Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o meczu z Motorem: GKS Katowice odprawia z kwitkiem Motor Lublin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień na temat wczorajszego spotkania– GKS Katowice – Motor Lublin 2:0 (1:0).

 

dziennikwschodni.pl – Motor Lublin zaczął wiosnę od porażki w Katowicach

[…] Pierwsza i od razu całkiem niezła okazja na gola pojawiła się w 12 minucie. Pechową interwencję zaliczył Sebastian Rudol, który przed szesnastką wybijał piłkę wślizgiem.

Problem w tym, że podał ją do rywala. Adrian Błąd wpadł w pole karne, mógł podać do jednego kolegi, do drugiego, a wybrał trzecią i najgorszą opcję, bo huknął nad bramką. Obrońca Motoru przekonywał, że był faulowany, ale arbiter nie dopatrzył się przewinienia.

Kolejne fragmenty? Częściej przy piłce była „Gieksa”, ale niewiele z tego wynikało. Po dwóch kwadransach zaczął się też budzić Motor, który w końcu częściej przebywał na połowie przeciwnika. Sporo działo się w Katowicach od 34 minuty. Najpierw Sebastian Bergier nieźle przymierzył z rzutu wolnego, bo piłka otarła się o poprzeczkę i wyszła poza boisko.

Po chwili dwie i to naprawdę dobre sytuacje wypracowali sobie wreszcie podopieczni trenera Feio. Po centrze Bartosza Wolskiego z rzutu rożnego głową uderzał Kacper Śpiewak. Świetnie spisał się jednak bramkarz, który odbił futbolówkę na słupek. Kilkadziesiąt sekund później, po kolejnym kornerze przed szansą stanął Mariusz Rybicki.

Piłka spadła pod nogi skrzydłowego w polu karnym, a ten strzelił po ziemi. Szkoda tylko, że w stojącego na linii… Bergiera, który uratował swój zespół od straty gola.

Wydawało się, że goście na dobre przejmą inicjatywę, a tymczasem to gospodarze otworzyli wynik. Shun Shibata wrzucał z prawego skrzydła, a dużego pecha miał Marcel Gąsior. Pomocnik żółto-biało-niebieskich próbował interweniować wślizgiem, ale zagrał ręką w swojej szesnastce. Sędzia długo się nie namyślał i wskazał na „wapno”. W pierwszym meczu obu ekip, na Arenie Lublin jedenastkę zmarnował Jakub Arak. Tym razem sprawy w swoje nogi wziął kapitan Arkadiusz Jędrych. Łukasz Budziłek rzucił się w prawo, piłka poleciała w lewo i „Gieksa” objęła prowadzenie.

Trener Feio od razu po przerwie posłał na boisko dwóch nowych zawodników: Filipa Lubereckiego i Mbaye N’Diaye. A zanim minęło 10 minut drugiej odsłony, wymienił Gąsiora na Jakuba Lisa. Motor prowadził grę, ale nie potrafił znaleźć sposobu na defensywę rywali.

Po godzinie gry mogło być 2:0. Shibata zagrał do Bergiera w pole karne, a napastnik zdecydował się na strzał… „krzyżyczkiem”. Zamiast gola, wywalczył tylko rzut rożny. 120 sekund później groźnie zrobiło się pod drugą bramką. Po wrzutce Wolskiego był mały „bilard” w szesnastce, ale piłka ostatecznie wylądowała w rękach bramkarza.

Na kwadrans przed ostatnim gwizdkiem trener Feio posłał na murawę kolejnego debiutanta – Samuela Mraza. Słowak nie miał jednak okazji się wykazać. W 81 minucie Bergier wyprzedził Budziłka przed szesnastką i uderzał na pustą bramkę, ale spudłował. Niedługo później pojedynek obu panów zakończył się już trafieniem na 2:0.

Bergier długo czekał na kolegów, bo atakował w pojedynkę, kiedy w końcu pojawiły się posiłki napastnik niespodziewanie zdecydował się na strzał z ponad 25 metrów. Uderzył w środek bramki, ale Budziłek nie zdołał odbić piłki. I było w zasadzie po meczu. W końcówce to „Gieksa” była bliżej trzeciego gola, niż Motor kontaktowego. O ile w pierwszej połowie żółto-biało-niebiescy mogli i powinni pokusić się o bramkę, to po przerwie kompletnie nie mieli sytuacji i pomysłu na defensywę przeciwnika.

 

1liga.org – Czołówka nie zawodzi

Czołowe zespoły w tabeli – poza Motorem Lublin – pokonały swoich rywali i dopisały do swojego dorobku kolejne trzy punkty. Na drugim biegunie jest Zagłębie Sosnowiec, które doznało trzynastej porażki w sezonie. Po przerwie zimowej rozegrano 20. kolejkę Fortuna 1 Ligi.

[…] GKS Katowice – Motor Lublin 2:0 (1:0)

1:0 – Arkadiusz Jędrych (k.) 42′

2:0 – Sebastian Bergier 84′

W pierwszym meczu po przerwie zimowej piłkarze Motoru Lublin w Katowicach zmierzyli się z miejscowym GKS-em. To był trudny wyjazd dla beniaminka i drużyna prowadzona przez Goncalo Feio wróci z niego na tarczy. GKS rozstrzygnął bowiem ten pojedynek na swoją korzyść. Pierwszego gola – z rzutu karnego – strzelił pod koniec pierwszej połowy Arkadiusz Jędrych. Druga bramka to efekt fantastycznego uderzenia z dystansu Sebastiana Bergiera w końcówce potyczki. Lublinianie z 32 punktami po 20. kolejce Fortuna 1 Ligi zajmują piąte miejsce. Warto jednak zaznaczyć, że Motor ma jeszcze jedno spotkanie zaległe. Katowiczanie natomiast oddalili się od strefy spadkowej.

 

katowickisport.pl – GKS Katowice odprawia z kwitkiem Motor Lublin

GKS Katowice świetnie zaczął rundę wiosenną w Fortuna 1 Lidze. Piłkarze Rafała Góraka pokonali wyżej usytuowany w tabeli Motor Lublin i zbliżyli się do strefy barażowej.

Lepiej mecz rozpoczęli gospodarze, ale w ich przypadku zabrakło podjęcia odpowiednich decyzji. Najpierw Bergier biegł sam na sam z bramkarzem Motoru, ale błyskawicznie dogonili go rywale i z sytuacji wydawało się stuprocentowej, GKS miał tylko rzut rożny. Później w dobrej sytuacji znalazł się Błąd, ale zamiast zgrywać do dwóch lepiej ustawionych partnerów, sam zdecydował się na strzał i fatalnie spudłował. W 34. minucie ponownie dał znać o sobie Bergier, po którego strzale piłka trafiła w poprzeczkę bramki strzeżonej przez Budziłka.

Później nieco z gry miał Motor Lublin. Goście częściej utrzymywali się przy piłce w pobliżu pola karnego GKS-u, a w 37. minucie powinni prowadzić 1:0. Po rożnym piłka spada pod nogi Rybickiego, ten uderza po ziemi, ale w odpowiendim miejscu, na linii bramkowej znalazł się… Bergier. Napastnik GKS-u uratował swój zespół od utraty bramki W samej końcówce pierwszej części gry.

Tuż przed przerwą Shibata wrzucał z prawego skrzydła, a piłkę wślizgiem próbował wybić Gąsior. Pechowo zagrał jednak ręką i sędzia wskazał na wapno. Do jedenastki poszedł Jędrych i pewnie umieścił piłkę w siatce.

Po zamianie stron GKS był stroną przeważającą. W 81. minucie katowiczanie mogli mieć już spokój. Bergier uprzedził Budziłka i z półobrotu starał się umieścił piłkę w pustej bramce, ale futbolówka minęła słupek bramki Motoru. Co nie udało się wtedy, Bergier zrobił trzy minuty później. Napastnik zdecydował się na strzał z ponad 25 metrów. Uderzył w środek bramki, ale Budziłek nie zdołał odbić piłki. Strzał mocny, ale wydaje się, że golkiper z Lublina popełnił spory błąd.

GKS wygrał na inaugurację rundy wiosennej 2:0 z Motorem Lublin i awansował na 11. miejsce w tabeli. Do miejsca premiowanego grą w barażach gracze z Katowic tracą obecnie cztery punkty.

 

dziennikzachodni.pl – GieKSa zatrzymała rozpędzonego beniaminka!

[…] W czasie przerwy zimowej GKS pozyskał jednego zawodnika – Martena Kuuska. Estoński obrońca znalazł się w wyjściowym składzie na mecz z Motorem.

W zimny poniedziałkowy wieczór drużynom przyszło rywalizować w strugach deszczu, któremu towarzyszyły mocne podmuchy wiatru. Kibice zagrzewali piłkarzy głośnym dopingiem.

Serca fanów GieKSy mocniej zabiły w 12. minucie, kiedy gospodarze wyprowadzili kontrę, mieli liczebną przewagę, ale Adrian Błąd strzelił z 16 metrów nad poprzeczką.

W 31. minucie po rzucie rożnym sprzed pola karnego za wysoko uderzył Filip Wójcik. W odpowiedzi Sebastian Bergier strzelił z rzutu wolnego i piłka otarła się o poprzeczkę. Goście nie byli dłużni – najpierw Dawid Kudła uratował swój zespół po główce Kacpra Śpiewaka, a później Bergier wybił piłkę z linii bramkowej, gdy strzelał Mariusz Rybicki.

Wydawało się, że bramka dla Motoru wisi w powietrzu, ale to GieKSa dostała wymarzoną okazję, bo sędzia podyktował rzut karny za zagranie ręką Marcela Gąsiora. Z 11. metrów pewnie piłkę do siatki skierował Arkadiusz Jędrych.

Po wyjściu z szatni goście starali się szybko wyrównać i ruszyli do ataku. GKS nie tylko dobrze się broniła, ale próbowała też zadać drugi cios. Trener Motoru Goncalo Feio wprowadzał kolejnych nowych zawodników szukając sposobu na zmianę wyniku.

W 81. minucie katowiczanie byli drugiego gola. Bergier uprzedził Łukasza Budziłka, który wybiegł przed pole karne, jednak strzelił obok słupka. Cztery minuty Bergier już wpisał się na listę strzelców, gdy huknął z daleka i zaskoczył bramkarza Motoru.

 

motorlublin.eu – Przegrywamy w Katowicach na inaugurację rundy wiosennej

[…] Pierwsze dziesięć minut gry to wzajemne rozpoznanie ze strony obu drużyn. W 12. minucie szybką kontrę wyprowadzili gospodarze, jednak strzał Adriana Błąda poszybował nad poprzeczką Łukasza Budziłka. W kolejnych fragmentach spotkaniach w grę wkradło się więcej agresywności.

W 30. minucie po rzucie rożnym, sprzed pola karnego uderzał Filip Wójcik, ale jego strzał nie był celny. Parę chwil później to GKS był bliżej otworzenia wyniku spotkania. Z rzutu wolnego w poprzeczkę trafił Grzegorz Rogala. Motorowcy nie pozostali dłużni i też dwukrotnie zagrozili bramce rywali. Najpierw po dośrodkowaniu z rzutu rożnego świetnie uderzał Kacper Śpiewak, ale jego strzał wybronił Dawid Kudła. Następnie strzał Mariusza Rybickiego został wybity tuż sprzed linii bramkowej.

W 41. minucie gospodarze wypracowali rzut karny. Dośrodkowanie w pole karne przypadkowo ręką zatrzymał Marcel Gąsior. Jedenastkę na gola pewnie zamienił Arkadiusz Jędrych, dzięki czemu GKS objął prowadzenie.

Druga część spotkania rozpoczęła się od podwójnej zmiany dokonanej przez trenera Feio. Na boisku pojawili się Filip Luberecki i Mbaye Jacques Ndiaye. Motor od początku próbował zaatakować, ale podopieczni Rafała Góraka skutecznie się bronili. W dalszej części spotkania trener Motoru zdecydował o wprowadzeniu do gry również Jakuba Lisa, Kamila Wojtkowskiego oraz Samuela Mráza.

Choć żółto-biało-niebiescy walczyli o wyrównanie, to w 81. minucie Sebastian Bergier miał okazje na zdobycie bramki, uprzedzając wychodzącego za pole karne Budziłka, ale jego strzał okazał się niecelny. Parę minut później napastnik gospodarzy dopiął swego. Miał mnóstwo przestrzeni przed polem karnym Motoru i huknął nie do obrony, czym podwyższył prowadzenie GKS na 2:0. Wynik do końca już się nie zmienił i ligowe punkty pozostały w Katowicach.

 

sportowefakty.wp.pl – Tym razem Motor Lublin przespał końcówki

Motor Lublin zapracował w rundzie jesiennej na tytuł mistrza ostatnich minut meczów. Tym razem stracił gole, decydujące o porażce 0:2 z GKS-em Katowice, w końcówkach obu połów. Jedna z bramek była spektakularna.

GKS Katowice rozpoczął sezon obiecująco, ale następnie popadł w przeciętność. Bilans sześć wygranych, sześć remisów i sześć porażek to doskonałe podsumowanie nierównej rundy jesiennej w Katowicach. Akurat w ostatnim meczu ligowym w 2023 roku GKS pokonał 4:1 Chrobrego Głogów, dzięki czemu zimował z całkiem bezpieczną przewagą nad strefą spadkową.

Beniaminek z Lublina pokazał w pierwszej rundzie po awansie, że nie chce zasiedzieć się na zapleczu PKO Ekstraklasy. Motor ponownie zbliżył się do miejsc premiowanych awansem dzięki trzem wygranym na zakończenie roku, a ponadto umocnił w strefie barażowej. W sierpniu zremisował z katowiczanami u siebie 1:1, a jeszcze nigdy nie zdobył kompletu punktów przy Bukowej.

ojedynek rozkręcił się w kwadransie przed przerwą. Szalał Sebastian Bergier, który w krótkim fragmencie meczu strzelił w poprzeczkę Motoru, a także uratował zespół przed stratą gola na linii bramkowej. GKS zdobył prowadzenie 1:0 w 42. minucie z rzutu karnego. Arkadiusz Jędrych pokonał uderzeniem po ziemi Łukasza Budziłka, a jedenastka została przyznana za zagranie ręką Marcela Gąsiora.

Trener Goncalo Feio już w przerwie dokonał dwóch zmian w jedenastce. Drużyna Portugalczyka nie przeprowadziła mimo to ani jednego skutecznego ataku. Z kolei GKS zamknął mecz golem na 2:0 Sebastiana Bergiera w 85. minucie. Napastnik huknął potężnie zza pola karnego i pokonał dobrze znanego w Katowicach – Łukasza Budziłka.


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Mecz z Jagiellonią odwołany!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.

Kontynuuj czytanie

Kibice Klub Piłka nożna

Puchar Polski dla wyjazdowiczów

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wczoraj klub GKS Katowice ogłosił, że wszyscy wyjazdowicze (a było ich aż 1022!), którzy pojechali na mecz do Białegostoku, mają w systemie biletowym przypisany voucher, który można wymienić na darmowy bilet na pucharowe spotkanie z Jagiellonią.

Jak informuje na swojej stronie internetowej klub (tutaj): Wyjazdowicze na swoich profilach w Systemie Biletowym GieKSy otrzymali voucher rabatujący cenę biletu na mecz pucharowy do 0 zł. Z prezentu można skorzystać już teraz! Voucher nie obejmuje biletów parkingowych oraz VIP. Co ważne, jeśli któryś z wyjazdowiczów nabył już wcześniej bilet na mecz pucharowy, to wówczas może wykorzystać voucher przy zakupie biletu na mecz innej sekcji GKS-u w 2025 r.

To kolejny miły gest ze strony klubu w kierunku najwierniejszych kibiców GieKSy. Już w niedzielę, zaraz po decyzji o niegraniu, piłkarze GieKSy podeszli pod sektor gości, a część z nich się na nim znalazła. Tam podziękowali fanatykom za tak liczną obecność, wspomnieli, że zawsze grają w „12” i dziś też chcieli dla nas wygrać. Oprócz tego rozdali swoje koszulki najmłodszym kibicom GKS Katowice, którzy wybrali się do Białegostoku. O tej sytuacji piszą więcej sami kibice na Facebooku (tutaj).

Przypomnijmy, że mecz z Jagiellonią zostanie rozegrany w czwartek 4 grudnia o 17:00 na Arenie Katowice. Na ten mecz NIE obowiązują karnety – wszyscy kibice muszą zakupić bilety (lub wykorzystać wspomniany wcześniej voucher). Bilety dostępne są w internetowym systemie (tutaj).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga