Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Derby dla uratowania twarzy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat dzisiejszego spotkania GKS Katowice – Ruch Chorzów.

 

1liga.org – 1 Liga Stats: Zapowiedź 33. kolejki

[…] GKS Katowice – Ruch Chorzów (27 maj, sobota, 17:30)

Sobotnie popołudnie w Katowicach będzie gorące – na Bukową uda się, walczący o awans bezpośredni, zespół „Niebieskich”, by zmierzyć się przeciwko GKS-owi w pojedynku derbowym. Na tym poziomie rozgrywkowym chorzowianie wygrywali trzy poprzednie, takie spotkania, za każdym razem zdobywając o jednego gola więcej, niż rywale.

 

Fantasy 1 Liga: Zapowiedź 33. Kolejki

Przedostatnia kolejka tego sezonu powinna przybliżyć nas do ostatecznych rozstrzygnięć w Fortuna 1. Lidze. ŁKS może świętować swój awans, a na przeciwległym krańcu tabeli Odra utrzymanie. W dalszym ciągu toczy się także bój o drugie miejsce dające bezpośrednią promocję do Ekstraklasy. Najciekawszym spotkaniem w tej kolejce będą derby GKS-u Katowice z Ruchem Chorzów. Emocjonująco zapowiadający się mecz może przybliżyć Ruch do najwyższej klasy rozgrywkowej lub przyczynić się do oddania drugiego miejsca w tabeli. Derby GieKSy z Niebieskimi już dawno nie miały takiej stawki.

[…] GKS Katowice – Ruch Chorzów

Derby rządzą się swoimi prawami. Na to liczą kibice GieKSy przed najbliższym spotkaniem z Ruchem. Bukowa ma się wypełnić, a fani katowickiego GKS-u liczą, że piłkarze postarają się zatrzeć trochę fatalne wrażenie z rundy rewanżowej. Tym samym popsują plany Niebieskim, którzy są coraz bliżej awansu do Ekstraklasy. W Katowicach po sezonie może nastąpić małe „trzęsienie” w strukturach klubu. Coraz głośniej mówi się o potrzebach zmian na stanowiskach trenera i dyrektora sportowego. Wiele zależeć może od tego, czy dojdzie do odejścia obecnego prezesa klubu. W kadrze GieKSy jest również liczna grupa zawodników, którym po obecnym sezonie kończą się kontrakty. Jak widać przed władzami i właścicielem klubu, którym jest miasto, sporo pracy, a czasu między sezonami nie będzie zbyt dużo. Derbowe starcia z Ruchem mają swoją historię. Ich bilans to 15 zwycięstw GieKSy, 24 remisy i 16 wygranych Niebieskich. Jesienne spotkanie przy Cichej zakończyło się porażką ekipy trenera Rafała Góraka 0:1. Będzie okazja do rewanżu. GKS nie walczy już o nic w tym sezonie. Trudno jednak mówić, aby był on udany dla drużyny ze stolicy Górnego Śląska. Oczekiwania wobec klubu są znacznie większe. Trener Górak przygotuje z pewnością dobrze swoich zawodników pod względem taktycznym, a oni muszą dołożyć do tego zaangażowanie i wolę walki. Piłkarze GieKSy w derbach zagrają w specjalnie przygotowanych koszulkach, które mają nawiązywać do pamiętnego sukcesu z 1993 roku. Dokładnie 30 lat temu GKS pokonał na Stadionie Śląskim Ruch i zdobył Puchar Polski.

Ruch na dwie kolejki przed końcem sezonu zasadniczego jest drugi w tabeli i ma dwa oczka przewagi nad goniącą go Wisłą. Do awansu brakuje mu 4 punktów. Pierwszą okazję do powiększenia dorobku będzie miał w starciu z odwiecznym rywalem. To nie będzie łatwe spotkanie dla Niebieskich. GKS postawi im wysoko poprzeczkę, ale trener Skrobacz często podkreśla, że jego piłkarze muszą być skupieni na sobie. Warto podkreślić, że w przypadku zdobyczy punktowej oraz korzystnego rezultatu spotkania Wisły Niebiescy mogą świętować awans przy Bukowej… sytuacja niewyobrażalna dla fanów GKS-u. Trener Jarosław Skrobacz będzie miał do dyspozycji pełną kadrę, poza kontuzjowanym Łukaszem Janoszką. Ostatni mecz rozgrywany przez Ruch na stadionie GieKSy miał miejsce 22 października 2017 roku i zakończył się jego zwycięstwem 2:1.

 

sportdziennik.com – Ruch Chorzów w głowach ma tylko jedno

Ruch Chorzów przygotowuje się do derbów w Katowicach, określanych przez kapitana Tomasza Foszmańczyka niesamowitymi.

[…] Cztery punkty, by awansować bezpośrednio bez oglądania się na wyniki rywali, a pięć dni do meczu z GKS-em Katowice, pierwszego od 20 lat, który ma odbyć się z kibicami obu klubów – w obozie Ruchu trwa odliczanie o podwójnym ładunku emocjonalnym. Raz, że derby to derby, a dwa – walka o powrót do ekstraklasy jest już nawet nie na ostatniej prostej, co ostatnich metrach. Ruch Chorzów od spełnienia marzeń dzieli krótka droga, choć każdy wie, że z GKS-ami z Katowic i Tychów łatwo nie będzie.

[…] Przed nami niesamowite derby z GKS-em. Mam nadzieję, że uda się je wygrać. Patrzymy na siebie i to jest najważniejsze. W żadnym spotkaniu nie jest łatwo. Z Odrą wygraliśmy 3:0, przez długi okres graliśmy z kontry, ale mądrze. To nie była gra na wynik, by tylko się wybronić. My po prostu gramy mądrze, z każdym meczem łapiemy doświadczenie i wychodzi to na boisku. Sami sobie narzucamy presję. Wiedzieliśmy, że Ruch Chorzów musi wygrać z Odrą, by o nic się nie martwić – mówił Tomasz Foszmańczyk, kapitan zespołu, przed kamerami Polsatu Sport.

Wielka sobota przy Bukowej

Jedni o honor, drudzy o ekstraklasę. Dziś o 17.30 jeden z największych hitów pierwszej ligi. Elektryzujące kibiców obu klubów derby między GKS-em Katowice a Ruchem Chorzów, które z trybun zobaczy komplet blisko 6 tysięcy kibiców.

[…] – Trzeba przyznać, że w szatni bardzo się cieszymy, iż w tym momencie możemy jechać na tak ważny dla wszystkich mecz i grać o to, o co gramy. Mam nadzieję, że potwierdzimy naszą dobrą dyspozycję, prezentowaną od kilku tygodni i uda nam się wywieźć punkty z Bukowej – mówi Tomasz Foszmańczyk, kapitan „Niebieskich”. Jest to jedyny piłkarz, który brał udział w poprzednim meczu Ruchu w Katowicach, tyle że występując wówczas w barwach GieKSy.

Wtedy – w sezonie 2017/18 – to GKS był faworytem derbowej rywalizacji, ale przegrał obie jej odsłony. Między innymi przez to zakończył też na tarczy walkę o awans. Ruch osłodził tym sobie spadek w otchłań. Dziś bardzo gorzką wiosnę swoim kibicom posłodzić mogą piłkarze GieKSy. Po sezonie szykują się w niej spore zmiany. Trudno cokolwiek przesądzać, ale mówi się o odejściach prezesa Marka Szczerbowskiego, dyrektora Roberta Góralczyka czy trenera Rafała Góraka. Wśród „medialnych” kandydatów na następcę tego ostatniego wymienia się Daniela Myśliwca, Jakuba Dziółkę czy Grzegorza Mokrego. Ukraińcy mają przysłowie „gdy odchodzisz, przynajmniej trzaśnij drzwiami”. Dziś na takie zatrzaśnięcie sąsiadowi drzwi przed wejściem do elity liczą fani GieKSy.

Od ich spadku z ekstraklasy w tym tygodniu minęło już 18 lat. Ruch może wrócić tam raptem 2 lata po tym, jak rywalizował o punkty jeszcze w trzeciej lidze. I to też – chcąc nie chcąc, może nawet podświadomie – jest jedną ze składowych tak wisielczych nastrojów wśród kibiców GKS-u. Bo sąsiadowi się udaje to, co w Katowicach nie wychodzi od lat.

Tej wiosny GieKSa wygrała zaledwie 2 mecze, z kretesem grzebiąc nadzieje na miejsce w strefie barażowej. Przy Bukowej była w stanie pokonać tylko Górnika Łęczna. Z drugiej strony, z 8 ostatnich spotkań przegrała tylko 2. Ostatnie remisy z zespołami zdeterminowanymi w walce o marzenia – Puszczą Niepołomice i Stalą Rzeszów – zanotowała naprawdę w dobrym stylu.

– Dla rywala to mecz być może o zachowanie twarzy, o zachowanie u kibiców jakiegoś większego poszanowania. Wiadomo, jak ta runda w jego wykonaniu w ocenie kibiców wyglądała. GKS ma z pewnością w głowie, by wznieść się na wyżyny. A doskonale wiemy, że w tej lidze obojętnie, czy zespół GKS-y, czy każdy inny pierwszoligowiec – z każdym trzeba grać dobrze. Słabych meczów tu ci nie wybaczają i zwykle kończysz je bez punktów – mówi Jarosław Skrobacz, szkoleniowiec Ruchu. W przeszłości był on II trenerem w sztabie Rafała Góraka przy Bukowej.

– Przemotywowani na pewno nie będziemy. Mam wrażenie, że w ostatnich tygodniach naprawdę niesamowicie cieszymy się na każdy mecz. Bardzo fajnie nam się razem gra i przebywa na boisku. Czerpiemy z tego radość – przekonuje kapitan „Niebieskich”, którzy w 5 ostatnich kolejkach odnieśli 4 zwycięstwa, mając ekstraklasę na wyciągnięcie ręki.

Komentarz „Sportu”. GKS Katowice – Ruch Chorzów. Derby, które nie powszednieją

Co prawda w grze o konkretny sportowy cel pozostała już tylko jedna drużyna, ale i tak trudno było wyobrazić sobie wiele lepsze okoliczności derbów przy Bukowej. Ruch walczący o ekstraklasę, GieKSa chcąca stanąć mu na drodze, pełne trybuny, sektor gości gotowy na przyjęcie ponad 400 fanatyków „Niebieskich”… Zanosi się na pełne emocji sobotnie popołudnie, którego perspektywa musi ekscytować kibiców obu klubów, w XXI wieku „wyposzczonych” od wzajemnej rywalizacji. To, czy derby trochę spowszednieją, zależy w sporej mierze od dzisiejszego wyniku. Wygrywając, GKS może zepchnąć sąsiada do strefy barażowej i finalnie zatrzymać go w gronie pierwszoligowców. Pomoże przy okazji Wiśle Kraków, dlatego ciężko zdziwiłbym się, gdyby nastawienie gospodarzy było dziś inne niż walka o 3 punkty za wszelką cenę.

Oni tak naprawdę nie mają już nic do stracenia. Ani nie awansują, ani nie wejdą do baraży, ani nie spadną. Po fatalnej wiośnie na cenzurowanym jest drużyna, trener Górak, dyrektor Góralczyk. Jednak derbowa wygrana w ostatnim domowym meczu sezonu sprawiłaby, że wszyscy choć częściowo odzyskaliby twarz. GieKSa musi ruszyć, zaatakować Ruch, pewnie tego będą wymagać od niej trybuny. To ona będzie na musiku. Chorzowianie są w o tyle komfrotowej sytuacji, że mogą poczekać i obserwować, co ma do zaproponowania rywal, skoro nawet remis nie byłby dla nich złym wynikiem i sprawiał, że losy awansu nadal byłyby wyłącznie w ich nogach – przy czym marginesu błędu nie dawałby już żadnego i za tydzień musieliby pokonać GKS Tychy.

Pierwszy raz od dekad derby zobaczyć mają kibice obu klubów, choć prywatnie uwierzę w to dopiero, gdy sektor gości rzeczywiście się zapełni. Każdy sympatyk futbolu wyraża chyba podobne życzenie, by losy derbowej rywalizacji i pośrednio walka o awans rozstrzygała się wyłącznie na boisku, a nie trybunach albo – co gorsza – poza nimi. Świeżo w pamięci mamy, jaką wojenką kibiców z miastem czy zarządem zakończyła się ubiegłoroczna zadyma z meczu GieKSy z Widzewem. Choć naturalnie nie była ona jedynym punktem zapalnym, a raczej kilkoma kroplami, które przelały pewną czarę.

Teraz „na mieście” plotkuje się, że do żadnych spektakularnych scen, które obiegną potem media, nie powinno dojść. Byłyby one złamaniem pewnych ustaleń między oboma ekipami. Finalnie mogłyby skutkować nawet kolejnymi przetasowaniami w zarządzie katowickiego klubu – ale nie takimi zakładanymi od dłuższego czasu przez kibiców GKS-u. Raczej zwrotem akcji, którego by nie chcieli. W Chorzowie natomiast jeszcze pamięta się, jak przez derbowe (mecz z Górnikiem) wybryki na trybunach w 2012 roku trzeba było grać z ŁKS-em bez publiczności (niemal, bo stanowiło ją 200 dzieciaków), skończyło się remisem, a potem tych 2 punktów zabrakło do 15. tytułu.

Dlatego życzmy sobie, by dziś przy Bukowej było święto śląskiej piłki. Z derbowym klimatem, ale bez przekraczania granic na trybunach. Z ikrą i emocjonująco na boisku. Jeśli dla wielu osób na czele z trenerem może to być pożegnanie z GKS-em, niech okaże jak najgodniejsze. Natomiast Ruch niech zaprezentuje się w sposób godny kandydata do gry w ekstraklasie. Wynik będzie sprawą otwartą. Byle do 17:30!

 

Derby dla uratowania twarzy

Sobotni mecz GKS Katowice – Ruch Chorzów obejrzy przy Bukowej komplet prawie 6 tysięcy widzów. Będzie to najwyższa frekwencja od blisko 6 lat i… poprzednich derbów. Miasto nie potwierdziło, że z drużyną planuje spotkać się prezydent Marcin Krupa.

[…] Pół roku temu nie było formalnych przeciwwskazań, by kibice GKS Katowice pojawili się w Chorzowie. Jednak wtedy na przeszkodzie stanął ich konflikt z prezesem Markiem Szczerbowskim, przez co klub nie autoryzował im listy wyjazdowej. Dlatego – choć nie miała nic przeciw policja, wojewoda, PZPN, klub gospodarzy – przez wewnętrzną wojenkę wyprawa za miedzę im przepadła.

Teraz za miedzę wybierają się chorzowianie. „Katowicka Policja wydała opinię do wniosku organizatora o przeprowadzenie imprezy masowej, w której wskazano, że mecz został zakwalifikowany jako mecz podwyższonego ryzyka. Katowicka Policja nie występowała do Wojewody z wnioskiem o rozegranie meczu bez udziału publiczności drużyny gości” – taką informację uzyskaliśmy od Agnieszki Żyłki, oficer prasowej Komendy Miejskiej Policji w Katowicach.

Perspektywa obecności kibiców Ruchu sprawia, że pojemność Bukowej została okrojona do niespełna 6 tysięcy. Chodzi o strefy buforowe na skraju „Blaszoka” i trybuny głównej. Tak czy siak na katowickim stadionie zostanie zanotowana najwyższa frekwencja od lat. Od… poprzednich derbów z Ruchem, w październiku 2017 roku (przegranych 1:2), które obejrzało 7100 widzów. To trzecia największa publika, jaka zasiadła tam w ostatnim 15-leciu.

[…] Na dwa dni przed derbami, dla fanatyków GieKSy najważniejszymi z najważniejszych, obok pytań o aspekty sportowe należy też stawiać te dotyczące trybun i refleksji, czy będzie na nich względnie spokojnie. Dla kibiców to mecz rundy, „podkręcony” szansą stanięcia sąsiadowi na drodze do ekstraklasy. Mobilizują się, by „Blaszok” – wysprzedał się w pierwszej kolejności – zapełniony był już o 16.30, czyli na godzinę przed pierwszym gwizdkiem.

Kibice nawołują do przychodzenia w żółtych koszulkach, a klub przygotował na ten mecz specjalne stroje. Historyczne, wzorowane na te, w których 30 lat temu, w 1993 roku, GKS Katowice wygrał z Ruchem (konkretniej jego rezerwami, ale grającymi w ligowym zestawieniu) finał Pucharu Polski na Stadionie Śląskim. Stylizowane na tamte czasy koszulki będą też możliwe do kupienia.

Dla drużyny te derby to szansa na choć częściowe uratowanie twarzy, odkupienie win, zakończenie sezonu z honorem. Kibicowski portal gieksa.pl, będący też kanałem komunikacyjnym stowarzyszenia kibiców „SK1964”, podał informację, jakoby z zawodnikami GKS Katowice miał spotkać się prezydent Katowic Marcin Krupa.

Biuro prasowe Urzędu Miasta nie potwierdziło nam tej informacji, zaznaczając jednocześnie, że nie będzie go na derbach. „Prezydent Marcin Krupa w tym dniu ma zaplanowane inne aktywności, natomiast wszelkie pytania o mecz należy kierować do klubu” – odpisano w magistracie na nasze zapytanie.

Prezydent Krupa pojawia się przy Bukowej od wielkiego (albo i „wielkieeeeeego” dzwona). Niedawno na naszych łamach zapowiadając potrzebę zmian i wstrząsu w sekcji piłkarskiej GieKSy przyznawał, że wręcz wstydzi się za standardy panujące na Bukowej. Cieszył się z postępującej budowy nowego stadionu, który ma być oddany do użytku w 2025 roku. A wstrząs rzeczywiście może nastąpić wcześniej.

[…] Sytuacja kadrowa GKS-u przed derbami jest dobra. Trener Górak po sobocie może mieć wręcz mały dylemat związany z zestawieniem obrony. W Rzeszowie za kartki pauzował kapitan Arkadiusz Jędrych, a z pozycji defensywnego pomocnika na środek obrony do roli jego zastępcy delegowany był Oskar Repka, co świetnie się sprawdziło.

– Wiadomo, kim jest dla nas Arek. W grach kontrolnych sprawdzaliśmy zawodników, którzy mogliby ewentualnie go zastąpić. Jednym z nich był właśnie Oskar i wiedzieliśmy, że stanowi alternatywę. Spisał się doskonale, jestem bardzo zadowolony z jego postawy, był naszą kluczową, wiodącą postacią na boisku – tłumaczył Górak. Na ławce znów cały mecz przesiedział nominalny stoper Daniel Tanżyna. Tak już chyba będzie do końca sezonu, bo brakuje mu niewielu minut, by jego kontrakt uległ automatycznemu przedłużeniu.

[…] – To mecz o wysokim prestiżu. Wiemy, jaką historię mają derby Ruchu z GKS-em. Musimy pracować tak, jak w każdym tygodniu, przygotowywać się tak jak wcześniej. Czasem wygląda to lepiej, czasem gorzej. Zawsze dajemy z siebie 100 procent. W drużynie jest pełna motywacja i każdy daje z siebie wszystko na treningach – podkreśla Arak.

 

dziennikzachodni.pl – Nie ma już biletów na mecz GKS Katowice – Ruch Chorzów! Na Bukowej pojawi się 409 kibiców Niebieskich

W sobotę o 17.30 na Bukowej rozpocznie się mecz GKS Katowice – Ruch Chorzów. To spotkanie podwyższonego ryzyka ze względu na otwartą wrogość kibiców tych klubów.

Już wiadomo, że na stadionie GKS Katowice padnie rekord frekwencji. Maksymalna pojemność widowni na Bukowej tym razem – ze względu na konieczność stworzenia sektorów buforowych – wyniesie 5.988 osób.

– Wszystkie bilety zostały sprzedane – informuje Maciej Blaut, dyrektor komunikacji GKS-u.

Katowiczanie dla Ruchu przygotowali 409 wejściówek. Tyle osób może bowiem pomieścić sektor gości. Sobotnie wydarzenie stanowić będzie duże wyzwanie dla służb porządkowych.

[…] Katowiczanie wokół meczu budują wydarzenie związane z 30-leciem finały Pucharu Polski, w którym GKS pokonał rezerwy Ruchu. Na spotkanie zostaną zaproszeni piłkarze tamtego zwycięskiego zespołu.

Kibice GieKSy mobilizują się na derby z Ruchem Chorzów

W sobotę 27 maja w Fortuna 1. Lidze odbędą się derby śląska GKS Katowice – Ruch Chorzów. Kibice GieKSy mobilizują się na najważniejszy dla nich mecze w sezonie, co widać na katowickich ulicach.

[…] W Katowicach widać mobilizację kibiców GieKSy. Tylko w okolicach ulicy Mikołowskiej i z nią siadującymi na tablicach ogłoszeń, przystankach, szaflach z rozdzielniami elektrycznymi i telefonicznymi pojawiły się plakaty z hasłami „Wszyscy na derby” i „Wszyscy na żółto”. Na ogrodzeniu naprzeciwko kościoła Piotra i Pawła wywieszono transparent, który również zachęca do pójścia na sobotni mecz. Plakaty są też m.in. na Koszutce.



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plagi gliwickie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?

Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.

Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.

Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.

Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).

Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…

Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.

A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.

Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.

Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.

Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.

Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.

Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.

Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Wytrawne cwaniaki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po maratonie meczowym z ostatniego czasu, teraz zrobiło się jakoś… pusto. Wyobraźcie sobie, że gdybyśmy grali w takim systemie czasowym  jak Korona – ŁKS – Nieciecza, to teraz po Niecieczy mielibyśmy już dwa kolejne spotkania za sobą. A tak – mecz w Niecieczy tydzień temu jest ostatnim, jaki się odbył.

Ale dobrze, że tego oddechu trochę mieliśmy my, a przede wszystkim drużyna. Trenerzy i zawodnicy spisali się na medal (dodajmy: złoty) i udźwignęli tamten czas zarówno fizycznie, jak i czysto sportowo. W ciągu siedmiu dni zmienili diametralnie sytuację w lidze. Jeszcze niedawno GKS był w strefie spadkowej, po Motorze znajdował się tuż nad kreską, a po ostatniej kolejce katowiczanie są w środku stawki z przewagą 7 punktów nad Lechią i Termaliką. Jako że punkty tracone przez rywali są tak samo ważne, jak te zdobywane przez nas – korzystna konfiguracja tych dwóch zdarzeń doprowadziła do tego, że nagle i szybko pojawił się komfort psychiczny, jakiego niedawno jeszcze nie mogliśmy sobie wymarzyć.

Jednak to nie wszystko. Sytuację bowiem można przekuć na jeszcze bardziej komfortową. Okazja do tego wydaje się być idealna, bo na Nową Bukową przyjedzie pogrążony w kryzysie i znajdujący się w piekielnie trudnej sytuacji Piast. Oczywiście można głosić tezy mówiące o tym, że gliwiczanie mają nóż na gardle plus nowego trenera, a dodatkowo, że to są derby. Tyle tylko, że te tezy mogą się sprawdzić lub nie – mogą się potwierdzić lub wręcz przeciwnie – to argument o pogrążeniu drużyny w kryzysie może mieć swoją dalszą realizację. Tak było z Termaliką – tam też były głosy, że w końcu piłkarze Brosza muszą zagrać lepiej i zapunktować. Wydawało się wręcz, że po wysokich wtopach z Koroną i Widzewem u siebie, remis niecieczan z Zagłębiem był dobrym prognostykiem. Nie wypaliło. Termalika próbowała się postawić i przejąć dominację, ale to GKS okazał się piłkarsko lepszy.

Wrócę jeszcze do tych kwestii cofnięcia się przez GKS w Niecieczy. O ile z ŁKS rzeczywiście wyglądało to jak mocna utrata kontroli, to z Termaliką miałem wrażenie, że jest spokojniej. I przypomniał mi się mecz z Cracovią. Wtedy to GieKSa cisnęła Pasy mocno (mocniej niż Termalika nas), ale krakowianie wytrzymali ten napór i zadali trzy ciosy. Trener Rafał Górak po meczu mówił, że rywale byli jak wytrawny bokser. Więc wygląda na to, że w Niecieczy odwróciliśmy sytuację i tym razem to my wypunktowaliśmy żwawego, ale jednak słabszego w tym meczu przeciwnika.

Trzeba przyznać, że GKS umie w starcia ze słabszymi (w przekroju całego sezonu) rywalami. Przytaczałem statystykę spadkowiczów z poprzedniego sezonu, na których GieKSa zarobiła aż 16 punktów, czyli jedną trzecią swojego dorobku z całych rozgrywek! I to jest taka sytuacja, jak kiedyś ze sparingu GieKSy z chyba Przyszłością Rogów, kiedy Sebastian Gielza z dwóch metrów trafił głową w poprzeczkę, a trener Henryk Górnik skomentował to słowami: „To trzeba umieć!”. Kwintesencja. Także tego, że ze spadkowiczami i outsiderami też trzeba umieć wygrywać. Katowiczanie to potrafią.

Nie zawsze tak było. W przeszłości mierzyliśmy się z totalnymi outsiderami – nie zespołami typu Piast, który czasem przegrywa i czasem remisuje, tylko takimi, którzy przegrywali prawie wszystko. W lepszych przypadkach wygrywaliśmy minimalnie. Na przykład z Pogonią Szczecin, która dostała w czapkę od Górnika 0:9 (z obecnym trenerem Wisły Płock Mariuszem Misiurą w składzie), GKS wygrał po mękach tylko 2:0. A z Szombierkami, które przegrywały u siebie dopiero co 0:8 z Sarmacją Będzin, GKS wygrał – niemal równo 20 lat temu – zaledwie 2:1. Bywało jednak gorzej. Pogrążony w kryzysie był Widzew, który żegnał się ze swoim starym stadionem i przegrywał mecz za meczem, w tym wysoko u siebie. GKS tam zaledwie zremisował. Pamiętam (i trener Górak także) mecz w Bytomiu z Polonią, kiedy rywal seryjnie przegrywał, a GieKSa straciła prowadzenie w samej końcówce po golu… Bartosza Nowaka.

Nie twierdzę, że GKS Katowice z Piastem na pewno wygra, bo to by było jednak dość szalone. Ciągle jesteśmy drużyną „tylko” ze środka tabeli, a jeszcze niedawno według wielu – jednym z głównych kandydatów do spadku. A Piast nie jest przecież drużyną do bicia. Choć wygrali zaledwie raz – potrafili remisować w tym sezonie z Cracovią, Jagiellonią czy Koroną. Na wyjazdach przydarzył im się remis w Lubinie i Lublinie. Więc przypisywanie sobie trzech punktów przed meczem to duży logiczny błąd. Jednak mówienie, że GKS nie jest lekkim faworytem w tym spotkaniu, też by było mydleniem oczu. To, co GKS w tym spotkaniu może zrobić, to wykorzystać fakt, że przyjeżdża do Katowic ostatnia drużyna w tabeli. Kropka. Zagrać swoje, a to powinno w dużej mierze zwiększyć prawdopodobieństwo wygranej. Za GieKSą przemawia mental z ostatnich meczów. Nie tylko związany z wygranymi samymi w sobie. Tylko z tym, że te wygrane przyszły w tak trudnym momencie. Po raz kolejny nasz zespół wygrzebał się z trudnej psychologicznie sytuacji. To może budować czasem nawet bardziej niż seryjne wygrywanie z rękami w kieszeni, bo rywale słabi.

Daniel Myśliwiec wygłosił w poprzednim sezonie słynne zdanie o „zakapiorach”. Choć GKS jednego z nich – Oskara Repkę – stracił i w niektórych meczach tego sezonu tego „zakapiorstwa” nie było aż tak dużo, to jednak rdzeń pozostał, ma się dobrze, a i zawodnicy, którzy przyszli, weszli w ten schemat. Jak na przykład Marcel Wędrychowski, taki pozytywny boiskowy cwaniak, który co prawda jeszcze czasem idzie na hurra i zapomina głowy, ale jestem przekonany, że z jego gry i zaangażowania będziemy mieli sporo pociechy. Warto by było trenerowi Myśliwcowi pokazać, że w jednym ze swoich początkowych meczów trafił znowu na drużynę, która w kaszę nie da sobie dmuchać, ma dużą siłę i nie zawaha się jej użyć. GieKSa ostatnio łączy cwaniactwo z wyrachowaniem. I to jest dopiero mieszanka.

Nie ma co gadać, liczymy na kolejne dobre widowisko w wykonaniu GieKSy i zwycięstwo. Choć nawet jak się powinie noga, to nic się nie stanie, bo poprzednimi meczami katowiczanie zapewnili sobie taki komfort, że jedna czy druga strata punktów nie będzie dramatem. Grunt to utrzymywać pewien trend i po prostu co jakiś czas wygrywać i remisować. Nie przegrywać większości meczów. Wtedy środek tabeli będziemy mieli pewny. O „więcej” na razie nie mówię, choć tabela jest tak spłaszczona, że przecież matematyka nie kłamie. Zostawmy to na razie jednak.

Terminarz poukładał się tak, że z niektórymi zespołami z dołu gramy w końcówce rundy i to też zdeterminowało naszą pozycję w tabeli. Po przerwie reprezentacyjnej czekać nas będą wiele trudniejsze wyzwania, bo wyjazdowe Jagiellonia i Raków, przedzielone meczem u siebie z Pogonią. Piekielnie trudne zadania, ale przecież nie niemożliwe do dobrej realizacji. Z każdym z tych trzech przeciwników GKS potrafił w poprzednim sezonie wygrać. Każdy z nich ma też swoje problemy. Warto by było więc mieć ultrakomfortową sytuację wyjściową do pojedynków z ekipami z Białegostoku, Szczecina i Częstochowy.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga