Na ostatni mecz w tym sezonie GKS Katowice udawał się już w roli zespołu utrzymanego w pierwszej lidze. Dlatego wydawało się, że bez presji jest jakaś szansa na lepszy wynik niż w ostatnich meczach. Z drugiej strony jak tu mobilizować się na mecz o pietruszkę w momencie, kiedy piłkarze mają niepłacone, a wielu z nich jeszcze kończą się kontrakty, względnie wypożyczenia, więc tak naprawdę nic ich w GKS-ie nie trzyma.
W zespole nastąpiło kilka zmian w porównaniu z meczem z Piastem. W bramce ujrzeliśmy Jacka Gorczycę, na skrzydłach obrony niespodziewanie wystąpili Michal Farkas i Bartłomiej Chwalibogowski. Na środku natomiast grali Jan Beliancin i Kamil Szymura. W środku ujrzeliśmy Piotra Gierczaka, Kamila Cholerzyńskiego i Tomasza Hołotę (jako kapitan), na skrzydłach byli Marcin Pietroń i Damian Chmiel, w ataku Mateusz Zachara.
Od początku spotkanie nie porywało. Było wyrównane, a GKS nie grał fatalnie jak w poprzednich dwóch spotkaniach. Nie potrafił jednak stworzyć sobie jakichś super klarownych sytuacji, choć kilka razy zbliżył się pod bramkę rywala i było zamieszanie. Podobnie jednak Sandecja, która w zamieszaniu podbramkowym omal nie strzeliła bramki. Opisywanie sytuacji bramkowych jest jednak bezcelowe, gdyż nie ma to większego znaczenia.
Po przerwie wyglądało to już gorzej. Obie drużyny już nie były zainteresowane atakiem, a jedynie tym, aby nie zrobić sobie krzywdy. Wywoływało to sporą frustrację na trybunach. Mimo wszystko kilka razy Sandecja podeszła pod bramkę katowiczan i zrobiło się zamieszanie. Wprowadzeni na boisko w GKS Przemysław Pitry, Krzysztof Wołkowicz i Patryk Stefański, ale nie odmienili znacząco przebiegu meczu. Z każdą minutą to „widowisko” stawało się coraz spokojniejsze i pachniało bezbramkowym remisem.
Po bezbarwnym meczu GKS zremisował z Sandecją, czym przerwał passę meczów bez porażki. Przerwana została także fatalna passa przegranych meczów z końca sezonu w poprzednich sezonach – 2 lata temu było to 6 porażek na koniec, rok temu 4 takie spotkania. W Nowym Sączu GKS nie został pokonany.
Sezon się kończy i na dobrą sprawę nie wiadomo – co dalej. Z trenerem i piłkarzami. Istnieje ryzyko, że wszystko rozleci się jak domek z kart z powodu kończących się kontraktów i wypożyczeń. Na pewno był to ostatni mecz w takim składzie, a nawet składzie zbliżonym do tego. Najprawdopodobniej następny mecz ligowy to będzie zupełnie inny GKS. Jaki? Tego nie wiemy.
Sezon 2011/2012 dobiegł końca. Był to ciężki okres dla zespołu, który nieraz zawiódł, ale kilka razy dał nam powód do radości. Całe rozgrywki jednak należy uznać za niezbyt udane – od naszego zespołu wymagamy więcej. Ale jak tu wymagać więcej, gdy sprawy organizacyjne nie są poukładane?…
Najnowsze komentarze