Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Cóż nam wyczaruje nowy trener?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Niekończąca się historia nowego trenera GKS Katowice dobiegła końca. Choć mówiło się o tym od dawna, dopiero dwa dni temu oficjalnie zaprezentowano Dariusza Dudka jako nowego szkoleniowca GKS Katowice. Wybór budzący różne emocje u tych zaangażowanych (od optymizmu po pesymizmu), a u wielu zobojętniałych kibiców będący kolejną roszadą, która sama w sobie nie ma aż takiego znaczenia.

Trudno, naprawdę trudno przewidzieć, jak będzie wyglądała kadencja mniej popularnego brata bardziej popularnego Jerzego. Z jednej strony Dudek wcześniej praktycznie nie miał okazji się specjalnie wybić z jakimiś sukcesami i zanosił się na trenera przeciętnego z przeciętnych. A jednak – w poprzednim sezonie osiągnął coś nieosiągalnego dla trenerów, którzy prowadzili GKS Katowice w ostatnich latach. W trudnej sytuacji, a punktowo wręcz beznadziejnej, doprowadził Zagłębie Sosnowiec do awansu do ekstraklasy. Dodatkowo zrobił to w iście spektakularnym stylu wygrywając mecz za meczem, kolejka po kolejce. Gdy w środku rundy wydawało się to po prostu niemożliwe.

Zagłębie nie było jedną z dwóch najlepszych drużyn tej ligi. Po prostu poza zdecydowanie dominującą Miedzią Legnica, okazała się drużyną najmniej frajerską. A w tym kontekście – w ogóle nie była frajerską, bo awansowała, a wszyscy, którzy tego nie zrobili – wręcz przeciwnie. Co by nie mówić – Dudek zrobił coś (nie wiadomo co), co sprawiło, że w tej konfiguracji piłkarzy i trenera, ta promocja okazała się możliwa. I przede wszystkim okazało się, że w klubie z Ludowego chcieli to zrobić. Tak mało, a jednak tak bardzo dużo.

W ekstraklasie umiejętności piłkarzy (i trenera?) zostały zweryfikowane. Zagłębie z zaledwie jednym zwycięstwem znajduje się w ogonie tabeli. Z drugiej jednak strony można zadać pytanie – czy po spektakularnym awansie z przeciętną drużyną, te wyniki w najwyższej klasie są aż tak kompromitujące?

Trudno ocenić tego szkoleniowca. Przyznaję otwarcie, że moim faworytem w tym wyścigu o fotel trenera GKS nie był. No dobra, żartuję z tym wyścigiem – bo to był wyścig żółwi, podobny do tego, który ma od 2 lat miejsce na zapleczu ekstraklasy. Jak widać szkoleniowiec świetnie się w tym odnajduje. Ale czy ma na tyle 1) warsztatu, 2) mądrości, 3) charyzmy, żeby poradzić sobie z szatnią GKS Katowice, wypełnianą od wielu lat ludźmi, którzy najprawdopodobniej świadomie i celowo markowali grę i angażowali się jedynie wtedy, kiedy im pasowało?

Teraz wydaje się, że szkoleniowiec ma jednak odrobinę łatwiej. Bo choć sytuacja w tabeli jest fatalna, to istnieje szansa, że ten zestaw ludzi w szatni jakoś rokuje. Co by nie mówić i jakkolwiek nie krytykować tego zespołu za dość żenującą postawę, to daleki jestem od tego, żeby globalnie zarzucić mu, że oddaje mecze bez walki. Taki zarzut miałem po meczu z Puszczą Niepołomice, w innych meczach ta walka nie wyglądała również jak należy, ale to nie był schemat z poprzednich sezonów regularnego przechodzenia obok meczów i spektakularnie i bezczelnie oddanego awansu.

Hipoteza, która mi się nasuwa w związku z naszą drużyną jest następująca. Po początkowych dobrych, a nawet bardzo dobrych meczach sezonu, w których GKS co prawda nie punktował, ale miał mnóstwo sytuacji i dobrze się to oglądało, zaczęło się mieszanie Paszulewicza. Jego chaotycznie, niezrozumiałe, niekonsekwentne i najzwyczajniej głupie decyzje powodowały powolny (bo z minuty na minutę), ale i bardzo szybki (z meczu na mecz) rozpad tej drużyny, rozpad mentalny – tego, co się budowało z wielu zawodników i naprawdę nastrajało optymizmem. Podejrzewam, że z czasem, gdy zawodnicy zorientowali się, że mają za trenera człowieka nieprzewidywalnego w swoich decyzjach, sami zaczęli się gubić, a motywacja spadła im do zera. Młodzi zawodnicy widząc, że idzie im dobrze, na kolejne dwa mecze lądowali na ławie. A starzy? Nie oszukujmy się, polscy zblazowani zawodnicy prawdopodobnie widząc, że trener odstawia cyrki, bez zbędnego zastanawiania się kładą na to lachę. Tak być nie powinno, ale musimy pamiętać o realiach i jednak globalnym braku ambicji u lwiej części populacji piłkarzy naszego kraju.

Oczywiście do kwestii motywacyjnych dochodzą także umiejętności, a właściwie ich brak. Z całym szacunkiem, ale ostatnie występy naszych środkowych obrońców nie świadczyły o brakach motywacyjnych, a piłkarskich i taktycznych. I przez to traciliśmy bramki.

To co musi więc zrobić Dudek, to odbudować „chciejstwo”, które odebrał Paszulewicz. Myślę, że jednak większość zawodników chciałaby coś w tej GieKSie osiągnąć, ale została w jakiś sposób zdołowana. Przy trenerze Dziółce niestety średnio wyglądało odbudowanie tego, bo swoimi kuriozalnymi wypowiedziami pogłębiał patologię (i szczerze mówiąc, powinien polecieć razem z Paszulewiczem). Ale może powiew świeżości w postaci Dudka, raz po raz, będzie poprawiał morale zawodników i w końcu będą grać już normalnie. Bez obaw, że taki Tabiś czy Łyszczarz zagra dobry mecz, a za chwilę i tak dostanie kopa w dupę.

W klubie próbowaliśmy już od wielu lat różnych opcji trenerskich. Był taktyk Moskal, młody i ambitny „mikrocyklarz” Skowronek, bajkopisarz Brzęczek, spolegliwy furiat Mandrysz i kat Paszulewicz. Nic nie zadziałało, z każdym albo piłkarze „wygrali”, albo zostali oni zdołowani. Jedna czy druga strona zawsze ostateczenie kończyła klęską. Często na własne życzenie.

Jaką strategię obejmie Dudek? Na razie zaprezentował się na Bukowej jako niebywały luzak. Trochę taki pan na włościach, ręce w kieszeni, szelmowski uśmieszek. Czy to pewność siebie, nonszalancja czy uśmiech maskujący stres – tego na razie nie wiemy. I za cholerę nie wiemy, jak będzie wyglądała drużyna pod jego rządami – kadrowo, taktycznie, mentalnie.

Faktem jest, że Dudek się tej sprawy podjął, a na ten moment to duża odwaga – przyjść do Katowic naprawiać ten bałagan, który zostawił poprzednik. Z jakim odbędzie się to efektem i czy Dudek będzie miał podobne wyniki jak w poprzednim sezonie w Zagłębiu? O tym będziemy się przekonywać wkrótce. Po raz pierwszy już w piątek w meczu ze Stalą Mielec.

Trenerze ogarnij to. Witamy w katowickim piekle.



5 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

5 komentarzy

  1. Avatar photo

    Solski

    17 października 2018 at 18:51

    A ja myślę, że taktyka i to co chce zrobić będzie widoczne nie w tym meczu ze Stalą, gdyż to zbyt krótki okres, ale za 2-3 kolejki. Na pewno na konferencji mądrze powiedział, ze w zespole było zbyt wiele zmian i dotyczyło to zarówno wymiany 18 zawodników jak i zmian jakie nie wiedzieć czemu wprowadzał Paszulewicz gdy szło dobrze. Brak stabilizacji to brak pewnych automatyzmów i zachowań na boisku. Jak to miało funkcjonować, skoro dobrze grający zawodnik w następnym meczu siadał na ławce albo na trybunach? Oby w tym przypadku było inaczej. Na awans nie liczę, ale na spokojne, powtarzam spokojne utrzymanie.
    Powodzenia Trenerze

  2. Avatar photo

    abel

    17 października 2018 at 21:28

    Myślę że od paszulewicza to pewnie lepszy będzie ale niestety nic nadto. Jeżeli problem polegal na kiepskiej atmosferze i braku logicznych decyzji to moze sie to udac. Jezeli zas o co innego chodzi to dudek to nie ten format szkoleniowca ktory da rade. Dziwi tylko to ze w sytuacji dosc dramatycznej jaka jest w katowicach siega sie po bardzo ryzykowne rozwiazanie zamiast kogos kto gwarantuje pewien poziom. Jak generalnie mandrysz mnie draznil swoja bufonada i robieniem poz gdy rzeczywistosc byla troszke inna tak dudek nie przekonuje mnie kwalifikacjami. oczywiscie moze mu sie udac ale to wielka wielka niewiadoma i bardzo duze ryzyko. Jakos watpie ze zarzad wie co robi

  3. Avatar photo

    Grzegorz

    17 października 2018 at 23:17

    A ja myślę odwrotnie!!! Nie myślę kategoriami…. ” Po co mam jeść skoro to wysram”!!!!! Znam wystarczająco p Darka i wiem że ma niesamowity zapał ,wiedzę i miłość do naszego klubu. Czy się uda czy nie tego nikt nie wie ale pytanie ,czy piłkarze będą wystarczająco współpracować by zależało im na awansie??? Pozwólmy trenerowi pracowac A my jako kibice ,pokażmy że jesteśmy kibicami a nie frajerami!! Więc proponuję skończyć pieprzyć i zacznijcie chodzić na mecze nie po to by wpieprzac słonecznik, a kibicować!!!!

  4. Avatar photo

    Zippo 50

    18 października 2018 at 13:02

    BĘDZIE DOBRZE święcie w to wieżę jest tylko jeden warunek że zawodnicy będą robili to co chce trener a nie odwrotnie.Od paru lat nie opuściłem meczu, moje spostrzeżenia to:Nasi zawodnicy już jako tako grać potrafią lecz strzelać niema komu, druga uwaga jak by ich ktoś nauczył trochę myślenia taktycznego to już będzie czołówka.

  5. Avatar photo

    stefano

    18 października 2018 at 14:21

    Dokładnie , Darek powinien na początku rozpoznać ogniwa , które trzeba odstawić , a potem się pozbyć, aby nie było zgrzytów.
    Reszta wszystkie rece na pokład i jazda w góre tabeli .

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kompromitacja w Tychach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.

Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.

Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.

GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)

1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman

GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.

GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

1/8 finału dla Katowic

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.

Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.

W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.

Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek,  a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.

GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.

GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga