Piłka nożna
Cerimagić, Kędziora, Plizga i Goncerz żegnają się z GieKSą
Dzisiaj na stadionie GKS Katowice odbyła się konferencja prasowa, podczas której dyrektor sportowy – Tadeusz Bartnik – poinformował o pożegnaniu się z czwórką zawodników.
Informacja, która mam do przekazania, nie jest informacja miłą – rozpoczął dyrektor Bartnik. – Chcielibyśmy zawsze spotykać się w jak najlepszej atmosferze, chwalić się i cieszyć się z sukcesów, ale nie zawsze te sukcesy odnosimy i czasami dochodzi do takiej sytuacji, w której musimy podjąć decyzje bardzo trudne. Zdecydowaliśmy wspólnie ze sztabem szkoleniowym, że pożegnamy się z kilkoma zawodnikami. Na tej liście znalazły się cztery osoby. Trzy – którym kończą się kontrakty z dniem 30 czerwca – z tymi osobami klub na pewno nie przedłuży umów, a osobami tymi są Armin Cerimagić, Wojciech Kędziora i Dawid Plizga. Co do jednej osoby, to ma ona ważny kontrakt do 30 czerwca 2019, ale jest to osoba niezwykle istotna z punktu widzenia historii GKS Katowice, osoba, która wpisała się w historię tego klubu – Grzegorz Goncerz. Ci zawodnicy zostali poproszeni o wykorzystanie okresu wypoczynkowego, który mają zagwarantowany w swoich umowach kontraktowych, tak więc nie będą się przygotowywali z drużyną do trzech ostatnich meczów, które mają ogromną stawkę. Będziemy przygotowywać się w węższym gronie, czyli zawodników, którzy maja kontrakty, być może zostanie to uzupełnione zawodnikami z drugiej drużyny, ale w tym zakresie komunikat zostanie przekazany jutro.
Dyrektor zapytany o powody takiej decyzji, odpowiedział:
Ci zawodnicy nie wpisują się w koncepcję drużyny na zasadach, które przewiduje trener Paszulewicz. Z tymi zawodnikami umowy nie byłyby przedłużone i ta informacja dotarłaby do zawodników po zakończeniu sezonu. Przyspieszyliśmy podanie tej informacji tak, aby dać bodziec zespołowi i aby zawodnicy byli świadomi, że wszyscy walczą o swoją przyszłość w GKS Katowice, a my jako osoby zarządzające pionem sportowym nie powstrzymamy się przed podjęciem najtrudniejszych decyzji dotyczących osób o największych nazwiskach.
Jak wspomniał dyrektor, trzem zawodnikom kontrakty kończą się w czerwcu, jednak Grzegorzowi Goncerzowi umowa wygasa dopiero za rok.
Dzisiaj została przekazana jedna informacja, do rozmów na temat szczegółów rozwiązania kontraktu z Grzesiem Goncerzem zasiądziemy w najbliższym czasie – będziemy szukać porozumienia, żeby satysfakcjonowało wszystkich. Mamy nadzieję, że w dobrej i sportowej atmosferze znajdziemy porozumienie.
Zapytaliśmy trenera o inne nazwiska, które według kibiców powinny zostać pożegnane – na przykład Zejdler czy Foszmańczyk.
Nie jesteśmy od tego, by spełniać czyjekolwiek życzenia i żądania. Każdego zawodnika analizujemy pod kątem przydatności do drużyny i to jest podstawowe kryterium. Mamy do rozegrania trzy spotkania, w związku z tym musimy mieć świadomość, że musimy kimś te trzy mecze rozegrać. Trener uznał, że zawodnicy, którzy znaleźli się na liście, nie byliby brani pod uwagę w końcowych momentach sezonu. Pozostali będą brani pod uwagę i będą mogli pokazać swoją przydatność.
Dyrektor Bartnik wypowiedział się także na temat ewentualności wymiany większej części kadry latem.
Mam nadzieję, że unikniemy takiej konieczności. Przez pół roku dokonaliśmy zmian, które miały charakter kardynalny, czyli zmieniający funkcjonowanie klubu. To jest najważniejsze kryterium, a największe dobro, które nas interesuje – to GKS Katowice, a nie poszczególne interesy danego zawodnika.
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Felietony Piłka nożna
Komu nie zależało, by zagrać?
Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.
Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.
Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.
Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.
Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.
Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.
Mecz się nie odbył.
Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.
Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…
A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.
No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.
Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.
Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.
I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.
Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.
Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.
Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.
Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.
Kups!
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.




Miro
15 maja 2018 at 15:09
zaraz zaraz w tej grupie jest tylko jeden specjalista od zakładów u buka, dwaj nadal są w drużynie. To nawet i dobrze…najważniejsze żeby kasa się zgadzała!
Prezes1964
15 maja 2018 at 15:27
Foszmanczyk , Zejdler , Franczak , Słaby , Kalinkowski i ewentualnie Volas
Mariusz
15 maja 2018 at 15:35
Kędziorze, Plizdze i tak po sezonie kontakty się kończą.
Żadna to sensacja, że klub się z nimi pożegna.
Ceramigic to nieudany transfer, Jedyny pozytyw to pożegnanie się z Goncerzem, który już dawno powinien zostać odstrzelony.
Kolejnymi piłkarzami powinni być Foszmańczyk – hamulcowy z poprzedniego sezonu oraz Mokwa, który się po prostu nie nadaje do niczego.
Prezes1964
15 maja 2018 at 15:36
@Miro, wiec podaj te pozostałe nazwiska – w przeciwnym razie albo wymyślasz albo korzystasz z owej wiedzy
Mariusz
15 maja 2018 at 15:36
Po sezonie Volas, Słaby, Kalinkowski. Zejder do rezerw.
PołudnioweK-ce
15 maja 2018 at 15:59
No prosze zapadły jakieś decyzje.Ktoś powie „lepiej późno niż wcale”, a ja napisze czy aby nie za późno..Kędziora (wiek), Plizga (pomimo że nasz wychowanek) i Cerimagić bez formy więc pełna zgoda..Goncerz również bez tego co miał kiedyś, ale z racji wielu lat w GieKSie dla mnie to coś na zasadzie pokazówki dla reszty że zabawe tutaj kończymy..może da to efekt, kto wie?..w następnym „odstrzale” jak dla mnie Midzierski, Słaby, Foszmańczyk, Kalinkowski, Zejdler (chyba że w ostnich meczach pokaże jakiś błysk geniuszu w co wątpię) i Volas (więcej od niego by ugrali pewnie Marchewka czy Żak z Rozwoju).
GKS
15 maja 2018 at 17:18
Foszmanczyk zejdler kalinkowski midzierski i słaby wypierdalac!!!
19Scorpion64
15 maja 2018 at 17:53
JA sie nie bede rozpisywal zaduzo takze widze ze zostajemy bez napastnika… czytalem ze brozek by pogral jeszcze hehhe 🙂 to za darmo a na powaznie… trzeba cos szukac… fakt jest jeden kedziora co odpierdolil to odpierdolil i mial dawno wypierdalac ale praktycznie 4 mecze w tyl co gral to strzelal… i nagle wpuscili volasa i goncerza… ktorzy albo wogole nie grali albo dopiero 1-2 mecze……..takze pozostaje szukac
Macgyver
15 maja 2018 at 18:02
Jeszcze pożegnać Kamińskiego za taktyczny faul i żółtko z Podbeskidziem co konsekwencjom było nie zagranie z Ruchem. Moim zdaniem celowa zagrywka.
artur
15 maja 2018 at 18:03
Ależ gra pozorów, na szybko coś wymyślają bo wiedzą, że awansu nie będzie ale żeby kibice myśleli, że coś robią. Nie wierzę im.
tombotleg
15 maja 2018 at 18:24
Artur nie smuć, szambo u nas wybiło i trzeba coś z tym zrobić, niema czekania do końca sezonu albo dłużej jak w innych latach, ja tam już w awans nie wierzę, ale trzeba szybko montować ekipę na następny sezon, wierzę że Paszulewicz i Bartnik to konkretni ludzie z wizją budowy silnej GieKSy.
Bce
15 maja 2018 at 18:50
Plizga jemu dałbym szanse wogóle nie grał. Skoro Gonzo miał szans od choinki i troche. Awansu nie ma!!! Paszul montuj ekipe już na przyszły sezon. Nie ma sentymetów nareszcie ktoś jebnął w ten kurwi dołek. Reszta raus!!!
Bce
15 maja 2018 at 18:55
Jeszcze jedno brać tu naszych z regionu młodzików i ich ogrywać. Dogadać się z Rozwojem, Banikiem, Górnikiem i Szombrami. Tam pewno mają też młodzików co dobrze rokują. Ochronka się skończyła. Zejdler i Kamyk uważajcie w chu… gracie albo wy…
wiesiek
15 maja 2018 at 19:12
Widze że co nie którym znów odbija i planują awansować za rok. Idzcie do lekarza leczyć sie na głowe.
Dziadek
15 maja 2018 at 20:06
Szopka by uspokoić tłuszczę. Lud się burzy to trzeba rzucić kogoś na pożarcie. Czyli kolejny trik by zarobić na biletach na dwóch ostatnich meczach u siebie. Nowa nadzieja 6 albo 8. Tyle już tych odcinków było. Teraz jeszcze śmieszniej bo wyrzucamy tych co odchodzą. Ale grunt że działa, bo na B1 mają krótką pamięć. Ambicja jest, więc murowany kandydat, pomimo podpisanej umowy z Rozwojem i likwidacji rezerw, nadal ogrywa emerytów i rencistów. A Małeckiego z juniorów już Górnik ściąga do siebie, bo na Gieksę był chyba zbyt mało elastyczny w szatni. Piłkarski poker trwa…
Robson
15 maja 2018 at 21:14
A za co Dawid ?
Ja pierdziele póki będzie Paszulewicz gówno z tego będzie.
Paszulewicz w pierwszej kolejności won właśnie za niewystawianie Plizgi nie danie mu szansy w derbach a to jedyny nasz wychowanek znający wagę derbów ze smrodami, za kretyńskie decyzje raz zawodnik nie jest w 16 stce meczorej nagle wychodzi w pierwszym składzie i inne typu postawienie w derbach na nic nie wartego obcokrajowca nie mającego pojęcia o wadze spotkania. Z pozostałymi decyzjami prócz Plizgi się zgadzam choć na pewno trochę Gonza żal za lata spędzone w GieKSie i akurat on coś przynajmniej próbował w ostatnich meczach ale ok jak coś robić pod publikę to robić z tym że dla mnie to poklepywanie nieudacznego trenera po plecach zamiast poszukać kogoś kto potrafi grać offensywnie.
PołudnioweK-ce
15 maja 2018 at 22:22
Troche po głębszym przemysleniu dzisiejszej sytuacji w jakiej znajduje się Nasz klub ( chociaż czasami dochodze do pewnej autorefleksji po ch.j sie tym tak przejmuje skoro i tak nie mam na to wpływu) myśle że odstrzał Plizgi i Goncerza nijak się ma do słów trenera na początku pracy u Nas..mówił „o ludziach którzy będą chcieli umierać za GieKSe”..wychowanek i zawodnik który jest na te czasy legendą nie chcieli?..myśle że chodzi o to że po prostu mieli oni tutaj dużo wpływu wpływów z w/w powodów..co absolutnie nie może dziwić..Paszul chce mieć wpływ sam na wszystko ułożyć sobie po swojemu na co cały zarząd dał mu pomarańczowe a za chwile da zielone światło, bo w końcu w razie czego będzie na niego..karty są w pana rękach trenerze, więc pan je tasuj i rozdawaj
kejta
15 maja 2018 at 22:50
I w taki oto sposob awans zapewnia nam Volas i Prokic hahaha Strzal w kolano, do dzisiaj smial sie z nas caly slask a teraz smieje cala Polska bo co to za druzyna ktora walczy o awans i na 3 mecze do konca pozbawia sie napastnika
Tymron
15 maja 2018 at 22:56
Dziadek 100 % prawdy. Byle coś się dzieje a kibice dadzą się nabrać że klub robi wszystko aby awansować. Chociaż nawet z kontekstu wypowiedzi Bartnika można wyciągnąć ze już szykujemy się na kolejny sfałszowany sezon w 1 lidze.
Lokaty
15 maja 2018 at 23:56
Wypirdzielic wszystkich po kolei nieudacznikow..
Tom
16 maja 2018 at 00:02
A midsierski franczak tez drewno
stefano
16 maja 2018 at 07:28
Decyzja , dobra , tylko widać ze za pózna i nie wiadomo czemu głownych aktorów żenady ze smierdziuchami nie pozbyto się .
Jeśli trener w swojej koncepcji dalej widzi Foszczmanczyka , Kalinkowskiego , Midzierskiego , Zejdlera itp. to dalej nic z tego nie będzie.
Brynów
16 maja 2018 at 10:12
Miro to gorol więc go nie słuchać!!!!
1964 żory
16 maja 2018 at 12:52
Wszyscy won przecież ta czwórka nieudaczników to tylko kozły ofiarne.
grillmaster
16 maja 2018 at 23:01
No to został nam jedyny „zajebiście dobry” napastnik Volas. Goncerz przynajmniej się starał w meczu z ruchem.