Dołącz do nas

Prasówka

By ta magia zadziałała, czyli tygodniowy przegląd mediów

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatnich sześciu dni, które obejmują sekcję piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Wszystkie pierwsze drużyny seniorskie mają obecnie przerwę pomiędzy sezonami. Trwają rozmowy na temat transferów zawodniczek, zawodników do i z naszych drużyn.

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Plan przygotowań GKS-u Katowice

Poznaliśmy plan przygotowań do nowego sezonu zespołu GKS-u Katowice, który treningi wznowi 10 lipca.

Piłkarki zespołu prowadzonego przez Karolinę Koch po ostatnim meczu w sezonie i zdobyciu tytułu mistrzowskiego udały się na krótki urlop. Na boisko zawodniczki wrócą 10 lipca, a 19 lipca rozegrają swój pierwszy sparing.  Zmierzą się z mistrzyniami Słowacji Spartakiem Myjava.

Plan przygotowań:

19 lipca: Spartak Myjava (wyjazd)

22 lipca: TME SMS Łódź (wyjazd, Kleszczów)

29 lipca: Medyk Konin (wyjazd)

5 sierpnia: Rekord Bielsko-Biała (Katowice)

12 sierpnia: Slavia Praga (wyjazd)

 

sportdziennik.com – Prezes nie gryzł się w język

Marek Szczerbowski, żegnający się z prezesurą w wielosekcyjnym klubie z Bukowej, wraz z radnymi podsumował sezon na posiedzeniu Komisji Kultury, Promocji i Sportu.

Wypowiadał się o zakończonym sezonie, pieniądzach, budżecie, konflikcie z kibicami. Wbijał szpilki swoim poprzednikom. Przypominał radnym, co mówili pod jego adresem, ale też dziękował za współpracę. Marek Szczerbowski, który z końcem czerwca przestanie pełnić rolę prezesa GieKSy, a oficjalnie pożegna się z nią w sierpniu, wziął udział w posiedzeniu katowickiej Komisji Kultury, Promocji i Sportu. Jej głównym punktem było podsumowanie sezonu wielosekcyjnego GKS-u.

– To był dobry rok, zarówno od strony organizacyjnej, sportowej, jak i finansowej – wyliczał Szczerbowski, zapraszając radnych do dyskusji. – Jestem po lekturze wszystkich protokołów z posiedzeń komisji. Wiem, o co pytaliście, to były bardzo ciekawe pytania. Kilka – przełomowych. Jeśli nie padną z waszych ust, umkną waszej pamięci, powołam się na protokoły i będę się starał odpowiedzieć – mówił szef GieKSy, machając plikiem wydrukowanych kartek.

Krzysztof Pieczyński, przewodniczący komisji, zaznaczył na wstępie, że był to dla GKS-u historyczny sezon – zakończony zdobyciem mistrzostwa Polski przez hokeistów i piłkarki. Poprzednio w podwójnej koronie był w 1968 roku, kiedy po złoto sięgnęli hokeiści oraz florecistki.

– Hokej to dyscyplina najprostsza do zarządzania – zaznaczał Marek Szczerbowski. – Jest pięć klubów, które rywalizują. Cracovia z panem Filipiakiem, wydająca połowę więcej pieniędzy, z którą wygrywamy. GKS Tychy, Unia Oświęcim, JKH Jastrzębie. Jestem fanem hokeja, choć posądzano mnie, że chcę go zlikwidować. Konkurencja jest dużo mniejsza niż na przykład w piłce nożnej kobiet. Tam są cztery ligi, a nie jedna – jak w hokeju. Chcę oddać szacunek dziewczynom, grają za 3500-4000 złotych, są z różnych części Polski. Walczyły, zdobyły złoty medal. Celem w obu tych sekcjach nie było mistrzostwo, a czołowa czwórka. Drużyna siatkarzy utrzymała się w PlusLidze. Najwięcej emocji budzi piłka nożna mężczyzn. Celem było utrzymać się w pierwszej lidze szybciej niż rok temu, prawie to zrealizowaliśmy. W GKS-ie czasy cyganienia skończyły się. Nie ma zrzucania odpowiedzialności na inne podmioty. Ja jestem odpowiedzialny. Choć od marca jest ze mną wiceprezes Krzysztof Nowak, to chciałbym, by aż do teraz wszystkie złe rzeczy obciążały mnie; by prezes Nowak przychodził z czystą kartą. Ja kończę pracę, od teraz wszystkie decyzje będzie już podejmował Krzysztof. Tak się umówiliśmy – podkreślał ustępujący sternik klubu z Bukowej.

Jak można się było domyślać, radni poruszyli kwestię budowania społeczności i bojkotu ogłoszonego przez kibiców przeciw prezesowi Szczerbowskiemu, który towarzyszył domowym meczom GieKSy w pierwszym półroczu minionego sezonu. Główny zainteresowany zdecydowanie nie gryzł się w język.

– W okresie, gdy była dość duża dynamika, wzmożona energia, można to było odebrać jako coś meganegatywnego. Chcę jednak powiedzieć, że nie było to coś różniącego się od tego, co było przed moim przyjściem; tyle że moi poprzednicy ulegali wpływom i pod dużą presją realizowali chore pomysły – przekonywał Marek Szczerbowski i objaśniał:

– Działa to mniej więcej tak: przychodzi nowy człowiek i jest zapraszany do współpracy. Jeśli w pierwszym kroku podejmie złe decyzje, to staje się ich niewolnikiem. A jeśli podejmie właściwe – to jest eskalowanie. Aż do momentu, kiedy padnie. A ja nie padłem. Dzisiaj jest świetna publiczność. Prezesa Szczerbowskiego już nie będzie. Wiedziałem, że będę zużyty po tej grze. Ale będę obserwował. Założyłem się o bardzo duże pieniądze, że rok – i nie wytrzymają (kibice – dop. red.). Chcę przegrać ten zakład. Jeśli przegram, to będę dumny, bo to by oznaczało, że publiczność będzie OK. Przed moim przyjściem? Podchodzenie pod szatnię, wybijanie szyb, wulgaryzmy, atakowanie zawodników, pracowników. To nie wychodziło na światło dzienne. Ja się nikogo nie boję. Czekam, chcę spojrzeć wszystkim w twarz. Nie zrobiłem nic złego, tylko chroniłem ludzi. Agresja była wszechogarniająca, tylko nie wychodziła na światło dzienne. Wiele rzeczy udało mi się uporządkować, ale nie wszystko – mówił ostro ustępujący ze stanowiska prezes, uderzając w szalikowców GKS-u.

Podczas posiedzenia komisji kilkukrotnie wywołał do tablicy radną Patrycję Grolik. Przypomniał jej słowa z listopada, że „oprawa kibiców GKS-u to jej zdaniem jedna z lepszych opraw w Polsce”. Szczerbowski pokazywał zdjęcie z kwietniowego meczu w Gdyni i wulgarnego transparentu wywieszonego w sektorze gości przez fanatyków GieKSy.

– To działo się już po konflikcie. Banner – „Mańka-Szulik wypierd…”. Może to ta najlepsza oprawa? Może nie? Nie ma znaczenia, co myślę o tym, jak zarządzany jest Górnik Zabrze. Kiedyś prezydent Zabrza miała relację z kibicami, ale w którymś momencie musiała powiedzieć stop. Ja powiedziałem stop na samym początku. Bardzo zależało mi, by GKS Katowice zaczął działać. Musiałem odsunąć wszystkie siły, by podejmować właściwe decyzje. Wiedziałem, że to się przełoży na efekt. A że były nim trzy mistrzostwa i hokejowy superpuchar? Sorry, w to nie wierzyłem, ale życie mi oddało. Nikt nie będzie na mnie krzyczał, nikt nie będzie wymuszał, bym ja mu coś dawał za darmo. Ja się nie boję. Ostatnio na ulicy ktoś powiedział: „Nie podoba mi się pan!”. Akurat byłem w dobrej formie i odparłem: „Niech się pan nie przejmuje, kiedyś spotka pan mężczyznę, który się panu spodoba”. To są koszty, które ponosiłem, ale na koniec mogę powiedzieć, że wszystko robiłem transparentnie i uczciwie. Mam nadzieję, że kibice GKS-u będą się zachowywać tak, jak na finałowym meczu hokeja. Byli wzorem do naśladowania, chylę czoło. Nigdy się nie zachowywali tak, jak wtedy. Czułem satysfakcję. A spójrzcie, co się działo w Tychach. 2500 ludzi – i 2500 śpiewa wulgaryzmy na GKS Katowice. Matka z dzieckiem śpiewała. Spójrzcie sobie, ten mecz był w telewizji – zwracał się do radnych Marek Szczerbowski, nawiązując jeszcze do ostatnich piłkarskich derbów z Ruchem Chorzów.

– Pierwszy raz na takim meczu derbowym nie doszło do żadnego istotnego aktu. Jestem w stanie zrozumieć te race, choć to łamanie prawa. Ale była wspaniała publiczność, która poniosła GKS do wygranej 2:1 – przypominał.

Szczerbowski dziękował prezydentowi Marcinowi Krupie, wiceprezydentom Bogumiłowi Sobuli i przysłuchującemu się jego słowom Waldemarowi Bojarunowi, naczelnikom wydziałów Urzędu Miasta, pani skarbnik Danucie Lange. I radnym, przypominając przy okazji, jak przeczytał w protokole jednego z posiedzeń komisji, że radna Grolik chce go poznać.

– Dzwoniłem potem do pani radnej. Prosiłem, by zgłosiła pani problemy. Rozmawialiśmy pięć minut, zgłosiła pani jeden: żeby „Gieksikowi” (klubowej maskotce – dop. red.) buty zszyć. Powołałem komisję, „Gieksik” ma te buty zszyte, tylko podeszwa jest taka, że gdy się opiera, to może to wyglądać tak, jakby nie były zszyte – wyjaśniał Marek Szczerbowski, uśmiechając się potem pod nosem.

Pytano go o pieniądze. Na przykład – jaki budżet powinien mieć GKS, by móc utrzymywać się w środku tabeli ekstraklasy.

– Kosztowy musiałby być co najmniej na poziomie 25 milionów, z tym że około 10 mln można dostać z Canal+. Istotną część powinni stanowić kibice, przychody z dni meczowych. Myśmy je zwiększyli. Mimo bojkotowego sezonu, w hokeju uzyskaliśmy trzy razy wyższe przychody niż wcześniej – zaznaczał prezes GieKSy, wyliczając, że na początku jego trwającej blisko 4 lata kadencji, gdy klub spadł z piłkarskiej pierwszej ligi, budżet wynosił 12 mln, a dziś utrzymał się w niej za 8.

– Hokej na starcie kosztował 7,9 mln zł, my mistrza zrobiliśmy za 5,1 mln. Tego pierwszego, drugiego już nie, bo doszła Liga Mistrzów, premie, zawodnicy mieli większe oczekiwania. Gdy przyszedłem do GKS-u, nie było niczego, nie było budżetowania. Dziś jest zgodne ze strukturą organizacyjną, z podziałem na koszty rodzajowe, funkcje czasu, plan, zaangażowanie i wykonanie. We wszystkich sekcjach. Ja te liczby mam w głowie, one są wszystkie w jednym pliku excelowskim do dyspozycji organów spółki, zrealizowane do drugiego miejsca po przecinku. – opisywał Szczerbowski.

5,32 miliona złotych straty za okres od stycznia do kwietnia oraz blisko 1,9 mln zł straty za 2022 rok – takie dane finansowe związane z GieKSą otrzymali radni. Radny Adam Szymczyk dopytywał prezesa, na ile to niepokojący trend i czy jest się czym martwić.

– Strata za 2022 rok to konsekwencja… hokejowego mistrzostwa Polski. Nie mieliśmy zagwarantowanych środków na wypłatę premii, miasto dokonało tego przez podwyższenie kapitału. Gdyby nie mistrzostwo, spółka wykazałaby zysk. Wypłacenie premii i koszty organizacji Ligi Mistrzów odbyły się z podwyższenia kapitału, a ono nie wpływa na wynik finansowy – tłumaczył Szczerbowski, nawiązując też do straty za pierwsze cztery miesiące 2023 roku.

– Mieliśmy je bardzo wysoko kosztowe i posiadaliśmy nadwyżkę z poprzedniego roku. Dzięki temu nie wzięliśmy dotacji, regulowaliśmy zobowiązania tą nadwyżką. Odchodzę i zostawiam do dyspozycji około 20-paru milionów złotych. Na rachunku bankowym jest 5 milionów. Dotacji mamy jeszcze 11 mln, bo 4,5 mln wzięliśmy w maju. Będą wpływy z transmisji telewizyjnych Polsatu, do tego prawdopodobnie premie za tytuły, realizowane przez państwa, przez miasto, jak w poprzednich latach. Mamy dwie drużyny, przed którymi występy w Lidze Mistrzów. To oznacza, że jeśli mój następca przygotuje bardzo skrupulatnie program marketingowy, za pośrednictwem Polskiej Organizacji Turystycznej możemy uzyskać kwotę liczoną w milionach. Nie wiem, jaka będzie, bo ja już będę wtedy w stanie spoczynku. Zajmie się tym pan prezes Nowak – podsumował Marek Szczerbowski. Przy Bukowej ma być do końca czerwca, a umowa będzie rozwiązana z dniem 26 sierpnia, gdy wybiją mu okrągłe 4 lata prezesury w GieKSie.

 

Bez rozgrzewki. Trzeba mieć grubą skórę…

Wracam do konferencji prasowej, na której prezes GKS-u Katowice, Marek Szczerbowski, ogłosił zamiar rozstania się z klubem.

Ma to się stać 26 sierpnia, w dniu, w którym miną cztery lata od objęcia przezeń tej funkcji. Ale to właściwie nie była konferencja. To był raczej rodzaj teatru jednego aktora, monodram, stand up bądź – jak kto woli – wykład, co skądinąd pasowałoby do okoliczności, bo działo się to w Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach. Miejsce nieprzypadkowe. Tam Marek Szczerbowski, mający tytuł doktora, prowadzi zajęcia ze studentami. Stamtąd też wywodzi się wiceprezes, a niebawem zapewne prezes GKS-u, Krzysztof Nowak.

Pomińmy jednak ów anturaż, który towarzyszył ogłoszeniu przez Szczerbowskiego zamiaru rezygnacji ze stanowiska. Skoncentrujmy się bardziej na meritum spraw dotyczących zarówno jego osoby, jak i katowickiego klubu. Otóż nie sposób nie zgodzić się z tezą, że GKS stał się potężnym kombinatem z sekcjami piłki nożnej (żeńskiej i męskiej), hokeja i siatkówki. Tego typu układ – wielosekcyjność – był domeną klubów funkcjonujących w dawnych latach, dla niektórych nawet zamierzchłych, znaczonych ideologią socjalistyczną. Wtedy takie molochy miały większe uzasadnienie z punktu widzenia zarządzania nimi. Stał za nimi wielki przemysł, w tym górnictwo, a także wojsko, milicja… A prezes był Boh i Car.

Kapitalizm sprawił, że stopniowo trzeba było od tego odchodzić i chyba nie trzeba tego wątku specjalnie rozwijać. Szukając w dzisiejszych czasach bardzo nielicznych analogii, można podać przypadek profesora Janusza Filipiaka. Stojąc na czele giganta informatycznego, Comarchu, ma ten kaprys, że finansuje zarówno piłkarską, jak i hokejową Cracovię. Skądinąd z tą drugą wychodzi(ło) mu dużo lepiej. Jednak też trzeba podkreślić, że ostatni jak dotychczas tytuł mistrza Polski wywalczyła w 2017 roku. Z Cracovią piłkarską ciągle ma pod górkę.

No więc powtórzmy: zarządzanie takim klubem, jak GKS, jest ogromnym wyzwaniem samym w sobie. I to niezależnie od tego, że władze Katowic wzięły na siebie wysiłek jego finansowania, przynajmniej częściowo zdejmując z prezesa obowiązek bieżącego zabiegania o to, żeby w klubie starczało od pierwszego do pierwszego, żeby wszystkie należności płacone były na czas, i żeby jeszcze pod względem tego, co oferuje w postaci kontraktów sportowcom, było dostatecznie konkurencyjne wobec rywali. Co nie znaczy, że miejskie wsparcie oznacza „kłopot z głowy”. Otóż nie!

Szczerbowski musiał od początku prezesowskiej kadencji mierzyć się z koniecznością racjonalizowania wydatków, doprowadzeniem ich do większej przejrzystości. W związku z tym… z hejtem, jaki zaczął mu towarzyszyć – w klubie i wokół niego – że pieniędzy jest mało, i że przestały trafiać do rozmaitych beneficjentów, w tym kibiców.

Jak trudną rolą jest zarządzanie tak wielkim klubem, pokazują losy prezesów innych klubów – choć najczęściej tylko piłkarskich i finansowanych z budżetów miejskich – którzy jeśli wytrzymali na stanowisku np. dwa lata, to znaczy, że pracowali długo. Generalnie ta prezesowska karuzela kręci się bardzo szybko. Dlatego raz po raz ktoś z niej wylatuje, czasem z własnej woli, czasem z cudzej. Przyczyny? Mogą być sportowe, finansowe, a bywają i… polityczno-towarzyskie. Na tym tle Marek Szczerbowski jest (był) ewenementem, co mogłoby (powinno) świadczyć o tym, że ze swojej roli wywiązywał się nienagannie. Czy w tym kontekście wypada wspominać o dwóch tytułach mistrzowskich hokeistów? Mistrzostwie Polski piłkarek nożnych? Nie najgorszych wynikach siatkarzy mimo kadrowego kontredansu? Wreszcie powrotu piłkarzy z II-ligowej banicji? Fakt, od tych ostatnich wymaga się najwięcej, wiadomo czego…

 

By ta magia zadziałała

Pierwsza liga to nie jest miejsce GKS-u Katowice. Powiedziałem nowemu dyrektorowi, że mnie walka o 10. pozycję nie interesuje – mówił Krzysztof Nowak, wiceprezes klubu z Bukowej, do radnych na posiedzeniu Komisji Kultury, Promocji i Sportu.

Chcę bardzo serdecznie podziękować prezesowi Szczerbowskiemu za to, co robił. Trzy miesiące z kawałkiem w klubie wystarczyły mi, by zobaczyć, jaki ogrom pracy został wykonany, której na zewnątrz nie widać. Zewnętrzne przejawy działalności GKS-u są widoczne, ale to, co się dzieje wewnątrz, by układać organiczną pracę, nie do wszystkich dociera. A jest robione naprawdę bardzo dobrze – powiedział katowickim radnym na posiedzeniu Komisji Kultury, Promocji i Sportu Krzysztof Nowak, wiceprezes GieKSy, który po odejściu Marka Szczerbowskiego wkrótce obejmie stery w spółce.

Wiceprezes Nowak w świecie piłki jest osobą nową, ale z pewnością nie w świecie sportu. Z powodzeniem radzi sobie w strukturach AZS AWF Katowice.

– Przyszedłem z klubu akademickiego, gdzie sport rządzi się innymi prawami niż w GKS-ie. Nie boję się wyzwań. Pytają mnie, jak to się udało 12-15 lat temu, zrobić z takiego klubu akademickiego jak AZS AWF najlepszy klub w Polsce, a ośmielę się powiedzieć, że w niektórych sekcjach na miarę europejską. Podkreślam, że to kwestia budowania zespołu wokół pewnych idei. Nigdy w życiu nie powiem, że Krzysztof Nowak cokolwiek zrobił sam. Zbudowaliśmy czołowy klub w Europie patrząc na lekkoatletykę, pływanie.

Osiągamy światowe wyniki, a kończąc AWF, z pływania miałem ledwie trójkę. Nie znam się na tym do końca, nie umiem prowadzić zawodnika, ale wiedziałem, kto będzie znakomitym trenerem. Byłem pewnym mózgiem tego wszystkiego i tylko dobierałem odpowiednich ludzi. Podobnie było w lekkoatletyce. Ludzie dostawali możliwości, narzędzia. Najważniejsze jest zbudowanie odpowiedniego zespołu. W GKS-ie w dwóch sekcjach mistrzowskich – piłki nożnej kobiet i hokeja – są odpowiedni ludzie; zaangażowani, niesamowicie zmotywowani do osiągnięcia sukcesu. W siatkówce mamy zbudowaną drużynę na play off. Głębszym problemem jest piłka nożna, wymagającym analizy – mówił Krzysztof Nowak.

Radni i przewodniczący komisji Krzysztof Pieczyński dopytywali go, jaki cel zostanie postawiony przed zespołem z Bukowej na kolejny sezon.

– Trudno odpowiedzieć na tak postawione pytanie, ale jeśli Puszcza Niepołomice, z 15-tysięcznego miasteczka, była w stanie awansować do ekstraklasy… Jestem przestrzegany przed deklaracjami, nie chcę niczego mówić na wyrost, ale powiem wprost: chciałbym, byśmy walczyli o baraże. Drużyna pokazała w derbach z Ruchem, że może grać w fantastyczny sposób z rywalem, który awansował do ekstraklasy; być niesiona dopingiem, oprawą.

Byliśmy w stanie zagrać kilka bardzo dobrych meczów. Cel został zrealizowany, chciałbym teraz postawić zdecydowanie bardziej ambitny – przyznawał wiceprezes GieKSy, nawiązując do zadania „wywalczenie utrzymania szybciej niż rok temu”. To i tak nie wyszło, bo zarówno w 2022, jak i 2023 roku, katowiczanie pieczętowali pierwszoligowy byt w 32. kolejce. Powiedziałem Dawidowi Dubasowi, który formalnie od 1 lipca będzie dyrektorem sportowym, że nie chcę, byśmy grali o 10. miejsce. Uważam, że powinniśmy grać przynajmniej o baraże.

Mówię to publicznie po raz pierwszy, choć wiem, że trudności będzie wiele. Puszcza pokazała, że w barażach wszystko może się wydarzyć. Wykorzystanie trzech niestrzelonych w rundzie wiosennej rzutów karnych spowodowałoby, że mielibyśmy 7 punktów więcej, a to dałoby miejsce w szóstce. To pokazuje, że nie jest to wydumany plan, nas od barażów nie dzieliła przepaść, choć nasz budżet wcale nie był tak wysoki, a adekwatny do miejsca zajmowanego w lidze – zwracał uwagę wiceprezes GKS-u.

Wiadomo, że z Bukową pożegnał się dyrektor sportowy Robert Góralczyk, którego miejsce zajmie wspomniany Dawid Dubas. Trenerem pozostanie Rafał Górak.

– Musimy zastanowić się nad budowaniem drużyny, do myślenia dała klasyfikacja Pro Junior System, w której zajęliśmy ostatnie miejsce. Potrzebujemy 7-8 zmian, niektórzy zawodnicy są już niepotrzebni, trener nie widzi ich w składzie, który trzeba uzupełnić. Rozłożyłbym naszą strategię na dwa lata. Spójrzmy, jakie kluby awansowały do pierwszej ligi, jakie do niej spadły z ekstraklasy. Ta liga będzie niesamowicie wyrównana. Sądziłem, że sama magia nazwy GKS powinna działać. Daj Boże, by za niedługo tak było. Stadion rośnie, z trzeciego piętra na AWF widać doskonale, jak wschodzi, widać ulicę Upadową. Byłoby pięknie, gdybyśmy powalczyli o ekstraklasę. Być może zapłacę kiedyś za to, co w tej chwili powiem, ale 20 lat w pierwszej lidze to dla GKS-u za dużo. Zrobiono wiele, by klub uporządkować. To nie jest nasze miejsce – podkreślał Nowak.

Na komisji zagadywano go też o kwestie finansowe, m.in. klub biznesu, bardzo widoczny za panowania poprzednich zarządów, a za kadencji Marka Szczerbowskiego obecny głównie w pytaniach, czemu nie hula tak, jak kiedyś.

– Były uwagi, że został zlikwidowany. Chcę się temu przyjrzeć. Jeśli będziemy budować go na zdrowych zasadach, to jak najbardziej. Ja szanuję liczby. Jeśli członek klubu biznesu wpłacał 196 złotych i 40 groszy, a chciał za to dwa bilety na hokej, cztery bilety na piłkę nożną, to się po prostu nie spina. Jaki to klub biznesu? Wzorem innych – a mam przyjaciół w wielu miejscach – trzeba popatrzeć na to, jak zbudować to na zdrowych zasadach.

Trzeba to zrobić, ale absolutnie będę kontynuował politykę prezesa Szczerbowskiego, że nie ma zarabiania na GKS-ie. Jeśli ktoś chce pomagać, musi mieć GKS w sercu. Nie jest tak, że chcemy tylko wyciągać pieniądze od miasta. W dłuższej perspektywie, w takim klubie, przy czterech sekcjach, trzeba będzie zastanowić się, ile można działać w takiej formule (miejskiej spółki – dop. red.). To wymaga pogłębionej analizy. Zarabiać trzeba.

Najprostsza sprawa, która w tym ma pomóc, to rozbudowanie publiczności, która przychodziłaby na GKS tak, jak na Ruch. Publiczność kupuje bilety, my świetnie gramy… Puszcza miała na meczach 800 widzów, a my na derbach z Ruchem – 6000. Jeśli będziemy dobrze grać, będą przychodzić kibice i będą dobre widowiska – zaznaczał wiceprezes GKS-u.

Z frekwencją jednak jest problem – nie tylko w piłce nożnej, ale też siatkówce.

– Pamiętam, jak z ówczesnym prezesem Wojciechem Cyganem zastanawialiśmy się, czy nie powinna rozgrywać meczów na AWF. Są głosy, że kibice nie przyjeżdżają do Szopienic, bo to nie jest jurysdykcja GKS-u. Z tym coś trzeba zrobić, by kibicowskie animozje nie miały takiego wpływu na siatkówkę. Być może jednym z pomysłów jest to, aby z różnych miejsc w Katowicach wyjeżdżały autobusy – zastanawiał się Nowak.

Radnych zastanawiały też kwestie relacji z kibicami, których Marek Szczerbowski – delikatnie rzecz ujmując – starał się trzymać na duży dystans. – Chcę współpracować z kibicami w kwestii opraw, by pomagały w widowisku, bo dzięki temu będą przychodzić ludzie, będzie większa frekwencja i najnormalniej w świecie więcej pieniędzy. Z pewnością nie zrobię niczego ponad obowiązujące prawo. Kilka wydarzeń pokazało, że Katowice mają bardzo fajnych kibiców, tylko trzeba ustalić obowiązujące ramy – stwierdził wiceprezes GKS-u, który od 26 sierpnia oficjalnie, a od 1 lipca w praktyce samodzielnie będzie rządził wielosekcyjnym klubem z Bukowej.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Adamczyk wciąż na pokładzie GKS-u

Trwa przebudowa GKS-u Katowice przed sezonem 2023/2024. W środę górnośląski klub poinformował o przedłużeniu współpracy z grającym na pozycji środkowego Sebastianem Adamczykiem. Jest on już piątym zawodnikiem, który nadal będzie bronił barw GKS-u.

Coraz więcej wiadomo o składzie w jakim GKS Katowice wystąpi w kolejnym sezonie. Na razie klub poinformował o przedłużeniu kontraktów z oboma atakującymi – Jakubem Jaroszem i Damianem Domagałą, Wiktorem Mielczarkiem (przyjmujący) oraz Dawidem Ogórkiem (libero). W środę przyszedł czas na środkowego, Sebastiana Adamczyka, który również nadal będzie występował w barwach katowickiej drużyny.

Sebastian Adamczyk siatkarskie szlify zbierał w SMS-ie PZPS Spała. Następnie występował między innymi w BBTS-ie Bielsko-Biała i KPS-ie Siedlce, a do GKS-u Katowice został wypożyczony z PGE Skry Bełchatów w październiku 2022 r. Do końca minionego sezonu Adamczyk rozegrał 22 spotkania, w których zdobył łącznie 127 punktów, w tym 9 zagrywką i 31 blokiem. Dobra postawa na boiskach PlusLigi sprawiła, że Sebastian Adamczyk doczekał się powołania do szerokiej kadry siatkarskiej reprezentacji Polski na rok 2023.

– Gdy wypożyczaliśmy w zeszłym roku Sebastiana z PGE Skry Bełchatów, w głównej mierze miał on uzupełnić środek siatki, gdzie wskutek kontuzji mieliśmy problemy kadrowe. To wypożyczenie okazało się strzałem w dziesiątkę. Sebastian przebojem wdarł się do szóstki i rozegrał bardzo dobry sezon, czego najlepszym dowodem jest powołanie do reprezentacji Polski. Jeszcze przed ogłoszeniem powołania wiedzieliśmy, że musimy przedłużyć naszą współpracę na kolejny rok – powiedział dyrektor siatkarskiej sekcji GKS-u Katowice Jakub Bochenek.

Bez zmian na libero w GKS-ie Katowice

Bartosz Mariański jest kolejnym zawodnikiem, który przedłużył umowę z GKS-em Katowice. Dla 31-letniego zawodnika będzie to już siódmy sezon spędzony w górnośląskim zespole. Nie dojdzie zatem do zmian na pozycji libero, gdyż wcześniej umowę przedłużył również Dawid Ogórek.

Kolejne karty na sezon 2023/2024 odkrył GKS Katowice. W dalszym ciągu jego barw bronił będzie Bartosz Mariański, który na pozycji libero będzie tworzył duet – tak jak poprzednio – z Dawidem Ogórkiem. W przeszłości występował w AZS-ie Olsztyn, Kęczaninie Kęty i Asseco Resovii Rzeszów, ale najbardziej związany jest właśnie z GKS-em, bowiem sezon 2023/2024 będzie już siódmym spędzonym przez niego w katowickich barwach.

Bartosz Mariański, który w 2021 roku wrócił do GKS-u Katowice po dwuletnim okresie występów w Asseco Resovii Rzeszów, niezmiennie stanowi o sile linii przyjęcia w górnośląskiej drużynie, czego dowodem są jego lokaty w pierwszej piątce najlepiej przyjmujących graczy PlusLigi w sezonach 2022/2023 oraz 2021/2022.

Dodajmy, że jest on pierwszym zawodnikiem, który wystąpił w stu plusLigowych spotkaniach siatkarskiej sekcji GKS-u Katowice.

– Bartek to prawdziwa grająca ikona katowickiej siatkówki. Może jego wiek na to nie wskazuje, ale reprezentuje on barwy naszego Klubu od wielu lat i do tego mocno identyfikuje się z GKS-em i miastem Katowice. Jesteśmy podekscytowani możliwością dalszej współpracy z jednym z najlepszych polskich zawodników na tej pozycji – powiedział dyrektor siatkarskiej sekcji GKS-u Katowice Jakub Bochenek.

 

HOKEJ

hokej.net –  Mistrz Polski z licencją! Dwie piątki gotowe

GKS Katowice jest czwartym zespołem, który otrzymał licencję na grę w Polskiej Hokej Lidze w sezonie 2023/2024. Ekipa z alei Korfantego spełniła wszystkie wymogi.

Przypomnijmy, że każdy z klubów jest zobowiązany do tego, aby zaprezentować stosowne potwierdzenia, że nie zalega z opłatami do Urzędu Skarbowego, ZUS-u, Polskiego Związku Hokeja na Lodzie oraz Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie (IIHF).

Poza tym musi też udowodnić, że nie posiada żadnych zaległości względem byłych trenerów, zawodników i sędziów. Musi też zaprezentować porozumienia z klubami młodzieżowymi, z właścicielem lodowiska oraz dokumenty finansowe i budżet na poziomie dwóch milionów złotych.

Pozwolenie na występy na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce otrzymały już trzy kluby: JKH GKS Jastrzębie, GKS Tychy i Re-Plast Unia Oświęcim.

Licencję z numerem czwartym otrzymali mistrzowie Polski. Na razie ważne kontrakty z katowickim klubem ma 11 zawodników.

W tym gronie jest bramkarz John Murray, obrońcy: Santeri Koponen, Jakub Wanacki, Maciej Kruczek i Kacper Maciaś, a także występujący w ataku Olli Iisakka, Hampus Olsson, Grzegorz Pasiut, Mateusz Bepierszcz, Bartosz Fraszko, Igor Smal.

Nowymi twarzami w zespole są ofensywnie usposobiony defensor Santeri Koponen oraz napastnik Olli Iisakka. Obaj pochodzą z Finlandii.

– Wzorem poprzednich sezonów pierwsza część przygotowań do nowego sezonu będzie realizowana przez zawodników indywidualnie, zgodnie z rozpiskami przygotowanymi przez sztab szkoleniowy. W sierpniu drużyna rozpocznie wspólne treningi na lodzie – informuje oficjalny serwis internetowy mistrzów Polski.


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Felietony

I co, niedowiarki?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.

Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić.  Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.

O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.

Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.

Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.

Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.

Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.

Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.

Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.

W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?

Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.

Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.

Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.

Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.

Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.

Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.

O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!

Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.

Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.

Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.

GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.

Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.

A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.

Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Coraz bliżej… Narodowy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga