Felietony Kibice Piłka nożna
[FELIETON KIBICA] Lipcowy przegląd kibicowskiej Polski
Jesteśmy chwilę po mistrzostwach świata w Rosji, ledwo Francja zdążyła podnieść 6-kilogramowy Puchar Świata, a polskie trybuny już zagrzewają się do nowego sezonu.
Superpuchar Polski
Arka Gdynia — Legia Warszawa
Mecz o Superpuchar był rozgrywany nietypowo, w trakcie mistrzostw świata, jednak polska liga nigdy nie przestanie zaskakiwać. Mecz był rozgrywany na Łazienkowskiej, jednak na papierze Arka była gospodarzem. Niestety tym razem nie mogli piłkarze MZKS-u liczyć na wsparcie swoich kibiców, ze względu na swoje zachowanie w meczu o Puchar Polski, gdzie nie szczędzili pirotechniki, która finalnie lądowała na murawie. Za te wybryki, Arka została wyjątkowo surowo potraktowana, klub dostał 200.000 zł kary, a kibice Arki do końca sezonu nie będą mogli wesprzeć swoich grajków w Pucharze Polski, nawet gdyby Arka po raz 3 z rzędu awansowała.
Na meczu ponad 20.000 widzów, legioniści nie zaprezentowali żadnej oprawy. W tym dniu, oprócz standardowego oflagowania, zawisł transparent „11 lipca 1943 Wołyń pamiętaMy”. Od strony piłkarskiej, warto wspomnieć, że Legia 6. raz z rzędu, przegrała mecz o Superpuchar. Pomimo faktu, że warszawiacy od kilku lat dominują w polskiej piłce czy to liga, czy Puchar Polski, nie mogą wygrać meczu otwierający nowy sezon. Powinni rozegrać 7. mecz z rzędu, jednak w 2011 roku, mecz z krakowską Wisłą, nie doszedł do skutku, ze względu na negatywny wniosek policji, dotyczący zabezpieczenia meczu.
Europejskie puchary
Cork City — Legia Warszawa
Samo losowanie, czyli 1 runda eliminacji do Ligi Mistrzów, jest odzwierciedleniem, w jakim miejscu znalazła się polska liga. Kibiców CWKS-u do Irlandii zawitało około 250. Ze względu na mały sektor i brak płotu, flagi musieli trzymać w rękach. Nie zabrakło transparentu, wspierającego młynowego Kolejorza — Klimy, który odsiaduje areszt za rzekome podpuszczanie fanów Lecha Poznań, aby przerwali ostatni mecz sezonu, w którym Legia świętowała mistrzostwo polski na Bułgarskiej. W trakcie spotkania sporo miejscowej Polonii próbowało się przypucować do legionistów, jednak Legia wszystkich skutecznie odsyłała, przez co mieli problem ze znalezieniem miejsca wśród miejscowych fanów. Po stronie gospodarzy spory młyn grupy „Commando ’84” jak na ich możliwości. Była wśród nich polska flaga „Polish Fans Cork”, jednak w trakcie spotkania, ślad po niej zaginął.
Legia Warszawa — Cork City
Mecz rewanżowy, miał być jedynie formalnością, po wygraniu Legii w Irlandii 1:0. Na meczu około 12.000 widzów, z czego kilkudziesięciu fanów z Irlandii wspierało Cork, które uległo 0:3. Legia awansowała do drugiej rundy.
Legia Warszawa — Spartak Trnava
Następnym rywalem w walce o Ligę Mistrzów dla mistrzów Polski, był mistrz Słowacji, Spartak Trnava. Ekipa z Trnavy jest nam dobrze znana, ponieważ byli dawniej zgodą Banika i przy tej okazji, łączył nas z nimi układ chuligański. Zdarzało się, że Spartak odwiedził Bukową, a nawet wsparł nas na wyjeździe. Po zerwaniu zgody Banika ze Spartakiem nasze kontakty poszły w zapomnienie, jednak Spartak po kilkunastu latach, doczekał się nowych polskich znajomości, w postaci kibiców Korony Kielce, z którymi mają coraz lepsze relacje. Spartak w Warszawie zameldował się w sile 500 głów i wraz z nimi do klatki w 15. minucie dołączyła Korona Kielce (YBH ’01) w 50 osób. Legia przed meczem, myślami była już w III rundzie, dowiadując się, że ich rywalem w kolejnej rundzie będzie Crvena Zvezda Belgrad, jednak boisko zweryfikowało (0:2), że prawdopodobnie Korona będzie miała okazję wesprzeć swoich znajomych w Serbii.
Spartak Trnava — Legia Warszawa
Patrząc, co pokazali piłkarze Legii w pierwszym meczu ze Spartakiem na boisku, tylko najwięksi optymiści byli pełni nadziei, że wyjazd do Belgradu wypali. Do Trnavy, wybrało się 1000 kibiców Legii, którzy wybrali transport samochodowy. Miejscowi z prostą, ale ładną kartoniadą, uzupełnioną transparentem „Ultras Spartak Trnava”. Legia również zaprezentowała oprawę, w postaci sektorówki, na której widniała śmierć z kosą z napisem „Ultras Legia Warszawa”, a dopełnieniem była spora ilość rac. Legia wygrała jedną bramką, jednak ich droga została już obrana do Ligi Europy, gdzie nie będzie im dane wspierać piłkarzy, bo dostali zakaz wyjazdowy i sporą karę finansową za pirotechnikę.
Górnik Zabrze — Zaria Balti
Po 23 latach europejskie puchary znów zawitały do Zabrza. Górnik wylosował zespół z Mołdawii — Zaria Balti, która nikomu nic nie mówiła, ale głód kibiców do obejrzenia Torcidy w pucharach, sprawił, że na trybunach zasiadło blisko 20.000 widzów. Górnik z konkretnie nabitym młynem dobrze dopingował swoich piłkarzy, którzy rzutem na taśmę wymęczyli zwycięstwo 1:0, co dawało nadzieję na rewanż, aby przygoda w pucharach nie zakończyła się w lipcu. Fanów z Mołdawii nie stwierdzono.
Zaria Balti — Górnik Zabrze
W Kiszyniowie, gdzie rozgrywany był mecz, zasiadło +/- 60 fanów Górnika, w tym delegacja GieKSy i Wisłoki Dębica. Główna grupa, ponad 260-osobowa, wspierana przez Hajduk Split i ROW Rybnik, ze względu na zbyt długie przetrzymywanie na granicy rumuńsko-mołdawskiej, nie dotarła na mecz. Kilkadziesiąt minut później, wszyscy w asyście rac świętowali awans Górnika do kolejnej rundy.
Lech Poznań — Gandzasar Kapan
Mecz bez historii. Kolejorz pomimo faktu, że grał w europejskich pucharach, nie mógł liczyć na obecność kibiców, ze względu na karę od wojewody, za ostatni mecz z Legią Warszawa, gdzie mecz przerwano.
Gandzasar Kapan — Lech Poznań
Na daleki wyjazd do Armenii, wybrało się 55 fanatyków Kolejorza. Mecz rozegrany w Erywaniu.
Jagiellonia Białystok — Rio Ave
Jaga, od strony piłkarskiej, trafiła najgorzej z polskich klubów, trafiając na Portugalczyków. Na trybunach ponad 13.000 widzów z dobrze oflagowanym i dopingującym młynem, który w tym dniu skupił się jedynie na dopingu, co pomogło pokonać Rio Ave w „wodnym meczu”. Gości nie stwierdzono.
Szachtior Soligorsk — Lech Poznań
W losowaniu rywali, pod względem atrakcyjności, jak i warunków dojazdu, Lech nie ma dobrego rozdania w koszyku UEFA. Po Armenii, tym razem los Pyrusów pokierował do Białorusi. Kolejorza stawiło się 170 osób, z czego około 40 kibiców, stanowił zaprzyjaźniony Spartak Moskwa. Mecz bez historii.
Górnik Zabrze — AS Trencin
Kolejnym rywalem zabrzańskiego Górnika byli Słowacy. Górnik zaprezentował tym razem efektowną oprawę „Piękne chwile w Zabrzu mamy, do pucharów powracamy” wraz ze sporą ilością rac. Gości w sektorze 63 osoby. Zabrzanie mecz przegrali 0:1, przez co ich potencjalny, prestiżowy rywal — Feyenoord Rotterdam, oddalił się.
***
Odnośnie europejskich pucharów, warto wspomnieć o kibicach Śląska Wrocław, którzy starają się, jak mogą, uprzykrzać życie fanom FC Sevilla z grupy Biris Norte (za stracone flagi). W dniu, kiedy Sevilla rozgrywała mecz eliminacji do Ligi Europy na Węgrzech z Ujpestem Budapeszt, WKS wraz ze Ślezsky Opava i Ferencvaros Budapeszt, szukali po mieście Andaluzyjczyków w około 100 osób, bezskutecznie.
Ekstraklasa, 1. kolejka
Górnik Zabrze — Korona Kielce
Górnicy już wcześniej rozpoczęli sezon, grając w europejskich pucharach, dostając liczne wsparcie swoich kibiców. Nie inaczej było tym razem. Na stadionie ponad 16.000 widzów, z czego 300 kibiców zawitało z Kielc.
Jagiellonia Białystok — Lechia Gdańsk
Fanatyków z Gdańska zawitało 228 w inauguracyjną kolejkę.
Legia Warszawa — Zagłębie Lubin
Legia, podobnie jak KSG, już wcześniej ruszyła z sezonem, ze względu na rywalizację w europejskich pucharach. Na meczu ponad 12.000 widzów. Z Lubina zawitało 315 kibiców MKS-u, jednak z początku spotkania nie dopingowali swoich piłkarzy, ze względu na śmierć swojego kibica, wobec czego ułożyli się w krzyż na sektorze. Legia uszanowała żałobę Zagłębia i solidarnie wstrzymała do 15 minuty doping.
Miedź Legnica — Pogoń Szczecin
Portowcy na pierwszy wyjazd wyruszyli w bardzo dobrej liczbie. W Legnicy zameldowali się w 557 osób, odpalając pirotechnikę. Miedź z kompletem na trybunach i mocno nabitym młynem. Tego dnia spora wymiana bluzgów.
Śląsk Wrocław — Cracovia Kraków
Cracovia po zawieszeniu bojkotu postanowiła się mocno zmobilizować i do Wrocławia zawitała w 587 głów.
Wisła Płock — Lech Poznań
Kolejorz pomimo zakazu, pojechał do Płocka w 772 osoby.
***
W Krakowie (Wisła), kibiców Arki zabrakło, ze względu na zakaz wyjazdowy. W Sosnowcu powrót Zagłębia do Ekstraklasy po 10 latach, jednak Piast nie zawitał, utrzymując bojkot ze swoim zarządem.
I liga
Na zapleczu ekstraklasy wiele się nie wydarzyło. W Opolu 200 fanów GKS-u Tychy wspierało swoich piłkarzy. W Głogowie, po powrocie po latach do zaplecza, Łódzki Klub Sportowy przyjechał w 230 osób. Na meczu sporo wbit, przez kontakty Chrobrego z RTS-em. Stal Mielec miała okazję pokazać się w 80 osób na stadionie Wisły, gdzie Garbarnia ma okazję rozgrywać swe mecze domowe.
Niższe ligi
W Rybniku Stalówka wraz ze swoim układowiczem z Jastrzębia pojawiła się w 220 osób. Ruch Chorzów na swój historyczny mecz w II lidze zajechał do Tarnobrzega w 685 osób. Olimpia Elbląg na swój pierwszy i najatrakcyjniejszy wyjazd do Łodzi przyjechała w 305 osób, z czego ponad 200 to sama Legia Warszawa. Na meczu Widzew spalił niedawno zdobytą flagę legionistów — FC Skierniewice. GKS Bełchatów w Siedlcach w 46 osób.
Ekstraklasa 2. kolejka
Arka Gdynia — Jagiellonia Białystok
Jaga, na swój pierwszy wyjazd w lidze, pojawiła się w 135 osób. Arka zaprezentowała ładną oprawę, nawiązującą do drugiego z rzędu, zdobytego Superpucharu Polski.
Górnik Zabrze — Wisła Płock
Nafciarze do Zabrza zawitali w 92 osoby. Na tym meczu, jak i w Płocku, spora ilość „pozdrowień”. Po stronie Górnika jedna flaga ZKS-u do góry kołami.
Korona Kielce — Legia Warszawa
Legioniści, mając z początku sezonu ciężki terminarz wyjazdowy, ze względu na dalekie eskapady w Europie, przyjechali do Kielc w 500 osób. Korona z dobrze nabitym młynem. Na meczu spora ilość wbit.
Lechia Gdańsk — Śląsk Wrocław
Zgodowe spotkanie, Śląsk wymieszany z Lechią, liczba WKS-u podana u nich samych, to 800 osób.
Wisła Kraków — Miedź Legnica
Miedź na swój pierwszy wyjazd w Ekstraklasie pojawiła się w 200 osób, dostając wsparcie od Śląska Wrocław, który równolegle grał swój mecz w Gdańsku. Mecz z wzajemną ilością „pozdrowień”.
Zagłębie Lubin — Zagłębie Sosnowiec
W obu obozach panowało spore ciśnienie tym meczem. MKS zorganizował zbiórkę na mieście, gdzie każda dzielnica mogła się wykazać, ruszając pochodem w około 1000 osób z flagą „Zagłębie fanatyków”. Sosnowiczanie na swój pierwszy ekstraklasowy wyjazd, po 10 latach, pojawili się w 550 głów.
***
Cracovia w Poznaniu nie pojawiła się, przez zamknięty stadion za wojewodę, Piast wciąż utrzymuje bojkot z zarządem, także odpuścili wyjazd.
I liga
W Bytowie, który jest FC Lechii, OKS pojawił się w 100 osób, dostając 20-osobowe wsparcie Lechii. Sandecja, po spadku z Ekstraklasy, pojechała na swój pierwszy wyjazd do Opola w 60 osób. Chojniczanki w Suwałkach 14 osób. Stal Mielec w Niepołomicach 100 osób z oprawą i racami. GKS Jastrzębie ze swoim układowiczem z Gliwic w Częstochowie w ponad 250 osób, Raków ze wsparciem Chemika, który jakiś czas temu miał z GKS-em zgodę. Chrobrego w Tychach 31 osób.
Niższe ligi
ROW do Wejherowa zawitał w 79 osób. Elanowcy w Pruszkowie 151 osób. Radomiak w Chorzowie 177 osób, ze sporą ilością wbit z niebieskimi. Resovia do niedawno zaprzyjaźnionej Stalowej Woli, przyjechała w 140 osób. Spora ilość wrzut i wypomnień z dawnych lat, kto z kim się kolegował lub ma aktualnie znajomości.
Eric Cantona
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami
Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.

Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Piłka nożna kobiet
Trzy punkty z Dolnego Śląska
GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.
W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.
Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.
Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.
Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.
Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław: Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.
Piłka nożna
Górak: Cierpliwość, przytomność, rozwaga
Po meczu w Lublinie wypowiedzieli się szkoleniowcy Motoru i GKS Katowice – Mateusz Stolarski i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.
Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Bardzo ważny dla nas moment, bo czekaliśmy na punkty na wyjeździe, a wygraliśmy pierwszy raz w 12. Kolejce, więc moment dla nas bardzo istotny. Z punktu widzenia punktów i tabeli bardzo istotny moment okres przed nami, czyli sam proces treningu i analizy meczu, bo te punkty będą miały bardzo dobry wymiar, kiedy potwierdzimy to w kolejnym spotkaniu. To trzecie okienko po dwóch przerwach reprezentacyjnych – i chciałoby się, aby dobrze drużyna funkcjonowała. Często mówiliśmy na konferencjach o dobrej grze, ale punktów nie mieliśmy tyle, ile byśmy chcieli. Dzisiaj bardzo dobre mentalne w całości przełamanie, bardzo dobre 30 minut. Duża kontrola nad meczem i wydawało się, że jesteśmy na świetnej drodze, ale… jeszcze nie jesteśmy idealni. Niepokoi mnie te czterdzieści bramek, które padło w naszych dwunastu meczach. Mimo że szesnaście strzeliliśmy, a dwadzieścia cztery straciliśmy i dzisiaj też dwie.
W drugiej połowie byliśmy bardzo skuteczni i wykorzystaliśmy wcale niekiedy niełatwą sprawę, jeśli chodzi o przewagę jednego zawodnika, bo nie zawsze strzela się trzy bramki. Wielkie gratulacje dla zespołu za cierpliwość, przytomność i dużą rozwagę, to mnie bardzo cieszy.
Musimy budować kolejne mecze i punkty tylko w cierpliwej pracy i pokorze w tym co robimy. Nie jesteśmy krezusami ekstraklasy, która przecież idzie do przodu. Poziom rozgrywek, zainteresowanie jest czymś, co bardzo cieszy. My w Katowicach musimy wykonywać rzetelnie swoją robotę i zbierać doświadczenia. Dzisiaj dla nas bardzo ważny mecz, w tamtym sezonie nie udało mi się w naszej rywalizacji wygrać z Motorem, więc bardzo się cieszę, że to my jesteśmy do przodu, a Lublinowi życzę wszystkiego dobrego.
Mateusz Stolarski (trener Motoru Lublin):
Do straty drugiej bramki, szczególnie przez pierwsze 15 minut wyglądaliśmy, jakbyśmy grali pierwszy raz ze sobą. Wymuszone lub nie straty piłki i błędy techniczne, na które ciężko było zareagować. 0:2 i… zeszło nas całe ciśnienie. Dlatego zagraliśmy najlepsze dwadzieścia pięć minut w całym sezonie. Do bramki na 2:2 i po niej, kiedy złapaliśmy wiatr w żagle i czułem, że będzie to, co mówiłem przed meczem. Potem czerwona kartka. Na drugą połowę chcieliśmy przetrzymać do 70. minuty przy 2:2 i potem zaryzykować i zagrać o zwycięstwo. W pierwszej akcji, po pierwszym rzucie wolnym w drugiej połowie nie byliśmy w stanie kryć wszystkich zawodników, którzy dobrze grają głową lub są groźni po SFG – musieliśmy jednego zostawić i był to właśnie Zrelak. Musieliśmy poświęcić do centrum, a on schodził poza światło bramki, bo większe szanse na gola są właśnie ze światła niż na dalszym słupku. Pomyliłem się. Taką bramkę straciliśmy, nie zdołaliśmy w ostatniej strefie wyblokować. Potem miałem poczucie, że przy odrobinie szczęścia odrobimy na 3:3, bo mieliśmy dobry moment, ale nie strzeliliśmy. A potem co? Masz 2:3 i grasz w „10”, stoisz nisko i próbujesz przegrać jak najmniej lub idziesz po kolejną bramkę. Strzelał je przeciwnik, gratulacje dla GKS i trenera Góraka. Wygrali zasłużenie z przebiegu całego spotkania. Dla nas jest to bardzo ciężki czas, ciężki okres i musimy wszyscy uderzyć się w piersi, wziąć trochę więcej odpowiedzialności za to, co się w ostatnim czasie dzieje, ale pretensje mogę mieć tylko dla siebie.




Najnowsze komentarze