Dołącz do nas

Piłka nożna

Analiza graficzna bramek z niedzieli

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Gole w niedzielne późne popołudnie padły po ładnych i przemyślanych akcjach. Zarówno ostatnie podania, jak i same strzały były na tyle precyzyjne, że bramkarz gości Rafał Leszczyński nie miał wiele do powiedzenia. Jeśli chodzi o gola straconego to niestety – jak zwykle – zadecydował błąd w kryciu. Oto jak padały bramki w meczu GKS Katowice – Dolcan Ząbki.

1:0 Wróbel (41)

Dol 1-0 1

Lewą stroną szarżuje Pietrzak.

Dol 1-0 2

Zostawia piłkę Wołkowiczowi, który będzie zbiegał do środka.

Dol 1-0 3

Wołkowicz ma kilka wariantów do wyboru, ale widzimy pierwszy ruch Wróbla, który niczym Pitry z Arką, po skosie zaczyna biec w pole karne.

Dol 1-0 4

Wróbel wychodzi na czystą pozycję.

Dol 1-0 5

Moment podania. Jak widać jednym kontaktem z piłką Wołkowiczowi udaje się minąć linię (choć taką trochę owalną) sześciu zawodników Dolcanu. Jeśli podanie dojdzie do celu, Wróbel będzie miał przed sobą tylko jednego zawodnika gości.

Dol 1-0 6

Tak też się dzieje i Wróbel jest w bardzo dobrej sytuacji. Ma dwa warianty – szukać strzału lub podawać do Pitrego, który wbiega w szesnastkę.

Dol 1-0 7

Pitry pokazuje się na pozycji, ale Wróbel jednak decyduje się na strzał, po krótkim zwodzie.

Dol 1-0 8

Piłka po długim rogu wpada do siatki.

1:1 Zjawiński (70)

Dol 1-1 1

Akcja Dolcanu prawą stroną.

Dol 1-1 2

Jak widać w tej chwili nie jest do końca jasne kto kogo kryje. Pietrzak skupia się na zawodniku prowadzącym piłkę, ale też nie może odpuścić tego na skrzydle. Do pomocy biegnie mu Duda.

Dol 1-1 3

Duda zajmuje się teraz zawodnikiem przy piłce, Pietrzak może się skupić na tym, który zaraz dostanie piłkę.

Dol 1-1 4

Podanie na prawą stronę.

Dol 1-1 5

Pietrzak nabiera się na zwód, interweniując „na raz”, dzięki czemu przeciwnik ma dużo miejsca do dośrodkowania. Duda i Jurkowski skupieni na zawodniku, który wcześniej miał piłkę, a znajduje się już w polu karnym.

Dol 1-1 6

Po minięciu Pietrzaka, to Duda próbuje zablokować zawodnika dośrodkowującego. Jurkowski kryje drugiego z przeciwników.

Dol 1-1 7

Piłka już w locie po dośrodkowaniu. Już teraz widać, że Zjawiński (przy lewej krawędzi kadru) jest zupełnie niepilnowany. Niestety nie mamy zarejestrowanej sytuacji tuż sprzed dośrodkowania – kiedy to Czerwiński naciskał rywala, ale dał się odepchnąć. Natomiast Kamiński stoi i czeka na piłkę, próbuje się przesuwać równo z Jurkowskim. Być może chciał złapać przeciwnika na pułapkę ofsajdową, ale wydaje się, że powinien skupić się na kryciu.

Dol 1-1 8

Kompletnie niepilnowany Zjawiński ma dużo miejsca i czasu, aby wyskoczyć do piłki.

Dol 1-1 9

Precyzyjne uderzenie z bliska.
Dol 1-1 10

I Budziłek jest bezradny.

2:1 Wołkowicz (75)

Dol 2-1 1

Akcję ze swojej połowy próbują wyprowadzić zawodnicy Dolcanu.

Dol 2-1 2

Pressing na rywalu wywiera jednak Gancarczyk. Przeciwnik zmuszony do zagrania do tyłu.

Dol 2-1 3

Piłka trafia do prawego obrońcy, a kolejny pressing stosuje Pitry.

Dol 2-1 4

Napastnik GKS w tym meczu blokuje wybicie zawodnika. W środku boiska Wróbel i Wołkowicz.

Dol 2-1 5

Wróbel już wie, że zaraz będzie musiał powalczyć o piłkę.

Dol 2-1 6

Świetne przyjęcie trudnej futbolówki. Wołkowicz za chwilę ruszy do przodu.

Dol 2-1 7

Pomocnik GKS zdecydowanym ruchem rusza na bramkę, widzi to Wróbel i podaje mu prostopadłą piłkę.

Dol 2-1 8

Podanie w uliczkę, znów linia obrony gości wymanewrowana.

Dol 2-1 9

Dobre przyjęcie Wołkowicza.

Dol 2-1 10

Precyzyjny, choć lekki strzał obok bramkarza.

Dol 2-1 11

I GKS ponownie obejmuje prowadzenie.

3:1 Wróbel (86)

Dol 3-1 1

Przy piłce Gancarczyk. W akcję ofensywną zaangażowanych razem z nim zaledwie dwóch zawodników GKS. Przed nimi w sumie aż sześciu zawodników rywali, choć kilku na drugim skrzydle.

Dol 3-1 2

Gancarczyk prostopadle zagrywa w kierunku Fonfary i Wróbla.

Dol 3-1 3

Obaj wypuszczeni na wolne pole i… obaj biegną do piłki.

Dol 3-1 4

Dopiero teraz Wróbel odpuszcza, udając się w pole karne. Do piłki dochodzi Fonfara.

Dol 3-1 5

Jedyny obrońca w tej strefie boiska musiał się na coś zdecydować – mógł pilnować Wróbla, ale wtedy Fonfara wbiegłby swobodnie w pole karne. Dlatego to jego zaatakował, kosztem odpuszczenia Wróbla.

Dol 3-1 6

Fonfara zagrywa właśnie do Wróbla, a przy podaniu jest faulowany.

Dol 3-1 7

Sędzia pozwala jednak grać dalej, a Wróbel zewnętrzną częścią stopy pięknie kieruje piłkę w długi róg.

Dol 3-1 8

Na tym obrazku widać bardzo dobrze, jak sędzia pokazuje „grać dalej”. A piłka spokojnie toczy się do bramki.

Dol 3-1 9

GKS strzela trzecią bramkę!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

4 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

4 komentarze

  1. Avatar photo

    MC

    23 września 2013 at 22:16

    Panowie a co ze skrótem spotkania?

  2. Avatar photo

    MG

    23 września 2013 at 22:20

    Kaj je ten skrót??? a moze będzie tak dlugi ze jescze go sklejacie???!!!!!

  3. Avatar photo

    GieKSiorz

    24 września 2013 at 15:50

    redakcja jest zajeta fochem wołka i nie bedzie skrotu

  4. Avatar photo

    bonzo

    24 września 2013 at 16:49

    Wycinają go z każdego kadru – to trwa.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Piłka nożna

Katowickie złudzenia, poznański tryumf

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do trzeciej, a zarazem ostatniej galerii z Poznania. 

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

GieKSa nie pęka przed najlepszymi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa to nie przelewki. Tutaj przychodzi nam się mierzyć z naprawdę poważnymi i silnymi rywalami. Po niemal dwóch dekadach gramy z zespołami rywalizującymi o Mistrzostwo Polski, a nie co najwyżej balansującymi gdzieś pomiędzy najwyższą klasą rozgrywkową, a pierwszą ligą.

Ktoś powie, że co jakiś czas boleśnie zderzamy się z tą rzeczywistością. Ale, czy rzeczywiście boleśnie? Wiadomo, że chciałoby się pójść w ślady Kaiserslautern, które kiedyś jako beniaminek wywalczyło Mistrzostwo Niemiec. Na naszym podwórku też mieliśmy taką sytuację, gdzieś w rejonie czasów przemian, nazwę klubu przemilczę.

Jednak jest pewien realizm. O mistrza się bić nie będziemy, o puchary raczej też nie – pozostaje gra o środek tabeli, no i oczywiście bezpieczne utrzymanie. I ten realizm mówi też, że są drużyny w tej ekstraklasie poza naszym zasięgiem, jest trochę ekip lepszych i kilka o podobnym poziomie lub nieco słabszych. I im szybciej zaakceptujemy taki stan rzeczy, tym lepiej dla wszystkich.

Piszę o tym dlatego, że znów wczoraj w komentarzach kibiców przewijała się jakaś gorycz związana z tym, że Lech nas zdominował. No tak – zdominował nas, bo gdy najlepsi zawodnicy najlepszej obecnie drużyny w Polsce włączali swoje najlepsze cechy, to trudno, żeby wyglądało to inaczej. Rozpędzający się Sousa, Ishak czy Walemark sprawiali, że nawet obserwując ten mecz, trudno było za nimi nadążyć. Szybkość, pokazywanie się na pozycjach, wiele możliwości wyboru dla podającego. To jest ekipa z niesamowitą motoryką, taktyką i techniką. To wszystko sprawia, że gdy są w formie, mogą rozbić każdego przeciwnika. O czym przekonała się ostatnio Legia Warszawa.

Lech w tym meczu był zdecydowanie lepszy i po bramce Ishaka w 3. minucie zwycięstwo Kolejorza raczej nie było zagrożone. A mimo to – mimo tych wszystkich pozytywnych rzeczy związanych z gospodarzami – GieKSa w pierwszej połowie naprawdę postawiła opór. Na tyle, na ile nasi zawodnicy umieli, z wiarą w swój sposób gry – czyli wysoko, agresywnie, podchodząc pod pole karne przeciwnika. Potrafiliśmy na połowie rywala rozgrywać akcję i nie tracić piłki. Brakowało ostatecznie dokładności czy dobrej decyzji w pobliżu szesnastki, ale do przerwy spokojnie mogliśmy mieć jeszcze jakieś nadzieje, że „a nuż” uda się coś w tym spotkaniu ugrać.

W drugiej połowie wiadomo – Lech od początku przycisnął, miał karnego i strzelił bramkę. W tych okolicznościach było już naszej ekipie ciężej, no i zaczęły się w dużej liczbie pojawiać proste błędy, czy to w wyprowadzaniu piłki, czy już w rozgrywaniu dalej od własnej bramki. Nawet w minimalnej liczbie okazji do wykreowania sobie sytuacji do strzału, zespół nie był efektywny, jak choćby w sytuacji, kiedy Borja Galan świetnie minął przeciwnika i przy linii końcowej wszedł niemal w pole bramkowe.

Trochę ten mecz przypominał starcie z Legią, choć ja uważam, że zagraliśmy lepiej. To znaczy ta pierwsza faza spotkania z Wojskowymi, do gola Adama Zrelaka, była lepsza, ale potem już nie mieliśmy kompletnie nic do powiedzenia. Wczoraj Kolejorzowi stawialiśmy się dłużej.

Ktoś powie, gdyby nie Dawid Kudła, pojechaliby nas piątką. Może i tak, ale… nie pojechali. Swoją drogą, mam nadzieję, że tym meczem zawodnik zamknął temat dyskusji o potencjalnym posadzeniu go na ławkę. Niesprawiedliwie oceniany od początku sezonu, ostatecznie przez całą rundę w sposób ewidentny nie zawalił nam żadnego gola. Wiadomo, że w kilku sytuacjach mógł mieć swój współudział przy utracie bramki, ale żaden bramkarz bezbłędny nie jest. A tyle sytuacji, ile wybronił Dawid w tym sezonie – powoduje, że mamy kilka punktów więcej. No i wczoraj zagrał bardzo dobry mecz, obronił wiele strzałów, na czele z wygarnięciem piłki już praktycznie z bramki po strzale Ishaka.

Tak jak jednak mówiłem w meldunku pomeczowym i pisałem w relacji – wstydu GieKSa tym meczem nie przyniosła i na pewno nie można powiedzieć, że to spotkanie pokazało, że zespół jest w jakiejś słabszej formie czy – olaboga – w kryzysie. Po prostu katowiczanie próbowali zagrać swoje, postawili się przeciwnikowi, ale z tak rozpędzonym Kolejorzem nie mieli większych szans.

Trener Rafał Górak dość kontrowersyjnie po meczu powiedział, że był to udany wieczór. I jakkolwiek komuś to się może nie podobać, przychylam się do tych słów. Bo GieKSa może przegrała z Lechem i to dość wyraźnie, ale najważniejsze jest to, że pokazała, że nie pęka i nie klęka. Nawet przed tak piekielnie mocnym przeciwnikiem. Bo mogliśmy oczywiście postawić autobus w szesnastce od pierwszej minuty i czekać na jak najniższy wymiar kary. A jednak zespół zdecydował się podjąć walkę. To może tylko zaprocentować.

Oczywiście było widać też mankamenty czysto piłkarskie w naszej grze. Ostatecznie bramki straciliśmy po błędach, popełniliśmy ich też kilka przy sytuacjach, które golem się nie zakończyły. W akcjach ofensywnych – jeszcze w pierwszej – brakowało zdecydowania. GieKSa czasem próbuje grać zbyt kombinacyjnie w odległości 16-18 metrów od bramki, gdy po prostu trzeba wziąć i huknąć. Tak samo czasem aż prosi się by zagrać na skrzydło – nawet już w ramach pola karnego – a jest próba koronkowego rozegrania i niemal wjechania z piłką do bramki. Jakkolwiek należy cenić to, że katowiczanie nie grają „na pałę” czy to w rozgrywaniu od tyłu, czy pod szesnastką przeciwnika, to czasem przydałaby się po prostu większa prostota. Myślę, że ta decyzyjność i przejście z bardziej wyrafinowanej gry na prostą piłkę jest elementem, który należy poprawić na wiosnę.

Na podstawie meczu z Lechem nie ma najmniejszego powodu, by przewidywać jakieś niepowodzenia z dwóch ostatnich kolejkach w tym roku. Jeśli katowiczanie utrzymają swój mental i zagrają swoje, powinni zdobyć punkty. Tylko no właśnie – mecz z Lechią Gdańsk to jest coś, co już przerabialiśmy kilka razy w tym sezonie i za każdym razem kończyło się gongiem. Czyli potencjalnie słabszy rywal (nie od nas, tylko od czołówki tabeli) na dany czas – czyli u siebie Motor, Śląsk czy Korona. Przed każdym z tych spotkań kibice dopisywali trzy punkty i w każdej sytuacji musieliśmy się trochę sfrustrować. Nikt się przed GieKSą nie położy i te spotkania to pokazały. I faktem jest, że przynajmniej jeden z tych trzech meczów po prostu trzeba było wygrać. I podobnie jest z meczem z Lechią, która swoje zawirowania przeżywa bardzo mocno. Jeśli katowiczanie chcą się utrzymać, muszą w końcu dokładnie w tego typu meczu zapunktować, tym bardziej, że gdańszczanie to bezpośredni rywal w walce do utrzymania. Na ten moment w sezonie GieKSa wygrywała głównie w meczach, w których faworytem nie była. Tutaj może nie ma co używać takiego słowa jak „faworyt”, ale na pewno nie jest nim także Lechia. Trzeba robić swoje.

Wróciliśmy do Katowic z lekcją daną przez kapitalną drużynę trenera Frederiksena. I niech drużyna oraz sztab szkoleniowy z tej lekcji skorzystają, bo przez wiele lat nie mieliśmy okazji uczyć się od najlepszych.

A na nas przyjdzie jeszcze pora.

Kontynuuj czytanie

Hokej

Emocjonujący mecz w Satelicie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ramach 24. kolejki Tauron Hokej Ligi zmierzyliśmy się z KH Energą Toruń.  Mecz ten przysporzył kibicom wiele emocji, szczególnie w trzeciej tercji. Goście doprowadzili do remisu na 8 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry, natomiast GieKSa zdobyła decydującego gola na 0,8 sekundy przed końcem dogrywki.

Jeszcze nie wszyscy kibice zajęli swoje miejsca w Satelicie, a na tablicy wyników po stronie gospodarzy widniała cyfra 1. Travis Verveda strzałem z okolic korytarza międzybulikowego zaskoczył toruńskiego bramkarza. Katowiczanie w pierwszych minutach narzucili rywalowi swój styl gry. W 5. minucie po strzale Jean Dupuy krążek odbił się od poprzeczki. Przyjezdni w tym okresie rzadko gościli w naszej tercji obronnej, a ich uderzenia pewnie bronił Michał Kieler. W 10. minucie Santeri Koponen strzałem w okienko podwyższył prowadzenie GieKSy. Tuż po wznowieniu gry Mikael Johansson faulował naszego zawodnika, co nie umknęło uwadze arbitrom i odesłali Szweda do boksu kar. Podczas okresu gry w przewadze, Mikalai Syty wyłuskał spod kija Grzegorza Pasiuta krążek i wyprowadził szybką kontrę, którą na gola zamienił Kazuki Lawrow. Od tego momentu przyjezdni częściej gościli w naszej tercji obronnej, ale na posterunku był nasz bramkarz. Pod koniec tercji doszło do spięcia pomiędzy Igorem Smalem i Miakaiem Sytym, za co obaj zostali ukarani karami mniejszymi. Jeszcze na 23 sekundy przed syreną kończącą pierwszą odsłonę meczu na ławkę kar odesłany został Pontus Englund, co oznaczało, że drugą tercję rozpoczniemy od gry w osłabieniu.

Torunianie wykorzystali okres gry w przewadze. Na 5 sekund przed zakończeniem kary Pontusa Englunda Ruslan Bashirov doprowadził do remisu. Po tej bramce mecz się otworzył, a obaj bramkarze kilkukrotnie ratowali swoje drużyny z opresji. Bliski zdobycia trzeciej bramki był w 31. minucie Christian Mroczkowski, po którego uderzeniu krążek zatrzymał się na słupku toruńskiej bramki. Do końca tej części gry niewiele się działo na lodowej tafli, a gra toczyła się głównie w środkowej części lodowiska.

Na początku trzeciej tercji byliśmy świadkami trzech bramek. Festiwal strzelecki rozpoczął Benjamin Sokay, który dobił krążek po strzale Jeana Dupuy. Następnie torunianie wykorzystali okres gry w przewadze, doprowadzając do remisu. W 45. minucie czwartego gola dla GieKSy zdobył Igor Smal. Katowiczanie powinni podwyższyć prowadzenie, jednak Jean Dupuy będąc tuż przed pustą bramką, nie zdołał umieścić w niej krążka. W kolejnych minutach tempo meczu wzrosło, a obie drużyny szukały okazji na zmianę rezultatu spotkania. Na nieco ponad dwie minuty przed syreną kończącą regulaminowy czas gry torunianie postawili wszystko na jedną kartę i wycofali bramkarza. Ryzyko się opłaciło i goście na 8 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry doprowadzili do wyrównania.

W dogrywce groźniejsi byli torunianie. W 62. minucie indywidualną akcją popisał się Andryi Denyskin, ale jego intencje przeczytał Michał Kieler, a chwilę później z pomocą naszemu bramkarzowi przyszła poprzeczka. Na 4 sekundy przed syreną kończącą dogrywkę karę mniejszą otrzymał Rusalan Bashirov. Po wygranym buliku krążek przejął Grzegorz Pasiut, który zauważył niepilnowanego Bartosza Fraszkę, a ten na 0,8 sekundy przed końcem dogrywki zapewnił nam wygraną.

GKS Katowice – KH Energa Toruń 5:4 (2:1, 0:1, 2:2 d. 1:0)

1:0 Travis Verveda (Christian Mroczkowski, Jean Dupuy) 0:57
2:0 Santeri Koponen (Aleksi Varttinen, Mateusz Michalski ) 9:22
2:1 Kazuki Lawrow (Mikalai Syty) 10:21 4/5
2:2 Ruslan Baszirov (Mikalai Syty, Andriy Denyskin) 21:32, 5/4
3:2 Benjamin Sokay (Jean Dupuy) 41:16
3:3 Oleksii Vorona (Andryi Denyskin, Albin Thymi Johansson) 42:54, 5/4
4:3 Igor Smal (Pontus Englund) 44:27
4:4 Julius Person (Jesper Henriksson) 59:52
5:4 Bartosz Fraszko (Grzegorz Pasiut, Stephen Anderson) 64:59, 4/3

GKS Katowice: Kieler (Murray) – Verveda, Maciaś, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Koponen, Dupuy, Kallionkieli, Mroczkowski – Runesson, Englund, Hofman Ja., Anderson, Sokay – Dawid, Hofman Jo.,Michalski, Smal, Bepierszcz.

KH Energa Toruń: Svensson (Studziński) – Henriksson, Lawlor, Denyskin, Syty, Bashirov – Svars, Zieliński, Fjodorovs, Johansson, Persson – Thyni Johansson, Jaworski, Ziarkowski, Kalinowski K., Kogut – Gimiński, Maćkowski, Kalinowski M., Vahatalo, Vorona.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga