Piłka nożna Prasówka
Media o meczu GieKSa-Chrobry: Kto wygra na Bukowej?
Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat dzisiejszego meczu GKS Katowice – Chrobry Głogów.
chrobry-glogow.pl – Nasz rywal: GKS Katowice
[…] W kadrze GKS-u pozostają dwaj zawodnicy z przeszłością w Chrobrym, a są nimi nadal Oskar Repka i Rafał Figiel. Repka był w Głogowie w sezonie 2018/19, a Figiel kilka lat wcześniej, jesienią sezonu 2014/15, którą zresztą poprzedzał pierwszy okres gry dla GKS-u. Na inaugurację obaj zagrali w podstawowym składzie. Podobnie, jak Mikołaj Lebedyński w Chrobrym, który w sezonie 2016/17 był piłkarzem GieKS-y.
[…] Chrobry zmierzy się z GKS-em w lidze po raz 17. W ostatnim sezonie mecz w Katowicach zakończył się wygraną gospodarzy 1:0, rewanż w Głogowie bezbramkowym remisem.
Liczba ligowych meczów: 16
Zwycięstw Chrobrego: 2
Remisów: 7
Zwycięstw GKS-u: 7
Bramki Chrobry-GKS: 15:19
miedziowe.pl – Kto wygra na Bukowej?
Dzisiejszy mecz w Katowicach zakończy drugą kolejkę zaplecza piłkarskiej ekstraklasy. GKS o godzinie 18:00 zagra na stadionie przy ul. Bukowej z Chrobrym Głogów. Obie drużyny w inauguracyjnej serii punktów nie zdobyły. Kto dziś dopisze do dorobku pierwsze zdobycze w sezonie?
GieKSa w pierwszej serii grała na wyjeździe z Miedzią Legnica i nieznacznie uległa 0:1 kończąc mecz w dziesięciu. Chrobry natomiast u siebie grał z Lechią Gdańsk i przegrał 2:4. Sobie samym i zapewne kibicom obie drużyny będą chciały coś udowodnić i zapisać pierwsze punkty w rozgrywkach.
Dla Chrobrego będzie to już siedemnaste ligowe starcie z drużyną z Katowic. Bilans jest zdecydowanie na korzyść GieKSy. Drużyna z Górnego Śląska wygrała siedem meczów. Tyle samo meczów zakończyło się remisami, a tylko dwa razy górą byli głogowianie.
wkatowicach.eu – GKS Katowice – Chrobry Głogów. Pierwszy mecz na Bukowej w nowej kolejce
Wielkie emocje powracają na Bukową. W 2. kolejce rozgrywek Fortuna 1. Ligi piłkarze GKS Katowice zagrają mecz z Chrobrym Głogów. Spotkanie będzie szansą dla fanów GieKSy, by po raz pierwszy w nowym sezonie dopingować podopiecznych Rafała Góraka na stadionie przy ul. Bukowej.
Po falstarcie, który GKS Katowice zaliczył w ubiegłym tygodniu w Legnicy nadarza się szansa na rehabilitację. Do Katowic przyjeżdża 9. drużyna poprzedniego sezonu – Chrobry Głogów. W szeregach GieKSy przed pierwszym domowym spotkaniem panuje spokój i pozytywna atmosfera.
Goście do Katowic przyjadą już w niedzielę. Piłkarze prowadzeni przez trenera Marka Gołębiewskiego inauguracji nowych rozgrywek także nie mogą zaliczyć do udanych. W pierwszej kolejce Chrobry doznał porażki 2:4 z ekstraklasowym spadkowiczem, Lechią Gdańsk.
W Katowicach zatem spotkają się drużyny, które za wszelką cenę będą chciały przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Trener Górak bardzo liczy na wsparcie kibiców.
Jeżeli kibice widzą zaangażowanie, to ten dwunasty zawodnik będzie na Bukowej w tym sezonie tak mocny, jak zawsze był i tego się trzymajmy – mówił podczas konferencji prasowej po meczu z Miedzią.
sportdziennik.com – Cel na Chrobrego? Skuteczna piłka!
GKS Katowice i jego kibice czekają na pierwszą wygraną i na zobaczenie w akcji nowych zawodników.
W poniedziałek GKS Katowice zmierzy się u siebie z Chrobrym Głogów. Oba zespoły w pierwszej kolejce mierzyły się ze spadkowiczami z ekstraklasy. Goście nadchodzącego spotkania odnieśli znaczącą porażkę z Lechią, która wynikała głównie z błędów w defensywie. Dwukrotnie gdańszczanie wpisywali się na listę strzelców z rzutu karnego. GieKSa natomiast jak równy z równym walczyła z Miedzią Legnica. Jej największym problemem był fakt, że od 42 minuty grała w osłabieniu. Między innymi dlatego mecz zakończyła z jednobramkową stratą.
Mimo porażki i gry w dziesięciu katowiczanie pokazali się z niezłej strony. Gdyby tylko potrafili wykorzystać sytuacje bramkowe, w których się znaleźli, mecz wcale nie musiał zakończyć się utratą punktów. To dobry sygnał dla ekipy z Bukowej na kolejne ligowe starcia. – Próbowaliśmy nieco Miedź wpuścić i pozwolić jej zdobyć przestrzeń. To mogło doprowadzić do sytuacji, w której mogliśmy ruszyć z atakiem i przejąć inicjatywę. Na początku drugiej połowy udało się stworzyć dwie groźne sytuacje – powiedział Oskar Repka, To jeden z piłkarzy, który stanął przed okazją do pokonania legnickiego golkipera.
Repka w tamtym spotkaniu zagrał w roli środkowego obrońcy, co nie było normą w poprzednim sezonie. Przyzwyczaił głównie do swoich występów jako defensywny pomocnik. To uległo zmianie i najprawdopodobniej tak już zostanie. Przynajmniej na jakiś czas. – Już wcześniej grałem na środku obrony i czuje się na tej pozycji bardzo dobrze. Nie mam problemu z tym, by tam funkcjonować. Obym tylko mógł przełożyć swoją grę na zwycięstwa zespołu – zaznaczył 24-latek. Nawiązując do nadchodzącego starcia z głogowianami, dodał: – Chcemy pokazać skuteczną piłkę.
Przemianowanie Repki w środkowego obrońcę to nie jedyna zmiana w składzie, jakiej w ostatnim czasie dokonał GKS. W trakcie pierwszoligowego weekendu do zespołu dołączył bramkarz Przemysław Pęksa, który ostatnio występował w Stali Rzeszów. Wraz z przyjściem nowego golkipera 19-letni Patryk Kukulski trafił do Gwarka Tarnowskie Góry w ramach wypożyczenia.
Patrząc na to, że Pęksa w ostatnim sezonie był podstawowym bramkarzem Stali przez ponad pół sezonu, należy przypuszczać, że nie będzie pogodzony z rolą rezerwowego. Ugruntowana pozycja Dawida Kudły w klubie z pewnością będzie pewną przeszkodą na drodze do pierwszego składu, ale wcale nie musi być tą „nie do przeskoczenia”. A nawet jeśli ma być tylko tym, który patrzy na wydarzenia z ławki, z pewnością będzie przydatnym zawodnikiem w kontekście wzmocnienia rywalizacji.
Pęksa, podobnie jak cała reszta nowych zawodników, musi do siebie przekonać trenera Rafała Góraka. W pierwszej kolejce sezonu szkoleniowiec w wyjściowej „11” nie znalazł miejsca dla żadnego z letnich transferów. Być może po porażce z Miedzią to się zmieni i w meczu z Chrobrym zobaczymy w dłuższym wymiarze czasowym Mateusza Maka, czy Adriana Danka, a może doczekamy się również debiutu Shuna Shibaty, czy Bartosza Baranowicza.
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.




Najnowsze komentarze