Piłka nożna Prasówka
Media o wygranej w Chojnicach: Adrian Błąd i błędy obrońców „Chojny” zadecydowały o porażce, Tego już nie zepsujecie!, Nokaut na szczycie, GieKSa pokazała klasę w meczu na szczycie, Już chyba tego nie wypuszczą! GKS Katowice o krok od I ligi!
Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień na temat wczorajszego meczu II ligi Chojniczanka 1930 Chojnice – GKS Katowice. GieKSa wygrała w Chojnicach 3:0 (2:0).
pomorska.pl – Chojniczanka – GKS Katowice 0:3 (0:2). Trener Adam Nocoń zwolniony
[…] Starcie, mimo iż przed swoją publicznością, okazało się wielką porażką chojniczan. Już w pierwszej połowie katowiczanie dwa razy pokonywali bramkarza gospodarzy. Paweł Sokół był wściekły, co pokazał po drugim celnym strzale gości, który był efektem błędu defensywy Chojniczanki w rozegraniu piłki, w efekcie sytuacji sam na sam Filipa Kozłowskiego z bramkarzem.
Nie pomogły zmiany dokonane przez trenera Adama Noconia w drugiej połowie meczu. Chojniczanie musieli uznać wyższość przeciwnika, a GieKSa jeszcze raz zmusiła bramkarza gospodarzy do wyjęcia piłki z siatki.
dziennikbaltycki.pl – Trener Adam Nocoń zwolniony! Adrian Błąd i błędy obrońców Chojny zadecydowały o porażce
[…] Piątkowe popołudnie w Chojnicach miało wskazać drużynę, która zasługuje na bezpośredni awans do Fortuny 1 Ligi. Wobec niedawnego przypieczętowania promocji przez Górnika Polkowice do obsadzenia jest jeszcze jedno miejsce. Największe apetyty na jego zajęcie wykazywały do tej pory GKS Katowice i Chojniczanka Chojnice. Obie te drużyny spotkały się właśnie w piątek, 28 maja na stadionie przy ul. Mickiewicza.
Już pierwsza połowa spotkania pokazała, że bliżej tego celu będzie katowicka jedenastka. Znany z gry w Zagłębiu Lubin i Arce Gdynia Adrian Błąd huknął w 23 minucie zza pola karnego i Paweł Sokół mógł tylko zobaczyć, jak futbolówka wpada do jego bramki. 10 minut później było już 2:0 dla przyjezdnych, a tym razem na zmianie wyniku zadecydował… błąd linii defensywnej „Chojny”. Zagranie wzdłuż pola karnego przejął Filip Kozłowski i podwyższył stan meczu.
Grająca ostatnio w kratkę Chojniczanka znalazła się w bardzo złej sytuacji. Zaczęła kreować sytuacje, miała więcej z posiadania piłki i odnotowywała więcej strzałów na bramkę katowiczan, ale do przerwy nie dało to oczekiwanego skutku. Po zmianie stron także, niestety, niewiele to dawało. Dodatkowo, w 74 minucie goście powinni dostać rzut karny po ostrej interwencji wyprostowaną nogą Marcina Grolika. Sędzia jednak nie dopatrzył się w tym przypadku nieprawidłowego zagrania na Filipie Kozłowskim. Cztery minuty później w zamieszaniu w polu karnym z 11 metrów huknął ponownie Adrian Błąd i podwyższył na 3:0. Chojniczanka była bezradna, nie potrafiła nic sensownego skonstruować, raziła fatalnymi błędami przy rozgrywaniu stałych fragmentów gry.
W 84 minucie „Chojna” miała najlepszą sytuację tego dnia. W roli głównej pod bramką rywali wystąpił Marcin Grolik, który dostał piłkę, uderzył bez zastanowienia w długi róg, ale futbolówka odbiła się tylko od słupka.
sportdziennik.com – Tego już nie zepsujecie!
[…] Różne rzeczy działy się w ostatnich kilkunastu latach wokół GKS-u i jego syzyfowej walki o jakikolwiek awans, ale tego sezonu już nie może zepsuć. Dzięki zwycięstwu w Chojnicach zwiększył przewagę nad rywalem do 4 punktów, gwarantując sobie przy okazji lepszy bilans bezpośrednich starć (jesienią przegrał 1:2).
Oznacza to, że za 9 dni do konfrontacji ze Stalą Rzeszów może przystąpić już jako beniaminek I ligi. Stanie się tak, jeśli Chojniczanka nie wygra we Wronkach. Bez oglądania się na nią katowiczanom do przypieczętowania awansu brakuje ledwie 2 punktów.
– Postawiliśmy pierwszą kropkę nad „i”, a teraz zostały jeszcze dwie. Historia uczy, że jeszcze sporo przed nami – studził głowy Adrian Błąd, czołowy piłkarz GieKSy.
[…] Wczoraj wreszcie stanął na wysokości zadania. Trener Rafał Górak zapowiadał, że do Chojnic jedzie na wojnę. Zamiast niej, wyszedł jednak pojedynek gołej d… z batem, w którego rolę wcielili się jego zawodnicy. Nie pozwolili najlepiej punktującemu w roli gospodarza II-ligowcowi na nic. Najgroźniej pod katowicką bramką było już przy stanie 0:3.
– Rzadko widuje się taką formę w spotkaniach o taką stawkę. One zwykle są szarpane, przepychane, a GKS grał płynnie. To był chyba najlepszy jego mecz, jaki widziałem, a oglądam II ligę regularnie. Grał kompaktowo, mądrze, z pomysłem i wielką wiarą – oceniał Jacek Zieliński, ceniony trener, komentujący wczorajszy hit na antenie TVP Sport.
Za GieKSą przemawiała jakość, nawet szczęście, któremu pomogła. Nie przeszkodziły jej problemy kadrowe. Nie było Bartosza Mrozka, Arkadiusza Woźniaka, Krystiana Sanockiego, a przedwcześnie swój występ kończyli Grzegorz Rogala i Michał Kołodziejski, dlatego w defensywie co rusz dochodziło do przetasowań. Stanęła jednak na wysokości zadania, a nawet gdy gol dla Chojniczanki wydawał się pewny – jak w końcówce po strzale Marcina Grolika – to piłka odbiła się od słupka…
Nie dziwiła frustracja gospodarzy. Kiedy zmieniony został pomocnik Maciej Kona, siadając na ławce rezerwowych wściekły uderzył jeszcze kilka razy pięścią w fotel. – Kreowanie sytuacji to była nasza domena, a w ostatnich meczach mamy z tym problem. Trudno stwierdzić, co się z nami dzieje. Dwa prezenty, jakie rozdaliśmy w I połowie, zamknęły to spotkanie. GKS się cofnął, bronił, był lepszy i zasłużenie zgarnął punkty.
[…] Słowo o bramkach? Adrian Błąd trafił najpierw zza pola karnego, piłka zaliczyła jeszcze rykoszet od pleców Mateusza Bartosiaka. Podwyższył Filip Kozłowski, korzystając z fatalnego błędu Pawła Czajkowskiego przy wyprowadzaniu piłki. Całość zamknął Błąd, jak na lidera ofensywy przystało, uderzając mocno po akcji Dominika Kościelniaka i zgraniu piłki przez Marcina Urynowicza.
– Wynik mówi sam za siebie. Dwie bramki są dla Hani – zakończył Błąd dedykacją dla córki.
dziennikzachodni.pl – Duży krok katowiczan w kierunku awansu
Piłkarze GKS Katowice w pierwszym meczu 36. kolejki eWinner II ligi pokonali na wyjeździe Chojniczankę 3:0. Piłkarze trenera Rafała Góraka wygrali z bezpośrednim rywalem do awansu i zrobili duży krok w kierunku wywalczenia bezpośredniej promocji do Fortuna 1. Ligi.
Katowiczanie zaprezentowali się w Chojnicach jako zespół znacznie dojrzalszy od gospodarzy i już w I połowie przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Najpierw Adrian Błąd popisał się ładnym uderzeniem zza pola karnego. Piłka po drodze musnęła jeszcze nogę jednego z obrońców Chojniczanki i zaskakując bramkarza wpadła do siatki.
Na 2:0 10 minut później podwyższył Filip Kozłowski wykorzystując złe rozegranie piłki przez gospodarzy pod własną bramką. Napastnik GKS przejął piłkę w polu karnym i bezlitośnie wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem.
Zadowoleni z prowadzenia goście kontrolowali sytuację na murawie, a Chojniczanka już w drugim spotkaniu z rzędu nie potrafiła zdobyć gola. W końcówce katowiczanie zadali jeszcze jeden cios. Co prawda sędzia nie odgwizdał ewidentnego faulu Marcina Grolika na Kozłowskim w polu karnym, ale chwilę później Bląd wykazał się najlepszą orientacją w polu karnym i uderzeniem z 12 m ustalił wynik spotkania w Chojnicach.
sportowefakty.wp.pl – eWinner II liga: nokaut na szczycie. GKS Katowice ma awans na wyciągnięcie ręki
W Chojnicach doszło do pojedynku kandydatów do awansu do Fortuna I ligi. GKS Katowice przybliżył się w nim wyraźnie do celu. Po zwycięstwie 3:0 wicelider ma cztery punkty przewagi nad pokonaną Chojniczanką.
[…] Głównymi kandydatami do zajęcia drugiej lokaty są właśnie GKS Katowice oraz Chojniczanka. W rundzie wiosennej kluby już kilkakrotnie wymieniły się pozycjami, patrząc na cały sezon punktują w wysokim tempie.
Przed bezpośrednim meczem przy Mickiewicza wicelider z województwa śląskiego miał punkt przewagi nad przeciwnikiem z Pomorza. W rundzie jesiennej Chojniczanka zwyciężyła w Katowicach 2:1 i starała się powtórzyć swój wyczyn. Na własnym stadionie jest statystycznie najsilniejszym drugoligowcem, ale tym razem stanowiła tylko tło dla przeciwnika.
W początkowych atakach brakowało dokładności i zarazem wykończenia. Chojniczanka dłużej utrzymywała się w posiadaniu piłki, ale schowany GKS przeprowadzał groźniejsze kontrataki. Celne uderzenia oddali Adrian Błąd oraz Filip Kozłowski. Przetestowali oni formę Pawła Sokoła.
Prowadzenie 1:0 katowiczan było naturalną konsekwencją obrazu meczu. Paweł Sokół już wcześniej żołnierskimi słowami starał się zmobilizować kompanów z pola, ale bezskutecznie. W 23. minucie piłka trafiła w pobliże pola karnego Chojniczanki do Adriana Błąda, a ten strzelił gola z dystansu. Odważna decyzja została nagrodzona, a w zmyleniu bramkarza pomógł drobny rykoszet od pleców Mateusza Bartosiaka.
Na drugiego gola trzeba było poczekać tylko 10 kolejnych minut. Filip Kozłowski strzelił na 2:0 z centrum pola karnego po katastrofalnym wyprowadzeniu piłki w wykonaniu Chojniczanki. Odskoczyła ona Robertowi Ziętarskiemu, dzięki czemu napastnik katowiczan znalazł się w komfortowym położeniu. Wykorzystał on szansę i wypracował GieKSie pokaźną zaliczkę.
Po przerwie lepsza drużyna nie pozwalała gospodarzom na odpowiedź, a wynik na 3:0 zmienił w 78. minucie Adrian Błąd. Dublet dał mu miano najskuteczniejszego zawodnika popołudnia.
sportslaski.pl – Pierwsza liga coraz bliżej. GieKSa pokazała klasę w meczu na szczycie
Niezwykle cenne zwycięstwo w kontekście walki o awans odnieśli dziś zawodnicy katowickiego GKS-u. Podopieczni Rafała Góraka w świetnym stylu ograli na wyjeździe Chojniczankę Chojnice 3:0 i odskoczyli najgroźniejszemu rywalowi o drugie miejsce na odległość czterech oczek. Jako że do końca sezonu w eWinner II Lidze pozostały zaledwie dwie kolejki, wydaje się, że GieKSie wyczekiwaną promocję może już odebrać tylko kataklizm.
Powiedzieć, że piątkowy mecz w Chojnicach miał ogromny wpływ na rywalizację o awans na zaplecze Ekstraklasy, to jakby nie powiedzieć nic. W końcu na placu gry spotkały się dwa zespoły, które pozostały w walce o ostatnie miejsce dające bezpośrednią promocję. W nieco lepszych nastrojach do hitowej rywalizacji przystąpili jednak podopieczni Rafała Góraka, którzy co prawda wpadli w maju w sporą zadyszkę, ale w miniony weekend powrócili na zwycięską ścieżkę po bardzo pewnym ograniu Bytovii Bytów. Chojniczanka z kolei w minionej kolejce straciła punkty z dobrze dysponowanym wiosną Hutnikiem Kraków, w efekcie czego zawodnicy trenera Noconia wypadli z drugiego miejsca kosztem… właśnie GieKSy.
Opiekun śląskiego klubu słusznie zapowiadał, że on ze swoimi podopiecznymi pojedzie do Chojnic jak na wojnę. Przed pierwszym gwizdkiem kibice GKS-u mogli oczekiwać hitowego spotkania z duszą na ramieniu, bo jak pokazały ostatnie miesiące i lata, katowiczanie mieli gigantyczny problem z wytrzymywaniem presji w kluczowych momentach. Po pierwszej połowie obawy fanów drugoligowca nie znalazły jednak potwierdzenia w praktyce. Przyjezdni starali się bardzo agresywnie podchodzić do swojego przeciwnika, atakowali go wysokim pressingiem i umiejętnie wykorzystywali popełniane przez niego błędy w defensywie.
[…] Po zmianie stron obraz gry specjalnie nie uległ zmianie – to GKS wciąż imponował większą kulturą gry i, co słusznie zauważył komentujący to spotkanie Jacek Zieliński, ogromną wiarą we własne możliwości. W przypadku Chojniczanki ich poczynania przypominały z kolei walenie głową w mur, bo podopieczni dobrze znanego na Śląsku Adama Noconia mieli problem z oddawaniem strzałów i nie za bardzo potrafili zagrozić bramce Patryka Królczyka.
Gdy w pewnym momencie mogło się wydawać, że goście nie będą już nadmiernie forsować tempa i nawet zdecydują się oddać pole gry rywalom, „GieKSa” postanowiła jeszcze raz przycisnąć i całkowicie zamknąć losy rywalizacji. Katowiczanie ponownie zdecydowali się założyć pressing na połowie rywala i w odpowiednim momencie zdobyli decydujące trafienie dzięki czujności Adriana Błąda. Najlepszy w szeregach gości zawodnik popisał się mocnym oraz efektownym strzałem z okolic 11 metra, wprawiając swoich boiskowych kolegów w niemałą ekstazę.
Mimo podjętych starań w ostatnim kwadransie gry przez gospodarzy, by nie zakończyć tej rywalizacji z zerowym dorobkiem po stronie zdobytych goli, ostatecznie „GieKSa” nie wypuściła trzybramkowego prowadzenia z rąk i odniosła bezdyskusyjne zwycięstwo. Tym samym podopieczni Rafała Góraka postawili milowy krok w kontekście oczekiwanego powrotu na zaplecze najwyższej klasy rozgrywkowej. Katowiczanie, dzięki powiększeniu przewagi nad Chojniczanką do czterech punktów, ponownie mają wszystko w swoich rękach, a do przypieczętowania przez nich awansu brakuje odniesienia tylko jednej wygranej. Być może GKS będzie miał okazję go świętować na swoim stadionie już w przyszły poniedziałek. Wówczas aktualny wicelider tabeli zmierzy się z wciąż walczącą o baraże Stalą Rzeszów.
– Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie, szczególnie w defensywie. Wynik mówi jednak sam za siebie, ale wszystko jeszcze przed nami. Walczymy dalej, szczególnie dlatego, że trochę sami zgotowaliśmy sobie taki los i potraciliśmy sporo ważnych punktów. Z optymizmem patrzymy na przyszłość, ale jak pokazuje historia, musimy zachować czujność do samego końca – przyznał przed kamerami TVP Sport autor dubletu na stadionie w Chojnicach, Adrian Błąd.
weszlo.com – Już chyba tego nie wypuszczą! GKS Katowice o krok od I ligi!
Będzie im bardzo, bardzo ciężko to spaprać. Nawet biorąc pod uwagę, że to GKS Katowice, nawet pamiętając, jak często ten klub wywracał się na ostatniej prostej – wydaje się, że obecnie trudniej będzie katowiczanom nie awansować niż awansować. Dzisiaj GKS pokonał Chojniczankę w meczu na szczycie II ligi – wicelider powiększył swoją przewagę nad trzecim zespołem ligi do 4 punktów. Do końca ligi pozostały dwie kolejki.
infokatowice.pl – Zwycięstwo z Chojniczanką. GieKSa o krok od awansu!
W spotkaniu pomiędzy drużynami walczącymi o drugą lokatę w tabeli, premiowaną bezpośrednim awansem do pierwszej ligi, GieKSa pokonała na wyjeździe Chojniczankę 3:0 i na dwie kolejki przed końcem ligi ma już cztery punkty przewagi nad swoim rywalem.
[…] Tym samym GieKSa w arcyważnym spotkaniu pokonała Chojniczankę 3:0 i brakuje jej tylko dwóch punktów w dwóch ostatnich pojedynkach do wywalczenia bezpośredniego awansu do pierwszej ligi.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Felietony
I co, niedowiarki?
Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.
Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić. Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.
O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.
Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.
Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.
Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.
Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.
Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.
Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.
W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?
Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.
Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.
Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.
Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.
Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.
Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.
O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!
Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.
Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.
GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.
Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.
A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.
Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.
Piłka nożna
Górak: Ocena celująca
Po meczu Termalica – GKS Katowice odbyła się tradycyjna konferencja prasowa, podczas której wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Marcin Brosz. Poniżej główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis całej konferencji prasowej w formie audio.
Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Mecz niewątpliwie dużego kalibru jeśli chodzi o wartości punktowe, układanie tabeli, bo byliśmy po dwóch zwycięstwach w ekstraklasie i mieliśmy straszną ochotę przyjechać tu po punkty. Spodziewałem się bezapelacyjnie trudnego meczu i ta pierwsza połowa po strzeleniu bramki – mieliśmy dużo szarpanej gry i trzymaliśmy ten wynik przy sobie pieczołowicie, bardzo dobrze spisywaliśmy się we własnym polu karnym. Tam wykonaliśmy masę pracy, takiej jakiej bym sobie życzył. Natomiast w kwestii trzymania się przy piłce i pewnego kunsztu nie potrafiliśmy tego złapać tak, jak byśmy chcieli. Niewątpliwie ten trzeci mecz w ciągu sześciu dni dał zawodnikom dość dużo odczuć i to było widać z punktu widzenia takiej mobilności, ale wiedziałem, że jeżeli przetrwamy ten moment, to później zawsze tak jest, że zawodnicy dokańczają ten mecz w lepszej dyspozycji. Tak to już jest, że jak już puści to zmęczenie, to już potem idzie. Druga połowa – czekaliśmy, żeby wykorzystać szansę, żeby podwyższyć na 2:0 – planowaliśmy to w przerwie, zakładaliśmy, że to się stanie. Potem bardzo dobre zmiany, jestem zadowolony, że ta głębia składu jest, bo zostali też przecież wartościowi zawodnicy w Katowicach. Tym jestem zbudowany i co – kolejny bardzo ważny krok do przodu. Trzecie zwycięstwo, czwarte z meczem pucharowym, taka się mała seria wymalowała i z tego jestem bardzo zadowolony. Nie możemy się natomiast już doczekać meczu z Piastem Gliwice, który będzie ostatnim w tej kwarcie, bo po nim będzie ta ostatnia przerwa reprezentacyjna. Mogę tylko pogratulować drużynie i jestem bardzo zadowolony ze zwycięstwa.
Marcin Brosz (trener Bruk-Bet Termaliki Nieciecza):
Po ostatnim spotkaniu wydawało nam się wspólnie, że zrobiliśmy progres i przy pewnych korektach utrzymamy poziom naszej gry. Natomiast mecz nas zdecydowanie zweryfikował i pokazał, że tak naprawdę jesteśmy na dnie. Zdajemy sobie sprawę, że to bardzo trudny okres dla nas. Pewne rzeczy, treningi, schematy, nazwiska, to jest ten moment, by inaczej spojrzeć na ten zespół i to jest szansa dla tych zawodników, którzy na tę szansę czekają. Na to inne spojrzenie, żeby trochę zmienić oblicze naszego zespołu.



baxxi
2 czerwca 2021 at 10:24
„skatowiczyć”- przej…ć awans do wyższej klasy rozgrywkowej na ostatniej prostej lub spektakularnie spie…..ć się do klasy niższej.(żródło wikiGieKSa)dotyczy tylko i wyłącznie sekcji męskiej piłki nożnej.