Piłka nożna Prasówka
Mass media o meczu GieKSa-KKS Kalisz: Napisać historię. Spotkanie z utytułowanym GKS-em Katowice
Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień na temat popołudniowego meczu, rozgrywanego w ramach 13 kolejki II ligi, GKS Katowice – KKS 1925 Kalisz.
kalisz.naszemiasto.pl – KKS Kalisz. Dzisiejszy mecz z GKS-em Katowice będzie można zobaczyć w telewizji lub internecie
[…] KKS Kalisz starać się będzie podtrzymać znakomitą passę. Dwa ostatnie spotkania drugoligowe podopieczni Ryszarda Wieczorka wysoko wygrali (4:1 z Sokołem Ostróda na wyjeździe i 4:0 z Hutnikiem Kraków u siebie). Tym razem o godz. 13:00, na Stadionie Miejskim przy ul. Bukowej 1 w Katowicach zmierzą się z utytułowanym GKS-em Katowice.
GKS Katowice jest znacznie młodszy od mającego 95-letnią historię KKS-u Kalisz, ale na koncie ma znacznie więcej sukcesów.
[…] W poprzednim sezonie GKS Katowice przegrał baraże o awans do Fortuna 1. ligi ze Stalą Rzeszów. W tym podopieczni Rafała Góraka zajmują w tabeli 4. miejsce z dorobkiem 20 punktów. U siebie GKS Katowice jeszcze nie przegrał, więc najwyższy czas to zmienić.
Transmisja meczu GKS Katowice – KKS Kalisz na kanale TVP Sport, stronie internetowej TVP SPORT oraz w aplikacji mobilnej TVP Sport.
sportdziennik.com – GKS Katowice. Wizyta starych znajomych
Po przymusowej pauzie GKS Katowice wraca do walki o punkty. W sobotę przy Bukowej gościć będzie nieuznający kompromisów beniaminek z Kalisza.
Gdyby było normalnie, GieKSa miałaby za sobą 11 meczów. W zeszłą niedzielę miała jechać do Wrocławia, by zmierzyć się z rezerwami Śląska, ale kilku zawodników tego zespołu dopadł wirus i konieczna była izolacja.
Ta przymusowa przerwa nie była katowiczanom w smak, bo mieli za sobą dwa zwycięstwa z rzędu (5:0 z Błękitnymi Stargard oraz 2:1 z Garbarnią Kraków) i z pewnością liczyli na podtrzymanie serii. Ostatecznie do stolicy Dolnego Śląska wybiorą się w najbliższą środę, a w sobotę czeka ich konfrontacja z innym beniaminkiem, KKS-em 1925 Kalisz.
Trenerem tego zespołu jest doskonale znany na Górnym Śląsku, Ryszard Wieczorek. To pod kierunkiem długoletniego pomocnika Odry Wodzisław (236 występów/60 goli), a następnie szkoleniowca m.in. tejże Odry, Górnika Zabrze, Piasta Gliwice, Energetyka ROW-u Rybnik, by wymienić tylko kluby z woj. śląskiego, kaliszanie z przytupem awansowali do II ligi, wygrywając rywalizację w II grupie III ligi.
W obecnym sezonie spisują się bardzo dobrze, będąc najwyżej sklasyfikowanym beniaminkiem. Co szczególnie zwraca uwagę? Bezkompromisowość zespołu, który w 11 meczach 6 razy zwyciężał i 5 razy przegrywał. KKS jest ostatnio na fali wznoszącej. Działacze nie przejęli się zbytnio porażkami z Chojniczanką (0:3) i Stalą Rzeszów (0:2), wierząc, że drużyna „odpali”. Ich cierpliwość została nagrodzona, bo najpierw przyszło wyjazdowe zwycięstwo (4:1) w Ostródzie, a następnie domowa wygrana (4:0) z Hutnikiem Kraków.
– Obawiałem się tego spotkania, bo wiedziałem ile zdrowia i sił kosztował chłopaków mecz z Sokołem. Początkowo musieliśmy się mocno napracować, żeby nie stracić bramki, a następnie szukać swoich szans pod bramką rywala. To się udało i możemy się cieszyć z wyniku, którym „poprawiliśmy” zwycięstwo w Ostródzie, co było szalenie ważne – powiedział trener Wieczorek, ciesząc się, że jego podopieczni wytrzymali trudy spotkania i będąc już myślami przy wizycie w Katowicach.
– Wiemy gdzie jedziemy. Choć mamy w sobie dużo pokory, to planujemy rozegrać dobry mecz i bić się w nim o zwycięstwo – podkreślił doświadczony szkoleniowiec.
Z podobnym nastawianiem wybiegną na murawę jego zawodnicy, którzy po wejściu do budynku klubowego będą mogli pomylić drogę do szatni. Mowa o Tomaszu Hołocie i Mateuszu Mączyńskim, odpowiadających w Kaliszu za defensywę. Ten pierwszy ma 29 lat, urodził się w Katowicach i właśnie z Bukowej wypłynął głębsze wody. Co prawda jest wychowankiem Stadionu Śląskiego, ale w GieKSie spędził 4 sezony, zaliczając 85 występów i zdobywając 6 bramek na zapleczu ekstraklasy.
[…] Drugi z wymienionych wybiegnie na murawę z chęcią udowodnienia, że za szybko z niego zrezygnowano. 28-letni Mączyński trafił do Katowic po 5,5-letnim pobycie w Tychach i rozegrał przy Bukowej 33 mecze w I lidze, we wszystkich wychodząc w podstawowym składzie. Po spadku przedłużono z nim umowę, ale tydzień później… rozwiązano.
Decyzja ta była pokłosiem „wieczoru integracyjnego” podczas zgrupowania w Rybniku-Kamieniu, a oprócz Mączyńskiego z GieKSą pożegnali się Adrian Frańczak, Mateusz Kamiński i Bartłomiej Poczobut. Mączyński szybko znalazł klub, zarzucając kotwicę w Kaliszu, gdzie w zeszłym sezonie rozegrał 17 meczów, a w obecnym 8, z czego 6 ostatnich w wyjściowej jedenastce.
kkskalisz.com.pl – Napisać historię. Spotkanie z utytułowanym GKS-em Katowice
Po dwóch, pewnych zwycięstwach w starciach przeciwko drużynom Sokoła Ostróda oraz Hutnika Kraków, podopieczni Ryszarda Wieczorka, w ramach 13. kolejki sezonu 2020/2021 2. ligi, zmierzą się z utytułowanym i wymagającym rywalem, GKS-em Katowice.
[…] Na tę rywalizację, fani Dumy Kalisza czekali od początku drugoligowych zmagań.
[…] W przeszłości, KKS rozegrał sparing z GKS-em, w ramach zimowego okresu przygotowawczego sezonu 2015/2016. 17 lutego 2016 roku, kakaesiacy zremisowali 1:1 z “Gieksą”, prowadzoną wówczas przez obecnego selekcjonera reprezentacji Polski, Jerzego Brzęczka. Wśród zawodników Dumy Kalisza, podczas tego spotkania, na listę strzelców wpisał się Mateusz Gawlik.
sport.tvp.pl – 2. liga: GKS Katowice – KKS 1925 Kalisz. Transmisja meczu na żywo online
W najbliższy weekend oprócz spotkań reprezentacyjnych w Telewizji Polskiej będzie można również obejrzeć starcie 13. kolejki 2. ligi. W sobotę zapraszamy na transmisję na żywo meczu GKS Katowice – KKS 1925 Kalisz.
[…] W sobotę 14 listopada będzie można obejrzeć na żywo starcie dwóch zespołów plasujących się w górnej części tabeli. Czwarty GKS Katowice do Górnika traci siedem punktów, ale rozegrał o jedno spotkanie mniej.
Ostatni mecz zespołu Rafała Góraka został przełożony z powodu przypadków zakażeń w drużynie rywala – Śląska II Wrocław. Wcześniej katowiczanie odnieśli dwa zwycięstwa. W poprzednim występie pokonali u siebie Garbarnię Kraków 2:1 po golach Arkadiusza Jędrycha i Arkadiusza Woźniaka.
KKS 1925 Kalisz to jak na razie najlepiej spisujący się w sezonie 2020/21 beniaminek. Jak dotychczas żaden z jego meczów nie zakończył się remisem. Drużyna z Wielkopolski, podobnie jak najbliższy rywal, także wygrała dwie ostatnie potyczki. W zeszłym tygodniu zwyciężyła Hutnik Kraków aż 4:0.
sportowasilesia.pl – Na Bukowej nie będzie remisu? Skrzaki chcą wrócić na zwycięską ścieżkę – zestaw par 13. kolejki II ligi
Zajmujący 4. lokatę w tabeli GKS Katowice na Bukowej jeszcze w tym sezonie nie przegrał. Z kolei beniaminek KKS Kalisz pod wodzą doskonale znanego na Śląsku trenera Ryszarda Wieczorka gra bardzo bezkompromisowo. Albo wygrywa, albo przegrywa. W 11. kolejkach jeszcze nie zremisował.
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.




Najnowsze komentarze