Dołącz do nas

Piłka nożna

Męczarnie bez happy endu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

W słoneczne środowe popołudnie GieKSa kończyła odrabianie pierwszoligowych zaległości, mierząc się w Niepołomicach z tamtejszą Puszczą. Mimo teoretycznie słabszego rywala, spotkanie miało dużą wagę, gdyż w przypadku zwycięstwa GieKSa obejmowała prowadzenie w tabeli.

Trener Jacek Paszulewicz, zgodnie z zasadą, ze zwycięskiego składu się nie zmienia, desygnował do gry identyczną jedenastkę, jaka rozpoczęła zwycięski mecz w Głogowie:

Abramowicz – Frańczak, Kamiński, Klemenz, Słaby – Poczobut – Skrzecz, Zejdler, Prokić, Błąd – Goncerz.

Niezwykle aktywny w pierwszych minutach był w naszych szeregach Andreja Prokić. W 5. minucie uruchomiony przez Goncerza dośrodkował z lewego skrzydła przed pole bramkowe, skąd Oktawian Skrzecz nie trafił w światło bramki. Chwilę później ponownie Prokić uciekł lewą stroną, jednak centra zakończyła się jedynie na rzucie rożnym.
Przez kolejne 20 minut z boiska wiało nudą, aż do 25. minuty, kiedy niestety GieKSa straciła bramkę. Rzut rożny Puszczy wykonany na wysokości kolan mógł uruchomić groźną kontrę GieKSy, jednak fatalna strata Prokića zaowocowała niebezpieczną sytuacją pod bramką Abramowicza, w wyniku której gospodarze egzekwowali kolejny korner. Po nim najwyżej w polu karnym GieKSy wyskoczył Mateusz Bartków, który strzałem głową w prawy górny róg pokonał Abramowicza.

W 30 minucie spotkania po rzucie z autu z prawej strony boiska jeden z naszych zawodników zdecydował się na „centrostrzał”, jednak piłka wyraźnie minęła bramkę Staniszewskiego. 3 minuty później kapitan gospodarzy, Michał Czarny, próbował skopiować wyczyn Bartkowa, jednak na nasze szczęście główkował nad poprzeczką.

W 36 minucie mogło i powinno być 2-0. Najpierw wychodzącego sam na sam zawodnika Puszczy w ostatniej chwili zatrzymał Kamiński, ale po kolejnej akcji gospodarzy w stuprocentowej sytuacji znalazł się w narożniku pola bramkowego Stefanik. Mateusz Abramowicz popisał się jednak kapitalną interwencją, porównywalną do tej z II połowy w Głogowie. Kilka sekund później nasz golkiper obronił również poprawkę sprzed pola karnego.

W 40 min. za bezsensowny faul na połowie Puszczy żółtą kartkę otrzymał Łukasz Zejdler, tym samym wykluczając się z meczu z Bytovią. Dwie minuty później GieKSa miała najlepszą okazję na wyrównanie w pierwszej połowie, jednak nasi zawodnicy zbyt długo zwlekali ze strzałem i gospodarze wybili piłkę na róg. Po nim Lukas Klemenz, stojąc na linii pola bramkowego, posłał głową… wysoką świecę nad poprzeczką. W odpowiedzi Puszcza egzekwowała kolejny rzut rożny, po którym piłkę z okolic długiego słupka musiał wybijać Słaby.

Do przerwy zatem GieKSa przegrywała 1:0, a gra naszej drużyny nie napawała optymizmem. Nawet nie można powiedzieć, że biła głową w mur, bo to było co najwyżej… takie lekkie stukanie. Dodatkowo w przerwie musiał zejść z urazem Abramowicz, którego w bramce zastąpił Maciej Wierzbicki.

Druga odsłona meczu rozpoczęła się od ataków GieKSy – 4 minuty po przerwie Prokić uruchomił na prawym skrzydle Frańczaka, ten dośrodkował w pole karne, ale strzał Skrzecza został zablokowany. W kolejnej akcji ładną klepką popisali się Błąd i Goncerz, jednak w ostatniej chwili defensorzy gospodarzy zażegnali niebezpieczeństwo.
GieKSa grała nieznacznie lepiej niż w pierwszej połowie, ale co z tego, skoro nie stwarzała sytuacji bramkowych. Dość powiedzieć, że największym zagrożeniem dla Staniszewskiego w bramce Puszczy byli… zawodnicy jego własnej drużyny. W 55 min niewiele brakowało, żeby dośrodkowanie GieKSy w „przepiękny” sposób wykończył Piotr Stawarczyk, jednak piłka o centymetry minęła poprzeczkę. Niespełna 20 minut później bliski samobójczej bramki był Konrad Stępień.

Wcześniej, bo w 63 minucie groźnie pod bramką Wierzbickiego, jednak na nasze szczęście gospodarze dwukrotnie fatalnie skiksowali przed polem karnym. Po chwili nasz golkiper obronił strzał sprzed pola karnego, a w kolejnej akcji tym samym zrewanżował się jego vis-a-vis, nie puszczając do bramki uderzenia Skrzecza. W 67. minucie piłkarze gospodarzy domagali się podyktowania rzutu karnego za zagranie ręką w naszym polu karnym, jednak arbiter uznał, że była to ręka nastrzelona, przyznając jedynie rzut rożny. Po nim bardzo groźnym strzałem głową z kozłem popisał się jeden z zawodników Puszczy, ale piłka przeleciała nad poprzeczką.

Ostatnie minuty to dość nieudolne ataki GieKSy i kilka udanych wybiegów Wierzbickiego, które skutecznie kasowały kontry Puszczy. Trzeba oddać naszemu rezerwowemu bramkarzowi, że spisał się bardzo przyzwoicie, a w doliczonym czasie gry popisał się skuteczną interwencją, broniąc strzał z pola karnego.

Cóż z tego jednak, skoro kiedy gra Wierzby była jedynym jasnym punktem dzisiejszego spotkania. Trzeba jasno powiedzieć, że całą drużyna zagrała po prostu słabo, by nie powiedzieć fatalnie. Niewiele również dali od siebie zmiennicy. Od Fosy należy wymagać zdecydowanie więcej niż jedna groźna wrzutka w pole karne, natomiast gdyby nie jeden niecelny strzał Wojciecha Słomki, można by jedynie napisać, że ten na boisku… był. Grający od początku Skrzecz był przynajmniej widoczny, choć z efektywnością u niego na bakier.

Niestety trenerowi Paszulewiczowi nie udało się przełamać kolejnej serii i GieKSa nie wykorzystała okazji do usadowienia się w fotelu lidera I ligi. Dzisiejszy mecz pokazał dobitnie, że nasza drużyna nie jest wyjątkiem od reguły, że w I lidze niezwykle trudno odrabia się straty.

Na szczęście dzięki korzystnym innym wynikom GieKSa zachowała miejsce premiowane awansem, a nam pozostaje mieć nadzieję, że w sobotę z Bytovią zespół drużyna i trener Paszulewicz zareagują na porażkę równie pozytywnie, co w Chojnicach i Głogowie na przegraną ze Stalą Mielec. Przegraliśmy bitwę, ale walka trwa i dalej wszystko zależy wyłącznie od nas!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    Irishman

    26 kwietnia 2018 at 05:20

    „Trener Jacek Paszulewicz, zgodnie z zasadą, ze zwycięskiego składu się nie zmienia, desygnował do gry identyczną jedenastkę, jaka rozpoczęła zwycięski mecz w Głogowie”
    No właśnie! A piłkarze mają za sobą maraton rozgrywanych co 3 dni meczów. Poza tym my od początku rundy gramy na maksa, jak biegacz albo kolarz, który musiał gonić rywali wkładając w to maksimum sił.

    Dlatego moim zdaniem o naszym awansie mogą zadecydować dublerzy, siedzący dotąd na trybunach. Może warto byłoby zacząć po nich sięgać?

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Z Puszczą Piotr Rzucidło

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Najbliższe spotkanie GieKSy poprowadzi Piotr Rzucidło. Jego asystentami będą Marcin Lisowski i Tomasz Niemirowski. Sędzią technicznym będzie Rafał Rokosz. Arbitrami VAR będą Szymon Marciniak i Tomasz Listkiewicz.

Piotr Rzucidło swoją sędziowską karierę rozpoczął w sezonie 2015/16 w 3. lidze i na tym poziomie pracował aż do sezonu 2021/22 kiedy to zadebiutował w 2. lidze. W kolejnych rozgrywkach poprowadził swój pierwszy mecz na zapleczu Ekstraklasy, a na najwyższym poziomie rozgrywkowym zadebiutował w bieżącym sezonie.

W sezonie 2024/25 Piotr Rzucidło poprowadził do tej pory 1 mecz towarzyski reprezentacji młodzieżowych, 1 mecz CLJ, 1 mecz w 3. lidze, 1 mecz w Pucharze Polski oraz 12 spotkań w 1. lidze. W Ekstraklasie poprowadził 2 mecze, w których pokazał 11 żółtych kartek, 1 czerwoną po dwóch żółtych i podyktował 1 rzut karny.

Mecze GieKSy, które poprowadził Piotr Rzucidło:

Sezon 2023/24
Wisła Płock – GKS Katowice 2:1 (3 żółte kartki, rzut karny wykorzystany przez Jędrycha)

Bilans: 0 zwycięstw, 0 remisów, 1 porażka. Bramki 1:2.

Raport kartkowy

Rafał Górak nie będzie mógł skorzystać z Mateusza Kowalczyka, który w Szczecinie obejrzał 4. żółtą kartkę w sezonie.

Oskar Repka – 5 ŻK
Mateusz Kowalczyk – 4 ŻK
Adrian Błąd – 3 ŻK
Borja Galán – 3 ŻK
Lukas Klemenz – 3 ŻK
Märten Kuusk – 3 ŻK
Marcin Wasielewski – 3 ŻK
Sebastian Bergier – 3 ŻK
Alan Czerwiński – 2 ŻK
Arkadiusz Jędrych – 2 ŻK
Aleksander Komor – 2 ŻK
Mateusz Mak – 2 ŻK
Adam Zreľák – 2 ŻK
Bartosz Nowak – 1 ŻK
Filip Szymczak – 1 ŻK
Dawid Kudła – 1 ŻK
Grzegorz Rogala – 1 ŻK

Pogoda

Nie przewiduje się opadów deszczu, prognozowana temperatura w trakcie meczu to 14 stopni Celsjusza przy zachmurzonym niebie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga