Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka
Media o GieKSie: Kontrakty rozwiązane. „Prowadzimy intensywne rozmowy o funkcjonowaniu sekcji w kolejnym sezonie”
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.
W dalszym ciągu ze względu na zagrożenie epidemiczne rozgrywki ligowe naszych drużyn piłkarskich są zawieszone. Siatkarze oraz hokeiści mają już przerwę pomiędzy sezonami – zostały podjęte pierwsze decyzje personalne.
PIŁKA NOŻNA
sportdziennik.com – Trzy strefy GieKSy
Katowicki II-ligowiec opracował plan działania na spodziewany od poniedziałku okres wznowienia treningów. Rysuje się w trzech barwach: czerwonej, zielonej i żółtej.
Trzy strefy, z której każda będzie miała osobne wejście do budynku klubowego i – w razie potrzeby – osobny „trakt” na treningowe boiska. Trzy różne kolory. Tak przedstawia się plan sytuacyjny przygotowany przez GieKSę na czas treningów w dobie pandemii. Katowicki II-ligowiec gotowy do jego wdrożenia był już teraz, ale ostatecznie – po decyzji rządu „odmrażającej” obiekty sportowe dopiero od 4 maja – jego realizacja odwlecze się o tydzień.
[…] Zawodnicy pokonują główną bramę wjazdową stadionu przy Bukowej, przejeżdżają obok głównego wejścia do klubu i między barierkami usytuowanymi na wysokości przecięcia sektorów nr 4-5, wjeżdżają na parking za sektorem gości, gdzie zostawiają samochody.
Stamtąd – jeśli nie będą jeszcze mogli korzystać z szatni – mogą przejść specjalnie wytyczoną drogą bezpośrednio na boiska treningowe, bądź też do budynku klubowego, do którego będą wchodzić bocznym wejściem od strony sektora nr 6. Droga zespołu na boiska treningowe wiedzie od strony parku – obok sektora gości i „Blaszoka”.
To wszystko stanowi „strefę czerwoną”, przeznaczoną tylko i wyłącznie dla drużyny. Prócz tego są jeszcze „strefa żółta”, dla pracowników klubu, której składową jest główne wejście do budynku, a także „strefa zielona” – dla pracowników MOSiR-u. Dla nich przeznaczono wejście boczne od sektora nr 1, a do boisk treningowych docierać będą wzdłuż płotu od strony ul. Złotej, za zegarem.
Taki podział pozwoli katowiczanom na ograniczenie kontaktu między ludźmi i pozytywnie wpłynie na kwestie bezpieczeństwa. Będzie jeszcze strefa buforowa – od sektora nr 5 do bramy wjazdowej na parking. Tam nikt nie będzie mógł przebywać; jedynie członkowie drużyny będą przejeżdżać tamtędy autami w stronę parkingu za trybuną gości.
– Osoby „przynależne” do swoich konkretnych stref nie będą się mijać. Mamy ustalone, w jakim czasie przed treningiem pracownicy MOSiR-u mają zakończyć ewentualne prace na boiskach. W tym przypadku obiekt przy Bukowej okazuje się bardzo dobry i daje duże możliwości. Każdy z ludzi biorących udział w tworzeniu tego planu podsuwał swoje pomysły i wydaje się, że na to, co możemy przewidzieć, jesteśmy gotowi – podkreśla dyrektor sportowy GieKSy.
Przy Bukowej odliczają już dni do poniedziałku. – Zakładam, że zgodnie z wytycznymi rządu obiekt 4 maja zostanie otwarty przez MOSiR. Wtedy wejdziemy w kolejny etap, czyli treningów w małych grupach, definiowanych jako pięciu zawodników plus trener – zaznacza Góralczyk.
Do tego czasu jednak trzeba jeszcze uzbroić się w cierpliwość. Formalnie kluby z ekstraklasy, I i II ligi przebywają obecnie w 14-dniowej izolacji. W przypadku szczebla rozgrywkowego nr 3 zakończy się ona w przyszły czwartek.
[…] Kluby I i II ligi do piątkowego wieczoru musiały zgłosić listę 50 osób objętych izolacją i koniecznością składania codziennych raportów medycznych. Robert Góralczyk również się na niej znalazł.
– W tej 50-ce jest 29 zawodników – to ta grupa, która brała udział w zajęciach pierwszej drużyny jeszcze w okresie przed pandemią.
[…] O ile w przypadku ekstraklasy znamy już konkretny termin jej powrotu – weekend 29-31 maja – o tyle w I i II lidze te daty wciąż są ramowe, mieszczące się między 29 maja a 6 czerwca.
– Spokojnie. Mamy przed sobą kilka etapów, każdy kolejny będzie efektem skutecznego działania w poprzednim. Otwarcie obiektów, spodziewane w poniedziałek, ma pozwolić nam wrócić do treningów w grupach. Potem, 8 maja, będą testy, których konsekwencją będzie potwierdzenie stanu zdrowia osób z klubowych list i – mamy nadzieję – powrót do treningów zespołowych.
A terminarz… Filozofii wielkiej nie ma, kwestia jest tylko taka, kiedy wpiszemy pierwszy mecz. Chyba nie będzie to 30 maja, raczej 3 albo 6 czerwca. Jeśli przyjmiemy tą ostatnią datę, a za moment rozegrania 34. kolejki 20 lipca, to wychodzi, że będzie 14 terminów do rozegrania 12 kolejek. Czyli możemy założyć, że dwie środy będą wolne – tłumaczy Robert Góralczyk. Zespołom z miejsc 3-6 przyjdzie jeszcze rozegrać dwustopniowe baraże o awans; najprawdopodobniej 27 i 30 lipca.
tylkokobiecyfutbol.pl – Pomocniczka dekady w ekstralidze: Joanna Wróblewska
Mamy przyjemność ogłosić, iż Joanna Wróblewska została wybrana najlepszą pomocniczką dekady (2009/10-2019/20) w Ekstralidze.
Joanna to obecnie 24-letnia pomocniczka GieKSu Katowice. Od wejścia GKS-u do Ekstraligi to filar i gwiazda drużyny. Wstępuje w reprezentacyjnej Polski, wcześniej grała w naszych kadrach młodzieżowych.
Wcześniej występowała w AZS-ie Wrocław, który ukształtował ją w pełni piłkarsko. Dostrzeżono ją jednak w MKS-ie Ciechanów, a pierwsze kroki w piłce stawiła w miejscowej Trójce.
Co gdyby o miejscach w tabeli ekstraligi zadecyduje … Średnia zdobytych punktów?
Cały czas ważą się losy kontynuacji piłkarskich rozgrywek w Polsce. Jedenastego maja mamy poznać ostateczną decyzję na temat i kobiecej piłki. Wszystko zmierza ku przedwczesnemu zakończeniu rozgrywek.
SIATKÓWKA
siatka.org – Zamieszanie w GKS-ie trwa, klub nie wypłaci premii?
Trwa zamieszanie wokół GKS-u Katowice. Wprawdzie ma on przystąpić do rozgrywek w przyszłym sezonie, ale klub nie może dogadać się z zawodnikami w kwestiach finansowych dotyczących zakończonych rozgrywek. Nie dość, że obciął im kontrakty o 18%, to jeszcze chce ich pozbawić premii za miejsce w ósemce.
Na początku kwietnia pojawiały się informacje, że GKS Katowice może wcale nie wystartować w kolejnym sezonie w PlusLidze. Obecnie niby takiego zagrożenia nie ma, ale wciąż w mediach głośno o żądaniach finansowych klubu wobec zawodników. Ostatecznie działacze zdecydowali się obniżyć im kontrakty o 18 proc. Wyjątek zrobiono wobec kilku graczy zarabiających najmniej. Im nie ucięto nic. To jednak nie koniec, bo działacze chcą także pozbawić siatkarzy premii za miejsce w ósemce.
Pierwsze oficjalne decyzje kadrowe w GKS-ie Katowice
Sporo mówiło się ostatnio o niezbyt ciekawej sytuacji GKS-u Katowice. Kilka godzin przed oficjalnym komunikatem klubu jeden z byłych już zawodników – Dustin Watten, sam poinformował, że władze klubu rozwiązały z nim kontrakt na kolejny sezon. Teraz GKS poinformował, że z drużyną pożegnał się trener oraz kilku innych graczy.
Oficjalny serwis GKS-u Katowice poinformował, że po zakończeniu sezonu 2019/2020 PlusLigi zapadły pierwsze decyzje dotyczące kształtu kadry na kolejne rozgrywki. Wszystkie zmiany podyktowane są dobrem klubu oraz koniecznością dostosowania się do obecnych, trudnych warunków funkcjonowania sportu.
Klub postanowił o zakończeniu współpracy z trenerem Dariuszem Daszkiewiczem, który prowadził zespół w zakończonych rozgrywkach. Wcześniej było też jasne, że zespół ze Śląska opuści doświadczony środkowy -Emanuel Kohut, a do tego GKS Katowice żegna się z Maciejem Fijałkiem, Dustinem Wattenem oraz Adrianem Buchowskim. Ponadto informujemy, że z klubem żegnają się Rafał Szymura i Szymon Gregorowicz, których kontrakty wygasają.
Dariusz Daszkiewicz: oddam tę sprawę do prawnika
– Oddam tę sprawę do prawnika. Tyle razy wyciągałem rękę do klubu, ale muszę się bronić – mówi Dariusz Daszkiewicz, były już trener GKS-u Katowice, któremu klub wypowiedział umowę. Podobnie było w przypadku czy to Dustina Wattena, Adriana Buchowskiego, Macieja Fijałka czy Emanuela Kohuta. – Bardzo mi szkoda, że nie będę mógł pracować z moimi zawodnikami w kolejnym sezonie. To fantastyczne chłopaki. Udało nam się wypracować atmosferę. Jestem za to wdzięczny. Zobaczymy, co jeszcze przyniesie życie – dodaje Daszkiewicz. Zamieszanie w katowickim klubie w ostatnim czasie zelektryzowało siatkarskie środowisko w Polsce.
Adrian Buchowski: wypowiedzenie zostało nam wysłane z wsteczną datą
– Nasze negocjacje trwały już jakiś czas i byliśmy z Dustinem Wattenem skłonni zgodzić się na obcięcie 18 procent naszego wynagrodzenia. Jednak dodatkowo klub proponował nam podpisanie zgody na wykreślenie z kontraktu zapisu dotyczącego premii za 10. miejsce, które de facto miała być jedną z wypłat już z 2020 roku. Nie wiedzieliśmy jak prawnie interpretować ten zapis w kontrakcie, więc uznaliśmy, że lepiej jeśli władze ligi lub Sąd Polubowny PZPS zdecydują czy ewentualne cięcia mogą także dotyczyć dodatkowego wynagrodzenia – powiedział w rozmowie z ,,Przeglądem Sportowym” przyjmujący GKS-u Katowice, Adrian Buchowski.
Dustin Watten otrzymał w czwartek wiadomość, że tego samego dnia ma się stawić na spotkaniu w klubie, choć władze wiedziały, że od trzech tygodni przebywa w USA. W rezultacie dostał wypowiedzenie umowy. Jak pan dowiedział się o rozwiązaniu umowy z GKS Katowice?
– W czwartek około godziny 16 dostałem maila od pani z biura klubu, w którym zawarte było wypowiedzenie umowy. W argumentacji klubu powołano się na to, że według zarządu GKS Katowice, kontrakt sportowca z klubem traktowany jest jak umowa zlecenie, którą można dowolnie wypowiedzieć w trybie natychmiastowym. Wypowiedzenie zostało nam wysłane z wsteczną datą 12 marca. Przecież jeszcze trzy dni później (15 marca) odbyliśmy ostatni wspólny trening, a przez kolejne dwa tygodnie dostawaliśmy plany w korespondencji mailowej od naszego trenera przygotowania fizycznego, by pracować w domu. Ja sam brałem później udział w działaniach marketingowych (17 marca) dla klubu i z Alexandre Ferreirą z Zawiercia rozgrywaliśmy wirtualny mecz w siatkówkę.
Prezes GKS-u: będziemy sprawy rozstrzygać na drodze prawnej
– Spośród 150 osób funkcjonujących w klubie, w 140 przypadkach doszliśmy do porozumienia w kwestii dostosowania ich oczekiwań do możliwości GKS w obliczu kryzysu – powiedział prezes wielosekcyjnego GKS Katowice Marek Szczerbowski. Klub rozwiązał umowy z Dustinem Wattenem, Emanuelem Kohutem, Szymonem Gregorowiczem, Maciejem Fijałkiem, Rafałem Szymurą i Adrianem Buchowskim oraz trenerem Dariuszem Daszkiewiczem.
– Cieszy nas deklaracja prezydenta Marcina Krupy dotycząca wsparcia i pomocy pod warunkiem, że dostosujemy się do możliwości. Wiadomo, że wydatki na sport nie będą priorytetowe dla jednostek samorządu terytorialnego. I my chcemy się dostosować, ale też nie chodzi tylko o przetrwanie, ale wygrywanie. W poprzednim roku samorząd przekazał do klubu 27,9 mln złotych. Teraz będzie to może 50 procent tej kwoty – przyznał dla PAP prezes Marek Szczerbowski.
[…] Ostatnio głośno o sekcji siatkówki GKS-u Katowice za sprawą kontrowersyjnych działań zarządu. Trener Dariusz Daszkiewicz i sześciu siatkarzy dostało wypowiedzenia umów ze wsteczną datą – 12 marca, chociaż po tej dacie jeszcze odbywali treningi i świadczyli usługi na rzecz klubu. Menadżer zawodników poddaje w wątpliwość skuteczność takiego rozwiązania umów i zawiadomił o sprawie organy PZPS i PLS. Trener Daszkiewicz nie ukrywał, że sprawę odda w ręce prawników.
Dustin Watten: dostałem do tej pory pięć z dziesięciu wypłat
– Jestem bardzo wdzięczny za minione trzy lata w Polsce. Moim celem jest spędzić kolejny, czwarty rok w waszym kraju, wrócić do Katowic – powiedział Dustin Watten, z któym GKS Katowice rozwiązał kontrakt. – Gram dla moich kolegów z drużyny, dla trenera, dla kibiców GKS, ale też dla polskich kibiców. Moi prawnicy są przekonani o ważności kontraktu. Chce wrócić i kontynuować pracę, którą wykonaliśmy w minionym sezonie – dodał w wywiadzie dla Polsatu Sport.
Dustin Watten: – To bardzo trudna sytuacja. Jest wiele czynników wpływających na nią. W minionym sezonie wszyscy w Katowicach ciężko pracowaliśmy, nawiązaliśmy ze sobą też świetny kontakt. Tworzyliśmy niezwykłą grupę i historię, a kibice okazywali nam ogromne wsparcie. Pokochałem to miejsce. Zostawiłem w tym mieście nie tylko moje rzeczy, ale jest też tam moja dziewczyna. Katowice stały się dla mnie nie tylko miejscem pracy, ale i domem. Kiedy dostałem wiadomość z klubu poczułem się tak, jakby odebrano mi część mojego życia.
[…] Od wiadomości, dotyczącej zerwania kontraktu, minęły dwa dni. Czy sytuacja jakoś się zmieniła? Klub kontaktował się z panem?
– Jedyny kontakt jaki został nawiązany po moim wyjeździe ograniczył się do wiadomości, którą dostałem około 2 nad ranem czasu w Kalifornii z zaproszeniem na spotkanie w Katowicach. Po tym, jak się obudziłem, mój agent poinformował mnie, że dostał pismo, które zostało wysłane pod koniec kwietnia, ale z datą z początku marca. Pozostaje więc wiele rzeczy, których nie rozumiem. W ostatnich dniach konsultowałem się nie tylko z polskim, ale też amerykańskim prawnikiem. Według nich mój kontrakt jest ciągle ważny, więc jeśli chodzi o mój plan na przyszły sezon chce wrócić do Katowic. Cały czas staramy się rozwiązać jakoś tę sytuację z moim agentem. Naprawdę nie wiem, co powiedzieć, ponieważ zaproponowaliśmy wiele rozwiązań. Jako zespół podjęliśmy decyzję o obniżeniu naszych kontraktów. Utożsamiamy się z miastem, więc decyzja była dla nas prosta. Usiedliśmy do rozmów i jasno zakomunikowaliśmy zgodę na te cięcia. Były one bardzo duże, o ile nie największe w lidze.
Czy pojawiały się wcześniej niepokojące sygnały, że kontrakt może nie zostać dotrzymany?
– Byliśmy może zbyt bierni w tych negocjacjach. Staraliśmy się zaproponować inne rozwiązania. Kontakt z klubem jest bardzo trudny. Myślę, że mijają już dwa tygodnie od przedstawienia naszej ostatniej oferty. Na naszym grupowym czacie okazało się, że większość otrzymała swoje pieniądze. Ci, którzy nie przystali na propozycję, czyli ja, trener, Adrian Buchowski i Emanuel Kohut, nie dostaliśmy większości pieniędzy. Zamiast nich otrzymaliśmy pismo, o którym rozmawiamy. Ja dostałem do tej pory pięć z dziesięciu wypłat.
HOKEJ NA LODZIE
hokej.net – Kontrakty rozwiązane. „Prowadzimy intensywne rozmowy o funkcjonowaniu sekcji w kolejnym sezonie”
Szefostwo GKS-u Katowice potwierdziło nasze doniesienia z początku kwietnia. Wszystkie kontrakty z zawodnikami zostały rozwiązane z uwagi na pandemię koronawiursa.
Przypomnijmy, że działacze GieKSy rozliczyli się z zawodnikami za obecny sezon. Zdecydowali się też rozwiązać wszystkie długoterminowe umowy ze swoimi graczami. W tym gronie znaleźli się choćby Oskar Jaśkiewicz, Tomasz Skokan, Damian Tomasik, Mateusz Michalski, Szymon Mularczyk, Patryk Krężołek, Kamil Paszek, Grzegorz Pasiut i Teddy Da Costa.
Dziś władze ekipy z alei Korfantego opublikowały specjalny komunikat, w którym poinformowały o opisywanej przez nas sytuacji. Z tej informacji można wywnioskować też, że GKS Katowice zagra w przyszłym sezonie 2020/2021.
sportdziennik.com – GKS Katowice. Powrót Bogłowskiego!
Roch Bogłowski, 34-letni absolwent katowickiej AWF, po sezonie w roli menedżera sekcji powraca na stanowisko dyrektora i wraz z trenerami będzie odpowiadał za tworzenie nowej drużyny.
Wojciech Tkacz, pełniący te funkcję przez ostatni sezon, został doradcą zarządu klubu ds. hokeja. To istotna roszada w sekcji hokejowej i kolejny sygnał, że prezes wraz ze swoim współpracownikami nie tylko szuka oszczędności, ale porządkuje sprawy organizacyjne wszystkich sekcji. Bogłowski w ostatnim czasie mocno się udzielał w sztabach reprezentacji seniorów i młodzieżowej, ale pewnie nieco ograniczy swoją związkową działalność.
Potwierdziły się nasze informacje, że trener został Piotr Sarnik, który w tym tygodniu ma podpisać oficjalnie kontrakt. Jego najbliższym współpracownikiem będzie Ireneusz Jarosz, dotychczasowy wideotrener, ale jego kompetencje zostaną rozszerzone.
– W najbliższych dniach przystępujemy do rozmów z potencjalnymi kandydatami do gry w naszym zespole – informuje nowy dyrektor. – W pierwszej kolejności rozpoczynamy od zawodników, którzy już u nas występowali i po zakończeniu sezonu zachowali się fair, rozwiązując kontrakty.
Przypomnę, że zrobili to solidarnie wszyscy, choć niektórzy mieli aktualne umowy. Będziemy chcieli stworzyć silną drużynę, ale na miarę naszych możliwości budżetowych.
Piłka nożna Wywiady
Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca
W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.
Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.
A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.
Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.
Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.
„Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.
Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…
Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.
Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).
W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.
Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.
Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.
Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.
W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.
Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.
Felietony Piłka nożna
Plusy i minusy po Rakowie
Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.
Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.
Plusy:
+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.
+ Jędrych i Klemenz
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.
Minusy:
– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.
– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.
– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.
Podsumowanie:
GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.
To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.
Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.
GieKSiarz
Piłka nożna
Widzew rywalem GieKSy
Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.
Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.
Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.
Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa


Najnowsze komentarze