Piłka nożna Prasówka
Lech Poznań wiele zawdzięcza Rafałowi Górakowi
Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat popołudniowego meczu Lech Poznań – GKS Katowice.
weszlo.com – Lech – GKS
Dwa szalone mecze, w których łącznie padło aż 14 bramek. To bilans po starciach Lecha z Legią i Cracovii z GKS-em. Tak akurat się złożyło, że w tej kolejce Legia podejmie Cracovię, a Lech zmierzy się z GieKSą.
Starcie dwóch zwycięzców spotkań rozegranych przed przerwą reprezentacyjną zapowiada się naprawdę dobrze. Lech jest w gazie, zdemolował w klasyku Legię i umocnił się na pozycji lidera Ekstraklasy po remisie Jagiellonii. Znakomicie funkcjonuje środek pola w postaci Murawskiego i Kozubala. Szczególnie wychowanek Lecha imponuje formą i zbiera zasłużone pochwały, które przerodziły się w reprezentacyjny debiut. Nie odstają także skrzydła, w świetnej dyspozycji strzeleckiej jest Mikael Ishak. Kolejorz w tym momencie jest faworytem do mistrzostwa i trzeba o tym głośno mówić. Kapitalną robotę wykonuje Niels Frederiksen.
Katowiczanie nie są już najlepszym beniaminkiem, ponieważ z formą wystrzelił Motor, jednak to nadal zespół, który ze spokojem powinien utrzymać się w Ekstraklasie. Solidny, regularnie punktujący, ale potrafiący także namieszać w meczach z silniejszymi od siebie. Cracovia to zespół z czołówki, a GKS potrafił wbić jej 4 gole. Ofensywnie gra drużyny naprawdę może się podobać, ale defensywa często i gęsto jest ogrywana przez rywali. Jeśli GieKSa pozostanie w Ekstraklasie, to będzie musiała wzmocnić tyły.
[…] GKS lubi zaskakiwać silniejszych od siebie, jednak na stadionie Kolejorza szanse na to będzie miał zdecydowanie mniejsze. Poznańska twierdza, szczególnie po tak efektownym pokonaniu Legii, powinna być w tym momencie nie do zdobycia. Lechici skrupulatnie gromadzą kolejne punkty i trzy oczka w takim meczu to dla nich obowiązek.
gol24.pl – Lider ma szansę odskoczyć w Ekstraklasie
Mecz Lech Poznań – GKS Katowice zapowiada się smakowicie. Z jednej strony lider PKO Ekstraklasy, z drugiej beniaminek, który wielu zalazł już za skórę. A na trybunach wysoka frekwencja, jak na końcówkę mroźnego i śnieżnego listopada.
Plan Lecha na sobotę jest prosty: wygrać i odskoczyć w tabeli. Lider chce wykorzystać wczorajsze „potknięcie” drugiej Jagiellonii Białystok, czyli jej remis (2:2) z ostatnim Śląskiem Wrocław. W przypadku zwycięstwa przewaga wzrośnie do czterech punktów.
Lech na meczu spodziewa się około 30 tys. kibiców. Po efektownym obiciu Legii Warszawa (5:2) przed przerwą reprezentacyjną wszyscy nastawiają się na kolejne widowisko. Łatwo jednak nie będzie go GieKSa to rewelacja rundy; ostatnio pokonała Cracovię na jej boisku (4:3). Na wyjeździe, zresztą też przy Kałuży w Krakowie, odniosła też najwyższe wyjazdowe zwycięstwo – nad Puszczą Niepołomice (6:0).
[…] Nie zagrają w meczu Lech Poznań – GKS Katowice
Lech Poznań: Douglas, Dagerstal
GKS Katowice: Nowak, Zrelak
kkslech.com – Lech – GKS historycznie
Dziś po południu Lech Poznań podejmie przed własną publicznością GKS Katowice. Klub z Górnego Śląska jest ważny dla polskiej piłki i dobrze znany przede wszystkim starszym kibicom. Z Gieksą rywalizowaliśmy w wielu historycznych dla nas sezonach, a przez Bukową przewinęło się też wielu zawodników reprezentujących niebiesko-białe barwy.
Ciekawostki Lech vs GKS:
Pierwszy mecz Lecha z GKS-em odbył się w 1962 roku w 1/16 Pucharu Polski (wygrana w Katowicach 3:1)
Pierwsze 4 ligowe mecze z GKS-em odbyły się w ramach II-ligi (dziś to I-liga)
5 bezbramkowych remisów z GKS-em (3 w Poznaniu)
Lech ostatni raz zagrał z GKS-em 20 kwietnia 2005 (wtedy 3:1 w Poznaniu)
Wliczając mecze Ekstraklasy i Pucharu Polski zespół Lecha ma serię 5 kolejnych wygranych nad GKS-em
Lech w ostatnich 5 zwycięskich meczach z GKS-em na 2 frontach wbił katowiczanom aż 14 goli
Lech ostatni raz uległ GKS-owi dnia 27 września 2003 roku, gdy przegrał w Poznaniu 1:2
Pierwszy mecz Lecha z GKS-em odbył się w 1962 roku w 1/16 Pucharu Polski (wygrana w Katowicach 3:1)
Pierwsze 4 ligowe mecze z GKS-em odbyły się w ramach II-ligi (dziś to I-liga)
5 bezbramkowych remisów z GKS-em (3 w Poznaniu)
Lech ostatni raz zagrał z GKS-em 20 kwietnia 2005 (wtedy 3:1 w Poznaniu)
Wliczając mecze Ekstraklasy i Pucharu Polski zespół Lecha ma serię 5 kolejnych wygranych nad GKS-em
Lech w ostatnich 5 zwycięskich meczach z GKS-em na 2 frontach wbił katowiczanom aż 14 goli
Lech ostatni raz uległ GKS-owi dnia 27 września 2003 roku, gdy przegrał w Poznaniu 1:2
[…] Lech Poznań VS GKS Katowice (bilans spotkań):
Ekstraklasa: 17-12-15, 54:53 (44 mecze)
Ekstraklasa (u siebie): 10-6-6, 33:22 (22 mecze)
Ekstraklasa (na wyjeździe): 7-6-9, 21:31 (22 mecze)
Ogólny (Ekstraklasa, I-liga, PP): 21-14-18, 65:66 (53 mecze)
gloswielkopolski.pl – Trener Lecha Poznań: Mamy plan na GKS, ale raz trzeba będzie wyciągnąć śrubokręt, a raz młotek
Lech Poznań w sobotę o 17.30 przy Bułgarskiej zmierzy się z GKS Katowice. Ostatnie stracie miało miejsce 19 lat temu. Kolejorz wygrał wtedy 3:1 po golach Gajtkowskiego, Świerczewskiego i Nawrocika. Trener Lecha Poznań Niels Frederiksen przyznał, że ma plan na rozmontowanie defensywy GieKsy, ale porównał go do obsługi skrzynki z narzędziami. – Raz trzeba będzie wyciągnąć śrubokręt, a raz młotek – powiedział Duńczyk.
Lech Poznań przygotowywał się do meczu 16.kolejki z GKS Katowice podbudowany wygraną 5:2 z Legią Warszawa. To zwycięstwo pozwoliło w dobrych humorach przygotować się do ostatniego tegorocznego występu przed własną publicznością.
Trener Kolejorza zapytany, czy w przypadku potknięcia z GKS Katowice, zwycięstwo nad Legią straci na znaczenie odparł, że ten mecz, tak czy inaczej będzie długo zapamiętany.
– Po takiej wygranej nie zakładamy wpadki czy gorszego występu. Ale GKS Katowice to nie jest typowy beniaminek. Spodziewam się otwartego spotkania, ale to będzie działało na naszą korzyść – powiedział Niels Frederiksen.
Duńczyk dodał, że GKS gra odważnie, mają dobrą strukturę.
– Na pewno rywal będzie chciał wywierać na nas presję, gdy to my będziemy atakować. GKS Katowice może też bronić piątkę z tyłu, dlatego musimy mieć plan jak tę defensywę rozmontować. To będzie jak wybieranie narzędzi ze skrzynki. By coś dobrze zrobić raz potrzebny będzie śrubokręt, a raz młotek – mówił z uśmiechem.
Można się tylko domyślać jakimi narzędziami operować będą Afonso Sousa czy Patrik Walemark, a kto będzie miał za zadanie przybić gwóźdź. O ile jednak o formację ofensywną nie ma się co na zapas martwić, o tyle mały niepokój może być związany z brakiem kontuzjowanego Aleksa Douglasa. Szwed będzie pauzował do końca tegorocznego etapu rozgrywek. Ostatnio zastępował go Bartosz Salamon. Dwóch meczach na stadionie przy Kałuży z Cracovią zagrał bardzo dobrze, a z Puszczą, delikatnie mówiąc, słabo.
– Nie powiem, czy Bartosz Salamon zagra od początku. To jednak dobry zawodnik i wszyscy znamy jego jakość. Ostatnio nie posadziłem Bartka na ławce za błędy popełnione w meczu z Puszczą. To doświadczony piłkarz, który na pewno poradzi sobie z obecną sytuacją. Ostatnio dobrze trenował, jest dobrze przygotowany do tego meczu – powiedział szkoleniowiec Kolejorza.
Niels Frederiksen nie ukrywał, że bardzo liczy na doping kibiców.
– Moi piłkarze są gotowi. Mam nadzieję, że w dobrej formie będą kibice. To ostatni mecz domowy w tym roku. Kibice wykonali dobrą robotę w meczu z Legią i liczymy na powtórkę — zakończył trener Lecha Poznań
Warto dodać, że sobotę beniaminek wystąpi na stadionie lidera ze swoim trenerem Rafałem Górakiem na ławce. Szkoleniowiec dostał czerwoną kartkę podczas meczu z Cracovią. GKS złożył protest i Komisja Ligi Ekstraklasy SA po zapoznaniu się z opinią Kolegium Sędziów PZPN podjęła decyzję o nieuwzględnianiu kary dla Góraka. W Krakowie GieKSa straciła jednak Adama Zrelaka, który nabawił się kontuzji. Konieczna okazała się operacja stawu skokowego, oznaczająca około czteromiesięczną przerwę w treningach.
– Myślę, że w tym meczu padnie dużo goli. GieKSa nie stawia autobusu w polu karnym, bo nawet nie umie tego robić. Będzie chciała grać w piłkę, tak jak z Cracovią, gdzie strzeliła 4 gole, ale też 3 straciła. Zobaczymy, w jakiej formie strzeleckiej będzie Lech Poznań, ale w tym meczu to katowiczanie nie mają nic do stracenia, a presja będzie po stronie gospodarzy – powiedział nam Rafał Musioł z „Dziennika Zachodniego”, który pisze o beniaminku.
transfery.info – Lech Poznań wiele zawdzięcza Rafałowi Górakowi. Ten nie oczekuje sentymentu od byłych podopiecznych. „Tak ten sport wygląda”
W sobotnie popołudnie dojdzie do starcia Lecha Poznań z GKS-em Katowice. W barwach gospodarzy zobaczymy zapewne Bartosza Mrozka, Antoniego Kozubala czy Filipa Szymczaka, którzy wiele zawdzięczają Rafałowi Górakowi i prowadzonemu przez niego zespołowi.
Drużyna z województwa wielkopolskiego korzystała w ostatnich latach bardzo chętnie z dobrych relacji łączących ją z beniaminkiem Ekstraklasy za sprawą wysyłania jej w ramach wypożyczeń kilku zawodników, którzy w późniejszym okresie rozkwitli na poziomie krajowym oraz międzynarodowym. Mowa tu o Kamilu Jóźwiaku czy Tymoteuszowi Puchaczowi.
raz w ich ślady zamierzają pójść reprezentujący barwy Lecha Poznań – Bartosz Mrozek, Antoni Kozubal oraz Filip Szymczak, którzy w sobotnie popołudnie staną zapewne przed szansą pokazania się na tle GKS-u Katowice.
Trener Rafał Górak wspomina bardzo dobrze niedawną współpracę z wymienioną trójką, o czym wspomniał na łamach „Super Expressu” w rozmowie z Dariuszem Leśniowskim.
– Nie zawiodłem się na żadnym z lechitów, z którymi miałem okazję pracować przy Bukowej. To bardzo dobrze ułożeni młodzi ludzie. Zawsze podkreślałem, że – poza zagwarantowaniem dużej jakości piłkarskiej swych chłopaków – Lech przygotowuje ich także do wyjazdu, do gry w nowym otoczeniu, wśród nowych ludzi. To są zawodnicy, którzy potrafią się odnaleźć w sytuacjach trudnych: na treningu, w szatni, ale i poza nią. Temperamentni – nie siedzą w kącie i przepraszają, że żyją. Jako młodzi ludzie mają na swoje prawa, są weseli i niekiedy skorzy do żartów. Ale zarazem kulturalni, potrafiący działać w grupie. Zawsze zresztą pytamy o ten mental, nie szukamy „enfant terrible”. Wolę tego rodzaju trudności zostawiać poza szatnią GKS-u – przyznał.
Jednocześnie zapewnił, że nie oczekuje od nich żadnej taryfy ulgowej, bo sam nie ma czegoś takiego w planach w stosunku do nich.
– Antek i Filip będą dla mnie tego dnia wyłącznie zawodnikami Lecha, rywalami mojej drużyny. Bo tak ten sport wygląda. Pojadę z nimi walczyć i wcale nie oczekuję, że będą mieć jakiś sentyment do Góraka. Ja do nich też go nie będę mieć tego dnia. Natomiast wiadomo, że to zawsze będą „moje dzieciaki” – odniósł się do pytania o zdobycie bramki po akcji przeprowadzonej przez duet Kozubal-Szymczak.
Trener Górak dodał jednocześnie, że współpraca na płaszczyźnie testowania w boju wychowanków Lecha Poznań przynosi profity GKS-owi Katowice, jeżeli ci sprawdzą się w macierzystej drużynie i pójdą dalej w świat tak, jak to miało miejsce w przypadku Jóźwiaka i Puchacza.
– Nie jest tak, iż GieKSa tylko płaci za wypożyczenie. Otrzymuje także profity, gdy zawodnik gra i się rozwija. Dla Lecha to też interes, bo bez tego po prostu tych chłopaków nie sprzeda dalej – powiedział.
– Współpracujemy na jasnych zasadach: po okresie wypożyczenia chłopaki wracają do Poznania i tam zapada decyzja, co dalej. Gdyby ktoś tam zdecydował, że zawodnik jest „na sprzedaż”, to zapewne usiedlibyśmy do rozmów. Ale Lech po prostu chce zobaczyć, co się z nimi dzieje, bo oni naprawdę z Katowic wracają dużo mocniejsi – dodał.
Bartosz Mrozek nawiązał współpracę ze szkoleniowcem GKS-u jeszcze, gdy ten odpowiadał za wyniki Elany Toruń w sezonie 2018/2019. Następnie w kolejnych rozgrywkach podążył za nim do ekipy z Katowic, gdzie w przeciągu dwóch lat zanotował piętnaście czystych kont w 65 rozegranych meczach.
Po opuszczeniu klubu przez bramkarza przybył do niego Szymczak, by na zapleczu Ekstraklasy popisać się jedenastoma trafieniami i dwoma asystami w 32 występach.
Natomiast Kozubal spędził w ówczesnym beniaminku elity półtora roku, przyczyniając się do wywalczenia awans za sprawą zanotowania łącznie 42 gier, okraszonych sześcioma golami i jedenastoma otwierającymi podaniami.
Teraz w ich ślady próbuje podążyć Jakub Antczak, który ma znacznie trudniejsze zadanie, bo przychodzi mu sprawdzać się w boju w najwyższej klasie rozgrywkowej, a nie jej zapleczu.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Felietony
I co, niedowiarki?
Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.
Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić. Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.
O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.
Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.
Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.
Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.
Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.
Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.
Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.
W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?
Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.
Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.
Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.
Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.
Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.
Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.
O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!
Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.
Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.
GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.
Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.
A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.
Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.
Galeria Piłka nożna
Coraz bliżej… Narodowy
Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski.



Najnowsze komentarze