Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o meczu GieKSa-Sandecja: Znowu bez wygranej. Czarna seria trwa już czwarty miesiąc!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat meczu GKS Katowice – Sandecja Nowy Sącz 0:0. Wybraliśmy dla Was najciekawsze:

 

sportslaski.pl – Znowu bez wygranej. Czarna seria trwa już czwarty miesiąc!

Po raz ósmy z rzędu „GieKSa” nie wykorzystuje atutu swojego boiska, tym razem dzieląc się punktami z Sandecją Nowy Sącz. W pierwszej połowie gospodarze mieli wszystko, by ustawić sobie to spotkanie. W drugiej już tylko zamęczali widownię zgromadzoną w mroźny wieczór przy Bukowej. Piłkarze GKS-u Katowice na koniec ligowego roku na dobre grzęzną w strefie spadkowej Fortuna I Ligi.

Gospodarze w pierwszej części byli drużyną lepszą, mieli pomysł na to spotkanie i nawet jeśli momentami razili brakiem precyzji przy rozegraniu piłki, to oni tworzyli sobie okazje na objęcie prowadzenia.

[…] W 30. minucie gospodarze w kontrowersyjnych okolicznościach wywalczyli rzut karny. Mateusz Mączyński zwiódł obrońcę Sandecji, a ten leżąc poza „szesnastką” wystawił rękę w pole karne zatrzymując futbolówkę. W pierwszej chwili Łukasz Bednarek podytkował rzut wolny, ale po chwili zmienił decyzję, wskazując na „jedenastkę”. Piłkę ustawił sobie Adrian Błąd, ale wyczuł go Marek Kozioł, parując futbolówkę na poprzeczkę.

Druga połowa długo nie niosła za sobą większych emocji. Dopiero w 64. minucie zapachniało golem dla przyjezdnych. Efektownym rajdem popisał się Bartłomiej Dudzic, który minął dwóch obronców GKS-u, wpadł w pole karne, ale zamiast decydować się na strzał wystawił piłkę Mateuszowi Klichowiczowi, który został zablokowany.

[…] „GieKSa” z przodu irytowała bezproduktywnością. Nawet, gdy sporadycznie kotłowało się pod bramką Kozioła, bałagan kończył się uderzeniami blokowanymi przez defensorów Sandecji, ewentualnie takimi, po których piłka leciała daleko od nowosądeckiej bramki. Im bliżej było końca tego spotkania, tym bardziej rosło przeświadczenie, że nawet gdyby jedni i drudzy grali do jutra, bezbramkowy wynik nie uległby zmianie.

Podopieczni trenera Dariusza Dudka kończą ligowy rok na przedostatnim miejscu w tabeli, z czteropunktową stratą do „bezpiecznych” Wigier Suwałki, które wiosną będą pierwszym rywalem ekipy z Bukowej w grze o utrzymanie na zapleczu Ekstraklasy.

 

sportowefakty.wp.pl – Fortuna I liga: Sandecja Nowy Sącz zimuje jako wicelider. Za jej plecami Stal Mielec

[…] Trochę bliżej zwycięstwa w Katowicach byli gospodarze. W 31. minucie Adrian Błąd miał szansę na zdobycie gola z rzutu karnego, jednak jego strzał zatrzymał Marek Kozioł. W tak efektowny sposób bramkarz Sandecji Nowy Sącz podsumował znakomitą rundę jesienną w swoim wykonaniu. Po interwencji Kozioła spotkanie było wyrównane, a podopieczni Tomasza Kafarskiego nie zdominowali będącego w strefie spadkowej przeciwnika. Remis był sprawiedliwym wynikiem, choć szkoda dla publiczności, że był on akurat bezbramkowy.

 

dziennikzachodni.pl – GKS Katowice – Sandecja Nowy Sącz 0:0. Nawet karny im nie pomógł

[…] Ostatni w tym roku mecz GKS-u Katowice był dokładnie taki, jak cała jesień tego zespołu. Niby coś błyskało, niby sukces był blisko, a skończyło się szaro i smutno. Sandecja Nowy Sącz wywiozła z Bukowej punkt na wagę wiceliderowania w tabeli, podczas gdy gospodarze tkwią mocno zakotwiczeni w strefie spadkowej. Wszystko mogło wyglądać inaczej, gdyby w 31 minucie Adrian Błąd wykorzystał rzut karny podyktowamy za zagranie ręką. Marek Kozioł odbił jednak piłkę na poprzeczkę i skończyło się bez goli. Obecny na trybunach Grzegorz Goncerz tylko pokręcił głową. Były już piłkarz GKS-u w swojej karierze w tym klubie nie wykorzystał przeciwko Sandecji aż dwóch jedenastek…

Prowadzenie gospodarzy byloby wynikiem sprawiedliwym, bo w pierwszej połowie gospodarze byli zespołem lepszym. Po zmianie stron Sandecja zagrała jeszcze uważniej i skupiła się na rozbijaniu ataków zespołu Dariusza Dudka, co zresztą przychodziło jej bez większych już problemów.

 

sportdziennik.pl – Remis GieKSy z wiceliderem z nutą rozczarowania

[…] Po raz drugi w odstępie paru dni zawitał na Bukową zespół walczący o drugie miejsce premiowane awansem do ekstraklasy. I znów   – podobnie jak w środę w przypadku ŁKS-u – trudno było mówić o wielkiej jego determinacji w dążeniu do prowadzenia gry i strzelania goli. Kontra w wykonaniu Macieja Małkowskiego, z udziałem Bartłomieja Dudzica, zakończona strzałem Damiana Chmiela w boczną siatkę – to było wszystko, co w I połowie meczu GKS Katowice – Sandecja Nowy Sącz mieli do zaoferowania w ofensywie goście.

A i jedna z najsolidniejszych w lidze defensyw w tym czasie parę razy mocno się zachwiała – zwłaszcza po akcjach lewą stroną duetu Mateusz Mączyński – Tymoteusz Puchacz.

[…] Wicelider inicjatywę wykazywać zaczął dopiero po zmianie stron. Nie bez znaczenia okazał się tu fakt, że Bartłomiej Dudzic – włączając „piąty bieg” – potrafił na odcinku kilku metrów zostawić za sobą stoperów GieKSy o… kilka metrów. Obsługiwany przezeń dokładnymi podaniami Mateusz Klichowicz dwukrotnie jednak skutecznie blokowany był w doskonałych sytuacjach wracającego do wyjściowego składu gospodarzy po pięciotygodniowej przerwie Wojciecha Lisowskiego. Zza podwójnej gardy „górale” jednak nie wyszli ani na moment. Katowiczanie wciąż „pchać” musieli swe akcje w ataku pozycyjnym – czego bardzo nie lubią. Grono trzech sądeckich „drwali” na środku „szesnastki” likwidowało większość dograń ze skrzydeł. A gdy wreszcie – za sprawą Davida Anona, a potem również indywidualnej szarży – możliwości strzału z 17 m dostawał Adrian Łyszczarz, po raz kolejny zaporą nie do pokonania okazywał się Kozioł.

 

gol24.pl – Fortuna 1 Liga. Remis wicelidera z przedostatnią drużyną. GKS Katowice nie wykorzystał rzutu karnego

[…] Jedyny lepszy fragment spotkania miał miejsce między 25 a 30 minutą. Najpierw Świetna indywidualna akcja Puchacza, który minął Bastę i popędził w pole karne. Jego strzał obronił Kozioł, po chwili szansę miał Łyszczarz, ale i tym razem skutecznie golkiper Sandecji. Po minucie goście wyszli z kontratakiem. Małkowski popędził z pilką kilkadziesiąt metrów, następnie zagrał do Dudzica, który odegrał do Chmiela, a ten uderzył z pierwszej piłki. Tylko boczna siatka. W 29. minucie byliśmy świadkami rzutu karnego dla GKS-u po zagraniu piłki ręką przez gracza gości. Adrian Błąd podszedł do piłki, ale wyczuł jego intencje Kozioł.

 

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga