Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o meczu Korona-GKS: Spokojni sąsiedzi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat dzisiejszego spotkania Korona Kielce – GKS Katowice.

echodnia.eu – Korona Kielce – GKS Katowice na Exbud Arenie. Podopieczni Jacka Zielińskiego walczą o jak najwyższe miejsce i premie

W poniedziałek, 5 maja, w 31. kolejce PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce podejmie na Exbud Arenie z GKS Katowice. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 19:00. -Gramy o jak najwyższe miejsce w tabeli, bo to są dodatkowe apanaże dla klubu i dla zawodników, bo przecież walczymy o premie – powiedział Jacek Zieliński, trener Korony.

Jeśli chodzi o sytuację kadrową, to poza Adrianem Dalmau, Shumą Nagamatsu i Yoavem Hofmeisterem wszyscy zawodnicy są do dyspozycji sztabu szkoleniowego. Dwaj pierwsi leczą urazy, pomocnik z Izraela trenuje indywidualnie.

Korona po zwycięstwie z Jagiellonią Białystok 3:1 zapewniła sobie utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie. Ta wygrana sprawiła, że z automatu przedłużył się kontrakt trenera Jacka Zielińskiego na kolejny sezon.

– Mamy matematyczne utrzymanie, ale gramy o jak najwyższe miejsce w tabeli, bo to są dodatkowe apanaże dla klubu i dla zawodników, bo przecież walczymy o premie. Na pewno nie będzie luźnego podejścia do ostatnich czterech spotkań. Gramy cały czas mocno zmotywowani, jak już wskoczyło się na takie tory, to trzeba cały czas po nic jechać. Walczymy o jak najwyższe miejsce w tabeli i zależy nam też na tym, żeby dobrze się prezentować, żeby kibice też byli zadowoleni z naszej gry. Trzy ostatnie spotkania u siebie graliśmy przy komplecie na trybunach. To świadczy o tym, że wróciła moda na Koronę, ludzie łakną dobrej piłki i chcemy się w te ramy wpisać – powiedział Jacek Zieliński, trener Korony.

Korona grała z GKS Katowice pięć razy w XXI wieku. Bilans tych spotkań to trzy zwycięstwa Korony i dwa triumfy drużyny z Katowic.

– Oglądałem mecz GKS Katowice z Legią Warszawa. To dobra drużyna. Myślę, że dla widzów nasz poniedziałkowy mecz będzie bardzo fajnym widowiskiem. Gramy o jak najwyższe cele. Cieszymy się z utrzymania, bo to był plan minimum na ten sezon. Możemy jeszcze awansować w tabeli. Pieniądze nie są naszym głównym motywatorem, ale na pewno jest dodatkowa motywacja – mówił na przedmeczowej konferencji prasowej Wiktor Długosz, pomocnik Korony.

[…] Ostatnie spotkania pomiędzy Koroną a GKS Katowice

4.11.2024: GKS – Korona 1:2

14.05.2022: Korona – GKS 1:2

6.11.2021: GKS – Korona 1:0

18.04.2009: GKS – Korona 0:2

3.09.2008: Korona – GKS 2:1

ekstraklasa.org – Spokojni sąsiedzi

Pierwszy raz w historii na poziomie najwyższej ligi Korona Kielce w roli gospodarza zagra z GKS Katowice. Te drużyny sąsiadują ze sobą w aktualnej tabeli – na 10. i 9. miejscu.

Obie drużyny mają już zapewnione utrzymanie. Ich przewaga nad strefą spadkową wynosi wszak dwanaście i czternaście punktów, przy maksymalnie dziewięciu do zdobycia u konkurentów spod „kreski”. Korona Kielce pierwszy raz od ostatniego awansu, nie musi walczyć o zachowanie bytu do ostatniej kolejki. Katowiczanie z kolei w roli beniaminków również osiągnęli ten komfort bardzo szybko. Teraz obie ekipy walczą o pozycję w górnej połowie tabeli. Obecnie sąsiadują ze sobą właśnie na pograniczu tego rejonu. Katowiczanie przy wygranej 3:0 awansują dziś aż na 6. miejsce. Korona z kolei może liczyć na zrównanie się dorobkiem z Górnikiem Zabrze oraz Motorem Lublin.

Korona Kielce legitymuje się identyczną liczbą zwycięstw, remisów i porażek. W każdej z tych rubryk widnieje u niej liczba „10”. Jej przeciwnik także w tej edycji tak samo często wygrywał, co przegrywał. Piłkarzom GieKSy zdarzyło się to dotychczas po dwanaście razy. Każda z tych drużyn po dwa razy w czterech ostatnich starciach cieszyła się z pełnej puli. W 2025 roku obie ekipy mają z kolei po sześć triumfów na koncie.

Czy wiesz, że…

Prawdopodobieństwo zwycięstwa: Korona Kielce – 42%; GKS Katowice – 31,3%,

Mariusz Fornalczyk – strzelił 2 z 3 goli Korony Kielce po strzałach zza pola karnego w tym sezonie,

Arkadiusz Jędrych (GKS Katowice) – jedyny zawodnik z pola z kompletem minut.

zagranie.com – Kielce w formie – pytanie tylko, na jak długo?

Mecz zamykający 31. kolejkę Ekstraklasy zapowiada się niezwykle emocjonująco – Korona Kielce, będąca w znakomitej formie, podejmie na własnym stadionie beniaminka z Katowic. Obie drużyny wciąż mają realne szanse na awans do górnej połowy tabeli, co dodaje temu starciu dodatkowego ciężaru.

[…] Korona Kielce to jedna z największych rewelacji końcówki sezonu Ekstraklasy. Choć jeszcze na półmetku rozgrywek drużyna Jacka Zielińskiego znajdowała się w strefie spadkowej i musiała drżeć o utrzymanie, dziś sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Kielczanie zapewnili sobie ligowy byt na 4 kolejki przed końcem sezonu i z dorobkiem 18 punktów zdobytych w ostatnich 10 meczach są czwartą najskuteczniejszą drużyną ligi w tym okresie. To imponujący wynik, który wyprzedzają jedynie zespoły walczące o tytuł mistrzowski.

Aktualnie Korona zajmuje 10. miejsce w tabeli i ma zaledwie pięć punktów straty do szóstej lokaty, a co ważne – ma do rozegrania jeszcze jedno spotkanie więcej. Trener Zieliński jasno deklaruje, że celem drużyny na końcówkę sezonu nie jest już tylko utrzymanie, lecz walka o jak najwyższe miejsce w tabeli. Podkreśla przy tym, że wyższa pozycja oznacza nie tylko większy prestiż, ale także wymierne korzyści finansowe – zarówno dla klubu, jak i dla samych piłkarzy.

Świetną wizytówką formy kielczan był ich ostatni mecz – zwycięstwo 3:1 nad aktualnym mistrzem Polski, Jagiellonią Białystok. Choć to goście z Podlasia jako pierwsi objęli prowadzenie, Korona zareagowała imponująco. W drugiej połowie zdominowała rywali, prezentując odważną, ofensywną grę. Bramki zdobywali kolejno: Shikavka, Resta i Fornalczyk, a cały zespół pokazał ogromną determinację i świetne przygotowanie fizyczne. Na osobne wyróżnienie zasługuje Dawid Błanik, który odżył po powrocie do wyjściowej jedenastki. W ostatnich trzech meczach zanotował aż cztery asysty, stając się kluczowym elementem ofensywy Korony. Jego rajdy na skrzydle, dokładne dośrodkowania i pewność siebie przy podejmowaniu decyzji znów czynią z niego zawodnika, którego rywale muszą się obawiać. Korona Kielce pokazała, że w futbolu nie wolno nikogo skreślać przedwcześnie.

GKS Katowice wrócił do Ekstraklasy po aż 19 latach nieobecności i z miejsca udowadnia, że nie jest tylko beniaminkiem do bicia. Drużyna z Górnego Śląska plasuje się obecnie na 9. miejscu w tabeli, mając na swoim koncie 2 punkty więcej niż rewelacyjna wiosną Korona Kielce. Ambicje katowiczan sięgają jednak wyżej – celem jest jak najwyższa lokata na koniec sezonu i godne zakończenie tej historycznej kampanii. Forma GKS-u w ostatnich tygodniach jest nieco nierówna – występy mocno „w kratkę”, gdzie zwycięstwa przeplatają się z porażkami. W ostatnich 7 spotkaniach drużyna odniosła cztery zwycięstwa, co pokazuje, że mimo wahań formy zespół potrafi regularnie punktować. Głównym mankamentem pozostają jednak mecze wyjazdowe – to właśnie one najczęściej przynoszą rozczarowania. W pewnym momencie katowiczanie zanotowali aż trzy porażki z rzędu w delegacji, ale udało się w końcu przełamać tę złą passę. Kluczowe było zwycięstwo we Wrocławiu ze Śląskiem, które pokazało, że GKS potrafi wygrywać także poza własnym stadionem.

Ostatnia kolejka była jednak bolesną lekcją futbolu – katowiczanie ulegli Legii Warszawa 1:3. Mecz został praktycznie rozstrzygnięty już w pierwszej połowie, kiedy to GKS oddał zaledwie jeden niegroźny strzał na bramkę legionistów, a sam stracił dwie bramki po błędach w defensywie. Choć po przerwie śląski zespół próbował odrobić straty i grał z większym zaangażowaniem, nie był w stanie odwrócić losów meczu. Gol kontaktowy tchnął jeszcze nadzieję, ale trzeci cios Legii przypieczętował porażkę. Mimo tej wpadki GKS Katowice wciąż ma realne szanse na zakończenie sezonu w górnej połowie tabeli.

gol24.pl – Kończymy majówkową 31. kolejkę PKO Ekstraklasy

[…] Korona Kielce, dzięki świetnej formie na wiosnę, uciekła spod topora. Zapewniła sobie utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej, i bynajmniej podopieczni trenera Jacka Zielińskiego nie będą o nie drżeć do ostatniej kolejki. Tak jak było to chociażby przed rokiem, kiedy drużynę ze świętokrzyskiego urządziło dopiero zwycięstwo nad Lechem Poznań. Ostatnie mecze kielczan? Rewelacyjne, gdyż wygrali m.in. z Jagiellonią Białystok u siebie.

Przegrali dopiero z Lechem i w derbowym pojedynku z Radomiakiem Radom. Plasują się tym samym na bezpiecznym 10. miejscu. Do najbliższego rywala tracą już tylko 2 punkty. GKS Katowice bowiem również za sobą ma udane mecze, choć ten ostatni przegrał z triumfatorem krajowego pucharu, Legią Warszawa. Wcześniej, zdołali pokonać rywali walczących o pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej: Puszczę Niepołomice i Śląsk Wrocław.



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kompromitacja w Tychach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.

Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.

Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.

GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)

1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman

GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.

GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Mecz z Jagiellonią odwołany!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga