Felietony
Kamyk, Poczobut – kolejni zdobywcy Pucharu Pepco!
Im bliżej nowego sezonu – „niestety” drugoligowego – tym bardziej nabieram przekonania, że… lepiej być nie może. Brzmi dziwnie? Może i tak. A jednak – czas emocjonalny już dawno się skończył i ustąpił miejsca czasowi racjonalnemu. A ten mówi, że wykonany krok w tył prawdopodobnie jest jedyną możliwością, żebyśmy w końcu mogli odbić się od dna. Gdyby GKS Katowice utrzymał się w pierwszej lidze, pozostalibyśmy może ligę wyżej, ale w tym samym bagnie, w którym taplaliśmy się całe lata. W bagnie, nazwijmy to – zgniłego katowickiego jaja.
Gdybyśmy się utrzymali, zostałby w GieKSie Janicki. Zostałby Bartnik. Zostałby Dudek. I to już by tak naprawdę przekreśliło szanse na jakikolwiek rozwój w tym klubie. Pogonieni zostali z hukiem wszyscy i przyznam, że to miód na moje zmaltretowane kibicowskie serce.
Dodatkowo odeszło kilku tzw. piłkarzy, problem polegał na tym, że kilku innych zostało. I choć gabinety i pokój trenerski były oczyszczone, to nadal w szatni mieliśmy element piłkarskiej patologii. Z symbolem wieloletniej katowickiej sportowej nieudolności – Mateuszem Kamińskim – na czele. I choć ten zawodnik do spadku akurat przyczynił się w najmniejszym stopniu, to trzy spektakularnie zawalone awanse już poszły na jego konto. Niezrozumiałe dla mnie było, jak z człowiekiem przyciągającym porażki jak magnes można podpisać nowy kontrakt. To jednak się stało. Przymknąłem oko. Wierząc znów naiwnie, że „tym razem będzie inaczej”.
Do tego słaby jak barszcz Poczobut, który błysnął wywiadem w Niecieczy, a potem nie potrafił z kolegami uratować naprawdę śmiesznej pierwszej ligi. Pozostał Adrian Frańczak, który jest sympatyczny i jako zapchajdziura ok, ale jednak bardzo przeciętnego poziomu nigdy nie przeskoczył.
Ci zawodnicy dalej mieli być w tej szatni, a przecież jako najbardziej doświadczeni – mieli być trzonem zespołu. Nie wyglądało to szczerze mówiąc najlepiej i tak naprawdę zapowiadało problemy w drugiej lidze, która wcale nie jest wiele słabsza od pierwszej i gadki, że GieKSa powinna w cuglach awansować są głoszone przez ludzi, którzy nie mają za sobie grosz zdolności do nauki oraz zdobywania doświadczenia z wielu, wielu lat…
Gdy zobaczyłem w poniedziałek, że klub rozwiązał kontrakty z Kamińskim, Poczobutem, Frańczakiem oraz Mączyńskim, pomyślałem, że to niedorzeczne, bo przecież dopiero co nowe kontrakty zostały podpisane. Gdy po chwili dowiedziałem się, z jakiego powodu klub rozstał się z tymi zawodnikami, dostałem kolejną porcję miodu na serce.
Nie wiem, jak bardzo można być bezczelnym, żeby po przewaleniu wszystkiego, co da się przewalić na boisku podczas kilku sezonów, bo skompromitowaniu tego klubu sportowo na całą Polskę, zrobieniu z niego pośmiewiska i to nie raz i nie dwa, a dostając ciągle i znowu tysięczną szansę na odkupienie win – zachować się w taki sposób. Czyli mówiąc wprost – schlać się podczas przygotowań do nowego sezonu, w miejscu zgrupowania przed rozgrywkami.
Nie potrafię sobie po prostu tego wyobrazić i nawet nie wiem, czy to wspomniana bezczelność czy po prostu bezdenna głupota tych ludzi. Tak samo, jak bezdenną głupotą były zakupy alkoholu na stacji benzynowej po kompromitacji z Ruchem u siebie.
I tak drodzy Państwo, przez te ostatnie lata mieliśmy do czynienia z takim piłkarskim gówniarstwem w naszej szatni. Skoro teraz chlali, wtedy chlali, nie ma powodu, żeby nie domniemać, że chlali przy wielu innych okazjach. Na przykład wtedy, kiedy powinni byli przygotowywać się do meczów z Sandecją, Górnikiem czy Kluczborkiem. Albo do rewanżu z Ruchem czy meczu z Tychami rok temu. Przed i po niezliczonej ilości przegranych derbów.
Oczywiście nie sądzę, że alkohol był przyczyną tych przegranych meczów, w takim sensie, że nietrzeźwi wychodzili na boisko. Mogli pić po, a nie przed, chociaż nie wierzę w ani jedno słowo z ust piłkarzy o jego dobrej woli. Zresztą nie trzeba wychodzić nawalonym na boisko. Wystarczy dwa dni przed meczem wypić trzy piwa i już to wpływa na przygotowania do samego meczu, a potem sam mecz. Ale przyczyn klęsk mimo wszystko dopatruję się gdzie indziej, choć również poza boiskiem. Niestety nie pojawił się nigdy jeden odważny, który by powiedział, co tak naprawdę się wydarzyło i dlaczego GieKSa przegrała wygrane awanse. Nie pojawił się jeden odważny, na czele z selekcjonerem reprezentacji Polski. Chore do szpiku kości środowisko piłkarskie – ręka rękę myje i te sprawy…
Naprawdę przy tym jestem pod olbrzymim wrażeniem szybkiej, zdecydowanej i bez zbędnego pieprzenia się – decyzji obecnego sztabu szkoleniowego i nowego dyrektora. W poprzednich latach za różne wybryki, piłkarze nie ponosili praktycznie żadnych konsekwencji, tylko byli notorycznie chronieni przez prezesów. Zakład pracy chronionej – GKS Katowice. Pełnosprawni – niepełnosprawni w pracy i te sprawy… Ktoś coś tam bąknął o karze finansowej, ale sorry… co to jest?… Nawet po wspomnianej wizycie na stacji nie było zdecydowanych reakcji w postaci np. odsunięcia od zespołu.
Teraz wytoczono najcięższe działa, czyli po prostu pozbyto się tej piłkarskiej patologii z klubu. Od razu, mimo doświadczenia zawodników, mimo być może planów budowy zespołu wokół tych ludzi. To naprawdę się szanuje i można tylko głośno bić brawo trenerowi Górakowi i dyrektorowi Góralczykowi. W GieKSie nie powinno być miejsca dla braku profesjonalizmu. W żadnym momencie. Poluzować zawsze można, ale trzeba wiedzieć, co, gdzie i kiedy. I luzować można tylko ludziom odpowiedzialnym. Sportowym gówniarzom (niezależnie od wieku) takie luzu dać nie można, bo zaraz efekty są opłakane.
Problem w tym, że oprócz żenad na boisku, my przez lata byliśmy przez tych marnych aktorów przekonywani, że dawali z siebie wszystko, że wręcz gotowi byli umrzeć za ten klub i że byli w pełni profesjonalni. Wielce obrażeni Panowie Piłkarze za krytykę z naszej strony, jak choćby wspomniane pieniactwo Poczobuta, do którego teraz mam pytanie, a raczej stwierdzenie – panie Poczobut, miałeś udowodnić, że się mylimy i utrzymać klub w pierwszej lidze, a nie dość, że spuściłeś GieKSę do drugiej, to jeszcze zakpiłeś sobie z tegoż klubu podczas przygotowań. Ciekawe, co byś teraz powiedział w wywiadzie, podejrzewam, że coś w stylu, że cała ta afera to było tylko „sposób na radzenie sobie ze stresem i należy to zrozumieć”.
O Frańczaku i Mączyńskim jakoś bardziej rozpisywać się nie będę, bo poza boiskiem generalnie wcześniej nie miałem większych powodów, by się do nich przyczepić. Choć i Mączyński notował czasem tak żenujące mecze, że zęby bolały od samego patrzenia.
Po tym wszystkim tylko mogę powiedzieć do ww. panów – dziękuję! Dziękuję, że okazaliście się na tyle pozbawieni rozumu, że w momencie, kiedy klub nie umiał się was pozbyć (choć powinien), to wykluczyliście się z tej rozgrywki sami. Dziękuję i gratuluję, myślę, że w imieniu większości kibiców. Zasłużyliście na Puchar Pepco!
Kadra GieKSy została przetrzebiona i jeszcze w poniedziałek liczebnie wyglądała bardzo mizernie. Do klubu dochodzą coraz to nowi zawodnicy i absolutnie mi nie przeszkadza, że są to praktycznie w całości mniejsze lub większe „no-name’y”. Za dużo w Katowicach było zawodników z nazwiskami, którzy poza nazwiskiem nie mieli nic, włączając taką podstawową umiejętność, jak zdolność do gry w piłkę nożną. Teraz w Katowicach będzie zespół oparty o młodych piłkarzy, mam nadzieję, że dużo bardziej ambitnych niż ich poprzednicy w poprzednich latach. I że uda się z tego stworzyć naprawdę fajny zespół, który będziemy mogli oceniać już TYLKO I WYŁĄCZNIE poprzez pryzmat mniejszych lub większych umiejętności.
Co prawda w stopniu minimalnym pozostały jeszcze odpadki z pierwszej ligi, ale mam nadzieję, że jeszcze nie na tyle przesiąknięte chorobą piłkarską, żeby być zapowiedzią następnej klęski.
To co najgorsze – w konsekwencji spadku zostało odcięte od naszego klubu i możemy mieć nowe rozdanie.
Chyba wypada też ostatecznie podziękować Andrzejowi Witanowi, bo gdyby nie on, nie mielibyśmy tego ciągu zdarzeń i tak naprawdę dzisiaj nie byłoby o czym rozmawiać. Szykowalibyśmy się do kolejnej wegetacji w pierwszej lidze. Wegetacji przybliżającej nas do sportowej śmierci…
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami
Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.

Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Piłka nożna kobiet
Trzy punkty z Dolnego Śląska
GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.
W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.
Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.
Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.
Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.
Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław: Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.
Piłka nożna
Górak: Cierpliwość, przytomność, rozwaga
Po meczu w Lublinie wypowiedzieli się szkoleniowcy Motoru i GKS Katowice – Mateusz Stolarski i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.
Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Bardzo ważny dla nas moment, bo czekaliśmy na punkty na wyjeździe, a wygraliśmy pierwszy raz w 12. Kolejce, więc moment dla nas bardzo istotny. Z punktu widzenia punktów i tabeli bardzo istotny moment okres przed nami, czyli sam proces treningu i analizy meczu, bo te punkty będą miały bardzo dobry wymiar, kiedy potwierdzimy to w kolejnym spotkaniu. To trzecie okienko po dwóch przerwach reprezentacyjnych – i chciałoby się, aby dobrze drużyna funkcjonowała. Często mówiliśmy na konferencjach o dobrej grze, ale punktów nie mieliśmy tyle, ile byśmy chcieli. Dzisiaj bardzo dobre mentalne w całości przełamanie, bardzo dobre 30 minut. Duża kontrola nad meczem i wydawało się, że jesteśmy na świetnej drodze, ale… jeszcze nie jesteśmy idealni. Niepokoi mnie te czterdzieści bramek, które padło w naszych dwunastu meczach. Mimo że szesnaście strzeliliśmy, a dwadzieścia cztery straciliśmy i dzisiaj też dwie.
W drugiej połowie byliśmy bardzo skuteczni i wykorzystaliśmy wcale niekiedy niełatwą sprawę, jeśli chodzi o przewagę jednego zawodnika, bo nie zawsze strzela się trzy bramki. Wielkie gratulacje dla zespołu za cierpliwość, przytomność i dużą rozwagę, to mnie bardzo cieszy.
Musimy budować kolejne mecze i punkty tylko w cierpliwej pracy i pokorze w tym co robimy. Nie jesteśmy krezusami ekstraklasy, która przecież idzie do przodu. Poziom rozgrywek, zainteresowanie jest czymś, co bardzo cieszy. My w Katowicach musimy wykonywać rzetelnie swoją robotę i zbierać doświadczenia. Dzisiaj dla nas bardzo ważny mecz, w tamtym sezonie nie udało mi się w naszej rywalizacji wygrać z Motorem, więc bardzo się cieszę, że to my jesteśmy do przodu, a Lublinowi życzę wszystkiego dobrego.
Mateusz Stolarski (trener Motoru Lublin):
Do straty drugiej bramki, szczególnie przez pierwsze 15 minut wyglądaliśmy, jakbyśmy grali pierwszy raz ze sobą. Wymuszone lub nie straty piłki i błędy techniczne, na które ciężko było zareagować. 0:2 i… zeszło nas całe ciśnienie. Dlatego zagraliśmy najlepsze dwadzieścia pięć minut w całym sezonie. Do bramki na 2:2 i po niej, kiedy złapaliśmy wiatr w żagle i czułem, że będzie to, co mówiłem przed meczem. Potem czerwona kartka. Na drugą połowę chcieliśmy przetrzymać do 70. minuty przy 2:2 i potem zaryzykować i zagrać o zwycięstwo. W pierwszej akcji, po pierwszym rzucie wolnym w drugiej połowie nie byliśmy w stanie kryć wszystkich zawodników, którzy dobrze grają głową lub są groźni po SFG – musieliśmy jednego zostawić i był to właśnie Zrelak. Musieliśmy poświęcić do centrum, a on schodził poza światło bramki, bo większe szanse na gola są właśnie ze światła niż na dalszym słupku. Pomyliłem się. Taką bramkę straciliśmy, nie zdołaliśmy w ostatniej strefie wyblokować. Potem miałem poczucie, że przy odrobinie szczęścia odrobimy na 3:3, bo mieliśmy dobry moment, ale nie strzeliliśmy. A potem co? Masz 2:3 i grasz w „10”, stoisz nisko i próbujesz przegrać jak najmniej lub idziesz po kolejną bramkę. Strzelał je przeciwnik, gratulacje dla GKS i trenera Góraka. Wygrali zasłużenie z przebiegu całego spotkania. Dla nas jest to bardzo ciężki czas, ciężki okres i musimy wszyscy uderzyć się w piersi, wziąć trochę więcej odpowiedzialności za to, co się w ostatnim czasie dzieje, ale pretensje mogę mieć tylko dla siebie.




Solski
5 lipca 2019 at 19:35
Dokładnie takie samo odczucie jest u mnie.
Frajerów już nie ma. Gdyby utrzymali ligę pewnie nadal by nam pluli w twarz, a tak?
Ciesze się z podejścia klubu do młodych graczy. Może trochę zbyt wiele wypożyczeń, ale czuję że z tej mąki będzie chleb. Może nie teraz, może za rok lub 2, ale należy dać maksymalne wsparcie nasze, kibiców, dla tego co teraz się rozpoczęło, a mam nadzieję, że to początek nowej lepszej GieKSy.
Kibic
5 lipca 2019 at 19:38
Ambicja ok. Ale potrzebne są również umiejętności. A patrząc przez pryzmat sparingów wyglądają słabo. Może się okazać, że znów wszystko będzie się opierać o Błąd, a ataku będzie Woźniak bo będzie lepszy niż nowi młodzi(o zgrozo). Pastwicie się nad Janickim, a być może Tauron odszedł razem z nim. A z Tauronem duża kasa na hokej. Ja nie jestem optymistą na ten sezon w żadnej dyscyplinie. Może dziewczyny….
Solski
5 lipca 2019 at 19:57
Tauron to sponsor który inwestuje w dany klub, dyscypline max 2-3 lata. Nic więcej. Tak więc tutaj nie doszukiwałbym się roli Janickiego ani w ściągnięciu tego sponsora ani w jego odejściu.
Irishman
5 lipca 2019 at 20:23
Powiem krótko – w sporcie umiejętności bez charakteru, bez pracy, a przede wszystkim bez samodyscypliny są niewiele warte!
Fajnie Shellu, że wróciłeś! 🙂
TVPinfo
6 lipca 2019 at 08:20
Ludzie co wy gazet nie czytacie? Tauron mial zle wyniki finansowe za ostatnie miesiace,wiec skonczyli sponsoring hokeja,nie beda ani sponsorem calej PHL ani Stadionu Śląskiego.
Ab
6 lipca 2019 at 09:52
Co do karania pijaków to wszystkich i tak samo. Pisanie półprawdy to w dalszym ciągu pudrowanie sprawy. Czy to na pewno wszyscy uczestnicy libacji? Twardą ręką działa ale bardzo wybiórczo.
Mecza
6 lipca 2019 at 09:52
Rzadko się zgadzam z Shellem ale w tym wypadku jakbym miał sam napisać taki artykuł to byłby dokładnie taki sam. Zgadzam się w 100%. Solski dobrze, że piszesz o może za rok, dwa. Niech każdy się przygotuje psychicznie na porażki. To będzie nowy, młody zespół i nie ma szans aby to dobrze funkcjonowało w pierwszej części sezonu. Mam nadzieję, że z trybun nie będą leciały k.. w połowie rundy.
Ludzik
6 lipca 2019 at 16:46
@Ab to może napisz, kto tam jeszcze był (i w jakim stanie upojenia), skoro tak świetnie jesteś zorientowany?
PH
6 lipca 2019 at 20:23
Shelu jak mozesz sie wypowiadac o sytuacji i stanie upojenia zawodnikow jesli Cie tam nie bylo?? po za tym bylo tam wiecej zawodnikow i tylko 4 zostalo wyrzuconych?dlaczego? ogladajac dziesiejszy sparing nie widze tej druzyny nie bylo pomyslu na gre.. Jastrzebie pokazalo jak sie gra w piłke widac bylo taktyke i pilkarzy ktorzy wykonali zalozenia trenera.. mieli stawiac na chlopakow z katowici ze slaska a wyjebali Marchewke i Małeckiego zaraz bedzie druga Elana Toruń… 🙁
Mecza
6 lipca 2019 at 21:02
Mnie też tam nie było ale wszędzie czytałem, że była integracja a jeśli tak to musi być alkohol. Kto nie chce nie pije, kto chce to pije tyle Ile było powiedziane. Wypad z klubu dla tych co nie przestrzegają ustalonych zasad. Jeśli nie potrafią zrozumieć tak prostego przekazu po takiej kompromitacji są ułomami umysłowymi. Wstyd dla rodziny, ciekawe co żony powiedziały. Dobrze, że dzieci małe.
Ludzik
6 lipca 2019 at 21:19
@pH czyli uważasz że Górak i Góralczyk popelnili bład i wyrzucili tych ktorzy im nie pasowali a nie tych co sa winni?
As
6 lipca 2019 at 23:53
A co Ludzik, sugerujesz, że Marchewka i Małecki brali udział w libacji? Tak się składa, że oni akurat nie brali udziału w wypadzie na miasto. To starszyzna tak zaszalała i wpadła na kibiców, którzy się „ucieszyli” na ich widok. Resztę sobie dopowiedz.
Pozbywają się młodych, którym nawet nie dali szansy grać. Ściągają innych młodych z Polski i skąd założenie, że będą lepsi.
Według mnie kręcą jakieś lody z tymi wypożeczeniami.
Irishman
7 lipca 2019 at 04:14
Nie wiem po co niektórym to ciągłe szukanie sensacji, drugiego dna itp?
Co do alko, to może po prostu wylecieli ci, którzy najbardziej przegięli i tyle?
Ta drużyna gra piach i jeszcze długo tak będzie. @Mecza, mam tylko nadzieje, że te k…y nie będą leciały już od początku. 🙂 Ludzie to by chcieli:
1. Wszystkich wywalić
2. Wziąć samych młodych, najlepiej z Katowic
3. Wszyscy mają NATYCHMIAST się rozumieć i grać jak z nut.
Niestety tak pięknie to nawet w baśniach Andersena nie było (dla młodszego pokolenia niech będzie, że w opowieściach o Harrym Potterze) 😉
Ktoś mi na forum napisał – Jak to? Przecież dobrzy piłkarze, to powinni od razu dobrze grać.
Po pierwsze, naprawdę dobrych piłkarzy nie ma zbyt wielu nawet w polskiej ekstraklasie, a co dopiero na III szczeblu ligowym. Poza tym, nawet gdyby stworzyć drużynę tylko z „dobrych” piłkarzy, to gdyby weszli do drużyny BUDOWANEJ PRAKTYCZNIE OD PODSTAW, to i tak potrzebowaliby tych kilku meczów w jednym zestawieniu żeby zacząć W MIARĘ dobrze grać. Tymczasem my jesteśmy dopiero na etapie selekcji zawodników na poszczególnych pozycjach, a niektórzy nowo pozyskani piłkarze nie zaliczyli nawet wspólnego obozu z drużyną. A gdzie tu w ogóle można mówić o jakimkolwiek zgraniu. no i to musi być widoczne np. na tle takiego poukładanego Jastrzębia.
No więc moja rada, dla najbardziej niecierpliwych – zróbcie sobie długie wakacje od GieKSy, dla własnego zdrowia psychicznego. 🙂
SKalpel
9 lipca 2019 at 09:50
Nic dodać , nic ująć , wszystko na tenat…