Piłka nożna Prasówka
Media o meczu Górnika z GieKSą: Koncert Górnika i to w takim meczu!

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego meczu Górnik Zabrze – GKS Katowice 3:0 (1:0).
gol24.pl – Przebudzenie Górnika Zabrze i samego Lukasa Podolskiego. GKS Katowice nie miał żadnych szans
To był wyjątkowo jednostronny mecz. Górnik Zabrze bez najmniejszych problemów wygrał z GKS Katowice 3:0 w Śląskim Klasyku. Dwa gole Lukasa Podolskiego przedzieliło trafienie Josemy. Widowisko śledził komplet widzów. Na trybunach świętowano przyjaźń sympatyków Torcidy i GieKSy – odpalono nawet fajerwerki.
[…] – To jest zaskoczenie, bo ostatnio GKS spisywał się bardzo dobrze, a Górnik bardzo słabo. Dziś to Górnik dał lekcję futbolu – komentował pod koniec meczu w Canal+ Sport Kamil Kosowski. – GieKSa wyglądała jak uczeń, który trafił na bardzo surowego egzaminatora – dodawał Robert Skrzyński.
Dzięki wygranej Górnik przerwał wstydliwą passę czterech meczów bez zwycięstwa (trzy porażki poprzedzone remisem). Ma jedenaście punktów i awansował na dziewiąte miejsce. GKS Katowice wobec czwartej porażki w sezonie spadł na dwunastą pozycję.
Pierwszy raz od lutego gole strzelił Lukas Podolski, stając się najstarszym autorem dubletu w Ekstraklasie. Już w 4 minucie trafił do siatki, wykorzystując akcję rozegraną wspólnie z Taofeekiem Ismaheelem.
Na kolejne bramki trzeba było zaczekać do drugiej połowy. Górnik znowu wyśmienicie zaczął. Podwyższył już w 48 minucie. Kolegów z ofensywy wyręczył wtedy stoper Josema pozyskany z Ruchu Chorzów.
Rezultat w swoim stylu, czyli ponownie strzałem z lewej nogi ustalił Podolski, którego trener Jan Urban zmienił w 71 minucie.
Przy Roosevelta zabrakło wolnych miejsc. Jak podali organizatorzy, mecz kibicowskiej przyjaźni śledziło 22 371 widzów. W kilka tys. pojawili się goście. Był to pierwszy taki mecz w Ekstraklasie od… dziewiętnastu lat. Akurat w 15. rocznicę sztamy.
W trakcie spotkania zaprezentowano kilka opraw. Jeszcze przed przerwą odpalono też fajerwerki. I na trybunach, i przed stadionem. Sędzia ze względów bezpieczeństwa przerwał na moment zawody. Miał zresztą inny pretekst, bo opatrywano jednego z kontuzjowanych piłkarzy.
wkatowicach.eu – Śląski Klasyk 2024. Mecz Górnik Zabrze – GKS Katowice zakończył się wynikiem 3:0
[…] Wielkie emocje w Zabrzu za nami. Na Śląski Klasyk 2024 przyjechało mnóstwo kibiców GKS-u. Stadion wypełnił się po brzegi. Niestety mocny doping nie pomógł naszym piłkarzom.
Pierwszy gol dla gospodarzy strzelił Lukas Podolski w zaledwie 4 minucie meczu. GieKSa sprawnie nie pozwalała zdobyć rywalom bramki, ale również nie udało jej się strzelić gola. Pierwsza połowa zakończyła się więc wynikiem 1:0 dla Górnika Zabrze. W drugiej połowie Górnik strzelił nam dwa gole: w 48 minucie do bramki trafił Josema Sánchez, a w 64 minucie Podolski. Niestety naszym piłkarzom nie udało się strzelić celnie do bramki. Spotkanie zakończyło się więc wynikiem 3:0 dla Górnika Zabrze.
dziennizachodni.pl – Lukas Podolski dyrygentem w Śląskim Klasyku! Górnik Zabrze rozbił GKS Katowice wygrywając 3:0
W Śląskim Klasyku nie było żadnych wątpliwości. Górnik Zabrze zdominował GKS Katowice, wygrywając pewnie i wysoko. Dwa gole – pierwsze w tym sezonie – zdobył Lukas Podolski, sygnalizując powrót do wielkiej formy.
Na trybunach mecz przyjaźni, na murawie gra o bardzo dużą stawkę. Górnik Zabrze długo wyczekiwany Śląski Klasyk rozpoczynał przecież z bagażem trzech porażek z rzędu i czterech kolejnych meczów bez zwycięstwa, GKS Katowice czuł natomiast niedosyt punktowy po meczach, w których zbierał pochwały za grę ekipy Rafała Góraka.
Oba zespoły po raz ostatni zmierzyły się w Ekstraklasie w sezonie 2004/05. Wyjazdowa porażka Górnika na Bukowej nie miała większego znaczenia dla losów gospodarzy, którzy żegnali elitą na – jak się okazało – 19 lat. W tym czasie Klasyk odbywał się albo w I lidze, albo w Pucharze Polski.
W sobotę Jan Urban w porównaniu z poprzednim meczem dokonał dwóch zmian: Dominika Szalę zastąpił Manu Sanchez, a Norberta Wojtuszka Kamil Lukoszek. W zespole nadal nie było Rafała Janickiego oraz Sinana Bakisa. Rafał Górak do obrony zamiast Lukasa Klemenza wystawił Aleksandra Komora.
Mecz zaczęli goście, a dokładniej Sebastian Bergier. Po czterech minutach katowiczanie znów znaleźli się na środku boiska. Lukas Podolski błyskawicznie strzelił swojego pierwszego gola w tym sezonie, w czym wielką zasługę miał Taofeek Ismaheel, który akcję zaczął na własnej połowie, a potem na polu karnym rywali skutecznie nacisnął Aleksandra Komora, zaliczając właściwie asystę i pierwszego, i drugiego stopnia. Dzięki temu Podolski też zrobił to, co potrafi najlepiej.
Katowiczanie szybko otrząsnęli się z zaskoczenia i zaczęli prowadzić grę. Im bliżej bramki Michała Szromnika tym było jednak gorzej. Jak z akcją, w której Grzegorz Rogala nie wykorzystał idealnego podania od Adriana Błąda. A potem wskaźnik emocji poszybował. Z jednej strony Oskar Repka trafił w słupek, z drugiej Kamil Lukoszek przy asyście Podolskiego prawie pokonał Dawida Kudłę. Prawie, bo golkiper gości dogonił piłkę na linii bramkowej.
GKS miał więc prawo wierzyć, ale na drugą połowę znów wyszedł spóźniony. W 47 minucie róg Erika Janży, strzał Ismaheela, nieudana blokada Repki, i dobitka Josemy, który strzela swojego pierwszego gola dla Górnika.
Goście, właściwie na własną prośbę, znaleźli się pod ścianą. A ta szybko na nich runęła po szybkiej kontrze Górnika i bombie Podolskiego przy asyście Lukoszka.
Mecz został definitywnie rozstrzygnięty. Najlepszy występ Górnika od wielu tygodni pokazał beniaminkowi, jak wiele pracy czeka go na drodze do utrzymania w Ekstraklasie.
przegladsportowy.onet.pl – Koncert Górnika i to w takim meczu! Czekali na to 19 lat
Kibice czekali na taki mecz 19 lat, a na obiekcie przy Roosevelta zapanowała bardzo gorąca atmosfera. Na murawie nie było jednak sentymentów i Górnik Zabrze obnażył słabości GKS-u Katowice, triumfując 3:0. W derbowym meczu błyszczał Lukas Podolski, który ustrzelił dublet i pokazał, ze pomimo 39 lat na karku wciąż może odgrywać czołową role na boiskach Ekstraklasy. A wygrana zabrzańskiego zespołu mogła być znacznie bardziej okazała. Zobacz, jak wyglądał pierwszy po ponad 19 latach przerwy Śląski Klasyk na najwyższym ligowym poziomie.
[…] Beniaminek z Katowic rozegrał najsłabsze spotkanie po powrocie do elity i w pełni zasłużenie uległ zabrzańskiemu zespołowi.
sportowefakty.wp.pl – Lukas Podolski bohaterem śląskiego klasyku
[…] W poprzednim sezonie kibice Górnika Zabrze gorąco wspierali katowiczan w walce o awans do PKO Ekstraklasy. Tak bardzo chcieli spotkać się z zaprzyjaźnionym klubem w elicie. Marzenie stało się rzeczywistością i do klasyku doszło w sobotni wieczór przy Roosevelta. Pierwszego takiego śląskiego meczu przyjaźni od 19 lat.
Górnik objął prowadzenie 1:0 już w 4. minucie. Jan Urban i jego piłkarze otworzyli spotkanie w wymarzony sposób. Cieszyli się po uderzeniu ich lidera Lukasa Podolskiego. Były reprezentant Niemiec pokonał Dawida Kudłę niesygnalizowanym strzałem zza pola karnego. Bramkarzowi beniaminka pozostało sięgnąć po piłkę do bramki po nieudanej interwencji.
[…] W 27. minucie po raz pierwszy zapachniało wyrównaniem. Oskar Repka wypracował sobie miejsce do oddania strzału, ale trafił nim w słupek Górnika. Niewiele później gospodarze wyszli z kontratakiem, który zakończył się uderzeniem w Dawida Kudłę. Kamil Lukoszek nie przekuł w drugiego gola podania Lukasa Podolskiego.
Z powodu pirotechniki i urazów pierwsza połowa została przedłużona o trzy minuty. Także w dodatkowym czasie nie padła druga bramka i Górnik zabrał do szatni prowadzenie 1:0 zdobyte strzałem Lukasa Podolskiego.
Druga połowa rozpoczęła się tak samo jak pierwsza. Górnik potrzebował jeszcze o minutę mniej na strzelenie gola, ponieważ już w 48. minucie zrobiło się 2:0 po strzale Josemy. Południowiec wykonał dobitkę strzału Taofeeka Ismaheela zablokowanego przez Oskara Repkę.
Jeżeli katowiczanie liczyli jeszcze na uratowanie wyniku, to nadzieja zgasła w 64. minucie. Lukas Podolski oddał drugi strzał do bramki katowiczan, a przy wyniku 3:0 Górnik miał komplet punktów praktycznie w kieszeni. Lider zabrzan niebawem opuścił boisko i zobaczył już dość spokojną końcówkę spotkania z ławki.
Felietony Piłka nożna
8:8 i bal pękła

Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.
Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.
Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.
Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.
No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.
No i nie doczekaliśmy się.
Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.
I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.
W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.
Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.
Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.
Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.
I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.
Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.
Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.
Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?
Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.
I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.
Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?
Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.
Nie tędy droga.
Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.
PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami

Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.
Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Piłka nożna kobiet
Trzy punkty z Dolnego Śląska

GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.
W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.
Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.
Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.
Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.
Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław: Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.
Najnowsze komentarze