Piłka nożna Prasówka
Lech Poznań wiele zawdzięcza Rafałowi Górakowi
Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat popołudniowego meczu Lech Poznań – GKS Katowice.
weszlo.com – Lech – GKS
Dwa szalone mecze, w których łącznie padło aż 14 bramek. To bilans po starciach Lecha z Legią i Cracovii z GKS-em. Tak akurat się złożyło, że w tej kolejce Legia podejmie Cracovię, a Lech zmierzy się z GieKSą.
Starcie dwóch zwycięzców spotkań rozegranych przed przerwą reprezentacyjną zapowiada się naprawdę dobrze. Lech jest w gazie, zdemolował w klasyku Legię i umocnił się na pozycji lidera Ekstraklasy po remisie Jagiellonii. Znakomicie funkcjonuje środek pola w postaci Murawskiego i Kozubala. Szczególnie wychowanek Lecha imponuje formą i zbiera zasłużone pochwały, które przerodziły się w reprezentacyjny debiut. Nie odstają także skrzydła, w świetnej dyspozycji strzeleckiej jest Mikael Ishak. Kolejorz w tym momencie jest faworytem do mistrzostwa i trzeba o tym głośno mówić. Kapitalną robotę wykonuje Niels Frederiksen.
Katowiczanie nie są już najlepszym beniaminkiem, ponieważ z formą wystrzelił Motor, jednak to nadal zespół, który ze spokojem powinien utrzymać się w Ekstraklasie. Solidny, regularnie punktujący, ale potrafiący także namieszać w meczach z silniejszymi od siebie. Cracovia to zespół z czołówki, a GKS potrafił wbić jej 4 gole. Ofensywnie gra drużyny naprawdę może się podobać, ale defensywa często i gęsto jest ogrywana przez rywali. Jeśli GieKSa pozostanie w Ekstraklasie, to będzie musiała wzmocnić tyły.
[…] GKS lubi zaskakiwać silniejszych od siebie, jednak na stadionie Kolejorza szanse na to będzie miał zdecydowanie mniejsze. Poznańska twierdza, szczególnie po tak efektownym pokonaniu Legii, powinna być w tym momencie nie do zdobycia. Lechici skrupulatnie gromadzą kolejne punkty i trzy oczka w takim meczu to dla nich obowiązek.
gol24.pl – Lider ma szansę odskoczyć w Ekstraklasie
Mecz Lech Poznań – GKS Katowice zapowiada się smakowicie. Z jednej strony lider PKO Ekstraklasy, z drugiej beniaminek, który wielu zalazł już za skórę. A na trybunach wysoka frekwencja, jak na końcówkę mroźnego i śnieżnego listopada.
Plan Lecha na sobotę jest prosty: wygrać i odskoczyć w tabeli. Lider chce wykorzystać wczorajsze „potknięcie” drugiej Jagiellonii Białystok, czyli jej remis (2:2) z ostatnim Śląskiem Wrocław. W przypadku zwycięstwa przewaga wzrośnie do czterech punktów.
Lech na meczu spodziewa się około 30 tys. kibiców. Po efektownym obiciu Legii Warszawa (5:2) przed przerwą reprezentacyjną wszyscy nastawiają się na kolejne widowisko. Łatwo jednak nie będzie go GieKSa to rewelacja rundy; ostatnio pokonała Cracovię na jej boisku (4:3). Na wyjeździe, zresztą też przy Kałuży w Krakowie, odniosła też najwyższe wyjazdowe zwycięstwo – nad Puszczą Niepołomice (6:0).
[…] Nie zagrają w meczu Lech Poznań – GKS Katowice
Lech Poznań: Douglas, Dagerstal
GKS Katowice: Nowak, Zrelak
kkslech.com – Lech – GKS historycznie
Dziś po południu Lech Poznań podejmie przed własną publicznością GKS Katowice. Klub z Górnego Śląska jest ważny dla polskiej piłki i dobrze znany przede wszystkim starszym kibicom. Z Gieksą rywalizowaliśmy w wielu historycznych dla nas sezonach, a przez Bukową przewinęło się też wielu zawodników reprezentujących niebiesko-białe barwy.
Ciekawostki Lech vs GKS:
Pierwszy mecz Lecha z GKS-em odbył się w 1962 roku w 1/16 Pucharu Polski (wygrana w Katowicach 3:1)
Pierwsze 4 ligowe mecze z GKS-em odbyły się w ramach II-ligi (dziś to I-liga)
5 bezbramkowych remisów z GKS-em (3 w Poznaniu)
Lech ostatni raz zagrał z GKS-em 20 kwietnia 2005 (wtedy 3:1 w Poznaniu)
Wliczając mecze Ekstraklasy i Pucharu Polski zespół Lecha ma serię 5 kolejnych wygranych nad GKS-em
Lech w ostatnich 5 zwycięskich meczach z GKS-em na 2 frontach wbił katowiczanom aż 14 goli
Lech ostatni raz uległ GKS-owi dnia 27 września 2003 roku, gdy przegrał w Poznaniu 1:2
Pierwszy mecz Lecha z GKS-em odbył się w 1962 roku w 1/16 Pucharu Polski (wygrana w Katowicach 3:1)
Pierwsze 4 ligowe mecze z GKS-em odbyły się w ramach II-ligi (dziś to I-liga)
5 bezbramkowych remisów z GKS-em (3 w Poznaniu)
Lech ostatni raz zagrał z GKS-em 20 kwietnia 2005 (wtedy 3:1 w Poznaniu)
Wliczając mecze Ekstraklasy i Pucharu Polski zespół Lecha ma serię 5 kolejnych wygranych nad GKS-em
Lech w ostatnich 5 zwycięskich meczach z GKS-em na 2 frontach wbił katowiczanom aż 14 goli
Lech ostatni raz uległ GKS-owi dnia 27 września 2003 roku, gdy przegrał w Poznaniu 1:2
[…] Lech Poznań VS GKS Katowice (bilans spotkań):
Ekstraklasa: 17-12-15, 54:53 (44 mecze)
Ekstraklasa (u siebie): 10-6-6, 33:22 (22 mecze)
Ekstraklasa (na wyjeździe): 7-6-9, 21:31 (22 mecze)
Ogólny (Ekstraklasa, I-liga, PP): 21-14-18, 65:66 (53 mecze)
gloswielkopolski.pl – Trener Lecha Poznań: Mamy plan na GKS, ale raz trzeba będzie wyciągnąć śrubokręt, a raz młotek
Lech Poznań w sobotę o 17.30 przy Bułgarskiej zmierzy się z GKS Katowice. Ostatnie stracie miało miejsce 19 lat temu. Kolejorz wygrał wtedy 3:1 po golach Gajtkowskiego, Świerczewskiego i Nawrocika. Trener Lecha Poznań Niels Frederiksen przyznał, że ma plan na rozmontowanie defensywy GieKsy, ale porównał go do obsługi skrzynki z narzędziami. – Raz trzeba będzie wyciągnąć śrubokręt, a raz młotek – powiedział Duńczyk.
Lech Poznań przygotowywał się do meczu 16.kolejki z GKS Katowice podbudowany wygraną 5:2 z Legią Warszawa. To zwycięstwo pozwoliło w dobrych humorach przygotować się do ostatniego tegorocznego występu przed własną publicznością.
Trener Kolejorza zapytany, czy w przypadku potknięcia z GKS Katowice, zwycięstwo nad Legią straci na znaczenie odparł, że ten mecz, tak czy inaczej będzie długo zapamiętany.
– Po takiej wygranej nie zakładamy wpadki czy gorszego występu. Ale GKS Katowice to nie jest typowy beniaminek. Spodziewam się otwartego spotkania, ale to będzie działało na naszą korzyść – powiedział Niels Frederiksen.
Duńczyk dodał, że GKS gra odważnie, mają dobrą strukturę.
– Na pewno rywal będzie chciał wywierać na nas presję, gdy to my będziemy atakować. GKS Katowice może też bronić piątkę z tyłu, dlatego musimy mieć plan jak tę defensywę rozmontować. To będzie jak wybieranie narzędzi ze skrzynki. By coś dobrze zrobić raz potrzebny będzie śrubokręt, a raz młotek – mówił z uśmiechem.
Można się tylko domyślać jakimi narzędziami operować będą Afonso Sousa czy Patrik Walemark, a kto będzie miał za zadanie przybić gwóźdź. O ile jednak o formację ofensywną nie ma się co na zapas martwić, o tyle mały niepokój może być związany z brakiem kontuzjowanego Aleksa Douglasa. Szwed będzie pauzował do końca tegorocznego etapu rozgrywek. Ostatnio zastępował go Bartosz Salamon. Dwóch meczach na stadionie przy Kałuży z Cracovią zagrał bardzo dobrze, a z Puszczą, delikatnie mówiąc, słabo.
– Nie powiem, czy Bartosz Salamon zagra od początku. To jednak dobry zawodnik i wszyscy znamy jego jakość. Ostatnio nie posadziłem Bartka na ławce za błędy popełnione w meczu z Puszczą. To doświadczony piłkarz, który na pewno poradzi sobie z obecną sytuacją. Ostatnio dobrze trenował, jest dobrze przygotowany do tego meczu – powiedział szkoleniowiec Kolejorza.
Niels Frederiksen nie ukrywał, że bardzo liczy na doping kibiców.
– Moi piłkarze są gotowi. Mam nadzieję, że w dobrej formie będą kibice. To ostatni mecz domowy w tym roku. Kibice wykonali dobrą robotę w meczu z Legią i liczymy na powtórkę — zakończył trener Lecha Poznań
Warto dodać, że sobotę beniaminek wystąpi na stadionie lidera ze swoim trenerem Rafałem Górakiem na ławce. Szkoleniowiec dostał czerwoną kartkę podczas meczu z Cracovią. GKS złożył protest i Komisja Ligi Ekstraklasy SA po zapoznaniu się z opinią Kolegium Sędziów PZPN podjęła decyzję o nieuwzględnianiu kary dla Góraka. W Krakowie GieKSa straciła jednak Adama Zrelaka, który nabawił się kontuzji. Konieczna okazała się operacja stawu skokowego, oznaczająca około czteromiesięczną przerwę w treningach.
– Myślę, że w tym meczu padnie dużo goli. GieKSa nie stawia autobusu w polu karnym, bo nawet nie umie tego robić. Będzie chciała grać w piłkę, tak jak z Cracovią, gdzie strzeliła 4 gole, ale też 3 straciła. Zobaczymy, w jakiej formie strzeleckiej będzie Lech Poznań, ale w tym meczu to katowiczanie nie mają nic do stracenia, a presja będzie po stronie gospodarzy – powiedział nam Rafał Musioł z „Dziennika Zachodniego”, który pisze o beniaminku.
transfery.info – Lech Poznań wiele zawdzięcza Rafałowi Górakowi. Ten nie oczekuje sentymentu od byłych podopiecznych. „Tak ten sport wygląda”
W sobotnie popołudnie dojdzie do starcia Lecha Poznań z GKS-em Katowice. W barwach gospodarzy zobaczymy zapewne Bartosza Mrozka, Antoniego Kozubala czy Filipa Szymczaka, którzy wiele zawdzięczają Rafałowi Górakowi i prowadzonemu przez niego zespołowi.
Drużyna z województwa wielkopolskiego korzystała w ostatnich latach bardzo chętnie z dobrych relacji łączących ją z beniaminkiem Ekstraklasy za sprawą wysyłania jej w ramach wypożyczeń kilku zawodników, którzy w późniejszym okresie rozkwitli na poziomie krajowym oraz międzynarodowym. Mowa tu o Kamilu Jóźwiaku czy Tymoteuszowi Puchaczowi.
raz w ich ślady zamierzają pójść reprezentujący barwy Lecha Poznań – Bartosz Mrozek, Antoni Kozubal oraz Filip Szymczak, którzy w sobotnie popołudnie staną zapewne przed szansą pokazania się na tle GKS-u Katowice.
Trener Rafał Górak wspomina bardzo dobrze niedawną współpracę z wymienioną trójką, o czym wspomniał na łamach „Super Expressu” w rozmowie z Dariuszem Leśniowskim.
– Nie zawiodłem się na żadnym z lechitów, z którymi miałem okazję pracować przy Bukowej. To bardzo dobrze ułożeni młodzi ludzie. Zawsze podkreślałem, że – poza zagwarantowaniem dużej jakości piłkarskiej swych chłopaków – Lech przygotowuje ich także do wyjazdu, do gry w nowym otoczeniu, wśród nowych ludzi. To są zawodnicy, którzy potrafią się odnaleźć w sytuacjach trudnych: na treningu, w szatni, ale i poza nią. Temperamentni – nie siedzą w kącie i przepraszają, że żyją. Jako młodzi ludzie mają na swoje prawa, są weseli i niekiedy skorzy do żartów. Ale zarazem kulturalni, potrafiący działać w grupie. Zawsze zresztą pytamy o ten mental, nie szukamy „enfant terrible”. Wolę tego rodzaju trudności zostawiać poza szatnią GKS-u – przyznał.
Jednocześnie zapewnił, że nie oczekuje od nich żadnej taryfy ulgowej, bo sam nie ma czegoś takiego w planach w stosunku do nich.
– Antek i Filip będą dla mnie tego dnia wyłącznie zawodnikami Lecha, rywalami mojej drużyny. Bo tak ten sport wygląda. Pojadę z nimi walczyć i wcale nie oczekuję, że będą mieć jakiś sentyment do Góraka. Ja do nich też go nie będę mieć tego dnia. Natomiast wiadomo, że to zawsze będą „moje dzieciaki” – odniósł się do pytania o zdobycie bramki po akcji przeprowadzonej przez duet Kozubal-Szymczak.
Trener Górak dodał jednocześnie, że współpraca na płaszczyźnie testowania w boju wychowanków Lecha Poznań przynosi profity GKS-owi Katowice, jeżeli ci sprawdzą się w macierzystej drużynie i pójdą dalej w świat tak, jak to miało miejsce w przypadku Jóźwiaka i Puchacza.
– Nie jest tak, iż GieKSa tylko płaci za wypożyczenie. Otrzymuje także profity, gdy zawodnik gra i się rozwija. Dla Lecha to też interes, bo bez tego po prostu tych chłopaków nie sprzeda dalej – powiedział.
– Współpracujemy na jasnych zasadach: po okresie wypożyczenia chłopaki wracają do Poznania i tam zapada decyzja, co dalej. Gdyby ktoś tam zdecydował, że zawodnik jest „na sprzedaż”, to zapewne usiedlibyśmy do rozmów. Ale Lech po prostu chce zobaczyć, co się z nimi dzieje, bo oni naprawdę z Katowic wracają dużo mocniejsi – dodał.
Bartosz Mrozek nawiązał współpracę ze szkoleniowcem GKS-u jeszcze, gdy ten odpowiadał za wyniki Elany Toruń w sezonie 2018/2019. Następnie w kolejnych rozgrywkach podążył za nim do ekipy z Katowic, gdzie w przeciągu dwóch lat zanotował piętnaście czystych kont w 65 rozegranych meczach.
Po opuszczeniu klubu przez bramkarza przybył do niego Szymczak, by na zapleczu Ekstraklasy popisać się jedenastoma trafieniami i dwoma asystami w 32 występach.
Natomiast Kozubal spędził w ówczesnym beniaminku elity półtora roku, przyczyniając się do wywalczenia awans za sprawą zanotowania łącznie 42 gier, okraszonych sześcioma golami i jedenastoma otwierającymi podaniami.
Teraz w ich ślady próbuje podążyć Jakub Antczak, który ma znacznie trudniejsze zadanie, bo przychodzi mu sprawdzać się w boju w najwyższej klasie rozgrywkowej, a nie jej zapleczu.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.




Najnowsze komentarze