Przedstawiamy analizę graficzną dwóch bramek, jakie padły we wczorajszym meczu w Ząbkach. Przy pierwszej nie popisali się Arkadiusz Kowalczyk i Bartłomiej Chwalibogowski, którzy dali wejść rywalowi między nich jak w masło, a w samym polu karnym nie zapobiegli utracie gola Mateusz Kamiński i Grzegorz Fonfara. Drugi gol to klasyczna kontra – o utracie bramki zadecydowało nieporozumienia Kamila Cholerzyńskiego i Fonfary w środku boiska.
1:0 Piątkowski (61)

Na prawej stronie szaleje Świerblewski i zaczyna swój rajd. W pogoń za nim rusza Kowalczyk.

Kowalczyk goni sprintem szybkiego rywala, któremu zaraz na drodze stanie Chwalibogowski.

Nie wiadomo dlaczego Chwalibogowski jest odwrócony do rywala tyłem. Wygląda to tak, jakby zakładał, że przeciwnik pobiegnie wzdłuż linii bocznej i będzie dośrodkowywał. Swoim ustawieniem odsłania praktycznie rywalowi jedną możliwość – zejścia do środka. Świerblewski musi tylko być szybszy niż Kowalczyk.

To się udaje i piłkarz Dolcanu mija dwóch naszych zawodników, a Kowalczyk po tej sytuacji… odpuszcza.

Szybki Świerblewski ma wolne pole do dośrodkowania. W polu karnym Cholerzyński (będzie próbował blokować centrę), Fonfara i Kamiński.

Moment podania. Zarówno Kamiński jak i Fonfara nie są skupieni na przeciwniku, a tylko i wyłącznie na piłce.

Kamyk próbuje przeciąć dośrodkowanie, ale kiksuje – piłka przechodzi mu pod nogami.

Trafia do Piątkowskiego, a ten nawet nie uderza piłki, tylko ona w dziwaczny sposób odbija się od niego.

Co jest nie do obrony dla Sabeli, choć wydaje się, że mógł przynajmniej wyskoczyć.

Dolcan w kuriozalnych okolicznościach prowadzi 1:0.
2:0 Piątkowski (90)

Po jednej z akcji ofensywnych GKS w końcówce rywal wybija piłkę na uwolnienie.

Na skraju kadru widać, że Fonfara zastawia przeciwnika i będzie próbował przejąć wysoko lecącą piłkę.

Moment kluczowy – Fonfara stara się przejąć piłkę, ale wmieszał się w to Cholerzyński i wyniknęło fatalne w skutkach nieporozumienie.

Dolcan ruszył z szybką kontrą. Fonfara załamany nie ruszył od razu z akcją obronną, Cholerzyński postanowił spróbować naprawić ich błąd.

3 na 3, choć de facto 2 na 1. Jedynym obrońcą, który został z tyłu jest Farkas.

Cholerzyński ma jeszcze iluzoryczne szansę przecięcia podania, ale tylko gdyby było ono niedokładne.

Podanie jest jednak perfekcyjne i Piątkowski tylko dokłada nogę.

Pieczętując zwycięstwo swojego zespołu z GieKSą.
fjodor
19 listopada 2012 at 22:28
Oj, Grzesiu, co to kurwa jest? Nie chce się wracać?…
fjodor
19 listopada 2012 at 22:29
Oj, Grzesiu, co to kurwa było? Niektórych nie obowiązuje powrót za akcją?
ryszard
19 listopada 2012 at 23:22
Panowie albo gracie albo oddajecie pieniądze.Chłopaki godzinę prędzej DOILI KROWY i z wami wygrali.