Piłka nożna Prasówka
Media o meczu Legia-GieKSa: Zaczęło się od sensacji
Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego meczu Legia Warszawa – GKS Katowice 4:1 (2:1).
wkatowicach.eu – Legia wygrywa w stolicy z GieKSą 4:1. Honorową bramkę zdobył Adam Zrelak
To jedno z tych spotkań, na które kibice GKS-u Katowice z pewnością czekali od dawna. Niestety, niedzielne spotkanie GieKSy z Legią Warszawa zakończyło się zwycięstwem kluby ze stolicy.
Na ten mecz kibice GKS-u Katowice czekali 19 lat. Katowiczanie w ramach 13. kolejki PKO BP Ekstraklasy przyjechali do Warszawy, by zmierzyć się z miejscową Legią. W składzie katowiczan doszło do jednej zmiany względem poprzedniego spotkania – w ataku Adam Zrel’ák zastąpił Borję Galána.
Pierwsza połowa była prawdziwym rollercoasterem. W 11. minucie Zrel’ák uderzył po ziemi, ale Kacper Tobiasz odbił futbolówkę. Chwilę później spadła ona w pole karne pod nogę Alana Czerwińskiego, ale ten źle uderzył. W 19. minucie znów GieKSa wpadła w pole karne rywala. Tym razem próbował Adrian Błąd, ale znów piłkę odbił Tobiasz. W końcu w 25. minucie GKS miał rzut rożny. Do przedłużonego podania ze stałego fragmentu dopadł Zrel’ák, który strzałem głową wyprowadził GKS na prowadzenie.
Niestety od tego momentu do głosu doszli gospodarze. W 29. minucie Steve Kapuadi wykorzystał podanie przed bramkę i bez problemów skierował futbolówkę do siatki. Legioniści jeszcze kilka razy byli bardzo blisko trafienia, ale obrońcom GKS-u udało się w porę reagować. W ostatniej akcji pierwszej połowy zespół Goncalo Feio wyprowadził kontrę, w której Ryoyu Morishita dogrywał do Kacpra Chodyny. Ten zamknął akcję strzałem obok Dawida Kudły i tuż przed przerwą wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Na drugą połowę GieKSa wracała z wynikiem 2:1 dla miejscowych.
W 49. minucie Chodyna miał doskonałą szansę na podwyższenie prowadzenia swojego zespołu, ale po podaniu wzdłuż bramki uderzył tuż obok słupka bramki strzeżonej przez Dawida Kudłę. W 62. minucie Arkadiusz Jędrych bardzo niefortunnie wybijał piłkę zagrywaną przed bramkę i ta niestety wpadła do siatki, podwyższając prowadzenie Legii. Chwilę później było już 4:1, gdy Rafał Augustyniak przymierzył z dystansu i pokonał Kudłę. Za moment potężny strzał Morishity, który odbił się od poprzeczki i następnie od linii bramkowej. Dla GKS-u Katowice uderzali jeszcze Zrel’ák oraz Jakub Antczak, lecz obie próby były niecelne. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem gospodarzy.
W tym momencie GKS Katowice zajmuje 10 miejsce w tabeli Ekstraklasy. Ma na swoim koncie 16 punktów.
przegladsportowy.onet.pl – Zaczęło się od sensacji. Wtedy Legia ruszyła do ataku. Nokaut!
Zaczęło się koszmarnie, ale później było już tylko lepiej. Legia Warszawa, choć bardzo źle weszła w mecz 13. kolejki PKO BP Ekstraklasy z GKS-em Katowice, sięgnęła po arcyważny komplet punktów wygrywając 4:1.
[…] Wojskowi byli dużym faworytem rywalizacji, do której przystępowali uskrzydleni triumfem w Lidze Konferencji. Ale GKS na pewno nie stał na straconej pozycji. Tym bardziej że w trzech ostatnich spotkaniach ekipa z Górnego Śląska nie przegrała i zdobyła aż dziewięć goli! Zespół Goncalo Feio nie mógł jednak pozwolić sobie na wpadkę, a brak zwycięstwa z beniaminkiem zostałby, bez cienia wątpliwości, przyjęty w Warszawie jako porażka.
[…] Początek spotkania dość niespodziewanie należał do gości. Piłkarze Rafała Góraka dobrą okazję na objęcie prowadzenia mieli w 11. minucie, kiedy to niezłe podanie otrzymał Adam Zrelak, wyprzedził Stevena Kapuadiego i uderzył przy bliższym słupku. Na posterunku był jednak Kacper Tobiasz. Siedem minut później golkiper Legii znów musiał się wykazać. Tym razem po strzale z ostrego kąta Adriana Błąda.
W odpowiedzi groźnie lewą nogą uderzał Reben Vinagre. Dawid Kudła nie dał się jednak zaskoczyć i zdołał przenieść futbolówkę nad poprzeczką. Ta sytuacja szybko zemściła się na miejscowych. W 25. minucie wrzutkę z rzutu rożnego Bartosza Nowaka przedłużył głową Marten Kuusk i z bliska do siatki trafił Zrelak.
GKS nie miał jednak okazji zbyt długo cieszyć się z sensacyjnego prowadzenia. Już cztery minuty później było bowiem 1:1. Do ataku włączył się Radovan Pankow, z lewej strony odegrał Ryoya Morishita i z trzech metrów do siatki rywali trafił Kapuadi. Po wyrównaniu gospodarze złapali wiatr w żagle i raz po raz zaczęli zagrażać bramce GieKSy. Najgroźniej było po strzałach Morishity i Bartosza Kapustki. Piłkarzom Legii brakowało jednak precyzji.
I gdy wszystko wskazywało na to, że do przerwy utrzyma się remis, stołeczny zespół raz jeszcze zaatakował. Tym razem skutecznie. Marc Gual podał do Vinagre, a ten w tempo odegrał do Kacpra Chodyny, który wpakował futbolówkę tuż przy słupku.
[…] Legia nie zamierzała jednak zwalniać tempa i w 60. minucie dopięła swego. Gospodarzom przysłużył się Arkadiusz Jędrych, który pokonał własnego bramkarza po wrzutce Kacpra Chodyny. Pięć minut później było już 4:1. Zaskakująco dużo miejsca w środku pola miał Rafał Augustyniak, który kapitalnym uderzeniem z dystansu wpisał się na listę strzelców. Krótko po tym jeszcze lepszą bramkę mógł zdobył Morishita, ale Japończyk huknął w poprzeczkę.
dziennikzachodni.pl – GKS Katowice prowadził na Legii, ale potem został rzucony na deski
Piłkarze GKS Katowice świetnie zaczęli mecz na Legii i strzelili jej gola, ale później gospodarze całkowicie przejęli kontrolę i rozbili zespól Rafała Góraka. Decydującego gola strzelił do własnej siatki Arkadiusz Jędrych.
[…] – Moi piłkarze ciężko pracują, ale też w tej Ekstraklasie całkiem nieźle się bawią – przyznał przed spotkaniem na Łazienkowskiej trener Rafał Górak.
Nieźle bawili się też kibice na stadionie Legii, prezentując efektowną oprawę.
Ich zawodnicy rzucili się do ataków od pierwszych minut. Odważna gra zaowocowała nagrodą – Adam Zrelak dał Katowicom prowadzenie po strzale z bliska, w czym dużą zasługę miało podbicie dośrodkowanej z rzutu rożnego piłki przez Martena Kuuska. Legia odpowiedziała jednak błyskawicznie. Steve Kapuadi też kopnął piłkę do siatki z niewielkiej odległości.
Od tego momentu napór Legii wciąż się nasilał, a GKS czyhał na kontry, ale od takiej broni zginął. W doliczonym czasie szybka akcja Legii zakończyła się golem do szatni w wykonaniu Kacpra Chodyny.
Prowadzenie dało Legii komfortową sytuację. W 49 minucie goście mogli mówić o wielkim szczęściu, gdy Chodyna nie trafił do pustej bramki. Fotrtuna całkowicie odwróciła się czternaście minut później. Po dośrodkowaniu Chodyny Arkadiusz Jędrych przewrócił się przed własną bramką pakując piłkę do siatki i odbierając gościom resztki złudzeń. No i Legia poszła za ciosem.
gol24.pl – Zdjęcia i oprawa kibiców GKS Katowice na stadionie Legii Warszawa. Czekali 19 lat na ten wyjazd
Kibice GKS Katowice aż po dziewiętnastu latach przerwy znów pojawili się na stadionie Legii Warszawa. W niedzielny wieczór wypełnili sektor gości przy Łazienkowskiej, która już nie przypomina zupełnie obiektu z tamtych czasów. Zaprezentowali też oprawę: z Pałacem Kultury i Nauki porywanym przez UFO – w tym przypadku katowicki Spodek.
W 2005 roku GKS Katowice opuścił najwyższy szczebel i dopiero w maju wywalczył powrót. Przez ten czas nie odbył się żaden mecz o stawkę z Legią – także w Pucharze Polski. Mobilizacja na 27 października okazała się więc ogromna. Młodsi zadebiutowali w Warszawie, starsi wrócili z sentymentem.
Fanatycy GieKSy wypełnili sektor gości. To oznacza, że na stadionie było ich około 1700. Prędko wznieśli ręce w górę, bo w 25 minucie prowadzenie dał Adam Zrelak.
[…] – GieKSiarze atakują! – brzmiał transparent towarzyszący oprawie zaprezentowanej w pierwszej połowie. Na ogromnej sektorówce, która przykryła parter i piętro sektora gości, przedstawiono katowicki Spodek jako UFO nawiedzające warszawski Pałac Kultury i Nauki.
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Felietony Piłka nożna
Komu nie zależało, by zagrać?
Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.
Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.
Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.
Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.
Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.
Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.
Mecz się nie odbył.
Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.
Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…
A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.
No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.
Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.
Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.
I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.
Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.
Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.
Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.
Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.
Kups!
Piłka nożna
Mecz z Jagiellonią odwołany!
W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.




Najnowsze komentarze