Dołącz do nas

Piłka nożna

Goncerz: Dziękuje kibicom za doping do końca spotkania

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po meczu dziennikarze długo czekali na naszego kapitana by udzielił on wypowiedzi pomeczowej. Poczytajcie zatem co miał do powiedzenia Grzegorz Goncerz.

Po nieudanym karnym podszedłeś znowu i tym razem dał on 3 punkty

Goncerz: Patrzyłem do końca czy bramkarz zrobi jakiś ruch i wykorzystałem to, że poszedł do rogu. Udało mi się strzelić bramkę, z czego się bardzo cieszę. Wiedzieliśmy, że czeka nas ciężkie spotkanie, bo Rozwój na wiosnę gra dobrze w piłkę. Mecz nam się bardzo dobrze ułożył, bo szybko prowadziliśmy 1:0, potem jeden strzał Rozwoju i tracimy bramkę na 1:1. Ciężko nam się potem grało gra nam się nie kleiła. Cierpieliśmy na boisku, ale chcieliśmy skończyć z „pięknymi porażkami”, bo dziś te punkty były nam bardzo potrzebne. Chcemy zająć na koniec sezonu 3 miejsce i wydaje mi się, że to jest dla nas realny cel. By go osiągnąć musimy wygrywać takie mecze jak dziś.

Jedni i drudzy potrzebują punktów Rozwój by się utrzymać, ale dziś nie było solidarności?

W każdym spotkaniu gramy 3 punkty.  W tym sezonie karty są już rozdane, ale my musimy walczyć i grać o kolejny. Chcemy skończyć jak najwyżej w tabeli, bo nas na to stać.

Dziś wynik był dobry, ale gra chyba nie?

Absolutnie nie, gra była szarpana i chaotyczna przez większą część meczu. Wynik cieszy, ale musimy pracować by w kolejnych spotkaniach wyglądało to podobnie jak w tych przegranych spotkaniach gdzie sama gra była lepsza.

Czy za te wyższe miejsce macie jakieś wyższe premię?

Absolutnie nie, to jest sprawa ambicjonalna, prestiżu by w kolejnym sezonie poczuć się pewniej.  Jeśli mamy atakować ekstraklasę to musimy się czuć pewnie a z tym będzie ciężko, gdy kolejny sezon skończymy na 8-9 miejscu. Morale i pomoc kibiców będzie niższa w tym momencie, kibice pewnie by chcieli wtedy kolejnej rewolucji, potrzeba nam tego by szkielet drużyny był otrzaskany z tą walką.  Dziś chciałbym podziękować kibicom za doping, bo byli z nami przez cały mecz, ten mecz pokazał jak ważne jest ich wsparcie. Wydaje mi się, że gdyby nie ich doping ten mecz mógłby się zakończyć różnie.

Dziś pierwszy raz grałeś od początku z Zahorskim. Jak Ci się grało?

Musimy się jeszcze dotrzeć, graliśmy pierwszy raz razem, moje zadanie było takie by grać za nim. Trzeba potrenować i złapać razem rytm tego jak mamy współpracować. Każdy trening powinien procentować w przyszłości. Dla mnie zawsze liczy się dobro drużyny i to, że dziś Zahorski grał na szpicy nie ma dla mnie znaczenia. Ważny jest efekt tej gry, ja staram się zostawić serce na boisku i wypełniać polecenia trenera.

Nie miałeś nerwów przed karnym?

Po Nowym Sączu wiedziałem, że podejdę to kolejnego karnego, chyba, że trener zarządziłby inaczej. Nie jestem osobą, która by była zdeprymowana jedną czy drugą sytuacją na boisku. Nie myślałem, jak go wykonać, chciałem by to ze mnie zeszło, bo muszę przyznać, że ostatnie dni były dla mnie nerwowe. Nie ma nic gorszego dla napastnika, gdy nie strzela bramek w sytuacjach, jakie ja miałem.

Walczysz o koronę?

Oczywiście, że walczę. Brakuje ile bramek?

Trzy

No to niekiedy jest to kwestia jednego meczu w tej lidze, bo i takie mecze się zdarzały. Do póki gramy to nie składam broni, walczę o koronę i to moje kolejne marzenie. Może będzie ciężej niż ostatnio, ale jeszcze trochę spotkań przed nami. Wierzę, że ta bramka będzie przełomowa w tej walce.


9 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

9 komentarzy

  1. Avatar photo

    Kibol

    24 kwietnia 2016 at 17:37

    Grzesiu fajnie że honor uratowany ale z taką grą nie ma sie co ciś do Ekstraklasy prosze zrozumcie !

  2. Avatar photo

    Piotr

    24 kwietnia 2016 at 18:00

    Gra katastrofalna zero pomysłu na gra sami się obolacie co to kurwa ma być z tymi zawodnikami i trenerem o ekstraklasie możemy zapomnieć niestety a brzęczek jak gada ze nie musi być w Katowicach za trenera to niech wypierdala z Rakowem nic dobrego nie zrobił z Lechi go wyjebali a tu udaje gwiazdora uratowały go tylko te 3 pkt tak samo i piłkarzy dobrze wiemy jakby to sie skończyło jakby przegrali wizytą pod szatnią a super Cygan by musiał dzwonić psy GKS to my

  3. Avatar photo

    lukasz

    24 kwietnia 2016 at 19:03

    Panowie ale gdyby to byl mecz decydujacy o awansie wszyscy by mowili ze nie wazny styl wazny wynik. I tu jest tak samo, 3 pkt i tyle mecz bez wiekszej historii. Pokazcie druzyne ktora gra równo przez cały sezon. Czy to w 1 czy 2 naszej lidze?? Jest taka ? To sa polskie realia, poki nie bedzie wielkich naprawde wielkich pieniedzy nie bedzie mowy o tym zebysmy wjakis sposob zdominowali przeciwnika. Wszyscy bysmy chcieli isc od wygranej do wygranej ale z taka kasa nie pozwolimy sobie na zawodnikow ktorzy mogli by to osiagnac. Czepiacie sie trenera? Wystarczy posluchac opinie ludzi ktorych trenowal w Lechii, to mlody trener dajmy mu szanse do huja.Wiele razy ak gralismy w miare przyzwoicie i przegrywalismy to wszyscy wkurwieni, teraz poziom mizerny ale 3 pkt, kurwa Panowie to nie LaLiga i Barca czy Real. Pogodzcie sie z tym i skonczcie pierdolic o kolejnej wymianie wszystkich bo w takim razie bedziemy siedziec w tej jebanej lidze jeszcze drugie tyle lat.

  4. Avatar photo

    lukasz

    24 kwietnia 2016 at 19:09

    A swoja droga myslicie ze wizyty pod szatnia cos dadza??? Kurwa tak bylo za Edka L. jak dostali po Groclinie ale to bylo troche inne pokolenie pilkarzy, teraz sa inni i patrza na to zupelnie inaczej. Pomoglo w Zabrzu? Huj dalej graja padline, u nas pomoglo za Moskala? tez nie. To samo na trybunach, coraz mnie ludzi chodzi na GieKSe, wrecz bym powiedzial dramatycznie malo, kiedys czy zima czy deszcz te 4-5 bylo. Wiadomo wyniki, ale z klubem i to takim jak nasza GieKSa jest sie na dobre i zle … a Wy sie dziwicie pilkarzom …. Trzeba dac czas i poczekac na kolejny sezon.

  5. Avatar photo

    tyta

    24 kwietnia 2016 at 19:16

    … panowie Piotr i Kibol nie ma co mówić o ekstraklasie.Po takiej „grze”jak w ostatnich dwóch kolejkach i dzisiejszym stylu gry to musimy uważać by się utrzymać.Tabela jest spłaszczona a przed nami 6 trudnych meczów m.in Zawisza,Wisła,Stomil,Chrobry.Gonzo z całym szacunkiem ale nie odczuwam różnicy w stylu Waszej gry w przegranym z Olimpią meczu a tym dzisiaj wygranym.Gracie na stojąco i do tyłu,dlatego jeśli nie wrócicie do dobrej gry takiej z Bełchatowem to uważam że należy zmienić trenera bo w tamtym meczu wbrem temu co mówisz była ładna gra i zwycięstwo

  6. Avatar photo

    fanclub dortmund

    24 kwietnia 2016 at 22:04

    NO Jesli pilkarze sa zadowoleni z siebie po taki meczu …to lepiej niech zaczna szukac innej pracy…Rozwoj byl lepszy ,walczyl i szukal zwyciestwa…Gieksa bez pomyslu bez serca…ale za to spelnila marzenie zarzadu i najprawdapodobnie przybila spadek Rozwoju…teraz nie bedzie konkurenta do kasy z miasta…a prawda na bosiku taka ze klub z budzetem 10 razy mneijszym niz nasz z pilkarzami ktorych u nas nie chciano pilkarsko wcale nam nie ustepowal…co do frekwencji..wstyd na cala Polske pokazana przez Polsat…..2000 ludzi na derbach Katowic…stadion nowy na 20 000 nam sie nalezy…oj nalezy…

  7. Avatar photo

    cierpliwy

    24 kwietnia 2016 at 22:20

    potrzebne sa wzmocnienia,poczekajmy po Euro moze nasz prezes kogos wypatrzy: albanczyka,walijczyka czy innego slowenca.Pozdro dla normalnych

  8. Avatar photo

    lukasz

    24 kwietnia 2016 at 23:58

    kurwa ja pierdole czytam i czasem mysle ze o nas nikt nie musi zle pisac i wypowiadac sie bo robia to sami kibice TEGO klubu. Czy Was czasem juz do konca nie popierdolilo? Co Wy wypisujecie? Nie dziwie sie ze tak szybko ubywa kibicó na B1 …

  9. Avatar photo

    lukasz

    25 kwietnia 2016 at 00:01

    I mi nie chodzi o aspekt sportowy bo tu jest mizeria zgadzam sie, ale ta mizeria jest wszedzie tyczy sie calej polskiej ligi a Wy po prostu sracie do wlasnego koryta. Kurwa ludzie omapietajcie sie !!!

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Cierpliwość, przytomność, rozwaga

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu w Lublinie wypowiedzieli się szkoleniowcy Motoru i GKS Katowice – Mateusz Stolarski i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Bardzo ważny dla nas moment, bo czekaliśmy na punkty na wyjeździe, a wygraliśmy pierwszy raz w 12. Kolejce, więc moment dla nas bardzo istotny. Z punktu widzenia punktów i tabeli bardzo istotny moment okres przed nami, czyli sam proces treningu i analizy meczu, bo te punkty będą miały bardzo dobry wymiar, kiedy potwierdzimy to w kolejnym spotkaniu. To trzecie okienko po dwóch przerwach reprezentacyjnych – i chciałoby się, aby dobrze drużyna funkcjonowała. Często mówiliśmy na konferencjach o dobrej grze, ale punktów nie mieliśmy tyle, ile byśmy chcieli. Dzisiaj bardzo dobre mentalne w całości przełamanie,  bardzo dobre 30 minut. Duża kontrola nad meczem i wydawało się, że jesteśmy na świetnej drodze, ale… jeszcze nie jesteśmy idealni. Niepokoi mnie te czterdzieści bramek, które padło w naszych dwunastu meczach. Mimo że szesnaście strzeliliśmy, a  dwadzieścia cztery straciliśmy i dzisiaj też dwie.

W drugiej połowie byliśmy bardzo skuteczni i wykorzystaliśmy wcale niekiedy niełatwą sprawę, jeśli chodzi o przewagę jednego zawodnika, bo nie zawsze strzela się trzy bramki. Wielkie gratulacje dla zespołu za cierpliwość, przytomność i dużą rozwagę, to mnie bardzo cieszy.

Musimy budować kolejne mecze i punkty tylko w cierpliwej pracy i pokorze w tym co robimy. Nie jesteśmy krezusami ekstraklasy, która przecież idzie do przodu. Poziom rozgrywek, zainteresowanie jest czymś, co bardzo cieszy. My w Katowicach musimy wykonywać rzetelnie swoją robotę i zbierać doświadczenia. Dzisiaj dla nas bardzo ważny mecz, w tamtym sezonie nie udało mi się w naszej rywalizacji wygrać z Motorem, więc bardzo się cieszę, że to my jesteśmy do przodu, a Lublinowi życzę wszystkiego dobrego.

Mateusz Stolarski (trener Motoru Lublin):
Do straty drugiej bramki, szczególnie przez pierwsze 15 minut wyglądaliśmy, jakbyśmy grali pierwszy raz ze sobą. Wymuszone lub nie straty piłki i błędy techniczne, na które ciężko było zareagować. 0:2 i… zeszło nas całe ciśnienie. Dlatego zagraliśmy najlepsze dwadzieścia pięć minut w całym sezonie. Do bramki na 2:2 i po niej, kiedy złapaliśmy wiatr w żagle i czułem, że będzie to, co mówiłem przed meczem. Potem czerwona kartka. Na drugą połowę chcieliśmy przetrzymać do 70. minuty przy 2:2 i potem zaryzykować i zagrać o zwycięstwo. W pierwszej akcji, po pierwszym rzucie wolnym w drugiej połowie nie byliśmy w stanie kryć wszystkich zawodników, którzy dobrze grają głową lub są groźni po SFG – musieliśmy jednego zostawić i był to właśnie Zrelak. Musieliśmy poświęcić do centrum, a on schodził poza światło bramki, bo większe szanse na gola są właśnie ze światła niż na dalszym słupku. Pomyliłem się. Taką bramkę straciliśmy, nie zdołaliśmy w ostatniej strefie wyblokować. Potem miałem poczucie, że przy odrobinie szczęścia odrobimy na 3:3, bo mieliśmy dobry moment, ale nie strzeliliśmy. A potem co? Masz 2:3 i grasz w „10”, stoisz nisko i próbujesz przegrać jak najmniej lub idziesz po kolejną bramkę. Strzelał je przeciwnik, gratulacje dla GKS i trenera Góraka. Wygrali zasłużenie z przebiegu całego spotkania. Dla nas jest to bardzo ciężki czas, ciężki okres i musimy wszyscy uderzyć się w piersi, wziąć trochę więcej odpowiedzialności za to, co się w ostatnim czasie dzieje, ale pretensje mogę mieć tylko dla siebie.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Post scriptum do meczu z Motorem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Mecz z Motorem to już historia. Historia bardzo szczęśliwa dla nas, bo trzybramkowe zwycięstwo na wyjeździe nie zdarza się codziennie. Z początkiem nowego tygodnia wracamy jeszcze raz do piątkowych wydarzeń, ale za chwilę czekają nas kolejne wyzwania. Maraton z trzech meczów w ciągu tygodnia. Pierwszym akordem będzie spotkanie z Koroną Kielce. Wszyscy na Nową Bukową!

1. Wyjazd do Lublina był jednym z najdalszych w tej rundzie. Potem będziemy jeszcze mieli Białystok, a ponadto już niedalekie delegacje – do Łodzi, Niecieczy i Częstochowy.

2. Te piątki nam serwują niezwykle często. Dodatkowo mecz o osiemnastej wymagał wyjechania rano, choć nie jakoś bardzo wcześnie rano. Z Katowic wyjechaliśmy o 11.

3. Pojechaliśmy w czwórkę – ja, Misiek, Kazik i Mariusz, z którym nieraz jeździmy na wyjazdy i świadczymy sobie wzajemnie „samochodowe” przysługi. Przed nami było nieco ponad 4 godziny drogi.

4. Trasa przebiegała sprawnie. Było pochmurno, choć jeszcze nie deszczowo. Na to musieliśmy poczekać.

5. Wkrótce po odbiciu z autostrady udaliśmy się do Maka w Sokołowie Małopolskim. Mieliśmy co prawda w planie posilenie się już w Lublinie, ale chcieliśmy szybciej wziąć coś na ząb, bo Misiek nie jadł śniadania, a skoro tak – wykorzystaliśmy sytuację, by zaspokoić łakomstwo. Symbolicznie.

6. W Lublinie byliśmy około 15.30. Mogliśmy podziwiać tak nieczęste w Polsce trolejbusy. Znamy je doskonale z Tychów, ale naprawdę niewiele jest miejsc, w których one jeżdżą. Z pamięci kojarzę Grudziądz, ale mogę się mylić.

7. Z polecenia pojechaliśmy do „Bistro przy peronie”, czyli jak sama nazwa wskazuje jadłodajni przy dworcu i jednocześnie bardzo niedaleko stadionu. Tutaj czekał nas właściwy posiłek.

8. Chłopaki wzięli różnie – rybę, kurczak, schaboszczak… Ja zdecydowałem się na Zapiekaperon, czy coś takiego. Na zdjęciu ładnie wyglądało, smakowało nieźle, ale bez szału. Natomiast frytki od Miśka choć mrożone, były idealnie zrobione – co rzadko się zdarza w knajpach, więc nie omieszkałem mu kilku zwędzić.

9. Łakomstwo skutkowało tym, że wzięliśmy także zupę. Co prawda w menu było napisane, że szparagowa, ale przytomnie zapytałem pani sprzedającej, czy to rzeczywiście szparagowa czy z fasolki szparagowej. Istotnie to drugie.

10. No i na koniec byliśmy już pełni. Dobrze, że stadion był niedaleko. Wkrótce zaczęliśmy kierować się ku obiektowi Motoru.

Nie wiem, czy to nasza pamięć zawiodła, ale jakoś chyba w innym miejscu niż ostatnio były do odebrania akredytacje. Dlatego najpierw musieliśmy zaparkować samochód z jednej strony stadionu, potem go obejść (stadion, nie samochód – nie jesteśmy jeszcze tak szaleni, żeby obchodzić samochody) i wrócić do wejścia dla mediów. Przechodząc m.in. obok efektownego muralu.

11. Zazwyczaj to jest tak, że parkujemy/wjeżdżamy i już z tobołami odbieramy akredytacje. Teraz zrobiliśmy sobie trochę wycieczek. W końcu jednak odebraliśmy wejściówki.

12. Przed stadionem stały gęsiego autokary Motoru i GieKSy. Potem nasz autokar widzieliśmy jeszcze raz, w zupełnie innym miejscu.

13. Wkrótce już znaną drogą udałem się na chwilę na salę konferencyjną, gdzie pogadałem chwilę z miejscowym dziennikarzem. Potwierdzał, że pod Mateuszem Stolarskim jest gorący stołek. Dla obu klubów było to niezwykle ważne spotkanie. Kazik w tym czasie wypuścił drona i zrobił efektowne ujęcia.

14. Po zrobieniu herbaty poszedłem już na prasówkę. Zawsze lubię być zarówno na stadionie, jak i na sektorze prasowym odpowiednio wcześniej. Można się usadowić, zająć dobre miejsce i też obejrzeć jeszcze niezapełniony stadion. Jeszcze przy lekkim świetle dziennym, choć już z jupiterami.

15. Na obiekcie był pewien relikt kilkuletniej przeszłości. Otóż przy wejściu na prasówkę znajdowały się dwie kartki z hasłem do WiFi. Problem jednak polegał na tym, że jedna z nich to była kartka z… finału Pucharu Polski 2021. Ciekawe to, czy tam nikt nigdy z klubu się nie zapuścił, by ją zdjąć? A może to po prostu pamiątka?


16. Miejsca prasowe są kompletnie oddzielone od reszty. Ciekawe jest to miejsce na stadionie Motoru. Posadzka z płyt chodnikowych, ogólnie stan niemal surowy, ale przejścia wygodne. Najbardziej rozśmieszają mnie numerowane krzesełka na kółkach, których jest mniej niż stolików. Tym bardziej, trzeba wcześniej zająć.

17. Ja wybrałem miejsce nieopodal komentatorów Canal Plus, których jeszcze nie było na stanowisku. Dlatego też mogłem podejrzeć i podsłuchać na żywo wywiady z trenerami. Zawsze są one nagrywane ponad godzinę przed meczem i puszczane z odtworzenia we „Wstępie do meczu”. Tutaj już doskonale wiedziałem od razu, jakie mają nastawienie obaj szkoleniowcy.

18. Zasiadłem do swojego stanowiska. Do wyboru są dwa rzędy, jeden ze sztywnymi stolikami, drugi z rozkładanymi. Minus tych pierwszych jest taki, że są w rzędzie dolnym i mają przed sobą szybkę z pleksi. To zawsze daje takie wrażenie odgrodzenia od boiska i pewnej nienaturalności. Zająłem więc miejsce na górze.

19. Blat w porządku, minimalnie pochylony, ale nie na tyle, żeby zsuwały się rzeczy, tak jak na niektórych stadionach. Miejsca wystarczająco, kontakty są, widoczność znakomita. Nie pozostawało nic, jak czekać na rozpoczęcie spotkania.

20. Kibice powoli zaczęli się schodzić, piłkarze mieli rozgrzewkę. Pod jej koniec spiker wyczytywał składy, a w międzyczasie Arkadiusz Najemski, obrońca Motoru, został uhonorowany pamiątkową tablicą za setny mecz w Motorze. Problem w tym, że nic sobie z tego nie robił tenże spiker i czytał dalej zestawienia, więc sporo osób pewnie nie zauważyło, że taka ceremonia ma miejsce.

21. A potem mieliśmy już granie. Powiedziałbym, że przecieraliśmy oczy ze zdumienia, gdy GKS od początku atakował, gdyby to była prawda. Znamy ten schemat choćby z meczów z Legią czy Cracovią. Problem był taki, że przewaga nie była udokumentowana bramką. Tutaj była – i to dwoma trafieniami. Kibice obu drużyn od początku oglądali bardzo ciekawy mecz.

22. Co do pierwszej bramki GKS, to boisko w Lublinie najwyraźniej służy Bojrsze Galanowi. Zawodnik praktycznie nie strzela goli, ale na stadionie Motoru trafił już drugi raz. Tak to bywa w piłce.

23. Adam Zrelak strzelił bramkę ręką. Na szczęście nie swoją, więc to nie była boska ręka Jasia Furtoka. Dopomógł jednak wspomniany Arek Najemski. Tak więc, gratulacje Arek! I jeszcze raz dzięki!

24. Nadal jednak musieliśmy być czujni, bo przecież w poprzednim sezonie też w dziewiątej minucie prowadziliśmy, a to jednak Motor wygrał 3:2. Tu mieliśmy dwubramkowe prowadzenie, ale dalecy byliśmy od przypisywania sobie trzech punktów, bo… to jest GieKSa, która zawsze potrafi spłatać figla.

25. No i spłatała. Łatwo dała sobie wbić dwie bramki, bo już nie było więcej miejsca, żeby się cofnąć na boisku (dalej były już tylko trybuny). Z dobrego prowadzenia zrobił się remis, a w zamieszaniu Motor był bliski trzeciej bramki.

26. Nie jestem w stu procentach przekonany, że to Czubak strzelił pierwszego gola. Sam zawodnik mówił, że raczej nie dotknął piłki. Powtórki są bardzo mylące, bo na niektórych jest wrażenie, że dotknął, na innych całkowicie nie. Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze z linijką sprawdzi. Ja bym zaliczył bramkę Wolskiemu.

27. Na szczęście Łabojce przepaliły się styki i sfaulował Zrelaka przy linii autowej. Choć eksperci stwierdzają, że druga żółta kartka nie była potrzebna. Bez przesady. Czyste i zasłużone żółtko. To zawodnik powinien uważać, a nie liczyć na litość sędziego.

28. Swoją drogą zaledwie dwie sekundy były potrzebne, by Marten Kuusk po swoim wejściu odmienił losy meczu. To właśnie po zmianie, w której zastąpił Czerwińskiego, Estończyk wykonywał aut do Słowaka i nastąpił ten faul.

29. Druga połowa to był już koncert GieKSy. Nasze armaty na dobre się odblokowały. Zrelak strzelił już gola nogą, a nie ręką rywala i katowiczanie szybko znów byli na prowadzeniu. To drugie trafienie Słowaka w tym sezonie.

30. A potem show dał Ilja Szkurin. Białorusin strzelił swoje pierwsze dwie bramki w lidze dla GKS, a w sumie ma już trzy trafienia, bo przecież zdobył gola także w Pucharze Polski. Jaka szkoda, że nie wykorzystał tej sytuacji sam na sam, bo drugi hat-trick zawodnika GKS w tym sezonie to byłoby coś.

31. Hat-trick asyst mógł mieć Bartosz Nowak, ale dwie właśnie były prawowite, a trzecia (pierwsza w kolejności) to była ta przy drugim golu GKS w tym meczu. Bramka była samobójcza, więc asysty nie ma.

32. Z czasem nie było już zagrożenia, że GieKSie może coś się stać. Dużo wnieśli zmiennicy, jak wspomniany Ilja, a także Sebastian Milewski czy Marcel Wędrychowski.

33. Tym samym GKS zdobył pięć goli na wyjeździe pierwszy raz od ubiegłorocznego meczu z Puszczą. Kibice natomiast zwracają uwagę, że ostatni mecz z kibicami, w którym zespół zdobył pięć bramek w delegacji to spotkanie sprzed… 20 lat, kiedy GieKSa wygrała w czwartej lidze z Czarnymi Sosnowiec 5:2. Wówczas hat-tricka zaliczył Sebastian Gielza.

34. W końcu mieliśmy odrobinę radości. Po meczu oczywiście nagrałem swoją nagrywkę, a z racji tego, że byliśmy – jak wspomniałem – nieopodal komentatorów, zaprosiłem Tomasza Wieszczyckiego do wywiadu. Były reprezentant Polski zgodził się i przeprowadziliśmy sympatyczną, krótką rozmowę. Wieszczu zapowiedział, że za tydzień będzie na meczu z Koroną.

35. Mecz skomentował także Tomasz Witas, który zadebiutował w tej roli w Canal Plus. Wyszło mu całkiem dobrze, słyszałem jego emocje na żywo, a potem przewijając sobie mecz mogłem stwierdzić, że dał radę. Może to będzie szczęśliwy komentator dla GieKSy?

36. A co do Wieszcza, to trzeba powiedzieć, że w poprzednim sezonie pamiętam, że komentował mecz z Puszczą u siebie (3:1), a w obecnym z Wisłą w Płocku (1:1). Więc też całkiem nieźle.

37. Potem oczywiście udałem się na konferencję prasową. Jak zwykle zadawałem pytania trenerowi Górakowi, ale przy pierwszym z nich tak się zamotałem, że musiałem gdzieś odkręcić, żeby w gruncie rzeczy powiedzieć, o co mi chodzi 😉

38. Mateusz Stolarski natomiast wyglądał jak cień człowieka. Taka piłkarska depresja. Mieliśmy to kiedyś w GieKSie, tak w swoim czasie wyglądał Piotr Mandrysz, a będąc uczciwym, takie wrażenie w pewnym momencie sprawiał także Rafał Górak – w czasach okrzyków o walizkach i fatalnych wyników. Trener też się na szczęście odkręcił z tej sytuacji i to dawna sprawa.

39. Ciężki czas przeżywa jednak trener Motoru. Próbował odpowiadać, ale widać było wielki żal – niewypowiedziany całkowicie żal tak naprawdę do zawodników. Szkoleniowiec chyba też wie, że prezesi różnie lubią reagować. A Zbigniew Jakubas przecież chciał pucharów…

40. GieKSa wygrywając 5:2 wyprzedziła Motor w tabeli. Brawo!

41. Po konferencji zostaliśmy jeszcze jakiś czas na sali. I znów muszę to powiedzieć. My naprawdę po 19 latach w pierwszej lidze mamy dużo pokory, nawet jeśli chodzi o ludzi zajmujących się mediami. Przy jednym stoliku siedzieli sobie ludzie z oficjalnej strony klubu, przy innym my. I u wszystkich pełen spokój, oczywiście że dobre humory, ale nie ma tego cwaniakowania, co w innych klubach, tego śmieszkowania i kumatości, tak żeby cały Lublin słyszał. Lubię to u nas. Nie robimy z siebie nie wiadomo jakich gwiazd. Za dużo wszyscy w Katowicach przeszliśmy.

42. Wkrótce udaliśmy się do samochodu, by wrócić do Katowic. Czekało nas kolejne ponad cztery godziny drogi. Pogoda była kiepska, padało lub siąpiło niemal cały czas.

43. W Brzesku jeszcze wstąpiliśmy na kurczaki z KFC, bo byliśmy po wielu godzinach już głodni – a było już po północy. To była jedyna dostępna strawa o tej porze. Od razu przypomnieliśmy sobie, że już niedługo mecz z Piastem.

44. Dla mnie to był piąty mecz w Lublinie, z czego drugi na nowym stadionie. Bilans jest bardzo zadowalający – zobaczyłem trzy zwycięstwa, jeden remis i jedną porażkę. W tych spotkaniach widziałem także aż jedenaście bramek GieKSy.

45. Na powrocie jeszcze mijaliśmy autokar GieKSy. To zdecydowanie stały fragment gry podczas powrotów z wyjazdów.

46. W Katowicach byliśmy około drugiej w nocy. W końcu, w szóstym meczu w delegacji zdobyliśmy trzy punkty!

47. Do zobaczenia w sobotę na Koronie!

Kontynuuj czytanie

Hokej

Bezradna GieKSa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ramach 14. kolejki Tauron Hokej Ligi podejmowaliśmy w Satelicie lidera tabeli – Unię Oświęcim. Po końcowej syrenie powody do radości mieli goście, a losy spotkania rozstrzygnęły się w pierwszej tercji. 

Spotkanie rozpoczęło się od gola dla oświęcimian. W 2. minucie McNulty tak niefortunnie wybijał krążek spod własnej bramki, że trafił w głowę Petrasa, a następnie „guma” znalazła się w naszej bramce. Uskrzydleni zdobytą bramką goście szukali okazji na podwyższenie prowadzenia, jednak Eliasson nie dał się pokonać. W 7. minucie w zamieszaniu pod bramką Tyczyńskiego żaden z naszych zawodników nie potrafił wepchnąć krążka do bramki. Od tego meczu mecz nabrał tempa, a krążek szybko przemieszczał się z jednej strony lodowiska na drugą. W połowie meczu w odstępie 54 sekund przyjezdni zdobyli dwie bramki. Najpierw Ahopelto zagrał w tempo do Krzemienia, a ten nie dał szans na skuteczną interwencję naszemu bramkarzowi. Niespełna minutę później strzałem spod linii trzeciego gola dla unitów zdobył Peresunko. Po stracie trzeciej bramki do boksu zjechał Eliasson, a jego miejsce między słupkami zajął Kieler. Do końca tercji goście kontrolowali przebieg wydarzeń na lodzie.

Początek drugiej tercji należał do unitów, którzy stworzyli sobie kilka groźnych okazji. W 25. minucie dwójkową akcję Wronka-Fraszko na gola zamienił ten drugi. Dwie minuty później powinno być 2:3, ale tylko w wiadomy sobie sposób strzał Varttinena obronił Tyczyński. Z upływem czasu groźniejsze okazje zaczęli stwarzać nasi hokeiści. W 30. minucie Lundegard trafił w poprzeczkę. Napór katowiczan trwał, ale próby Bepierszcza, Chodora, Vervedy i Pasiuta nie przyniosły efektu bramkowego. Niewykorzystane okazje się zemściły na 32 sekundy przed syreną kończącą drugą tercję. Ahopelto zagrał krążek do Morrowa, a ten huknął jak z armaty w samo okienko. Jednak to nie było koniec emocji. Niemal równo z syreną kończącą tę część meczu Wronka strzałem pod poprzeczkę zdobył drugiego gola dla GieKSy.

Trzecia tercja rozpoczęła się od festiwalu kar po obu stronach. Najpierw na dwie minuty do boksu kar odesłany został Makela. Tuż po zakończeniu jego kary, nieprzepisowo zagrał Petras. Podczas tego czterominutowego okresu gry w powerplay’u najbliżej zdobycia gola był Anderson. Po wyrównaniu sił na lodzie role się odwróciły i to oświęcimianie grali praktycznie przez cztery minuty w przewadze, po wykluczeniach dla Chodora, a następnie dla Hoffmana. Oświęcimianie również tego okresu nie zwieńczyli golem. Co się odwlecze to nie uciecze. W 51. minucie Partanen strzałem pod poprzeczkę z okolic koła bulikowego zdobył gola numer 5 dla Unii Oświęcim. Na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry do boksu zjechał Kieler, a w jego miejsce wszedł dodatkowy zawodnik z pola. Manewr ten zakończył się niepowodzeniem, a strzelcem szóstej bramki był Peresunko, ustalając wynik meczu.

GKS Katowice – Unia Oświęcim 2:6 (0:3, 2:1, 0:2)

0:1 Samuel Petras 1:46
0:2 Łukasz krzemień (Erik Ahopelto, Roman Dyukow) 10:20
0:3 Ołeksandr Peresunko (Reece Scarlett) 11:14
1:3 Bartosz Fraszko (Patryk Wronka) 24:58
1:4 Joe Morrow (Erik Ahopelto)39:28
2:4 Patryk Wronka (Grzegorz Pasiut) 39:59
2:5 Mika Partanen (Samuel Petras) 50:21, 5/4
2:6 Ołeksandr Peresunko (Scarlett Reece, Radosław Galant) 56:46, do pustej bramki

GKS Katowice: Eliasson (Kieler) – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Bapierszcz, Anderson, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jonasz – Chodor, Hornik, Kosmęda, Dawid, Hofman Jakub.

Unia Oświęcim: Tyczyński (Dyukov Anton) – Morrow, Scarlett, Peresunko, Rac, Kasperlik – Dyukov Roman, Makela, Ahopelto, Galant, Partanen – Florczak, Soderberg, Moutrey, Trkulja, Petras – Matthews, Mościcki, Ziober, Krzemień, Kusak.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga