Dołącz do nas

Felietony

Beczka miodu dla Kamila

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Był początek grudnia 1988 kiedy na świat przyszedł Kamil Cholerzyński. Potem dzieciństwo, spędzone na jednym z typowych śląskich podwórek. Podwórko typowe, ale lokalizacji wiele podwórek może mu zazdrościć – tylko kilkaset metrów trzeba z niego pokonać, by znaleźć się na stadionie przy ulicy Bukowej.

 

Nic więc dziwnego, że od najmłodszych lat na tym stadionie Kamil się pojawiał. Początkowo tylko jako kibic, potem doszły do tego treningi w drużynach juniorskich. Jego Tata nie zrezygnował ze wspólnych wyjść na mecz, nawet wtedy, kiedy mając pod opieką syna „nadział się” na sympatyków klubu z Chorzowa mających zamiar odwiedzić fanów z Katowic pod ich stadionem przed derbami. Dzięki temu 15-letni Kamil mógł z zachwytem obserwować z trybuny Głównej słynny „wodospad” podczas derbów w 2003 roku. Tego widoku, podobnie jak wielu innych bywalców stadionu przy Bukowej, nie zapomni do końca życia. Fascynowało go nie tylko kibicowanie, ale też strona piłkarska. W końcu miał to szczęście, że widział z trybun GieKSę grającą w Ekstraklasie. To coś, czego wielu młodych GieKSiarzy mu zazdrości. Pewnie właśnie podczas któregoś z pobytów na trybunach Cholerzyńskiemu przyszło na myśl, że występ w roli piłkarza w derbach z Ruchem to jego marzenie.

DSC_0015 DSC_0004

Piłkarsko piął się w górę i po latach spędzonych w drużynach juniorskich w końcu dane mu było zadebiutować w pierwszej drużynie. Niestety nie w Ekstraklasie, bo Kamil osiągnął wiek seniorski już w czasach „nowej GieKSy”, po degradacji do IV ligi i odbudowie klubu. Zaczął odgrywać w zespole znaczącą rolę gdy klub był już na zapleczu Ekstraklasy – w sezonie 2008/2009, kiedy wystąpił w 14 meczach. Już w następnym opuścił tylko dwa spotkania. Powoli stawał się coraz bardziej rozpoznawalny i lubiany. Stał się w oczach wielu kibiców naturalną częścią klubu. Chłopak z Wełnowca, wychowanek, w pierwszej drużynie? Jak to się kiedyś mówiło: to się nadaje do prasy! To takie historie wiele osób w futbolu ceni najbardziej. Dlatego warto docenić ich bohaterów.

1454942_751559141536201_1560285937_n kamil

Kamil był kojarzony z GieKSą przez wiele osób nie tylko ze względu na swoją grę, ale także na aktywność w budowaniu wizerunku klubu. Nie wydaje się, by kiedykolwiek odmówił wzięcia udziału w akcjach promocyjnych czy spotkaniach z dzieciakami w szkołach, bo przez lata robił to naprawdę wiele razy. Dobry kontakt z najmłodszymi łapie bez trudu, a przede wszystkim jest dla nich wiarygodny, będąc żywym dowodem na to, że droga od najmłodszych roczników juniorskich do bycia kapitanem w meczu ligowym jest możliwa.

kufffffel lolkuf
Jako piłkarz traktował kibiców właściwie wzorowo, pewnie nie mogło być inaczej skoro sam kibicem się czuje. Nie odmawiał rozmów zwykłym ludziom z Blaszoka czy Głównej, również w trudnych momentach. Gdy GKS obchodził 50-lecie, szalał z racą w kibicowskiej koszulce. Na boisku szczególnie mobilizował się na mecze „z podtekstem” – w zeszłym sezonie grał dobrze i strzelał bramki w obu spotkaniach przeciwko tyskiemu GKS-owi. Jak sam przyznał niedawno w wywiadzie dla „Sportu”, dużo trudniej jest mu mobilizować się na mecze z Pogonią Siedlce czy Niecieczą.

kamil50 DSC_0732

W każdej beczce miodu musi się znaleźć łyżka dziegciu. Nie umiem uciec od mniej przyjemnych spraw, piszę przecież o piłkarzu GKS-u Katowice. Klubu, który w ostatnich latach – delikatnie mówiąc – sukcesów nie osiąga. Na każdym z zawodników spoczywa część odpowiedzialności, na piłkarzach utożsamianych z klubem w tak dużym stopniu być może większa niż na tych, którzy wpadli do nas na pół sezonu i już stąd spadają. Od wychowanków jeszcze bardziej niż od innych graczy wymagamy „gryzienia trawy”, gry na pełnych obrotach w każdym spotkaniu. W opinii wielu w przypadku Kamila tego ostatnio brakowało. I tak jak apeluję o szacunek i docenienie jego historii oraz wkładu w walkę o dobre imię klubu, tak nie mam wątpliwości, że czas był już najwyższy na jakieś zdecydowane decyzje. Wypożyczenie do innego klubu Kamil powinien wziąć za dobrą monetę.

Oddala się jego marzenie o derbach z Ruchem. Odejdzie na stałe czy odbuduje się gdzieś na tyle, żeby wrócić i być wzmocnieniem? To pokaże czas. Jego największym przeżyciem w życiu kibicowsko-piłkarskim pozostaną na razie derby z Górnikiem, zwłaszcza te w Zabrzu, tuż po przybiciu zgody, kiedy na trybunach było 20 tysięcy kibiców. Dobrych wspomnień jest na pewno więcej, także i my – kibice – mamy ich trochę dzięki Cholerzyńskiemu. Dziękuję, Kamil, za tych kilka lat przy Bukowej. Powodzenia w podejmowaniu nowych wyzwań. I oczywiście: do zobaczenia na GieKSie!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


6 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

6 komentarzy

  1. Avatar photo

    TauzenGKS

    13 czerwca 2015 at 14:44

    Kamil Cholerzyński jest dla mnie symbolem nowej Gieksy, przez te wszystkie lata cały czas był, było raz lepiej, raz gorzej ale napewno był lepszy od całej armii patałachów, która przewinęła się przez Gieksę w ostatnich latach. Szkoda, że odchodzi, że nie zrobił postępów jak Piotr Polczak, Tomasz Hołota. Odnosze troszke wrażenie, że Kamil popadł w sielanke, miał podejście, że cokolwiek by się nie działo to i tak zostanie w klubie. Mam nadzieję, że odbuduje formę, którą niewątpliwie nie raz pokazywał i wróci silniejszy. Powodzenia Kamil!

  2. Avatar photo

    Guziec

    14 czerwca 2015 at 03:11

    Beka wystawiac laurke takiemu patafianowi. Za to pajacowanie do kibicow obys skonczyl w Heko Czermno. Jednym slowem, wypierdalaj.

  3. Avatar photo

    Rampampam

    14 czerwca 2015 at 13:17

    Guziec-sam wypierdalaj.

  4. Avatar photo

    Karol

    14 czerwca 2015 at 14:41

    Apeluję o kulturę w komentarzach.

    Guziec – chodzi Ci o sytuację po meczu z Zagłębiem, kiedy Cholerzyńskiemu nie podobało się „wypierdalaj” do zawdoników? Można to różnie oceniać, ale nie powinno to przekreślać wszystkich wcześniejszych lat w klubie.

    Rampampam – możemy się nie zgadzać, ale szanujmy się.

  5. Avatar photo

    Irishman

    14 czerwca 2015 at 18:29

    Człowiek już taki jest, leniwy. Jak nie musi, to pomimo jakiejś tam samodyscypliny czasem odpuszcza. I mam wrażenie, że to dopadło Kufla. No odstawał (czasem z całą drużyną) od minimum, które wszyscy akceptujemy w GieKSie.
    Liczę na to, że Kamil – jeśli ma GieKSę w sercu – sam to rozumie, że osłabiał drużynę, że weźmie się w garść, odbuduje się gdzieś i wróci JAKO WZMOCNIENIE!

    POWODZENIA CHŁOPIE!

  6. Avatar photo

    mendix

    17 czerwca 2015 at 19:46

    KAMIL DZIEKI ZA LATA GRY W GIEKSIE POWODZENIA CHLOPIE ZMIANA KLIMATU NAPEWNO CI POMOZE I JESZCZE ZABLYSNIESZ

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Kompromitacja

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu z Arką Gdynia, humory w Katowicach były bardzo dobre. GieKSa odbiła się od dna i w fantastycznym stylu pokonała gdynian. Piłkarze Rafała Góraka chcieli podtrzymać tę passę. Ten sam plan miał jednak Górnik Zabrze, który również efektownie odprawił z kwitkiem Pogoń Szczecin. Przy Roosevelta zapowiadało się naprawdę świetne widowisko, przy rekordowej – 28-tysięcznej – frekwencji.

W GieKSie nastąpiła jedna zmiana w porównaniu z meczem z Arką. Kontuzjowanego Alana Czerwińskiego zastąpił Lukas Klemenz, czyli bohater meczu z gdynianami. W składzie zabrzan ponownie zabrakło Lukasa Podolskiego (ale był już na ławce), mogliśmy natomiast obawiać się dynamicznych Ousmane Sowa i Tofeeka Ismaheela.

Początek meczu był wyrównany, ale drużyny nie stwarzały sobie sytuacji bramkowych, choć gdyby w 5. minucie Adam Zrelak dobrze przyjął piłkę wyszedłby sam na sam od połowy boiska z Łubikiem. W 11. minucie lekko uciekał Klemenzowi Tofeek Ismaheel, który wbiegł w pole karne i nawijał naszego obrońcę, ale Lukas ostatecznie zablokował ten strzał. W 19. minucie Kubicki bardzo dobrze obsłużył prostopadłym podaniem Ambrosa, który kąśliwie uderzał, ale Dawid Kudła bardzo dobrze obronił ten strzał. Pięć minut później w pole karne próbował wdzierał się Borja Galan, ale jego strzał został zamortyzowany. W pierwszych trzydziestu minutach nieco lepiej prezentował się Górnik i mógł to przypieczętować bramką, gdy fatalną stratę przed polem karnym zaliczył Kacper Łukasiak, ale po wygarnięciu piłki przez Kubickiego nie doszedł do niej Liseth. Niestety cofnięta gra GKS nie opłaciła się. Galan dał bardzo dużo miejsca w polu karnym rywalowi, a Ousmane Sow skrzętnie to wykorzystał, wycofując piłkę na 16. metr do Patrika Hellebranda, który pewnym strzałem pokonał Kudłę. W końcówce GKS miał kilka stałych fragmentów gry, ale w przeciwieństwie do meczu z Arką, tutaj nie było z tego żadnego zagrożenia.

Początek drugiej połowy mógł być fatalny. Klemenz wyprowadzał tak, że podał do przeciwnika, piłka zaraz poszła do niepilnowanego Janży, ten wycofał do Sowa, analogicznie jak ten zawodnik w pierwszej połowie, jednak Sow strzelił technicznie obok słupka. Po chwili, w zamieszaniu w polu karnym po wrzucie z autu Kowalczyka, ekwilibrystycznie do piłki próbował dopaść Kuusk, ale nic z tego nie wyszło. Po chwili i tak było 2:0. W 53. minucie piłkarze GKS zagrali niebywale statycznie w polu karnym. Dośrodkowywał Ambros, a kompletnie niepilnowany, choć wśród tłumu naszych (!) zawodników Liseth z bliska skierował piłkę do siatki. W 61. minucie znów rozmontowali naszą dziurawą obronę rywale, Janża znów mając lotnisko na skrzydle, popędził i wycofał po ziemi, a Sow tym razem strzelił niecelnie. Po chwili mieliśmy zmiany, weszli na boisko Aleksander Buksa i debiutujący w GKS Jesse Bosch. Trzy minuty później było po meczu, gdy doszło do absolutnie kuriozalnej sytuacji. Marten Kuusk zagrywał do Kudły. Problem w tym, że naszego bramkarza nie było w bramce i piłka wpadła do siatki ku rozpaczy estońskiego defensora. Kilka minut później swoją szansę miał Ismaheel, ale po dośrodkowaniu z prawej stroną i strzale zawodnika bardzo dobrze interweniował Kudła. W 81. minucie z dystansu uderzał wprowadzony na boisko Lukas Podolski, ale znów obronił bramkarz. W 88. minucie na strzał zdecydował się Kuusk, a piłka musnęła górną stronę poprzeczki. Po chwili była powtórka, uderzał z daleka Gruszkowski i również piłka otarła obramowanie, tym razem spojenie.

Wygląda na to, że GKS przegrał to spotkanie już przed meczem, ewentualnie w trakcie pierwszej połowy. Nie da się z Górnikiem Zabrze, grając tak asekuracyjnie, liczyć na cud i to, że rywale nie strzelą bramki. Dodatkowo po utracie bramki posypało się całkowicie wszystko i nie dość, że nadal nie mieliśmy nic z przodu, to jeszcze popełnialiśmy katastrofalne błędy z tyłu, a gospodarze skrzętnie to wykorzystali. Był to najsłabszy mecz GKS w tym sezonie. Nie chodzi o wynik. Sposób gry był nieprzystający ekstraklasowej drużynie.

23.08.2025, Zabrze
Górnik Zabrze – GKS Katowice 3:0 (1:0)
Bramki: Hellebrand (40), Liseth (53), Kuusk (64-s).
Górnik: Łubik – Kmet (70. Szcześniak), Janicki, Josema (76. Pingot), Janża, Kubicki, Hellebrand, Ambros (70. Podolski), Sow (69. Dzięgielewski), Liseth, Ismaheel (76. Lukoszek).
GKS: Kudła – Wasielewski, Klemenz, Jędrych, Kuusk, Galan (70. Gruszkowski) – Błąd (70. Łukowski), Kowalczyk, Łukasiak (61. Bosch), Nowak (78. Wędrychowski) – Zrelak (61. Buksa).
Żółte kartki: Nowak.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 28236 (w tym 4300 kibiców GieKSy).

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Szymon Marciniak w końcu sędzią El Clasico

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sędzią sobotniego meczu Górnik Zabrze – GKS Katowice będzie Szymon Marciniak z Płocka. Śląski Klasyk odbędzie się w sobotę o godzinie 20.15.

Arbitra przedstawiać nie trzeba, ale jednak to zrobimy. Nasz sędzia międzynarodowy ma CV tak bogate, że ciężko objąć wszystko. Według portalu 90minut.pl pierwsze udokumentowane spotkanie to mecz Pucharu Polski w 2006 roku pomiędzy Spartą Augustów i Mrągowią Mrągowo. Szybko piął się po szczeblach kariery i już w kolejnym sezonie prowadził trzy mecze ówczesnej drugiej ligi, czyli zaplecza ekstraklasy.

Uwaga! Wówczas – 5 kwietnia 2008 poprowadził jedyny w swojej karierze mecz GKS Katowice, było to spotkanie w Turku, w którym GKS Katowice zremisował z miejscowym Turem 1:1. Poniżej możecie zobaczyć bramki z tego meczu, nakręcone przez autora niniejszego artykułu. Gola dla GKS zdobył wówczas Krzysztof Kaliciak, a wyrównał dobrze nam znany, grający później w GieKSie – Filip Burkhardt.

Już w sezonie 2008/09 zadebiutował w ekstraklasie, prowadząc mecz GKS Bełchatów z Odrą Wodzisław. Od następnego był już etatowym arbitrem w ekstraklasie, w której sędziuje nieprzerwanie od 15 lat.

W sezonie 2012/13 przyszedł debiut w europejskich pucharach, gdy w Lidze Europy sędziował mecz Lazio z Mariborem. Dwa lata później zadebiutował w Lidze Mistrzów spotkaniem Juventus – Malmo.

Wyliczanie wszystkich prowadzonych przez Marciniaka meczów byłoby dużym wyzwaniem. Spójrzmy po prostu na zbiorczą liczbę spotkań, które prowadził konkretnym europejskim drużynom na przestrzeni tych lat – głównie w Lidze Mistrzów, a także w minimalnym stopniu w Lidze Europy:

Inter Mediolan – 10
Real Madryt – 9
Atletico Madryt – 8
Liverpool, PSG – 7
Juventus, Barcelona, Milan – 6
Bayern, Manchester City, Tottenham, Lyon, Benfica – 4
Sevilla, Feyenoord, Napoli – 3

W mniejszej liczbie prowadził też mecze takich drużyn jak m.in. Lazio, Fiorentina, Manchester United, Roma, BVB, Ajax, Bayer Leverkusen, Lipsk, Atalanta, OM, FC Porto, Chelsea, Sporting, Galatasaray czy Arsenal. Dodajmy, że w zestawieniu nie są uwzględnione spotkaniach w ramach choćby Klubowych Mistrzostw Świata, gdzie dodatkowo dwukrotnie sędziował Realowi Madryt.

W 2013 sędziował swój pierwszy finał Pucharu Polski – pierwszy z dwóch meczów Śląska Wrocław z Legią Warszawa. Później jeszcze trzykrotnie prowadził mecz finałowy na Stadionie Narodowym.

W swojej europejskiej przygodzie był arbitrem kilku spotkań, które obrosły legendą. Na przykład w 2017 był rozjemcą pierwszego meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów, w którym PSG pokonało Barcelonę 4:0. Ten mecz był preludium do historii z rewanżu, gdzie Blaugrana po niesamowitej remontadzie zwyciężyła 6:1. Rok później w tej samej fazie na Marciniaka posypała się lawina krytyki po meczu Tottenham – Juventus (1:2), w którym nasz arbiter popełnił duże błędy. W 2023 roku sędziował w półfinale pogrom Realu Madryt przez Manchester City, kiedy podopieczni Pepa Guardioli wygrali 4:0. A w zeszłym sezonie niesamowite spotkania w 1/8 i 1/2 finału pomiędzy Atletico i Realem oraz Interem i Barceloną – w obu przypadkach były to rewanże. W derbach Madrytu arbiter miał absolutnie nietypową sytuację, gdy w konkursie jedenastek Julian Alvarez dwa razy dotknął piłkę – co dopiero – i to w wielkich kontrowersjach – wykazał VAR. Znowuż w pojedynku na Giuseppe Meazza widzieliśmy prawdziwy spektakl piłki. Gdy w 87. minucie Raphinia trafiał na 3:2 dla Barcelony, wydawało się, że jest pozamiatane. Wyrównał w doliczonym czasie Acerbi, a w dogrywce Nero-Azurri za sparwą Frattesiego przechyli szalę na swoją korzyść.

Szymon Marciniak od dekady prowadzi też mecze reprezentacji. Prowadził spotkania na Mistrzostwach Europy i Świata. W 2016 roku był rozjemcą meczów Hiszpania – Czechy, Islandia – Austria i Niemcy – Słowacja. Podczas Mundialu w Rosji sędziował spotkania Argentyna – Islandia i Niemcy – Szwecja z fenomenalnym trafieniem Kroosa w doliczonym czasie z rzutu wolnego. Na Mistrzostwach Świata w Katarze prowadził spotkania Francja – Dania i Argentyna – Australia, a na Euro 2024 Belgia – Rumunia i Szwajcaria – Włochy.

Na deser zostawiliśmy oczywiście największe sukcesy polskiego sędziego. Czyli sędziowane finały. Najpierw finał Klubowych Mistrzostw Świata 2024, w którym Manchester City pokonał Fliminense 4:0. City zapewniło sobie udział w turnieju poprzez wygranie Ligi Mistrzów w 2023 roku, który również prowadził polski sędzia – Anglicy pokonali Inter Mediolan 1:0 po golu Rodriego. No i nade wszystko mecz meczów, najważniejsze wydarzenie w czteroleciu światowej piłki, czyli finał Mistrzostw Świata 2022 w Katarze: Argentyna – Francja. Finał niebanalny, bo z dwoma golami Leo Messiego i hat-trickiem Kyliana Mbappe. Marciniak był świadkiem ukoronowania Leo Messiego jako najlepszego piłkarza w historii futbolu, zwieńczającego swoją piękną karierę tytułem Mistrza Świata.

Ma w swoim dorobku także prowadzone finały Cypru, Grecji i Albanii oraz Superpuchar Europy.

Przechodząc do spraw przyziemnych – w obecnym sezonie Marciniak prowadził cztery spotkania ekstraklasy, w których pokazał 16 żółtych kartek (średnio 4 na mecz) i ani jednej czerwonej. Podyktował jeden rzut karny – dla Pogoni w meczu z Arką.

Oficjalnie prowadził tylko jedno wspomniane spotkanie GKS Katowice, natomiast na uwagę zasługuje fakt, że Marciniak był gościem specjalnym i sędzią podczas turniejów Spodek Super Cup 2024 i 2025. W obecnym roku zrobił też rzecz niesamowitą – prowadząc mecz w Arabii Saudyjskiej wieczorem dzień przed turniejem, sobie tylko znanymi sposobami przemieścił się do Katowic, by w Spodku już być około godziny 15.00 zwartym i gotowym do pracy.

Będzie to pierwszy Klasyk Szymona Marciniaka, bo mimo wielu wybitnych spotkań, nie udało mu się jeszcze poprowadzić hiszpańskiego El Clasico pomiędzy Realem Madryt i Barceloną.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Żółty kocioł dał koncert

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Radomiak Radom wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Joao Henriques. Poniżej spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.

Joao Henriques (trener Radomiaka Radom):
Nie mam zbyt wiele do powiedzenia. GKS strzelił trzy bramki, my dwie. Tyle mam do powiedzenia. Nasi zawodnicy do bohaterowie w tym meczu. Będziemy walczyć dalej.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Ważny moment dla nas, bo pierwsza przerwa na kadrę to taka pierwsza tercja tej rundy i mieliśmy świadomość, że musimy zdobywać punkty, aby nie zakopać się. Wiadomo, jeśli chodzi punkty nie zdarzyło się nic zjawiskowego. Mamy siódmy punkt i to jest dla nas cenna zdobycz, a dzisiejszy mecz był bardzo ważnym egzaminem piłkarskiego charakteru, piłkarskiej złości i udowodnienia samemu sobie, że tydzień później możemy być bardzo dobrze dysponowani i możemy zapomnieć, że coś nam nie wyszło. Bo sport ma to do siebie, że co tydzień nie będziesz idealny, świetny i taki, jak będziesz sobie życzył. Ważne jest, jak sportowiec z tego wychodzi.

Tu nie chodzi o to, że nam się udało cokolwiek, bo udać to się może jeden raz, ale jak wychodzimy i zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy w opałach – a byliśmy w nich także w tym meczu. Graliśmy bardzo energetyczną pierwszą połowę, mogliśmy strzelić więcej bramek, a schodziliśmy tylko z remisem. Ze świadomością, że straciliśmy dwie bramki, a sami mogliśmy strzelić dużo więcej. No ale jednak obawa jest, że dwie straciliśmy.

Siła ofensywna Radomiaka jest ogromna, ci chłopcy są indywidualnie bardzo dobrze wyszkoleni, są szybcy, dynamiczni, niekonwencjonalni. Bardzo trudno się przeciw nim gra. Zresztą kontratak na 1:0 pokazywał dużą klasę. Niesamowicie jestem dumny ze swoich piłkarzy, że w taki sposób narzucili swoje tempo gry, byli w pierwszej połowie drużyną, która dominowała, stworzyła wiele sytuacji bramkowych, oddała wiele strzałów, miała dużo dośrodkowań. To była gra na tak. Z tego się cieszę, bo od tego tutaj jesteśmy. W drugiej połowie przeciwnik po zmianach, wrócił Capita, Maurides, także ta ławka również była silna. Gra się wyrównała i była troszeczkę szarpana. Natomiast niesamowicie niosła nas publika, dzisiaj ten nasz „żółty kocioł” był niesamowity i serce się raduje, w jaki sposób to odtworzyliśmy, bo wiemy jaką drogę przeszliśmy i ile było emocji. Druga połowa była świetnym koncertem i kibice bardzo pomagali, a bramka Marcina była pięknym ukoronowaniem. Skończyło się naszym zwycięstwem i możemy być bardzo szczęśliwi. Co tu dużo mówić, jeżeli w taki sposób GKS będzie grał, to kibiców będzie jeszcze więcej i ten nasz stadion, który tak nam pomaga, będzie szczęśliwy.

Bardzo cenne punkty, ważny moment, trochę poczucia, że dobra teraz chwila na odpoczynek ale za chwilę zabieramy się do ciężkiej roboty, bo jedziemy do Gdańska i wiadomo, jak ważne to będzie dla nas spotkanie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga