Piłka nożna Prasówka
Media o meczu z Zagłębiem: Wymarzony debiut Adamczyka
Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego meczu Zagłębie Lubin – GKS Katowice. Dość szczęśliwie wygrało Zagłębie 1:0 (0:0).
miedziowe.pl – Debiutant bohaterem Zagłębia
Piłkarze KGHM Zagłębia Lubin przełamali niemoc i zanotowali drugie zwycięstwo w rozgrywkach PKO BP Ekstraklasy. Bohaterem Miedziowych został debiutant Hubert Adamczyk, który strzelił bramkę pod koniec spotkania, krótko po wejściu na boisko.
W pierwszej połowie dominował zespół gości. Beniaminek miał pomysł na grę i napierał na bramkę strzeżoną przez Dominika Hładuna. Motorem napędowym akcji GKS-u był wychowanek Miedziowych Adrian Błąd, który już w 4. minucie postraszył defensywę Zagłębia strzałem z dystansu. Drużyna prowadzona przez Waldemara Fornalika nie była w stanie przejąć inicjatywy, ataki były budowane głównie na
bazie szybkich kontrataków. Podczas jednego z nich determinacją i umiejętnościami technicznymi popisał się Kajetan Szmyt, akcja 22-latka zakończyła się strzałem Pieńki, lecz odbitą piłkę wybił bramkarz ekipy gości. Na przerwę zespoły zeszły przy bezbramkowym remisie. Spora w tym zasługa Hładuna, bramkarz kilkukrotnie swoimi interwencjami ratował lubinian przed stratą bramki.
Postawa Miedziowych w pierwszej połowie nie spodobała się kibicom zgromadzonym na KGHM Zagłębie Arenie. Gdy piłkarze wychodzili z szatni, przywitały ich gwizdy. W drugiej części spotkania obraz gry był ten sam – GKS szukał gola, a lubinianie rozpaczliwie się bronili. Małe odświeżenie nastąpiło dopiero po wejściu na plac gry Wdowiaka i Kusztala. Wtedy Miedziowi przystąpili do częstszych ataków, które jednak nie znajdowały finalizacji. Przełom nastąpił w 87. minucie. Debiutujący w barwach Zagłębia Hubert Adamczyk odnalazł się w trakcie zamieszania w polu karnym i po ustawieniu sobie piłki na prawą nogę, oddał precyzyjny strzał przy słupku, pokonując bramkarza GKS-u. W doliczonym czasie gry gola na 2:0 mógł strzelić Sejk. Czech miał stuprocentową sytuację, ale strzelił zbyt lekko i w środek bramki, przez co piłkę z linii bramkowej wybił gracz drużyny z Katowic.
gol24.pl – Debiutant Hubert Adamczyk bohaterem Zagłębia Lubin. Zwycięski gol z GKS Katowice w stylu samego Toniego Kroosa
Zagłębie Lubin pokonało GKS Katowice 1:0 dzięki bramce w końcówce meczu. Wejście smoka zaliczył pozyskany w ubiegły piątek z pierwszoligowej Arki Gdynia pomocnik Hubert Adamczyk. To on trafił do siatki na wagę zwycięstwa. Sędzia Wojciech Myć bramkę zaliczył mimo protestów piłkarzy beniaminka PKO Ekstraklasy.
To był obiektywnie słaby mecz Zagłębia. Zespół Waldemara Fornalika oddał tylko dziewięć strzałów. Dla porównania GKS uczyniła to aż dwadzieścia jeden razy. Nie potrafiła jednak udokumentować optycznej przewagi.
[…] Goście przy straconej bramce reklamowali faul na Jakubie Araku, który poprzedził uderzenie Huberta Adamczyka. Sędziowie VAR nie podzielili tej opinii. Po analizie prowadzący zawody Wojciech Myć wskazał na środek boiska, uznając trafienie.
dziennikzachodni.pl – Pierwsza wyjazdowa porażka GKS. Trener Fornalik w końcu wygrał z katowiczanami
[…] Katowiczanie pierwszy raz w tym sezonie przegrali na wyjeździe a trener Waldemar Fornalik po raz pierwszy w gronie najlepszych zwyciężył z GKS.
Trener Waldemar Fornalik ze swoimi drużynami sześć razy grał dotąd z GKS Katowice w Ekstraklasie i ani jednego z tych meczów nie wygrał. Były selekcjoner przełamał się dopiero w sobotnie popołudnie w Lubinie, a zespół z Bukowej doznał pierwszej wyjazdowej porażki w tym sezonie, choć był zespołem lepszym od Zagłębia.
W barwach GKS po raz pierwszy do Lubina przyjechał wychowanek Zagłębia Adrian Błąd. Pomocnik katowiczan chciał się przypomnieć kibicom gospodarzy i już w 4 minucie zagroził bramce rywali. Po zgraniu piłki głową przez Adama Zrelaka Błąd strzelał z 6 m, ale został w ostatniej chwili zablokowany..
Katowiczanie mieli inicjatywę i wypracowywali sobie kolejne okazje. Po dalekim wrzucie z autu głową strzelał Lukas Klemenz i Dominik Hładun ratował Zagłębie instynktowną interwencją, a po kolejnym takim fragmencie gry Arkadiusz Jędrych trafił z bliska w boczną siatkę. Później szczęścia próbował jeszcze Marten Kuusk, lecz bramkarz lubinian wybił piłkę nad poprzeczkę.
Gospodarze szukali swoich szans w kontrach. Akcję Kajetana Szmyta strzałem skończył Tomasz Pieńko, ale Dawid Kudła zdołał wybić na róg piłkę odbitą jeszcze od jednego z obrońców.
Po zmianie stron nadal częściej przy piłce była drużyna GKS. Aktywny był Błąd, który najpierw strzelał z dystansu, a później próbował zaskoczyć bramkarza lubinian uderzeniem nożycami. Potem z dystansu potężną bombę nad poprzeczką posłał Grzegorz Rogala, a Zrelak nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem.
Gospodarze zaatakowali dopiero w samej końcówce. Po dalekim wrzucie z autu precyzyjnie z 15 m przymierzył debiutujący w barwach Zagłębia Hubert Adamczyk i piłka tuż przy słupku wpadła do siatki. Później do pustej bramki strzelał Vaclav Sejk, ale Marcin Wasielewski ofiarną interwencją zdołał wybić piłkę z linii bramkowej.
katowickisport.pl – Porażka GKS-u Katowice w Lubinie
[…] Katowiczanie rozpoczęli mecz z jedną zmianą w składzie – Marcin Wasielewski zastąpił kontuzjowanego Alana Czerwińskiego. W pierwszej połowie GKS miał przewagę, stwarzając kilka dogodnych sytuacji. Najbliżej zdobycia bramki byli Adrian Błąd, Lukas Klemenz i Grzegorz Rogala.
Druga połowa również rozpoczęła się od ataków gości. Groźne akcje przeprowadzali Błąd, Rogala i Adam Zrel’ák, jednak bramkarz Zagłębia, Dominik Hładun, był bezbłędny.
Mimo przewagi GKS-u, to gospodarze zadali decydujący cios. W 87. minucie Hubert Adamczyk wykorzystał zamieszanie w polu karnym i zdobył zwycięską bramkę dla Zagłębia.
mkszaglebie.pl – Wymarzony debiut Adamczyka
Sobotni mecz Zagłębia Lubin z GKS-em Katowice, który rozgrywany był w ramach 7. kolejki PKO BP Ekstraklasy, przez długi czas nie był dobry w wykonaniu naszego zespołu. „Miedziowym” dopisało jednak szczęście w końcówce i w 87. minucie na listę strzelców wpisał się debiutant – Hubert Adamczyk.
[…] W sobotnim meczu to GKS Katowice sprawiał lepsze wrażenie na boisku. Mateusz Kowalczyk wprowadzał sporo zamieszania w obronie Zagłębia swoimi wrzutami z autu w pole karne. Bramce „Miedziowych” kilkakrotnie zagroził Lukas Klemenz, a Adrian Błąd oddał groźny strzał, który po rykoszecie minął bramkę. Swoje szanse miał również Adam Zrelak, natomiast Grzegorz Rogala przestrzelił z woleja. Borja Galan próbował szczęścia strzałem z dystansu. „Miedziowi” potrafili odpowiedzieć tylko kilkoma kontrami, ale zawodnicy ofensywni albo uderzali niecelnie, albo nie potrafili sfinalizować ostatniego podania. I w pierwszej, i w drugiej połowie, Zagłębie Lubin nie miało wyraźnego pomysłu na to, jak przeciwstawić się rywalowi.
W sobotnim meczu to GKS Katowice sprawiał lepsze wrażenie na boisku. Mateusz Kowalczyk wprowadzał sporo zamieszania w obronie Zagłębia swoimi wrzutami z autu w pole karne. Bramce „Miedziowych” kilkakrotnie zagroził Lukas Klemenz, a Adrian Błąd oddał groźny strzał, który po rykoszecie minął bramkę. Swoje szanse miał również Adam Zrelak, natomiast Grzegorz Rogala przestrzelił z woleja. Borja Galan próbował szczęścia strzałem z dystansu. „Miedziowi” potrafili odpowiedzieć tylko kilkoma kontrami, ale zawodnicy ofensywni albo uderzali niecelnie, albo nie potrafili sfinalizować ostatniego podania. I w pierwszej, i w drugiej połowie, Zagłębie Lubin nie miało wyraźnego pomysłu na to, jak przeciwstawić się rywalowi.
Mecz zakończył się ostatecznie wygraną naszej drużyny 1:0, ale śmiemy wątpić, czy ten rezultat jest sprawiedliwy. Widać, że sztab szkoleniowy musi całkowicie zmienić obrany kurs i pomysł na funkcjonowanie zespołu, bo w innych meczach nie będziemy mieli tyle szczęścia i możemy spaść z ekstraklasy z hukiem.
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Felietony Piłka nożna
Komu nie zależało, by zagrać?
Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.
Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.
Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.
Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.
Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.
Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.
Mecz się nie odbył.
Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.
Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…
A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.
No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.
Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.
Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.
I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.
Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.
Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.
Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.
Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.
Kups!
Piłka nożna
Mecz z Jagiellonią odwołany!
W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.




Najnowsze komentarze