Po meczu z Dolcanem Ząbki rozmawialiśmy z jednym z rywali – strzelcem bramki Rafałem Grzelakiem.
Pierwsza połowa była dla was idealna, a przede wszystkim skuteczna. W drugiej połowie jednak było ryzyko, że nie wywieziecie stąd kompletu punktów.
Nie tylko w drugiej połowie, ale i już w przerwie trener nas przestrzegał, że GKS zawsze gra do końca i przede wszystkim na swoim boisku jest groźny. Całe szczęście, że byliśmy megaskuteczni w pierwszej połowie i mając trzy sytuacje, wszystkie wykorzystaliśmy. Z drugiej strony GKS ruszył do ataku, ale my mieliśmy swoje kontry, ale nasze rozwiązania były dramatyczne. Gdybyśmy byli tak skuteczni jak w pierwszej połowie, wynik mógł być wyższy. Mimo wszystko dotrwaliśmy do końca, choć nie było łatwo.
Jak z pana perspektywy wyglądały dwie stracone bramki – czy można było tego uniknąć?
Ciężko powiedzieć, analizować na gorąco. Przy drugim golu było bardzo duże zamieszanie. Nie chcę oceniać czy były to indywidualne błędy czy nie. Będziemy mieli analizę video i wtedy zobaczymy. Całe szczęście obyło się bez konsekwencji. Trzy punkty są nasze.
Co tam się podziało w końcówce meczu przy linii bocznej?
Sam nie widziałem dokładnie tej sytuacji, ale to był przede wszystkim błąd zawodnika GKS, który prawdopodobnie uderzył Grzegorza Piesio i to powinna być czerwona kartka. Dziwne to tym bardziej, że sędzia techniczny stoi 2-3 metry z boku i wszystko widzi doskonale.
Cała szarpanina później była już bardzo ostra – to przypominało bitwy z lat 90. we Włoszech i Hiszpanii.
Nienawidzę takich sytuacji i musimy ich unikać. Gra musi być dżentelmeńska, z szacunkiem. Wiadomo, że każdy walczy o trzy punkty, o pieniądze, o byt ligowy, ale trzeba się szanować. Czasem ciężko jednak jest utrzymać nerwy na wodzy.
Najnowsze komentarze