Piłka nożna Wywiady
Burkhardt: wracamy na właściwe tory!
GieKSa.pl Sytuacja bramkowa z prespektywy trybuny prasowej nie była zbyt dobrze widoczna Powiedz proszę jak z Twojej perspektywy to wyglądało.
Filip Burkhardt: Widziałem, że Rafał dostał dobrą piłkę i siłą rozpędu wbiegłem w pole karne. Po strzale Rafała był rykoszet, przyjąłem sobie piłkę idealnie i nie pozostało mi nic innego jak skierować piłkę do pustej bramki.
Można powiedzieć, że dzisiaj wróciliście z bardzo dalekiej podróży. Dwa przegrane mecze i czerwona kartka dla Jurkowskiego w 10 minucie meczu – to nie wróżyło nic dobrego.
Ostatnie tygodnie nie były dla nas udane. Zarówno gra drużyny jak i moja nie powalały z nóg, a wręcz przeciwnie. Sam mam do siebie dużo zastrzeżeń i pretensji, ale mam nadzieję, że wracamy na dobre tory i dzisiejszym zwycięstwem pokazaliśmy, że ta drużyna ma charakter. Grając w dziesięciu udowodniliśmy, że jesteśmy równorzędnym przeciwnikiem, a w końcówce przechyliliśmy szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Miałem w tym meczu nie grać z powodu biegunki, trener nie brał mnie pod uwagę, ale w drugiej połowie zapytał czy dam radę. Udało się wejść, strzelić bramkę i pomóc drużynie, z czego bardzo się cieszę.
Po takim meczu Wasze morale wzrastają chyba dwukrotnie? Rzadko kiedy w piłce zdarza się by takie mecze wygrywać.
Pokazaliśmy dzisiaj, że mamy charakter. Trzeba wiary, jeszcze większego zgrania, bo wiemy, że są niedoskonałości. Wszyscy chcielibyśmy wynik od razu, ale wiadomo jaka jest piłka. Potrzebujemy czasu, ale dzisiejszy mecz faktycznie dał nam pozytywnego kopa i teraz u siebie potrzebujemy wsparcia kibiców przez pełne 90 minut. Jeżeli mamy coś ugrać w tym sezonie to oni muszą być z nami. Wiemy, że dzisiaj też było źle, ale pokazaliśmy w końcówce, że zasługujemy na te trzy punkty. Podczas meczu z Sandecją będziemy wszyscy razem, a dopiero po końcowym gwizdku będziemy się rozliczać.
W końcówce, nawet jeszcze przed Twoim golem, wyglądało na to, że poczuliście krew i szansę na dobry wynik, bo Bełchatów nic specjalnego nie pokazywał.
Nie oszukujmy się, że GKS Bełchatów to doświadczony zespół. To młoda drużyna, i gdyby grało w niej więcej doświadczonych zawodników to byłoby nam zdecydowanie ciężej. Przez to, że jest to młody zespół to gdzieś się pogubili i nie do końca spełniali założenia taktyczne trenera Ulatowskiego. Faktycznie poczuliśmy krew i poszliśmy za ciosem. Cieszymy się, że tak fajnie się to skończyło.
Piłka nożna
Widzew rywalem GieKSy
Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.
Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.
Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.
Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa
Kibice Piłka nożna Wideo
Doping GieKSy w Częstochowie
W niedzielny wieczór do Częstochowy, na ostatni mecz w tym roku, wybrał się komplet GieKSiarzy. Ultrasi zadbali o przedświąteczny klimat na sektorze.
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu z Rakowem
Mecz z Rakowem był ostatnim w tym roku. Teraz… święta. I Nowy Rok. Trzech Króli i turniej halowy w Spodku. I zleci jak z bicza strzelił, gdy 30 stycznia zagramy z Zagłębiem Lubin. Wracamy jeszcze na chwilę do Częstochowy i zamykamy temat Rakowa.
1. Na mecz pojechaliśmy w dwuosobowym składzie plus Mariusz przyjaciel redakcji. Miał jeszcze pojechać Flifen, ale laptop mu się zepsuł. No i nauki dużo ma. Więc jak już skończy tę medycynę, to uderzajcie do niego. Będziecie mieli pewność, że gdy inni się obijali i na mecz jeździli, on siedział z nosem w książkach 😉
2. Do Częstochowy jest rzut beretem, więc jechaliśmy niecałą godzinkę. Dobrze, że na koniec nam nie przypadł w udziale jakiś Białystok… Ale uwaga, uwaga – tam pojedziemy już za dwa miesiące.
3. Stadion Rakowa wiadomo – nie jest z tej epoki nowych obiektów, choć i tak swego czasu go rozbudowano. Dlatego jest to raczej takie boisko, otoczone trybunami. Mówi się o nowym, obiekcie i mówi, ale na razie cisza.
4. Dlatego długo nie mogliśmy go wypatrzeć, choć byliśmy już przecież przy linii tramwajowej. Dopiero w ostatniej chwili ujrzeliśmy jupitery, a za moment byliśmy już pod obiektem.
5. Jakoś tak się złożyło, że byliśmy bardzo wcześnie, bo przed 15:30, kiedy wydawali akredytacje. Więc musieliśmy chwilę postać pod kasą i poczekać na swój moment. Wszystko odbyło się sprawnie.
6. Widzieliśmy nawet rakowskiego rycerza, który przyszedł do pracy, ale jeszcze po cywilu.
7. Mając tyle czasu… nie za bardzo wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić. Jedno jest pewne, ja byłem bardzo głodny, więc w planie miałem obowiązkową kiełbasę, na której to poszukiwania wkrótce wyruszyliśmy.
8. Zanim jednak to nastąpiło, pokręciliśmy się trochę w okolicach sali konferencyjnej. Przywitaliśmy się także z Wojciechem Cyganem, który stał przy wejściu i wkrótce witał przybyłą drużynę gości. My też mogliśmy – dzięki infrastrukturze stadionu – ten przyjazd naszym pięknym zielonym autokarem, oglądać.
9. Nie zabrakło czułych powitań, choćby z Adrianem Błądem, czyli takim „synem” prezesa Wojtka. Przytulili się na to powitanie, jako że było dużo czasu przed meczem, atmosfera była bardzo sympatyczna. Bój miał się rozpocząć wkrótce.
10. My tymczasem poszukiwaliśmy kiełbasy. Obeszliśmy trybuny, co nie było trudne, bo byliśmy tak jakby na zewnątrz stadionu. Miła pani nas kilka razy wpuszczała i wpuszczała ze strefy gastronomicznej. Ogólnie te przejścia za trybunami są jakieś takie klimatyczne. W dobie faktycznie tych nowych stadionów te takie stare, polskie, mają w sobie coś z nostalgii.
11. Jako że kiełby się dopiero piekły, postanowiliśmy uraczyć się innymi trunkami, w tym ja herbatką. I tak sympatycznie oczekiwaliśmy na strawę.
12. Kiełbaska za 25 złotych, z ogórkiem kiszonym. Bardzo dobra, byłem mega głodny, więc była jak znalazł. Od razu humor się poprawił i liczyliśmy, że nie będzie to najlepsza rzecz, która nas spotkała przy Limanowskiego, ale jedna z najlepszych.
13. Udaliśmy się na sektor prasowy, a Misiek na murawę. To, co było też bardzo dobre, to że w przeciwieństwie do lutowego spotkania było po prostu relatywnie ciepło. Znaczy relatywnie bardzo ciepło. Wtedy wymarzliśmy solidnie, bo nie dość, że było po prostu zimno, to jeszcze ciągnęło spod trybuny, bo są te kratki metalowe jako podłoga, a pod trybuną nie ma nic.
14. Zajęliśmy miejsca. Początkowo w rzędzie ze studenckimi stolikami, ale tam było bardzo ciasno, więc przenieśliśmy się rząd wyżej – już bez stolików, ale z szerszym przejściem. Nie było dla mnie w tym kontekście problemem trzymanie laptopa na kolanach.
15. Za to podłączenie do kontaktu przypomniało traumę ze stadionu ŁKS. Wtyczka nie chciała wejść, ale cudem udało się ją wepchnąć. Potem cała operacja z przeciąganiem kabla pod trybuną, trzymając go przez te małe dziurki w podłodze. Uff, udało się. Nikt o kabel nie zahaczy.
16. No i rozpoczął się mecz. Widoczność z tak niskich trybun jest oczywiście średnia. Jeszcze na połowie, na wysokości której jest prasówka, jest spoko. Ale po drugiej stronie trzeba by było mieć sokoli wzrok, by wszystko dobrze identyfikować.
17. Prezenty kibicom rozdawał Święty Mikołaj. Co ciekawe miał on akredytację. Na której było napisane, że jest to Święty Mikołaj, a jako redakcja Biegun Północny.
18. Kibice gości wypełnili sektor gości. Przez cały mecz głośno dopingowali, urządzili też baloniadę ze świąteczną piosenką, a na koniec, jak za starych czasów zaśpiewali Wesołych Świąt. Może w bardzo dawnych czasach taka tradycja była (nie wiem), ale ja pamiętam, że pierwszy raz coś takiego miało miejsce w którąś Wielką Sobotę, zdaje się w 2001 roku. Podczas bardzo śnieżnego meczu z Amiką. Ale mogę się mylić, co do szczegółów.
19. GieKSa w pierwszej połowie była nieco lepsza i miała więcej sytuacji. Niestety nie wykorzystaliśmy żadnej. W drugiej po zmianach Raków się rozpędził i w końcu strzelił upragnionego gola.
20. Po meczu udaliśmy się na konferencję prasową. Gospodarze zapewnili kapuśniak. Od kiełbasy minęło już trochę czasu, więc również było to bardzo miłe. Gorąca, treściwa zupka w oczekiwaniu na konferencję miała wynagrodzić smutek po porażce.
21. Najpierw wypowiedział się trener Górak. Potem oczekiwaliśmy na trenera Papszuna i jakieś dziwne sceny się działy przed salą, że aż pracownik Rakowa notorycznie zamykał drzwi. Jakieś były krzyki i huki. Wydawało się, że to trener Rakowa krzyczy, żeby go wypuścili w końcu do tej Warszawy. Ale nie. Marek Papszun był w tym czasie na murawie i udzielał wywiadu dla Ligi Plus Extra.
22. Po konferencji oczywiście chwila na sali, żeby na stronie pojawiła się relacja z wypowiedzi trenerów oraz galeria zdjęć. Pół godzinki posiedzieliśmy, aż udaliśmy się w drogę powrotną.
23. Kulturka jest, więc wychodząc rzekłem do Marka Papszuna „do widzenia” i sympatycznie, z uśmiechem odpowiedział. A wychodząc z klubu spotkałem Marka Ameyawa i ten młody człowiek bardzo kulturalnie sam powiedział „do widzenia”. Milusio.
24. Ogólnie cały wyjazd bez większej historii. Krótki. Mecz przegrany. Do Rakowa nie ma się, o co przyczepić, wszyscy mili, uśmiechnięci. Kiełbasa dobra, rzecznik sympatyczny. Wojciech Cygan witający starych znajomych.
25. „Do zobaczenia na Narodowym” – powiedział rzecznik, gdy się z nami żegnał. Nic dodać, nic ująć. Miejmy nadzieję, że 2 maja się ponownie zobaczymy. Bierzemy w ciemno.
26. Wesołych Świąt!


















KOSZUTKA.EU
5 września 2015 at 19:58
Albo poczuli krew, albo ktoś im w przerwie powiedział, że jak nie zaczną biegać to nie będzie papu 🙂
kibic
6 września 2015 at 10:35
Na jaki wlasciwy tor,to znaczy na fatalna gre przes 80 minut,ktos tu bredzi na was sie juz nie da patrzec wiec nie mowcie bzdur tylko wescie sie do roboty
lukasz
6 września 2015 at 11:00
Kibic a Ty wiecznie na nie … kurwa chlopie ja rozumiem ze gra nie powala ale to nie liga mistrzow. Masz kompleksy jakies? wygrali na wyjezdzie w dosc dramatycznych okolicznosciach, zwyciezcow sie nie sadzi, zobaczymy ci pokaza z Nowym Saczem.
Johnny
6 września 2015 at 12:50
Do kibic… Kolego widac ze nie masz pojecia o pilce noznej,grajac w 10″ podniesc sie i wygrac mimo slabej gry potrafi nie kazdy,wiec albo sie nie udzielaj albo Zmien dyscypline! Jesli druzyna wygra z Sandecja to znowu uwierze ze damy rade w tym sezonie.
tyta
6 września 2015 at 15:17
… brawo Filip tylko tak dalej 🙂
tyta
6 września 2015 at 15:27
… a jeszcze jedno do „kibic”. Zacznij jeździć na mecze żeńskiej drużyny GieKSy – tam póki co pewne wygrane, dużo bramek, wejściówki zapewne za friko – powinieneś pan być w końcu zadowolony.
a
6 września 2015 at 21:03
kibic mo racja chuja grali i jedno zwyciestwo nic nie zmienia nawet ze grali w 10 przez wieksz czesc meczu
tomek
6 września 2015 at 21:56
Teraz poklepcie ich po plecha za tydzień przegrają u siebie i zaś będziecie się produkować i poć.
kibic jestem z Tobą, na szacunek trzeba sobie zapracować, nie wystarczy raz zagrać do końca, trzeba grać cały sezon.
Jak są tacy dobrzy to nich grają zawsze w 10 !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Rok czasu robią nas w chuja i po jednym meczu już są dobrzy ???
Myślałem że na szacunek kibica Gieksy trzeba sobie zasłużyć ?
Konkretny, klub konkretni kibice, chyba że ktoś czuje się miekki to niech ich klepie po plechach, do roboty cały sezon, wtedy zasłużą na szacun !!!!!!!!!!!!!!!!