Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Echa meczu w Łęcznej w mediach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Nie udał się debiut Kazimierzowi Moskalowi na ławce trenerskiej GieKSy. Katowiczanie przegrali w Łęcznej z tamtejszym Górnikiem 0-3 grając od 36 minuty w dziesiątkę po czerwonej kartce Łukasza Budziłka.
Po sześciu kolejkach GKS Katowice ma zaledwie 7 punktów i jeśli GKS Bełchatów wygra swój dzisiejszy mecz z Miedzią Legnica, to strata do lidera będzie wynosiła już 9 punktów.

gkskatowice.eu: Nieudany debiut Moskala

Na domiar złego goście grali od 36. minuty w dziesiątkę. Czerwoną kartkę otrzymał Łukasz Budziłek, który wyszedł jeden na jeden z Sebastianem Szałachowskim i zdaniem sędziego faulował poza polem karnym pomocnika gospodarzy. W końcówce ekipa z Łęcznej przycisnęła, ale to katowiczanie mieli więcej okazji. Niestety, Tomasz Wróbel zmarnował wyśmienitą sytuację sam na sam, a kilka strzałów Przemysława Pitrego (w tym w poprzeczkę) było minimalnie niecelnych. – Nie tak sobie wyobrażałem mój debiut w GKS-ie. Trudno cokolwiek powiedzieć po tak przegranym spotkaniu. Mam wątpliwości co do słuszności czerwonej kartki, ale musiałbym zobaczyć to na powtórce. Górnik wygrał zasłużenie. Ta porażka boli, ale mamy przełożony następny mecz i popracujemy solidnie przez te dwa tygodnie – stwierdził zawiedziony Kazimierz Moskal.

slask.sport.pl: Klęska Kazimierza Moskala w debiucie. GieKSa rozbita przez Górnika Łęczna

Utrata gola nie podłamała katowiczan. W kolejnych minutach to oni przejęli inicjatywę na boisku. Bliski wyrównania był Przemysław Pitry, ale po jego uderzeniu piłka trafiła w poprzeczkę.
(…)
Grający w osłabieniu goście nie byli w stanie zdziałać zbyt wiele w Łęcznej. Choć Górnik też nie prezentował się zbyt ciekawie, to spokojnie bronił prowadzenia. W końcówce gospodarze przyspieszyli i upokorzyli GieKSę. Najpierw drugiego gola strzelił Zwoliński, a po chwili trzeciego – pięknym uderzeniem z rzutu wolnego – zdobył Tomasz Nowak.

katowice.naszemiasto.pl: Górnik Łęczna – GKS Katowice 3:0

Fatalny debiut na ławce trenerskiej zanotował Kazimierz Moskal. GKS Katowice doznał kolejnej dotkliwej porażki na wyjeździe – tym razem w Łęcznej – 0:3. Katowiczanie znów przez większość spotkania grali w osłabieniu.
(…)
Do tej pory GKS Katowice w sześciu spotkaniach zdobył zaledwie siedem punktów. Fatalnie wygląda statystyka spotkań wyjazdowych. Katowiczanie z czterech meczy rozegranych na wyjeździe przegrali trzy, jeden remisując. Zdobyli jedną bramkę, a stracili aż 10.

sportowefakty.pl: Gospodarze maszerują w górę tabeli – relacja z meczu Górnik Łęczna – GKS Katowice

Gdy katowicki zespół rozwinął skrzydła i kwestią czasu wydawało się wyrównanie, nieoczekiwanie błąd popełnił Łukasz Budziłek. 22-letni bramkarz przed polem karnym nieprzepisowo zatrzymał Sebastiana Szałachowskiego i arbiter ukarał go czerwoną kartką. Na murawie pojawił się Rafał Dobroliński, dla którego był to debiut w GKS a zarazem w I lidze.
(…)
Zielono-czarni zadbali o to, by końcówka nie przyniosła niepotrzebnej nerwowości. W 77. minucie Nikolajs Kozacuks kapitalnym podaniem obsłużył Zwolińskiego, a ten mocnym strzałem przy słupku podwyższył wynik. Nie minęło 120 sekund a przepiękny strzał z rzutu wolnego oddał Tomasz Nowak, czym rozstrzygnął losy meczu.
W ostatnich minutach GKS był już pogodzony z porażką i atakował bez przekonania. Z kolei łęczyński zespół dążył do kolejnych bramek, ale rezultat już nie uległ zmianie.

1-liga.przegladsportowy.pl: Świetny Zwoliński, kolejne zwycięstwo Górnika

Gieksa musiała gonić wynik w dziesięciu, gdyż Zwoliński wcześniej strzelił bramkę w trzecim kolejnym spotkaniu (później dorzucił jeszcze jedno trafienie i ma ma już na swoim koncie cztery gole w tym sezonie). Asystę przy drugiej bramce zaliczył Nikolajs Kozačuks, który wyrasta na dżokera w talii Jurija Szatałowa. Po raz drugi po wejściu z ławki zanotował asystę. Wynik spotkania ustalił Tomasz Nowak skutecznie egzekwując rzut wolny. Pół asysty można zaliczyć Zwolińskiemu, bo to po faulu na nim łęcznianie mieli stały fragment gry.

kurierlubelski.pl: Górnik Łęczna pokonał GKS Katowice 3:0

Piłkarze Górnika Łęczna co im się dawno nie zdarzyło wygrali trzecie kolejne spotkanie. W sobotę, podopieczni Jurija Szatałowa pokonali przed własną publicznością GKS Katowice 3:0 (1:0) i są coraz wyżej w pierwszoligowej tabeli. Dwa gole dla gospodarzy strzelił Łukasz Zwoliński, a jedno trafienie dołożył Tomasz Nowak.

dziennikwschodni.pl: Górnik Łęczna – GKS Katowice 3:0

Kiedy obie drużyny grały jeszcze 11 na 11 to katowiczanie stworzyli sobie dwie świetne okazje. Najpierw Przemysław Pitry przymierzył w poprzeczkę. Później Sergiusz Prusak wygrał pojedynek z Tomaszem Wróblem.

slask.sport.pl: Kazimierz Moskal inaczej wyobrażał sobie debiut w GKS-ie Katowice

Moskal, który niedawno zastąpił Rafała Góraka, zadebiutował w wyjazdowym spotkaniu z Górnikiem Łęczna. GieKSa przegrała aż trzema bramkami.

– Nie tak sobie wyobrażałem mój debiut w GKS-ie. Trudno cokolwiek powiedzieć, jeśli przegrywa się 0:3. Mam wątpliwości co do słuszności czerwonej kartki [wyrzucony z boiska został bramkarz Łukasz Budziłek], ale musiałbym zobaczyć to na powtórce. Nie chcę w tym momencie oceniać tej sytuacji. Górnik wygrał zasłużenie. Ta porażka boli, ale mamy przełożony następny mecz i przez dwa tygodnie popracujemy solidnie – obiecał Moskal

gornik.leczna.pl: Wygrywamy z GieKSą 3:0. Dwa gole Łukasza Zwolińskiego

Przed pierwszym gwizdkiem sobotniego meczu kibice i piłkarze uczcili minutą ciszy 74. rocznicę wybuchu II Wojny Światowej. Później sędzia Marcin Szrek dał sygnał do rozpoczęcia meczu.
(…)
Nasi piłkarze przewagę jednego zawodnika mogli wykorzystać tuż po zmianie stron. Szałachowski wyłożył Zwolińskiemu piłkę do „pustej bramki”, ale młody napastnik nie trafił w futbolówkę. Dobrą okazję zmarnował także w 65 min Bartłomiej Niedziela. Skrzydłowy w sytuacji sam na sam nie oddał strzału. Siedem minut później idealną szansę miał jeszcze Maciej Szmatiuk, ale trafił w nogi bramkarza.

Przełamanie nastąpiło w 77 min. Nikolajs Kozacuks zagrał do Zwolińskiego, a ten zdobył drugiego gola w meczu. Trzy minuty później wynik na 3:0 ustalił Tomasz Nowak. Pomocnik kapitalnie uderzył z rzutu wolnego, bramkarz był bez szans.

lublin.sport.pl: Górnik gromi! Gładko pokonał u siebie Ślązaków

Mecz w Łęcznej rozpoczął się przy nietypowej oprawie – na trybunach zawisła ogromna biało-czerwona flaga z napisem „Cześć i chwała bohaterom”, a spotkanie rozpoczęło się od takiego samego okrzyku ze strony kibiców. Wszystko to miało związek z niedzielną 74. rocznicą wybuchu II wojny światowej.
(…)
Po stracie bramki podopieczni debiutującego w roli szkoleniowca katowiczan Kazimierza Moskala ruszyli do odrabiania strat. W 19. minucie szczęścia nie miał Przemysław Pitry – po jego strzale z dystansu piłka uderzyła w poprzeczkę, odbiła się od linii bramkowej i wyszła w pole. Trzy minuty później w sytuacji sam na sam z Sergiuszem Prusakiem znalazł się Tomasz Wróbel, ale doświadczony bramkarz z Łęcznej był górą w tym pojedynku.
W 35. minucie doszło do zdarzenia, które ustawiło sytuację na boisku na niekorzyść gości. Atakującego bramkę GKS Sebastiana Szałachowskiego bezpardonowo na ziemię powalił Budziłek, za co otrzymał czerwoną kartkę.
(…)
Gospodarze mogli wygrać jeszcze wyżej, ale brakowało im celności. Tak było między innymi w 90. minucie, gdy wychodzący na sam na sam Bartłomiej Niedziela uderzał niecelnie zza pola karnego. Górnik pokonał rywali z Katowic 3:0, notując tym samym trzeci triumf z rzędu i dołączając do czołówki ligowej tabeli.

slask.sport.pl: Zbigniew Boniek porównał GKS Katowice do Chelsea. Podobieństw nie znalazł

Piłkarze GieKSy zostali rozbici przez Górnika aż trzema bramkami. Wpływ na wynik z pewnością miała czerwona kartka, którą jeszcze w pierwszej połowie został ukarany katowicki bramkarz Łukasz Budziłek.

„Chłopaki z GKS Katowice grają w dziesięciu. Tak samo jak wczoraj Ci od Mou!! Widać lekką różnicę” – skomentował na Twitterze Zbigniew Boniek.

Prezes PZPN miał oczywiście na myśli piątkowy mecz o Superpuchar Europy, w którym grająca w osłabieniu Chelsea przegrała dopiero po rzutach karnych z Bayernem Monachium.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    Misiek BRW

    1 września 2013 at 21:55

    Boniek nienawidzi GieKSy, ryży ch.. ma kompleksy co do nas od wielu lat!

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Radomiak Radom kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Warchoły, bo tak potocznie nazywa się kibiców Radomiaka Radom, są naprawdę starą i solidną ekipą kibicowską na piłkarskiej mapie Polski. Ich wizerunkowy problem polegał na tym, że nie grali 36 lat w Ekstraklasie, więc nie było za bardzo możliwości, by o nich usłyszeć. W latach 90., kiedy kształtowały się wszystkie chuligańskie składy, Zieloni grali na poziomie obecnej II i III ligi, siejąc spustoszenie po okolicznych miejscowościach.

Ich żywot na trybunach zapoczątkował się pod koniec lat 70., a na dobre weszli w kibicowską mapę Polski w latach 80. Od zawsze byli pozytywni nastawieni do Legii Warszawa, natomiast wzajemna nienawiść między miastami Kielce – Radom, sprawiła, że z Koroniarzami mają do dziś największą kosę.

W sezonie 1984/1985, który był ich wtedy jednosezonowym epizodem, a my graliśmy ze sobą ostatni raz, zawarli zgodę z Legią, jadąc do stolicy w 1000 głów. Przyjaźń ta nie przetrwała ze względu na ostatnią kolejkę sezonu, w której Legia zremisowała  z Pogonią Szczecin, przez co Portowcy utrzymali się w elicie, zaś Warchoły spadli z ligi.

W 1994 roku była ponowna próba nawiązania sztamy z Legią, jednak kością niezgody była Pogoń, z którą Legioniści kilka miesięcy wcześniej odnowili zgodę i fani z Radomia mieli w pamięci, przez kogo spadli z ligi, więc temat poszedł w zapomnienie.

Przez cały kolejny okres kibicowski fani Radomiaka związali się jedynie układem chuligańskim z GKS-em Bełchatów i Stalą Rzeszów, ale czas zweryfikował, że do siebie nie pasowali i relacje zostały zakończone. Okres bycia osamotnioną ekipą nie oznaczał, że stali w miejscu. Klub się piął w górę i grali na zapleczu Ekstraklasy, a dzięki temu, że polska scena kibicowska się mocno rozwijała, to dorobili się solidnych fan clubów takich ekip jak: Polonia Iłża, Proch Pionki czy Szydłowianka Szydłowiec (wszystkie już wymarły), które w swoim „primie” mocno się udzielały w regionie i trwała ciekawa regionalna rywalizacja z koalicją Broni Radom i Powiślanki Lipsko.

Odnośnie do derbowego rywala – Chłopców z placu Broni, którzy w latach 90. mieli naprawdę solidną bandę i dobrze funkcjonowali. W 2004 roku było apogeum wyjaśnienia kto „nosi spodnie” w mieście. Podczas derbów Broń – Radomiak, Zieloni wjechali na stadion gospodarzy i zajęli ich młyn, śpiewając: „Nie ma już Broni, w Radomiu nie ma już Broni”. Na uratowanie honoru gospodarzy wybiegła garstka kibiców Broni na przegrane starcie, ale było już po wszystkim. Po tym meczu ówczesna zgoda Broni – Hutnik Kraków podziękował im za przyjaźń.

Wiosną 2016 roku Radomiak zawarł układ chuligański z warszawską Legią, a finałem był mecz Radomiak – Siarka Tarnobrzeg jesienią 2017 roku, gdzie ogłoszono kibicowskiej Polsce, że Radom i Warszawę łączy sztama.

Nasze relacje z Radomiakiem ciężko opisać… Ostatni mecz ligowy na Bukowej graliśmy w październiku 1984 roku, czyli chwilę po tym jak Blaszok został oddany do użytku. Wtedy „luksusowa” trybuna i nikt nie zakładał, że będzie to siedlisko jednych z najwierniejszych grup kibicowskich w Polsce, które wyznaczą standardy, czym jest niezłomność w walce o swój klub.

W maju 1996 roku podczas meczu z Legią Warszawa, kiedy dostaliśmy sromotne lanie 0:5, doszło do zakończenia zgody z Avią Świdnik, która przyjeżdżając, usłyszała, że nic już nas nie łączy i nieświadoma tego dnia ekipa Radomiaka zawitała „po zgodę”, ale nie znalazła uznania ani chętnych do przybicia tej relacji, mimo bycia goszczonym wielokrotnie w Katowicach.

Jesienią 1996 roku na Bukowej odbył się mecz reprezentacji Polski z Mołdawią, który wygraliśmy 2:1, a samo spotkanie miało historyczny moment na naszym obiekcie, gdyż został wprowadzony przepis, że na meczach reprezentacji mogą obowiązywać tylko i wyłącznie biało-czerwone barwy, do których oczywiście nie wszyscy się zastosowali. Na Blaszoku (przy pełnym stadionie) zasiadło mnóstwo ekip, ale to chuligani GieKSy byli w tym dniu gospodarzami swojej trybuny i widząc 50-osobową ekipę Radomiaka w sektorze A, stojącą razem ze Stomilem Olsztyn i Polonią Bydgoszcz, wpadli w nich, przez co doszło do mocnej awantury, zaś „goście” musieli zostać wyprowadzeni przez policję ze stadionu. Na „pożegnanie” nasi chuligani wybili szyby w ich autokarze i niemal go wywrócili.

Jesienią 2016 roku los skrzyżował nas w Pucharze Polski, ale wtedy Szaleńcy z Bukowej nie mogli zawitać z powodu „remontu sektora gości”, co w późniejszych latach stało się mottem działaczy z Radomia. Obecnie Radomiak posiada nowy obiekt, powstał sektor gości, ale… nikt na nim nie zasiada. Miasto jest specyficznie uzależnione politycznie od służb mundurowych, które skutecznie wpływają na działaczy, przez co fani Radomiaka na meczach domowych bawią się sami. Jedynie mecz zgodowy z Legią Warszawa ma inny charakter widowiska, przez wspólny doping na jednej trybunie.

Do zobaczenia na Bukowej, bo Warchoły pierwszy i ostatni raz usłyszą huk z Blaszoka!

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Ekstraklasa zawitała na Bukową

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa znowu na Bukowej. Pierwszy mecz GieKSa niestety przegrała z Radomiakiem Radom. Zapraszamy do fotorelacji z tego spotkania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Pierwsze śliwki – robaczywki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i wielki mecz za nami. Doświadczyliśmy tego – niektórzy po raz pierwszy w życiu, inni po niemal jednej piątej wieku. Na Bukową zawitała ekstraklasa. Wspomniani w felietonie przedmeczowym Marcin Rosłoń i Kamil Kosowski musieli przeżyć niezły szok zasiadając na szczycie Trybuny Głównej, na miejscach prasowych. Obdrapanych z farby, z powiewem oldchoolu.

– To jest Bukowa, tu się żyje! – powiedział ten pierwszy na zakończenie transmisji Canal Plus, dając do zrozumienia, że poczuł ten już tak rzadki klimat dawnych czasów.

Morze ludzi na stadionie już długo przed meczem, ta żółta armia kibiców spragnionych wielkiego futbolu. Historia za chwilę miała dziać się na naszych oczach. Wielu kibiców spotykało dawno niewidziane twarze. Jak choćby autor tegoż felietonu, który mecz obserwował w towarzystwie swojego kolegi z podstawówki, z którym to przecież onegdaj na mecze ligowe się jeździło regularnie (pozdro Krzysiu!).

Piękna oprawa spotkania i mogliśmy grać. Niespotykane było to, że w początkowej fazie meczu nawet Główna stała, dopiero potem zaczęliśmy siadać. Czuć było, że to coś zupełnie innego niż te początki wszystkich poprzednich sezonów z 19 lat. No, może poza spotkaniem ze… Źródłem Kromołów w 2005 roku. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, wtedy mieliśmy narodziny nowej GieKSy, które podczas tego czwartoligowego meczu zostały godnie uczczone.

Teraz to było ukoronowanie tego całego okresu i nagroda za te wszystkie lata. Będę utrzymywał, że wynik tego meczu miał drugorzędne znaczenie. Oczywiście punkty w lidze będą na pierwszy miejscu, ale ta inauguracja była po to, by ją po prostu przeżyć. Poczuć zapach ekstraklasy, poczuć klimat wielkiej piłki w Katowicach.

Dlatego apeluję o rozwagę przy ocenach za to spotkanie, bo czytając na forum wypowiedzi pomeczowe kibiców – oczy trochę więdły. Zasłużona krytyka po tym meczu – jak najbardziej, jednak defetystyczna narracja i rozprzestrzenianie widma bezdyskusyjnego spadku powodowała, że można było sobie zadać pytanie, czy niektórzy odnotowali w ogóle fakt awansu. Narracja ta niczym się bowiem nie różniła od wieloletnich na zapleczu elity. Można wręcz odnieść wrażenie, że choćbyśmy grali z Realem Madryt i przegrali np. 0:4, to psioczenie na tego czy tamtego, że się nie nadaje, że błędy trenera, byłoby wyraźne.

Nie chodzi o to, że chcę i zamierzam bronić kogokolwiek. Chodzi mi tylko o tę narrację. W meczu z Radomiakiem mieliśmy aspekty pozytywne i negatywne. I choć przed meczem mogliśmy oczekiwać wygranej z podobno zkryzysowanym Radomiakiem, to jednak ostatecznie – mimo przegranej – mecz ten pokazał, że z drużynami tego pokroju jesteśmy w stanie rywalizować.

Katowiczanie wykreowali sobie okazje bramkowe, stworzyli kilka dynamicznych, ciekawych akcji, a indywidualne wejście Rogali ze skrzydła było wręcz spektakularne. W drugiej połowie GKS zdominował Radomiak i przy odrobinie szczęścia mógł doprowadzić do wyrównania. Gra na czas rywali także dowodziła tego, że po prostu boją się o wynik. Choć i w ofensywie mogło być lepiej, to trzeba przyznać, że było całkiem nieźle.

Gorzej było z defensywą. Nasz zespół dawał się stłamsić i wepchnąć we własne pole karne, zawodnicy nie potrafili wybić piłki i zażegnać nawałnicy piłkarzy Baltazara. W zasadzie obie bramki padły po tego typu sytuacjach. Coraz bardziej pachniało bramką dla rywali, ten wskaźnik dochodził do czerwoności – aż następowało przesilenie – gol.

Nie chcę dywagować o personaliach, bo każdy widział, co się działo. Trener też starał się reagować (już w przerwie) i zapewne sam musi zobaczyć, kto się sprawdza na ekstraklasowym poziomie, a kto nie. Faktem jest, że na pierwszy mecz w ekstraklasie wyszliśmy tylko dwoma nowymi zawodnikami – Klemenzem i Galanem. No może trzema, bo Baranowicz był tak jakby nowy. Czy to była forma nagrody dla poszczególnych piłkarzy za awans – nie wiadomo. W kolejnych meczach jednak najprawdopodobniej proporcje nowych i starych zawodników będą już bardziej zbalansowane.

Widać było, że ekstraklasowe granie to inna para butów. W pierwszej połowie Radomiak pokazał ogranie, technicznie też byli niczego sobie. Trzeba się przystosować do nowych okoliczności. Pierwsza liga to był styl życia, Ekstraklasa też nim będzie – tylko innego rodzaju.

Nie ma co psioczyć, tylko zakasać rękawy i działać. Następne spotkanie gramy ze Stalą Mielec, rywalem wydaje się w naszym zasięgu. Ale to wszystko kwestia względna. Nie wiemy tak naprawdę, jaki poziom względem GKS mają rywale. Musimy więc organoleptycznie się o tym przekonać.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga