Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Bezbramkowa premiera wiosny przy Bukowej

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień na temat wczorajszego spotkania I ligi GKS Katowice – Chrobry Głogów. Mecz zakończył się wynikiem 0:0.

 

1liga.org – Podsumowanie 23. kolejki F1L

Miedź Legnica powiększyła swoją przewagę nad resztą stawki. Faworyci do walki o awans gubili punkty – słowem była to kolejka niespodzianek.

[…] W ostatnim meczu 23. kolejki Fortuna 1 Ligi katowiczanie podejmowali Chrobry Głogów. W pierwszej odsłonie oba zespoły oddały po dwa strzały, ale nie były one skuteczne. Druga odsłona również nie przyniosła kluczowych rozstrzygnięć i ostatecznie oba zespoły dopisują do swojego konta po jednym punkcie.

dziennikzachodni.pl – GKS Katowice – Chrobry Głogów 0:0

W spotkaniu GKS Katowice z Chrobrym Głogów nie padł żaden gol. Sytuacji do ich zdobycia było jednak całkiem sporo, a pierwszoplanową postacią meczu był bramkarz gospodarzy Dawid Kudła.

[…] Pierwszy domowy mecz GKS Katowice od 26 listopada przyciągnął sporą grupę spragnionych pierwszoligowych emocji kibiców. Po udanej serii wyjazdów zespół Rafała Góraka czekała przecież konfrontacja z rozpędzonym ostatnio Chrobrym Głogów. Warto dodać, że najlepszym strzelcem ekipy gości jest były piłkarz GieKSy, Mikołaj Lebedyński.

Cel gospodarzy był jasny – zwiększenie dystansu dzielącego ich od strefy spadkowej. Goście natomiast stali przed szansą solidnego umocnienia się w grupie barażowej. Pomimo tych różnic trudno było wskazać zdecydowanego faworyta pierwszego wiosennego spotkania na Bukowej.

Początek meczu przechylał ocenę szans na korzyść GieKSy. Jej piłkarze sprawiali wrażenie bardziej zdeterminowanych, a najpełniej wyrażało się to w odbiorach piłki. Chrobry został wyraźnie zaskoczony takim obrotem sprawy i potrzebował czasu, by znaleźć odpowiedź. Po 20 minutach sam nabrał tempa, a sygnał do ataku dał Dominik Piła sprytnym strzałem z ostrego kąta, przy którym Dawid Kudła popisał się niezłym refleksem. Kilka kolejnych akcji głogowian też mogło się podobać, a w 29 minucie w próbach Michała Rzuchnowskiego i ponownie Piły bramkarz GKS zbudował sobie pozycję wyjściową do zostania najlepszym zawodnikiem meczu. GKS zdobył się na ripostę w 33 minucie. Rafał Figiel oddał strzał, który odbił Rafał Leszczyński, ale w polu karnym powstało gigantyczne zamieszanie. Próby kilku dobitek zamiast piłki w siatce skończyły się na faulowanym bramkarzu.

Faule zaczęły się zresztą mnożyć i w końcówce pierwszej połowy dwóch katowiczan zobaczyło żółte kartki. Najpoważniejszy incydent nastąpił jednak przypadkowo. W doliczonym czasie gry Grzegorz Rogala oddał potężny strzał, który trafił w Pawła Tupaja. Głogowianin padł jak rażony gromem, ale po interwencji sztabu medycznego doszedł do siebie.

W drugiej połowie oba zespoły szukały nowych metod na skruszenie obrony przeciwników. W GKS-ie bardzo aktywny był Rogala, współpracujący z Adrianem Błądem. Ten drugi został jednak wkrótce ściągnięty z murawy przez Rafała Góraka. Szkoleniowiec GKS-u dokonał zresztą niecodziennych roszad – dwie podwójne zmiany dzieliły raptem cztery minuty. Liderem drużyny wciąż jednak pozostawał Kudła, który świetnie obronił strzał Mateusza Bochnaka, a potem kapitalnie spisywał się w ostatnich kilkudziesięciu sekundach.

Bezbramkowy remis najbardziej zmartwił pewnie kibiców liczących na pierwsze wiosenne gole i domowe zwycięstwo GKS-u w 2022 roku. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że jednopunktowa zdobycz jest mimo wszystko cenniejsza dla katowiczan niż dla ich poniedziałkowych rywali.

 

sportdziennik.com.pl – Bezbramkowa premiera wiosny przy Bukowej

GKS Katowice podzielił się punktami z Chrobrym Głogów. Emocji było jak na lekarstwo. Pierwszy po ponad 3,5-miesięcznej przerwie mecz GieKSy przy Bukowej okazał się wyjątkowo marnym widowiskiem. Jak na lekarstwo było ciekawych sytuacji, emocjonujących momentów, wygrywanych pojedynków, dynamiczniejszych akcji kończonych dośrodkowaniami, a płynność gry demolowali zwijający się z bólu z ponadprzeciętną częstotliwością kolejni zawodnicy. Żadna ze stron nie chciała podjąć ryzyka, w poczynaniach jednych i drugich nie było arytmii, a jednocześnie cechowała je na tyle duża odpowiedzialność i pragmatyzm, że nie sposób było doczekać się prostych strat czy fauli, sprokurowania jakiegoś stałego fragmentu w niebezpiecznym sektorze boiska, by choć trochę podwyższyć temperaturę spotkania. Gdyby nie był to mecz piłkarski, a partia szachów, pewnie końcowy gwizdek rozbrzmiałby znacznie szybciej, bo strony pokojowo zgodziłyby się na remis.

Chrobry skończył co prawda 9 dni temu domową serię, ale mimo pierwszego tegorocznego wyjazdu kontynuuje inną – tę bez straty gola, bo Rafał Leszczyński pozostaje niepokonany od 24 listopada. To już łącznie 585 minut, a uwzględniwszy doliczany czas, pewnie pękło już okrągłe 600. Głogowski golkiper w Katowicach specjalnie nie musiał się wykazać. Był w I połowie obrazek, gdy jego koledzy z pola bronili w jednej linii szóstką (!), choć kilka celnych strzałów na jego bramkę oddanych zostało. Leszczyński ustawiał się jednak na tyle umiejętnie, że de facto każde z nich wyglądało, jakby szło w sam środek. Najszybciej serce zabić miało mu prawo w 34 minucie, gdy po jednym z pomysłowo rozegranych rzutów wolnych – bo trzeba oddać katowiczanom, że przy stałych fragmentach próbowali być pomysłowi – uderzył Rafał Figiel. Do dobitki pazernie doskoczyło trzech graczy GieKSy, lecz bramkarz Chrobrego zachował czujność. Odnotujmy, że na stan głogowskiej defensywy negatywnie nie wpłynął nawet fakt, że prawy obrońca Michał Ilków-Gołąb szybko doznał urazu i mimo podjęcia walki przezwyciężenia go nie wytrwał na murawie nawet kwadransa.

Tytułem „piłkarza meczu” nagrodzimy nie Leszczyńskiego, a jego vis a vis. Dawid Kudła miał odrobinę więcej pracy, uderzenia w kierunku bramki GKS-u były nieco bardziej precyzyjne niż te po przeciwnej stronie boiska. Kudła umiejętnie skrócił kąt, gdy po rzucie rożnym całkiem sporo miejsca Michał Rzuchowski. Dobrze pilnował też krótkiego rogu przy próbach Dominika Piły i Mateusza Bochnaka. Tego ostatniego zatrzymał w 88 minucie w sposób efektowny, gdy usiłował zwieńczyć centrę Dominika Dziąbka, który wniósł trochę ożywczego wiatru na skrzydło.

Graczy z pola wyróżniać trudno. Na trybunach zasiedli trenerzy Górnika Zabrze, Jan Urban i jego asystent Marcin Prasoł. Jeśli mieli grono konkretnych zawodników do sprawdzenia, to zapewne był w nim też Patryk Szwedzik. Młodzieżowiec GieKSy wzbudza zainteresowanie ekstraklasowych klubów, ale tego wieczoru nie pokazał tego, czym błysnąć potrafi, czyli przebojowości, szybkości, umiejętności wygrywania 1 vs. 1.

Zresztą, recenzją mocy największych katowickich armat niech będzie to, że w ostatnich 20 minutach GKS nie miał już w składzie ani Adriana Błąda, ani Rafała Figiela, ani Filipa Szymczaka, a w końcówce trener Rafał Górak podziękował też Szwedzikowi. Zmiennicy nic nie wskórali. Marko Roginić, który w poprzedniej kolejce asystował Błądowi przy „złotym” golu w Sosnowcu, tym razem wsławił się tylko tym, że tuż po wejściu na murawę pokiereszował nieco Mavroudisa Bougaidisa, czyli dawnego znajomego z bielskich czasów. GieKSa miała szansę zredukować stratę względem strefy barażowej do pobudzających wyobraźnię rozmiarów. Ciułanie punkcików wystarczy do bezpiecznego utrzymania. „Aż”, nie „tylko” – pamiętając, że jesienne 0:4 z Chrobrym zapoczątkowało serię usadawiającą katowiczan na samym dnie strefy spadkowej, od której do dziś z mozołem uciekają. A mozolnie nie zawsze znaczy ładnie.

 

sportowefakty.wp.pl – GKS Katowice nie przebił żelaznej obrony

Chrobry Głogów nie stracił gola w szóstym meczu z rzędu. Tym razem nie potrafił również przeprowadzić skutecznego ataku i na zakończenie kolejki zremisował bezbramkowo z GKS-em Katowice.

GKS miał pierwszą szansę na pokonanie bramkarza z rzutu wolnego. Faul był blisko pola karnego, ale beniaminek nie zdecydował się na strzał, a na dośrodkowanie, z którym poradził sobie Chrobry. Poważną stratą dla głogowian było zejście doświadczonego Michała Ilkówa-Gołąba z powodu urazu, a jego zastępcą w obronie był Paweł Tupaj już w 12. minucie.

Obrona Chrobrego nie traciła jednak dyscypliny i nadal radziła sobie z akcjami katowiczan. Goście starali się również zaatakować i w dwóch sytuacjach zmusili do dużego wysiłku ustawionego w bramce beniaminka Dawida Kudłę. Po przeciwnej stronie boiska dwoił się i troił Adrian Błąd, ale brakowało wykończenia w jego szarżach.

Druga połowa również z niewykorzystanymi sytuacjami podbramkowymi. GKS oddał w poniedziałek osiem strzałów, z których połowa była celna. Chrobry ripostował dziewięcioma uderzeniami i aż sześć razy interweniował po nich Dawid Kudła. Najbliżej pokonania byłego zawodnika Górnika Zabrze był Mateusz Bochnak.

Konfrontacja przy Bukowej zakończyła kolejkę w Fortuna I lidze. Chrobry stracił pierwsze punkty w rundzie wiosennej po dwóch zwycięstwach, ale pozostał na szóstej pozycji w strefie barażowej. GKS również utrzymał status niepokonanego po zimowym okresie przygotowań i urealnia utrzymanie.

 

miedziowe.pl – MZKS nadal w najlepszej szóstce

Cenny punkt w wyjazdowym spotkaniu z GKS-em Katowice zdobyli w poniedziałkowy wieczór piłkarze Chrobrego Głogów. Podopieczni Ivana Djurdjevicia wiosną nadal są niepokonani i nie stracili gola.

[…] W pierwszej  połowie więcej z gry miał Chrobry, ale klarowanych okazji do zdobycia gola nie stworzył. Lepiej z tym było w drugiej odsłonie, ale na posterunku stał bramkarz Gieksy Dawid Kudła. Ostatecznie kibice goli w tym spotkaniu się nie doczekali.



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kompromitacja w Tychach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.

Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.

Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.

GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)

1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman

GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.

GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Mecz z Jagiellonią odwołany!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga