Piłka nożna Prasówka
Echa meczu z Niecieczą w mediach
GKS Katowice zaledwie zremisował swoje ligowe spotkanie z Temalicą 1-1 po bardzo słabym spotkaniu.
Można było zauważyć, że piłkarzom nie zależy. Nie awansują, nie spadną i najchętniej już by zakończyli sezon.
Aż żal na to patrzeć.
Co o tym meczu napisały media?
Przeczytajcie.
gkskatowice.eu: Zabrakło skuteczności
Już w 22. minucie prowadzenie dał GieKSiarzom Grzegorz Goncerz, który strzałem głową zamknął precyzyjne dośrodkowanie w pole karne Rafała Figla.
Chwilę później mogło być już 2:0. Niestety, kapitalnego, prostopadłego podania Kamila Cholerzyńskiego, które uruchomiło Grzegorza Goncerza nie wykorzystał sam adresat. W sytuacji jeden na jeden w 31. minucie górą był bramkarz Termalici, Sebastian Nowak, który zablokował uderzenie pomocnika GieKSy. W odpowiedzi „Słoniki” przeprowadziły jedną groźną akcję w 37. minucie, zakończoną technicznym strzałem w polu karnym Jakuba Biskupa. Niezawodny Łukasz Budziłek jednak poradził sobie z tą próbą i do przerwy to katowiczanie mogli cieszyć się z prowadzenia.
slask.sport.pl: Desant juniorów w składzie GieKSy? Trener ostrzega, że mogliby się spalić
Po remisie z Termalicą Bruk-Bet Niecieczą GKS stracił szanse awansu do ekstraklasy. – Ten mecz dało się oglądać.
Zasłużyliśmy na wygraną. Szkoda, że się nie udało i że znów spotkało nas nieszczęście w postaci samobójczej bramki – oceniał Moskal.
Szansę debiutu w tym spotkaniu otrzymał obrońca Aleksander Januszkiewicz. Moskal ocenił jego występ pozytywnie i zapowiedział, że postawi także na innych młodych graczy. – Nie możemy wpuścić 3-4 debiutantów naraz, bo nie chcemy ich spalić. Do zyskania mamy jednak więcej niż do stracenia – mówił.
slask.sport.pl: Rewolucja nadciąga do GKS-u Katowice. Wielcy przegrani muszą odejść!
Utrata punktów w tym spotkaniu sprawia, że GieKSa straciła nawet matematyczne szanse na awans do ekstraklasy. Jako że wcześniej i tak były one iluzoryczne, to klub mocno przygotowuje się od pewnego czasu do przeprowadzenia zmian w zespole. Te najłatwiej określić jednym słowem: rewolucja.
W Katowicach uznano, że delikatne roszady wcale nie gwarantują, że w przyszłym sezonie drużyna zacznie grać na miarę oczekiwań. Dlatego na Bukowej powstanie zupełnie nowy zespół. – Wiemy już, jacy piłkarze pożegnają się po sezonie z GKS-em.
Mamy jeszcze znaki zapytania przy 2-3 nazwiskach – mówi prezes Wojciech Cygan. Zagrożeni odejściem są praktycznie wszyscy liderzy zespołu. Możliwe, że z grupy bardziej doświadczonych zawodników pozostanie tylko Przemysław Pitry.
Osobny przypadek to oczywiście bramkarz Łukasz Budziłek. GKS chciałby go zatrzymać, ale piłkarz woli się przenieść do Legii Warszawa. – Od dłuższego czasu spodziewaliśmy się, że Łukasz może wybrać inną drogę rozwoju niż pozostanie w GKS-ie. Naszą propozycję przedłużenia umowy poznał już jesienią. Wiele wskazuje na to, że w przyszłym sezonie rzeczywiście u nas go nie będzie. To jednak nie oznacza, że w bramce GKS-u nie pojawi się wartościowy zawodnik. Szukamy bramkarza, który będzie mógł spokojnie wystąpić w pierwszej lidze i zagwarantować komfort psychiczny kibicom oglądającym nasze mecze – mówi Cygan.
sportowefakty.pl: Utrzymanie… zamiast awansu – relacja z meczu GKS Katowice – Termalica Bruk-Bet Nieciecza
W 22. minucie gry wracający do wyjściowej jedenastki katowiczan Rafał Figiel świetnie dograł ze skrzydła do Grzegorz
Goncerz, a pomocnik gospodarzy nie miał najmniejszych problemów ze skierowaniem piłki do pustej bramki.
„Gonzo” jeszcze przed przerwą mógł dołożyć drugie trafienie, kiedy stanął oko w oko z bramkarzem niecieczańskiej drużyny, ale górą z pojedynku wyszedł Sebastian Nowak. Kto wie czy sytuacja ta nie była kluczowa dla losów meczu. GKS utrzymywał bowiem co prawda przewagę, ale nie umiał się w bramkę rywala wstrzelić.
A skierować piłkę do siatki powinien po nieco ponad godzinie gry Przemysław Pitry, który przyjął futbolówkę w polu karnym gości, ale w doskonałe sytuacji trafił wprost w bramkarza rywala.
dziennikzachodni.pl: GKS Katowice – Termalica Nieciecza 1:1. Mistrzowie samobójów z Bukowej.
Katowiczanie objęli prowadzenie po strzale głową Grzegorz Goncerza, którego precyzyjnym dośrodkowaniem obsłużył inny z młodych zawodników GKS, który dostał szansę od trenera Moskala – Rafał Figiel. Po stracie gola goście ruszyli do odrabiania strat, lecz ich ataki były dziwnie niemrawe. Przed przerwą znacznie bliżej drugiego gola byli gospodarze. Po podaniu Przemysława Pitrego sam na sam z bramkarzem rywali znalazł się Goncerz, lecz zwycięsko z tego pojedynku wyszedł doświadczony Sebastian Nowak. Po zmianie stron najbliższy zdobycia drugiej bramki dla GieKSy był Pitry. Rozgrywający katowiczan minął trzech obrońców Niecieczy i znalazł się sam na sam z bramkarzem, lecz uderzył zbyt słabo, by pokonać Nowaka. Niewykorzystanie tej okazji zemściło się na gospodarzach i to w najbardziej bolesny sposób. Termalica w 66 minucie wyrównała bowiem stan meczu po samobójczym trafieniu Mateusza Kamińskiego. Stoper GKS zaliczył już trzeciego „swojaka” tej wiosny próbując przeciąć podanie Jakuba Biskupa do napastnika gości.
Piłka nożna
Widzew rywalem GieKSy
Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.
Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.
Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.
Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa
Kibice Piłka nożna Wideo
Doping GieKSy w Częstochowie
W niedzielny wieczór do Częstochowy, na ostatni mecz w tym roku, wybrał się komplet GieKSiarzy. Ultrasi zadbali o przedświąteczny klimat na sektorze.
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu z Rakowem
Mecz z Rakowem był ostatnim w tym roku. Teraz… święta. I Nowy Rok. Trzech Króli i turniej halowy w Spodku. I zleci jak z bicza strzelił, gdy 30 stycznia zagramy z Zagłębiem Lubin. Wracamy jeszcze na chwilę do Częstochowy i zamykamy temat Rakowa.
1. Na mecz pojechaliśmy w dwuosobowym składzie plus Mariusz przyjaciel redakcji. Miał jeszcze pojechać Flifen, ale laptop mu się zepsuł. No i nauki dużo ma. Więc jak już skończy tę medycynę, to uderzajcie do niego. Będziecie mieli pewność, że gdy inni się obijali i na mecz jeździli, on siedział z nosem w książkach 😉
2. Do Częstochowy jest rzut beretem, więc jechaliśmy niecałą godzinkę. Dobrze, że na koniec nam nie przypadł w udziale jakiś Białystok… Ale uwaga, uwaga – tam pojedziemy już za dwa miesiące.
3. Stadion Rakowa wiadomo – nie jest z tej epoki nowych obiektów, choć i tak swego czasu go rozbudowano. Dlatego jest to raczej takie boisko, otoczone trybunami. Mówi się o nowym, obiekcie i mówi, ale na razie cisza.
4. Dlatego długo nie mogliśmy go wypatrzeć, choć byliśmy już przecież przy linii tramwajowej. Dopiero w ostatniej chwili ujrzeliśmy jupitery, a za moment byliśmy już pod obiektem.
5. Jakoś tak się złożyło, że byliśmy bardzo wcześnie, bo przed 15:30, kiedy wydawali akredytacje. Więc musieliśmy chwilę postać pod kasą i poczekać na swój moment. Wszystko odbyło się sprawnie.
6. Widzieliśmy nawet rakowskiego rycerza, który przyszedł do pracy, ale jeszcze po cywilu.
7. Mając tyle czasu… nie za bardzo wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić. Jedno jest pewne, ja byłem bardzo głodny, więc w planie miałem obowiązkową kiełbasę, na której to poszukiwania wkrótce wyruszyliśmy.
8. Zanim jednak to nastąpiło, pokręciliśmy się trochę w okolicach sali konferencyjnej. Przywitaliśmy się także z Wojciechem Cyganem, który stał przy wejściu i wkrótce witał przybyłą drużynę gości. My też mogliśmy – dzięki infrastrukturze stadionu – ten przyjazd naszym pięknym zielonym autokarem, oglądać.
9. Nie zabrakło czułych powitań, choćby z Adrianem Błądem, czyli takim „synem” prezesa Wojtka. Przytulili się na to powitanie, jako że było dużo czasu przed meczem, atmosfera była bardzo sympatyczna. Bój miał się rozpocząć wkrótce.
10. My tymczasem poszukiwaliśmy kiełbasy. Obeszliśmy trybuny, co nie było trudne, bo byliśmy tak jakby na zewnątrz stadionu. Miła pani nas kilka razy wpuszczała i wpuszczała ze strefy gastronomicznej. Ogólnie te przejścia za trybunami są jakieś takie klimatyczne. W dobie faktycznie tych nowych stadionów te takie stare, polskie, mają w sobie coś z nostalgii.
11. Jako że kiełby się dopiero piekły, postanowiliśmy uraczyć się innymi trunkami, w tym ja herbatką. I tak sympatycznie oczekiwaliśmy na strawę.
12. Kiełbaska za 25 złotych, z ogórkiem kiszonym. Bardzo dobra, byłem mega głodny, więc była jak znalazł. Od razu humor się poprawił i liczyliśmy, że nie będzie to najlepsza rzecz, która nas spotkała przy Limanowskiego, ale jedna z najlepszych.
13. Udaliśmy się na sektor prasowy, a Misiek na murawę. To, co było też bardzo dobre, to że w przeciwieństwie do lutowego spotkania było po prostu relatywnie ciepło. Znaczy relatywnie bardzo ciepło. Wtedy wymarzliśmy solidnie, bo nie dość, że było po prostu zimno, to jeszcze ciągnęło spod trybuny, bo są te kratki metalowe jako podłoga, a pod trybuną nie ma nic.
14. Zajęliśmy miejsca. Początkowo w rzędzie ze studenckimi stolikami, ale tam było bardzo ciasno, więc przenieśliśmy się rząd wyżej – już bez stolików, ale z szerszym przejściem. Nie było dla mnie w tym kontekście problemem trzymanie laptopa na kolanach.
15. Za to podłączenie do kontaktu przypomniało traumę ze stadionu ŁKS. Wtyczka nie chciała wejść, ale cudem udało się ją wepchnąć. Potem cała operacja z przeciąganiem kabla pod trybuną, trzymając go przez te małe dziurki w podłodze. Uff, udało się. Nikt o kabel nie zahaczy.
16. No i rozpoczął się mecz. Widoczność z tak niskich trybun jest oczywiście średnia. Jeszcze na połowie, na wysokości której jest prasówka, jest spoko. Ale po drugiej stronie trzeba by było mieć sokoli wzrok, by wszystko dobrze identyfikować.
17. Prezenty kibicom rozdawał Święty Mikołaj. Co ciekawe miał on akredytację. Na której było napisane, że jest to Święty Mikołaj, a jako redakcja Biegun Północny.
18. Kibice gości wypełnili sektor gości. Przez cały mecz głośno dopingowali, urządzili też baloniadę ze świąteczną piosenką, a na koniec, jak za starych czasów zaśpiewali Wesołych Świąt. Może w bardzo dawnych czasach taka tradycja była (nie wiem), ale ja pamiętam, że pierwszy raz coś takiego miało miejsce w którąś Wielką Sobotę, zdaje się w 2001 roku. Podczas bardzo śnieżnego meczu z Amiką. Ale mogę się mylić, co do szczegółów.
19. GieKSa w pierwszej połowie była nieco lepsza i miała więcej sytuacji. Niestety nie wykorzystaliśmy żadnej. W drugiej po zmianach Raków się rozpędził i w końcu strzelił upragnionego gola.
20. Po meczu udaliśmy się na konferencję prasową. Gospodarze zapewnili kapuśniak. Od kiełbasy minęło już trochę czasu, więc również było to bardzo miłe. Gorąca, treściwa zupka w oczekiwaniu na konferencję miała wynagrodzić smutek po porażce.
21. Najpierw wypowiedział się trener Górak. Potem oczekiwaliśmy na trenera Papszuna i jakieś dziwne sceny się działy przed salą, że aż pracownik Rakowa notorycznie zamykał drzwi. Jakieś były krzyki i huki. Wydawało się, że to trener Rakowa krzyczy, żeby go wypuścili w końcu do tej Warszawy. Ale nie. Marek Papszun był w tym czasie na murawie i udzielał wywiadu dla Ligi Plus Extra.
22. Po konferencji oczywiście chwila na sali, żeby na stronie pojawiła się relacja z wypowiedzi trenerów oraz galeria zdjęć. Pół godzinki posiedzieliśmy, aż udaliśmy się w drogę powrotną.
23. Kulturka jest, więc wychodząc rzekłem do Marka Papszuna „do widzenia” i sympatycznie, z uśmiechem odpowiedział. A wychodząc z klubu spotkałem Marka Ameyawa i ten młody człowiek bardzo kulturalnie sam powiedział „do widzenia”. Milusio.
24. Ogólnie cały wyjazd bez większej historii. Krótki. Mecz przegrany. Do Rakowa nie ma się, o co przyczepić, wszyscy mili, uśmiechnięci. Kiełbasa dobra, rzecznik sympatyczny. Wojciech Cygan witający starych znajomych.
25. „Do zobaczenia na Narodowym” – powiedział rzecznik, gdy się z nami żegnał. Nic dodać, nic ująć. Miejmy nadzieję, że 2 maja się ponownie zobaczymy. Bierzemy w ciemno.
26. Wesołych Świąt!


















Najnowsze komentarze