Kibice Klub Piłka nożna
GieKSa świętowała 50-lecie – relacja z gali [filmiki]
Wczoraj odbyła się gala GKS Katowice z okazji 50-lecia klubu. Impreza długo wyczekiwana, bo przecież półwiecze istnienia obchodzi się tylko raz…
Nie sposób wymienić ilu znamienitych gości pojawiło się na sali koncertowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Byli piłkarze, trenerzy oraz ludzie związani z klubem – bardzo wielu z nich swą obecnością zaszczyciło ten bardzo ważny moment w historii klubu. Nie zabrakło też oczywiście całej rzeszy kibiców.
Po występach orkiestry górniczej KWK Murcki-Staszic rozpoczęliśmy część oficjalną.
Po tradycyjnych przywitaniach ze strony osób prowadzących galę, kibice odśpiewali chóralne „GKS klubem mym”. Fakt, że najzagorzalsi sympatycy GieKSy byli rozstawieni na dwóch krańcach sali sprawiał, że piosenkę tę można było śpiewać na dwa głosy, co dało znakomity efekt.
Jako pierwsza wystąpiła wiceprezydent Katowic Krystyna Siejna, która została określona nawet mianem „najwierniejszego kibica”, toteż nie chcąc być uszczypliwym, przemilczymy to…
Pani wiceprezydent przeczytała list prezydenta Katowic Piotra Uszoka do prezesa Wojciecha Cygana – list z gratulacjami jubileuszu i życzeniami wszystkiego najlepszego. Potem sama złożyła gratulacje, co staje się już tradycją, gdyż wiceprezydent Siejna regularnie „otwiera” gale Złotych Buków, a teraz to samo miało miejsce w przypadku imprezy na 50-lecie.
Wkrótce swoje przemowy mieli także prezes Rady Nadzorczej Katowickiego Holdingu Węglowego – Jan Klimek oraz prezes spółki Fasing Zdzisław Bik, który pochwalił się m.in. dwoma występami w barwach Stali Mielec.
Podczas wypowiedzi jednego z nich na sali pojawił się były trener GKS, a obecnie selekcjoner reprezentacji Polski – Adam Nawałka.
Po tym na ekranie wyświetlono sentymentalny film z dawnymi i tymi mniej dawnymi fragmentami meczów GieKSy. Widzieliśmy m.in. fragmenty spotkań finałowych Pucharu Polski z Legią i Ruchem, boje europejskie z Benfiką, Arisem czy Bordeaux, a także superpuchar z Zagłębiem Lubin. Obejrzeliśmy też kilka bramek z ostatnich sezonów GKS.
Wkrótce przeszliśmy do tego, co interesowało nas najbardziej czyli wyboru jedenastki 50-lecia. Ogłaszanie wyników plebiscytu rozpoczęto jednak od wyboru trenera roku. Nominowane były takie osobistości jak Alojzy Łysko, Piotr Piekarczyk, Władysław Żmuda czy Adam Nawałka.
Wybór trenera 50-lecia ogłosił i nagrodę wręczył Bronisław Lisiecki, pierwszy prezes GKS Katowice. Honor ten spadł na Alojzego Łysko, szkoleniowca, który zdobył z GieKSą dwa Puchary Polski.
– Chciałbym podziękować za zaproszenie na jubileusz, bo byłem z tym klubem związany przez długie lata, a o sukcesach lepiej… pamiętają kibice – powiedział trener 50-lecia. Na pytanie prowadzącej o to, czy pan Alojzy czuje także, jakby to były jego urodziny odpowiedział z rozbrajającą szczerością:
– Moje 50. urodziny – to już dawno minęło.
Nagrodę dla najlepszego bramkarza wręczył prezes Śląskiego Związku Piłki Nożnej – Rudolf Bugdoł. Najlepszym golkiperem został Janusz Jojko, który zanim się wypowiedział, z zaciekawieniem oglądał swoje interwencje na telebimie, m.in. obronioną sytuację sam na sam z Zinedinem Zidane’m.
– Jestem mile zaskoczony tym wyborem, chciałbym podziękować wszystkim, którzy mnie wybrali, to zostanie w moim sercu i w moim życiu – powiedział obecny trener bramkarzy GKS.
Po krótkiej przerwie na przyśpiewki i piosenkę hip hop, przyszedł czas na obrońców. Nagrody dla trójki defensorów wręczył duet dziennikarzy – Robert Walczak (TVP) i Andrzej Grygierczyk (Sport). Trzeba przyznać, że poczucie humoru, którym wykazywali się przy tym rozbawiło publiczność.
Pierwszym nagrodzonym obrońcą był Roman Szewczyk, którego niestety zabrakło na gali. W zamian za to dwaj wspomniani redaktorzy odegrali scenkę, jak zachowałby się zawodnik słynący z atomowego uderzenia, ale też… małomówności. Jego wypowiedź ograniczyłaby się do „Dziękuję bardzo”, choć my jako redakcja Bukowej mieliśmy bardzo dobre wspomnienia, jeśli chodzi o wywiad z byłym piłkarzem.
Drugim zwycięskim obrońcą został Marek Świerczewski.
– Czuję się zaszczycony, chciałem podziękować wszystkim kolegom, głównie Markowi Biegunowi, Jerzemu Kapiasowi czy w późniejszym czasie Miro Sznaucnerowi, który… będzie brany pod uwagę przez Kazia Moskala. Dziękuję trenerom Żmudzie, Łysko, a skończywszy na trenerze Białku, działaczom, Marianowi Dziurowiczowi i kibicom, którzy są najwspanialsi w Polsce – powiedział popularny Generał, a ostatnie zdania wypowiadał z dużym wzruszeniem.
Trzecim obrońcą, który znalazł się w jedenastce 50-lecia okazał się Piotr Piekarczyk.
– Człowiek poczuł znowu adrenalinę, czy znajdzie się miejsce czy nie, ale kamień spadł z serca, załapałem się do jedenastki – powiedział żartem popularny Orzech. – Zawsze jak przychodził nowy trener nie wiadomo było, jakimi kryteriami będzie się kierował – czy wiekiem, czy woli starszych czy młodszych… ja jestem pomiędzy, czy może aparycją czy tym, że ktoś jest medialny…
Po chwili zwrócił się także do obecnego na sali Andrzeja Zydorowicza, byłego komentatora TVP:
– Panie Andrzeju czy pan pamięta? Po jakimś moim wślizgu, mówił pan,może nie jest to zawodnik efektowny, ale efektywny. Ta cecha była dominująca także w historii GKS i dzięki niej te sukcesy zostały osiągnięte. Chciałbym życzyć Kazkowi Moskalowi, aby tę efektywność podtrzymali jego zawodnicy.
Po krótkiej przerwie na m.in. przeboje zespołu ABBA w wykonaniu orkiestry oraz filmik o kibicach, przyszedł czas na pomocników.
Nagrody wręczał m.in. prezes KHW Roman Łój. Pierwszym zwycięzcą okazał się Piotr Świerczewski.
– Dzięki kolegom osiągnąłem dyspozycję sportową i osiągnąłem swój sukces. Chcę też powiedzieć, że Marian Dziurowicz był moim ojcem i wychowawcą, a dzięki drużynie mogę tutaj być dzisiaj, dziękuję również kibicom – powiedział popularny Świr.
Kolejnym pomocnikiem w jedenastce okazał się Adam Kucz, którego jednak na gali również zabrakło.
Obecny był natomiast następny triumfator – Mirosław Widuch.
– Dziękuję wszystkim, zwłaszcza kibicom, jest to dla mnie bardzo duże wyróżnienie, że mogłem się znaleźć wśród naprawdę znakomitych piłkarzy – powiedział stoper i pomocnik GKS.
Czwartym pomocnikiem i to tym, który dostał największe owację był Adam Ledwoń. Nagrodę w Jego imieniu odebrał Jego ojciec.
– Chciałbym serdecznie podziękować w imieniu śp. Adaśka – kibicom, działaczom, trenerom i dziennikarzom. Wszystkim, którzy się przyczynili do tego, że zdobył tę nagrodę.
Zwycięzców na pozycji napastników ogłosili Krystyna Siejna i Jerzy Forajter, przewodniczący Rady Miasta Katowice.
Pierwszym zawodnikiem pierwszej linii uhonorowanym został Gerard Rother.
– Chciałbym podziękować zawodnikom starszym – ja was dobrze pamiętam, mam nadzieję, że wy mnie też, a także kibicom, którzy nie znają mnie za dobrze, bo grałem przecież wcześniej. Chcę też podziękować ks. Zenonowi za piękną mszę w kościele św. Józefa na Wełnowcu dniu wczorajszym – powiedział najstarszy z triumfatorów.
Drugim napastnikiem w złotej jedenastce okazał się Marek Koniarek.
– Chciałem przeprosić kibiców, że jak przyjeżdżałem z Widzewem to zawsze tak sobie myślałem, żeby ta piłka mnie nie szukała, ale tak się zdarzyło, że co przyjechałem, to się odbijała i wpadała do bramki (śmiech). A dodam, że przez to, że przeszedłem do Widzewa, to w Widzewie uczyli się języka śląskiego. Chcę podziękować wszystkim, którzy głosowali, kibicom, dziennikarzom, trenerom, Alojzemu Łysce, Zdzisławowi Podedwornemu, Władysławowi Żmudzie. Chcę podziękować rodzicom, rodzinie, bo bez nich bym tu nie stał. Życzę GieKSie awansu do ekstraklasy, bo tam jest nasze miejsce – powiedział Koniar, a to ostatnie zdanie łamliwym ze wzruszenia głosem.
W końcu i swoje miejsce w jedenastce znalazła legendarna dziewiątka, czyli Jan Furtok.
– Dziękuje bardzo za oklaski, chciałbym podziękować takim ludziom jak moi trenerzy, choć nie wymienię wszystkich, to szczególnie Władysławowi Żmudzie, Alojzemu Łysko i Zdzisławowi Podedwornemu. Przede wszystkim kolegom z drużyny, bo to jest sport zespołowy, dziękuję wszystkim, co podawali mi te piłki, bo bez was nie dałbym rady. Kibicom, którzy zakładali ten klub od nowa – to był wysiłek dla nas wszystkich i tam gdzie jesteśmy, to dzięki wam – powiedział Jan Furtok.
Jedenastka 50-lecia GKS Katowice:
Jojko – Szewczyk, M.Świerczewski, Piekarczyk – P.Świerczewski, Kucz, Widuch, Ledwoń – Rother, Koniarek, Furtok. Trener: Alojzy Łysko.
Po wybraniu jedenastki głos zabrał prezes Śl.ZPN – Rudolf Bugdoł.
– Przypadł mi zaszczyt aby w imieniu PZPN i prezesa Bońka, a także Śl.ZPN i środowiska piłkarskiego złożyć wam gratulacje za świetnie wyniki w minionych 50 latach. Osiągnięcia sportowe GKS są zapisane złotymi zgłoskami w historii polskiej i śląskiej piłki nożnej. Życzymy wam, aby najbliższe lata nawiązały do świetności i powrotu do ekstraklasy.
Po czym wręczył okolicznościową paterę od PZPN i plakietkę od Śl.ZPN na ręce Wojciecha Cygana.
Wkrótce w ramach rozrywki odbył się quiz wiedzy o GieKSie pomiędzy czterema dwuosobowymi drużynami. W szranki stanęły m.in. pary Grzegorz Fonfara–Tomasz Wróbel i Jan Furtok-Marek Koniarek. Ostatecznie rywalizację wygrali obecni piłkarze GieKSy.
Na sam koniec odbyła się prezentacja nowej koszulki GKS Katowice na rundę wiosenną. W rolę modela wcielił się Kamil Cholerzyński i trzeba przyznać, że spisał się na tyle dobrze, że spokojnie może szukać fuchy na wybiegu i to nie tylko na tym boiskowym 🙂
Wkrótce na scenę zostali zaproszeni laureaci i nominowani, na scenę wjechał także tort urodzinowy, odśpiewano huczne „Sto lat!” i impreza się zakończyła.
Poniżej prezentujemy trzy krótkie filmiki z imprezy. Sto lat GieKSo!
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Felietony
I co, niedowiarki?
Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.
Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić. Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.
O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.
Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.
Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.
Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.
Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.
Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.
Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.
W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?
Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.
Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.
Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.
Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.
Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.
Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.
O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!
Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.
Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.
GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.
Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.
A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.
Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.
Galeria Piłka nożna
Coraz bliżej… Narodowy
Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski.



michal
1 marca 2014 at 12:06
To juz 50 lat giekaesie nasz!!!!aaaa aaaa!!!Ta historia twa, na slasku gieksa gra aaaa aaaa!!!!Naszą dumą jest Gks Nasz!!!!
andreasw1959
1 marca 2014 at 20:52
A kaj jest miejsce do Kubisztala
Karlik
2 marca 2014 at 13:53
Czy możemy się spodziewać szerszego zapisu wideo z uroczystej gali???
Artur
4 marca 2014 at 23:22
Adam Kucz za co ? Kto z was pamięta Janusz Nawrocki najlepszy pomocnik Polski ten gośc to miał charakter
Kamel
5 marca 2014 at 12:59
mody swierczewski raus,a mo byc STROJEK