Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o meczu GieKSa-Wigry: Wigry Suwałki w grze o awans do 1. Ligi!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień na temat popołudniowego meczu II ligi GKS Katowice – Wigry Suwałki.

 

wspolczesna.pl – Piłkarze Wigier Suwałki zagrają przy Bukowej

Po bolesnej porażce u siebie z Hutnikiem Kraków 0:1 piłkarze Wigier zagrają na wyjeździe z wiceliderem GKS Katowice.

Jeżeli Wigry Suwałki wygrają w Katowicach to zbliżą się do katowiczan na trzy punkty i wciąż będą w walce o bezpośredni awans do I ligi. Porażka praktycznie skaże suwalczan na walkę w barażach.

Ostatnio katowiczanom niezbyt się wiedzie w lidze. Wigry będą więc miały szansę na rewanż za porażkę u siebie 1:2.

 

Wigry Suwałki w grze o awans do 1. Ligi!

Przed rozpoczęciem sezonu Wigry Suwałki znajdowały się w gronie największych faworytów do wywalczenia awansu i można powiedzieć, że piłkarze tego zespołu potwierdzają przewidywania zakładów bukmacherskich. Na kilka kolejek do końca kampanii 2020/2021 – Wigry znajdują się na miejscu, które gwarantuje udział w barażach, jednak nadal mają szansę na przeskoczenie GKS-u Katowice, czy też Górnika Polkowice.

[…] Nie jest tajemnicą, że Wigry Suwałki muszą wygrać to starcie, jeśli nadal realnie myślą o wywalczeniu bezpośredniego awansu bez konieczności walki w barażach. Drużyna z województwa warmińsko-mazurskiego zagra na wyjeździe, a w klasyfikacji meczów poza domem plasują się na trzeciej pozycji. Tylko Stal Rzeszów wygrała od nich więcej delegacji. Wigry będą miały okazję, aby wykorzystać okres gorszej formy GKS-u Katowice, który w ostatnich tygodniach ma problemy z wygrywaniem meczów. Można powiedzieć, że przy Bukowej wracają demony z poprzedniego sezonu, kiedy to mieli awans na wyciągnięcie ręki, a ostatecznie odpadli w barażach.

Wigry w 3 z 4 ostatnich meczów wyjazdowych w Katowicach odniosły zwycięstwo, więc nie można powiedzieć, że stoją tutaj na straconej pozycji.

[…] Drużyna z Katowic w ostatnich tygodniach wyraźnie zawodzi, jednak głównie w meczach wyjazdowych, gdzie uzbierali 3 porażki i 1 remis w poprzednich 4 starciach. Na swoim boisku mają lepsze statystyki, ponieważ zwyciężyli w 4 z 5 minionych rywalizacji.

Pierwsze starcie pomiędzy tymi drużynami zakończyło się wygraną GKS-u, dlatego też nic dziwnego, że kibica tego zespołu liczą na powtórkę. W przypadku wygranej w grze o bezpośredni awans pozostaną już tylko trzy drużyny.

 

sportdziennik.com – Ten kluczowy weekend?

Sobotnia wygrana z Wigrami może dać GieKSie oddech w wyścigu do I ligi, ale jak to zrobić, skoro jest pod formą, mając w dodatku w nogach środowy występ na drugim końcu Polski?

[…] Jutro po południu przy Bukowej mecz z Wigrami Suwałki. Niesamowicie ważny, nawet nie tylko przez pryzmat tabeli, ale dla ogólnego klimatu wokół klubu. Wczoraj wczesnym przedpołudniem menedżer ds. komunikacji Maciej Blaut poinformował nas, że w sprzedaży pozostało jeszcze około 200 biletów. To oznacza, że na trybunach powinien zasiąść mniej więcej „komplet” widzów, czyli 1862, ile wynosi okrojona do ćwierci pojemność stadionu.

– Jak trybuny przyjmą drużynę? Nie będzie ani radości, ani wrogości, tylko wyczekiwanie. Wszystko będzie zależało od tego, w którą stronę potoczy się mecz. Myślę, że wielu kibiców ma obawy, iż w tę złą – nie kryje Błażej Gruszczyński z kibicowskiego portalu gieksa.pl. Obawy są zrozumiałe. GKS nie potrafi „odkręcić” się po kwarantannie, izolacji, zakażeniach koronawirusem, o których konsekwentnie przypomina trener Rafał Górak.

 

suwalki24.pl – W sobotę GKS Katowice – Wigry Suwałki. Polkowice odrobiły zaległości i odjechały

[…] W sobotę zostaną rozegrane pierwsze spotkania 33. kolejki, której hitem będzie starcie GKS Katowice z Wigrami Suwałki. Biało-Niebiescy, którzy na obcych boiskach radzą sobie znacznie lepiej niż u siebie, będą dążyć do zwycięstwa, które przedłuży nadzieje na zajęcie 2. miejsca i bezpośredni awans.

 

GKS Katowice – Wigry Suwałki. Kluczowa rozgrywka, w dodatku z dopingiem kibiców

Dla obu zespołów w sobotnim spotkaniu, przesuniętym na godz. 15.15, liczyć się będzie tylko zwycięstwo. GieKSa musi wygrać, żeby nie wyprzedziła jej Chojniczanka, a suwalskiej drużynie trzy punkty potrzebne są po to, by nadal móc marzyć o 2. miejscu.

Jesienią w Suwałkach katowicki zespół wygrał 2:1 (na zdjęciu). Żadna to niespodzianka,  bo Wigry w tym sezonie u siebie poczynają znacznie gorzej, niż na wyjazdach. Na obcych boiskach drużyna Dawida Szulczka wygrała już 9 razy i w Katowicach chce odnieść 10. zwycięstwo. W stolicy Górnego Śląska suwalczanom zazwyczaj szło bardzo dobrze, a i ich trener czuje się przecież tam jak w domu.

– Nie ma co wracać do historii, bo ostatni raz w Katowicach Wigry rywalizowały jako pierwszoligowiec – przypomina Dawid Szulczek. – W 2 Lidze jeszcze nie wygraliśmy i nadszedł ostatni moment na dokonanie tej sztuki. Jeżeli nie odniesiemy zwycięstwa, pozostanie nam skupić się na obronie miejsca w barażach.

Szans Biało-Niebieskich trzeba upatrywać w tym, że po niedawnej przerwie covidowej, GKS Katowice nie może dojść do siebie. W ostatnich pięciu meczach zespół Rafała Góraka poniósł aż trzy porażki – z Garbarnią, Śląskiem II Wrocław i KKS-em Kalisz i zremisował z zajmującą wówczas ostatnie miejsce ekipą Błękitnych Stargard.

– Katowiczanie nadal prezentują wysoką kulturę gry, ale ich przeciwnicy skupiają się na obronie, przeszkadzają, grają w zwartych szykach, blokują strzały i czyhają na kontry – tłumaczy Dawid Szulczek. – Zresztą, podobny przebieg miało nasze ostatnie, przegrane 0:1 starcie z Hutnikiem Kraków.

W tym spotkaniu za dwie żółte kartki z boiska wyrzucony został Martin Dobrotka, który z powodu nadmiaru kartek nie będzie mógł zagrać w Katowicach.

– Ponadto mamy parę urazów, ale też kilku zawodników wróciło do zdrowia i znajdzie się w meczowej kadrze – mówi Dawid Szulczek. – Nie wymienię nazwisk, żeby nie ułatwiać zadania przeciwnikowi. Cieszymy się, że w pierwszym dniu, w którym na stadiony wracają kibice, rywalizujemy właśnie z najbardziej utytułowanym w 2 Lidze klubem.



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plagi gliwickie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?

Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.

Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.

Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.

Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).

Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…

Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.

A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.

Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.

Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.

Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.

Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.

Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.

Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

1/8 finału dla Katowic

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.

Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.

W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.

Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek,  a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.

GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.

GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga