GieKSa po 19 latach awansowała do Ekstraklasy. Czas więc odświeżyć nieco pamięć i przypomnieć sobie niektóre historie związane z naszymi rywalami. Będą to wspominki boiskowe i zza kulisowe – raz dłuższe, innym razem krótsze. Zamknijcie oczy i przypomnijcie sobie historie związane z rywalami. Moje poniżej, a Was zachęcam do dzielenia się swoimi w komentarzach.
Miałem to wielkie szczęście, że przed spadkiem do IV ligi przez parę lat byłem z Ekstraklasą na bieżąco na Bukowej, a czasem w bliskich okolicach na wyjazdach. Oczami dziecka, a potem nastolatka chłonąłem Ekstraklasę i to, co się działo wokół GieKSy bardzo mocno. Zbierałem autografy, plakaty, pamiątki, kupiłem pierwszy szalik, pierwszą koszulkę, chowałem bilety i gazety z wycinkami o klubie. Czy się stęskniłem za Ekstraklasą? Przyznam, że szybko po awansie w ogóle tego nie czułem, że będzie znowu Ekstraklasa na Bukowej. Może ta pierwsza liga przesiąknęła mocno we mnie, a może po prostu mam inne spojrzenie niż młodsi fani, którzy tej Ekstraklasy nie widzieli (pozdrawiam Adi). W czasie pierwszej ligi przeżyłem różne etapy – był Blaszok, była redakcja i piękne czasy z wyjazdami co dwa tygodnie, był powrót na główną z Ojcem, była główna samotnie. Im bliżej jednak pierwszego spotkania, im więcej się dzieje w klubie, transferach, otoczce, to tym bardziej wzrasta we mnie ekscytacja sobotnim meczem. Powiem to, co wszyscy – po prostu czekam na niego. Przed nami Radomiak i czas na małe wspomnienia związane z tą ekipą.
Z Radomiakiem pamiętam jedynie mecz w Pucharze Polski. Pamięta go też Alan Czerwiński, który jako jedyny ze składu GieKSy był wtedy w kadrze. Zdziwieni byliśmy, że nie gra w tym spotkaniu, ale okazało się, że pauzował za kartki z poprzedniej edycji. Idiotyczny przepis, o którym mało kto pamiętał.
Mecz przegraliśmy, a bramkę strzelił nam Leandro, którego pół forum od kilku lat chciało w GieKSie. Dyrektor Motała w rozmowie z nami podkreślał, że wysłali zapytanie odnośnie do tego zawodnika, ale interesowało się nim pół ligi i nie było szansy go wyciągnąć. Jak pokazała historia – każdy się interesował, ale nikt Brazylijczyka nie wyciągnął z Radomia.
To, co ciekawe wokół meczu dzieje się często na jego końcu. Nie inaczej było tym razem, kiedy jeden z dziennikarzy na konferencji prasowej zaczął swoje pytanie od słów „panie trenerze, mam dzisiaj urodziny i… dziękuję za ten prezent”. I to by było na tyle. Na szczęście takich „ananasów” mieliśmy kilku w naszej historii wyjazdowej, więc byliśmy przyzwyczajeni.
Znakiem czasów i tego jak zmieniły się polskie stadiony, było to, co się wydarzyło po nim. Mieliśmy taki zwyczaj w redakcji wozić ze sobą piłkę do grania. Gdzie się dało, to próbowaliśmy sobie pokopać na boisku albo na bocznym. W Radomiu udało się wejść na murawę po spotkaniu i trochę sobie postrzelać i pokopać – nawet chyba z Grześkiem Goncerzem wymieniliśmy kilka podań. Dzięki temu można powiedzieć, że posmakowaliśmy Pucharu Polski. Shellu – jakbyś szukał piłki, to jest w mojej piwnicy.
I to by było na tyle, ponieważ ten mecz był bez historii. Przegrany, słaby, wolny i taki, który nie budował optymizmu. Ten przyszedł w późniejszych spotkaniach, ale to już opowieść na zupełnie inną historię. Kolejną przed Stalą.
Dzięki i do zobaczenia na Bukowej – łapcie, ile możecie z Ekstraklasy przy Bukowej!
Najnowsze komentarze