Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o remisie w meczu GieKSa-TSP: GKS Katowice ambitnie gonił Podbeskidzie i… dogonił

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mass mediów na temat wczorajszego meczu I ligi GKS Katowice – Podbeskidzie Bielsko-Biała. GieKSa zremisowała przy Bukowej 2:2 (1:2).

 

sportdziennik.com – Wciąż bez zwycięstwa

Piłkarze GKS-u Katowice zremisowali z Podbeskidziem Bielsko-Biała 2:2. Oznacza to, że po trzech ligowych kolejkach obie drużyny wciąż nie mają na swoim koncie zwycięstwa.

Przyjezdni bardzo dobrze weszli w mecz. Najpierw Roman wpadł w pole karne. Następnie odegrał do lepiej ustawionego Kacpra Gacha, a ten wyprowadził Podbeskidzie na prowadzenie. Dziesięć minut później było już 2:0. Frelek posłał dobrą piłkę w pole karne, a Kamil Biliński uderzył po długim słupku i podwyższył wynik.

Gospodarze nie poddawali się i dążyli do zdobycia bramki kontaktowej. Udało się to jeszcze w pierwszej połowie. Adrian Błąd dostał piłkę w polu karnym i na raty pokonał Peskovicia.

W drugiej połowie GieKSa znacznie dłużej utrzymywała się przy piłce, ale nie potrafiła stworzyć sobie dogodnych okazji bramkowych. Jednak cierpliwość popłaciła i gospodarze w doliczonym czasie gry zdołali zdobyć gola wyrównującego. Dośrodkowanie w pole karne doszło do Arkadiusza Woźniaka, który silnym strzałem skierował piłkę do siatki, ratując punkt swojej drużyny.

 

gol24.pl – Emocje przy Bukowej. GKS ratuje remis w doliczonym czasie!

[…] Podbeskidzie mogło jechać do Katowic z duszą na ramieniu, bo dotkliwa porażka z Odrą Opole (0:3) pokazała, że nowej drużynie Piotra Jawnego daleko jest do optymalnej formy. Być może chcąc się zrehabilitować, bielszczanie od początku ruszyli do ataku. Już w pierwszych dziesięciu minutach dwóch znakomitych okazji nie wykorzystali jednak Kacper Gach i Dominik Frelek, a ofensywne nastawienie miało skutek uboczny, czyli problemy w defensywie, która nie radziła sobie z wysokim pressingiem gospodarzy. Dwa razy bliski trafienia do siatki był Filip Szymczak, ale jego pierwszy strzał wybronił Michal Pesković, a po drugim piłka trafiła w poprzeczkę.

Z szalonej wymiany ciosów zwycięsko wyszli Górale, wśród których najwięcej jakości w pierwszej połowie prezentował Joan Roman. Hiszpan w poprzednich dwóch kolejkach wchodził na boisko jako rezerwowy, ale w Katowicach wykorzystał szansę gry w wyjściowym składzie i był bliski zaliczenia dwóch asyst. Pierwszą zabrał mu Dawid Kudła, popisując się fantastyczną paradą po główce Marko Roginicia, ale przy drugiej akcji bramkarz GKS-u był już bez szans. Roman inteligentnie opanował piłkę w polu karnym po złym wybiciu Zbigniewa Wojciechowskiego, wyłożył ją Gachowi, a ten nie zmarnował okazji.

– Świetnie zareagowaliśmy po dwóch ostatnich spotkaniach. Oba zespoły grały ofensywnie, w niezłym tempie – mówił trener Piotr Jawny, który stara się zaszczepić swoim piłkarzom ofensywny styl gry. Momentami już go widać, bo po objęciu prowadzenia Podbeskidzie poszło za ciosem i wkrótce cieszyło się z drugiej bramki. Przestrzeń w środku pola dobrze wykorzystał Frelek, zagrał do Kamila Bilińskiego, a ten odwrócił się z piłką i huknął nie do obrony.

Bielszczanie mieli przewagę, ale kontrolowali wydarzenia na boisku tylko pozornie, bo GKS potrafił co jakiś czas znaleźć lukę w ich obronie. Dzięki temu jeszcze przed przerwą zdobył kontaktową bramkę. Po ładnym rozprowadzeniu akcji przez Rafała Figla i dośrodkowaniu Danina Pavlasa niefortunną interwencję zaliczył Pesković – odbił piłkę wprost pod nogi niepilnowanego Adriana Błąda, który zdobył swoją drugą bramkę w tym sezonie.

– Dobrze wyglądaliśmy w działaniach ofensywnych, ale gorzej w obronnych. Podbeskidzie nas dopadło i było nam trudno, ale cieszę się, że drużyna ogarnęła się w szatni i w drugiej połowie wyglądało to już dobrze – podkreślał trener Rafał Górak.

Po zmianie stron przewaga GKS-u powiększała się z minuty na minutę. Goście cofali się coraz głębiej i nie potrafili wyprowadzić skutecznego kontrataku, za co katowiczanie ukarali ich w doliczonym czasie gry. Po świetnym dośrodkowaniu Błąda Arkadiusz Woźniak wygrał pojedynek główkowy z Danielem Mikołajewskim i ustalił wynik meczu.

– Drugi raz z rzędu tracimy bramkę w 90. minucie, a to jest niedopuszczalne. Ten zespół wciąż potrzebuje czasu, ale myślę, że zrobiliśmy krok do przodu – uważa Biliński. – Zabrakło nam troszeczkę doświadczenia. Myślę, że doping na stadionie GKS-u mógł dodatkowo wpływać na młodszych zawodników – dodał Jawny.

Zdecydowanie bardziej zadowoleni po końcowym gwizdku byli gospodarze, a Górak nie miał wątpliwości, że w skutecznym odrobieniu strat pomogli kibice. – Byli naszym dwunastym zawodnikiem i cały mecz fantastycznie nas dopingowali. To był kawał meczu, gratuluję moim zawodnikom hartu ducha – cieszył się trener GKS-u.

 

sportowebeskidy.pl – Mieli ich „na widelcu”

[…] Jeśli chodzi o sam obraz spotkania, to mógł się on podobać bezstronnym widzom. Już w 3. minucie bielszczanie byli blisko objęcia prowadzenia, lecz bramkarz GKS-u poradził sobie z próbą Kacpra Gacha po podaniu Marko Roginicia. Chwilę później w opałach znalazło się Podbeskidzie, lecz gości przed stratą bramki uchroniła poprzeczka. Wreszcie jednak padła bramka. W 11. minucie Gach wpisał się na listę strzelców, celnie przymierzając po tzw. długim rogu. Na tym jednak Górale nie zamierzali poprzestać i w 21. minucie bielszczanie prowadzili dwiema bramkami, gdy Kamil Biliński wykorzystał podanie od Dominika Frelka.

Dwa „ciosy” podziałały mobilizująco na gospodarzy, którzy ruszyli do odrabiania strat. W 32. minucie Adrian Błąd wykończył nomen omen błąd Michala Peskovicia. Golkiper Podbeskidzia źle obliczył dośrodkowaną piłkę i wybił ją wprost pod nogi zawodnika GKS-u.

Po przerwie nie było już aż tylu bramkowych okazji. Tempo spotkania opadło, gdyż Górale skupili się na utrzymaniu korzystnego rezultatu, starając się utrzymywać jak najdłużej przy piłce. Katowiczanie jednak cały czas szukali bramki dającej punkt i… się doczekali. W doliczonym czasie gry Arkadiusz Woźniak głową pokonał Peskovicia, ustanawiając tym samym rezultat spotkania. Górale w trzecim meczu w I lidze w tym sezonie po raz trzeci tracą bramkę w ostatnich fragmentach spotkania.

 

bielsko.info – Walka nie wystarczyła. TSP traci punkty w ostatniej minucie meczu

[…] Już pierwsze minuty pokazały, że obie ekipy wyszły dziś na boisko po trzy punkty. Zaczął GKS, Błąd od środka zagrał na skrzydło i gospodarze wywalczyli rzut rożny, po którym skutecznie główkował Rodriguez i zażegnał niebezpieczeństwo. W 3 minucie Roginić balansem ciała zwiódł rywala i popędził w kierunku bramki katowiczan, dośrodkował na dalszy słupek tam Gach, poradził sobie z obrońcą i huknął z ostrego kąta, ale Kudła zdołał odbić piłkę.

[…] Sytuacji już było jak na kilka spotkań, a to tylko pierwsze 10 minut gry, a najlepsze było dopiero przed nami. W 12 minucie. Dośrodkowaną przez Gutowskiego piłkę przejęli obrońcy GKS-u, ale nie zdołali jej wybić, bo przeszkodził im Roman. Hiszpański pomocnik wyłuskał piłkę jeszcze na polu karnym przeciwnika, mądrze zagrał do Gacha, a ten uderzeniem po długim rogu dał prowadzenie Podbeskidziu.

W 20 minucie Roman sam przebiegł z piłką kilkanaście metrów, zszedł do środka i uderzył, nieprzyjemnie, bo z kozłem tuż przed linią, ale minimalnie niecelnie. Nie minęło 60 sekund, a Górale cieszyli się już z dwubramkowego prowadzenia! Frelek wszedł w pole karne, zagrał do Bilińskiego, ten obrócił się z obrońcą na plecach i uderzył nie do obrony!

Zdecydowane prowadzenie, przewaga w grze, kolejne akcje pod bramką GieKSy, wszystko to nieco uśpiło bielską defensywę, dlatego gdy w 32 minucie gospodarze zaatakowali, Górale nie zachowali się tak, jak powinni. Peškovič nie dosięgnął piłki dośrodkowanej z jego lewej strony i zbyt krótko ją wybił, wprost pod nogi Błąda – a ten z zimną krwią ten błąd wykorzystał.

W drugiej połowie już nie oglądaliśmy takiej szarży, jak w pierwszych minutach meczu. Podbeskidzie starało się utrzymywać przy piłce, ale GKS szukał okazji by się rozpędzić, by kreować sytuacje pod bramką Peškovicia. Efekt był taki, że gra toczyła się w środku boiska, z lekką przewagą GKS-u, ale bez konkretnego zagrożenia pod bramką Górali. Bielszczanie natomiast czekali na okazję do kontrataku.

W 73 minucie błąd w ustawieniu gości mogli wykorzystać zawodnicy GKS-u, którzy dwoma błyskawicznymi podaniami dostali się w pole karne, ale tam z bliska fatalnie przestrzelił Kozłowski. Napór gospodarzy nie malał, ale bielszczanie bronili się skutecznie, choć czasem ofiarnie jak w 85 minucie, gdy przy interwencji ucierpiał Rodriguez.

Podbeskidzie miało jeszcze okazje by dobić rywala i zakończyć emocje, ale Merebashvili nie wykorzystał kontry, po której wyszedł na dobrą pozycję strzelecką, ale posłał piłkę obok bramki. W momencie, gdy spiker ogłosił, że doliczone zostają 4 minuty, gospodarze desperacko wrzucili piłkę w pole karne, a tam najwyżej wyskoczył Woźniak, który mocnym i efektownym strzałem głową dał GieKSie wyrównanie. Wygrana wymknęła się z rąk w samej końcówce…

 

poinformowani.pl – Fortuna 1 Liga: remis GKS-u Katowice z Podbeskidziem

Adrian Woźniak zdobył gola w doliczonym czasie gry i dał GKS-owi Katowice remis 2:2. Podbeskidzie prowadziło już 2:0, lecz po raz kolejny w tym sezonie nie mogli cieszyć się z kompletu punktów.

Pierwsze pół godziny w Katowicach obfitowało w emocje. W ciągu pierwszych dziesięciu minut Dawid Kudła dwukrotnie ratował gospodarzy przed utratami gola, a i katowiczanie obili poprzeczkę branki strzeżonej przez Michala Peskovicia. W 11. minucie bielszczanie dopięli swego i świetnie poprowadzoną akcję Joana Romana wykończył Kacper Gach. Niedługo później było już 2:0 po trafieniu Kamila Bilińskiego. GKS nie pozostał dłużny i po dobrej akcji gola kontaktowego zaliczył Adrian Błąd.

W drugiej połowie inicjatywę przejęli gospodarze. Przyjezdni przez długi czas grali skutecznie w obronie. Klarowną sytuację zmarnował w 73. minucie Filip Kozłowski. Gdy wydawało się, że bielszczanie dowiozą skromne zwycięstwo, wtedy głową z dośrodkowanej piłki do bramki trafił Adrian Woźniak.

 

sportslaski.pl – Widowisko ze słodko-gorzkim finałem. GKS walczył z „Góralami” do końca

Bardzo dobre widowisko mieli okazję obserwować kibice GKS-u Katowice i Podbeskidzia Bielsko-Biała, którzy dość licznie zgromadzili się w sobotni wieczór przy Bukowej. Ostatecznie spotkanie, obfitujące w sporo zwrotów akcji, zakończyło się podziałem punktów, który z perspektywy sytuacji w tabeli nie może satysfakcjonować żadnej ze stron. Po końcowym gwizdku więcej powodów do satysfakcji mogli mieć jednak gospodarze, gdyż udało im się odrobić wynik z 0:2 na 2:2.

[…] Zdecydowanie więcej nerwowości po dwóch pierwszych kolejkach pojawiło się zatem w Bielsku-Białej, ale nic dziwnego, skoro w miniony weekend spadkowicz zanotował wręcz wstydliwą porażkę z Odrą 0:3, w dodatku kończąc mecz w „10” i prokurując przez swoją niefrasobliwość kilka groźnych okazji dla opolan. Na niekorzyść „Górali” oczywiście działa całkowicie nowa kadra oraz brak jakichkolwiek wypracowanych automatyzmów, więc trzeba stwierdzić, że zespół Piotra Jawnego potrzebuje czasu, by parafrazując słowa byłego selekcjonera Jerzego Brzęczka, w ich grze mogło coś przeskoczyć.

Najbliższe dni w obozie Podbeskidzia mogły zatem posłużyć jako prawdziwy czas próby, a nadrzędną misją na bój w Katowicach było zanotowanie upragnionego przełamania. „GieKSa” założyła sobie jednak na to spotkanie identyczny cel, dzięki czemu od pierwszego gwizdka obserwowaliśmy naprawdę intensywne widowisko. Chyba żaden kibic nie mógłby być zdziwiony, gdyby już po 10 minutach na tablicy wyników widniał wynik w stylu 2:2, ale na przeszkodzie do takiego stanu rzeczy albo stanęli świetnie dysponowani bramkarze, albo obramowanie bramki (jak w przypadku mocnego strzału wszędobylskiego Filipa Szymczaka).

Wobec tak żywego początku było pewne, że prędzej czy pózniej piłka znajdzie swoje ujście w bramce, ale w odstępie od 12. do 21. minuty wydarzyły się dwie akcje, które wręcz wstrząsnęły gospodarzami. Zarówno przy bramce Kacpra Gacha, jak i przy świetnym zachowaniu Bilińskiego w polu karnym było widać zmysł ofensywnej i odważnej gry, jaką stara się zaszczepić w „Góralach” trenerski duet Jawny-Dymkowski. Szybka wymiana piłki, prostopadłe podania i zabójczy finisz – na tak grających bielszczan kibice czekali od początku sezonu, ale i sympatycy „GieKSy” mogli przecierać oczy ze zdumienia, tylko w zdecydowanie mniej pozytywnym kontekście.

Długimi fragmentami inicjatywa zdecydowanie należała do gości, natomiast zawodnicy GKS-u byli głęboko ustawieni na linii około 20-25 metra, by jak najszybciej oddalać powstałe zagrożenie. Gdy wielu widzom mogło się wydawać, że wspomniany wcześniej napór będzie tylko narastał, a Rafał Górak będzie musiał ułożyć w głowie „kilka mocnych słów”, które przekaże swoim podopiecznym w szatni, katowiczanie złapali kontakt i wykorzystali pierwsze tego wieczoru złe ustawienie defensywy Podbeskidzia. Gol na 1:2 autorstwa Adriana Błąda z pewnością pójdzie jednak na konto bramkarza Michała Peskovicia, który zamiast złapać płaskie dośrodkowanie z prawej strony boiska, nieumiejętnie wybił je nogą.

[…] Obie strony próbowały co prawda szarpać, grać piłką, podwajać krycie przy stykowych sytuacjach i stawiać wysoki pressing, ale godnych odnotowania sytuacji bramkowych było właściwie jak na lekarstwo. Wynikało to w dużej mierze z braku dokładnego ostatniego podania, ale i większej ilości fauli oraz przeniesienia przez „Górali”, mających korzystny wynik, ciężaru gry do defensywy.

I taki stan rzeczy utrzymał się właściwie do doliczonego czasu gry, gdy „GieKSa” w końcu zrobiła użytek z większego posiadania piłki i zdobyła wyrównującego gola za sprawą główki Arkadiusza Woźniaka. Na Bukowej zapanowała absolutna euforia, a cierpliwość oraz waleczność gospodarzy została nagrodzona ważnym pod względem budowania mentalu punktem. – Gratuluje mojemu zespołowi hartu ducha i tego, że do ostatniego gwizdka realizowaliśmy działania taktyczne – przyznał na gorąco po spotkaniu Rafał Górak, mocno podkreślając rolę „12” zawodnika na trybunach oraz dodając, że sam pojedynek dostarczył naprawdę sporo emocji.

Wysokie tempo sobotniej rywalizacji dostrzegł również trener Piotr Jawny, choć z racji utraty wydawałoby się pewnego kompletu punktów, jego nastrój był daleki od ideału. – Nasz zespół świetnie zareagował na pierwsze mecze i w ten dzisiejszy weszliśmy bardzo dobrze, naliczyłem bowiem 5-6 naprawdę groźnych sytuacjach. Mieliśmy świetną sytuację wyjściową, ale ostatecznie zabrakło nam pewnego doświadczenia. Na koniec jesteśmy niezadowoleni, rozczarowani. Mimo to pokazaliśmy jednak, że idziemy do przodu jako drużyna – powiedział opiekun „Górali”.

Spotkanie w Katowicach faktycznie dostarczyło sporo emocji, ale po końcowym gwizdku ponownie mieliśmy do czynienia z dwoma rannymi. Oba zespoły muszą bowiem poczekać kolejne kilka dni na szansę odniesienia pierwszego zwycięstwa w nowym sezonie.

 

infokatowice.pl – GieKSa ratuje remis z Podbeskidziem w doliczonym czasie gry

[…] Pierwsza połowa spotkania to wiele ofensywnych akcji ze strony obu drużyn. Już w 3 minucie mogło być 1:0 dla gości, ale bardzo dobrą interwencją popisał się Kudła. GieKSa odpowiedziała w 8 min., ale strzał Szymczaka wylądował na poprzeczce. Kolejne minuty należały do Podbeskidzia, które wykorzystało indywidualne błędy katowickich obrońców i w 21 min. po trafieniach Gacha i Bilińskiego prowadziło już 2:0. Trójkolorowi jednak się nie poddawali i jeszcze przed gwizdkiem sędziego kontaktowego gola zdobył Błąd.

W drugiej odsłonie bielszczanie się cofnęli pod własną bramkę i bronili korzystnego rezultatu. GieKSa z kolei szukała wyrównania. Pomimo kilku dobrych okazji długo jednak nie potrafiła po raz kolejny pokonać Peskovića. Najbliżej tego był w 73 min. wprowadzony kilkadziesiąt sekund wcześniej Kozłowski, ale fatalnie przestrzelił z kilku metrów. Kiedy wydawało się, że podopieczni trenera Rafała Góraka przegrają drugi mecz z rzędu, w doliczonym czasie gry Błąd idealnie dośrodkował na głowę Woźniaka, a ten mocnym i precyzyjnym strzałem znalazł drogę do bramki i tym samym dał GieKSie jeden punkt.

 

sport.interia.pl – GKS Katowice ambitnie gonił Podbeskidzie i… dogonił

[…] W Katowicach beniaminek spotkał się ze spadkowiczem, faworyta nie było. Po zajmującym meczu padł remis.

Obie drużyny jak najszybciej chciały strzelić gola więc nie bały się atakować.

[…] Po przerwie tyle szans nie było; dopiero w 59. minucie stadion poderwał rozpędzony Dominik Kościelniak, ale jego strzał obronił Pesković. Dwadzieścia minut przed końcem po ostrej centrze Błąda świetnej okazji nie wykorzystał Filip Kozłowski, który kilka chwil wcześniej wszedł na boisko. Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się zwycięstwem gości fantastyczną centrą popisał się Błąd a piękną bramkę głową strzelił Arkadiusz Woźniak!



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plagi gliwickie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?

Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.

Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.

Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.

Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).

Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…

Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.

A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.

Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.

Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.

Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.

Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.

Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.

Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

1/8 finału dla Katowic

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.

Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.

W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.

Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek,  a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.

GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.

GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga