Kibice Piłka nożna
Kibice: Nie da się tego oglądać
Trudno, żeby po takim meczu jak z Chrobrym kibice popadali w zachwyt. GieKSa zagrała bardzo słabo i przede wszystkim nie widzieliśmy takiego zaangażowania, jakie chcielibyśmy widzieć w każdym meczu. Owszem, jest coś w tym, że czasem jeden słabszy mecz wywołuje skrajne reakcje kibiców. Tylko te „jedne słabsze mecze” zdarzają się co kilka kolejek. Oprócz samego meczu z Chrobrym kibice rozpatrują sprawę w szerszym zakresie, m.in. stylu prezentowanego przez zespół w tym sezonie, a także osoby trenera.
Silesian
I chuj znów strata punktów u siebie.Byle do zimy i niestety znów czeka Nas wietrzenie szatni.
Mader
Tragedia na boisku i na trybunach.
I bardziej martwi to drugie, bo do tej gry zdążyłem się już przyzwyczaić.
Mayek
jak mamy grac 3 w ataku, 1 w srodku a 6 z tylu to zapraszam trenera do widzewa lodz a nie do GKS Katowice.
Jezeli trener przyzwala na gre w tyl to nie ma sensu, zeby u nas trenowal. Kopacze tacy calkiem chujowi nie sa ale sa zle ustawiani, nie mysla i graja do tylu a to jest wina trenera. Jak chcemy awans to Moskal musi znalezc sobie inny klub a my trenera, ktory za granie do tylu nakopie im do dupy.
19mózg64
Zagapiliśmy się przy wrzucie z autu i ponownie głupio tracimy bramkę. Piękna bramka Grzesia! Już dawno tego nie było. Supersnajper. 10 goli w 11 meczach. Ponownie zmieniony został na Kujawę. Widocznie brakuje mu sił, najbardziej się stara więc to rozumiem.
borg
pewnie piłkarze są zadowoleni bo w porównaniu do meczu pucharowego zaliczyli spory postęp.
a co do meczu.dośrodkowania tragedia,stale fragmenty także.
jeśli trener nie zmieni jakoś ustawienia będzie to wyglądało tak jak dziś.
Bartek84
Chrobry przyjechał po remis. Bardziej im się dzisiaj chciało. Przetruchtaliśmy z 60 minut. Daremna gra naszych, typowo pierwszoligowa kopanina.
James
1. Ceglarz…dramat!
2. Brak srodka i Chrobry sobie rozgrywa pilke jak chce, Chrobry Glogow – potega europejska…!
3. Doping bez komentarza. Jak to jest ze na Lubin jedzie 1000 chopa a dzis blaszok pusciutki.
4. Moskal – stracilem juz cierpliwosc. Zmiana!
5. Duda najlepszy chop na boisku. Odbior, rozegranie i ten strzal w poprzeczke!
blazej
Co do meczu, nie da się go wygrać jeśli najlepszy na boisku jest defensywny pomocnik Duda. Bardzo dobry mecz, brawa dla zawodnika.
Martwi to, że poza Goncerzem w ataku jest długo długo nic. Pitry dziś trochę za wolno, Bętkowski pokazał dlaczego siedział na ławie w ostatnich meczach. Ceglarz pierwsze połowa słaba. W drugiej jakby łapał rytm, ale to wciąż za mało. Brawa dla Goncerza, który ratuje nam wiele sytuacji. Od Kujawy jednak oczekuje więcej.
kattowitz
Chrobry pokazał jak się walczy, zapierdalali wszyscy i przez cały mecz. Brać przykład! Po Lubinie znowu frajersko wydymani, takiej słabej frekwencji u siebie się nie dziwie bo kto by chciał to oglądać…
Nikko
Jeszcze ktoś niedawno nie widział Dobrolińskiego w bramce.
Daniello
Taktyka jebnij i leć :/ połowa stoi jak pizdy i nie wie o co chodzi w grze w piłkę !!! Tyle komentarza starczy.
Antek
Nie widze innej możliwości jak zmiana trenera.
Czy wygrywamy, czy przegrywamy to nie widać w naszej grze żadnego pomysłu.
Moskal jest z drużyną już ponad rok, ale w ogóle nie odcisną piętna na tej drużynie.
Zajczak
Niestety taka kolej rzeczy, to nie są profesjonalni piłkarze, którzy wychodząc na boisko maja w głowie zakodowane (walka, taktyka, walka, walka) tylko muszą być przez kogoś non stop „sterowani” a Moskal tego niestety nie robi.
kosa
Marazm. Trzeba się odbić w Grudziądzu co zobaczą pewnie nieliczni 🙂
ScarfaceWNC
Ciułamy i ciułamy te punkty ( czasami jednak w plecy ), ale tak naprawdę często po słabej naszej grze.
Ile tak naprawdę było przekonywujących zwycięstw? Bytovia i może Płock. Coś jeszcze?
Ta drużyna jest bardzo chimeryczna raz zagra w miarę dobrze i na poziomie, a kolejny mecz mega słaby i to nie z jakąś „super” drużyną.
I teraz pytanie kto ponosi winę za to? Moskal i sztab trenerski czy zawodnicy?a może jedni i drudzy?
Arte
Jeżeli o mnie chodzi to wyglądało to tak jakby nasi piłkarze wyszli z prowadzeniem 5:0 i nie musieli już walczyć, biegać – tylko na spokojnie utrzymać wynik, a nawet jak się nie uda to spoko bo jest przewaga. Problem w tym, że było 1:1, a oni odpuścili – albo brakło im sił już po pierwszej połowie.
adamooo
Niestety ale znów wyszło jak na dłoni ze ta liga nie jest od pięknego grania(Stawowy i jego Barca) tylko od zapierdalania i odpuszczenie tylko na moment ,konczy się tak jak dziś.
mazi33
Dziś limit mojego zaufania dla Moskala się skończył. Styl gry drużyny jest żaden (i nawet kibice co widać po blaszoku nie chcą na to patrzeć) , zmiany które dokonuje w trakcie meczu osłabiają drużynę . Sam osobiście do zmiany trenera nie idę tego więcej oglądać , k….wa nie da się tego oglądać !!!
Homer
Nie wiem czy Wołkowicz znowu nie powinien zaczynać od ławki; zagrał dwa dobre mecze i to by było na tyle. W Lubinie zupełnie niewidoczny, dziś przy dużo słabszym przeciwniku po prostu cieniutki
irishman
Jak tak sobie siedziałem i patrzałem na ten mecz to mi się przypomniały dawne czasy, lata 80-te. Wtedy byliśmy taką sobie drużyną, która o nic nie walczyła i czasem wygrała z kimś dobrym, czasem przegrała kimś słabym. Różnica jest taka, że wtedy byliśmy w ekstraklasie, poza tym (zachowując proporcje) wygląda to dokładnie tak samo.
Junior
Dziwilem sie kiedys, ze ludzie nie chodza na mecze, bo jak mozna nie isc na szpil?!
Dzis sie nie dziwie, ze Ci mniej fanatyczni zostaja w domach. Tego sie nie da na trzezwo ogladac, a jak w dniu meczu jeszcze ktos ma zaplacic 25zl to w ogole zdziwienie odpada.
Gan Ganowicz
Na piłce się faktycznie słabo znam, co nie zmienia faktu, że nie trzeba być specjalistą aby zauważyć jak beznadziejna i źle przygotowana jest ta drużna.
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.




johann
6 października 2014 at 19:04
1. System treningowy do bani: nie potrafią celnie podać piłki, nie mają wyćwiczonych schematów. Kazek chodzi, tupie siada, macha, w końcu ściąga najlepszego piłkarza (a Pitry powłóczy nogami i nic…)
2. Niskie morale, brak motywacji.
3. Uśmiechnięty prezes na trybunie honorowej, nie przejmujący się ani malejącą frekwencją na blaszoku ani grą na poziomie okręgówki.
4. Organizowanie kolegom kampanii wyborczych {Marcin Krupa lansujący się z dzieciakami w przerwie).
5. Lubin ma lepszy stadion niż bogate miasto wojewódzkie.
Panowie, nie bądźmy naiwni. Żeby coś w Katowicach ruszyło, trzeba wymienić całe to zmurszałe, kolesiowskie towarzystwo. W listopadzie będzie okazja – idź na wybory i głosuj.
kibic
6 października 2014 at 20:16
jestem za wreszcie trzeba zrobic porzadki w klubie,jesli pan Cygan niechce tego zrobic i odpowiedziec kibicom kto ponosi odpowiedzialnosc za trzymanie w klubie bardzo slabego trenera bez wizji gry,kto ponosi odpowiedzialnosc za transfery wiekrzosci nie trafione,za podejscie pilkarzy do meczu to niech odejdzie i zabierze ze soba tych glabow,czy nikt nie zauwarza coraz nizsza frekfencje na meczach bo ludzie maja dosc patrzenia na tych daremnych grajkow
kibic
6 października 2014 at 23:42
Trenerze albo weźnie się pan w garść(chłopie chwyć to wszystko za jaja ) albo spuść głowę i odejdź. Trenerze Moskal – trener jest jak alfons albo ogarnia ten burdel i on dyma albo się nie nadaje i go dymają. Chce pan być dobrym wujkiem? to nie w tym klubie my potrzebujemy kata…. Proszę sobie odpowiedzieć