Felietony Piłka nożna
Człowieka można wyciągnąć z Bukowej. Bukowej z człowieka – nigdy!
Sezon trwa i im dalej w las – tym nadal jest bardzo ciekawie. Zasadniczo GKS Katowice okopał się w samym środku tabeli i wygląda na to, że nie grożą nam ani spadek, ani puchary. Myliłby się jednak ten, który powiedziałby, że jest nudno. Nic z tych rzeczy. Katowiczanie dostarczają coraz to nowych emocji – zarówno na boisku, jak i poza nim. To, co się dzieje wokół naszego klubu, to coś dużo więcej niż tylko sezon piłkarski. Kształtuje się nowa rzeczywistość, GieKSa na nowo zyskuje lub odzyskuje swoją tożsamość i robi to w bardzo sugestywny sposób.
Obrazek z kulis meczu z Górnikiem pokazywał to dobitnie. Chodzi dokładnie o scenę sprzed meczu, kiedy w szatni piłkarze i sztab stoją w kółku i przemawia trener Górak, mówiąc, że gramy „nareszcie w nowym domu”. Dodatkowo stwierdzenie, które tam pada, że jako szef jest z piłkarzy „niewiarygodnie dumny”. Takie słowa, które padają nie po meczu, ale przed jego rozpoczęciem, w tak niesamowitych okolicznościach – to jest coś naprawdę mocnego i pokazującego jedność całej ekipy.
Jest jeszcze jeden element, który na tym obrazku można zobaczyć. Niezależnie od tego, czy ktoś jest wierzący czy nie i jak podchodzi do tych spraw religijnych – to w dzisiejszym świecie politycznej poprawności i raczej tendencji do niszczenia i unieważniania symboli – ten krzyż wiszący na ścianie to obraz śląskiej tradycji i kultywowania tego, co dla wielu Ślązaków jest najważniejsze.
To powrót do lat minionych, jest to trochę wszystko staromodne i oldschoolowe, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Taka zawsze była Bukowa, choć przez wiele lat ten duch i charakter gdzieś się rozmył. Teraz wygląda na to, że wszystko wraca do swojego pierwotnego stanu. Człowieka możesz wyciągnąć z Bukowej, ale Bukowej z człowieka – nigdy.
Dwa ostatnie mecze w roli gospodarza były dla GieKSy bardzo energetyczne i mentalnie mogły trochę zmęczyć. Oprócz bowiem spraw czysto piłkarskich, oczy całej Polski zwrócone były na Katowice, bo żegnaliśmy stary stadion i witaliśmy nowy. Nie mogło to być obojętne dla piłkarzy. Swoje zadanie jednak spełnili doskonale – wygrali oba mecze – i to pożegnanie, i przywitanie wypadło po prostu godnie. Myślę jednak, że co za dużo to niezdrowo i dobrze, że to otwarcie stadionu za nami. Otwarcie, które było medialne do bólu, z obecnością nie tylko Canal Plus czy TVP na stadionie, ale także reporterów Kanału Sportowego, Meczyków, Ekstraklasy i wielu innych, który zaczepiali także piłkarzy i trenera przed i po meczu. Zapewne więc drużyna może poczuć w końcu pewną ulgę, że przyjdą teraz „zwykłe” mecze ligowe, bez tej całej pompy i będzie można się skupić po prostu na piłce.
To znaczy do czasu, bo przecież na Nową Bukową zaraz przyjedzie Legia Warszawa i Lech Poznań. Będą to więc hity kolejki. Ale mimo wszystko już bez takiej celebracji. Ewentualnie Kolejorz może celebrować tytuł Mistrza Polski, ale ewentualnie GieKSa tego mistrzostwa będzie mogła podopiecznych Frederiksena pozbawić.
To, co jest pewne to to, że czekają nas piłkarsko wielkie emocje i w dużej mierze GieKSa będzie rozdawać ligowe karty. Przed nami starcia z finalistami Pucharu Polski, czyli Pogonią Szczecin i wspomnianą Legią – która za chwilę będzie sposobić się do pojedynków z londyńską Chelsea. A do Katowic Wojskowi przyjadą tuż przed finałem krajowego pucharu. Będziemy grać z drużynami bezpośrednio broniącymi się przed spadkiem – Puszczą czy Śląskiem. W ostatniej kolejce Lechia może grać swój decydujący mecz o życie. Naprawdę zapowiadają się arcyciekawe widowiska.
Pogoń Szczecin chce pisać swoją historię. To, że szczecinianie jeszcze marzą o podium to jedno. Sześć punktów straty będzie trudne do odrobienia, ale nie niemożliwe. Natomiast porażka w dramatycznych okolicznościach w zeszłorocznym finale Pucharu Polski i brak zdobycia pierwszego trofeum w historii, to sól w oku szczecińskiego klubu. Dlatego ten finał będzie dla nich kolejnym absolutnie historycznym meczem.
Wygląda na to, że trener Robert Kolendowicz świetnie poukładał drużynę. I też jest to ekipa z charakterem. Pogoń da się lubić jako zespół piłkarski i dobrze się ogląda tę drużynę. Jest ofensywna, energiczna, z tym swoim wiecznie młodym Grosikiem. Tym cenniejsze jest nasze zwycięstwo z jesieni, po jednym z najlepszych meczów GKS w tym sezonie.
Ale teraz ciekawostka. Wiele osób twierdzi, że GKS Katowice gra słabiej niż jesienią. Że to już nie jest drużyna tak efektowna, jak w zeszłym roku. Rzeczywiście, wrażenie optyczne jesienią było nieco lepsze – co wynikało ze świetnych meczów z Jagiellonią, Pogonią czy Puszczą. A jednak – okazuje się, że to wiosną GKS punktuje lepiej. Otóż w 18 kolejkach w 2024 roku GKS zgromadził 23 punkty, co daje średnią 1,28 punktu na mecz. Za to wiosną w 8 meczach, katowiczanie zgromadzili 13 oczek i jest to średnia 1,63 oczka na spotkanie. Nie dość, że ta różnica jest na korzyść wiosny, to jeszcze jest to różnica znacząca. Nie ma co więc się irytować na te wyjazdowe porażki, bo summa summarum katowiczanie i tak czysto punktowo w nowym roku notują wyraźny progres.
Dawno nie przytaczaliśmy losów beniaminków w tej fazie sezonu. Okazuje się, że do 26. kolejki wyraźnie oni w ostatnich sezonach podgonili. Nadal najbardziej efektownym nowicjuszem w ostatnich latach jest Radomiak, który po tej liczbie meczów miał zgromadzone aż 41 punktów. Lepszy był też Widzew dwa lata temu, który miał 38 oczek. Świetnie spisywała się Warta Poznań z dorobkiem 36 punktów, czyli tyle samo co GKS teraz i Raków w swoim pierwszym sezonie po powrocie do ekstraklasy. Oczywiście wszystkie te drużyny bez problemów się utrzymały.
Musimy jednak spojrzeć na ten Widzew, który powinien być dla nas przestrogą (tak jak oczywiście Wisła Płock, która nie jako beniaminek, ale po świetnym początku sezonu z hukiem spadła z ekstraklasy dwa lata temu). Otóż podopieczni wówczas Janusza Niedźwiedzia mając te 38 punktów po 26 kolejkach, sezon zakończyli z dorobkiem zaledwie… trzy punkty większym. W ostatnich ośmiu meczach zespół przegrał aż siedem razy! Ale ta seria zaczęła się jeszcze wcześniej, bo tak naprawdę zespół nie wygrał również ani jednego z pięciu meczów w kolejkach 22-26. Można więc grać świetnie. Ostatecznie z czwartego miejsca Widzew spadł na dwunaste i zakończył sezon z zaledwie czteropunktową przewagą nad strefą spadkową.
Do magicznej granicy utrzymania, czyli 38 punktów, brakuje dwóch oczek. Trzeba je po prostu zdobyć, choć wielce prawdopodobne jest, że nawet jeśliby GKS przegrał wszystko, to i tak się utrzyma. To komfort, którego nie mogliśmy sobie wymarzyć. W najśmielszych snach nie mogliśmy oczekiwać, że już w kwietniu będziemy bardzo spokojni. Raczej marzyliśmy o tym, żeby ewentualnie mieć stosunkowo komfortową sytuację w walce o utrzymanie, powiedzmy – 6-7 punktów przewagi na tym etapie. A już nade wszystko chcieliśmy uniknąć tego, co wieszczyło wielu „ekspertów”, czyli tego, że GKS z hukiem zleci z najwyższej ligi.
Oczywiście żadne porażki nas nie zadowolą. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i chcemy dalszych zwycięstw. GKS Katowice pokazał, że potrafi to robić i potrafi to robić z najlepszymi w tej lidze równie dobrze, jak z najsłabszymi. Tylko ze środkiem tabeli nam coś ciężko idzie. Ale zespół Rafała Góraka wygrywał z ekipami z miejsc w tabeli: 1,2,4,6,7, no, a potem… 14,15,16,17. Fakt, że zespół umie wygrać z Rakowem, Jagiellonią czy Pogonią to coś doprawdy niesamowitego. Umiał to zrobić, więc nadal potrafi. Nie jesteśmy skazani na pożarcie w żadnym meczu. I to nie jest Prima Aprilis, tylko kwestia potwierdzona faktami.
Wspaniały jest to sezon i należy go kontynuować. Pogoń ma z GKS rachunki do wyrównania, ale katowiczanie ani myślą się położyć. Nasz zespół gra również swoją ofensywną grę i nie zdziwiłbym się, jakby się w Szczecinie zrobiło trochę hokejowo, co zresztą Pogoń lubi. Niech więc ten sen trwa, a nasze wspomnienie ze stadionu im. Floriana Krygiera będzie nowe, świeże i wspaniałe oraz… zacierające jeden z najbardziej spektakularnych meczów w historii GieKSy, czyli wygraną 4:3 w 2010 roku.
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.
Piłka nożna
Mecz z Jagiellonią odwołany!
W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.




Najnowsze komentarze