Piłka nożna Prasówka
Media o meczu GKS Katowice-Podbeskidzie: Pojedynek o przełamanie
Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień na temat wieczornego meczu GieKSy w Fortuna I Lidze. Przeciwnikiem GKS-u będzie drużyna TS Podbeskidzia Bielsko-Biała.
1liga.org – 1 Liga Stats: Zapowiedź 3. kolejki F1L
Po dwóch pierwszych rundach w Fortuna 1 Lidze nabieramy właściwego tempa. Tym razem kolejka rozpocznie się wcześniej, niż zwykle, i potrwa cztery dni. Czeka nas zatem długi weekend pełen pierwszoligowych emocji i – miejmy nadzieję – bramek.
[…] GKS Katowice – Podbeskidzie Bielsko-Biała (14 sierpnia, sobota, 20:30)
Sobotę zakończymy w Katowicach, gdzie GKS podejmie Podbeskidzie. W pierwszej lidze obie ekipy spotykały się naprawdę często. Ostatnie pięć lat to 6 rozegranych spotkań i aż 4 zwycięstwa zespołu z Katowic. Co ciekawe w bezpośrednich pojedynkach tych zespołów w 1 lidze w ostatnich 11. meczach nie padł ani jeden remis. Zawsze któraś ze stron zdobywała komplet punktów.
dziennikzachodni.pl – Pojedynek o przełamanie
[…] Choć zdaniem niektórych nazywanie derbami meczów GKS-u z Podbeskidziem jest nadużyciem, to nie ulega wątpliwości, że pojedynki obu drużyn od lat wzbudzają spore emocje. Kibice z Katowic i spod Klimczoka mają co sobie wypominać – ci pierwsi choćby to, że w ostatnich dwóch latach to oni wygrywali w Bielsku-Białej, psując Góralom do dziś niepobity rekord frekwencji podczas ligowego meczu (11 621 widzów w 2017 roku). Podbeskidzie z kolei dało się zapamiętać przy Bukowej przede wszystkim laniem 6:1 z 2011 roku, a bilans starć obu drużyn jest bardzo wyrównany – z 15 pojedynków w ośmiu górą byli bielszczanie, a w siedmiu GKS.
Po dwóch latach przerwy obie drużyny znów zmierzą się w meczu o punkty, a o wskazanie faworyta jest równie trudno jak przy poprzednich okazjach. Zazwyczaj w starciach spadkowiczów z beniaminkami zdecydowanie większe szanse na zwycięstwo mają ci pierwsi, ale po pierwszych dwóch kolejkach nie ma powodu by twierdzić, że Podbeskidzie dysponuje obecnie silniejszą ekipą.
Podopieczni Piotra Jawnego chcą zrehabilitować się za wstydliwą porażkę u siebie z Odrą Opole (0:3), ale nie będzie o to łatwo. Drużyna Górali, w której w porównaniu do poprzedniego sezonu pojawiło się aż czternaście nowych zawodników, sprawia wrażenie niezgranej i kompletnie nieprzygotowanej pod względem motorycznym.
– Trudno się spodziewać, by przed meczem z GKS-em Katowice sytuacja była lepsza – przyznaje trener Podbeskidzia. – Nie da się w tydzień nadrobić zaległości treningowych sięgających nawet siedmiu tygodni.
Czas pracuje na korzyść Podbeskidzia, bo zawodnicy, którzy dołączyli do zespołu tuż przed startem sezonu, powoli nadrabiają zaległości. Pytanie, na ile będzie to widoczne już w starciu z GKS-em, który także ma ochotę na odniesienie pierwszego zwycięstwa w tym sezonie. – Jesteśmy w stanie rywalizować z najmocniejszymi zespołami w tej lidze i wierzę, że niedługo przyjdzie moment, że takie mecze będziemy przechylać na swoją stronę – zapewnia trener Rafał Górak.
Gospodarze również mają się za rehabilitować. Co prawda nieznaczna porażka w Legnicy wstydu im nie przyniosła, ale remis u siebie z Resovią 2-2 po golu straconym w doliczonym czasie gry pozostawił niesmak. Wygrana z Podbeskidziem pozwoliłaby wymazać tamtą wpadkę.
tspodbeskidzie.pl – Przed pierwszym gwizdkiem: GKS Katowice – TSP
W sobotę Górale, po dwóch sezonach przerwy, wrócą na bukową, by zmierzyć się z GKS-em katowice.
To kolejny beniaminek, który stanie na drodze Podbeskidzia w pierwszych kolejkach Fortuna 1 Ligi, ale w przypadku GKS-u to określenie nie jest szczególnie trafne. Przed nagłym, absolutnie zaskakującym spadkiem do II ligi w 2019 roku, katowiczanie byli solidnym ligowym zespołem, z aspiracjami na awans, który niejednokrotnie napsuł krwi rywalom… choćby Podbeskidziu.
Dwuletnie zesłanie do II ligi zakończyło się w poprzednim sezonie, w którym GKS zajął drugie miejsce i mógł świętować powrót na zaplecze ekstraklasy. Pierwsze mecze pod banderą Fortuna 1 Ligi nie dały jeszcze katowiczanom posmakować zwycięstwa, choć w pierwszej kolejce byli tego niezwykle bliscy. Do 74 minuty prowadzili z Resovią 2:0, ale stracili to prowadzenie, a jeden punkt gościom zapewnili eksgórale – Bartosz Jaroch i Aleksander Komor, który trafił już w doliczonym czasie gry.
bielsko.info – Czy Podbeskidzie Bielsko-Biała awansuje do Ekstraklasy?
[…] Głównym celem na sezon 2021/2022 jest powrót do PKO Bank Polski Ekstraklasa. Drużynę w czerwcu przejął Piotr Jawny i to na jego barkach spoczywa przygotowanie zespołu, który będzie walczył o awans. Po spadku drużyna została gruntownie odświeżona, sporo zawodników zakończyło swoją współpracę z Podbeskidziem. Z drużyny odeszli między innymi Łukasz Sierpina, Tomasz Nowak, Filip Modelski, Georgo Kocsis, Rafał Janicki, Desley Ubbik i Peter Wilson. Kilku innym zawodnikom skończyła się ważność kontraktu i klub nie zdecydował się na prolongatę.
Drużynę wzmocniło kilku bardzo ciekawych zawodników z przeszłością ekstraklasową. To między innymi Georgio Merebaschvili, Titas Milasius (obaj Wisła Płock), Daniel Mikołajewski (Raków), Mathieu Scalet (Śląsk Wrocław), oraz Szymon Stasik (Stal Mielec). Do Podbeskidzia zawitali także Kacper Wełniak, Dawid Polkowski, Costa Nhamoinesu oraz Mateusz Wypych.
[…] Niestety początek rozgrywek Fortuna 1.liga tego nie wskazuje. Na inauguracje „Górale” zremisowali z Górnikiem Polkowice 1:1, w kolejnym meczu odnieśli sromotną porażkę w starciu z Odrą Opole aż 0:3. Czerwoną kartką ukarany został Julio Rodriguez, dla którego to początku w nowym zespole.
Gra Podbeskidzia nie wygląda dobrze na początku tego sezonu. W akcjach Podbeskidzia brakuje pomysłu na rozegranie i dynamiki. Całość wygląda statycznie i gołym okiem widać, że piłkarze nie są ze sobą zgrani. Nie ma nici porozumienia i popełniają bardzo dużo błędów.
„Górale” zanotowali falstart na początku, jednak dalej są w gronie faworytów do awansu. Do końca sezonu jeszcze ponad 30 meczów i wszystko może się wydarzyć. Pierwsze mecze zasiały jednak ziarno niepokoju i Piotr Jawny musi jak najszybciej wprowadzić korekty do swojego zespołu. A jak szansę Podbeskidzia oceniają analitycy? Bukmacher STS wystawił już kursy na nadchodzące starcie z GKS Katowice. Podbeskidzie jest stawiane przez analityków STS jako faworyt tego spotkania. Czy nastąpi przełamanie? Miłośnikom zakładów bukmacherskich sugerujemy ostrożną grę i chłodną kalkulacje.
sportdziennik.com – To ma być twierdza!
[…] Nie można powiedzieć, że stadion przy Bukowej był twierdzą nie do zdobycia, ale solidne punktowanie na „własnych śmieciach” okazało się kluczowe w walce o upragnioną promocję na zaplecze ekstraklasy. Dlatego teraz katowiczanie cieszą się, że najbliższe trzy spotkania zagrają u siebie.
– Bardzo liczę na wsparcie naszych fanów. Zrobimy wszystko, by przed własną publicznością zaprezentować się jak najlepiej – powiedział Bartosz Jaroszek, pomocnik „GieKSy”.
[…] I jest nadzieja, przed starciem z Podbeskidziem, które rozgrywki rozpoczęło źle, nawet na pełną pulę. Której GKS potrzebuje, jak kania dżdżu.
[…] Wracając do teraźniejszości i licząc rozgrywki II i I ligi, GKS nie przegrał jednak u siebie od pięciu spotkań. Ostatnim zespołem, który zdobył Bukową, były rezerwy Śląska Wrocław, a zespół ten prowadzili… obecni trenerzy Podbeskidzia, czyli Piotr Jawny i Marcin Dymkowski.
Muszą zatem katowiczanie, jeżeli myślą o trzypunktowej zdobyczy, uważać. Podbeskidzie nie wygląda dobrze, ale nieco ponad trzy miesiące temu szkoleniowy duet znalazł na drużyną aspirującą wówczas do awansu sposób.
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.




Najnowsze komentarze