Dołącz do nas

Piłka nożna

Koniec pewnej epoki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Chcę i nie chcę. To chyba coś, co mi towarzyszy w związku z ostatnim meczem przy Bukowej. Trudno w to uwierzyć. Trudno uwierzyć w to, że ta piękna historia się kończy. Historia dziesiątek lat, kilku pokoleń, a dla konkretnych osób często po prostu większość życia. Emocje i ludzie. Drugi dom.

Jestem w jakimś wyparciu i to do mnie nie dociera. Jesienią tak odliczaliśmy – jeszcze cztery mecze, trzy, dwa. Powstała iluzja, że może jednak się nie wyprowadzimy? Bo przecież okazało się, że na wiosnę dalej będziemy grać na Bukowej. Może tu zostaniemy, a nowy stadion to tylko jakaś mara, złudzenie.

Tak. To rzeczywistość. Po meczu z Zagłębiem na Bukowej już nie zagramy. Czas pożegnać się z naszym wysłużonym Estadio. Miejscem, gdzie przeżywaliśmy swoje euforie, dramaty, wściekłość i uniesienie. Klisze, klatki, które ciągle mamy przed oczami. Niezależnie od tego, czy to było trzydzieści lat temu czy kilka tygodni wstecz. Tutaj działa się historia polskiej piłki.

Za rok stuknie mi właśnie trzydzieści lat z GieKSą. Pamiętam swoje pierwsze spotkania na Bukowej – ze szczegółami. Letnią pogodną niedzielę podczas meczu z Wisłą Kraków i gola Jasia z wolnego (choć tam powinien być karny). Bogusława Cygana, który sensacyjnie dał Śląskowi prowadzenie i pokazywał na jakiegoś ptaka, z czego później naśmiewał się Jacek Fedorowicz w Dzienniku Telewizyjnym. Tomasz Hajto strzelający samobója i niezbyt mądra moja obecność na sektorze D, gdzie zostałem staranowany przez uczestników tamtej części trybun. Ledek walący bombę pod poprzeczkę Zagłębiu Lubin w Pucharze Polski i w tym samym meczu identycznie obijający poprzeczkę. Sławek wykonujący wolnego tak, że nawet śmiesznie skaczący mur Amiki nie zdołał zablokować tego strzału. Pięć moich pierwszych meczów na Bukowej.

A potem było kilkaset kolejnych. Niestety nie zdążyłem na czasy Bordeaux czy Benfiki. To co pamiętam najbardziej to zwycięstwo z Legią po karnym Yahai w doliczonym czasie gry. Remis z Wojskowymi 3:3 w Wielką Sobotę po iście szalonym meczu. Niesłychana wygrana z najmocniejszą polską ekipą tego wieku, czyli Wisłą Henryka Kasperczaka. A co do Wielkiej Soboty, to wszystkie pory roku w meczu z Amiką. Byłem na meczach, w których GieKSa strzelała jedną, dwie, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem i dziewięć bramek. Jak i na takich, w których traciła jedną, dwie, trzy, cztery, pięć i sześć…

Setki piłkarzy. Dziesiątki kibicowskich opraw. Dziesiątki tysięcy minut pracy przy meczach. Filmowanie meczów, oficjalna strona, Bukowa, GieKSa.pl…

To za chwilę będzie już tylko wspomnieniem. Życzyłbym sobie tylko jednego – żeby Bukowa nie zdziadziała. Żeby ci, którzy będą z naszego stadionu korzystać, powodowali, że stadion po prostu dalej będzie estetyczny i funkcjonalny. Autentycznie się tego boję. Nie wiem, czy mógłbym patrzeć na postępującą degrengoladę tego obiektu, a przecież wiemy, że z wieloma stadionami właśnie tak się dzieje. Już jeden stadion mi „zabrali” i gdy patrzę to co się dzieje z obiektem Rozwoju, który był symbolem mojego dzieciństwa – to na Rozwoju byłem przed GieKSą – jest jak cios w serce. A co dopiero Bukowa…

Śpieszmy się ją kochać. Już jutro będziemy się z tym miejscem żegnać. Stwórzmy wspaniałe widowisko i godnie się rozstańmy. Niech piłkarze dołożą swoje i tak jak pięknie uczcili Jana Furtoka w listopadzie, tak niech i teraz zagrają spektakularny mecz, żebyśmy ze łzami w oczach, ale też radością z wygranej opuścili stadion po raz ostatni.

A potem już przyjdzie czas na nowe. Ale to potem. Jeszcze nie teraz.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    Maks

    8 marca 2025 at 20:37

    Zaczynałem chyba w 1974 roku, w bramce Franek Sput, w ataku Gerard Rother, Stasiu Gzil, Lechosław Olsza pseudo ,, Ola,, później już Jasiu , Koniar i spółka, kurwa to były czasy, a teraz koniec 😱

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Pewne utrzymanie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GKS Katowice utrzymał się w Ekstraklasie.

To, co od dłuższego czasu było „pewne” (dla jednych już po Górniku, dla innych po Puszczy, a dla każdego po Wrocławiu) dziś zostało formalnie potwierdzone. Po stracie punktów przez Puszczę Niepołomice w meczu z Pogonią Szczecin (4:5) GieKSa oficjalnie utrzymała się w Ekstraklasie.

Po wielkosoboniej wygranej we Wrocławiu Śląsk stracił szansę na dogonienie nas w tabeli. W miniony wtorek Stal Mielec, po remisie z Górnikiem Zabrze, także przestała nam „zagrażać”. Dziś do tej dwójki dołączyła Puszcza Niepołomice, która nie może nas już wyprzedzić w tabeli.

Przypomnijmy, że nasza drużyna ani razu w tym sezonie nie znajdowała się na miejscu spadkowym, a matematyczne utrzymanie na początku 30. kolejki to duże osiągnięcie, które potwierdza tylko, jak świetny sezon rozgrywa GieKSa.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Świąteczna wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W wielkanocną sobotę GieKSa na wyjeździe pokonała Śląsk Wrocław 2:0. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga