Dołącz do nas

Hokej Klub Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

GKS Katowice najlepszą ekipą sezonu zasadniczego

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatnich dziesięciu dni, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Z okazji 60-lecia istnienia GieKSy, nasze drużyny będą występować w okolicznościowych strojach. Piłkarki przed startem Orlen Ekstraligi (drugiego marca z Czarnymi Sosnowiec) pokonały w ramach 1/8 finału Pucharu Polski Rekord Bielsko-Biała 5:1. Losowanie par ćwierćfinałowych odbędzie się pierwszego marca. Piłkarze udanie rozpoczęli zmagania rundy rewanżowej Fortuna I Ligi pokonując Motor 2:0. Prasówkę po tym meczu znajdziecie TUTAJ. Następne spotkanie drużyna rozegra w Płocku ze spadkowiczem z ekstraklasy ekipą Wisły. Mecz rozpocznie się w sobotę 24 lutego od godziny 15:00.

Siatkarze przegrali na wyjeździe z drużyną Stali Nysa 1:3. Następne spotkanie zespół rozegra w najbliższy poniedziałek z AZS-em Olsztyn.

Hokeiści w minionym tygodniu rozegrali trzy spotkania: z JKH GKS-em Jastrzębie (przegrany 2:5), Cracovią (wygrany po dogrywce 6:5) oraz z Podhalem (wygrany 3:1). W tym tygodniu zespół rozegra jeszcze dwa mecze, jutro (23 lutego) w Toruniu z Energą oraz w niedzielę (25 lutego), w Satelicie z Zagłębiem. Mecze rozpoczną odpowiednio o 18:30 i 17:00. Nasza drużyna na trzy spotkania przed końcem sezonu zasadniczego zapewniła sobie pierwsze miejsce w tabeli.

 

KLUB

wkatowicach.eu – Jubileuszowe stroje piłkarzy i piłkarek GKS-u Katowice. Wyjątkowy klip promocyjny z udziałem Nicoli Brzęczek i Arkadiusza Jędrycha

GKS Katowice obchodzi 60-lecie istnienia. Piłkarki oraz piłkarze GKS-u Katowice będą występować wyjątkowym jubileuszowym komplecie strojów. Koszulki zadebiutują 27 lutego w urodzinowym starciu GieKSy z Miedzią.

Ważnym elementem obchodów 60-lecia GKS-u Katowice są okolicznościowe stroje sportowców wszystkich sekcji klubu, które powstały we współpracy z partnerem technicznym klubu – Hummel. W specjalnych koszulkach występują już hokeiści i siatkarze. Teraz GieKSa prezentuje stroje piłkarskich drużyn.

Piłkarze po raz pierwszy wystąpią w nich podczas jubileuszowego spotkania 17. kolejki Fortuna 1 Ligi z Miedzią Legnica zaplanowanego na wtorek 27 lutego o godzinie 18:00 przy Bukowej. Bilety na ten mecz w cenie można kupić w okazyjnej cenie 5 złotych. Natomiast Mistrzynie Polski w nowym komplecie strojów zaprezentują się w pierwszym domowym meczu rundy wiosennej Ekstraligi kobiet.

informuje GKS Katowice

Jubileuszowe koszulki, czarne ze złotymi elementami, mają nawiązywać do górniczych tradycji katowickiego klubu. Specjalny klip promocyjny z udziałem piłkarki Nicoli Brzęczek i piłkarza Arkadiusza Jędrycha został zrealizowany… 370 metrów po ziemią w KWK Staszic-Wujek.

Wyjątkowe jubileuszowe stroje wszystkich sekcji GKS-u Katowice można już zakupić stacjonarnie w Oficjalnym Sklepie GKS-u Katowice znajdującym się na terenie Stadionu Miejskiego w Katowicach (ul. Bukowa 1A) i na stronie sklep.gkskatowice.eu

Koszulki piłkarzy oraz piłkarek będą sprzedawane w pamiątkowych, ozdobnych opakowaniach w cenach:

koszulka dziecięca (rozmiary Junior XS, Junior S, Junior M, Junior L, Junior XL) – 239 PLN

koszulka dziecięca z personalizacją – 259 PLN

koszulka dla osób dorosłych (rozmiar S, M, L, XL, XXL) – 259 PLN

koszulka dla osób dorosłych z personalizacją – 279 PLN

 

PIŁKA NOŻNA

bts.rekord.com.pl – Rekord Bielsko-Biała – GKS Katowice 1:5 (1:2)

Bez niespodzianki w Wapienicy…

Mistrzynie kraju wyeliminowały bielszczanki w spotkaniu 1/8 finału Orlen Pucharu Polski.

Potyczka niemal od początku toczyła się przy przewadze katowiczanek, stąd najbardziej zapracowanymi zawodniczkami na boisku były defensorki Rekordu, z Klaudią Ciupą w bielskiej bramce na czele. Największe zagrożenie czyhało na „rekordzistki” przy stałych fragmentach. Nie dość, że podopieczne Karoliny Koch mają te warianty dobrze opracowane, to jeszcze potrafiły robić użytek z przewagi wzrostowej. Kiedy gol dla GieKSy wisiał niemal na włosku zawodniczki Mateusza Żebrowskiego kompletnie zaskoczyły rywalki tzw. doskokiem pressingowym. Pogubioną obronę katowiczanek skarciła dynamicznym wejściem i celnym uderzeniem z boku pola karnego Julia Gutowska (na zdjęciu). Jak się później okazało, to zdarzenie jedynie podrażniło ekipę ze stolicy Górnego Śląska. Po kornerze, w podbramkowym zamieszaniu, najlepiej odnalazła się Dżesika Jaszek. W dużej mierze za sprawą rosłej napastniczki GKS objął prowadzenie jeszcze przed przerwą, po strzale Klaudii Słowińskiej.

Trener biało-zielonych starał się w drugiej odsłonie zaradzić zmianami na rosnącą przewagę faworytek, te jednak nie zwolniły tempa. Gdy w 61. minucie z rzutu wolnego celnie przymierzyła Joanna Olszewska stało się jasne, że kwestia ewentualnego awansu bielszczanek oddaliła się bezpowrotnie. Wprawdzie pod koniec spotkania dwukrotnie „postraszyła” rywalki strzałami z dystansu Esther Sunday, ale katowiczanki były o wiele bardziej konkretne. D. Jaszek raz jeszcze wywiodła w pole bielską defensywę, a Amelia Bińkowska ustaliła rezultat strzałem z „wapna”.

 

kobiecyfutbol.pl – Orlen Puchar Polski: poznaliśmy ostatniego ćwierćfinalistę

GKS Katowice pokonał w ostatnim spotkaniu 1/8 Orlen Pucharu Polski Rekord Bielsko-Biała 5:1 i zapewnił sobie awans do ćwierćfinału.

Faworyzowane katowiczanki od samego początku zaczęły mocno naciskać na bramkę. Jednak brak skuteczności, jak i dobre interwencje Ciupy, spowodowały, że przez długi czas mieliśmy bezbramkowy remis. Jeden z niewielu ataków na bramkę przyjezdnych skończył się bramką Julii Gutowskiej w 25. minucie. Młoda napastniczka Bielska uderzyła z narożnika w pola karnego i Kinga Seweryn była bez szans.  Przez kolejne 10 minut to rekord nabrał wiatru w żagle i części atakował bramkę GKS-u. W 36. minucie GKS Katowice po bramce Dżesiki Jaszek wyrównał stan meczu. Trzy minuty później strzałem z szesnastu metrów do bramki Rekordu trafiła Klaudia Słowińska. Po ciekawej pierwszej połowie GKS Katowice prowadził 2:1.

Druga połowa rozpoczęła się pod dyktando GKS-u Katowice. W 61. minucie Joanna Olszewska podpisała się fenomenalnym strzałem z rzutu wolnego, trafiając do bramki Rekordu. Katowiczanki kontrolowały wydarzenia na boisku. W 85 minucie ponownie do bramki rekordu trafiła Dżesika Jaszek. Wynik spotkania ustaliła Amelia Bińkowska w pewnym strzałem z rzutu karnego w 88. minucie.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Dominacja Stali w bloku i komplet punktów

W meczu kończącym 22. kolejkę PlusLigi PSG Stal Nysa podejmowała GKS Katowice. Pierwszy set zapowiadał, że może być to emocjonujący pojedynek, bowiem Stal wygrała 33:31. Po kolejnej partii katowiczanie doprowadzili do remisu, ale było to wszystko, na co pozwolili przyjezdnym nysanie. Ekipa PSG Stali świetnie zagrała blokiem, ale GKS zrobił dobre wrażenie w polu serwisowym.

W spotkanie lepiej weszli katowiczanie, którzy po błędzie rywali objęli trzypunktowe prowadzenie (4:1). Stal na moment się do nich zbliżyła, ale po asie serwisowym Łukasza Usowicza znów traciła aż trzy oczka. Remis pokazał się na tablicy wyników, dopiero gdy skutecznością w ataku popisał się Nicolas Zerba (12:12). Goście musieli więc uruchomić blok, aby znów być w nieco lepszej sytuacji. Nie był to jednak koniec emocji, gdyż gospodarze odpowiedzieli tym samym (17:17). Kontynuowali czujną grę na siatce i w końcówce to oni byli bliżej wygranej w premierowej odsłonie. W ważnym momencie asem popisał się jednak Lukas Vasina i jeszcze wszystko wydawało się możliwe (22:21). Tym samym nie obyło się bez walki na przewagi, z której zwycięsko po dłuższej batalii wyszli zawodnicy PGE Stali Nysa. „Kropkę nad i” postawił ostatecznie atak Wojciecha Włodarczyka (33:31).

Wyrównana walka powróciła na początku seta numer dwa. Musiał więc popracować w ataku Vasina, aby to jego drużyna miała cenne dwa oczka z przodu (7:5). Nie trzeba było jednak długo czekać na wyrównanie, gdyż Stal przypomniała o swoim bloku. Co prawda katowiczanie na moment odbudowali przewagę, ale zaraz asem popisał się Maciej Muzaj (13:13). Tym samym musiał więc odpowiedzieć Marcin Waliński, aby GKS znów miał dwa oczka z przodu. Szczególnie, że zaraz dołożył kolejną punktową zagrywkę (19:15). Katowiczanie nie wypuścili już swojej szansy z rąk i to oni triumfowali po ataku ze środka Sebastiana Adamczyka (25:19).

Na początku trzeciej odsłony katowiczanie świetnie spisali się w polu serwisowym. Po punktowej zagrywce Adamczyka mieli już dwa oczka więcej (6:4). Zaraz przewaga wzrosła o kolejne, gdy asa zapisał na swoim koncie Waliński. Tym samym odpowiedział jednak Patryk Szczurek, co w połączeniu z blokiem Zerby dało remis (9:9). W dodatku skutecznością w ataku wykazał się Zouheir El Graoui i to Stal Nysa znalazła się w dogodniejszej sytuacji. Potrzeba więc było kolejnego asa Adamczyka, aby powróciło wyrównanie (15:15). Nie na długo, gdyż czujny na siatce okazał się Muzaj. Walka trwała jednak dalej, gdyż w ataku popracował Waliński (19:19). Ostatecznie w końcówce to Stal znalazła się bliżej wygranej, gdy raz jeszcze wykazała się czujnością na siatce. W dodatku w ataku pomylił się Waliński i zaraz gospodarze mogli triumfować po ataku Muzaja (25:22).

W partię numer cztery świetnie weszła Stal. Po asie Szczurka i błędzie Walińskiego miała już pięć oczek więcej (5:0). To napędziło gospodarzy, którzy po bloku Zerby byli już na dobrej drodze, aby sięgnąć po wygraną w całym meczu. W dodatku katowiczanie nie pomagali sobie popełniając błędy własne w postaci autowych ataków (8:18). Jeszcze błąd na rozegraniu popełnił Vasina i tym samym dał piłkę meczową gospodarzom. Wykorzystali ją w pierwszej próbie za pomocą asa serwisowego Włodarczyka (25:13).

PSG Stal Nysa – GKS Katowice 3:1 (33:31, 19:25, 25:22, 25:13)

 

HOKEJ

dziennikzachodni.pl – GKS Katowice – JKH GKS Jastrzębie: Śląskie derby dla rozpędzonych jastrzębian

W rozegranym 14 lutego meczu 40. kolejki Tauron Hokej Ligi GKS Katowice przegrał z JKH GKS Jastrzębie 2:5. Rozpędzeni jastrzębianie nie zwalniają tempa, a obrońcy tytułu mistrzowskiego przegrali drugie ligowe spotkanie z rzędu.

Hokeiści JKH GKS Jastrzębia nie zwalniają tempa. Podopieczni trenera Roberta Kalabera pokonali w wypełnionym kibicami Satelicie GKS Katowice odnosząc szóstką ligową wygraną z rzędu.

Obrońcy tytułu mistrzowskiego do śląskich derbów przystąpili bez kontuzjowanego Grzegorza Pasiuta, a podstawowy bramkarz John Murray tym razem został w boksie, bo również nie jest jeszcze w 100 procentach zdrowy.

Katowiczanie na początku spotkania dwa razy grali w liczebnej przewadze, ale jej nie wykorzystali. Później do roboty zabrali się hokeiści JKH i w odstępie 64 sekund zdobyli dwie bramki. Wynik meczu otworzył Dominik Jarosz, a chwilę później ich prowadzenie podwyższył Emil Bagin.

Hokeiści JKH GKS Jastrzębia nie zwalniają tempa. Podopieczni trenera Roberta Kalabera pokonali w wypełnionym kibicami Satelicie GKS Katowice odnosząc szóstką ligową wygraną z rzędu.

Obrońcy tytułu mistrzowskiego do śląskich derbów przystąpili bez kontuzjowanego Grzegorza Pasiuta, a podstawowy bramkarz John Murray tym razem został w boksie, bo również nie jest jeszcze w 100 procentach zdrowy.

Katowiczanie na początku spotkania dwa razy grali w liczebnej przewadze, ale jej nie wykorzystali. Później do roboty zabrali się hokeiści JKH i w odstępie 64 sekund zdobyli dwie bramki. Wynik meczu otworzył Dominik Jarosz, a chwilę później ich prowadzenie podwyższył Emil Bagin.

 

hokej.net – Rollercoaster wrażeń w Krakowie! GieKSa górą po dogrywce

Niesamowitych emocji dostarczył mecz Comarch Cracovii z GKS-em Katowice. Choć mistrzowie Polski po 8 minutach prowadzili już 3:0, to „Pasy” rzuciły się w szaleńczą pogoń, odrabiając straty i na… 36 sekund przed końcem spotkania obejmując prowadzenie! Katowiczanie zdołali jednak doprowadzić do dogrywki, w której zwycięstwo gościom z Górnego Śląska zapewnił Olli Iisakka.

„Pasy” przystąpiły do dzisiejszego spotkania w niemalże identycznym zestawieniu, jak do wyjazdowego spotkania w Sanoku. Jedyne roszady miały miejsce w czwartej formacji obronnej, gdzie Szymona Bieńka zastąpił Karol Sterbenz. W dalszym ciągu Rudolf Roháček nie mógł skorzystać z usług Radosława Sawickiego. W kadrze mistrzów Polski zabrakło natomiast Bena Sokaya oraz Grzegorza Pasiuta.

W pierwszych minutach spotkania to gospodarze dłużej utrzymywali się przy krążku, sprawdzając kilkukrotnie gotowość Johna Murraya. Gdy do głosu doszli goście, wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Trzy pierwsze strzały GKS-u, przyniosły trzy bramki. W 4. minucie wynik spotkania otworzył Joona Monto, który przejął krążek po błędzie w rozegraniu rywala. W 7. minucie na listę strzelców wpisał się Mateusz Michalski a ledwie po 18 sekundach autorem trzeciego trafienia stał się Olli Iisakka. Po trzeciej bramce, trener Roháček podjął deczyje o zmianie bramkarza. Miejsce Matthew Robsona zajął Łukasz Hebda.

W 26. minucie „Pasy” zdołały odpowiedzieć na nokaut GieKSy z pierwszej tercji. Aapo Alapuranen wykorzystał podanie od Gustafa Berlinga i z najbliższej odległości pokonał Murraya. Minutę później katowicki golkiper raz jeszcze musiał wyciągać krążek siatki. Najprzytomniej w zamieszaniu pod bramką GKS-u zachował się Adam Raška, który wyłuskał krążek i zdobył kontaktową bramkę. Radość ze zdobytej bramki, nie trwała długo, bowiem w 29. minucie gumę do krakowskiej bramki zdołał zaadresować Hampus Olsson.

Trzecia tercja świetnie rozpoczęła się dla drużyny Cracovii. W 44. minucie Sebastian Brynkus pomimo asysty katowickiego obrońcy, zdołał posłać silny strzał z nadgarstka, którym kompletnie zaskoczył Johna Murraya. „Pasy” ponownie łapiąc kontakt z rywalem, tym razem dopięły swego. W 47. minucie wydarzenia skupiały się pod katowicką bramką. W końcowej fazie spotkania John Murray zgubił kij, co po chwili wykorzystał Adam Raška, dając gospodarzom upragniony remis.

Długimi momentami żadna ze stron nie zdołała przejąćinicjatywy nad wydarzeniami na lodzie. Nie oznaczało to jednak końca emocji. Na 36 sekund przed końcem trzeciej tercji Janne Jalasvaara wywołał eksplozję radości przy Siedleckiego wyprowadzając po raz pierwszy w spotkaniu Cracovię na prowadzenie. Posłany przez doświadczonego obrońcę na deski GKS Katowice zdołał jednak odpowiedzieć. Gdy zegar odmierzający czas wyświetlał 12 sekund do zakończenia spotkania Sam Marklund doprowadził do dogrywki. W doliczonym czasie gry więcej wyrachowania wykazali podopieczni Jacka Płachty. W 64. minucie Olli Iisakka dobił odbity przez Łukasza Hebdę po strzale Joony Monto krążek i zapewnił swojej drużynie zwycięstwo.

 

Kropla drąży skałę. GKS Katowice najlepszą ekipą sezonu zasadniczego

Sporo cierpliwości i konsekwencji potrzebnych było zawodnikom GKS-u Katowice, aby pokonać PZU Podhale Nowy Targ. Pomimo dominacji mistrzów Polski, goście głównie za sprawą świetnie dysponowanego między słupkami Pawła Bizuba do końca pozostawali w grze o korzystny rezultat. Odniesione zwycięstwo zapewniło GieKSie miano najlepszej drużyny sezonu zasadniczego.

Trener Jacek Płachta w dzisiejszym spotkaniu mógł skorzystać z nieobecnych w Krakowie Grzegorza Pasiuta oraz Benjamina Sokaya. Katowiczanie rozpoczęli spotkanie, dokładnie tak, jak można by tego oczekiwać od głównego pretendenta do miana najlepszej ekipy sezonu zasadniczego. Gospodarze bardzo dobrze czuli się w tercji rywala, gdzie zyskiwali sporą swobodę w rozgrywaniu krążka. „Górale” choć momentami cofnięci do głębokiej defensywy, należycie wywiązywali się z zadań obronnych, pilnując swoich pozycji i wspierając dobrze dysponowanego w bramce Pawła Bizuba. W 12. minucie GieKSa otrzymała kolejną sposobność do forsowania bramki rywala, gdyż do boksu kar został oddelegowany Marcin Horzelski. GKS momentalnie zamknął zespół Podhala we własnej tercji. Najbliżej pokonania Pawła Bizuba był Sam Marklund, który przyjmując krążek, w charakterystyczny dla siebie sposób odwrócił się z nim, jednak guma trafiła jedynie w słupek. W ostatnich dwóch minutach „Górale” mogli zaprzepaścić ciężką pracę jaką wykonali w pierwszej tercji. W 18. minucie na ławce kar zasiadł Łukasz Kamiński, który po niewykorzystanej kontrze dopuścił się uderzaniem kijem rywala, a na 30 sekund przed końcem pierwszej odsłony do boksu kar został również skierowany Jakub Worwa.

Goście raz jeszcze dali pokaz solidnej gry defensywnej broniąc swoje osłabienia. Wydarzenia drugiej tercji niewiele różniły się od tego, co było nam dane oglądać w pierwszej odsłonie. Katowiczanie w dalszym ciągu dominowali nad zespołem Podhala, jednak w żaden sposób nie potrafili znaleźć drogi do bramki Pawła Bizuba. „Górale” nie pozwolili przełamać swojej defensywy pomimo kolejnych dwóch dwuminutowych gier w osłabieniu. W 38. minucie zespół Jacka Płachty dopiął swoich starań. Sam Marklund dostrzegł na lewym skrzydle Aleksi Varttinena, który silnym strzałem z nadgarstka znalazł w końcu sposób, aby zaskoczyć Pawła Bizuba. W 39. minucie gościom udało się wypracować dobrą pozycję strzelecką dla Aleksa Szczechury, ten jednak z najbliższej odległości nie znalazł miejsca na pokonanie Johna Murraya, W ostatnich sekundach drugiej odsłony Aleksi Varttinen dopuścił się rzucenia na bandę Filipa Wielkiewicza, w związku z czym arbitrzy podjęli karę o nałożeniu na fińskiego obrońcę kary 5 minut.

Równie dobrze w grze obronnej spisali się katowiczanie, którzy pomimo pięciominutowej gry w osłabieniu, nie pozwolili rywalom na wyrównanie stanu rywalizacji. Co więcej, GKS w tym okresie wyprowadził błyskawiczną kontrę. Bartosz Fraszko precyzyjnym podaniem otworzył drogę do bramki Santeri Koponenowi, jednak jak spod ziemi w ostatniej chwili między słupkami wyrósł Paweł Bizub, który tylko dla siebie znanym sposobem zatrzymał krążek. W 53. minucie na indywidualną akcję zdecydował się Mateusz Michalski, który z krążkiem przy kiju pokonał tercję rywala i stając „twarzą w twarz” z Bizubem ze stoickim spokojem wykończył akcję, podwyższając prowadzenie swojego zespołu. W 57. minucie ambitnie walczący goście stanęli przed możliwością gry w przewadze, gdy za atak łokciem w boksie kar zasiadł Shigeki Hitosato. Sztab szkoleniowy Podhala chcąc zwiększyć swoje szansę na zdobycie kontaktowej bramki, zdecydował się wycofać z bramki Pawła Bizuba. Podwójna przewaga przyniosła zamierzony efekt. Patryk Wronka posłał krążek „na nos” Alexa Szczechury, który dokładając kij z najbliższej odległości nie dał szans na interwencję Murrayowi. Po wyrównaniu formacji „Górale” postawili wszystko na jedną kartę i gdy zdołali przejąć gumę, Paweł Bizub raz jeszcze opuścił bramkę. Niestety tym razem ten ryzykowny manewr nie przyniósł kolejnej bramki, a po stracie krążka Joona Monto strzałem do pustej bramki ustalił wynik spotkania na 3:1. Chwilę później wybrzmiała syrena końcowa i stało się jasne, że GKS-owi Katowice będzie przysługiwało miano najlepszej drużyny sezonu zasadniczego sezonu 2023/2024.


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Felietony

I co, niedowiarki?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.

Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić.  Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.

O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.

Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.

Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.

Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.

Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.

Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.

Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.

W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?

Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.

Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.

Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.

Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.

Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.

Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.

O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!

Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.

Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.

Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.

GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.

Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.

A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.

Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Coraz bliżej… Narodowy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga