Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o GieKSa-Podbeskidzie: GKS Katowice nie zwalnia tempa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień na temat wczorajszego spotkania GKS Katowice – Podbeskidzie Bielsko-Biała 5:0 (3:0).

 

1liga.org – Lechia odskakuje Arce na dwa punkty!
[…] GKS Katowice – Podbeskidzie Bielsko-Biała
Bramki: Arkadiusz Jędrych (k) 28′, Mateusz Marzec 38′, Mateusz Marzec 45′, Sebastian Bergier 55′, Adrian Błąd (k) 62′
Początek meczu i dwie żółte kartki Mateja Senica, który sprokurował dwa rzuty karne w odstępie kilku minut. Arkadiusz Jędrych nie wykorzystał pierwszego z nich, ale przy drugim był już skuteczny. Obrońca wykorzystał jedenastkę w 38. minucie meczu. Kilkanaście następnych minut to dwie bramki Mateusza Marca. Po przerwie swoje trafienie dorzucił Sebastian Bergier, uderzając piłkę z powietrza z okolic piątego metra. Piątą bramkę dla GKS-u Katowice zdobył z rzutu karnego Adrian Błąd. Wysokie zwycięstwo gospodarzy przed przerwą reprezentacyjną.

 

dziennikzachodni.pl – Kibice GKS Katowice i Podbeskidzia Bielsko-Biała zobaczyli jak Hanysy gromią Górali
GKS Katowice rozgromił Podbeskidzie Bielsko-Biała 5:0 i jest już w strefie barażowej. Goście zmierzają w przeciwnym kierunku tracąc kontakt z ekipami nad linią spadkową.
Kibice, którzy po rundzie jesiennej skreślili już GKS Katowice z listy kandydatów do awansu są zapewne w szoku. Ekipa Rafała Góraka, trenera-rekordzisty pod względem spotkań poprowadzonych z ławki GieKSy, zalicza świetną wiosnę i wdarła się już do strefy barażowej.
Niedzielny mecz z Podbeskidziem był reklamowany jako starcie Hanysów z Góralami. Ponad 4,5 tysiąca kibiców liczyło na wielkie emocje, tymczasem zobaczyło koncert jednego zespołu.
GKS prowadzenie objął w bardzo niezwykłych okolicznościach. Po faulu Mateja Senicia na Mateuszu Marcu sędzia podyktował rzut karny. Strzał Arkadiusza Jędrycha odbił bramkarz, a dobitkę uniemożliwił faulem… Senić. W efekcie obrońca Podbeskidzia zobaczył czerwoną kartkę, a Sebastian Jarzębak znów pokazał na jedenastkę. Tym razem Jędrych się nie pomylił i było 1:0. Jeszcze przed przerwą padły dwie kolejne bramki, obie zapisał na swoje konto Marzec, a Górale sprawiali wrażenie, żenajchętniej wróciliby już w swoje Beskidy.
Po przerwie gospodarze szli za ciosem i już w 55 minucie było 4:0. Sześć minut później ręką w polu karnym zagrał jeden z bielszczan i Adrian Błąd z rzutu karnego dobił Podbeskidzie. Komplet nieszczęść zespołu Jarosława Skrobacza uzupełniła druga czerwona kartka, jaką dostał Tomasz Jodłowiec za „skasowanie” wychodzącego na pozycję sam na sam z bramkarzem Kacpra Pietrzyka.

 

sportowebeskidy.pl – Wstyd, to zbyt łagodne określnie. II liga coraz bliżej
To, co wyprawiali piłkarze Podbeskidzia w meczu z GKS-em Katowice przechodziło ludzkie pojęcie. Proste błędy, niezrozumiałe wybory boiskowe, dwie czerwone kartki i ostatecznie porażka 0:5. Utrzymanie w I lidze wydaje się być już marzeniem ściętej głowy.
W ostatnich dniach wygrane zanotowały: Resovia, Stal Rzeszów oraz Chrobry Głogów, a więc drużyny, które oscylują na granicy „czerwonej linii”, z której Podbeskidzie chce się wydostać. Bielszczanie punktowej zaliczki w Katowicach potrzebowali więc jak tlenu, jednak zamiast walki, licznie zgromadzeni kibice Górali zobaczyli tragikomedię w wykonaniu ich ulubieńców… Skutek? Porażka 0:5 i strata 8 punktów, aby wydostać się ze strefy spadkowej…
Szczerze jednak trzeba przyznać, że początkowy fragment spotkania nie zwiastował blamażu Podbeskidzia. Gospodarze byli niemrawi w swoich poczynaniach, natomiast z faktu, iż bielszczanie byli częściej przy piłce nie wynikało nic. Kłopoty Górali pojawiły się w 23. minucie. Patryk Procek źle wybił piłkę, co uruchomiło efekt domina, a mianowicie akcję GKS-u, przerwaną w polu karnym nieprzepisowo przez Mateja Senicia, za co ujrzał żółtą kartkę. Intencje rywala z 11. metrów wyczuł golkiper Podbeskidzia, jednak przy dobitce Senić ponownie dopuścił się faulu i przedwcześnie musiał opuścić boisko wobec dwóch żółtych, a w konsekwencji czerwonej kartki.
Tym razem katowiczanie się nie pomylili i z „wapna” wynik meczu otworzył Arkadiusz Jędrych. Do przerwy gospodarze jeszcze dwukrotnie zdołali pokonać Procka. W obu przypadkach na listę strzelców wpisywał się były piłkarz Podbeskidzia, Mateusz Marzec.
Po zmianie stron trener Podbeskidzia dokonał trzech zmian w zespole, jednak nie znalazło to przełożenia na poprawę gry bielszczan. W 55. minucie Sebastian Bergier wykorzystał oskrzydlającą akcję swojego zespołu, a chwilę później wynik spotkania na 5:0 ustalił Adrian Błąd, który na gola zamienił rzut karny podyktowany za zagranie ręką przez gracza Podbeskidzia. Bielszczanie kończyli mecz w 9., gdy „cegłę” ujrzał w 83. minucie Tomasz Jodłowiec.

 

bielsko.biala.pl – Blamaż w Katowicach. Podbeskidzie pogrąża się na dnie tabeli i traci kontakt z rywalami
Wysoką porażką odnieśli w niedzielnym meczu piłkarze Podbeskidzia, którzy na wyjeździe zmierzyli się z GKS-em Katowice. Na domiar złego zwycięstwa w tej kolejce odnieśli najgroźniejszy rywale, którzy walczą o utrzymanie w lidze.
Pierwszy gol padł po rzucie karnym podyktowanym po faulu Mateja Senicia za który obrońca zobaczył żółtą kartkę. Strzał z jedenastu metrów obronił Patryk Procek, ale Senić nieprzepisowo powstrzymywał rywala i dostał… drugi żółty kartonik. Drugi rzut karny skutecznie egzekwował Arkadiusz Jędrych.
Jeszcze przed przerwa dwa gole dołożył Mateusz Marzec. Przy pierwszym pomógł mu rykoszet, przy drugim szczęśliwie wygrana przebitka. Po zmianie stron czwartą bramkę dołożył Sebastian Bergier, a w 60. minucie ręką w polu karnym zagrał Jakub Kisiel. Piątego gola z rzutu karnego zdobył Adrian Błąd.
W końcówce bezpośrednią czerwoną kartkę zobaczył Tomasz Jodłowiec i goście mecz kończyli w 9.

 

transfery.info – GKS Katowice nie zwalnia tempa. Wygrana 5:0 i przedłużona seria zwycięstw
W niedzielę doszło do starcia GKS-u Katowice z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Gospodarze wygrali to spotkanie aż 5:0, kontynuując passę zwycięstw.
Walcząca o awans „GieKSa” podejmowała u siebie bijące się o utrzymanie Podbeskidzie Bielsko-Biała. Choć pierwszy kwadrans był bardzo spokojny, to drugi przyniósł wiele emocji. W 23. minucie ukarany żółtą kartką został Matej Senić, który sprokurował rzut karny. Choć Patryk Procek obronił jedenastkę wykonywaną przez Arkadiusza Jędrycha, tak chwilę później Senić ponownie faulował rywala, tym razem chcącego dobić piłkę po interwencji bramkarza. Za drugim razem 31-letni obrońca GKS-u się nie pomylił i otworzył wynik spotkania.
Tuż przed końcem pierwszej połowy dwie bramki zdobył Mateusz Marzec, a dziesięć minut po gwizdku rozpoczynającym drugą część spotkania na listę strzelców wpisał się Sebastian Bergier. Dla byłego piłkarza Śląska było to trafienie w czwartym meczu z rzędu oraz jedenaste w całym sezonie.
Wynik spotkania w 62. minucie ustalił Adrian Błąd, który zamienił rzut karny na bramkę. Przegrywające 0:5 Podbeskidzie, choć nie strzeliło żadnego gola, to dwukrotnie ukarane zostało czerwoną kartką. Oprócz Senicia, na kilka minut przed końcem boisko musiał opuścić były reprezentant Polski – Tomasz Jodłowiec.
Dla „GieKSiarzy” było to już czwarte zwycięstwo z rzędu. Wcześniej pokonywali Miedź Legnicę (2:0), Znicz Pruszków (3:1) oraz Resovię Rzeszów (2:0). Klub z Katowic zajmuje obecnie szóste miejsce w I lidze, dające grę w barażach o awans do Ekstraklasy. Podbeskidzie z kolei zajmuje przedostatnie miejsce w lidze ze stratą siedmiu punktów do bezpiecznej lokaty.



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kompromitacja w Tychach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.

Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.

Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.

GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)

1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman

GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.

GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Mecz z Jagiellonią odwołany!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga