Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Mass media po meczu GKS-Warta 0:2 (0:2): GKS Katowice musi wyjść z czarnej dupy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego meczu GKS Katowice – Warta Poznań 0:2 (0:2). Tytuły relacji mówią same za siebie:

 

sportslaski.pl – Kompromitacji ciąg dalszy. Obraz nędzy i rozpaczy przy Bukowej

Trudno przypomnieć sobie, kiedy GKS Katowice był tak słaby jak obecnie. Podopieczni trenera Dariusza Dudka przegrali trzeci mecz z rzędu – trzeci w fatalnym stylu. Warta Poznań była znacznie lepsza, strzeliła dwie bramki – a mogła więcej – i bez trudu wywiozła z Bukowej trzy punkty.

[…] GKS wyróżniał się tylko jednym – agresją. Lisowski może się cieszyć, że w pierwszej połowie otrzymał tylko jedną żółtą kartkę. Warta nie grała wielkiej piłki, ale na GieKSę i tak to wystarczyło. Kilka minut przed przerwą po kontrze prowadzenie poznaniaków podwyższył Wojciech Fadecki. Strzał wydawał się do obrony, ale interwencję utrudnił rykoszet. Na trybunach rozpoczął się festiwal wyzwisk, a na boisku… o mały włos nie zrobiło się 3:0 dla przyjezdnych – Robert Janicki przelobował  Pawełka, ale jego próba była niecelna.

W drugiej połowie GKS starał się odrobić straty, ale katowiczanie są w tak fatalnej formie, że nie są w stanie strzelić gola na własnym terenie 13. drużynie I ligi. Skromna grupka kibiców po przerwie nie dopingowała zawodników, część z nich nawet nie czekała do końcowego gwizdka i stadion opuściła znacznie wcześniej. Z trybun było słychać jedynie szydercze okrzyki i „ole” po podaniach katowiczan. GKS kończył mecz w „10”, bo drugą żółtą kartkę otrzymał Bartłomiej Poczobut. Po tej sytuacji wiarę w odrobienie strat stracili chyba najbardziej wierni kibice…

Sytuacja katowiczan w tabeli jest równie słaba jak forma piłkarzy. Strata do pierwszego bezpiecznego miejsca wynosi cztery punkty, a większość drużyn z dołu swój mecz z tej kolejki ma jeszcze przed sobą…

 

dziennikzachodni.pl – Koszmar z ulicy Bukowej

GKS Katowice konsekwentnie zmierza w kierunku przepaści. Po porażce z Garbarnią Kraków zespół Dariusza Dudka został pogrążony przed własną publicznością przez Wartę Poznań. Sytuacja zespołu w pierwszoligowej tabeli staje się dramatyczna.
W piątek pracownicy klubu przygotowali dla piłkarzy GKS Katowice karteczki z hasłami mającymi ich zmotywować do walki z ekipą z Poznania. Zostały one rozlepione w szatni i tam też, w sensie dosłownym i przenośnym, zostały. Katowiczanie na murawę wyszli bez wiary w sukces i już w 62 minucie powinni stracić gola, ale Mateusz Wypych przestrzelił przewrotką obok słupka. Warta prezentowała sie od początku znacznie lepiej i dopięła swego w 17 minucie.
[…] W 38 minucie Wojciech Fadecki zakończył golem kontrę, która obnażyła wszystkie wady, zarówno taktyczne, jak i szybkościowe, katowiczan. Na trybunach wrzało, okrzyki „K…. m.., GieKSa grać!”, „Wy…” i „GieKSa to my, a nie wy!” zmieszały się z ironicznym i nawiązującym do zbliżającego się wtorkowego meczu z Jagiellonią „Puchar jest nasz!”. W drugiej połowie podania gospodarzy kwitowane były gromkim „Ole!”, ale marazm boiskowy katowiczan był wręcz porażający. Warta pozwoliła im prowadzić grę, obnażając w ten sposób wszystkie braki, i czekała na kontrataki. Szyderstwo na trybunach sięgało wyżyn, w przeciwieństwie do dyspozycji piłkarzy, która spadła na dno, jakiego na Bukowej nie było od wielu, wielu lat. Dopełnieniem katastrofy była druga żółta i w konsekwencji czerwona kartka dla Bartłomieja Poczobuta za faul przy linii bocznej boiska, niedaleko środka boiska. Końcowy gwizdek sędziego był dla gospodarzy aktem łaski.

 

weszlo.com – GKS Katowice musi wyjść z czarnej dupy, Raków wygrał mecz na szczycie

GKS Katowice jest w czarnej dupie. To nie nasze słowa, a Arkadiusza Woźniaka, który po meczu z Wartą Poznań stwierdził przed kamerami Polsatu Sport, że trzeba z tej dupy wyjść i zapierdalać, ale nie było to powiedziane na wyrost. GieKSa znów się skompromitowała i jak tak dalej pójdzie, za chwilę na Bukowej po prostu zabraknie kibiców.

W środku tygodnia w zaległym meczu z Garbarnią – przeraźliwe pustki. Gospodarze wtedy przegrali, w sobotę znów kiepska pogoda, więc nic dziwnego, że na trybunach ponownie tylko garstka zabłąkanych, która akurat nie miała pomysłu, jak inaczej spędzić ten czas. W każdym razie, tak czy siak źle wybrała, bo katowiczanie jeszcze raz się ośmieszyli i polegli z Wartą Poznań.

Nawet zawodnicy gości przyznawali po meczu, że ich rywalom wyraźnie brakowało pewności siebie, że widać było strach przed popełnieniem błędów. A skoro tak, oczywiście błędów było co niemiara.

[…] GieKSa raziła nieporadnością. W drugiej połowie w jej piłkarzach narastała frustracja, co skończyło się wykluczeniem Bartłomieja Poczobuta, który otrzymał drugą żółtą kartkę za nadepnięcie rywala.

Wydawało się, że Dariusz Dudek ma bardzo dobry terminarz na początek pracy. Najpierw jego drużyna jechała do Mielca na spotkanie z również rozczarowującą Stalą, a potem grała u siebie z Garbarnią i Wartą. W praktyce wyszło, że doznała trzech porażek, straciła sześć goli, strzeliła jednego. W efekcie naszpikowany znanymi nazwiskami GKS spadł na ostatnie miejsce w tabeli. Licząc od 22 sierpnia (11 kolejek), zespół ten wywalczył zaledwie pięć punktów! Takiego scenariusza nie przewidzieliby nawet najwięksi szydercy.

Na pomeczowej konferencji Dudek wyglądał na przybitego, choć starał się odpowiadać na wszystkie pytania. Niby nie chciał rozwijać wątku, ale zdążył powiedzieć, że drużynie przydałby się porządnie przepracowany okres przygotowawczy, bo przygotowanie fizyczne jest podstawą w I lidze.

 

sportdziennik.pl – Dogorywania GieKSy ciąg dalszy – Warta też za mocna

Katowiczanie – by na dobre nie utknąć w strefie spadkowej i nawiązać choćby „kontakt wzrokowy” z drużynami „znad kreski” – nie mogli sobie pozwolić na stratę punktów. Cóż z tego jednak, skoro dziś w całej pierwszoligowej stawce prezentują zdecydowanie najniższą dyspozycję…

Dariusz Dudek nadziei postanowił szukać w młodzieży – stąd obecność aż trzech nastolatków w wyjściowej jedenastce. Do nich akurat trudno było mieć pretensje o końcowy wynik; starali się na tyle, na ile pozwalało im… otoczenie. Kluczem do sukcesu GieKsy miało być jednak przede wszystkim uszczelnienie defensywy, popełniającej dotąd banalne błędy. Cóż z tego wszakże, skoro niemal każde podejście Warty w okolice „szesnastki” – takie z pomysłem na rozegranie akcji – kończyło się dzwonkami alarmowymi. Po raz pierwszy – w 62 sekundzie (!); po wrzucie z autu Mateusz Wypych doszedł do strzału… przewrotką. Mariusz Pawełek tylko odprowadził piłkę, która o centymetry minęła słupek.

[…] Przez całe spotkanie – może z wyjątkiem akcji z 59 minuty – gospodarze wyglądali tak, jakby na murawie spotkali się po raz pierwszy. Strzały Kacpra Tabisia i Arkadiusza Woźniaka – będące wyrazem bezsilności po indywidualnych szarżach, w których nie było do kogo zagrać – nie mogły Adriana Lisa zaskoczyć. W tejże 59 minucie udało się w końcu rozegrać akcję złożoną z więcej niż paru podań, ale… nie udało się jej zakończyć strzałem. Kolejne minuty potwierdziły zaś, że GieKSa jest dziś w tak potężnym kryzysie, w jakim od chwili powrotu do pierwszej ligi w 2007 roku jeszcze nie była. Tym razem na Bukową „jak po swoje” przyjechał zespół z zaledwie z szesnastoosobową kadrą…

 

gol24.pl – Trzecia z rzędu porażka GKS-u Katowice. Fatalny początek Dariusza Dudka

[…] Mecz w Katowicach był bardzo zacięty, chwilami ostry, od początku było widać, jak ważne dla obu zespołów jest to spotkanie. Poznaniacy od pierwszych minut pokazywali, że pojechali na Śląsk po bardzo potrzebną punktową zdobycz.
[…] Warta wygrała jak najbardziej zasłużenie. Podopieczni trenera Nemeca popełnili znacznie mniej błędów od katowiczan, mieli pomysł jak sforsować defensywę gospodarzy i na dobrą sprawę ich zwycięstwo mogło być jeszcze bardziej okazałe. Drużyna trenera Dariusza Dudka tak dogodnych okazji do zdobycia goli jak Warta nie miała, a jeśli nawet katowiczanie zagrażali bramce Adriana Lisa, bramkarz Warty spisywał się bez zarzutu. Arbiter pokazał w sobotę aż 11 żółtych kartek, pięć poznaniakom , sześć katowiczanom, a GKS kończył mecz w dziesiątkę, gdyż w 83. minucie Bartłomiej Poczobut otrzymał drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę.

 

infokatowice.pl – Katastrofalna gra, katastrofalny wynik

Wydawało się, że w ostatnim meczu z Garbarnią Kraków GieKSa sięgnęła już dna. Niestety dzisiaj katowiczanie zagrali jeszcze gorzej i przegrali z Wartą Poznań 0:2.

Pierwsza część spotkania była łudząco podobna do wtorkowego pojedynku z Garbarnią. Dłużej w posiadaniu piłki byli katowiczanie, ale nic z tego nie wynikało. Podopieczni trenera Dariusza Dudka przez całe 45 minut nie byli w stanie stworzyć ani jednej akcji, która mogłaby zagrozić stojącemu w poznańskiej bramce Adrianowi Lisowi.

[…] W drugiej połowie, mniej więcej do 80. min. GKS nadal miał przewagę, ale celne podania w obrębie pola karnego rywala można policzyć na palcach jednej ręki, co w efekcie powodowało, że poznański bramkarz był w praktyce bezrobotny. W ostatnich kilkunastu minutach Trójkolorowi zupełnie już stanęli i bezradnie oczekiwali na ostatni gwizdek sędziego.

[…] Z taką grą piłkarzom GieKSy będzie bardzo ciężko utrzymać się w pierwszej lidze.



1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    Pp

    28 października 2018 at 09:19

    Jaki faul na kartkę ludzie!!! Nie było kontaku z zawodnikiem ale trzeba się znać trochę i uważnie patrzeć

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kompromitacja w Tychach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.

Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.

Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.

GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)

1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman

GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.

GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Mecz z Jagiellonią odwołany!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga