Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

GKS Katowice uchroni się przed spadkiem?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatnich pięciu dni, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja GieKSy. Prezentujemy najciekawsze z nich.

Piłkarki nie zwalniają tempa w Orlen Ekstralidze Kobiet, w trzecim spotkaniu odniosły kolejne zwycięstwo, tym razem 6:1 (5:0) nad Skrą Częstochowa. Kolejne spotkanie rozegrają na Bukowej, z obecnym liderem rozgrywek, drużyną Czarnych Sosnowiec. Mecz rozpocznie się o 15:00 w sobotę 31 sierpnia. Piłkarze rozegrali w ramach 6. kolejki PKO BP Ekstraklasy spotkanie z Mistrzem Polski Jagiellonią Białystok. GieKSa pokonała gości 3:1 (1:1). Kolejne spotkanie piłkarze rozegrają o 17:30 w sobotę 31 sierpnia na wyjeździe z Zagłębiem Lubin. W zapowiadanych sparingach z Wartą Zawiercie dwukrotnie wygrali przeciwnicy po 3:1. Na sobotę (31 sierpnia) zaplanowano sparing z Resovią Rzeszów. Do zespołu dołączył reprezentant Ukrainy, przyjmujący Jewhenij Kisiliuk. Kapitanem drużyny został Bartosz Mariański. W ubiegły weekend hokeiści wzięli udział w turnieju rozgrywanym w Oświęcimiu. W piątek zespół wygrał po rzutach karnych 1:0 z HK Duklą Michalovice. W sobotę drużyna przegrała z HK Poprad 0:4. W niedzielę z kolei hokeiści pokonali Unię Oświęcim, po rzutach karnych 3:2. Podobnie na najbliższy weekend zaplanowano trzy test-mecze: kolejno z HC RT Torax Poruba i dwukrotnie z Icefighters Leipzig.

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – GieKSa gładko rozprawiła się z beniaminkiem

Strzelczyni czterech bramek Nicola Brzęczek poprowadziła GKS Katowice do wygranej 6:1 ze Skrą Częstochowa, która doznała trzeciej ligowej porażki.

Do meczu w lepszych humorach przystępowały zawodniczki z Katowic, które w ostatniej kolejce wygrały z innym beniaminkiem Resovią Rzeszów 7:0. Skra w poprzedniej kolejce przegrała w Olsztynie ze Stomilankami 2:3 tracąc gola w doliczonym czasie gry.

Wicemistrzynie Polski bardzo szybko, bo już w szóstej minucie rozpoczęły strzelanie w meczu z beniaminkiem, a na listę strzelczyń wpisała się Gabriela Grzybowska. W 20. minucie na tablicy wyników było już 0:2, po tym jak rzut karny na gola zamieniła Marlena Hajduk. Kolejne minuty należały do Nicoli Brzęczek, która pomiędzy 23, a 38. minutą ustrzeliła hat-tricka!

W drugiej połowie beniaminek z Częstochowy na pięć trafień przyjezdnych odpowiedział golem Marianny Litwiniec, a w dziewięćdziesiątej minucie wynik meczu ustaliła Brzęczek.

SIATKÓWKA

siatka.org – GKS Katowice z nowym kapitanem

Sezon transferowy dobiegł już prawie końca. Zespoły PlusLigi rozpoczęły przygotowania do nadchodzącego sezonu oraz kształtowanie zbudowanych już nazwiskami drużyn. Przyszedł też czas na zmiany w Katowicach, które od dzisiaj mają nowego kapitana drużyny.

Po siedmiu latach gry w Katowicach i przedłużeniu kontraktu na kolejny sezon, tuż przed rozpoczęciem kolejnego sezonu rozgrywek, przyszedł czas na nową rolę dla Bartosza Mariańskiego. Doświadczony libero niemal całą swoją karierę siatkarską spędził w GKSie Katowice. Teraz został mianowany nowym kapitanem drużyny. Rolę tą w poprzednich latach pełnili Marco Falaschi, Dominik Witczak, Maciej Fijałek oraz Jakub Jarosz. Mariański będzie więc następcą utytułowanych graczy, którzy przyczynili się również w ostatnich latach do budowania siły zespołu. Dla Bartosza Mariańskiego to okazanie zaufania i chęci dalszego rozwoju z zawodnikiem, który niewątpliwie przyczynił się do awansu klubu do PlusLigi przed kilku laty.

Do niedawna taka rotacja nie byłaby możliwa. Przed rokiem 2022 zawodnicy grający na pozycji libero nie mogli pełnić roli kapitana. To zmieniło się jednak 2 lata temu, dzięki czemu Mariański może po latach wspierania klubu na boisku, objąć nową rolę. – GKS Katowice to dla mnie klub, w którym rozwinąłem się jako zawodnik i jako człowiek. Dano mi tutaj szansę regularnej gry i rozwoju, mam nadzieję, że obecnie działa to w dwie strony – Klub daje mi poczucie bycia częścią sportowej rodziny, a ja odpłacam się swoją postawą na boisku. Bycie kapitanem GKS-u Katowice to dla mnie ogromny zaszczyt, jeszcze kilka lat temu nie pomyślałbym, że będę pełnić tak ważną rolę w klubie PlusLigi. To dla mnie ważny znak, ze zespół mi zaufał, a zarazem czuję, że będę miał teraz za zadanie ponieść tę drużynę na swoich barkach. Chciałbym w niej stworzyć atmosferę rodzinną, a zarazem także nastawioną na walkę – skomentował Mariański.

GKS Katowice zakontraktował ostatniego przyjmującego. To kapitan reprezentacji Ukrainy

Choć do rozpoczęcia sezonu ligowego pozostało niewiele czasu to niektóre kluby wciąż zaskakują nowymi transferami. Jednym z nich jest GKS Katowice, który zaprezentował nowego przyjmującego. Jest nim reprezentant Ukrainy.

W Katowicach po zakończeniu sezonu 2023/2024 pozostało siedmiu zawodników. Pozostałą część składu uzupełniły więc nowe nazwiska. Teraz do zespołu dołącza Jewhenij Kisiliuk, kapitan reprezentacji Ukrainy. 29-letni siatkarz gra na pozycji przyjmującego i jest czwartym zawodnikiem nowo zakontraktowanym na tej pozycji.

Dla Kisiliuka będzie to dopiero drugi w karierze zagraniczny klub. Wcześniej w sezonie 2020/2021 występował w słoweńskim Merkur Maribor. Pozostałe lata kariery wiązał z rodzimą ligą. Pierwsze kroki stawiał w Krymsodzie Krasnopieriekopsk, ale największe sukcesy święcił w barwach Barkomu Każany Lwów. W ekipie ze stolicy Ukrainy grał w latach 2016-2020 i w tym czasie zdobył z nią dwa mistrzostwa i wicemistrzostwo kraju. Na swoim koncie ma także cztery Puchary i cztery Superpuchary Ukrainy.

Do drużyny z Katowic dołącza po trzech sezonach spędzonych w Epicentr-Podolany Horodok, gdzie również zapisał się w historii jako triumfator – wraz z drużyną z Gródka odbierał dwa srebrne medale i jeden złoty krążek mistrzostw Ukrainy. Ma za sobą udany występ reprezentacyjny, bowiem wraz z kolegami triumfował w Lidze Europejskiej. Kapitan drużyny narodowej został wybrany także najbardziej wartościowym zawodnikiem tego turnieju. W GKS-ie spędzi przynajmniej jeden sezon – kontrakt Ukraińca został podpisany do 2025 roku.

Trzeci sparing i trzecie zwycięstwo Aluron CMC Warty Zawiercie

Po bardzo wyrównanym spotkaniu Aluron CMC Warta Zawiercie pokonała GKS Katowice 3:1 w trzecim meczu kontrolnym w ramach przygotowań do sezonu 2024/2025. 23 sierpnia obie drużyny rozegrają kolejny mecz sparingowy w Zawierciu.

Michał Winiarski posłał do boju ten sam skład, co 8 dni wcześniej w domowym meczu z BBTS-em Bielsko-Biała. Spotkanie od początku było dość zacięte, ale lekką inicjatywę przejęła drużyna z Zawiercia. W końcówce na podwójnej zmianie w miejsce Miguela Tavaresa i Karola Butryna pojawili się Jakub Nowosielski oraz Mobin Nasri, który pod nieobecność Kyle’a Ensinga (nie dotarł jeszcze do Zawiercia po igrzyskach olimpijskich) pełnił w tej sytuacji rolę atakującego. Jurajscy Rycerze utrzymali do końca minimalną przewagę, wygrywając do 23.

W drugiej partii Nasri pojawił się już na nominalnej pozycji, zmieniając na przyjęciu Patryka Łabę. Przebieg gry przez długi czas był bardzo podobny i wynik oscylował wokół remisu. Za półmetkiem goście odskoczyli na trzy oczka, korzystając z dobrej gry w relacji blok-obrona. Zawiercianie szybko odrobili część strat i zbliżyli się na punkt, a kilka minut później wyrównali na 19:19 po udanej kontrze przez środek Tavaresa z Jurijem Gladyrem. Cały czas inicjatywa należała jednak do GKS-u, ale przy stanie 23:23 blok gospodarzy dobrze zareagował na krótką rywali, a Butryn skończył kontrę i to wicemistrzowie Polski mieli pierwszego setbola. Wtedy w ataku pomylił się Damian Domagała i ponownie gracze z Jury wygrali 25:23.

Od trzeciego seta Nowosielski na stałe zastąpił Tavaresa, na przyjęciu obok siebie stanęli Łaba i Nasri, a na boisku po raz pierwszy pojawili się Adrian Markiewicz, Wiktora Rajsner i Szymon Gregorowicz. Po okresie gry punkt za punkt Aluron CMC Warta odskoczyła na 9:7 po asie Łaby, ale tym samym zrewanżował się chwilę później Domagała. Po raz kolejny doszło do wyrównanej końcówki, ale tym razem przebieg był nieco inny. Najpierw gospodarze zbudowali przewagę i po bloku Markiewicza było już 21:17, ale dzięki punktowym blokom katowiczanie doszli na 22:23, a następnie wyrównali, broniąc piłki setowej. Podczas długiej gry na przewagi obie drużyny miały okazje, by zakończyć partię, a ostatecznie uczynili to goście po asie Jewhenija Kisiluka na 32:30.

Podobnie jak w poprzednich sparingach, w czwartym secie na boisko wszedł pomagający zawiercianom w treningach Sławomir Busch, który zastąpił Butryna. Lepiej zaczęli goście, którzy zbudowali przewagę 11:8, ale wtedy cztery punkty z rzędu pozwoliły Jurajskim Rycerzom objąć prowadzenie. Po asie Rajsnera gospodarze odskoczyli na 19:16 i kontrolowali wynik już do końca, a ostatni punkt w meczu zdobył atakiem z szóstej strefy Nasri.

Aluron CMC Warta Zawiercie – GKS Katowice 3:1 (25:23, 25:23, 30:32, 25:23)

Jurajscy rycerze z kolejną wygraną nad GKS-em Katowice

Decydująca faza przygotowań wiąże się z dużą liczbą sparingów, o czym mieli się okazje przekonać zawodnicy GKS-u Katowice i Aluronu CMC Warty Zawiercie. W drugim meczu kontrolnym pomiędzy zespołami ponownie górą okazali się wicemistrzowie Polski. Podopieczni Michała Winiarskiego grali konsekwentnie swoje, zaś czarę goryczy po drugiej stronie siatki przelał nieudany czwarty set. Mecz zakończył się wynikiem 3:1 na konto jurajskich rycerzy.

Oba zespoły dobrze rozpoczęły spotkanie, ale za sprawą skuteczności w ataku na prowadzenie wysunęli się katowiczanie (7:5). Przy wizycie w polu serwisowym Wiktora Rajsnera GKS stracił przewagę (9:9). Ataki Bartosza Gomułki i zagrania Joshua Tuanigi na rozegraniu przełożyły się na prowadzenie 13:11. Goście z Zawiercia starali się wykorzystać słabe przyjęcie oponentów, co zapewniało grę na kontakcie, zmuszając trenera Grzegorza Słabego do wzięcia czasu. Odpowiedzią były dobre zagrywki GieKSy i skuteczność w ofensywie Aymena Bouguerry (21:18). Po skutecznej zagrywce typu float Krulickiego GKS miał w górze piłki setowe (24:20). Set zakończył jednak atakiem autowym Karol Butryna – 20:25.

Drugiego seta lepiej rozpoczęli siatkarze z Zawiercia, konsekwentnie budując przewagę (3:1, 12:7). Znakomita passa podopiecznych Michała Winiarskiego nie mogła trwać wiecznie, z czego skorzystali gospodarze (12:14). Przede wszystkim katowiczanom udało się poprawić obronę, a ostoją drużyny okazał się  Bartosz Gomułka. GKS nieustannie gonił wynik, punktując po pozytywnym przyjęciu, lecz Warta ponownie objęła prowadzenie 21:17. Nie była to jednak jednostronna końcówka. Gospodarze dwa razy zatrzymali Patryka Łabę, jednak jurajscy rycerze postawili na swoim, wygrywając 25:23. Decydujący cios tym razem zadał Bartosz Kwolek.

Trzeci set to ponownie dobra postawa drużyny z Zawiercia. Podopieczni trenera Winiarskiego brylowali w ataku, a ich mocną stroną po raz kolejny okazała się zagrywka. Z każdą minutą przewaga gości zadawała się rosnąć (11:6), jednak z czasem ponownie stanęli w miejscu. GieKSie cennych punktów dostarczył Jewhenij Kisiliuk i Piotr Fenoszyn (13:16). Przy remisie po 19 gra zaczęła się od nowa. Wynik do samego końca oscylował wokół remisu. O wyniku końcowym zadecydowała krótka gra na przewagi, która dała zwycięstwo jurajskim rycerzom (26:24).

Początek czwartej odsłony spotkania należał do niesamowicie wyrównanych (6:6). Nie trwało to jednak długo, bowiem po wizycie Mobina Nasriego w polu serwisowym przełożyła się na prowadzenie przyjezdnych 13:9. Trener katowiczan przerwał grę, lecz niewiele to dało. Nieustające problemy pokrzyżowały plany gospodarzy, którzy w czwartym secie ponieśli porażkę 17:25.

GKS Katowice – Aluron CMC Warta Zawiercie 1:3 (25:20, 23:25, 24:26, 17:25)

Przed PL: GKS Katowice uchroni się przed spadkiem?

Od 2016 roku w PlusLidze występuje sekcja siatkówki mężczyzn GKS-u Katowice. W ostatnich sezonach klub plasował się raczej w drugiej części tabeli. Podobny scenariusz rysuje się także w nadchodzącym sezonie, a z racji tego, że z ligi spadają aż trzy zespoły zasadne wydaje się stwierdzenie, że o uniknięcie właśnie takiego losu powalczy GKS. Zapraszamy na kolejną część przedsezonowego cyklu Strefy Siatkówki.

W 2015 roku drużyna TKKF Czarni Katowice roku awansowała do I ligi. Przed rozpoczęciem rozgrywek Czarni podpisali umowę z GKS-em Katowice na mocy której występowali pod nazwą i z herbem GieKSy. Podopieczni trenera Grzegorza Słabego okazali się najlepsi na zapleczu PlusLigi i następnie spełnili niezbędne warunki, aby wystartować w PlusLidze. W lipcu 2016 GKS GieKSa Katowice S.A. na mocy porozumienia z TKKF Czarni oficjalnie przejęła drużynę siatkarzy i od tego momentu występuje w rozgrywkach Plusligi. Sekcja siatkarska jak na razie bezskutecznie próbuje nawiązać do sukcesów z przełomu lat 50 i  60 ubiegłego wieku, gdzie zdobywała trzy brązowe (1958/59 , 1962/63 , 1963/64) i dwa srebrne medale mistrzostw Polski (1959/60, 1960/61) i Puchar Polski (1959/60).

Katowiczanie nie odnoszą w lidze spektakularnych sukcesów. W pierwszych dwóch sezonach w lidze uplasowali się kolejno na miejscach 10. i 11. , w następnych latach było już nieco lepiej, GKS w kolejnych sezonach zajmował miejsca w czołowej dziesiątce, a najwyższe – 6. Zajął w rozgrywkach 2019/2020.  Ostatnie dwa sezony jednak, to kolejny raz miejsca w drugiej części tabeli, najpierw 11., a w ostatniej kampanii po rywalizacji z zespołem z Lubina GKS zajął miejsce 13.

Już w poprzednim sezonie katowiczanie nie mogli być spokojni, jeżeli chodzi o pozostanie w lidze, cały czas okupowali miejsca na samym dole tabeli. Ostatecznie to im się udało i w fazie play-off z sukcesem walczyli z Cuprum Lubin o 13. pozycję. Na 32 rozegrane mecze GKS wygrał 10.

Jak w każdym klubie, także i w GKS doszło przed sezonem do zmian personalnych. Najważniejszą wydaje się odejście kapitana i lidera – Jakuba Jarosza, który wielokrotnie prowadził zespół do zwycięstwa.  Odeszli także inni wartościowi dla klubu gracze, jak Lukas Vasina i Marcin Waliński. Pożegnał się także doświadczony rozgrywający Davide Saita.  Pozostali za to obaj libero, Dawid Ogórek i Bartosz Mariański, który będzie nowym kapitanem zespołu, a także środkowi Łukasz Usowicz, Maciej Wóz i Bartłomiej Krulicki.  Kolejny sezon w GieKSie spędzą także rozgrywający Piotr Fenoszyn i atakujący Damian Domagała.

Ciekawym transferem na pewno było pozyskanie z Indykpolu AZS rozgrywającego Joshuy Tuanigi, który ma już na swoim koncie występy w kadrze USA. Sporo do gry wniesie też zapewne młody atakujący, Bartosz Gomułka, który mimo spadku drużyny z Radomia pokazał się z dobrej strony w ostatnim sezonie. Znalazł się zresztą w kręgu zainteresowań Nikoli Grbica. Ogromne zmiany zaszły na pozycji przyjmującego. Pozyskano doświadczonych obcokrajowców – Austriaka Alexandra Bergera, Ukraińca Jewhenija Kisiliuka i młodszego zawodnika Aymena Bouguerrę z Tunezji, jedynym Polakiem na lewym skrzydle będzie pozyskany z I ligi Krzysztof Gibek. Skład uzupełnił środkowy Damian Hudzik. Czy to zestawienie da utrzymanie? Przekonamy się niebawem. Na pewno stać jednak GKS na to, aby uplasować się na bezpiecznym miejscu.

Ciekawostki:

Przed GKS 9. sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej

  • Aymen Bouguerra będzie pierwszym przedstawicielem z Afryki w klubie
  • Grzegorz Słaby z klubem czy to w roli pierwszego czy drugiego trenera związany jest nieprzerwanie od 2014 roku, jeszcze przed przejęciem klubu przez GKS, wprowadził zespół do PlusLigi
  • GKS jest cały czas prowadzony przez polskich szkoleniowców w I lidze był to trener Słaby, w latach 2016-2019 był to Piotr Gruszka, w latach 2019-2020 Dariusz Daszkiewicz i od 2020 roku niezmiennie rolę pierwszego trenera ponownie pełni Grzegorz Słaby.

Skład GKS Katowice na sezon 2024/2025:

Przyjmujący: Aymen Bouguerra, Krzysztof Gibek, Jewhenij Kisiliuk, Alexander Berger

Libero: Bartosz Mariański, Dawid Ogórek

Rozgrywający: Joshua Tuaniga, Piotr Fenoszyn

Atakujący: Damian Domagała, Bartosz Gomułka

Środkowi: Bartłomiej Krulicki, Maciej Wóz, Łukasz Usowicz, Damian Hudzik

Sztab GKS Katowice na sezon 2024/2025:

Trener: Grzegorz Słaby

Asystent trenera: Emil Siewiorek

Statystyk: Maciej Barczyński

Trener przygotowania fizycznego: Piotr Karlik

Fizjoterapeuta: Tomasz Szpunar

Przewidywane miejsce:

W nadchodzącym sezonie z racji tego, że liga będzie zmniejszana z 16 do 14 zespołów opuszczą ją aż trzy drużyny. Przed zespołem z Katowic jeszcze trudniejsze zadanie, jeżeli chodzi o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale nie będzie to dla ekipy trenera Słabego mission impossible. Niezwykle istotny dla GKS-u będzie każdy wygrany set. Nie da się także ukryć, że ligowe doświadczenie także może się okazać ogromnym atutem, jeżeli chodzi o realizację celu.

HOKEJ

hokej.net – Czyste konto Murraya i zwycięstwo GieKSy! Decydowały rzuty karne

W pierwszym meczu rozgrywanego w Oświęcimiu Turnieju o Puchar Prezesa KRU Architekci Krzysztofa Rudzielewicza GKS Katowice pokonał po rzutach karnych HK Duklę Ingemę Michalovce 1:0. Jako jedyny swój najazd wykorzystał Stephen Anderson.

Ekipa z Michalovec to brązowy medalista poprzedniego sezonu słowackiej Tipos Extraligi. Zespół dowodzony przez Tomka Valtonena przyjechał do Oświęcimia bez kilku ważnych ogniw. Na zgrupowania reprezentacji Łotwy udali się czołowi napastnicy Kaspars Daugavinš i Renars Krastenbergs, a kadrę Francji zasilił blisko dwumetrowy golkiper Julian Junca. Dziś poza składem znaleźli się też obrońcy Jakub Cibák i Ján Marcinko oraz napastnicy Filip Vašaš i Dávid Hajnik.

Najsilniejszego składu nie wystawił też Jacek Płachta. W meczowym zestawieniu nie znaleźli się trzej napastnicy: Grzegorz Pasiut, Ben Sokay, Igor Smal oraz Błażej Chodor.

W pierwszej tercji z lepszej strony zaprezentowali się Słowacy. Podopieczni Tomka Valtonena mieli więcej z gry i stworzyli sobie kilka dogodnych okazji. Nie zdołali jednak pokonać dobrze dysponowanego Johna Murraya. Reprezentant Polski pod koniec drugiej tercji dał próbkę dobrego refleksu i wyrachowania, gdy zatrzymał szarżujących rywali w akcji 2 na 1.

Wicemistrzowie Polski najlepszą okazję na otworzenie wyniku mieli w 24. minucie. Wówczas w sytuacji sam na sam z Vladimirem Glosarem nie wykorzystał Stephen Anderson. Przed zejściem na przerwę dobrą szansę miał Jakub Hofman, ale uderzony przez niego krążek ostemplował słupek.

Zmiany wyniku nie doczekaliśmy się również w trzeciej odsłonie. O zwycięstwie przesądziła więc seria rzutów karnych, w której jako jedyny trafił Stephen Anderson. Dwa „oczka” powędrowały na konto katowiczan.

Na bakier ze skutecznością. GieKSa przegrywa ze słowackim ekstraligowcem

Hokeiści GKS Katowice w swoim drugim meczu Turnieju o Puchar Prezesa KRU Architekci Krzysztofa Rudzielewicza przegrali z HK Poprad 0:4. Podopieczni Jacka Płachty mieli ogromne problemy ze skutecznym wykończeniem akcji.

Wczoraj wicemistrzowie Polski po rzutach karnych pokonali HK Duklę Ingemę Michalovce 1:0. Dziś zaprezentowali się nieco słabiej i musieli uznać wyższość innego słowackiego ekstraligowca – HK Poprad.

„Kozice” w przekroju całego spotkania okazały się drużyną dojrzalszą. Były dokładniejsze, płynniej poruszali się po lodzie i wykazały się lepszą skutecznością.

Po pierwszej odsłonie wypracowali sobie dwubramkową zaliczkę. W 7. minucie wynik spotkania, podczas gry w przewadze, otworzył Oldrich Kotvan. Na 2:0 podwyższył Markus Suchý, który zrobił użytek z podania zza bramki Cole’a Coskeya.

Po zmianie stron ekipa z Popradu zadała jeszcze dwa ciosy i de facto przesądziła o losach spotkania. Sposób na Michała Kielera znaleźli kolejno Orrin Centazzo (z najbliższej odległości) i Andrew Calof.

Trzeba dodać, że najlepsze okazje katowiczanie stworzyli sobie w trzeciej odsłonie. Sęk w tym, że nie potrafili ich zamienić na gole.

Filip Belanyi w 46. minucie zatrzymał uderzenie Mateusza Bepierszcza, który po przechwycie znalazł się w sytuacji sam na sam.

Później groźny kontratak przeprowadził duet Stephen Anderson – Dante Salituro, ale uderzenie tego drugiego Belanyi efektownie złapał do raka. Słowacki golkiper chwilę później znów pokazał klasę, broniąc rzut karny egzekwowany przez Joukę Juholę. Jakby tego było mało – tuż przed końcową syreną krążek uderzony przez Salituro odbił się od słupka.

Dziesięć serii rzutów karnych i zwycięstwo GieKSy. Oświęcimianie mają czego żałować

Za nami Turniej o Puchar Prezesa KRU Architekci Krzysztofa Rudzielewicza. W ostatnim meczu tych zmagań Re-Plast Unia Oświęcim uległa po rzutach karnych GKS-owi Katowice 2:3, choć kilkanaście sekund przed końcem prowadziła 2:1 i miała ogromną szansę na sięgnięcie po zwycięstwo zarówno w meczu, jak i całym turnieju. Nieroztropność oświęcimian sprawiła, że w końcówce wicemistrzowie Polski wyrównali, a następnie triumfowali po serii najazdów.

Po tym, jak HK Poprad pokonał HK Duklę Ingemę Michalovce 2:0 stało się jasne, że oświęcimianie do triumfu w całych zmaganiach potrzebują zwycięstwa z katowiczanami w regulaminowym czasie gry. Każdy inny wynik sprawiał, że puchar trafiał w ręce „Kozic” z Popradu.

Trener Nik Zupančič znów musiał dokonać kilku roszad w składzie. W meczowym zestawieniu podobnie, jak w starciach ze słowackimi ekstraligowcami, zabrakło dwóch ofensywie usposobionych obrońców: Kallego Valtoli i Carla Ackereda. Dziś Słoweniec musiał zestawić skład bez Miłosza Noworyty, Romana Diukowa, Erika Ahopelto i Hampusa Olssona. Powodem ich nieobecności były drobne urazy.

Jacek Płachta nie mógł skorzystać z usług Błażeja Chodora oraz Bena Sokaya. Kanadyjczyk polskiego w pierwszym meczu finału play-off złamał kostkę i ma być gotowy do gry na początku września.

Spotkanie było bardzo wyrównane. Co prawda oba zespoły tworzyły sobie sytuacje strzeleckie, ale ze swoich zadań dobrze wywiązywali się obaj golkiperzy. Zarówno Linusowi Lundinowi, jak i Johnowi Murrayowi w kilku sytuacjach dopisało szczęście.

W 6. minucie krążek znalazł się w oświęcimskiej bramce. Gumę spod linii niebieskiej uderzył Albin Runesson, a tor lotu krążka zmienił jeszcze któryś z napastników, myląc Lundina. Sędziowie najpierw wskazali na bramkę, a następnie po konsultacjach nie zaliczyli gola, argumentując swoją decyzję zagraniem wysoko uniesionym kijem.

Chwilę później swoją szansę mieli gospodarze, ale krążek uderzony przez Daniela Olssona Trkulję zatrzymał się na słupku. W 18. minucie w sytuacji sam na sam z Murayem znalazł się Henry Karjalainen, ale nie zdołał trafić do siatki. Po pierwszych dwudziestu minutach na tablicy świetlnej widniał więc bezbramkowy remis.

Po zamianie stron do krążka wybijanego przez oświęcimskiego bramkarza dopadł Grzegorz Pasiut. Kapitan GieKSy długo się nie zastanawiał i zdecydował się na strzał w kierunku opuszczonej bramki, ale w ostatniej chwili znakomitą interwencją popisał się Joonas Uimonen, który przyjął krążek na klatę.

Worek z bramkami rozwiązał się dopiero w 36. minucie wynik spotkania otworzył Daniel Olsson Trkulja, który po dograniu Sama Marklunda popisał się fantastycznym uderzeniem z prawego bulika. „Jasiek Murarz” nie miał w tej sytuacji żadnych szans na skuteczną interwencję.

Katowiczanie nie pozostali dłużni i wyrównali w 47. minucie po uderzeniu Mateusza Bepierszcza. 33-letni skrzydłowy zrobił użytek z podania Bartosza Fraszki i zmieścił gumę między parkanami Linusa Lundina.

GieKSa próbowała pójść za ciosem i wydawało się, że świetną okazją na zdobycie kolejnego gola będzie okres gry w przewadze. Przeciwnie -podczas wykluczenia Daniela Olssona Trkulji – do siatki trafili biało-niebiescy. W sytuacji sam na sam z Johnem Murrayem ponownie znalazł się Henry Karjalainen i 37-letni golkiper znów obronił strzał fińskiego skrzydłowego. W odpowiednim miejscu znalazł się jednak Ville Heikkinen i skierował gumę do odsłoniętej części bramki. Później Unia przez 45 sekund grała w podwójnej przewadze, ale nie przekuła jej na trzeciego gola.

Na 120 sekund przed końcową syrenąJacek Płachta zdecydował się na manewr z wycofaniem bramkarza. I ta zagrywka się opłaciła, choć kilkanaściesekund przed końcem regulaminowego czasu gry o losach spotkania definitywnie mógł przesądzić niezwykle aktywny w tym spotkaniu Henry Karjalainen. Fiński skrzydłowy uderzył sprzed linii czerwonej i spudłował. Sędziowie odgwizdali uwolnienie, a GieKSa wygrała wznowienie i na 2 sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry do wyrównania doprowadził Santeri Koponen, który popisał się soczystym uderzeniem.

Regulamin turnieju nie przewidywał dogrywki, więc oba zespoły przystąpiły do egzekwowania rzutów karnych. Zwycięzcę poznaliśmy dopiero w dziesiątej serii, a decydujący cios zadał Stephen Anderson.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Balon de GieKS’or

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tak, tak, Shellu wrócił do działalności redakcyjnej rok temu i faktom nie da się zaprzeczyć. Mianowicie od tego czasu byłem na 17 meczach wyjazdowych. Bilans: 3-1-13. Z różnych powodów nie zawitałem na czterech meczach w delegacji. Bilans: 3-0-1. Niech to szlag!

Miejmy więc te heheszki, że Shellu przynosi pecha za sobą. Pośmialiśmy się, fajnie. Teraz przejdźmy do rzeczy poważnych.

To co oglądamy w tym sezonie na wyjeździe, to co widzieliśmy wczoraj w Gdańsku, to jest jakiś jeden wielki koszmar. W zasadzie nawet nie wiem, co pisać, bo jestem zażenowany. Przede wszystkim dysproporcją pomiędzy meczami u siebie i na wyjeździe. Dysproporcja, w której GieKSa u siebie od przerwy meczu z Zagłębiem walczy, gra agresywnie, zmiata tego przeciwnika i nawet jeśli pojawiają się błędy w defensywie, to nadrabiamy grą ofensywną i strzelanymi bramkami. Na wyjazdach nie ma ani ofensywy, ani defensywny. Jest jedno wielkie nic.

Mecz z Lechią został oddany. Nie mam na myśli, że bez walki, choć tej determinacji mogło być zdecydowanie więcej. Ale został oddany bez jakichkolwiek atutów piłkarskich. Był to absolutnie beznadziejny mecz, który jakby potrwał drugie 90 minut, to GKS i tak by bramki nie strzelił. Nie da się strzelić gola, gdy nie potrafi się stworzyć dogodnej sytuacji do zdobycia bramki. Bramkarz Lechii Paulsen został zatrudniony w zasadzie tylko przy strzale dystansu Nowaka. I kilka razy wyłapał, względnie wypiąstkował piłkę po bardzo słabych dośrodkowaniach. Najlepszą akcję katowiczanie przeprowadzili wtedy, gdy Galan wypuścił Nowaka, ten zrobił zwód i uderzał, ale został zablokowany. Poza tym – nie było nic.

Strasznie się na to patrzyło. Na pierwszą połowę nasz zespół nie dojechał w ogóle. Tam to nawet i tej determinacji nie było widocznej. I myślę, że raz na zawsze warto między bajki z mchu i paproci włożyć krążące w piłce historię o tym, jak to jest ciężko, gdy gra się co trzy dni. Tym razem bowiem były dwa tygodnie przerwy i w żaden sposób nie wpłynęło to pozytywnie na zespół. Katowiczanie byli ospali, bez pomysłu, bez widocznej chęci przyciśnięcia przeciwnika.

Zawsze na meczach posiłkuję się transmisją z Canal+, czy to odpalając na laptopie i oglądając powtórki, czy zapuszczając żurawia w monitory komentatorów stacji, tym razem Bartosza Glenia i Michała Żyro (na monitorach zawsze jest od razu, nie trzeba czekać „poślizgu”). Gdy około 36. minut zobaczyłem, że GKS nie oddał nawet jednego strzałów, choćby niecelnego, nie mogłem uwierzyć. Oto gramy z najsłabszą obroną w lidze, której Zagłębie Leszka Ojrzyńskiego potrafi wklupać sześć bramek, a my nie potrafimy choćby postraszyć bramkarza gospodarzy. Po prostu koszmar. Na koniec połowy był już jeden celny strzał o xG… 0,01. Ja bym to jeszcze na części tysięczne rozłożył, żeby zobaczyć, czy nie było to 0,001. Natomiast sytuację, w której Galan zagrał – co by nie mówić – kapitalną piłkę do Wasyla, a Wasyl zamiast albo przyjąć i strzelić, albo poczekać, albo zrobić cokolwiek innego, odgrywał z pierwszej do tyłu, do nikogo, zakwalifikowałbym jako ujemne xG. No, po prostu tak nie można.

Mimo wszystko coś tam w końcówce pierwszej połowy leciutko zaczęło się dziać i dawało to jakąś nadzieję na grę po przerwie. I rzeczywiście, GKS miał dużo więcej posiadania piłki w drugiej części gry. Z 52-48 dla Lechii w pierwszej połowie, cały mecz skończyliśmy z bilansem 58-42 na korzyść GKS, czyli po przerwie GKS musiał mieć piłkę przez 68 procent czasu. I choć na koniec meczu to xG było już na poziomie 0,76, to nadal bardzo słabo. Nie mieliśmy groźnych sytuacji.

Zapytałem trenera na konferencji o kwestię braku prostoty w grze, tylko zbyt dużego kombinowania. Trener zaprzeczył mówiąc, że w tym spotkaniu było być może najwięcej dośrodkowań w całym sezonie, bo około czterdziestu i chodzi o jakość. Nie doprecyzowałem, więc doprecyzuję teraz – bardziej chodzi mi o sytuacje, w których naprawdę można już próbować oddać strzał, czy może nawet trochę popróbować zrobić coś na aferę, jakieś zamieszanie itd. A my kombinujemy, tak jak wspomniany Wasyl, tak jak Bartek Nowak w jednej sytuacji, gdzie się wygonił i został zablokowany. Kilka takich sytuacji by się jeszcze znalazło. Natomiast faktem jest, tak jak stwierdził szkoleniowiec, że chodzi też o samą jakość dośrodkowań, a ta była bardzo słaba. Nawet komentatorzy określili centry GieKSy jako „baloniaste”. Golkiper gospodarzy nie miał z reguły z nimi problemów, a jak kilka razy nasi zawodnicy doszli do główki, to po prostu odbili piłkę gdzieś do góry czy nie wiadomo gdzie. Zagrożenia żadnego. Po francusku i hiszpańsku piłka to „balon”. Piłkarze GKS za bardzo chyba wzięli sobie to do serca.

Piszę o tej aferce, bo GKS potrafi taką grać. Ja wiem, że Jacek Gmoch kiedyś chciał zmatematyzować piłkę i dziś wielu szkoleniowców to robi – to znaczy chcą jak najmniej pozostawić przypadkowi. I ja to rozumiem. Natomiast wydaje się, że potrzebny jest w tym wszystkim balans, po ostatecznie piłka to taki kulisty przedmiot, który w dużej prędkości zachowuje się nieprzewidywalnie, gdy napotka na przeszkodę taką, czy owaką – tu się odbije, tu podskoczy, tu zakręci i po prostu trzeba mieć refleks i dołożyć nogę. Przecież strzelaliśmy takie bramki – Marten Kuusk w poprzednim sezonie z Cracovią czy Lukas Klemenz niedawno z Arką. Więc i to GKS potrafi.

Jeśli miałbym wyróżnić jakiegokolwiek zawodnika w tym meczu, to pewnie postawiłbym na Galana, choć widząc po opiniach kibiców, moglibyśmy się w tych opiniach rozminąć. Ale Borja coś tam próbował i zagrał dwie bardzo dobre piłki w pole karne. Poza tym mizeria i raczej kilku bohaterów negatywnych.

Trener pokombinował ze składem, więc mogliśmy obejrzeć zaskakujące zestawienie. Jak przyznał na konferencji, zmasakrowani po wyjazdach na reprezentacje byli Kuusk i Kowalczyk. Tego pierwszego zabrakło nawet na ławce, Mateusz wszedł w drugiej połowie. I okej, może podróż z Armenii, może kadra, ale kurka wodna, tak przegrać pojedynek biegowy z Meną, który grał od początku. Nie godzi się.

I znów ta cholerna bramka w końcówce. Znów zapytam – ileż można? I mam gdzieś, że to kontra wynikająca z odkrycia się. Bramka to bramka. Z jednej strony nie pozwalamy Kudle polecieć w pole karne przeciwnika w 107. minucie meczu, z drugiej dajemy sobie w taki sposób wbić bramkę. W siódmym meczu z rzędu tracimy gola w końcówce połowy. W tym sezonie to już dziesięć (!) takich goli. A w ostatnich szesnastu meczach – szesnaście!

A’propos Camilo Meny – po meczu, gdy wychodziliśmy ze stadionu, wychodził też Kolumbijczyk, więc stwierdziłem, że to idealna okazja podziękować mu za gola z Arką Gdynia, który dał naszemu klubowi możliwość walki o awans do ekstraklasy w maju rok temu. Co uczyniłem. Camilo był zdziwiony, dlaczego jakiś gość dziękuje mu za tego akurat gola, gdy przecież przed chwilą strzelił. Ale wyjaśniłem mu wszystko, tak więc w imieniu kibiców GieKSy osobiste podziękowania zostały złożone. Dzięki Camilo!

Wracając do składu. W miejsce Kuuska na boisku pojawił się po raz pierwszy od wielu miesięcy Grzegorz Rogala. Kibice łapali się za głowy, ale myślałem sobie – dajmy mu szansę. Po meczu mam taką myśl, która by mi jeszcze niedawno do głowy nie przyszła… królestwo za Klemenza! Rozumiem brak ogrania, ale na Boga – czy to przeszkadza w tym, żeby prosto i mocno kopnąć piłkę? Zawodnik udzielał się w ofensywie, ale kopał tak, jakby to była piłka lekarska, względnie nie jadł śniadania, ni obiadu. I po takiej dwukrotnej próbie kopnięcia piłki, została ona wybita i padła pierwsza bramka.

No i z bólem serca muszę też powiedzieć, że Dawid Kudła w tym sezonie nie pomaga. Absolutnie. Nie wybronił żadnego meczu, nie jest pewnym punktem, a ta bramka obciąża go strasznie. To nie jest zły bramkarz, ale jeśli nie poprawi się w najbliższym czasie, to nie zdziwię się, jeśli trener postawi na Rafała Strączka. W pucharowym meczu z Wisłą na pewno. Ale też w lidze. Mimo wszystko jestem fanem Dawida i mam nadzieję, że się ogarnie i wróci do formy z poprzedniego sezonu.

Zagrali Milewski i Bosch, i z ich gry nic kompletnie nie wynikało. Sebastian generalnie niewiele wnosi do zespołu, jedynie raz na jakiś czas zagra dobry mecz. Jesse na razie wystąpił w Zabrzu i w Gdańsku i na razie cienizna totalna.

Adam Zrelak niewidzialny, podobnie jak Ilja Szkurin, który wszedł w drugiej połowie, choć Białorusin wypadł minimalnie lepiej niż Słowak, coś tam próbował powalczyć. Ale bez efektu.

Wprowadzony na boisko w drugiej połowie Adrian Błąd też już młodszy nie będzie. Z całym szacunkiem – także za poprzedni sezon, gdzie dawał radę, w tym zawodnik już piłkarsko po prostu nie pomaga. Kompletnie.

Reszta nie dała po prostu nic dobrego zespołowi i jako całość, zagraliśmy po prostu ultra beznadziejne zawody. Wiadomo też, że była przerwa z powodu zadymienia, ale psychologicznie, gdy sędzia pokazał doliczonych 16 minut, to powinniśmy natrzeć na tego rywala i po prostu go stłamsić. I trochę tej aferki zrobić, tak jak Wszołek z Jędzą zrobili nam w Warszawie. Oczywiście jakościowo – z idealną centrą i strzałem.

0-0-4, bramki 1:11. Bilans na wyjazdach tragiczny. Problem w tym, że ten bilans jest adekwatny do gry. W Łodzi było po prostu słabo, na Legii całkiem nieźle, za to na Górniku i Lechii totalnie beznadziejnie i dramatycznie. Jeśli trener chciał coś zmienić na wyjazdach, to na razie efektów nie ma. Jest tak samo źle jak było. Natomiast swoją drogą piłkarze muszą się ogarnąć, bo to naprawdę niemożliwe, że u siebie można, a na wyjeździe nie można. Nie wiem, może mówcie sobie do lustra przed wyjazdami: „O, ale fajnie, znów gramy na Nowej Bukowej, znów gramy na Arenie Katowice”. Taką mini ściemkę róbcie, żeby wydawało wam się, że gracie u siebie. Nie wiem.

W każdym razie znów robi się nieciekawie. My przegrywamy bezdyskusyjnie z Lechią, a takie Zagłębie jedzie do Poznania i wygrywa. Musimy jak ognia pilnować tej bezpiecznej strefy. A łatwo przecież nie będzie, bo zaraz czeka nas mecz z obecnie drugą i pierwszą drużyną w tabeli. Jeśli nie wygramy choćby jednego z tych dwóch meczów – będzie gorąco.

Niezależnie od tego i tej całej krytyki – będę powtarzał – wspieramy! Będę powtarzał, że ta drużyna zasłużyła już nieraz na to, by ją wspierać w trudnym momencie. Dali nam ekstraklasę, to teraz zróbmy wszystko – także my, jako kibice – żeby tę ekstraklasę utrzymać. Wszyscy na Cracovię!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Powaga drużyny zachowana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po emocjach – dodajmy bardzo pozytywnych – związanych z meczami reprezentacji, czas wrócić do ligowej piłki. Oj działo się, działo, mimo że to tylko dwa tygodnie. Najmniej w tym wszystkim istotnym był chyba mecz z Górnikiem Zabrze, sparingowy Śląski Klasyk, który GKS Katowice wygrał w samej końcówce 2:1. Bohaterem spotkania – o ile w ogóle określenie „bohater” pasuje (nie pasuje) do meczu kontrolnego, był zawodnik, którego w GieKSie już nie ma. Aleksandrowi Buksie skrócono wypożyczenie z Górnika i zawodnik poszedł dalej – do Polonii Warszawa. Nie pierwszy i nie ostatni raz okazało się, że to, co mówią kibice o piłkarzu – opierając się na swoich obserwacjach i opiniach – materializuje się w związku z danym zawodnikiem. Od początku wiedzieliśmy, że Olek to „odrzut” z Górnika, a nie realne wzmocnienie i raczej nic z tego nie będzie. To nic personalnego do zawodnika. Po prostu są piłkarze, którzy tym realnym wzmocnieniem są (później się sprawdzają lub zawodzą), a są tacy, gdzie jakaś metamorfoza na plus rozpatrywana jest raczej w kategorii wielkiego zaskoczenia.

Pojawiły się jednak też solidne wzmocnienia, przynajmniej tak się wydaje. Emana Markovića widziałem podczas meczu z Górnikiem i zaprezentował się bardzo przyzwoicie, strzelił bramkę, był aktywny. Cały czas czekamy na wejście do składu Jesse Boscha, który co prawda w GKS już zadebiutował, ale jeszcze nie wywarł żadnego piętna na grze zespołu. No i transfer niemal last minute – Ilja Szkurin i to wydaje się być wyjściowo kapitalne wzmocnienie. Co prawda w Legii zawodnik zawiódł i tam się go pozbyli – uważam zbyt pochopnie – ale przecież w Stali Mielec ten piłkarz wiązał krawaty. Choć marnował w warszawskim klubie sytuacje na potęgę (także w meczu w Katowicach), to przecież trafiał do siatki w finale Pucharu Polski, w superpucharze, na Nowej Bukowej mimo wszystko również, kiedy to aż uklęknął i schował twarz w dłoniach z ulgi po odblokowaniu i celebrował tym swoją radość.

Doszło też do jednego oczywistego wzmocnienia, które jest sytuacją nieoczywistą. Mianowicie, do GKS… nie trafił Tymoteusz Puchacz. Większości kibiców spadł kamień z serca. Nie wiemy, co do głowy przyszło trenerowi, że chciał mieć w drużynie tego hm… celebrytę. Można mówić o ambicji tego chłopaka, walorach czysto piłkarskich i na siłę unikać jak ognia tego, co sobą prezentuje… generalnie. Człowiek, który swoją „karierę” zbudował na farmazonie i JBL-ach, bo tak naprawdę nigdy się nie wyróżniał niczym poza szybkością. Wielu było w światowej piłce piłkarzy, którzy wydawali się wielkimi odkryciami, bo robili te efektowne sprinty. Tyle, że później okazywało się, że gdy przeciwnicy ich przeczytali, poza szybkością nie mieli nic do zaoferowania.

GieKSa potrzebuje piłkarzy, którzy są poważni i poważnie podchodzą do tego wszystkiego. Trzeba patrzeć na konteksty. To, że Afrykanie przyjeżdżają na Mundialu na mecze i wchodzą na stadion tańcząc i śpiewając to zupełnie inny kulturowo schemat niż w Europie. I tam to pasuje. Tutaj nie. Jeśli jeden piłkarz będzie traktował ten sport tylko jako głównie zabawę i taką czystą radość z życia, to w naszej kulturze to po prostu będzie wyraz braku profesjonalizmu. Nie będzie to „dostrojone” do całości. Nie zrozumcie mnie źle – nie mówię, że piłkarze mają się nie cieszyć z uprawiania tego sportu, nie czerpać radości z gry, ze zwycięstw, z tego, że być może mają najlepszą pracę świata. Mają się cieszyć, jak najbardziej. Tylko jest różnica pomiędzy tym cieszeniem się i utrzymywanie profesjonalizmu – nie tylko na boisku, ale także poza nim – a zwykłym… pajacowaniem.

Byli tacy pajacujący piłkarze, którzy dobrze się zapowiadali, mieli piłkarsko papiery może nawet na Złotą Piłkę, a skończyli na peryferiach futbolu. Pierwszy do głowy przychodzi taki Mario Balotelli, który przecież talent miał wybitny, ale rozmienił go na drobne swoimi głupotami typu puszczanie fajerwerków w łazience czy wjeżdżanie na teren więzienia dla kobiet.

Może Puszka aż tak spektakularnych ekscesów nie miał, ale te różne celebryckie historie z Julią Wieniawą, wypisywanie do Dody na Instagramie czy jakieś akcje z tym Slow Speedem, czy ja tak się zwie ten osioł (WTF?) to po prostu taka błazenada, że nie przystoi to piłkarzowi czy kandydatowi na piłkarza GieKSy. Wystarczy spojrzeć na takiego Arka Jędrycha, normalny spokojny facet i jako kapitan wzór. I zestawcie go w drużynie z Puszkinem… aaaaa, szkoda gadać. A dziw, że kiedyś grali razem.

W czasach, kiedy jeszcze nie gryzłem się w język (teraz jestem kilka lat dojrzalszy) napisałem zaraz po meczu z Bytovią:

Więc spadaj sobie Puczi „zapierdalać tak jak Kante” do Poznania, bo ostatnio pogwiazdorzyłeś i jeśli nie opanujesz sodówki, to nici z kariery.

Cóż… Przez te sześć lat na farmazonie wycisnął maxa. Szacun. To też jest umiejętność. Ale prawda gwiazdorzenia prędzej czy później wychodzi.

Puchacz był jedną z twarzy spadku do drugiej ligi. Ktoś powie, że Arkadiusz Jędrych i Adrian Błąd też byli. No byli – i nawet sam miałem zdanie, że z tymi zawodnikami wiele nie osiągniemy i powinni odejść. Ale zostali w GieKSie przez tyle lat i awansowali – do pierwszej ligi i do ekstraklasy. I jakkolwiek dalej uważam, że od czasu, kiedy na GieKSie się udzielam, czyli przez te 20 lat większość moich przewidywań się sprawdzała, to tutaj akurat nie. Co do Arka i Adriana mogę powiedzieć jedynie – sorry panowie, pomyliłem się.

Nie sądzę, że cokolwiek takiego mogłoby się przydarzyć przy Tymoteuszu. Choć mimo wszystko mu tego życzę, bo ciągle chłopak jest młody, ma 26 lat i jeśli rzeczywiście by się ogarnął, to coś jeszcze może w tę piłkę pograć. Nie na najwyższym poziomie, ale jakiś klub z ekstraklasy może go przygarnąć.

Podsumowując więc – bo już dajmy spokój Puchaczowi – to naprawdę świetna wiadomość, że do nas nie trafił. Nie wiem, co tam się podziało, czy GieKSę wyd… wymanewrował, ale sama ta historia z wysypaniem się jego transferu przecież do niego bardzo pasuje. Niech się kopie po czołach z Azerami, krzyżyk na drogę i obyśmy już nigdy więcej nie mieli pomysłów ściągania takich „gwiazdorów” do naszego klubu. Bądźmy poważni.

Napisałem wcześniej, że mecz z Górnikiem, sparing sparingiem… Niestety wydarzyła się rzecz, której najmniej byśmy chcieli. Aleksander Paluszek zerwał więzadła w kolanie i na wiele miesięcy z jego gry będą nici. Jak to dobrze ktoś napisał – szkoda, że zagrał z Radomiakiem, bo tylko narobił nadziei… To prawda, debiut zawodnika w katowickich barwach był bardzo obiecujący. Nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki za zawodnika i życzyć szybkiego powrotu do zdrowia.

Niestety w związku z tym skomplikowała się nasza sytuacja w obronie. Nie pozyskaliśmy dodatkowego obrońcy i GieKSa będzie musiała rzeźbić w tym, co ma. Póki co nasza defensywa nie spisuje się dobrze w lidze, tracimy mnóstwo bramek, a ostatni mecz na zero z tyłu rozegraliśmy prawie pięć miesięcy temu. Jeśli chcemy się utrzymać i punktować w lidze, ten aspekt musi być poprawiony. Nie zawsze bowiem będziemy strzelać cztery gole, jak z Arką, i trzy – jak z Radomiakiem. Tak więc Arek Jędrych, Marten Kuusk, Lukas Klemenz i Alan Czerwiński będą musieli wziąć tę odpowiedzialność i praktycznie w tym kwartecie zamykają się nasze możliwości. Problem się pojawi, gdy przyjdą kartki czy nawet drobne urazy. Choć Bartek Jaroszek to fajny chłop, ratowanie się nim będzie aktem desperacji. Ale pozdro Bartek 😉

Jutro czeka nas starcie z Lechią Gdańsk. Wyjazdy, ach te nieszczęsne wyjazdy. Mamy z nimi potężny problem i to nie od dziś. Choć w tym roku katowiczanie wygrali przecież w Częstochowie, Wrocławiu czy Gdańsku właśnie, to seria czterech porażek z rzędu na wiosnę czy trzech w obecnym sezonie jest niepokojąca. Dodatkowo przyglądając się tym spotkaniom – w większości GKS nie miał czego szukać. Patrząc jeszcze na wiosnę, najlepszy był mecz z Motorem, ale pozostałe przegrane to była lipa. Teraz bardzo słabe występy w Łodzi i Zabrzu, niezły w Warszawie. To za mało. Trener na konferencji po Górniku mówił o tym, że możliwa jest jakaś zmiana, jeśli chodzi o delegacje. Na czym będzie ona polegać – zobaczymy.

Nadal wielkim problemem są też bramki tracące w końcówkach połów. Od tych pięciu miesięcy w dwunastu meczach GKS stracił trzynaście bramek w ostatnich pięciu minutach pierwszej lub drugiej połowy. I z Radomiakiem tak było, a gdyby sędzia uznał gola w końcówce meczu – mielibyśmy tego jeszcze więcej. Fatalna statystyka i ja naprawdę łapię się na tym, że marzę, żebyśmy w pierwszej połowie dociągnęli choćby do 0:0. W obecnym sezonie udało się to tylko raz – w pierwszej kolejce.

Lechia to nie będzie łatwy przeciwnik, ale nie jest to rywal nie do ogrania. Co prawda słynął z tego, że strzelał i tracił mnóstwo bramek, ale ostatnio się to trochę zmniejszyło. Bo ultrabezbarwnym i nudnym meczu Lechiści pokonali w derbach Arkę 1:0, a w Białymstoku przegrali 0:2. A wiemy, że wcześniej dostali oklep w Lubinie 2:6. Można więc tej ekipie strzelać bramki, zresztą GKS w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu trafił w Gdańsku trzy razy, natomiast jak uruchomi się Bobcek z Wiunnykiem, to naprawdę trzeba się mieć na baczności i nasza obrona musi być zwarta i zwrotna.

Mecz z Radomiakiem był epicki. Pod kątem emocji to było jedno z najlepszych spotkań od wielu lat, niektórzy kibice musieli do siebie dochodzić po nim przez kilka dni. Dużo dało to jednak pozytywnej adrenaliny i nakręcania się na dalsze losy naszego zespołu.

Jednak kochani – Lechia jest dopiero jutro. Teraz i dzisiaj najważniejszy jest inny mecz GieKSy. Wszyscy o 18:00 trzymamy kciuki za dziewczyny w boju z Twente Enschede. Dajcie z siebie Dziołszki wszystko, żeby przed rewanżem mieć jak najlepszą sytuację wyjściową!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ilja Szkurin w GieKSie!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ilja Szkurin został nowym zawodnikiem GKS Katowice. Napastnik będzie występować w klubie przez trzy kolejne sezony, a umowa zawiera opcję przedłużenia kontraktu. 26-letni Białorusin reprezentował do tej pory Legię Warszawa. 

Szkurin w przeszłości występował między innymi w CSKA Moskwa, Dynamo Kijów, Hapolel Petah Tikawa. Udane występy w tym ostatnim klubie zaowocowały transferem do Stali Mielec. W sezonie 2023/24 zdobył 16 bramek i został wicekrólem strzelców Ekstraklasy. W trakcie kolejnej kampanii, w lutym bieżącego roku, został kupiony przez Legię Warszawa. W ostatnim sezonie Ekstraklasy Szkurin wystąpił w 33 spotkaniach (20 w Stali Mielec i 13 w Legii Warszawa) i strzelił 7 bramek (odpowiednio: 5 i 2). Do tego dołożył dwa trafienia w Pucharze Polski dla Legii, w tym jedno w finale. W trwającym sezonie wystąpił w 9 meczach (3 Ekstraklasa, 4 Liga Europy, 1 Liga Konferencji i 1 Superpuchar Polski), w których zdobył jedną bramkę – w finale Superpucharu Polski, dając tym samym Legii kolejne trofeum. 

Życzymy powodzenia w naszych barwach!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga