Piłka nożna Prasówka
Media o meczu GieKSa-Resovia: Co za dramat przy Bukowej!, W pogoni za beniaminkiem, Resovia rzutem na taśmę psuje święto w Katowicach, (Nie)szczęśliwy remis GieKSy z Resovią
Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mass mediów na temat wczorajszego meczu I ligi GKS Katowice – Resovia Rzeszów. GieKSa zremisowała 2:2 (1:0) po ciekawym spotkaniu.
sportdziennik.com – Co za dramat przy Bukowej!
Niesamowicie emocjonujący był pierwszy mecz katowickiej drużyny po powrocie do Fortuna 1 Ligi. Zakończył się bez radości, bo choć prowadziła już 2:0, to w szóstej minucie doliczonego czasu gry dała sobie wyrwać z rąk zwycięstwo.
Długo zanosiło się, że pierwsze od ponad 800 dni spotkanie GieKSy na zapleczu ekstraklasy zakończy się jej zwycięstwem. Choć trudno stwierdzić, by cały czas miała je pod pełną kontrolą, to szybko objęła prowadzenie, a po przerwie jeszcze je podwyższyła. Do siatki – po pięknej akcji i asyście Rafała Figiela – trafił najpierw efektownym uderzeniem pod poprzeczkę Adrian Błąd. Następnie zaś Filip Szymczak, wypożyczony z Lecha Poznań, udowodnił, że należy strzelać. Spróbował swych sił zza „szesnastki”, piłka odbiła się jeszcze rykoszetem od któregoś z obrońców i przetoczyła obok bezradnego bramkarza. 2:0… Trener Rafał Górak chciał już zerwać się do sprintu, by wspólnie cieszyć się z zespołem z gola, ale ostatecznie został przy ławce – jakby doskonale czując, że to wcale nie koniec roboty.
I tak faktycznie się stało, choć wydawało się w pewnym momencie, że GieKSie nie może już stać się krzywda. Resovii w dużo większym stopniu pomogły zmiany, ożywienie wnieśli Maksymilian Hebel, Kamil Antonik czy Marek Mróz. Kontaktową bramkę na nieco ponad kwadrans przed końcem zdobył kapitalnym uderzeniem z woleja Bartosz Jaroch. Miał apetyt na takiego gola, próbował swych sił już w pierwszej połowie i wtedy brakło niewiele. Przy stanie 2:1 katowiczanie powinni „zabić” mecz którąś z kontr. Niecelnie w dobrych pozycjach uderzali Błąd czy wprowadzony z ławki Filip Kozłowski. To się zemściło.
W szóstej minucie doliczonego czasu gry piłka niefortunnie odbiła się od Błąda i zamiast zostać oddalona od pola karnego, to pod nie wróciła. Resovia sprawnie rozegrała akcję, którą zwieńczył Aleksander Komor. Goście w euforii podbiegli pod sektor ze swymi fanatykami. Katowiczanie przeżyli zaś dramat, a mogło skończyć się jeszcze większą katastrofą – kilkadziesiąt sekund później Jaroch znów przymierzył z dystansu. Tym razem zadzwonił słupek…
A czemu doliczonego czasu było tak sporo? W 60. minucie mieliśmy interwencję VAR, który wreszcie zawitał do pierwszoligowych rozgrywek. Maksymilian Hebel przygotowywał się już do wykonania karnego, ale ostatecznie Paweł Pskit po konsultacji z wozem zadecydował, że Rafał Figiel faulował Aleksandra Komora przed „szesnastką”. Stoper Resovii po ostatnim gwizdku i tak miał jednak powody do satysfakcji. W odróżnieniu od katowiczan, którzy – mimo wszystko – zostali pożegnani brawami, a pierwszej po powrocie na zaplecze elity wygranej poszukają za tydzień w Legnicy. Jedno jest pewne: jeśli będą tworzyć tak emocjonujące widowiska, jak dziś, prędko z anteny telewizyjnej nie zejdą.
dziennikzachodni.pl – GKS Katowice – Resovia 2:2
[…] Zespół Rafała Góraka rozegrał dobre spotkanie, ale dwa punkty stracił w ostatniej z doliczonych minut.
[…] Piłkarze GKS Katowice z impetem rozpoczęli rozgrywki w I lidze. Ekipa Rafała Góraka szybko zdobyła gola i przygniatała Resovię, zmierzając po pewne trzy punkty. W szczytowym momencie prowadzenie powinno być wyższe niż 2:0, ale skuteczność i rozwiązywanie końcówek szybkich ataków to temat, nad którym szkoleniowcy i ich wybrańcy będą musieli sporo popracować. A w sobotę zapłacili za te braki wysoką cenę, bo goście w 95 minucie wyrwali im remis.
Pierwszego od dwóch lat gola na zapleczu Ekstraklasy GKS zdobył za sprawą Adriana Błąda. Pomocnik katowiczan posłał piłkę do siatki efektownym strzałem z pola karnego, przy którym Branislav Pindroch nie miał nic do powiedzenia. Radość Błąda i jego kolegów nie miała granic: bramkarz Dawid Kudła sprintem przebiegł z gratulacjami kilkadziesiąt metrów.
[…] W 52 minucie Filip Szymczak podwyższył wynik, gdy Pindriocha zupełnie zmylił rykoszet od jednego z obrońców, a w 60 zobaczyliśmy pierwszą analizę VAR w 1. lidze. Paweł Pskit najpierw podyktował dla Resovii rzut karny, a potem – gdy Maksymiliian Hebel był już gotowy do strzału – po konsultacjach z wozem technicznym, przesunął piłkę tuż przed linię szesnastki.
Gol dla gości padł niemal kwadrans później za sprawą uderzenia Bartosza Jarocha, w którym kierunek piłki zmienił jeszcze głową Grzegorz Janiszewski. Goście uwierzyli, że nie wszystko jeszcze stracone i podkręcili tempo. Na plan pierwszy wyszedł więc Kudła, który długo ratował zasłużoną jednak wygraną GKS, ale koledzy wystawiali go na ciężką próbę i w końcu, w 96 minucie, skapitulował. Co więcej, Resovia później zdążyła jeszcze obić słupek katowiczan, więc remis ze skrajnego niedosytu nabrał znienacka innego znaczenia.
nowiny24.pl – Wielka ambicja Resovii, rzeszowianie odrobili dwubramkową stratę
Chociaż Apklan Resovia przegrywała już 0:2, to zdołała wywieźć z Katowic punkt, a mogła i trzy…
Inauguracyjny mecz przy ul. Bukowej rozpoczął się od walki o środek boiska. Oba zespoły nie cofnęły się pod własną bramkę i próbowały narzucić swój styl gry. Z minuty na minutę lepiej radziła sobie Resovia choć brakowało jej klarownych sytuacji pod bramką Kudły.
[…] W 22. minucie mogło być już 2:0 – zamieszanie podbramkowe próbował wykorzystać Błąd, ale jego strzał głową szczęśliwie trafił pod nogi Jarocha, który wybił piłkę. Resoviacy jednak nie byli też bierni jeśli chodzi o ofensywę – w 25. minucie wolejem po rzucie rożnym próbował Wróbel, ale jego strzał był mocno niecelny. Kilka minut później nieźle próbował też zza pola karnego Jaroch, ale jego strzał również był niecelny (choć tym razem minimalnie). Resoviacy nie grali źle w ofensywie, ale dużo było niepewności w defensywie i stąd rodziły się sytuacje dla GKS-u. Pod koniec pierwszej połowy piłkę w środku pola stracił Wasiluk i na bramkę Resovii popędził ponownie Błąd, ale jego strzał z dystansu na rzut rożny wybił Pindrych. Ostatecznie zakończyło się więc na 1:0 choć trzeba szczerze powiedzieć, że miejscowi byli w ofensywie lepsi. Resovia mimo chęci jakby trochę nie miała pomysłu na to, jak tego gola zdobyć.
[…] Po zdobyciu drugiej bramki częściej na połowie rywala przebywała Resovia. Nie potrafiła sobie jednak stworzyć klarownej sytuacji. Wreszcie w 74. minucie kapitalnym strzałem zza pola karnego popisał się Jaroch. Piłka jeszcze otarła się o głowę jednego z obrońców GKS-u i wpadła w okienko bramki Kudły. W 77. mogło być 2:2 po kapitalnej akcji Mroza, ale zawodnik Resovii uderzył z 11. metrów wprost w bramkarza miejscowych. Resovia ewidentnie złapała lepszy rytm i wydawało się, że jest coraz bliżej wyrównującego gola.
[…] Wreszcie w 96. minucie piłka trochę przypadkowo trafiła do Mroza odegrał do Twardowskiego, ten zagrał płasko w pole karne, do piłki dopadł Komor i zdobył gola dla Resovii. Wydawało się, że to już pełnia szczęścia rzeszowian, ale ci wciąż się poddawali. Minutę później ponownie kapitalnym strzałem z dystansu lewą nogą popisał się Jaroch. Tym razem jednak Kudła zdołał lekko dotknąć piłkę i dzięki temu wylądowała ona na słupku. Po tej akcji sędzia zakończył mecz.
resoviacy.pl – W pogoni za beniaminkiem
[…] Rzeszowianie do ostatnich minut spotkania gonili beniaminka i po końcowym gwizdku to oni cieszyli się z rezultatu. Gospodarze przed przerwą byli zespołem przeważającym, który zaskoczył rzeszowskie „Pasiaki” szybką, kombinacyjną grą. W końcowych fragmentach meczu w zespole z Rzeszowa obudził się „resoviacki charakter”.
Przed inauguracyjnym spotkaniem było sporo niewiadomych. Obydwa zespoły dokonały w przerwie między rozgrywkami zmian kadrowych i kibice zgromadzeni pod katowickim „Blaszokiem” zobaczyć mogli kilka debiutów. W zespole gospodarzy na bramce pojawił się Dawid Kudła, natomiast w ataku przedstawił się śląskim fanom młodzieżowiec Filip Szymczak. W rzeszowskim zespole znalazło się w podstawowej „jedenastce” pięciu graczy, którzy po raz pierwszy założyli koszulkę z maltańskim krzyżem: Branislav Pindroch, Aleksander Komor, Bartłomiej Eizenchart, Damian Hilbrycht i Sebastian Strózik.
Początek był dosyć nerwowy w wykonaniu gospodarzy i rzeszowianie częściej byli przy piłce.
[…] Resovia starała się odrabiać straty, gra często toczyła się pod polem karnym gospodarzy, ale brakowało szybkości i wykończenia akcji.
[…] Pod koniec pierwszej połowy piłkę w środkowych rejonach boiska stracił Bartłomiej Wasiluk i na bramkę Resovii szarżował ponownie Adrian Błąd. Na szczęście dla „Pasiaków” słowacki golkiper Branislav Pindroch zdołał ratować sytuację i obydwa zespoły schodziły na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem gospodarzy.
W 52 minucie gospodarze zadali kolejny cios. Filip Szymczak miał sporo miejsca i czasu, aby oddać strzał z 19 metrów i wydawać się mogło, że sytuacja nie jest groźna, ale piłka po odbiciu od Podhorina – wylądowała w siatce po raz drugi.
Poirytowany bezradnością swoich podopiecznych szkoleniowiec Resovii zareagował zmianami. Na boisku już w 55 minucie pojawili się zmiennicy: Twardowski, Hebel i debiutant Mróz.
[…] W końcowych fragmentach meczu Resovia atakowała większą liczbą graczy i widać było, że można jeszcze coś ugrać w tym spotkaniu.
Miejscowi odpowiadali groźnymi kontratakami, ale w doliczonym czasie gry to „biało-czerwoni” dopięli swego. Na zegarze stadionowym pojawiła się 95 minuta meczu i Marek Mróz zagrał do Karola Twardowskiego. „Twardy” jakimś cudem dostrzegł wbiegającego w pole karne Aleksandra Komora i podał po ziemi piłkę jak na tacy.
27-letni obrońca Resovii precyzyjnym strzałem do siatki wykończył akcję i po chwili mógł wskoczyć na ogrodzenie, aby odbierać gratulację od rzeszowskich kibiców zgromadzonych w sektorze za bramką.
weszlo.com – Resovia rzutem na taśmę psuje święto w Katowicach
GKS Katowice dwa lata czekał na powrót do 1. ligi, choć nie jest to miejsce, w którym docelowo chcieliby widzieć swój zespół kibice, którzy regularnie przychodzą na stadion przy ul. Bukowej. Ale skoro już udało się postawić pierwszy krok, każdy liczył na to, że drużyna Rafała Góraka uczci to wydarzenie wygraną. Przez długi czas wiele wskazywało na to, że właśnie tak będzie, ale rzutem na taśmę Resovia wyrwała gospodarzom punkty. A katowiczanie i tak mogą być zadowoleni, że skończyło się tylko na 2:2.
Ten mecz układał się jak typowy rollercoaster. Rzeszowski zespół w sparingach wypadał bardzo dobrze – wygrali pięć spotkań, jedno zremisowali. Strzelili 16 bramek, ograli Wisłę Kraków, więc zapowiadało się na to, że Resovia wejdzie w ligę w dużym gazie. Tymczasem było dokładnie odwrotnie: drużyna Radosława Mroczkowskiego wyglądała na wolną i trochę ociężałą.
GieKSa to wykorzystała, na tym zbudowała swoją przewagę w początkowej fazie meczu, w ten sposób osiągnęła dwubramkowe prowadzenie. Ale w końcówce wszystko wywróciło się do góry nogami: gospodarze opadli z sił i dali się zaskoczyć Resovii, która wraz z wejściem zmienników zyskała nowe siły.
[…] Pierwsze skrzypce w atakach katowickiej drużyny odgrywali weterani. Nie było to wielką niespodzianką, bo przecież Adrian Błąd to gość, który w drugiej lidze poczęstował rywali dwucyfrową liczbą bramek. Już w 1. kolejce skrzydłowy GieKSy powiększył swój dorobek na zapleczu Ekstraklasy do 43. trafień. Jego trafienie to wręcz podręcznikowa akcja w wykonaniu całego zespołu Rafała Góraka:
- zagranie piłki z boku do środka
- zmylenie rywala przez asystenta
- prostopadłe podanie
- nawinięcie obrońcy przez Błąda
- potężny strzał w długi róg.
Branislav Pindroch był bez szans. Warto wyróżnić tu tego, który doskonałym zwodem i równie dobrym podaniem pomógł Błądowi w otworzeniu wyniku. Rafał Figiel pokazuje, dlaczego w Podbeskidziu był kluczową postacią na tym poziomie rozgrywek. Poza asystą Figiel zapisał na koncie świetne zagranie w pole karne z rzutu wolnego, które powinno przynieść GieKSie drugiego gola. Takich okazji było zresztą więcej:
- strzał Szymczaka wyciągnął Pindroch
- Błąd minimalnie się pomylił strzelając „szczupakiem”
- Sanocki zbyt lekko uderzał głową
- Błąd zakończył kontrę mocnym strzałem, ale trafił prosto w Pindrocha.
Sami widzicie – katowiczanie w trakcie pierwszych 45 minut stworzyli sobie zdecydowanie więcej szans niż Resovia. Ta ograniczyła się do pojedynczych, niezbyt udanych prób, takich jak mocno niecelny strzał Jakuba Wróbla nożycami.
W drugiej połowie zapowiadało się na powtórkę z rozrywki. Filip Szymczak bardzo szybko podwyższył prowadzenie GieKSy. Wypożyczony z Lecha zawodnik zaliczył dobre spotkanie – w pierwszej połowie w efektowny sposób ograł kilku rywali, pokazując wachlarz umiejętności technicznych. W akcji bramkowej było podobnie. Szymczak ładnie ograł obrońcę i huknął na bramkę, a piłka po drodze odbiła się od Olivera Podhorina i zmyliła Branislava Pindrocha.
[…] GKS Katowice próbował, kontrował, ale nie zdołał odzyskać przewagi na boisku. Wręcz przeciwnie – im dalej w las, tym bardziej Kudła musiał mieć się na baczności. W doliczonym czasie gry Błąd niedokładnie przyjął piłkę, Mróz rozrzucił ją na skrzydło, a Karol Twardowski zagrał płaskie podanie w pole karne. Twardowski zdążył już nawet złapać się za głowę, gdy Sebastian Strózik minął się z zagrywaną przez niego futbolówką, ale na jego szczęście sytuację uratował Aleksander Komor. Obrońca Resovii znów przytomnie znalazł się w „szesnastce” rywala i umieścił piłkę w siatce.
Resovia wyrównała, a GKS totalnie się rozsypał. Doszło do tego, że w ostatniej minucie gry katowiczanom uciekłby nawet jeden punkt. Z dystansu znów przymierzył Jaroch, ale tym razem – mimo kolejnego rykoszetu – Kudła zdołał sparować na słupek.
Dlatego, mimo wszystko, GKS powinien być z tego wyniku zadowolony.
sportslaski.pl – Powrót naznaczony niedosytem. GieKSa zremisowała wygrany mecz
Katowicki GKS rozegrał dziś pierwszy mecz w Fortuna 1. Lidze od 18 maja 2019 roku i fatalnej w skutkach porażki z Bytovią Bytów. Kibice oraz zawodnicy „GieKSy” z pewnością mocno ostrzyli sobie zęby na I-ligową inaugurację, a ich oczekiwania zostały spełnione jedynie w pewnym stopniu. Bo o ile sam mecz przy Bukowej dostarczył mnóstwo emocji, gospodarze wypuścili z rąk pewną dwubramkową przewagę.
[…] Zadania na pierwszoligową inaugurację nie można było jednak uznać za proste – w końcu na Bukową przyjechała odmieniona i wzmocniona Resovia, która jeszcze na szczeblu 2. Ligi potrafiła dać się katowiczanom we znaki. Katowickim kibicom zapewne do teraz stoi w gardle ostatni bezpośredni mecz obu zespołów, który miał miejsce w lipcu 2020 roku. Wówczas katowiczanie stanęli przed świetną okazją na wywalczenie bezpośredniego awansu, ale zespół z województwa podkarpackiego absolutnie nie zamierzał ułatwiać nikomu zadania. Remis 1:1 smakował wówczas przy Bukowej jak porażka, dlatego dzisiaj podopieczni Rafała Góraka zamierzali się zrewanżować i w jak najlepszym stylu rozpocząć batalię na drugim poziomie rozgrywkowym.
Czy „GieKSie” udało się zrealizować ten cel? Gdyby sobotni mecz nie obejmował ostatniego kwadransa zmagań, katowiczanie odnieśliby pewne zwycięstwo. Od 74. minuty i efektownej bramki Bartosza Jarocha, beniaminek zaczął prezentować się tak, jakby odcięło mu prąd, a trudy meczu zaczęły odciskać na nim spore piętno. Zacznijmy jednak od początku, bo za pierwszą połowę oraz dużą część drugiej należało gospodarzy pochwalić.
infokatowice.pl – (Nie)szczęśliwy remis GieKSy z Resovią
GieKSa zremisowała z Resovią Rzeszów 2:2, choć jeszcze na 20 min. przed końcem spotkania prowadziła dwoma bramkami. Katowiczanie nie mogą jednak narzekać, bo w ostatniej minucie mogli stracić nawet jeden punkt, piłka po strzale Jarocha wylądowała jednak na słupku.
[…] Druga część spotkania rozpoczęła się dobrze dla podopiecznych trenera Rafała Góraka. W 52. min. na strzał sprzed pola karnego zdecydował się Szymczak. Piłka po jego uderzeniu trafiła w obrońcę i zupełnie zaskoczyła golkipera gości. Niestety później katowiczanie dali się przyjezdnym zdominować. Kontaktowego gola dla Resovii zdobył w 74 min. Jaroch. Końcówka to już prawdziwa obrona Częstochowy w wykonaniu GieKSy, która jednak nie przyniosła efektów, bo w doliczonym czasie gry Kudła po raz drugi wyciągał futbolówkę z siatki po strzale Komora. W ostatniej minucie Trójkolorowi mogli stracić jeszcze jedną bramkę, potężny strzał Jarocha wylądował jednak na słupku. Tym samym na inaugurację sezonu GKS zremisowała na własnym stadionie z Resovią 2:2.
sport.interia.pl – GKS Katowice remisuje pierwszy mecz po awansie do I ligi
Ciekawy mecz w Katowicach. GKS Katowice i Resovia walczyły do końca. W efekcie dużo dynamicznych akcji i piękne bramki. Gospodarze stracili zwycięstwo w doliczonym czasie.
Trener Rafał Górak wystawił w pierwszym składzie dwóch nowych piłkarzy – bramkarza Dawida Kudłę i napastnika Filipa Szymczaka, który wypełnił limit młodzieżowca. Właśnie Szymczak miał pierwszą dobrą sytuację, ale jego strzał głową został obroniony przez Branislava Pindrocha. Kudła też wykazał się kilka razy opanowaniem i pewnymi interwencjami.
Mecz był ciekawym, otwartym widowiskiem, bo obie drużyny chciały atakować. Lepiej wychodziło to gospodarzom.
[…] Goście nie poddali się i w 74. minucie wspaniałego gola z dystansu zdobył Bartosz Jaroch. Mocno uderzona piłka wpadła pod poprzeczkę, Kudła nie miał szans. Goście rzucili się do ataków, momentami obrona GieKSy była rozpaczliwa. Po pięciu minutach Kudła odbija kolanem strzał tuż sprzed bramki… Potem goście mieli jeszcze kilka świetnych okazji, wykorzystali ostatnią – po świetnej zespołowej akcji wyrównał Aleksander Komor. Goście mogli nawet wygrać, ale po kolejnym ataku piłka trafiła w słupek.
sportowefakty.wp.pl – Fortuna I liga: GKS Katowice i Arka Gdynia tracili prowadzenie
GKS Katowice zdobył punkt w pierwszym meczu po powrocie do Fortuna I ligi. Miał dużą szansę na zdobycie kompletu „oczek”, ale nie utrzymał dwubramkowego prowadzenia i stracił gola na 2:2 w czasie doliczonym do meczu z Resovią.
Po dwóch latach przerwy GKS Katowice można oglądać na zapleczu PKO Ekstraklasy. Podopieczni Rafała Góraka mieli duży apetyt i szansę na zdobycie kompletu punktów w pierwszym meczu po awansie. Po golach Adriana Błąda i Filipa Szymczaka prowadzili 2:0 i taki wynik utrzymał się aż do 74. minuty. Po trafieniu kontaktowym Bartosza Jarocha rzeszowianie nabrali wiatru w żagle, a bramka na 2:2 padła w doliczonym czasie po strzale Aleksandra Komora – dobrze zresztą znanego na Górnym Śląsku. „Z piekła do nieba” – napisała Resovia na Twitterze.
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Felietony Piłka nożna
Komu nie zależało, by zagrać?
Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.
Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.
Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.
Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.
Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.
Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.
Mecz się nie odbył.
Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.
Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…
A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.
No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.
Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.
Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.
I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.
Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.
Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.
Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.
Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.
Kups!
Piłka nożna
Mecz z Jagiellonią odwołany!
W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.




Najnowsze komentarze