Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Echa meczu z Sandecją w mediach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

W drugiej kolejce 1 ligi, GKS Katowice pewnie pokonał u siebie Sandecję Nowy Sącz 2-0 (1-0).
Tak o tym meczu piszą media.

slask.sport.pl: Skuteczna w ataku i pewna w obronie. GieKSa zagrała jak kandydat do awansu

Piłkarze GKS-u Katowice zagrali, jak przystało na jednego z faworytów pierwszej ligi, i pewnie pokonali na Bukowej Sandecję Nowy Sącz.

Pojedynek z Sandecją miał być dla GKS-u szansą na rehabilitację za porażkę w pierwszej kolejce w Świnoujściu. W spotkaniu z Flotą katowiczanie nie zaprezentowali się bowiem jak drużyna, która ma nadawać ton pierwszoligowym rozgrywkom.

O tym, że GieKSa chce jak najszybciej zmazać tamtą plamę, świadczyła już pierwsza akcja meczu. Gola powinien po niej zdobyć Przemysław Pitry, ale – zupełnie nie w swoim stylu – zmarnował dobrą okazję. Impet ataków GieKSy wydawał się tak duży, że zdobycie bramki miało być tylko kwestią czasu. Tak się jednak nie stało. Sandecja opanowała sytuację na boisku i spotkanie na wiele minut się wyrównało.

Przełomem okazała się szybka kontra wyprowadzona pod koniec pierwszej połowy. Bramkarz Sandecji Marcin Cabaj sfaulował we własnym polu karnym szarżującego Janusza Gancarczyka i sędzia podyktował „jedenastkę”. Tyle że karny to jeszcze nie gol. Świetnie o tym wiedzą w Katowicach, bo GKS miał latem spore problemy z wykorzystywaniem karnych w meczach sparingowych. Egzamin ze skuteczności w meczu ligowym wypadł już bezbłędnie. Pewnym egzekutorem karnego okazał się Gancarczyk. Jeśli goście marzyli o wywiezieniu z Katowic choćby punktu, to już na początku drugiej połowy mogli o tym zapomnieć. Wszystko za sprawą drugiej bramki dla GieKSy, którą strzałem z bliska zdobył Michał Zieliński. Nowy środkowy napastnik katowickiego zespołu zaczął w ten sposób spłacać olbrzymi kredyt zaufania, jakim obdarzono go na Bukowej. Aby jego transfer został uznany za udany, Zieliński musi jednak w tej rundzie zdobyć jeszcze przynajmniej kilka goli. Pod koniec meczu okazało się, że w dobrej formie są nie tylko ofensywni gracze z Katowic, ale także bramkarz Łukasz Budziłek. Piłkarze Sandecji oddali kilka groźnych strzałów, ale golkiper GieKSy udanymi interwencjami odebrał im nadzieję na zdobycie choćby honorowego trafienia.

ekstraklasa.net: Rehabilitacja GieKSy, kolejna dwubramkowa porażka Sandecji

Kibice GKS-u Katowice odetchnęli z ulgą. Ich zespół pewnie odprawił Sandecję Nowy Sącz, czym udowodnił, że porażka na inaugurację z Flotą Świnoujście była jedynie wypadkiem przy pracy.

gkskatowice.eu: Sandecja rozbita przy Bukowej!

Lepszej inauguracji rozgrywek pierwszej ligi na własnym stadionie kibice nie mogli sobie wymarzyć. Katowiczanie pewnie pokonali Sandecję Nowy Sącz 2:0 i poprawili fanom humory po wpadce w Świnoujściu.

Starcie ekip, które przegrały swoje mecze w pierwszej kolejce przypominało z początku szachy. Żadna z drużyn nie chciała stracić bramki, przez co ostrożnie podeszła do przeciwnika i niewiele się działo. Pierwszą dogodną sytuację katowiczanie stworzyli sobie jednak w 5. minucie, ale po dokładnym dośrodkowaniu Bartłomieja Chwalibogowskiego w piłkę nieczysto trafił w polu karnym Przemysław Pitry.

Zachęcona coraz częściej zazębiającymi się akcjami GieKSa ruszyła do ataku. Bramkę rywali bombardowali raz po raz wspomniany Pitry oraz Michał Zieliński. Piłka jednak mijała bramkę Sandecji jak zaczarowana. Goście próbowali odpowiedzieć kontrami konstruowanymi głównie skrzydłami, ale ich próby były nieudolne. Wydawało się, że bramka dla katowiczan jest tylko kwestią czasu. I tak też się stało. Co prawda przy pierwszym golu Zielińskiego w 29. minucie sędzia dopatrzył się spalonego. – Nie ma znaczenia czy była bramka czy nie. Sędzia odgwizdał spalonego i nie ma co dłużej dywagować na ten temat – uciął spekulacje trener Rafał Górak.

Niespełna dziesięć minut później było już 1:0. W polu karnym Janusza Gancarczyka sfaulował bramkarz Marcin Cabaj, a sam poszkodowany pewnie umieścił piłkę w siatce przy prawym słupku, myląc przy okazji winowajcę.

Po przerwie obraz gry nie zmienił się. GKS dalej atakował, a sądeczanie musieli ratować się faulami bądź przecinaniem składnych akcji gospodarzy w polu karnym. Na niewiele się to zdało i nic nie wskazywało, żeby któryś z ataków przyjezdnych zakończył się zagrożeniem dla bramki Łukasza Budziłka. Dziesięć minut po wznowieniu gry w drugiej połowie GieKSiarze dobili rywali. Wspaniale zachował się w polu karnym Michał Zieliński, który po strąceniu głową piłki przez Pitrego bez zastanowienia kropnął futbolówkę w kierunku bramki Sandecji. Ta odbiła się jeszcze od obrońców i wpadła w okienko bramki.

– Chcemy u siebie grać tak, żeby kibice wychodzili z Bukowej zawsze zadowoleni, dlatego musieliśmy wygrać za wszelką cenę.

Krok po kroku GKS staje się silniejszy i to nasze wspólne dzieło. Przegraliśmy wyjazdowy, pierwszy mecz więc musieliśmy przed własną publiką pokazać się z jak najlepszej strony – podkreślał trener Górak.

Drugi gol podciął skrzydła gościom. GKS niczym husaria ruszył na rywali, raz po raz powodując zagrożenie w polu karnym.

Ładnymi akcjami popisywał się Tomasz Wróbel, który dokładnie dogrywał do swoich kolegów, a ci sprawdzali umiejętności Marcina Cabaja. W końcówce Sandecja próbowała jeszcze uratować swój honor, zdobywając gola kontaktowego, ale Łukasz Budziłek między słupkami był dzisiaj nie do pokonania i to katowiczanie mogli cieszyć się z pierwszego kompletu punktów w tym sezonie. – Najważniejsze, że wygraliśmy i pokazaliśmy, że jesteśmy zespołem nie tylko na boisku, ale i poza nim.

Cieszymy się z wygranej i jest to dla nas ważne, że udało nam się zrewanżować fanom za porażkę z Flotą – stwierdził Budziłek.

sportowefakty.pl: Niechlubna passa GieKSy zażegnana

GKS Katowice zasłużenie pokonał na własnym stadionie Sandecję Nowy Sącz i odkuł się za inauguracyjną porażkę w Świnoujściu. Drużynie z Bukowej udało się też zażegnać pewną niechlubną serię.

GKS Katowice i Sandecja Nowy Sącz sezon zainaugurowali od porażek. Śląska drużyna przegrała na Wyspie Uznam z Flotą, zaś nowosądeczanie ulegli na własnym terenie Okocimskiemu Brzesko. W sobotni wieczór cieszyć się ze zmazania inauguracyjnej plamy mogli się piłkarze Rafała Góraka.

Mecz dla GieKSy mógł rozpocząć się jak marzenie. Już w pierwszej akcji tego spotkania bowiem Bartłomiej Chwalibogowski wyłożył piłkę jak na tacy Przemysławowi Pitremu, który w czystej sytuacji uderzając z pola karnego… nie trafił w futbolówkę.

Potem na boisku było już tylko gorzej. Pierwszy kwadrans w wykonaniu obu drużyn na kolana rzucić nie mógł, ale w drugim katowiczanie wzięli się do roboty. Na efekty tego nie trzeba było długo czekać. Dobre okazje strzeleckie mieli Michał Zieliński i Janusz Gancarczyk, ale w dogodnych sytuacjach nie trafiali do siatki.

W późniejszych fragmentach spotkania obaj gracze jednak za nieskuteczność się zrehabilitowali. Sygnał do ataku dał w 28. minucie gry Zieliński, który po wybiciu piłki na uwolnienie zgubił jednego z obrońców i w sytuacji sam na sam z Marcin Cabaj silnym strzałem pod poprzeczkę posłał piłkę do siatki. Arbiter jednak dopatrzył się w tej sytuacji spalonego i bramki nie uznał. Była to decyzja co najmniej kontrowersyjna.

To co nie udało się „Zielowi” niespełna dziesięć minut później powiodło się z kolei Gancarczykowi, który po szybkiej kontrze stanął oko w oko z bramkarzem Sandecji i dał się powalić w polu karnym gości. Tym razem sędzia bez wahania wskazał na „wapno”, a jedenastkę na bramkę zamienił silnym strzałem w prawy róg sam poszkodowany.

Trafienia „Garniolowi” pozazdrościł Zieliński i krótko po przerwie także wpisał się na listę strzelców. Po dograniu piłki z lewego skrzydła i rykoszecie piłka wpadła pod nogi Pitrego, który intuicyjnie zgrał do partnera z linii ofensywnej, a ten półwolejem umieścił piłkę w lewym rogu nowosądeckiej bramki.

Tuż przed końcem meczu okazję na ustrzelenie dubletu miał jeszcze Gancarczyk, ale w dobrej sytuacji zamiast uderzać próbował dogrywać piłkę do nabiegającego na długim słupku Arkadiusza Kowalczyka, a szyki katowiczanom pomieszał jeden z obrońców przejmując futbolówkę.

O postawie Sandecji w tym meczu niewiele można powiedzieć dobrego. Za cenzurkę nowosądeckiej drużynie posłużyć może fakt, że po raz pierwszy goście bramce Łukasza Budziłka realnie zagrozili w samej końcówce, kiedy z dystansu potężnie przymierzył Jozef Certik. Golkiper katowiczan efektowną robinsonadą przeniósł jednak piłkę nad poprzeczką bramki gospodarzy.

gieksiarze.pl: GKS Katowice – Sandecja Nowy Sącz 2:0

GKS Katowice pokonał na bukowej Sandecję Nowy Sącz 2:0. Pierwszą bramkę strzelił Janusz Gancarczyk z rzutu karnego w 38 minucie.. Wcześniej był faulowany w polu karnym przez Cabaja. Piłke na 11 mertrze najpierw ustawił Sławomir Duda jednak ostatecznie srzelał sam poszkodowany Gancarczyk. W drugiej połowie prowadzenie podwyższył Michał Zieliński – była 55 minuta spotkania, piłke w polu karnym przejął Przemysław Pitry i odegrał do Zielińskiego, ten z bliska pokonał bramkarza gości.

sportslaski.pl: GKS Katowice – Sandecja 2-0. Wyspiarska plama zmazana!

GKS Katowice zmazał plamę ze Świnoujścia i po dobrym w swoim wykonaniu spotkaniu pokonał Sandecję Nowy Sącz. Dobre zawody w barwach drużyny z Bukowej rozegrali Janusz Gancarczyk i Michał Zieliński.

Wydarzenie
Na niespełna dziesięć minut przed przerwą Sandecja wykonywała rzut rożny, po której GKS Katowice wyprowadził zabójczą kontrę. Z piłką prawym skrzydłem urwał się Janusz Gancarczyk, który zamiast dogrywać do wychodzących z akcją partnerów wpadł z piłką w pole karne gości i dał się sfaulować Marcinowi Cabajowi. Sędzia bez chwili zawahania wskazał na „wapno”, a rzut karny na bramkę pewnym strzałem zamienił sam poszkodowany.

Bohater
Grzechem byłoby po tym meczu wskazać jednego bohatera. GKS mógł się podobać jako zespół i miał na boisku indywidualności. Dobre zawody rozegrał wspomniany wcześniej Gancarczyk, aktywni byli też Przemysław Pitry, Bartłomiej Chwalibogowski, Michał Zieliński i wprowadzony na boisko po przerwie Rafał Figiel. Widać, że forma katowiczan idzie w górę.

Rozczarowanie
Słaba postawa Sandecji. Nowosądecka drużyna przez cały mecz nie była w stanie stworzyć klarownej sytuacji pod bramką Łukasza Budziłka. Brakowało zaangażowania, waleczności i ambicji, które wcześniej ten zespół charakteryzowały. Mnożyły się z kolei błędy indywidualne. Na tle dobrze zorganizowanego GKS-u nowosądeczanie wyglądali bardzo mizernie.

Co ciekawego
– Trener Rafał Górak zdecydował się na dokonanie dwóch zmian w wyjściowym zestawieniu w porównaniu z meczem w Świnoujściu.

W miejsce Dominika Sadzawickiego zagrał Alan Czerwiński, zaś Krzysztofa Wołkowicza zastąpił Sławomir Duda.

– W Katowicach pojawiło się ok. 150 kibiców gości, wspieranych przez fanów zaprzyjaźnionego GKS-u Tychy.

– GieKSa wynik meczu mogła otworzyć już w pierwszej akcji spotkania. Po dograniu Chwalibogowskiego ustawiony na 9. metrze od bramki Sandecji Pitry nie trafił jednak w futbolówkę…

– Pierwszy kwadrans meczu był wyrównany i… słaby. Bramkarze wtenczas byli bezrobotni, a gra toczyła się głównie w środku pola.

– Jako pierwszy w tym meczu do siatki trafił Zieliński, który po niespełna pół godziny gry urwał się obrońcom i w sytuacji sam na sam pokonał bramkarza gości. Sędzia dopatrzył się jednak – dość kontrowersyjnego – ofsajdu napastnika katowiczan.

– Ostatni kwadrans gry przed przerwą należał bezspornie do GieKSy. Dobre okazje na podwyższenie wyniku mieli Pitry i Gancarczyk, ale piłka nieznacznie chybiała celu.

– Krótko po przerwie swego dopiął „Zielu”, który po dograniu piłki z lewego skrzydła i sprytnym zgraniu Pitrego silnym strzałem z półwoleja skierował piłkę w lewy róg bramki Cabaja.

– Po nieco ponad godzinie gry z boiska z urazem zszedł kapitan katowiczan Adrian Napierała. W jego miejsce trener Górak wprowadził jednak nie innego defensora, a… ofensywnie usposobionego Figla. Na środek defensywy cofnął się w związku z tym Kamil Cholerzyński.

– W końcówce meczu kunsztem bramkarskim wykazać musiał się Budziłek, który efektowną paradą wybronił atomowe uderzenie Jozefa Certika z dystansu.

– W odpowiedzi z piłką w pole karne nowosądeczan wpadł Gancarczyk, ale zamiast strzelać dogrywał wzdłuż linii do nabiegającego Arkadiusza Kowalczyka. Piłkę przejął jeden z obrońców Sandecji…

– Ostatnie minuty fragmenty gry przebiegały pod dyktando gospodarzy. Katowiczanie wymienili wtenczas kilkadziesiąt podań, niejednokrotnie ośmieszając piłkarzy z Nowego Sącza. Po długiej wymianie z piłką w pole karne Sandy wpadł Kowalczyk, ale żaden z partnerów nie poszedł mu w sukurs i dobrze wyglądająca akcja spaliła na panewce.

sandecja.com.pl: GKS Katowice – Sandecja 2-0 (1-0)

GKS Katowice zasłużenie pokonał na własnym stadionie Sandecję Nowy Sącz i odkuł się za inauguracyjną porażkę w Świnoujściu. Drużynie z Bukowej udało się też zażegnać pewną niechlubną serię.
GKS Katowice i Sandecja Nowy Sącz sezon zainaugurowali od porażek. Śląska drużyna przegrała na Wyspie Uznam z Flotą, zaś nowosądeczanie ulegli na własnym terenie Okocimskiemu Brzesko. W sobotni wieczór cieszyć się ze zmazania inauguracyjnej plamy mogli się piłkarze Rafała Góraka.

Mecz dla GieKSy mógł rozpocząć się jak marzenie. Już w pierwszej akcji tego spotkania bowiem Bartłomiej Chwalibogowski wyłożył piłkę jak na tacy Przemysławowi Pitremu, który w czystej sytuacji uderzając z pola karnego… nie trafił w futbolówkę.

Potem na boisku było już tylko gorzej. Pierwszy kwadrans w wykonaniu obu drużyn na kolana rzucić nie mógł, ale w drugim katowiczanie wzięli się do roboty. Na efekty tego nie trzeba było długo czekać. Dobre okazje strzeleckie mieli Michał Zieliński i Janusz Gancarczyk, ale w dogodnych sytuacjach nie trafiali do siatki.

W późniejszych fragmentach spotkania obaj gracze jednak za nieskuteczność się zrehabilitowali. Sygnał do ataku dał w 28. minucie gry Zieliński, który po wybiciu piłki na uwolnienie zgubił jednego z obrońców i w sytuacji sam na sam z Marcin Cabaj silnym strzałem pod poprzeczkę posłał piłkę do siatki. Arbiter jednak dopatrzył się w tej sytuacji spalonego i bramki nie uznał. Była to decyzja co najmniej kontrowersyjna.

To co nie udało się „Zielowi” niespełna dziesięć minut później powiodło się z kolei Gancarczykowi, który po szybkiej kontrze stanął oko w oko z bramkarzem Sandecji i dał się powalić w polu karnym gości. Tym razem sędzia bez wahania wskazał na „wapno”, a jedenastkę na bramkę zamienił silnym strzałem w prawy róg sam poszkodowany.

Trafienia „Garniolowi” pozazdrościł Zieliński i krótko po przerwie także wpisał się na listę strzelców. Po dograniu piłki z lewego skrzydła i rykoszecie piłka wpadła pod nogi Pitrego, który intuicyjnie zgrał do partnera z linii ofensywnej, a ten półwolejem umieścił piłkę w lewym rogu nowosądeckiej bramki.

Tuż przed końcem meczu okazję na ustrzelenie dubletu miał jeszcze Gancarczyk, ale w dobrej sytuacji zamiast uderzać próbował dogrywać piłkę do nabiegającego na długim słupku Arkadiusza Kowalczyka, a szyki katowiczanom pomieszał jeden z obrońców przejmując futbolówkę.

O postawie Sandecji w tym meczu niewiele można powiedzieć dobrego. Za cenzurkę nowosądeckiej drużynie posłużyć może fakt, że po raz pierwszy goście bramce Łukasza Budziłka realnie zagrozili w samej końcówce, kiedy z dystansu potężnie przymierzył Jozef Certik. Golkiper katowiczan efektowną robinsonadą przeniósł jednak piłkę nad poprzeczką bramki gospodarzy.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kolejna domowa wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej galerii z Bukowej. GieKSa wygrała z Cracovią 2:1 po bramkach Kuuska i Repki. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga