Dołącz do nas

Hokej Klub Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

GKS Katowice najlepszą ekipą sezonu zasadniczego

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatnich dziesięciu dni, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Z okazji 60-lecia istnienia GieKSy, nasze drużyny będą występować w okolicznościowych strojach. Piłkarki przed startem Orlen Ekstraligi (drugiego marca z Czarnymi Sosnowiec) pokonały w ramach 1/8 finału Pucharu Polski Rekord Bielsko-Biała 5:1. Losowanie par ćwierćfinałowych odbędzie się pierwszego marca. Piłkarze udanie rozpoczęli zmagania rundy rewanżowej Fortuna I Ligi pokonując Motor 2:0. Prasówkę po tym meczu znajdziecie TUTAJ. Następne spotkanie drużyna rozegra w Płocku ze spadkowiczem z ekstraklasy ekipą Wisły. Mecz rozpocznie się w sobotę 24 lutego od godziny 15:00.

Siatkarze przegrali na wyjeździe z drużyną Stali Nysa 1:3. Następne spotkanie zespół rozegra w najbliższy poniedziałek z AZS-em Olsztyn.

Hokeiści w minionym tygodniu rozegrali trzy spotkania: z JKH GKS-em Jastrzębie (przegrany 2:5), Cracovią (wygrany po dogrywce 6:5) oraz z Podhalem (wygrany 3:1). W tym tygodniu zespół rozegra jeszcze dwa mecze, jutro (23 lutego) w Toruniu z Energą oraz w niedzielę (25 lutego), w Satelicie z Zagłębiem. Mecze rozpoczną odpowiednio o 18:30 i 17:00. Nasza drużyna na trzy spotkania przed końcem sezonu zasadniczego zapewniła sobie pierwsze miejsce w tabeli.

 

KLUB

wkatowicach.eu – Jubileuszowe stroje piłkarzy i piłkarek GKS-u Katowice. Wyjątkowy klip promocyjny z udziałem Nicoli Brzęczek i Arkadiusza Jędrycha

GKS Katowice obchodzi 60-lecie istnienia. Piłkarki oraz piłkarze GKS-u Katowice będą występować wyjątkowym jubileuszowym komplecie strojów. Koszulki zadebiutują 27 lutego w urodzinowym starciu GieKSy z Miedzią.

Ważnym elementem obchodów 60-lecia GKS-u Katowice są okolicznościowe stroje sportowców wszystkich sekcji klubu, które powstały we współpracy z partnerem technicznym klubu – Hummel. W specjalnych koszulkach występują już hokeiści i siatkarze. Teraz GieKSa prezentuje stroje piłkarskich drużyn.

Piłkarze po raz pierwszy wystąpią w nich podczas jubileuszowego spotkania 17. kolejki Fortuna 1 Ligi z Miedzią Legnica zaplanowanego na wtorek 27 lutego o godzinie 18:00 przy Bukowej. Bilety na ten mecz w cenie można kupić w okazyjnej cenie 5 złotych. Natomiast Mistrzynie Polski w nowym komplecie strojów zaprezentują się w pierwszym domowym meczu rundy wiosennej Ekstraligi kobiet.

informuje GKS Katowice

Jubileuszowe koszulki, czarne ze złotymi elementami, mają nawiązywać do górniczych tradycji katowickiego klubu. Specjalny klip promocyjny z udziałem piłkarki Nicoli Brzęczek i piłkarza Arkadiusza Jędrycha został zrealizowany… 370 metrów po ziemią w KWK Staszic-Wujek.

Wyjątkowe jubileuszowe stroje wszystkich sekcji GKS-u Katowice można już zakupić stacjonarnie w Oficjalnym Sklepie GKS-u Katowice znajdującym się na terenie Stadionu Miejskiego w Katowicach (ul. Bukowa 1A) i na stronie sklep.gkskatowice.eu

Koszulki piłkarzy oraz piłkarek będą sprzedawane w pamiątkowych, ozdobnych opakowaniach w cenach:

koszulka dziecięca (rozmiary Junior XS, Junior S, Junior M, Junior L, Junior XL) – 239 PLN

koszulka dziecięca z personalizacją – 259 PLN

koszulka dla osób dorosłych (rozmiar S, M, L, XL, XXL) – 259 PLN

koszulka dla osób dorosłych z personalizacją – 279 PLN

 

PIŁKA NOŻNA

bts.rekord.com.pl – Rekord Bielsko-Biała – GKS Katowice 1:5 (1:2)

Bez niespodzianki w Wapienicy…

Mistrzynie kraju wyeliminowały bielszczanki w spotkaniu 1/8 finału Orlen Pucharu Polski.

Potyczka niemal od początku toczyła się przy przewadze katowiczanek, stąd najbardziej zapracowanymi zawodniczkami na boisku były defensorki Rekordu, z Klaudią Ciupą w bielskiej bramce na czele. Największe zagrożenie czyhało na „rekordzistki” przy stałych fragmentach. Nie dość, że podopieczne Karoliny Koch mają te warianty dobrze opracowane, to jeszcze potrafiły robić użytek z przewagi wzrostowej. Kiedy gol dla GieKSy wisiał niemal na włosku zawodniczki Mateusza Żebrowskiego kompletnie zaskoczyły rywalki tzw. doskokiem pressingowym. Pogubioną obronę katowiczanek skarciła dynamicznym wejściem i celnym uderzeniem z boku pola karnego Julia Gutowska (na zdjęciu). Jak się później okazało, to zdarzenie jedynie podrażniło ekipę ze stolicy Górnego Śląska. Po kornerze, w podbramkowym zamieszaniu, najlepiej odnalazła się Dżesika Jaszek. W dużej mierze za sprawą rosłej napastniczki GKS objął prowadzenie jeszcze przed przerwą, po strzale Klaudii Słowińskiej.

Trener biało-zielonych starał się w drugiej odsłonie zaradzić zmianami na rosnącą przewagę faworytek, te jednak nie zwolniły tempa. Gdy w 61. minucie z rzutu wolnego celnie przymierzyła Joanna Olszewska stało się jasne, że kwestia ewentualnego awansu bielszczanek oddaliła się bezpowrotnie. Wprawdzie pod koniec spotkania dwukrotnie „postraszyła” rywalki strzałami z dystansu Esther Sunday, ale katowiczanki były o wiele bardziej konkretne. D. Jaszek raz jeszcze wywiodła w pole bielską defensywę, a Amelia Bińkowska ustaliła rezultat strzałem z „wapna”.

 

kobiecyfutbol.pl – Orlen Puchar Polski: poznaliśmy ostatniego ćwierćfinalistę

GKS Katowice pokonał w ostatnim spotkaniu 1/8 Orlen Pucharu Polski Rekord Bielsko-Biała 5:1 i zapewnił sobie awans do ćwierćfinału.

Faworyzowane katowiczanki od samego początku zaczęły mocno naciskać na bramkę. Jednak brak skuteczności, jak i dobre interwencje Ciupy, spowodowały, że przez długi czas mieliśmy bezbramkowy remis. Jeden z niewielu ataków na bramkę przyjezdnych skończył się bramką Julii Gutowskiej w 25. minucie. Młoda napastniczka Bielska uderzyła z narożnika w pola karnego i Kinga Seweryn była bez szans.  Przez kolejne 10 minut to rekord nabrał wiatru w żagle i części atakował bramkę GKS-u. W 36. minucie GKS Katowice po bramce Dżesiki Jaszek wyrównał stan meczu. Trzy minuty później strzałem z szesnastu metrów do bramki Rekordu trafiła Klaudia Słowińska. Po ciekawej pierwszej połowie GKS Katowice prowadził 2:1.

Druga połowa rozpoczęła się pod dyktando GKS-u Katowice. W 61. minucie Joanna Olszewska podpisała się fenomenalnym strzałem z rzutu wolnego, trafiając do bramki Rekordu. Katowiczanki kontrolowały wydarzenia na boisku. W 85 minucie ponownie do bramki rekordu trafiła Dżesika Jaszek. Wynik spotkania ustaliła Amelia Bińkowska w pewnym strzałem z rzutu karnego w 88. minucie.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Dominacja Stali w bloku i komplet punktów

W meczu kończącym 22. kolejkę PlusLigi PSG Stal Nysa podejmowała GKS Katowice. Pierwszy set zapowiadał, że może być to emocjonujący pojedynek, bowiem Stal wygrała 33:31. Po kolejnej partii katowiczanie doprowadzili do remisu, ale było to wszystko, na co pozwolili przyjezdnym nysanie. Ekipa PSG Stali świetnie zagrała blokiem, ale GKS zrobił dobre wrażenie w polu serwisowym.

W spotkanie lepiej weszli katowiczanie, którzy po błędzie rywali objęli trzypunktowe prowadzenie (4:1). Stal na moment się do nich zbliżyła, ale po asie serwisowym Łukasza Usowicza znów traciła aż trzy oczka. Remis pokazał się na tablicy wyników, dopiero gdy skutecznością w ataku popisał się Nicolas Zerba (12:12). Goście musieli więc uruchomić blok, aby znów być w nieco lepszej sytuacji. Nie był to jednak koniec emocji, gdyż gospodarze odpowiedzieli tym samym (17:17). Kontynuowali czujną grę na siatce i w końcówce to oni byli bliżej wygranej w premierowej odsłonie. W ważnym momencie asem popisał się jednak Lukas Vasina i jeszcze wszystko wydawało się możliwe (22:21). Tym samym nie obyło się bez walki na przewagi, z której zwycięsko po dłuższej batalii wyszli zawodnicy PGE Stali Nysa. „Kropkę nad i” postawił ostatecznie atak Wojciecha Włodarczyka (33:31).

Wyrównana walka powróciła na początku seta numer dwa. Musiał więc popracować w ataku Vasina, aby to jego drużyna miała cenne dwa oczka z przodu (7:5). Nie trzeba było jednak długo czekać na wyrównanie, gdyż Stal przypomniała o swoim bloku. Co prawda katowiczanie na moment odbudowali przewagę, ale zaraz asem popisał się Maciej Muzaj (13:13). Tym samym musiał więc odpowiedzieć Marcin Waliński, aby GKS znów miał dwa oczka z przodu. Szczególnie, że zaraz dołożył kolejną punktową zagrywkę (19:15). Katowiczanie nie wypuścili już swojej szansy z rąk i to oni triumfowali po ataku ze środka Sebastiana Adamczyka (25:19).

Na początku trzeciej odsłony katowiczanie świetnie spisali się w polu serwisowym. Po punktowej zagrywce Adamczyka mieli już dwa oczka więcej (6:4). Zaraz przewaga wzrosła o kolejne, gdy asa zapisał na swoim koncie Waliński. Tym samym odpowiedział jednak Patryk Szczurek, co w połączeniu z blokiem Zerby dało remis (9:9). W dodatku skutecznością w ataku wykazał się Zouheir El Graoui i to Stal Nysa znalazła się w dogodniejszej sytuacji. Potrzeba więc było kolejnego asa Adamczyka, aby powróciło wyrównanie (15:15). Nie na długo, gdyż czujny na siatce okazał się Muzaj. Walka trwała jednak dalej, gdyż w ataku popracował Waliński (19:19). Ostatecznie w końcówce to Stal znalazła się bliżej wygranej, gdy raz jeszcze wykazała się czujnością na siatce. W dodatku w ataku pomylił się Waliński i zaraz gospodarze mogli triumfować po ataku Muzaja (25:22).

W partię numer cztery świetnie weszła Stal. Po asie Szczurka i błędzie Walińskiego miała już pięć oczek więcej (5:0). To napędziło gospodarzy, którzy po bloku Zerby byli już na dobrej drodze, aby sięgnąć po wygraną w całym meczu. W dodatku katowiczanie nie pomagali sobie popełniając błędy własne w postaci autowych ataków (8:18). Jeszcze błąd na rozegraniu popełnił Vasina i tym samym dał piłkę meczową gospodarzom. Wykorzystali ją w pierwszej próbie za pomocą asa serwisowego Włodarczyka (25:13).

PSG Stal Nysa – GKS Katowice 3:1 (33:31, 19:25, 25:22, 25:13)

 

HOKEJ

dziennikzachodni.pl – GKS Katowice – JKH GKS Jastrzębie: Śląskie derby dla rozpędzonych jastrzębian

W rozegranym 14 lutego meczu 40. kolejki Tauron Hokej Ligi GKS Katowice przegrał z JKH GKS Jastrzębie 2:5. Rozpędzeni jastrzębianie nie zwalniają tempa, a obrońcy tytułu mistrzowskiego przegrali drugie ligowe spotkanie z rzędu.

Hokeiści JKH GKS Jastrzębia nie zwalniają tempa. Podopieczni trenera Roberta Kalabera pokonali w wypełnionym kibicami Satelicie GKS Katowice odnosząc szóstką ligową wygraną z rzędu.

Obrońcy tytułu mistrzowskiego do śląskich derbów przystąpili bez kontuzjowanego Grzegorza Pasiuta, a podstawowy bramkarz John Murray tym razem został w boksie, bo również nie jest jeszcze w 100 procentach zdrowy.

Katowiczanie na początku spotkania dwa razy grali w liczebnej przewadze, ale jej nie wykorzystali. Później do roboty zabrali się hokeiści JKH i w odstępie 64 sekund zdobyli dwie bramki. Wynik meczu otworzył Dominik Jarosz, a chwilę później ich prowadzenie podwyższył Emil Bagin.

Hokeiści JKH GKS Jastrzębia nie zwalniają tempa. Podopieczni trenera Roberta Kalabera pokonali w wypełnionym kibicami Satelicie GKS Katowice odnosząc szóstką ligową wygraną z rzędu.

Obrońcy tytułu mistrzowskiego do śląskich derbów przystąpili bez kontuzjowanego Grzegorza Pasiuta, a podstawowy bramkarz John Murray tym razem został w boksie, bo również nie jest jeszcze w 100 procentach zdrowy.

Katowiczanie na początku spotkania dwa razy grali w liczebnej przewadze, ale jej nie wykorzystali. Później do roboty zabrali się hokeiści JKH i w odstępie 64 sekund zdobyli dwie bramki. Wynik meczu otworzył Dominik Jarosz, a chwilę później ich prowadzenie podwyższył Emil Bagin.

 

hokej.net – Rollercoaster wrażeń w Krakowie! GieKSa górą po dogrywce

Niesamowitych emocji dostarczył mecz Comarch Cracovii z GKS-em Katowice. Choć mistrzowie Polski po 8 minutach prowadzili już 3:0, to „Pasy” rzuciły się w szaleńczą pogoń, odrabiając straty i na… 36 sekund przed końcem spotkania obejmując prowadzenie! Katowiczanie zdołali jednak doprowadzić do dogrywki, w której zwycięstwo gościom z Górnego Śląska zapewnił Olli Iisakka.

„Pasy” przystąpiły do dzisiejszego spotkania w niemalże identycznym zestawieniu, jak do wyjazdowego spotkania w Sanoku. Jedyne roszady miały miejsce w czwartej formacji obronnej, gdzie Szymona Bieńka zastąpił Karol Sterbenz. W dalszym ciągu Rudolf Roháček nie mógł skorzystać z usług Radosława Sawickiego. W kadrze mistrzów Polski zabrakło natomiast Bena Sokaya oraz Grzegorza Pasiuta.

W pierwszych minutach spotkania to gospodarze dłużej utrzymywali się przy krążku, sprawdzając kilkukrotnie gotowość Johna Murraya. Gdy do głosu doszli goście, wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Trzy pierwsze strzały GKS-u, przyniosły trzy bramki. W 4. minucie wynik spotkania otworzył Joona Monto, który przejął krążek po błędzie w rozegraniu rywala. W 7. minucie na listę strzelców wpisał się Mateusz Michalski a ledwie po 18 sekundach autorem trzeciego trafienia stał się Olli Iisakka. Po trzeciej bramce, trener Roháček podjął deczyje o zmianie bramkarza. Miejsce Matthew Robsona zajął Łukasz Hebda.

W 26. minucie „Pasy” zdołały odpowiedzieć na nokaut GieKSy z pierwszej tercji. Aapo Alapuranen wykorzystał podanie od Gustafa Berlinga i z najbliższej odległości pokonał Murraya. Minutę później katowicki golkiper raz jeszcze musiał wyciągać krążek siatki. Najprzytomniej w zamieszaniu pod bramką GKS-u zachował się Adam Raška, który wyłuskał krążek i zdobył kontaktową bramkę. Radość ze zdobytej bramki, nie trwała długo, bowiem w 29. minucie gumę do krakowskiej bramki zdołał zaadresować Hampus Olsson.

Trzecia tercja świetnie rozpoczęła się dla drużyny Cracovii. W 44. minucie Sebastian Brynkus pomimo asysty katowickiego obrońcy, zdołał posłać silny strzał z nadgarstka, którym kompletnie zaskoczył Johna Murraya. „Pasy” ponownie łapiąc kontakt z rywalem, tym razem dopięły swego. W 47. minucie wydarzenia skupiały się pod katowicką bramką. W końcowej fazie spotkania John Murray zgubił kij, co po chwili wykorzystał Adam Raška, dając gospodarzom upragniony remis.

Długimi momentami żadna ze stron nie zdołała przejąćinicjatywy nad wydarzeniami na lodzie. Nie oznaczało to jednak końca emocji. Na 36 sekund przed końcem trzeciej tercji Janne Jalasvaara wywołał eksplozję radości przy Siedleckiego wyprowadzając po raz pierwszy w spotkaniu Cracovię na prowadzenie. Posłany przez doświadczonego obrońcę na deski GKS Katowice zdołał jednak odpowiedzieć. Gdy zegar odmierzający czas wyświetlał 12 sekund do zakończenia spotkania Sam Marklund doprowadził do dogrywki. W doliczonym czasie gry więcej wyrachowania wykazali podopieczni Jacka Płachty. W 64. minucie Olli Iisakka dobił odbity przez Łukasza Hebdę po strzale Joony Monto krążek i zapewnił swojej drużynie zwycięstwo.

 

Kropla drąży skałę. GKS Katowice najlepszą ekipą sezonu zasadniczego

Sporo cierpliwości i konsekwencji potrzebnych było zawodnikom GKS-u Katowice, aby pokonać PZU Podhale Nowy Targ. Pomimo dominacji mistrzów Polski, goście głównie za sprawą świetnie dysponowanego między słupkami Pawła Bizuba do końca pozostawali w grze o korzystny rezultat. Odniesione zwycięstwo zapewniło GieKSie miano najlepszej drużyny sezonu zasadniczego.

Trener Jacek Płachta w dzisiejszym spotkaniu mógł skorzystać z nieobecnych w Krakowie Grzegorza Pasiuta oraz Benjamina Sokaya. Katowiczanie rozpoczęli spotkanie, dokładnie tak, jak można by tego oczekiwać od głównego pretendenta do miana najlepszej ekipy sezonu zasadniczego. Gospodarze bardzo dobrze czuli się w tercji rywala, gdzie zyskiwali sporą swobodę w rozgrywaniu krążka. „Górale” choć momentami cofnięci do głębokiej defensywy, należycie wywiązywali się z zadań obronnych, pilnując swoich pozycji i wspierając dobrze dysponowanego w bramce Pawła Bizuba. W 12. minucie GieKSa otrzymała kolejną sposobność do forsowania bramki rywala, gdyż do boksu kar został oddelegowany Marcin Horzelski. GKS momentalnie zamknął zespół Podhala we własnej tercji. Najbliżej pokonania Pawła Bizuba był Sam Marklund, który przyjmując krążek, w charakterystyczny dla siebie sposób odwrócił się z nim, jednak guma trafiła jedynie w słupek. W ostatnich dwóch minutach „Górale” mogli zaprzepaścić ciężką pracę jaką wykonali w pierwszej tercji. W 18. minucie na ławce kar zasiadł Łukasz Kamiński, który po niewykorzystanej kontrze dopuścił się uderzaniem kijem rywala, a na 30 sekund przed końcem pierwszej odsłony do boksu kar został również skierowany Jakub Worwa.

Goście raz jeszcze dali pokaz solidnej gry defensywnej broniąc swoje osłabienia. Wydarzenia drugiej tercji niewiele różniły się od tego, co było nam dane oglądać w pierwszej odsłonie. Katowiczanie w dalszym ciągu dominowali nad zespołem Podhala, jednak w żaden sposób nie potrafili znaleźć drogi do bramki Pawła Bizuba. „Górale” nie pozwolili przełamać swojej defensywy pomimo kolejnych dwóch dwuminutowych gier w osłabieniu. W 38. minucie zespół Jacka Płachty dopiął swoich starań. Sam Marklund dostrzegł na lewym skrzydle Aleksi Varttinena, który silnym strzałem z nadgarstka znalazł w końcu sposób, aby zaskoczyć Pawła Bizuba. W 39. minucie gościom udało się wypracować dobrą pozycję strzelecką dla Aleksa Szczechury, ten jednak z najbliższej odległości nie znalazł miejsca na pokonanie Johna Murraya, W ostatnich sekundach drugiej odsłony Aleksi Varttinen dopuścił się rzucenia na bandę Filipa Wielkiewicza, w związku z czym arbitrzy podjęli karę o nałożeniu na fińskiego obrońcę kary 5 minut.

Równie dobrze w grze obronnej spisali się katowiczanie, którzy pomimo pięciominutowej gry w osłabieniu, nie pozwolili rywalom na wyrównanie stanu rywalizacji. Co więcej, GKS w tym okresie wyprowadził błyskawiczną kontrę. Bartosz Fraszko precyzyjnym podaniem otworzył drogę do bramki Santeri Koponenowi, jednak jak spod ziemi w ostatniej chwili między słupkami wyrósł Paweł Bizub, który tylko dla siebie znanym sposobem zatrzymał krążek. W 53. minucie na indywidualną akcję zdecydował się Mateusz Michalski, który z krążkiem przy kiju pokonał tercję rywala i stając „twarzą w twarz” z Bizubem ze stoickim spokojem wykończył akcję, podwyższając prowadzenie swojego zespołu. W 57. minucie ambitnie walczący goście stanęli przed możliwością gry w przewadze, gdy za atak łokciem w boksie kar zasiadł Shigeki Hitosato. Sztab szkoleniowy Podhala chcąc zwiększyć swoje szansę na zdobycie kontaktowej bramki, zdecydował się wycofać z bramki Pawła Bizuba. Podwójna przewaga przyniosła zamierzony efekt. Patryk Wronka posłał krążek „na nos” Alexa Szczechury, który dokładając kij z najbliższej odległości nie dał szans na interwencję Murrayowi. Po wyrównaniu formacji „Górale” postawili wszystko na jedną kartę i gdy zdołali przejąć gumę, Paweł Bizub raz jeszcze opuścił bramkę. Niestety tym razem ten ryzykowny manewr nie przyniósł kolejnej bramki, a po stracie krążka Joona Monto strzałem do pustej bramki ustalił wynik spotkania na 3:1. Chwilę później wybrzmiała syrena końcowa i stało się jasne, że GKS-owi Katowice będzie przysługiwało miano najlepszej drużyny sezonu zasadniczego sezonu 2023/2024.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Arka Gdynia kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Fani Arki Gdynia są weteranami polskich trybun. Mogą pochwalić się zorganizowanym ruchem kibicowskim już w połowie lat 70. Kiedy w wielu polskich miastach nie istniał nawet zalążek kibicowania, to Arkowcy na początku lat 80. ściągali kibiców do Gdyni na Zjazd Klubów Kibica. Na początku lat 80. słynna „Górka” dopingowała już swoich zawodników. Wejście na legendarną trybunę było od strony lasu, w tyle Bałtyk – klimat nie do powtórzenia w dzisiejszych czasach. Później Arka przeniosła się w miejsce, w którym swój stadion miał Bałtyk Gdynia. Natomiast na Górce co roku spotykają się pokolenia fanów MZKS-u. 

Liczba zgód Arki jest ogromna. Ich najstarsza przyjaźń, która przetrwała do dziś, to Polonia Bytom (1974 rok). Inne bardzo stare zgody Arkowców to Zaglębie Lubin (1983), Cracovia (1988) czy Gwardia Koszalin (1989). W 1996 roku związali się sztamą z Lechem Poznań, co równolegle utworzyło tzw. Wielką Triadę. Najmłodsza przyjaźń to KSZO Ostrowiec Świętokrzyski (2004), choć z perspektywy czasu to już stara zgoda – ma przecież 21 lat. Arkowcy mają pod sobą również fan cluby, które działają prężnie pod skrzydłami Arki. Są to Gryf Wejherowo, Kaszubia Kościerzyna i Orkan Rumia.

W przypadku kibiców Gryfa warto na chwilę się zatrzymać. Jeszcze w 2004 roku dla naszego magazynu „Bukowa”, zaprezentowali się jako… kibice GieKSy. Obecnie działają już na innej płaszczyźnie, tworząc „sportowy” skład, dzięki któremu dorobili się zgody z Gwardi. Mimo tego, że Gwardia jest sztamą Arki, to wciąż są postrzegani jako fan club, ale czasy się zmieniają i coraz częsciej mówi się po prostu „rodzina”.

W pewnym okresie Arka posiadała tak wiele zgód równolegle, że powstała flaga „Arka Przymierza”, ale nie wszystkie relacje przetrwały próbę czasu. W przypadku Górnika Wałbrzych czy Polonii Warszawa to były również bardzo stare przyjaźnie.

Mieli również epizod jednej zagranicznej zgody, jakim było związanie się ze słynnym Olimpique Marsylia, co na tamte czasy (choć zapewne i w obecnych) było czymś głośnym.

Arka, oprócz wczesnego zapoczątkowania swojego kibicowskiego rzemiosła na trybunach, była również od samego początku organizatorem Zjazdów Klubu Kibica. Dbano na nich o swoich gości, a spotkanie nie kończyło się na wymianie pamiątek klubowych. Fani Arki zabierali przyjezdnych nad Morze Bałtyckie, pokazywali marynarkę wojenną czy udawali się pod pomnik Westerplatte.

Na początku 1995 roku Arka była inicjatorem turnieju kibiców, na którym utworzony został pakt na reprezentację. Ustalono wtedy:

„1. Na meczach reprezentacji następuje rozejm pomiędzy zwaśnionymi kibicami poszczególnych klubów. Dotyczy to zarówno spotkań wyjazdowych, jak i rozgrywanych w kraju.
2. Ustalenie to dotyczy również tras dojazdowych.
3. Na spotkaniach wyjazdowych z uwagi na ograniczoną ilość miejsca, fajni jednego klubu będą mieli prawo do wywieszania tylko jednej flagi.
4. Zaprzestaje się niszczenia pozostających na parkingach pojazdów fanów innych drużyn.
5. Kibice klubów, które nie zechcą zastosować się do powyższych ustaleń będą traktowani „po staremu” przez wszystkie umawiające się strony aż do chwili przyjęcia tych zasad.
6. Zebrani i uchwalający powyższe ustalenia zdają sobie sprawę, że podczas spotkań wyjazdowych reprezentacji ze ścisłym przestrzeganiem ustalonych reguł nie będzie kłopotów, choćby dlatego, że umawiający stanowią znaczny procent polskiej publiczności na trybunach. Z pewnością ustalenia te spotkają się z oporem w czasie rozgrywania meczów na terenie kraju, lecz będą one konsekwentnie wdrażane w życie.
7. Konflikt pomiędzy fanatykami Pogoni Szczecin i Cracovii zostanie uregulowany przez obie zainteresowane grupy bez wtrącania się szalikowców innych zespołów.
8. Wszystkie powyższe ustalenia dotyczą spotkań reprezentacji narodowej. W spotkaniach drużyn ligowych zachowanie kibiców nie ulegnie zmianie.”

Pakt nie przetrwał próby czasu, bo dojeżdżanie na kadrze cały czas trwało i co chwilę pojawiały się wzajemne zarzuty. Na meczach kadry działo się naprawdę wiele i Arka, zanim jeszcze przystąpiła do paktu i Wielkiej Triady, naprawdę tam namieszała, czym zyskała uznanie w całej Polsce. Ich fenomen polegał na tym, że jechali na mecz reprezentacji do Chorzowa lub Zabrza, i mimo odległości potrafili się znakomicie pokazać i zlać wiele ekip. Na meczu z Rumunią pojechało 300 osób do bicia, a ich flaga „Ultras Arka” wisiała obok naszej barwówki. Nie inaczej było na wyjazdach kadry. Później Polska rozgrywała mecze na stadionie Legii Warszawa i tam również wyjaśniano swoje waśnie, mając mocno na pieńku z Legią i Zagłębiem Sosnowic. Arka miała ten „problem”, że grając na poziomie obecnej drugiej ligi (trzecim poziom rozgrywkowy), nie miała za wiele możliwości do spotkań z ekipami z wyższych lig. Mecze reprezentacji stały się dla nich miejscem, gdzie mogli wyjaśniać swoje sprawy ze znienawidzonymi ekipami, między innymi Legią czy Śląskiem Wrocław.

W 1997 roku Polska grała w Ostravie. Na ten mecz wiele ekip ostrzyło sobie i coraz więcej z nich chciało trafić legendarną Arkę. Wyjątkowo ciśnienie miało na nich Zagłębie Sosnowiec, które stoczyło tam starcie z Arką&Lechem oraz nami. O nas było wyjątkowo głośno tego dnia. Nie było wówczas Internetu i szybkiego rozpowszechniania wieści, jakie mamy obecnie. Pod koniec 1996 roku powstała pierwsza międzynarodowa zgoda – GieKSy i Banika. W marcu na meczu Czechy – Polska ekipa GieKSy, która przyjechała w 80 głów, zasiadła wspólnie z Banikiem na jednym sektorze wywieszając flagę „GKS Katowice”. Dzięki temu pozostałe ekipy z naszego kraju dowiedziały się o nowej sztamie.

Co do naszej styczności z kibicami Arki, to była ona bardzo słaba. W połowie lat 80. przez zgodę z Górnikiem Zabrze, mieliśmy chwilową sztamę z Arkowcami, ale była to bardzo krótka relacja. Arka z Górnikiem do połowy lat 90. miała bardzo dobre relacje – w młynie MZKS-u przewijały się szale Górnika, a znana flaga „Hooligans From Arka” wisiała na Roosevelta. Na początku lat 90., kiedy Arkowcy przyjeżdżali do Tychów, Rydułtowy czy Wodzisławia Śląskiego, to właśnie KSG dawało wsparcie Arce. Wszystko zakończył miraż „Śląskiej siły”, czyli utworzenie zgody Górnika z Ruchem Chorzów na mecz kadry. Arka ostro na nim dymiła, co w Bytomiu przyjęto z ogromnym entuzjazmem.

Z Arką graliśmy wiele spotkań ze sobą w latach 70., ale świadomie (mimo przecinania się na meczach kadry w latach 90.), trafiliśmy ich w Pucharze Polski jesienią 1995 roku. Na 1/16 rozgrywek wyruszyło 8 fanatyków GieKSy, ale zostali rozkminieni i obici. Arka doceniła jednak ich poświęcenie i dała możliwość obejrzenia meczu. Gospodarze niespodziewanie wyeliminowali GKS i w następnej rundzie zagrali właśnie z Górnikiem Zabrze, na którym definitywnie zakończyła się zgoda MZKS i KSG.

Po 8 latach ponownie zagraliśmy z Arkowcami i znowu w Pucharze Polski. Jednak wtedy jechaliśmy już jako inna ekipa, która zaczynała budować swoją pozycję na Górnym Śląsku, słynąca z zaliczenia wszystkich wyjazdów. Przez renomę, jaką wówczas miała Arka, ciśnienie na wyjazd było potężne. We wrześniu 2003 roku do Gdyni pojechało 361 głów, co na środę było fenomenalnym wynikiem. Mało tego i dla porównania – w całym sezonie 2003/2004 naszym najlepszym wyjazdem był… Górnik Zabrze w 270 głów. To tylko pokazuje jaką rangę miał wyjazd Gdyni i to mimo meczu w środku tygodnia. Było o nas głośno na tym wyjeździe i to nie tylko przez liczbę. Wszystko za sprawą sytuacji po meczu rozgrywanym kilka dni wcześniej w Łęcznej, na którym nie mogliśmy się pojawić przez remont sektora gości. Piłkarze po laniu 1:4 zastali na parkingu klubowym komitet powitalny chuliganów. Wypłacono kilka strzałów, a TVN zrobił z tego ogólnopolską aferę. Ich dziennikarze dotarli do Gdyni, prosząc o wypowiedź do kamery, ale zostali z niczym. GKS wygrał 1:0 i awansował dalej.

W sezonie 2007/2008 spotkaliśmy się w pierwszej lidze. Wyjazd mimo środy cieszył się u nas sporym zainteresowaniem i do Trójmiasta wybrało się 334 fanatyków, w tym 13 Banik Ostrava. Rekordu sprzed 4 lat nie udało się pobić, ale Arkowcy chwalili nas za liczbę (to była środa), jak i całą prezentację. Piłkarze przegrali 2:3.

Wiosną 2008 graliśmy u siebie. W marcu niestety, podczas powrotu ze Stalowej Woli, miały miejsce w wydarzenia znane później jako „Mydlniki”. To właśnie na krakowskiej stacji kolejowej zostaliśmy skatowani przez policję, a kilkadziesiąt osób zostało aresztowanych na kilka miesięcy. Na wielu stadionach wisiały wtedy transparenty „Stop policyjnej prowokacji”. Nie inaczej było w sektorze gości, a kibice Arki zrobili zrzutkę we własnym gronie i przekazali nam pieniądze na pomoc prawną. Tego dnia zawitali w rekordowe 1000 głów, w tym 340 Polonia Bytom, co do dzisiaj jest ich najlepszą liczbą wyjazdową w Katowicach. Po meczu zgody się rozdzieliły  – Arka pomaszerowała na Stadion Śląski wspierać Lecha Poznań, który grał z Ruchem (wówczas też wynajmowali ten stadion). Piłkarze wygrali 3:2.

Kolejne nasze spotkanie to sezon 2011/2012. Te mecze odbyły się jedynie na murawie. Na Bukowej graliśmy w październiku 2011 roku, ale przez wyłączoną Trybunę Północną nie mogliśmy przyjmować kibiców gości i spotkania na Bukowej zaczynały tracić na wartości. Arki zabrakło, a na murawie dostaliśmy nudne 0:0.

W maju 2012 roku graliśmy w Gdyni, ale mecz nie miał charakteru święta na trybunach. Arka od dłuższego czasu walczyła z zarządem o dobro klubu (podobny scenariusz co my z Markiem Szczerbowskim), więc cały zorganizowany ruch kibicowski na Arce zawiesił działalność. GieKSiarze uszanowali sytuację Arki i nie pojechali do Trójmiasta. Na murawie było 1:1.

W październiku 2012 roku graliśmy ponownie w Gdyni. Początkowo mieliśmy informację, że sektor gości będzie zamknięty (Arka zakończyła bojkot, wróciła na trybuny), ale chwilę przed meczem okazało się, że zostaniemy wpuszczeni. Przełożyło się to na naszą liczbę – do Gdyni pojechało 140 fanatyków GieKSy, w tym 33 Górnik Zabrze i 3 JKS Jarosław. GieKSa niespodziewanie wygrała 2:1.

W maju 2013 roku ponownie zabrakło fanów Arki. Tym razem mieli zakaz wyjazdowy, a 3 przedstawicieli zasiadło gościnnie na naszych sektorach. Ultras GieKSa świętowała 10-lecie działalności i zaprezentowała oprawę: „Wszyscy jedziemy na wózku wspólnym, reprezentujemy GieKSę to powód do dumy”, z użyciem flag z nazwami dzielnic i fan clubów. GieKSa niestety przegrała 1:2.

Jesienią 2013 roku ponownie podejmowaliśmy Arkę. Goście mogli wreszcie przyjechać do Katowic. Środowy termin sprawił, że na stadionie pojawiło się tylko 2200 widzów. W tej liczbie było 220 kibiców gości, z czego 150 stanowiła Polonia Bytom. GKS wygrał 2:0.

Wiosną 2014 graliśmy z Arką na wyjeździe. Sobotni termin sprawił, że pobiliśmy nasz rekord wyjazdowy do Gdyni – pojawiliśmy się liczbie 425 osób, w tym 44 fanów Górnika Zabrze. Arkowcy świętowali tego dnia 40-lecie zgody z Polonią. Piłkarze gospodarzy zlali naszych 3:0.

W listopadzie 2014 roku graliśmy ponownie w Gdyni, ale po awanturze z GKS-em Tychy PZPN przywalił nam półroczny zakaz wyjazdowy, więc zabrakło nas nad Bałtykiem. Arka wygrała 2:1.

Z Arką kończyliśmy sezon 2014/2015, Na mecz przyszło 1900 fanatyków, z czego 100 Arkowców. Po problemach z ochroną, która nie pozwoliła wnieść płótna Pasów „Jude Gang” doszło kłótni i goście opuścili przedwcześnie stadion. Na murawie nudne 0:0.

Chwilę po rozpoczęciu ligi w sezonie 2015/2016 graliśmy w sierpniu w Gdyni, ale wciąż wiszący na nas zakaz wyjazdowy sprawił, że zabrakło tam kibiców GieKSy. GKS przegrała 0:1.

W marcu 2016 roku na inaugurację rundy wiosennej zmierzyliśmy z Arką. Do tego po blisko pół roku mogliśmy wrócić na Blaszok (awantura z Zagłębiem Sosnowiec), więc głód dopingu był ogromny. Ultras GieKSa stworzyła ogromną sektorówkę „GieKSiarze – Zawsze Wierni”, która była nawiązaniem do repliki flagi, mającej swój debiut na tym meczu. Arkowcy przyjechali w komplecie, wykorzystując pulę 409 biletów. W tej liczbie tradycyjnie znalazła się Polonia Bytom, tym razem w 100 osób. Arka wygrała pewnie 2:0 i ostatecznie zameldowała się w Ekstraklasie.

Nasza późniejsza rozłąka była dłuższa. Arka pograła w Ekstraklasie i spadła do pierwszej ligi, ale w tym czasie po nieudolnych podejściach i nadziejach, że w końcu się uda, spadliśmy do drugiej Ligi na dwa sezony. W 2021 roku, czyli po 7 latach, Arka znowu mogła zawitać do Katowic. Goście w tamtym okresie wpadli w spory kryzys wyjazdowy, ale mimo meczu w czwartek o 18:00 nikt nie pomyślałby, że ich zabraknie. Przyjęliśmy to ze sporym szokiem i postanowiliśmy wbić szpilkę nieobecnym, wywieszając transparent: „Mieliście być tutaj wy, a są tylko świnki trzy.”, a towarzyszyły temu powiewające trzy świnki Peppa. Arka pokonała nas 4:2, ale wyjazdowe „zero” będzie im wypominane przy każdej okazji. W trakcie tego meczu pojawił się transparent w kierunku zarządu, a relacje między kibicami a klubem zaczynały się psuć.

W marcu 2022 roku mogliśmy po 8 latach pojechać do Gdyni, choć wszystko stało pod znakiem zapytania. Był to czas covidowych obostrzeń. Na szczęście wszystko się udało i pojechaliśmy w 361 osób, w tym 10 Górnik Zabrze. Gospodarze w 89. minucie strzelili bramkę na 2:1, ale… w 97. minucie Arkadiusz Jędrych doprowadził do wyrównania.

W sezonie 2022/2023 wiele się u nas wydarzyło. Podjęliśmy decyzję o bojkocie (Szczerbowski ciągnął klub na dno) i na meczach domowych pojawialiśmy się jedynie pod stadionem. Arka przyjechała wspierać swoich zawodników – pojawili się w 470 osób, w tym 300 Polonia Bytom. Goście wygrali 1:0.

W kwietniu 2023 roku graliśmy w Gdyni. Początkowo dostaliśmy 300 biletów, ale dzięki uprzejmości kibiców Arki mogliśmy pojawić się w 621 osób, w tym 40 Górnik Zabrze, 12 Banik Ostrava i 4 JKS Jarosław, co było naszą najlepszą liczbą w historii wizyt w Trójmieście. Gospodarze uczcili 20. rocznicę śmierci śp. Mariego, który zginął w awanturze na Grabiszyńskiej. Na murawie 2:2.

W sezonie 2023/2024 wydarzło się coś niezwykłego. Podejmowaliśmy Arkę w grudniu, a goście mimo liderowania w tabeli i sobotniego terminu, zawitali tylko w… 8 osób. GKS, w akrtycznych warunkach, zremisował 1:1, a Dawid Kudła wybronił rzut karny. Osatecznie ten 1 punkt miał ogromny wpływ na mecz w Gdyni…

Ostatnia kolejka sezonu i wiedzieliśmy, że w najgorszej opcji czekają nas baraże. Do Gdyni pojechaliśmy w 724 osoby, w tym 9 Górnik Zabrze i 19 ROW Rybnik. GieKSa po golu Adriana Błąda wygrała 1:0 i po 19 latach wróciła do upragnionej Ekstraklasy.

Arka Gdynia po 5 latach wróciła do Ekstraklasy i pierwszy raz od 1980 roku zagramy ze sobą mecz ligowy na najwyższym ligowym poziomie.

Wracając na koniec do fanów Arki, nie można zapomnieć o ich ikonie ruchu kibicowskiego – Zbyszku Rybaku. Rybak to Arka, Arka to Rybak. Legenda nie tylko kibiców Arki, ale całej polskiej sceny kibicowskiej. Budził strach i szacunek, a jego występ w słynnym filmie „Pod napięciem” jest już nieśmiertelny i znany każdemu kibicowi bez względu na wiek. Miał ogromny wpływ na utworzenie sekcji rugby, która nie dość, że zbudowała mistrzowską ekipę w tej dyscyplinie, to dorobiła się również stadionu, na którym reprezentacja Polski rozgrywa mecze w rugby. Polecam dokument „To My, rugbiści”, w którym można wczuć się w klimat tej zajawki. Jego kibicowski dorobek oraz sportową pasję do rugby można również poznać w książce „Zbigniew Rybak Syn Józefa”, którą wydał w 2022 roku. Wspomniał w niej także o GieKSie:

”Jakiś czas temu miałem też fajne spotkanie z kilkoma chuliganami GKS-u Katowice. W zasadzie byli to znajomi mojego dobrego kumpla, z którym pojawili się u mnie na sali treningowej. W trakcie treningu łatwo można poznać, z kim ma się do czynienia. Wystarczy zobaczyć, jak ktoś się zachowuje. W tym wypadku z chłopakami nie było żadnych problemów. Kultura i szacunek.”

Niestety ledwo po premierze książki, w dniu 21 grudnia 2022 roku, 49-letnia kibicowska Legenda odeszła do Valhalli. Dla mnie była to ogromna strata, a dedykacja od ikony trybun w książce jest jedną z moich najcenniejszych pamiątek w kibicowskich zbiorach. Zbyszek Rybak – szacunek na zawsze!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Był Ajax… czas na AEK Katowice?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy w poprzednim sezonie przystępowaliśmy do meczu z Legią w Warszawie, nastroje były więcej niż dobre. Co prawda sam mecz poprzedzający starcie z Wojskowymi, czyli mecz z „czerwoną latarnią” ligi Śląskiem Wrocław, był zremisowany, ale wcześniejsze zwycięstwa po kapitalnym spotkaniu z Pogonią i rozgromienie Puszczy pokazywały, że potencjał w naszej drużynie tkwi bardzo duży.

Tym razem jest inaczej. Nie chcę pisać, że diametralnie inaczej, bo trudno jeszcze wyrokować o pozycji naszej drużyny – nie tylko w tabeli, ale także czysto sportowej, na tle innych drużyn z ligi. Jednak w świadomości (i czuciu) kibiców zawsze będzie obowiązywało stwierdzenie, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. A tutaj możemy zaokrąglić to do trzech ostatnich spotkań, czyli wszystkich w tym sezonie. I do tej pory wyglądało to bardzo źle. Nie ma się co dziwić, że niektórzy eksperci już nas ochrzcili głównym kandydatem do spadku (Wojciech Kowalczyk) i np. „dobrym rywalem na przełamanie” (Wojciech Piela) dla Legii. Oddajmy jednak, że nie wszyscy – Adam Szała czy Robert Podoliński mocno akcentują, że wierzą w warsztat Rafała Góraka i to, że szkoleniowiec przywróci GKS na właściwe tory. Po wielu sytuacjach w poprzednich latach nie ma co temu zaprzeczać, ani wątpić w umiejętności trenera.

Problem jest jednak inny. Trener bowiem trenerem, ale tu chodzi o to czy da się z zastanego materiału lepić. I tu już pojawiają się schody – choć nie pewność. Okazuje się bowiem, że strata Oskara Repki i Sebastiana Bergiera znacząco wpłynęła na postawę drużyny. Jaka jest rzeczywista korelacja pomiędzy udziałem tych dwóch zawodników w poprzednim sezonie, a dobrymi wynikami GKS? Tego nie wiemy, pewnie trzeba by było zrobić analizę ścieżek i wiedza ta jest dostępna sztabowi szkoleniowemu i naszemu analitykowi. Wiemy przecież, że z Oskarem i Sebastianem, naszej drużynie przydarzyły się też bardzo słabe czy bezbarwne mecze. Wiemy jednak też, że ich błysk nieraz był decydujący. Co by nie mówić – 17 z 49 bramek strzelonych przez GKS w lidze były autorstwa tych dwóch zawodników. To jest 34,5% wszystkich trafień, czyli liczba olbrzymia.

A ze zdobywaniem bramek i kreowaniem sobie sytuacji mamy problem olbrzymi. Dość powiedzieć, że w statystyce xG mamy wskaźnik 2,49, który daje średnio 0,83 na mecz. Oczywiście nie jest to wskaźnik decydujący, bo obie bramki, które zdobył Bartosz Nowak były z poziomu xG 0,05, ale jednak wiele to mówi. Jakbyśmy prześledzili wszystkie trzy spotkania, to tak naprawdę nie mieliśmy ani jednej stuprocentowej sytuacji. Raczej to były takie pół-sytuacje, z których gol mógł paść, albo nie – jak ta Rosołka w Łodzi czy Wędrychowskiego z Zagłębiem. Ale jeśli to są nasze najlepsze okazje, to nie możemy liczyć na gole.

Maciej Rosołek i Aleksander Buksa nie dali na razie drużynie kompletnie nic. I póki co, wedle ekspertów nie jest to zaskoczenie, bo przecież zarówno oni, jak i my – interesujący się ekstraklasą kibice – wiedzieliśmy, że obaj ci piłkarze swoich drużyn nie zbawiają. Wiara, że nagle „odpalą” jest więc raczej irracjonalna, co nie znaczy, że jest to niemożliwe. Sam uważałem, że Maciej Rosołek w Legii spisywał się naprawdę nieźle i wręcz się dziwiłem, że lekką ręką go oddali. Pobyt w Piaście i obecne mecze w GKS pokazują jednak, że ten potencjał jest ze znakiem zapytania. A czy warto wierzyć? Jak najbardziej. Wspomniany przecież Sebastian Bergier przychodził jako – brzydko mówiąc – „odrzut” ze Śląska Wrocław, a u nas się solidnie rozstrzelał. Oskar Repka też przez długi czas był przeciętny do bólu, ale w pewnym momencie wskoczył na bardzo wysokie obroty. Nie ma więc co skreślać tych zawodników, problem jest taki, że… my punktów potrzebujemy na już, a GKS powoli musi przestać stawać się poligonem na odbudowę zawodników, a ma po prostu autorsko i zgodnie ze swoimi potrzebami – punktować, punktować i punktować.

Bez strzelonych bramek wiele nie osiągniemy. Problem jest taki, że zazwyczaj nie osiągniemy nawet remisu, bo obrona też pozostawia wiele do życzenia. O ile jeszcze trafienie Brunesa to była szybka akcja i szybka noga zarówno Norwega, jak i Ameyawa, to gole stracone z Zagłębiem i Widzewem były już po solidnych błędach naszej defensywy. Musimy więc poprawić zarówno grę w obronie, jak i ataku.

Ataku rozumianym także jako postawa drugiej linii czy/i wahadłowych. Bo naprawdę proporcja posiadania piłki i przebywania na połowie Widzewa do wykreowanych (czyli niewykreowanych) sytuacji była miażdżąca in minus. I Widzew to przeczytał – widząc, że z piłką nie jesteśmy w stanie zbyt wiele zrobić, po prostu nam ją oddał. Co jakiś czas wyściubiając nos z własnej połowy i wtedy robiło się bardzo groźnie.

Choć trenerzy nie lubią mówić o tzw. handicapach w takiej czy innej postaci, to my obecnie takich mini-przewag w kontekście starcia z Legią w Warszawie musimy się łapać. I tutaj trafiamy na najlepszy moment, jaki mogliśmy sobie w obecnej formie wyobrazić, żeby grać na Łazienkowskiej.

Zasadniczo mecz z GKS to absolutnie najmniej obecnie potrzebna Legii rzecz. I pewnie trener Iordanescu pluje sobie w brodę, że przełożyli spotkanie z Piastem między dwoma meczami z Aktobe. Wiadomo, wtedy to była kwestia dalekiej podróży itd., ale nie aż tak temat sportowy. Teraz zapewne chcieliby wszystkie siły skupić na rewanżu z AEK Larnaka, dojść do siebie fizycznie i mentalnie, a tu muszą się kopać po czołach z przybyszami ze Śląska w niedzielę.

Legia po czwartkowej klęsce z Cypryjczykami musi być trochę rozbita psychicznie. Raz z powodu wyniku, który powoduje, że awans, choć jeszcze realny, będzie wymagał niebywałego wysiłku. Dwa, że w drugiej połowie warszawianie po prostu przestali grać. Odcięło im prąd i nie potrafili praktycznie wyjść z własnej połowy. To był pokaz bezradności i wywieszenia białej flagi. Niezrozumiały i zaskakujący. Czy była to tylko kwestia tego upału? Nawet jeśli – to czy Legia była aż tak nieprzygotowana taktycznie i psychicznie, żeby w tych warunkach przybrać najbardziej efektywny sposób gry?

W każdym razie wielce prawdopodobne jest, że wszystkie siły Legii pójdą na czwartek i rewanż z AEK, a nie jutrzejsze starcie z GKS. To powoduje, że możemy spodziewać się na wpół albo w dużej mierze rezerwowego składu drużyny rumuńskiego szkoleniowca. W sumie to przewidział trener Górak mówiąc na konferencji po Zagłębiu, że „nie wiadomo, jakim składem zagra Legia”.

To daje pewną szansę GieKSie. Przede wszystkim zapewne oszczędzany będzie Jean Pierre Nsame, więc żądło Legii będzie osłabione. No ale to nie znaczy, że GKS staje się od razu dużo większym faworytem. Bo przecież zamiast Nsame zagra Szkurin, wielce prawdopodobne jest też, że cały mecz zagra wykluczony z rewanżu z AEK Bartosz Kapustka, no i przede wszystkim mega groźny Ryoya Morishita, który nie wiedzieć czemu, na Cyprze nie zagrał od pierwszej minuty.

Tak więc jeśli coś miało nam spaść z niebios to właśnie AEK gromiący Legię – choć może lepiej by było, gdyby tam było 3:1, kiedy szanse awansu byłyby bardziej realne, teraz też są, ale już z dość spektakularną remontadą. Ale rozbita Legia przypomina trochę casus Jagiellonii z poprzedniego sezonu, kiedy piłkarze Adriana Siemieńca przyjechali na Bukową pomiędzy meczami z Ajaxem Amsterdam. Katowiczanie to wykorzystali i pokonali Mistrza Polski.

GieKSa notuje słaby początek sezonu, ale nie jest to tak słaba drużyna, jak te punkty. Pisałem to już, ale nadal mamy Galana, Wasyla, Kowala, Bartka Nowaka, którzy muszą sobie przypomnieć najlepsze czasy z poprzedniego sezonu. Dawid Kudła robi swoje, niech teraz też pójdzie w ślad obrona. A Maciej Rosołek niech wykorzysta „prawo ex” i strzeli swojemu byłemu klubowi bramkę.

Rok temu, po meczu z Jagą, Tomasz Wieszczycki ochrzcił GKS mianem Ajaxu Katowice. Może teraz czas na powtórkę i… AEK Katowice?

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Nie wziąć do autobusu marudnej niechęci

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu Legii Warszawa z GKS Katowice tradycyjnie wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Edward Iordanescu i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole można znaleźć zapis audio całej konferencji prasowej.

Edward Iordanescu (trener Legii Warszawa):
Wierzę, że to zasłużone trzy punkty. Gratuluję zespołowi, że pokazali charakter. Wolałbym jednak wygrać do zera. Jedyna dobra rzecz, że mieliśmy dwóch zawodników w końcówce, którzy strzelili bramki. Ale GKS grał z dobrą intensywnością, natomiast w drugiej połowie to była ich jedyna szansa i wyrównali. Byłoby niesprawiedliwe, gdyby ten mecz zakończył się remisem. Najważniejsze są trzy punkty. Gratuluję moim piłkarzom tego wysiłku. To bardzo ważny moment. Teraz musimy odpocząć, bo za trzy dni mamy bardzo ważny mecz w Europie i chcemy powalczyć o awans.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Zdają sobie państwo sprawę, że gdy przegrywa się w 5. czy 7. minucie doliczonego czasu, to sportowej złości jest bardzo dużo. Nie zamierzam natomiast przepraszać za to, że graliśmy dobrze i zaklinać rzeczywistości i pochylać głowy. Będę wyciągał bardzo dużo dobrego, jeśli chodzi o morale mojego zespołu i tego, jak postawili się Legii, w jaki sposób grali i wykonywali zadania. Mogło się dużo więcej dla nas wydarzyć, niż się wydarzyło, a wydarzyło się to, że przegrywamy. Jednak nie zawsze tylko wynik trzeba brać do autobusu i taką marudną niechęć, że się przegrało. Taka jest piłka, ona czasem bardzo boli, czasem daje dużo szczęścia, też niejednokrotnie wygraliśmy w końcówce. Szkoda, bo byliśmy bardzo blisko, byliśmy solidni i zdyscyplinowani, mieliśmy swoje momenty i mogliśmy zdobyć nawet więcej bramek, gdyby ciut tej precyzji więcej było. Na razie na gorąco tak to odbieram, chcąc przygotowywać się do następnych spotkań, bo przed przerwą reprezentacyjną czekają nas trzy bardzo trudne spotkania i na bazie tego spotkania, chcemy być jak najlepiej przygotowani. Dzisiaj na pewno poboli i może być przykro, ale na bazie tego, jak drużyna się prezentowała, możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga