Dołącz do nas

Kibice Klub Piłka nożna

GieKSa świętowała 50-lecie – relacja z gali [filmiki]

Avatar photo

Opublikowany

dnia

galalaWczoraj odbyła się gala GKS Katowice z okazji 50-lecia klubu. Impreza długo wyczekiwana, bo przecież półwiecze istnienia obchodzi się tylko raz…

Nie sposób wymienić ilu znamienitych gości pojawiło się na sali koncertowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Byli piłkarze, trenerzy oraz ludzie związani z klubem – bardzo wielu z nich swą obecnością zaszczyciło ten bardzo ważny moment w historii klubu. Nie zabrakło też oczywiście całej rzeszy kibiców.

Po występach orkiestry górniczej KWK Murcki-Staszic rozpoczęliśmy część oficjalną.

Po tradycyjnych przywitaniach ze strony osób prowadzących galę, kibice odśpiewali chóralne „GKS klubem mym”. Fakt, że najzagorzalsi sympatycy GieKSy byli rozstawieni na dwóch krańcach sali sprawiał, że piosenkę tę można było śpiewać na dwa głosy, co dało znakomity efekt.

Jako pierwsza wystąpiła wiceprezydent Katowic Krystyna Siejna, która została określona nawet mianem „najwierniejszego kibica”, toteż nie chcąc być uszczypliwym, przemilczymy to…

Pani wiceprezydent przeczytała list prezydenta Katowic Piotra Uszoka do prezesa Wojciecha Cygana – list z gratulacjami jubileuszu i życzeniami wszystkiego najlepszego. Potem sama złożyła gratulacje, co staje się już tradycją, gdyż wiceprezydent Siejna regularnie „otwiera” gale Złotych Buków, a teraz to samo miało miejsce w przypadku imprezy na 50-lecie.

Wkrótce swoje przemowy mieli także prezes Rady Nadzorczej Katowickiego Holdingu Węglowego – Jan Klimek oraz prezes spółki Fasing Zdzisław Bik, który pochwalił się m.in. dwoma występami w barwach Stali Mielec.

Podczas wypowiedzi jednego z nich na sali pojawił się były trener GKS, a obecnie selekcjoner reprezentacji Polski – Adam Nawałka.

Po tym na ekranie wyświetlono sentymentalny film z dawnymi i tymi mniej dawnymi fragmentami meczów GieKSy. Widzieliśmy m.in. fragmenty spotkań finałowych Pucharu Polski z Legią i Ruchem, boje europejskie z Benfiką, Arisem czy Bordeaux, a także superpuchar z Zagłębiem Lubin. Obejrzeliśmy też kilka bramek z ostatnich sezonów GKS.

Wkrótce przeszliśmy do tego, co interesowało nas najbardziej czyli wyboru jedenastki 50-lecia. Ogłaszanie wyników plebiscytu rozpoczęto jednak od wyboru trenera roku. Nominowane były takie osobistości jak Alojzy Łysko, Piotr Piekarczyk, Władysław Żmuda czy Adam Nawałka.

Wybór trenera 50-lecia ogłosił i nagrodę wręczył Bronisław Lisiecki, pierwszy prezes GKS Katowice. Honor ten spadł na Alojzego Łysko, szkoleniowca, który zdobył z GieKSą dwa Puchary Polski.

– Chciałbym podziękować za zaproszenie na jubileusz, bo byłem z tym klubem związany przez długie lata, a o sukcesach lepiej… pamiętają kibice – powiedział trener 50-lecia. Na pytanie prowadzącej o to, czy pan Alojzy czuje także, jakby to były jego urodziny odpowiedział z rozbrajającą szczerością:

– Moje 50. urodziny – to już dawno minęło.

Nagrodę dla najlepszego bramkarza wręczył prezes Śląskiego Związku Piłki Nożnej – Rudolf Bugdoł. Najlepszym golkiperem został Janusz Jojko, który zanim się wypowiedział, z zaciekawieniem oglądał swoje interwencje na telebimie, m.in. obronioną sytuację sam na sam z Zinedinem Zidane’m.

– Jestem mile zaskoczony tym wyborem, chciałbym podziękować wszystkim, którzy mnie wybrali, to zostanie w moim sercu i w moim życiu – powiedział obecny trener bramkarzy GKS.

Po krótkiej przerwie na przyśpiewki i piosenkę hip hop, przyszedł czas na obrońców. Nagrody dla trójki defensorów wręczył duet dziennikarzy – Robert Walczak (TVP) i Andrzej Grygierczyk (Sport). Trzeba przyznać, że poczucie humoru, którym wykazywali się przy tym rozbawiło publiczność.

Pierwszym nagrodzonym obrońcą był Roman Szewczyk, którego niestety zabrakło na gali. W zamian za to dwaj wspomniani redaktorzy odegrali scenkę, jak zachowałby się zawodnik słynący z atomowego uderzenia, ale też… małomówności. Jego wypowiedź ograniczyłaby się do „Dziękuję bardzo”, choć my jako redakcja Bukowej mieliśmy bardzo dobre wspomnienia, jeśli chodzi o wywiad z byłym piłkarzem.

Drugim zwycięskim obrońcą został Marek Świerczewski.

– Czuję się zaszczycony, chciałem podziękować wszystkim kolegom, głównie Markowi Biegunowi, Jerzemu Kapiasowi czy w późniejszym czasie Miro Sznaucnerowi, który… będzie brany pod uwagę przez Kazia Moskala. Dziękuję trenerom Żmudzie, Łysko, a skończywszy na trenerze Białku, działaczom, Marianowi Dziurowiczowi i kibicom, którzy są najwspanialsi w Polsce – powiedział popularny Generał, a ostatnie zdania wypowiadał z dużym wzruszeniem.

Trzecim obrońcą, który znalazł się w jedenastce 50-lecia okazał się Piotr Piekarczyk.

– Człowiek poczuł znowu adrenalinę, czy znajdzie się miejsce czy nie, ale kamień spadł z serca, załapałem się do jedenastki – powiedział żartem popularny Orzech. – Zawsze jak przychodził nowy trener nie wiadomo było, jakimi kryteriami będzie się kierował – czy wiekiem, czy woli starszych czy młodszych… ja jestem pomiędzy, czy może aparycją czy tym, że ktoś jest medialny…

Po chwili zwrócił się także do obecnego na sali Andrzeja Zydorowicza, byłego komentatora TVP:

– Panie Andrzeju czy pan pamięta? Po jakimś moim wślizgu, mówił pan,może nie jest to zawodnik efektowny, ale efektywny. Ta cecha była dominująca także w historii GKS i dzięki niej te sukcesy zostały osiągnięte. Chciałbym życzyć Kazkowi Moskalowi, aby tę efektywność podtrzymali jego zawodnicy.

Po krótkiej przerwie na m.in. przeboje zespołu ABBA w wykonaniu orkiestry oraz filmik o kibicach, przyszedł czas na pomocników.

Nagrody wręczał m.in. prezes KHW Roman Łój. Pierwszym zwycięzcą okazał się Piotr Świerczewski.

– Dzięki kolegom osiągnąłem dyspozycję sportową i osiągnąłem swój sukces. Chcę też powiedzieć, że Marian Dziurowicz był moim ojcem i wychowawcą, a dzięki drużynie mogę tutaj być dzisiaj, dziękuję również kibicom – powiedział popularny Świr.

Kolejnym pomocnikiem w jedenastce okazał się Adam Kucz, którego jednak na gali również zabrakło.

Obecny był natomiast następny triumfator – Mirosław Widuch.

– Dziękuję wszystkim, zwłaszcza kibicom, jest to dla mnie bardzo duże wyróżnienie, że mogłem się znaleźć wśród naprawdę znakomitych piłkarzy – powiedział stoper i pomocnik GKS.

Czwartym pomocnikiem i to tym, który dostał największe owację był Adam Ledwoń. Nagrodę w Jego imieniu odebrał Jego ojciec.

– Chciałbym serdecznie podziękować w imieniu śp. Adaśka – kibicom, działaczom, trenerom i dziennikarzom. Wszystkim, którzy się przyczynili do tego, że zdobył tę nagrodę.

Zwycięzców na pozycji napastników ogłosili Krystyna Siejna i Jerzy Forajter, przewodniczący Rady Miasta Katowice.

Pierwszym zawodnikiem pierwszej linii uhonorowanym został Gerard Rother.

– Chciałbym podziękować zawodnikom starszym – ja was dobrze pamiętam, mam nadzieję, że wy mnie też, a także kibicom, którzy nie znają mnie za dobrze, bo grałem przecież wcześniej. Chcę też podziękować ks. Zenonowi za piękną mszę w kościele św. Józefa na Wełnowcu dniu wczorajszym – powiedział najstarszy z triumfatorów.

Drugim napastnikiem w złotej jedenastce okazał się Marek Koniarek.

– Chciałem przeprosić kibiców, że jak przyjeżdżałem z Widzewem to zawsze tak sobie myślałem, żeby ta piłka mnie nie szukała, ale tak się zdarzyło, że co przyjechałem, to się odbijała i wpadała do bramki (śmiech). A dodam, że przez to, że przeszedłem do Widzewa, to w Widzewie uczyli się języka śląskiego. Chcę podziękować wszystkim, którzy głosowali, kibicom, dziennikarzom, trenerom, Alojzemu Łysce, Zdzisławowi Podedwornemu, Władysławowi Żmudzie. Chcę podziękować rodzicom, rodzinie, bo bez nich bym tu nie stał. Życzę GieKSie awansu do ekstraklasy, bo tam jest nasze miejsce – powiedział Koniar, a to ostatnie zdanie łamliwym ze wzruszenia głosem.

W końcu i swoje miejsce w jedenastce znalazła legendarna dziewiątka, czyli Jan Furtok.

– Dziękuje bardzo za oklaski, chciałbym podziękować takim ludziom jak moi trenerzy, choć nie wymienię wszystkich, to szczególnie Władysławowi Żmudzie, Alojzemu Łysko i Zdzisławowi Podedwornemu. Przede wszystkim kolegom z drużyny, bo to jest sport zespołowy, dziękuję wszystkim, co podawali mi te piłki, bo bez was nie dałbym rady. Kibicom, którzy zakładali ten klub od nowa – to był wysiłek dla nas wszystkich i tam gdzie jesteśmy, to dzięki wam – powiedział Jan Furtok.

Jedenastka 50-lecia GKS Katowice:
Jojko – Szewczyk, M.Świerczewski, Piekarczyk – P.Świerczewski, Kucz, Widuch, Ledwoń – Rother, Koniarek, Furtok. Trener: Alojzy Łysko.

Po wybraniu jedenastki głos zabrał prezes Śl.ZPN – Rudolf Bugdoł.

– Przypadł mi zaszczyt aby w imieniu PZPN i prezesa Bońka, a także Śl.ZPN i środowiska piłkarskiego złożyć wam gratulacje za świetnie wyniki w minionych 50 latach. Osiągnięcia sportowe GKS są zapisane złotymi zgłoskami w historii polskiej i śląskiej piłki nożnej. Życzymy wam, aby najbliższe lata nawiązały do świetności i powrotu do ekstraklasy.

Po czym wręczył okolicznościową paterę od PZPN i plakietkę od Śl.ZPN na ręce Wojciecha Cygana.

Wkrótce w ramach rozrywki odbył się quiz wiedzy o GieKSie pomiędzy czterema dwuosobowymi drużynami. W szranki stanęły m.in. pary Grzegorz FonfaraTomasz Wróbel i Jan Furtok-Marek Koniarek. Ostatecznie rywalizację wygrali obecni piłkarze GieKSy.

Na sam koniec odbyła się prezentacja nowej koszulki GKS Katowice na rundę wiosenną. W rolę modela wcielił się Kamil Cholerzyński i trzeba przyznać, że spisał się na tyle dobrze, że spokojnie może szukać fuchy na wybiegu i to nie tylko na tym boiskowym 🙂

Wkrótce na scenę zostali zaproszeni laureaci i nominowani, na scenę wjechał także tort urodzinowy, odśpiewano huczne „Sto lat!” i impreza się zakończyła.

Poniżej prezentujemy trzy krótkie filmiki z imprezy. Sto lat GieKSo!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

5 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

5 komentarzy

  1. Avatar photo

    michal

    1 marca 2014 at 12:06

    To juz 50 lat giekaesie nasz!!!!aaaa aaaa!!!Ta historia twa, na slasku gieksa gra aaaa aaaa!!!!Naszą dumą jest Gks Nasz!!!!

  2. Avatar photo

    andreasw1959

    1 marca 2014 at 20:52

    A kaj jest miejsce do Kubisztala

  3. Avatar photo

    Karlik

    2 marca 2014 at 13:53

    Czy możemy się spodziewać szerszego zapisu wideo z uroczystej gali???

  4. Avatar photo

    Artur

    4 marca 2014 at 23:22

    Adam Kucz za co ? Kto z was pamięta Janusz Nawrocki najlepszy pomocnik Polski ten gośc to miał charakter

  5. Avatar photo

    Kamel

    5 marca 2014 at 12:59

    mody swierczewski raus,a mo byc STROJEK

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Piłka nożna

Katowickie złudzenia, poznański tryumf

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do trzeciej, a zarazem ostatniej galerii z Poznania. 

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

GieKSa nie pęka przed najlepszymi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa to nie przelewki. Tutaj przychodzi nam się mierzyć z naprawdę poważnymi i silnymi rywalami. Po niemal dwóch dekadach gramy z zespołami rywalizującymi o Mistrzostwo Polski, a nie co najwyżej balansującymi gdzieś pomiędzy najwyższą klasą rozgrywkową, a pierwszą ligą.

Ktoś powie, że co jakiś czas boleśnie zderzamy się z tą rzeczywistością. Ale, czy rzeczywiście boleśnie? Wiadomo, że chciałoby się pójść w ślady Kaiserslautern, które kiedyś jako beniaminek wywalczyło Mistrzostwo Niemiec. Na naszym podwórku też mieliśmy taką sytuację, gdzieś w rejonie czasów przemian, nazwę klubu przemilczę.

Jednak jest pewien realizm. O mistrza się bić nie będziemy, o puchary raczej też nie – pozostaje gra o środek tabeli, no i oczywiście bezpieczne utrzymanie. I ten realizm mówi też, że są drużyny w tej ekstraklasie poza naszym zasięgiem, jest trochę ekip lepszych i kilka o podobnym poziomie lub nieco słabszych. I im szybciej zaakceptujemy taki stan rzeczy, tym lepiej dla wszystkich.

Piszę o tym dlatego, że znów wczoraj w komentarzach kibiców przewijała się jakaś gorycz związana z tym, że Lech nas zdominował. No tak – zdominował nas, bo gdy najlepsi zawodnicy najlepszej obecnie drużyny w Polsce włączali swoje najlepsze cechy, to trudno, żeby wyglądało to inaczej. Rozpędzający się Sousa, Ishak czy Walemark sprawiali, że nawet obserwując ten mecz, trudno było za nimi nadążyć. Szybkość, pokazywanie się na pozycjach, wiele możliwości wyboru dla podającego. To jest ekipa z niesamowitą motoryką, taktyką i techniką. To wszystko sprawia, że gdy są w formie, mogą rozbić każdego przeciwnika. O czym przekonała się ostatnio Legia Warszawa.

Lech w tym meczu był zdecydowanie lepszy i po bramce Ishaka w 3. minucie zwycięstwo Kolejorza raczej nie było zagrożone. A mimo to – mimo tych wszystkich pozytywnych rzeczy związanych z gospodarzami – GieKSa w pierwszej połowie naprawdę postawiła opór. Na tyle, na ile nasi zawodnicy umieli, z wiarą w swój sposób gry – czyli wysoko, agresywnie, podchodząc pod pole karne przeciwnika. Potrafiliśmy na połowie rywala rozgrywać akcję i nie tracić piłki. Brakowało ostatecznie dokładności czy dobrej decyzji w pobliżu szesnastki, ale do przerwy spokojnie mogliśmy mieć jeszcze jakieś nadzieje, że „a nuż” uda się coś w tym spotkaniu ugrać.

W drugiej połowie wiadomo – Lech od początku przycisnął, miał karnego i strzelił bramkę. W tych okolicznościach było już naszej ekipie ciężej, no i zaczęły się w dużej liczbie pojawiać proste błędy, czy to w wyprowadzaniu piłki, czy już w rozgrywaniu dalej od własnej bramki. Nawet w minimalnej liczbie okazji do wykreowania sobie sytuacji do strzału, zespół nie był efektywny, jak choćby w sytuacji, kiedy Borja Galan świetnie minął przeciwnika i przy linii końcowej wszedł niemal w pole bramkowe.

Trochę ten mecz przypominał starcie z Legią, choć ja uważam, że zagraliśmy lepiej. To znaczy ta pierwsza faza spotkania z Wojskowymi, do gola Adama Zrelaka, była lepsza, ale potem już nie mieliśmy kompletnie nic do powiedzenia. Wczoraj Kolejorzowi stawialiśmy się dłużej.

Ktoś powie, gdyby nie Dawid Kudła, pojechaliby nas piątką. Może i tak, ale… nie pojechali. Swoją drogą, mam nadzieję, że tym meczem zawodnik zamknął temat dyskusji o potencjalnym posadzeniu go na ławkę. Niesprawiedliwie oceniany od początku sezonu, ostatecznie przez całą rundę w sposób ewidentny nie zawalił nam żadnego gola. Wiadomo, że w kilku sytuacjach mógł mieć swój współudział przy utracie bramki, ale żaden bramkarz bezbłędny nie jest. A tyle sytuacji, ile wybronił Dawid w tym sezonie – powoduje, że mamy kilka punktów więcej. No i wczoraj zagrał bardzo dobry mecz, obronił wiele strzałów, na czele z wygarnięciem piłki już praktycznie z bramki po strzale Ishaka.

Tak jak jednak mówiłem w meldunku pomeczowym i pisałem w relacji – wstydu GieKSa tym meczem nie przyniosła i na pewno nie można powiedzieć, że to spotkanie pokazało, że zespół jest w jakiejś słabszej formie czy – olaboga – w kryzysie. Po prostu katowiczanie próbowali zagrać swoje, postawili się przeciwnikowi, ale z tak rozpędzonym Kolejorzem nie mieli większych szans.

Trener Rafał Górak dość kontrowersyjnie po meczu powiedział, że był to udany wieczór. I jakkolwiek komuś to się może nie podobać, przychylam się do tych słów. Bo GieKSa może przegrała z Lechem i to dość wyraźnie, ale najważniejsze jest to, że pokazała, że nie pęka i nie klęka. Nawet przed tak piekielnie mocnym przeciwnikiem. Bo mogliśmy oczywiście postawić autobus w szesnastce od pierwszej minuty i czekać na jak najniższy wymiar kary. A jednak zespół zdecydował się podjąć walkę. To może tylko zaprocentować.

Oczywiście było widać też mankamenty czysto piłkarskie w naszej grze. Ostatecznie bramki straciliśmy po błędach, popełniliśmy ich też kilka przy sytuacjach, które golem się nie zakończyły. W akcjach ofensywnych – jeszcze w pierwszej – brakowało zdecydowania. GieKSa czasem próbuje grać zbyt kombinacyjnie w odległości 16-18 metrów od bramki, gdy po prostu trzeba wziąć i huknąć. Tak samo czasem aż prosi się by zagrać na skrzydło – nawet już w ramach pola karnego – a jest próba koronkowego rozegrania i niemal wjechania z piłką do bramki. Jakkolwiek należy cenić to, że katowiczanie nie grają „na pałę” czy to w rozgrywaniu od tyłu, czy pod szesnastką przeciwnika, to czasem przydałaby się po prostu większa prostota. Myślę, że ta decyzyjność i przejście z bardziej wyrafinowanej gry na prostą piłkę jest elementem, który należy poprawić na wiosnę.

Na podstawie meczu z Lechem nie ma najmniejszego powodu, by przewidywać jakieś niepowodzenia z dwóch ostatnich kolejkach w tym roku. Jeśli katowiczanie utrzymają swój mental i zagrają swoje, powinni zdobyć punkty. Tylko no właśnie – mecz z Lechią Gdańsk to jest coś, co już przerabialiśmy kilka razy w tym sezonie i za każdym razem kończyło się gongiem. Czyli potencjalnie słabszy rywal (nie od nas, tylko od czołówki tabeli) na dany czas – czyli u siebie Motor, Śląsk czy Korona. Przed każdym z tych spotkań kibice dopisywali trzy punkty i w każdej sytuacji musieliśmy się trochę sfrustrować. Nikt się przed GieKSą nie położy i te spotkania to pokazały. I faktem jest, że przynajmniej jeden z tych trzech meczów po prostu trzeba było wygrać. I podobnie jest z meczem z Lechią, która swoje zawirowania przeżywa bardzo mocno. Jeśli katowiczanie chcą się utrzymać, muszą w końcu dokładnie w tego typu meczu zapunktować, tym bardziej, że gdańszczanie to bezpośredni rywal w walce do utrzymania. Na ten moment w sezonie GieKSa wygrywała głównie w meczach, w których faworytem nie była. Tutaj może nie ma co używać takiego słowa jak „faworyt”, ale na pewno nie jest nim także Lechia. Trzeba robić swoje.

Wróciliśmy do Katowic z lekcją daną przez kapitalną drużynę trenera Frederiksena. I niech drużyna oraz sztab szkoleniowy z tej lekcji skorzystają, bo przez wiele lat nie mieliśmy okazji uczyć się od najlepszych.

A na nas przyjdzie jeszcze pora.

Kontynuuj czytanie

Hokej

Emocjonujący mecz w Satelicie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ramach 24. kolejki Tauron Hokej Ligi zmierzyliśmy się z KH Energą Toruń.  Mecz ten przysporzył kibicom wiele emocji, szczególnie w trzeciej tercji. Goście doprowadzili do remisu na 8 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry, natomiast GieKSa zdobyła decydującego gola na 0,8 sekundy przed końcem dogrywki.

Jeszcze nie wszyscy kibice zajęli swoje miejsca w Satelicie, a na tablicy wyników po stronie gospodarzy widniała cyfra 1. Travis Verveda strzałem z okolic korytarza międzybulikowego zaskoczył toruńskiego bramkarza. Katowiczanie w pierwszych minutach narzucili rywalowi swój styl gry. W 5. minucie po strzale Jean Dupuy krążek odbił się od poprzeczki. Przyjezdni w tym okresie rzadko gościli w naszej tercji obronnej, a ich uderzenia pewnie bronił Michał Kieler. W 10. minucie Santeri Koponen strzałem w okienko podwyższył prowadzenie GieKSy. Tuż po wznowieniu gry Mikael Johansson faulował naszego zawodnika, co nie umknęło uwadze arbitrom i odesłali Szweda do boksu kar. Podczas okresu gry w przewadze, Mikalai Syty wyłuskał spod kija Grzegorza Pasiuta krążek i wyprowadził szybką kontrę, którą na gola zamienił Kazuki Lawrow. Od tego momentu przyjezdni częściej gościli w naszej tercji obronnej, ale na posterunku był nasz bramkarz. Pod koniec tercji doszło do spięcia pomiędzy Igorem Smalem i Miakaiem Sytym, za co obaj zostali ukarani karami mniejszymi. Jeszcze na 23 sekundy przed syreną kończącą pierwszą odsłonę meczu na ławkę kar odesłany został Pontus Englund, co oznaczało, że drugą tercję rozpoczniemy od gry w osłabieniu.

Torunianie wykorzystali okres gry w przewadze. Na 5 sekund przed zakończeniem kary Pontusa Englunda Ruslan Bashirov doprowadził do remisu. Po tej bramce mecz się otworzył, a obaj bramkarze kilkukrotnie ratowali swoje drużyny z opresji. Bliski zdobycia trzeciej bramki był w 31. minucie Christian Mroczkowski, po którego uderzeniu krążek zatrzymał się na słupku toruńskiej bramki. Do końca tej części gry niewiele się działo na lodowej tafli, a gra toczyła się głównie w środkowej części lodowiska.

Na początku trzeciej tercji byliśmy świadkami trzech bramek. Festiwal strzelecki rozpoczął Benjamin Sokay, który dobił krążek po strzale Jeana Dupuy. Następnie torunianie wykorzystali okres gry w przewadze, doprowadzając do remisu. W 45. minucie czwartego gola dla GieKSy zdobył Igor Smal. Katowiczanie powinni podwyższyć prowadzenie, jednak Jean Dupuy będąc tuż przed pustą bramką, nie zdołał umieścić w niej krążka. W kolejnych minutach tempo meczu wzrosło, a obie drużyny szukały okazji na zmianę rezultatu spotkania. Na nieco ponad dwie minuty przed syreną kończącą regulaminowy czas gry torunianie postawili wszystko na jedną kartę i wycofali bramkarza. Ryzyko się opłaciło i goście na 8 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry doprowadzili do wyrównania.

W dogrywce groźniejsi byli torunianie. W 62. minucie indywidualną akcją popisał się Andryi Denyskin, ale jego intencje przeczytał Michał Kieler, a chwilę później z pomocą naszemu bramkarzowi przyszła poprzeczka. Na 4 sekundy przed syreną kończącą dogrywkę karę mniejszą otrzymał Rusalan Bashirov. Po wygranym buliku krążek przejął Grzegorz Pasiut, który zauważył niepilnowanego Bartosza Fraszkę, a ten na 0,8 sekundy przed końcem dogrywki zapewnił nam wygraną.

GKS Katowice – KH Energa Toruń 5:4 (2:1, 0:1, 2:2 d. 1:0)

1:0 Travis Verveda (Christian Mroczkowski, Jean Dupuy) 0:57
2:0 Santeri Koponen (Aleksi Varttinen, Mateusz Michalski ) 9:22
2:1 Kazuki Lawrow (Mikalai Syty) 10:21 4/5
2:2 Ruslan Baszirov (Mikalai Syty, Andriy Denyskin) 21:32, 5/4
3:2 Benjamin Sokay (Jean Dupuy) 41:16
3:3 Oleksii Vorona (Andryi Denyskin, Albin Thymi Johansson) 42:54, 5/4
4:3 Igor Smal (Pontus Englund) 44:27
4:4 Julius Person (Jesper Henriksson) 59:52
5:4 Bartosz Fraszko (Grzegorz Pasiut, Stephen Anderson) 64:59, 4/3

GKS Katowice: Kieler (Murray) – Verveda, Maciaś, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Koponen, Dupuy, Kallionkieli, Mroczkowski – Runesson, Englund, Hofman Ja., Anderson, Sokay – Dawid, Hofman Jo.,Michalski, Smal, Bepierszcz.

KH Energa Toruń: Svensson (Studziński) – Henriksson, Lawlor, Denyskin, Syty, Bashirov – Svars, Zieliński, Fjodorovs, Johansson, Persson – Thyni Johansson, Jaworski, Ziarkowski, Kalinowski K., Kogut – Gimiński, Maćkowski, Kalinowski M., Vahatalo, Vorona.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga