Piłka nożna
Brzęczek i Kuchta przed meczem z Zawiszą
Przed meczem z Zawiszą z dziennikarzami spotkali się trener Brzęczek oraz bramkarz GieKSy Mateusz Kuchta. Jako, iż frekwencja ze strony dziennikarzy nie dopisała spotkanie w kameralnym gronie przerodziło się w ciekawą rozmowę na wszystkie tematy związane z GieKSą. Poczytajcie, co mieli do powiedzenia obecni na konferencji.
Jak wygląda sytuacja z kontuzjowanymi graczami, szczególnie z Bębenkiem, który wypadł w ostatniej chwili w Głogowie.
Brzęczek: Bębenek wrócił do treningów z drużyną w środę. Na tą chwilę trenuje i zobaczymy, co będzie dalej i czy będzie brany pod uwagę do 18stki meczowej. Reszta drużyny jest w 100% zdrowa i każdy jest brany pod uwagę do gry. Goncerz, który ostatnio miał problem z mięśniami również.
Mateusz Kuchta został powołany do reprezentacji. Zastanawialiście się może czy nie lepiej będzie, jeśli zawodnik będzie zwolniony z kadry a będzie grał w klubie?
Wysłaliśmy takie zapytanie do PZPN, ale na tą chwilę nie mamy odpowiedzi. Z jednej strony cieszę się i chce by Ci zawodnicy grali w reprezentacji, to dla nich największe wyróżnienie. Z drugiej strony my teraz trochę na tym stracimy. Trzeba się chyba zastanowić nad rozwiązaniem tej sprawy w przyszłości gdyż w trakcie najważniejszych meczy drużyny tracą zawodników.
Przychodził pan do klubu w środku sezonu. Wiadomo, że jest to trudny moment, jeśli chodzi o ocenę i ewentualną poprawę formy fizycznej zawodników. Jest Pan zadowolony na tym etapie z przygotowania czy będziemy na te 4 mecze nieco zwalniać tempo zajęć?
Jeżeli chodzi o stronę fizyczną to ja jestem z niej bardzo zadowolony. Drużyna wygląda dobrze i nie widzę na tą chwilę problemów, nie widać byśmy odstawali od przeciwników. Widać na boisku zaangażowanie chłopaków i z tego aspektu jestem zadowolony. Przed przyjściem do klubu były opinie, że zawodnicy nie chcą i nie walczą, ale te opinie się nie potwierdziły.
Co z Jurkiem, bo tylko raz załapał się do 18stki meczowej. Czy on jeszcze nie prezentuje umiejętności na pierwszą ligę?
Na pewno nie jest za słaby, zawsze będą pytania, dlaczego nie jest w 18stce. Ale to, że go ta nie ma nie oznacza, że jest słaby i się nie nadaje. Mamy kadrę 25 zawodników, siłą rzeczy nie wszyscy się zmieszczą. Pod względem zaangażowania i tego jak się przykłada do treningu to jest przykład i wzór. Na ten moment przegrywa jednak rywalizację z innymi.
Grzegorz Goncerz znowu strzela dużo bramek. Nie będzie to znowu problem, gdy Grzegorz będzie zdobywać większość bramek w zespole?
Trzeba się z tego cieszyć, że mamy zawodnika, który walczy o koronę króla strzelców. Oczywiście trzeba się też skupić na tym by nie opierać gry na jednym zawodniku. Jeżeli bylibyśmy uzależnieni od Goncerza to byłoby to niebezpieczne. Cieszę się, że pomocnicy zaczęli strzelać bramkę, przy stałych fragmentach również jesteśmy groźni. Nasz rozwój musi iść w kierunku byśmy nie byli uzależnieni od jednego zawodnika.
Zimowe transfery będą szły w kierunku gdzie będzie Pan szukać napastnika?
Patrząc na tą chwilę może nie mamy klasycznego napastnika, który byłby konkurencją dla Goncerza. Wołkowicz i Szołtys plus młodzież to zawodnicy, którzy na pewno poradzą sobie, jako napastnicy, jeśli zajdzie taka potrzeba. Pozycja napastnika na pewno będzie tematem do rozważań i wzmocnień.
Co z kontraktem Grzegorza?
Jesteśmy w rozmowach i zależy nam by związał się z GieKSą na dłużej. Z drugiej strony zdajemy sobie sprawę, że Goncerz ma swoje ambicje i chciałby grać w ekstraklasie. Naszym celem jest to by prezentować taki poziom by wyróżniający się zawodnicy, którzy mają zainteresowanie innych klubów wybierali nasz klub. Chcemy być dla nich atrakcyjni.
Gdyby się okazało, że Goncerz podpisał kontrakt to liczy się Pan z tym, że odejdzie w zimie?
Wszystko się może zdarzyć w tym temacie również to, że Grzegorz odejdzie. Dopóki jednak nie mamy dokumentów podpisanych to nie mamy pewności. My koncentrujemy się na tym by stworzyć warunki i prezentować poziom, który skłoni zawodników do pozostania w klubie oraz przyjścia nowych, jeśli będą z nami rozmawiać.
Rafał Pietrzak to dla Pana tylko obrońca?
Jest wszechstronny, gra w defensywie, ale ma ciąg na bramkę i lubi grę ofensywną. Chcemy go wykorzystać do takiej gry i grze skrzydłami. Ma predyspozycje do gry ofensywnej i one nam są potrzebne w grze do przodu i kreowaniu akcji.
Nie sądzi Pan, że lepiej byłoby go wystawić w pomocy a Frańczaka przesunąć na obronę za niego?
Zawsze są takie opcje, jest to jeden z elementów, który być może wykorzystamy niedługo. Wariant z Pietrzakiem w obronie sprawdza się w ostatnich meczach, nie tracimy bramek, gramy dobrze w defensywie. W 5 spotkaniach graliśmy na 4 na zero z tyłu. Dla nas to był punkt wyjścia do tego by zdobywać bramki i grać w ofensywie.
To, że GieKSa nie traci bramek to zasługa tylko Prażnovskiego, który wprowadził spokój czy może kwestia dodatkowych zajęć? Zmiany taktyki?
Oliver debiutował przed moim przyjściem. W obronie jest bardzo skuteczny, ma niesamowitą łatwość w czytaniu gry i interweniowaniu na przedpolu przy prostopadłych piłkach. Trzeba jednak zwrócić uwagę na całość gry defensywnej. Cała drużyna gra w defensywie bardzo dobrze, poruszamy się w tej formacji dobrze. Nie można opierać defensywy tylko na obrońcach, trzeba być zabezpieczonym by przeciwnik nie atakował zbyt łatwo w środku pola. Mecz ze Stomilem w tym aspekcie był słaby w tym wykonaniu, pozwoliliśmy na łatwe straty, byliśmy źle ustawieni i straciliśmy w ten sposób dwie bramki. Zmieniliśmy krycie przy stałych fragmentach, ale ważna jest odpowiedzialność każdego z zawodników. Nie można patrzeć się na kolegę i mówić, że to on był za coś odpowiedzialny. Na tą chwilę ta świadomość zawodników jest bardzo duża, każdy bierze odpowiedzialność za wynik. Po korektach nasza gra jest skuteczna. Cieszy mnie ustawienie zespołu, gdy tracimy piłkę i trzeba się bronić.
Jurkowski, jako stoper kiedyś był pewniakiem, w ostatnim czasie zniknął. Jaka jest jego sytuacja?
Myślę, że dystans między nim a Kamińskim i Prażnovskim nie jest duży. Jurkowski ma potencjał, trzeba też zwrócić uwagę, że mało jest zawodników, którzy grają na środku obrony lewą nogą. Motorycznie wygląda dobrze, jest wyszkolony, ale brakuje mu większej agresywności w grze. Musi zrozumieć, że grając na tej pozycji trzeba być agresywniejszym. Jeśli to zmieni to ma szansę na grę w pierwszym składzie.
Zawisza ma ostatnio problemy personalne. Czy taktyka na ten mecz będzie uzależniona od personaliów rywala?
Analizujemy przeciwnika, wiemy, że mieli problemy, ale część ich zawodników wraca do gry. Nie można też patrzeć na ten mecz przez pryzmat rywala. My mamy swój plan i założenia taktyczne na ten mecz i musimy to realizować. Chcemy zagrać to spotkanie na dobrym poziomie by walczyć o wygraną. Mamy jednak szacunek do przeciwnika, bo wiemy, że jest to główny kandydat do awansu.
Z czego Pana zdaniem wynika, że w tym roku jest tyle wyjazdowych zwycięstw w I lidze?
Nie widziałem poprzednich sezonów, ale na podstawie tych spotkaniach, które graliśmy to gra z kontry jest łatwiejsza dla większości. Jest więcej miejsca i przestrzeni. Myślę, że duża część trenerów więcej czasu poświęca na treningu takiej grze. Być może wynika to z faktu, iż do gry z kontry czasem wystarczy szybki piłkarz, który niekoniecznie będzie mieć duże umiejętności piłkarskie i techniczne. Przy ataku pozycyjnym kibice często mają pretensje, że zawodnicy nie walczą, nie szukają piłki, ale tutaj jest po prostu więcej cierpliwości i wyrachowania. Niebezpiecznie robi się, gdy tracisz w głupi sposób piłkę tak jak my w meczu ze Stomilem. Trzeba brać pod uwagę takie błędy, gdy się zmienia system gry tak jak my teraz i gdy chcemy się utrzymywać przy piłce.
Długa zima przed nami, widząc tych zawodników ma Pan w planie zmianę ustawienia? Bo już długo gramy w tym systemie a próba grania 3-5-1-1 nie skończyła się dobrze?
Mam w planach przygotowanie drugiego ustawienia, zastanawiam się nad tym by wprowadzić go w zimie. Chciałbym byśmy mieli dwa warianty gry i ustawienia na boisku. Na pewno nie przewiduję powrotu do gry trójką obrońców, raczej będą to zmiany w ustawieniu pomocników.
Co przed nami, jeśli chodzi o zimę i przygotowania?
Mamy zaplanowane dwa zgrupowania. Trenujemy do 11 grudnia, mamy miesiąc urlopów. Pierwsze dni to będą analizy szybkościowe, badania lekarskie. Potem mamy zgrupowanie w Kamieniu. Drugi obóz właśnie dogrywamy, zastanawiamy się nad opcją zagraniczną, ale pytanie czy znajdziemy dobrą opcję. Problemem nie są finanse w tej kwestii a kwestie organizacyjne, jeśli chodzi o sparingi, obiekty. Oczywiście łatwiej byłoby trenować na trawie, szczególnie, jeśli chodzi o zapobieganie kontuzji u starszych zawodników.
Wiemy, że zawodnicy mają indywidualne zajęcia z trenerami w Zabrzu, nazywają je wyrównawczymi. Na czym to polega?
Są to zajęcia, które pozwalają im regenerować mięśnie i przeciwdziałać kontuzjom. Bardzo mnie to cieszy gdyż sam miałem okazje z tego korzystać i wiem, że jest to przydatne dla nich.
Pytania do Mateusza Kuchty.
Mateusz wspomniałeś, że masz mało okazji do wykazania się, bo mało strzałów w Twoją stronę. To dla Ciebie problem, że tych strzałów jest mało czy jednak na plus, że obrona tak dobrze gra?
Cieszy mnie to, że poprawiliśmy grę w defensywie, dla nas to ważne, że nie tracimy bramek. To, że jest mało sytuacji to duży plus, bo wtedy mamy większą szansę na grę z czystym kontem. W każdym meczu jest to nasz cel.
Z trybun wydaje się, że Prażnovski dał dużo zespołowi w obronie. Pewniej się gra z nim w defensywie?
Oliver to solidny zawodnik, z Kamińskim dobrze współpracują, nic tylko się z tego cieszyć, mam nadzieję, że tak to będzie dalej wyglądać.
Tobie również kończy się kontrakt w Zabrzu. Coś więcej na temat przyszłości możesz powiedzieć?
Na razie skupiam się na grze. Umowa z GKSem wiąże mnie do czerwca i nie wybiegajmy w przyszłość.
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Felietony Piłka nożna
Komu nie zależało, by zagrać?
Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.
Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.
Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.
Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.
Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.
Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.
Mecz się nie odbył.
Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.
Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…
A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.
No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.
Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.
Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.
I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.
Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.
Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.
Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.
Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.
Kups!
Piłka nożna
Mecz z Jagiellonią odwołany!
W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.




Najnowsze komentarze