie. Po jednym z incydentów odesłała na trybuny fizjoterapeutę Spartaka Myjava, który do końca meczu wygłaszał swoje komentarze dotyczące sędziowania.
  24. W ostatniej akcji meczu BIIK Shymkent zdobył bramkę i doprowadził Słowaczki do rozpaczy, długo nie mogły się po tym pozbierać. Jeden z kibiców z frustracji rzucił swoim bębnem na murawę, na szczęście nie wyrządzając nikomu krzywdy. Ostatecznie dość szybko go odzyskał od ochrony.
  25. Chcieliśmy przed wyjazdem odwiedzić festiwal balonów, który miał budzić zainteresowanie na całym świecie. Problemem okazała się pogoda, która zmusiła organizatorów do odwołania wydarzenia, więc nic z naszych planów nie wyszło.

    Jezioro Sobosko, na drugim brzegu teren festiwalowy

  26. Skończyło się na rzucie oka na sztuczne jezioro pozostałe po żwirowni, w którym woda była bardzo przejrzysta. Wszystko znajdowało się niedaleko autostrady.
  27. Deszcze nie zamierzały ustąpić, więc pojawiliśmy się na stadionie Fazanerija (po polsku: Bażantarnia) na dwie godziny przed finałem. Kilka minut po naszym wejściu rozpętała się prawdziwa ulewa i byliśmy sobie wdzięczni za ten pomysł.

    Zawodniczki wychodzą na finał turnieju

  28. Na sektorze wywieszono trójkolorową flagę z podpisami piłkarek oraz pokazaną wyżej „Fans on tour”, co wzbudziło niemałe zainteresowanie na trybunach. Kibice gospodyń byli jednak bardzo sympatyczni, dołączając nawet do wspólnych zdjęć.
  29. GieKSa zupełnie kontrolowała to spotkanie, a gdyby nie Joanna Olszewska i niezliczone spalone, spokojnie moglibyśmy zamknąć mecz już w pierwszej połowie. Z każdą sekundą byliśmy bliżej triumfu, ale też i zatopienia obiektu, bowiem deszcz jedynie się nasilał.
  30. Na całe szczęście nie było potrzeby przerwania meczu, a GieKSa uzyskała upragniony awans. Tytuł na relację podrzucił kilka dni temu redaktor Shellu – GieKSa Pa(n)ny!
  31. Historyczny sukces piłkarki świętowały wraz z kibicami, całkowicie zagłuszając pustoszejący stadion. Europa da się lubić!
  32. Na meczu zameldował się prezes Sławomir Witek, który był pod wrażeniem determinacji fanów podążających za drużyną oraz wyników obu sekcji piłkarskich w tym tygodniu.
  33. Oprócz kibiców gospodyń, sukcesu pogratulował nam także sam właściciel pizzerii Nona – naprawdę sympatyczny gest i ciepło będziemy wspominać nasz pobyt w tym regionie.

    Świętowanie zwycięstwa w finale

  34. Na bocznym boisku zebrało się już pół centymetra deszczu, gdy jeszcze przeprowadzaliśmy krótkie (ze względu na warunki atmosferyczne) wywiady z zawodniczkami oraz trener Karoliną Koch.
  35. Opuszczenie zalewającego się stadionu nie należało do najłatwiejszych, jednak piłkarki (w szczególności rozśpiewana Kinga Seweryn) były zbyt uradowane, by im to przeszkadzało.
  36. Zespół udał się do hotelu na imprezę zasłużony odpoczynek, a my wyruszyliśmy w drogę powrotną do Katowic. Ta zdawała się przebiegać znacznie szybciej, w końcu wracaliśmy po zobaczeniu dwóch doskonałych występów GieKSy.
  37. W niedzielę odbyło się losowanie trzeciej rundy eliminacyjnej, a w niej przyjdzie nam zmierzyć się 11 i 18 września z holenderskim FC Twente. Pierwszy mecz zagramy u siebie na Arenie Katowice. Bądźcie tam razem z uKochanymi, bo zasłużyły na wsparcie! Zadanie będzie niezwykle trudne, ale gramy do końca!

Do zobaczenia na meczach GKS Katowice w europejskich pucharach!

Za wszystkie teksty, wywiady, zdjęcia, wideo, relacje i inne medialne materiały na naszej stronie z turnieju na Słowenii odpowiadał redaktor Fonfara, który był wspierany przez redaktora Flifena. Pozostałe dwie osoby pojechały typowo turystycznie-kibicowsko, a za całą pracę i relacjonowanie przygody uKochanych w Europie podziękowania należą się wyżej wymienionym. – dopisek od kosy.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Balon de GieKS’or

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tak, tak, Shellu wrócił do działalności redakcyjnej rok temu i faktom nie da się zaprzeczyć. Mianowicie od tego czasu byłem na 17 meczach wyjazdowych. Bilans: 3-1-13. Z różnych powodów nie zawitałem na czterech meczach w delegacji. Bilans: 3-0-1. Niech to szlag!

Miejmy więc te heheszki, że Shellu przynosi pecha za sobą. Pośmialiśmy się, fajnie. Teraz przejdźmy do rzeczy poważnych.

To co oglądamy w tym sezonie na wyjeździe, to co widzieliśmy wczoraj w Gdańsku, to jest jakiś jeden wielki koszmar. W zasadzie nawet nie wiem, co pisać, bo jestem zażenowany. Przede wszystkim dysproporcją pomiędzy meczami u siebie i na wyjeździe. Dysproporcja, w której GieKSa u siebie od przerwy meczu z Zagłębiem walczy, gra agresywnie, zmiata tego przeciwnika i nawet jeśli pojawiają się błędy w defensywie, to nadrabiamy grą ofensywną i strzelanymi bramkami. Na wyjazdach nie ma ani ofensywy, ani defensywny. Jest jedno wielkie nic.

Mecz z Lechią został oddany. Nie mam na myśli, że bez walki, choć tej determinacji mogło być zdecydowanie więcej. Ale został oddany bez jakichkolwiek atutów piłkarskich. Był to absolutnie beznadziejny mecz, który jakby potrwał drugie 90 minut, to GKS i tak by bramki nie strzelił. Nie da się strzelić gola, gdy nie potrafi się stworzyć dogodnej sytuacji do zdobycia bramki. Bramkarz Lechii Paulsen został zatrudniony w zasadzie tylko przy strzale dystansu Nowaka. I kilka razy wyłapał, względnie wypiąstkował piłkę po bardzo słabych dośrodkowaniach. Najlepszą akcję katowiczanie przeprowadzili wtedy, gdy Galan wypuścił Nowaka, ten zrobił zwód i uderzał, ale został zablokowany. Poza tym – nie było nic.

Strasznie się na to patrzyło. Na pierwszą połowę nasz zespół nie dojechał w ogóle. Tam to nawet i tej determinacji nie było widocznej. I myślę, że raz na zawsze warto między bajki z mchu i paproci włożyć krążące w piłce historię o tym, jak to jest ciężko, gdy gra się co trzy dni. Tym razem bowiem były dwa tygodnie przerwy i w żaden sposób nie wpłynęło to pozytywnie na zespół. Katowiczanie byli ospali, bez pomysłu, bez widocznej chęci przyciśnięcia przeciwnika.

Zawsze na meczach posiłkuję się transmisją z Canal+, czy to odpalając na laptopie i oglądając powtórki, czy zapuszczając żurawia w monitory komentatorów stacji, tym razem Bartosza Glenia i Michała Żyro (na monitorach zawsze jest od razu, nie trzeba czekać „poślizgu”). Gdy około 36. minut zobaczyłem, że GKS nie oddał nawet jednego strzałów, choćby niecelnego, nie mogłem uwierzyć. Oto gramy z najsłabszą obroną w lidze, której Zagłębie Leszka Ojrzyńskiego potrafi wklupać sześć bramek, a my nie potrafimy choćby postraszyć bramkarza gospodarzy. Po prostu koszmar. Na koniec połowy był już jeden celny strzał o xG… 0,01. Ja bym to jeszcze na części tysięczne rozłożył, żeby zobaczyć, czy nie było to 0,001. Natomiast sytuację, w której Galan zagrał – co by nie mówić – kapitalną piłkę do Wasyla, a Wasyl zamiast albo przyjąć i strzelić, albo poczekać, albo zrobić cokolwiek innego, odgrywał z pierwszej do tyłu, do nikogo, zakwalifikowałbym jako ujemne xG. No, po prostu tak nie można.

Mimo wszystko coś tam w końcówce pierwszej połowy leciutko zaczęło się dziać i dawało to jakąś nadzieję na grę po przerwie. I rzeczywiście, GKS miał dużo więcej posiadania piłki w drugiej części gry. Z 52-48 dla Lechii w pierwszej połowie, cały mecz skończyliśmy z bilansem 58-42 na korzyść GKS, czyli po przerwie GKS musiał mieć piłkę przez 68 procent czasu. I choć na koniec meczu to xG było już na poziomie 0,76, to nadal bardzo słabo. Nie mieliśmy groźnych sytuacji.

Zapytałem trenera na konferencji o kwestię braku prostoty w grze, tylko zbyt dużego kombinowania. Trener zaprzeczył mówiąc, że w tym spotkaniu było być może najwięcej dośrodkowań w całym sezonie, bo około czterdziestu i chodzi o jakość. Nie doprecyzowałem, więc doprecyzuję teraz – bardziej chodzi mi o sytuacje, w których naprawdę można już próbować oddać strzał, czy może nawet trochę popróbować zrobić coś na aferę, jakieś zamieszanie itd. A my kombinujemy, tak jak wspomniany Wasyl, tak jak Bartek Nowak w jednej sytuacji, gdzie się wygonił i został zablokowany. Kilka takich sytuacji by się jeszcze znalazło. Natomiast faktem jest, tak jak stwierdził szkoleniowiec, że chodzi też o samą jakość dośrodkowań, a ta była bardzo słaba. Nawet komentatorzy określili centry GieKSy jako „baloniaste”. Golkiper gospodarzy nie miał z reguły z nimi problemów, a jak kilka razy nasi zawodnicy doszli do główki, to po prostu odbili piłkę gdzieś do góry czy nie wiadomo gdzie. Zagrożenia żadnego. Po francusku i hiszpańsku piłka to „balon”. Piłkarze GKS za bardzo chyba wzięli sobie to do serca.

Piszę o tej aferce, bo GKS potrafi taką grać. Ja wiem, że Jacek Gmoch kiedyś chciał zmatematyzować piłkę i dziś wielu szkoleniowców to robi – to znaczy chcą jak najmniej pozostawić przypadkowi. I ja to rozumiem. Natomiast wydaje się, że potrzebny jest w tym wszystkim balans, po ostatecznie piłka to taki kulisty przedmiot, który w dużej prędkości zachowuje się nieprzewidywalnie, gdy napotka na przeszkodę taką, czy owaką – tu się odbije, tu podskoczy, tu zakręci i po prostu trzeba mieć refleks i dołożyć nogę. Przecież strzelaliśmy takie bramki – Marten Kuusk w poprzednim sezonie z Cracovią czy Lukas Klemenz niedawno z Arką. Więc i to GKS potrafi.

Jeśli miałbym wyróżnić jakiegokolwiek zawodnika w tym meczu, to pewnie postawiłbym na Galana, choć widząc po opiniach kibiców, moglibyśmy się w tych opiniach rozminąć. Ale Borja coś tam próbował i zagrał dwie bardzo dobre piłki w pole karne. Poza tym mizeria i raczej kilku bohaterów negatywnych.

Trener pokombinował ze składem, więc mogliśmy obejrzeć zaskakujące zestawienie. Jak przyznał na konferencji, zmasakrowani po wyjazdach na reprezentacje byli Kuusk i Kowalczyk. Tego pierwszego zabrakło nawet na ławce, Mateusz wszedł w drugiej połowie. I okej, może podróż z Armenii, może kadra, ale kurka wodna, tak przegrać pojedynek biegowy z Meną, który grał od początku. Nie godzi się.

I znów ta cholerna bramka w końcówce. Znów zapytam – ileż można? I mam gdzieś, że to kontra wynikająca z odkrycia się. Bramka to bramka. Z jednej strony nie pozwalamy Kudle polecieć w pole karne przeciwnika w 107. minucie meczu, z drugiej dajemy sobie w taki sposób wbić bramkę. W siódmym meczu z rzędu tracimy gola w końcówce połowy. W tym sezonie to już dziesięć (!) takich goli. A w ostatnich szesnastu meczach – szesnaście!

A’propos Camilo Meny – po meczu, gdy wychodziliśmy ze stadionu, wychodził też Kolumbijczyk, więc stwierdziłem, że to idealna okazja podziękować mu za gola z Arką Gdynia, który dał naszemu klubowi możliwość walki o awans do ekstraklasy w maju rok temu. Co uczyniłem. Camilo był zdziwiony, dlaczego jakiś gość dziękuje mu za tego akurat gola, gdy przecież przed chwilą strzelił. Ale wyjaśniłem mu wszystko, tak więc w imieniu kibiców GieKSy osobiste podziękowania zostały złożone. Dzięki Camilo!

Wracając do składu. W miejsce Kuuska na boisku pojawił się po raz pierwszy od wielu miesięcy Grzegorz Rogala. Kibice łapali się za głowy, ale myślałem sobie – dajmy mu szansę. Po meczu mam taką myśl, która by mi jeszcze niedawno do głowy nie przyszła… królestwo za Klemenza! Rozumiem brak ogrania, ale na Boga – czy to przeszkadza w tym, żeby prosto i mocno kopnąć piłkę? Zawodnik udzielał się w ofensywie, ale kopał tak, jakby to była piłka lekarska, względnie nie jadł śniadania, ni obiadu. I po takiej dwukrotnej próbie kopnięcia piłki, została ona wybita i padła pierwsza bramka.

No i z bólem serca muszę też powiedzieć, że Dawid Kudła w tym sezonie nie pomaga. Absolutnie. Nie wybronił żadnego meczu, nie jest pewnym punktem, a ta bramka obciąża go strasznie. To nie jest zły bramkarz, ale jeśli nie poprawi się w najbliższym czasie, to nie zdziwię się, jeśli trener postawi na Rafała Strączka. W pucharowym meczu z Wisłą na pewno. Ale też w lidze. Mimo wszystko jestem fanem Dawida i mam nadzieję, że się ogarnie i wróci do formy z poprzedniego sezonu.

Zagrali Milewski i Bosch, i z ich gry nic kompletnie nie wynikało. Sebastian generalnie niewiele wnosi do zespołu, jedynie raz na jakiś czas zagra dobry mecz. Jesse na razie wystąpił w Zabrzu i w Gdańsku i na razie cienizna totalna.

Adam Zrelak niewidzialny, podobnie jak Ilja Szkurin, który wszedł w drugiej połowie, choć Białorusin wypadł minimalnie lepiej niż Słowak, coś tam próbował powalczyć. Ale bez efektu.

Wprowadzony na boisko w drugiej połowie Adrian Błąd też już młodszy nie będzie. Z całym szacunkiem – także za poprzedni sezon, gdzie dawał radę, w tym zawodnik już piłkarsko po prostu nie pomaga. Kompletnie.

Reszta nie dała po prostu nic dobrego zespołowi i jako całość, zagraliśmy po prostu ultra beznadziejne zawody. Wiadomo też, że była przerwa z powodu zadymienia, ale psychologicznie, gdy sędzia pokazał doliczonych 16 minut, to powinniśmy natrzeć na tego rywala i po prostu go stłamsić. I trochę tej aferki zrobić, tak jak Wszołek z Jędzą zrobili nam w Warszawie. Oczywiście jakościowo – z idealną centrą i strzałem.

0-0-4, bramki 1:11. Bilans na wyjazdach tragiczny. Problem w tym, że ten bilans jest adekwatny do gry. W Łodzi było po prostu słabo, na Legii całkiem nieźle, za to na Górniku i Lechii totalnie beznadziejnie i dramatycznie. Jeśli trener chciał coś zmienić na wyjazdach, to na razie efektów nie ma. Jest tak samo źle jak było. Natomiast swoją drogą piłkarze muszą się ogarnąć, bo to naprawdę niemożliwe, że u siebie można, a na wyjeździe nie można. Nie wiem, może mówcie sobie do lustra przed wyjazdami: „O, ale fajnie, znów gramy na Nowej Bukowej, znów gramy na Arenie Katowice”. Taką mini ściemkę róbcie, żeby wydawało wam się, że gracie u siebie. Nie wiem.

W każdym razie znów robi się nieciekawie. My przegrywamy bezdyskusyjnie z Lechią, a takie Zagłębie jedzie do Poznania i wygrywa. Musimy jak ognia pilnować tej bezpiecznej strefy. A łatwo przecież nie będzie, bo zaraz czeka nas mecz z obecnie drugą i pierwszą drużyną w tabeli. Jeśli nie wygramy choćby jednego z tych dwóch meczów – będzie gorąco.

Niezależnie od tego i tej całej krytyki – będę powtarzał – wspieramy! Będę powtarzał, że ta drużyna zasłużyła już nieraz na to, by ją wspierać w trudnym momencie. Dali nam ekstraklasę, to teraz zróbmy wszystko – także my, jako kibice – żeby tę ekstraklasę utrzymać. Wszyscy na Cracovię!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga